sobota, 1 października 2016

Jak zastrzelić ateistę



  Najlepiej z broni palnej, pod warunkiem, że się taką broń posiada. To jednak nie takie proste, więc najlepiej zastrzelić go jakąś światłą, najlepiej świętą myślą. Ja już wspomniałem o Sławomirze Zatwardnickim, który napisał podręcznik na ten temat. Dość mierny niestety, ale można się nieźle ubawić. Okazało się, że ma naśladowców, rzekłbym bardziej światłych i błyskotliwych, może nie w temacie ateizmu, ile w rozbawianiu.

  Jeden taki zatytułował swój elaborat dość prowokująco i ciekawie: „Jedno pytanie, które warto zadać ateistom.” I na tym chyba jego możliwości intelektualne się kończą. Tym bardziej, że na jednym pytaniu się nie kończy, jest ich cała litania, choć to nie adekwatne do treści, bo np. litania do Matki Bożej jest bardziej sensowna. Nie wszystkie tu przytoczę, bo większość z nich jest tak naiwna, że pewnie dziecko na pierwszej lekcji religii zadaje ciekawsze pytania. To główne pytanie brzmi: „Czy naprawdę byłbyś zadowolony gdyby ateizm był prawdą? Przecież ateizm to źródło bezprawia w świecie.
Pominę kwestię tego, że pytanie jest źle postawione, ani nie jest też retoryczne, choć zawiera odpowiedź. Jeśli pytać ateistę, to nie w trybie przypuszczającym. Dla ateisty, ateizm jest prawdziwy, inaczej nie byłby ateistą. Narzuca się wątpliwość, czy z przyjętego światopoglądu można być zadowolonym. Światopogląd się wyznaje, bez względu na nasze zadowolenie. Odpowiedź, której udziela autor pytania jest kłamliwa. Ateizm wyrósł z humanizmu, w XVIII wieku, na długo po tym, jak wytrysnęło źródło bezprawia i się rozpleniło po całym świecie. Ów ateistyczny humanizm był właśnie sprzeciwem wobec bezprawia monarchów i chrześcijańskiego kleru.

  Według ateizmu jesteśmy tylko chwilą w ewolucyjnym ciągu materii [sic! – zdziwienie moje], nasze wszystkie działania są bezsensowne. – w znacznej części prawda, choć konkluzja już całkiem do kitu, właśnie bezsensowna.  Katoliku, jeśli zaistniałeś na tym świecie to nie tylko po to, aby chwalić Pana. Musisz o siebie zadbać niemal w każdym aspekcie życia. Chcesz posiąść wiedzę, chcesz mieć potomstwo i je wychować, chcesz dożyć spokojnej i bezpiecznej starości. Ba!, często chciałbyś po sobie pozostawić jakiś ślad dla potomności. Ateista ma dokładnie tak samo, ale stawia te wartości jakby wyżej, bo nie obciąża go strach przed piekłem czy usilne starania dostania się do nieba.

  Dla ateisty nie istnieje coś takiego jak dusza i jego świadomość jest złudzeniem. – Zależy, co rozumieć przez duszę? Z tego stwierdzenia (bo to nie jest pytanie) ma wynikać, że duszą jest świadomość. I z tym można się zgodzić, rzecz w tym, że ateista i wierzący ma taką samą duszę lub/i świadomość, bo ona nie wynika z wiary w Boga. Pozostaje kwestia, czy ta świadomość jest złudzeniem? Niektórzy filozofowie tak twierdzili, ale bez rozróżnienia na ateizm i teizm. Niemniej bardziej prawdopodobnym jest to, że złudzeniem jest właśnie wiara w wieczność świadomości. Mamy tylko słowo przeciw słowu. Pierwsze oparte jest na wierzeniach starożytnych, drugie na braku możliwości sprawdzenia tego pierwszego. Nikt jeszcze nie dowiódł istnienia świadomości po śmierci mózgu. Paradoksalnie nawet żyjący człowiek, przez kilkanaście miesięcy, a nawet i dłużej, nie ma świadomości istnienia. I to dotyczy również wierzących.

  Jeśli ateizm jest prawdą, nikt nie ma ostatecznej władzy decydowania, co jest dobre a co złe. To jest prawda. Nasz poczucie dobra i zła wynika z wielowiekowych doświadczeń, przekazywanych potomnym. To, że moralność nie wywodzi się ostatecznej władzy wynika chociażby z faktu, że moralność stale ewoluuje, a przez nadanie powinna być stała. To, co kiedyś było dobre, dziś już niekoniecznie takie jest. Mój koronny argument to niewolnictwo, kary cielesne, nie wyłączając kary śmierci, czy wreszcie małżeństwo z woli rodziców.

  Jeśli ateizm jest prawdą, nikt z nas nie posiada żadnej woli, nie mówiąc już o wolnej woli, bo wszystko determinują prawa materii. – i tu się mój bohater kompletnie pogubił. Najpierw uznaje istnienie świadomości (nawet jeśli złudnej) a teraz ją całkowicie neguje. Nasza wola wynika z naszej świadomości i niewiele ma wspólnego z materią, poza tym, że świadomość wynika z posiadania materialnego mózgu. Sama świadomość nie jest materią. Jeśli już nas coś determinuje, to prawa natury, do których wierzący się często odnoszą.

  Jak może ktokolwiek być zadowolony ze światopoglądu ateistycznego? Przecież ateizm tak naprawdę likwiduje logikę wszelkich systemów etycznych, prowadzi do beznadziei, anarchii i bezprawia. – jeśli nie byłeś ateistą, jeśli nigdy nie próbowałeś zrozumieć ateizmu, jeśli nawet pobieżnie się z ateizmem nie zapoznałeś (wyłączam nieprawdziwe mity o ateizmie), nie wyciągaj tak pochopnych i nieprawdziwych wniosków, bo stajesz się śmieszny przez swoją indolencję i ignorancję. Bo jakiż to system etyczny ateizm likwiduje? O jakiej tu beznadziei mowa? Jakąż to anarchię wspiera i kiedy to gloryfikuje bezprawie?
Autor tych pytań się nie przedstawił, widać chyba sam nie wierzy w to, co pisze. Jeśli bowiem cały czas podpiera się prawdą, dlaczego się jej wstydzi? Ciekawe są komentarze, ale te już pozostawiam chętnym.

  Na koniec, dla rozluźnienia, pewien dowcip, chyba z brodą, ale w temacie.
Ateista trafia do piekła. Diabeł wita go uniżenie i oprowadza go po piekle. Pokazuje mu salę erotycznego masażu, salę fitness, salę restauracyjną, kinową, teatralną, bogato zaopatrzone sklepy itd., itd. Wreszcie trafiają do sali gdzie są kotły z gotującą się smołą.
– Diable, skąd nagle taka sala w tak ekskluzywnym piekle?
– Aaa, to wierzący ją sobie zażyczyli...



6 komentarzy:

  1. Ciekawe. Przywołał bym temu panu buddyzm, w zasadzie jest to religia bez Boga i nie powoduje wymienionych bez niego zagrożeń.
    Niestety tacy ludzie nie potrafią prowadzić logicznego wywodu, bo istnienie Boga nie wiąże się z naszym pojmowanie logiki.
    To tak jak z pytaniem - Czy Bóg może wszystko?
    - Oczywiście.
    - A może stworzyć kamień, którego nie będzie mógł podnieść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z problemem kamienia, którego Bóg nie może udźwignąć już się gdzieś spotkałem. Na pewno był to argument przeciw „wszechmocności”, często wykorzystywany przez wojowniczych ateistów (jakoś nie potrafię się z nimi utożsamić). O ile mnie pamięć nie myli, to właśnie Zatwardnicki z tym problemem sensownie się uporał. Nie chce mi się tego szukać, ale o ile pamiętam, ten przykład przeczy innemu atrybutowi Boga, mądrości, więc w ogóle nie powinien być rozpatrywany. I coś w tym jest na rzeczy, bo pomysł jest w gruncie rzeczy – niedorzeczny.

      Usuń
    2. Pewnie że tak :). Posłużył mi za prównanie jednej niedorzeczności do drugiej.

      Usuń
  2. Pytania według mnie dość łatwe do obróbki.

    1. O zadowoleniu z ateizmu. Masz rację co do naszego światopoglądu, wierzy się w coś lub nie raczej dla innych kategorii niż samozadowolenie. Może w jakiejś mierze dla odróżnienia się od innych osób? Nie wiem czemu według autora ateizm jest źródłem bezprawia. A polityka? A różne grupy interesów i nacisków? Może niech tam poszuka bezprawia.

    2. Chyba podobnie jest w KK, tylko za brak sukcesów i dobrego życia jest kara w postaci piekła, ewentualnie czyśćca.

    3. Duszę o ile istnieje ma każdy, niezależnie od religii czy światopoglądu. Problem tkwi tylko w tym co może po śmierci spotkać tę duszę.

    4. Rozumienie dobra i zła nie wiąże się według mnie z władzą, tylko z wewnętrznym kodeksem etycznym, niezależnym od religii. Są fanatycy religijni jak i fanatycy ateiści. Zależy po prostu na których przedstawicieli i jak postępujących trafi się w życiu.

    5. Wolna wola może kształtować świat wokół nas. W końcu to człowiek jako jedyny w pełni może kierować wszystkimi swoimi poczynaniami, bo zna następstwa niemal każdego czynu. A stąd wniosek, że każdy ma wolną wolę.

    6. Ateizm niczego nie wyłącza. Zmienić się mogą tylko źródła etyczne, z zewnętrznych na bardziej wewnętrzne tj. dajmy na to zamiast Dekalogu KK ateista stwarza sobie swój dekalog zgodnie z którym może żyć, takie ogólne zasady etyczne wobec innych osób, zdarzeń w życiu.

    Tak mi się to wszystko jawi. :) A tak na marginesie są zrobione badania według których to ateiści częściej pomagają ubogim, potrzebującym, ogólnie częściej pochylają się nad losem innych. Czyli pytania autora artykułu można uznać za obraźliwe i przedstawiające ateizm jako coś złego (jak u ks. Natanka: ,,Jeśli twoje dziecko odwraca się od Kościoła, na rzecz swych własnych przekonań, wiedz, że coś się dzieje"). :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor omawianego artykułu wali na oślep bez merytorycznego przygotowania, dlatego wydaje mi się, że nawet wrogom ateizmu może wydawać się śmieszny. Ale aby nie było, w swojej blogowej karierze mam zaliczone trzy blogi rzekomych ateistów, którzy odeszli w wirtualną nicość. Przekonałem ich, że przynoszą wstyd ateistom. To byli tak zwani „młodzi, gniewni ateiści”, właściwie niczym nie różniący się od mojego „bohatera” notki. Niestety i tacy się trafiają i nie będę ukrywał, że po każdej stronie „barykady” są debile.

      Usuń
  3. Cóż warto czasem poczytać i takie walenie ,,młotem w czarownice", choć po przyjrzeniu się to najwyżej młoteczek, który łatwo można jeszcze umniejszyć, tak jak Ty to zrobiłeś merytorycznie czy potem ja.

    Bo jak dla mnie ateizm to już jest ogląd świata dla osób co w życiu nie jedno widziały i przeżyły. Dla młodych gniewnych zostawiłbym co najwyżej agnostycyzm, a i to w jakiejś formie mniejszej. Tak jak w jednej swojej piosence (albo wywiadzie) Kazik Staszewski polemizuje z grupą Raz Dwa Trzy, która twierdzi, że niewiara jest łatwa. Też jestem zdania, że agnostycy/ateiści mają trudniej, bo katolik powie Bóg istnieje i koniec. A agnostyk/ateista wobec pewnych osób musi się tłumaczyć, a do tego dostaje po głowie za swój pogląd. Ja wobec siebie podtrzymuję tezę, że jestem co najwyżej słabym agnostykiem z tendencją antyklerykalną (jednak nie po całości, bo zdarzają się księża co robią swoją robotę, a nawet dużo ponad to, bez szukania rozgłosu).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń