poniedziałek, 10 października 2016

Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą



  Brzmi pięknie? Według mnie tak, choć nie do końca i gdyby nie pewne „ale”. Wyjaśnijmy więc najpierw na czym ma polegać duchowa adopcja. Jak wynika z nazwy nie jest to adopcja prawna dziecka poczętego. To przyjęcie obowiązku duchowej opieki na dzieckiem mającym być zagrożonym aborcją (dlaczego też nie naturalnym poronieniem?). Istotą tej adopcji jest modlitwa wstawiennicza do Jezusa Chrystusa o pomoc w ratowaniu życia, nieznanego, lecz wybranego przez Boga-Dawcę życia. Trwa dziewięć miesięcy. Tyle objaśnienie ze strony http://www.duchowa-adopcja.pl/

  I od tego miejscu zaczynają się już moje wątpliwości. Czymże jest owa duchowa opieka? Ano tylko modlitwą i tylko przez dziewięć miesięcy. Już tu narzuca się pierwsze krytyczne spostrzeżenie. Jak się narodzisz, radź sobie sam. Twój adoptujący Cię duchowo ma Cię głęboko w..., niepamięci, i to jest najbardziej delikatne słowo jakie przychodzi mi na myśl. Kuriozalne jest to, że ten adoptujący nawet nie zna tego kogo adoptuje. Tak dla niego, adoptującego, jest bezpieczniej, a nóż-widelec by się okazało, że urodzisz się potworkiem bez mózgu i musiałby wtedy ten adoptujący mieć wyrzuty sumienia, o kogo się modlił. Podobnie by się rzecz miała, gdyby ten adoptowany spowodował śmierć matki. A tak, ma czyste sumienie, on odpowiedzialności nie bierze za skutek, on spełnił swój boży obowiązek.

  Tu rodzi się pewna odrobinę bardziej zagmatwana wątpliwość. Bo ja całą tą Duchową Adopcję odbieram tak: patrz Boże, jaki jestem wspaniały, modlę się o życie jeszcze nienarodzonego, zagrożonego zagładą. Nie zapomnij o mnie i o tych moich adopcjach, gdy będę na Sądzie Ostatecznym. Jakoś tak mi się w tym miejscu kojarzy, że to ten nienarodzony bierze w adopcję tego, kto chce go adoptować duchowo. Ściślej ma być dowodem rzeczowym pobożności. Tu się można lekko zapętlić, ale tak to już jest z taką argumentacją. Mam na myśli argumentację tych adoptujących duchowo.

  I wreszcie ostatnia wątpliwość. Ta adopcja modlitewna jest kierowana do Jezusa Chrystusa. Tego samego, który przygląda się aborcjom od momentu pierwszego takiego zabiegu. I co? I nic, no może poza tym, że tych aborcji stale przybywa i przybywa, mimo coraz ostrzejszych zakazów prawnych, wprowadzanych przez ludzi. Przecież swoją boską mocą mógłby temu zaradzić.
A taaak, zapomniałem, nie może, bo to by przeczyło istnieniu wolnej woli. Tylko po co wtedy te modlitwy, skoro Jego jakakolwiek interwencja na skutek naszych błagalnych próśb, też musiałaby skutkować zaprzeczeniem tej wolnej woli? On mógłby w ten sposób poczuć się postawiony w sytuacji bez wyjścia, ściślej – pod ścianą. Bo prośby pewnie chciałby spełnić, ale nie może z powodu tej cholernej wolnej woli, którą ma matka chcąca się poddać aborcji.

  Irracjonalność tej Duchowej Adopcji Dziecka Zagrożonego Zagładą to Himalaje hipokryzji, ale to jej twórcom w niczym nie przeszkadza. Ona jest prosta, nie wymaga wysiłku, a nawet jest relaksująca, jak każda modlitwa, i bez względu na brak skutków (bo nie może być żadnych), czyni tych adoptujących nad wyraz szczęśliwymi. I tylko ich. Chyba czas ich z tego szczęśliwego błogostanu (letargu i umysłowego lenistwa) wyrwać i nakazać, aby wstali z kolan, bo im się porobią odciski. By poszli między te matki, które mają zamiar poddać się aborcji. Próbowali je przekonać uczciwymi argumentami i realnym wsparciem. I nie mam tu na myśli stresowanie ich groźbami, pokazywaniem plakatów rozerwanych płodów czy straszenie mękami piekielnymi...


26 komentarzy:

  1. Wiesz, chyba nie bierzesz pod uwagę jednego. Są ludzie, którzy się przejmują takimi rzeczami i wierzą, że ta modlitwa pomaga. Dlatego nie śpiesz się tak z jakże cyniczną oceną tego jako Himalajów Hipokryzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę i kasuję...piszę i kasuję...
    Szczerze to mi mowę odebrało i nie wiem co napisać.Nie,nie.To nie Twój wpis,tylko ta cała "adopcja".Szok!Chciałabym to jakoś rozumowo ogarnąć ale nie potrafię...
    Ale ładne obrazki na tej stronce mają.Takie zdrowe dzieci,szczęśliwi rodzice,zero trosk...
    AA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta akcja jest nie nowa. Ja już w ubiegłym roku toczyłem z katolikiem ostry spór na jej temat, choć prosiłem tylko o wyjaśnienia. Jego blog zniknął wraz z blogownią Inetrii i ślad po nim zaginął. O tej akcji przypomniała mi blogawa znajoma, stąd notka.

      Takie są wszystkie strony proliferów. Nawet pokazują dzieci z lekkimi objawami zespołu Downa, też uśmiechnięte i szczęśliwe. Bardziej drastyczne zdjęcia raczej nie wchodzą w rachubę. Coś na modłę świadków Jehowy. Nawiasem mówiąc to bardzo ciekawy zabieg, nie tylko na takich stronach. Bywają symptomatyczne w reklamach suplementów...

      Usuń
    2. Właśnie - wszędzie dzieci z zespołem Downa,ale tu nie chodzi tylko o takie dzieci...
      No dobrze...Modlą się żeby kobieta nie usunęła płodu obarczonego wadami wrodzonymi.Rodzi się dziecko i co dalej?Mają gdzieś tą matkę i dziecko,które może żyć lub wegetować?Już się nie muszą modlić?No nie muszą,bo w jakiej intencji...Swój cel osiągnęli.
      AA

      Usuń
    3. Ja nie napisałem w notce, że oni się modlą za dzieci nienarodzone z zespołem Downa, ogólnie o to by nie było żadnej aborcji. I w każdym przypadku, gdy dziecko się urodzi, przestają się za niego modlić. Modlą się za następne, które ewentualnie może zostać poddane aborcji. Nie mają czasu zajmować się narodzonym.

      Usuń
    4. Wiem,że nie napisałeś,odniosłam się do tych fotek.To raz.
      A dwa - większość proliferów właśnie ma na myśli zespół Downa,tak jakby innych i gorszych chorób nie było.
      Nie mają czasu?No tak,przecież każda kobieta w ciąży rozważa aborcję.
      AA

      Usuń
    5. Może nie każda, ale wiesz ile jest takich na całym świecie?! Już o krajach gdzie jest dopuszczalna nie wspomnę.
      No, nie mogą mieć czasu, bo oni mogą tylko jedno dziecko adoptować na dziewięć miesięcy. Jeśli jednak modły nie zostaną wysłuchane, z automatu przechodzi to na inne nienarodzone. Tak już muszą do końca życia.

      Usuń
    6. Powiem tak - o ile jestem wstanie ogarnąć ten temat pod kątem religijnym,że modlitwa ma pomóc i w ogóle,to pod względem etycznym nie ogarnę tematu nigdy.
      AA

      Usuń
    7. Gdyby to była modlitwa za wszystkie dzieci abortowane i te, którym grozi aborcja, to i ja bym się nie wtrącał. W końcu wierni o wiele rzeczy i spraw się modlą – i to jest ok. Ta osobowa adopcja jest cyniczną hipokryzją.

      Usuń
  3. nie ogarniam tego.
    mają adoptować duchowo nieznane im dziecko i się za nie modlić....
    nie wiedzą, za jakie dziecko i realnie od kiedy za to "niekonkretne" dziecko muszą się zacząć modlić.
    no chyba, że tymi modlitwami strzelają jak ślepakami, bo przecież poczęcia są non stop i może w punkt ze startem modlitw trafią.
    a jak sprawdzają skuteczność swoich poczynań?

    to musiał wymyślić jakiś chory umysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie jak opisujesz, nie wiadomo jakie, nie wiadomo od kiedy i nie wiadomo z jakim skutkiem (to ostatnie jest dla nich bez znaczenia). Jeśli mimo wszystko, nienarodzony zostanie abortowany, z automatu modlitwa zostaje przekierunkowana na inne nienarodzone. Ja pominę kwestię tego czy te modlitwy są skuteczne. Modlący wpada we własne sidła, dlatego że nic o adoptowanym nie wie (taka jest zasada). Z moralnego powodu musi się modlić do końca życia w tej intencji, bo nigdy nie wie w jakim stadium rozwoju jest nienarodzony, rzesze nienarodzonych, za którego się modli.
      Tak więc zamiast realnie pomóc, kamufluje w ten sposób swój prawdziwy stosunek do problemu, konkretnie – moralną, społeczną znieczulicę.

      Usuń
  4. Tak to jest, jak o modlitwie i jej sensie/celu wypowiadają się osoby niekompetentne, bo nie wierzące w Boga i Jego wszechmoc. Stąd bierze się niezrozumienie, Himalaje, strzelanie ślepakami, pomawianie o hipokryzję i pogarda dla innych ; itd.
    Duchowa adopcja jest modlitwą w intencji dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Duchowa adopcja skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji. Pozwala matkom odzyskać wiarę w Boże Miłosierdzie, przynosząc pokój ich sercom. Jako bardzo konkretny, bezinteresowny i osobisty dar (modlitwy, ofiary i post), pomaga w szczególności ludziom młodym kształtować charakter, walczyć z egoizmem, odkrywać radość odpowiedzialnego rodzicielstwa, uzdalniając do postrzegania miłości i seksu oczyma Boga. Zaś owoce tej modlitwy i ofiary nie muszą być znane osobie podejmującej takie wyzwanie, gdyż czyni to BEZINTERESOWNIE. ZAWIERZA BOGU i JEGO WSZECHMOCY. BÓG JEST MIŁOŚCIĄ DOSKONAŁĄ. ŻYCIE JEST JEGO DAREM. Skąd pewność, że Bóg wysłucha mojej modlitwy?
    Naszą pewność opieramy na wierze we Wszechmoc i nieograniczone Miłosierdzie Boże. Bóg jest Dawcą Życia i Jego wolą jest, by każde poczęte dziecko żyło i było otoczone miłością rodziców. A że różne okoliczności i czynniki wypaczają zamysł Boży; " rozmnażajcie się i czyńcie sobie ziemię poddaną..." to potrzeba jest tą przeszkodę zniwelować modlitwą.
    Asmodeuszu> masz obiekcje, że nie dotyczy to poronień. To się nazywa; "Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą" czyli zagrożonych aborcją. Po pierwsze- skąd pewność, że Bóg tej mojej modlitwy nie ukierunkuje na czynniki powodujące poronienie? Po drugie- od zagrożeń poronieniem także są prowadzone modlitwy. Po trzecie - o opiekę nad dzieckiem już narodzonym też są modlitwy, innych stowarzyszeń, ale nie tylko dzieci. Przecież na moim blogu wymieniłam Ci kilka takich organizacji przykościelnych dbających o człowieka od poczęcia do śmierci. Ta opieka jest podzielona na organizacje [Duchowa Adopcja życia poczętego; Świetlica dla dzieci [narodzonych]z rodzin ubogich; Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych; Klub Inteligencji Katolickiej, Caritas; Katolickie Koło Seniora; odwiedziny chorych przez kapłana i inne], aby nie było tak, że wszyscy zajmują się wszystkimi, a w rzeczywistości nikim. Każda organizacja swą działalność rozpoczyna od modlitwy i mszy św. zwierzając owoce tej pracy Bogu. Bowiem nie ma ludzi doskonałych. Poraża mnie Wasza pycha i zawierzenie swej mądrości [zdolności do logicznego myślenia,] a tak naprawdę jesteście bufonami, bo nie znacie/nie znamy dnia ani godziny. Nie dostrzegacie własnej niedoskonałości, a posądzacie o hipokryzję [pogardę] innych??? Tylko dlatego, że zawierzają życie swoje i innych [od poczęcia do śmierci] Stwórcy. To dopiero szczyt egoizmu.
    Nie przyszło Wam do głowy, że zamiast krytykować, włączyć się w te działania wedle swego uznania? może na rzecz seniorów? "Krytykować to każdy głupi potrafi, ale robić to nie ma komu" [cytat wypowiedzi Ferdka Kiepskiego].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej niekompetencji mam zastrzeżenia, bo muszę Ci przypomnieć, że sam się kiedyś gorliwie modliłem. Czterdzieści lat. Wierzyłem w Boga tyle samo.

      Ja wiem czym jest Duchowa Adopcji Dzieci Zagrożonych Zagładą, przeczytałem dużo wcześniej nim powstała ta notka, powtórzyłem sobie w czasie jej pisania. I teraz poproszę o sprecyzowanie, którym matkom „pozwala odzyskać wiarę w Boże Miłosierdzie”? Tym, których płód zagraża ich życiu? Może tym, którym przyjdzie urodzić potworka? A może tym zgwałconym, nieraz nieletnim, którym przyjdzie doszukiwać się całe życie w twarzy już narodzonego dziecka podobieństw do oprawcy, który ciążę spowodował? Widzisz w tym Boże Miłosierdzie? Widzisz w tym Dar Jego Miłości? Ja, z pełną świadomością napisanych tu słów, widzę coś wręcz odwrotnego, choć zmilczę.
      Wspomniałem o poronieniach, bo używając Twojej nomenklatury, zastanawiam się czy te poronienia to też Dar Boży? Tu jednak nie będę wnikał, być może nie rozumiem pojęcia Daru Bożego, bo według Ciebie skoro życie jest Darem Boga, dlaczego ten Dar odbiera tym, którzy na niego czekają – to dla mnie zbyt zawiła zagadka, której rozwiązaniem nie jest nawet enigmatyczne: „Niezbadane są wyroki boski”.

      Ja już na Twoim blogu napisałem, że ja nie mam nic przeciw wielu inicjatywom Kościoła w stosunku do dzieci narodzonych, choć tu dodam, że to kropla w morzy potrzeb. Ale chylę czoła. Nie zmienia to w niczym mojego stosunku do Duchowej Adopcji, bo to jest tylko symbolika, w ścisłym tego słowa znaczeniu, mająca zaspokoić sumienie tych, którzy tę akcję podejmują. Nikt jeszcze nie udowodnił żadnych skutków modlitwy, nawet nie udało się to tym, którzy twierdzili, że tak jest.

      I jeszcze jedno. Moja opinia, choćbym nie wiem jak chciał i tak niczego nie zmieni. Chciałby jednak usłyszeć jeden konkretny argument na rzecz tego, że ta działalność przynosi jakikolwiek skutek.

      PS. prawdą jest prawda Kiepskich, krytykować każdy potrafi, sama zresztą też to robisz.

      Usuń
    2. Miałam Twój komentarz skwitować dwoma słowami - moralność Kalego...
      Ale nie.Może Ty spróbujesz wolontariatu w hospicjum dla dzieci,albo spróbujesz pocieszyć i wymazać obraz "potworka" z pamięci matki,która takie dziecko urodziła,spróbuj takiej matce wytłumaczyć że pan Bóg tak chciał i że ma się z tym pogodzić,koniec kropka.Spróbuj wolontariatu w domu dziecka albo na oddziale pediatrycznym.Wytłumacz tym dzieciom gdzie są ich rodzice.Spróbuj...
      AA

      Usuń
    3. AA > my nie wiemy i nie odgadniemy - co i jak Pan Bóg chciał. Ludzie w swej traumie, tak sobie tłumaczą to, co pojąć nie potrafią. To jest pewnego rodzaju pocieszenie i nadzieja, że w tym ich cierpieniu nie są osamotnieni, ze Bóg wraz z nimi cierpi, a dzieląc owo cierpienie choćby tylko na pół zawsze jest łatwiej je znieść.
      Twoja propozycja wolontariatu jest nader kusząca, lecz...nie bierzesz pod uwagę jednego - wolontariusz musi mieć powołanie,po mojemu, a po Waszemu- predyspozycje. Do tego niezbędne są odpowiednie cechy charakteru. Przypomniała mi się ewangeliczna sytuacja; Maria siedząca u stóp Jezusa i Marta krzątająca się w kuchni. Siostry, a każda innego usposobienia. U nas jest podobnie; moja siostra niczym Marta otacza opieką schorowanego i niedołężnego brata, zaś ja jestem od załatwiania, od rozwiązywania problemów. Uzupełniamy się. Powiadasz; "wytłumacz tym dzieciom, gdzie są ich rodzice"- a to wina Boga, że rodzice albo są egoistami albo sytuacja ich przerosła??? gorliwa modlitwa może sprawić, że Bóg znajdzie wrażliwych ludzi, którzy będą przedłużeniem Jego rąk i udzielą pomocy. Ja nie potrafię wymazać z pamięci matki obraz urodzonego [jak to nazwałaś] "potworka", ale w mocy Boga to leży.
      Nie wcielajmy się w rolę Boga i nie uzurpujmy sobie prawa do decydowania, rozporządzania - kto i w jakiej intencji powinien się modlić. Nie modlisz się - Twoja sprawa, lecz wara od narzucania innym w jakiej intencji ma prawo się modlić, bo to [nie Ty] jest podłe .

      Usuń
    4. Brawo brawo brawo!!!Naprawdę.Bardzo mądry komentarz i nie jest to ironia.Tylko przeczytaj go tyle razy,aż zrozumiesz że to co napisałaś dotyczy również Ciebie.
      A co do rodziców egoistów,to taki przykład,wcale niehipotetyczny - samotna kobieta zachodzi w ciążę(tylko mi nie pisz,że nie powinna wskakiwać do łóżka facetowi z którym nie miała ślubu),ciąża zagraża jej życiu ale z pomocą lekarzy udaje się jej donosić,rodzi naprawdę chore dziecko,które po paru godzinach umiera.Ona również...A w domu czeka na mamę jeszcze dwójka dzieci.Tata np.zginął w wypadku albo po prostu się zawiął i tyle go rodzina widziała.Tak - matka w moim odczuciu to rzeczywiście egoistka,bo mając dwójkę dzieci powinna pomyśleć przede wszystkim o nich...
      I nie wiem czy się doczytałaś ale napisałam,że z punktu widzenia wiary jestem wstanie temat ogarnąć,ale jeśli chodzi o etykę to już nie.Bo kto mi dał prawo do tego,żebym decydowała za innych?I kto Tobie dał takie prawo?A ostatnie zdanie powinnaś wykuć na pamięć.Bardzo mi się podoba:)
      AA

      Usuń
    5. AA> tematem notki jest " Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą" czyli modlitwa, a Wy [sami nie modląc się] chcecie narzucić innym intencję modlitwy. Ośmielacie się dyktować innym - o co powinny się modlić. To jest chore.
      Do reszty nie odniosę się, gdyż życie pisze różne scenariusze. Jest takie powiedzenie; "kowalem swego losu każdy bywa sam", zaś osoby dorosłe winne być odpowiedzialne i świadome konsekwencji swych czynów.

      Usuń
    6. Aisab:
      Powinienem Ci coś wyjaśnić, bo w swej ocenie stajesz bardziej krzywdząca niż Ci, którzy oceniają sens idei Duchowej Adopcji. Jakby na to nie patrzeć, sama na swoim blogu temat wywołałaś, argumentując tę ideę jako realną pomoc. Próbuję tej realności się doszukać i wychodzi mi samo zwątpienie, czym mam prawo podzielić się na swoim blogu. Nic Ci nie nakazuję, nawet nie zabraniam Ci uczestnictwa w tej „akcji”. Ja ją tylko i wyłącznie oceniam. Gdy prosiłem o argumenty za, przytoczyłaś ich całą masę, tyle że i te nie da się racjonalnie zrozumieć. Uciekasz się więc do inwektyw i bezpodstawnych zarzutów. Czyżbyś tylko sobie takie prawo przyznawała? Być może AA swymi propozycjami pomocy naruszyła Twój spokój, tylko w takim razie po co się tłumaczysz z niemocy, skoro całość dotyczy tylko idei Duchowej Adopcji?
      Czy myślisz, że gdybym się modlił stałbym się przez to bardziej wiarygodny? Sama modlitwa uczyniła by mnie człowiekiem doskonałym? Zatem rozejrzyj się wokoło wśród tych modlących i wskaż mi ludzi bez skazy.

      Usuń
    7. A kowalem Twojego losu nie jest pan Bóg?
      I gdzie ośmieliłam się napisać w jakiej intencji powinni się modlić ludzie?Mogę czegoś nie rozumieć?Mogę.Może mnie to bulwersować?Może.Bo nie widzę w tym krzty empatii.I skąd przypuszczenie,że ja się nie modlę?Bo jeśli nie modlę się o to co wg Ciebie powinnam to jestem gorsza?
      W takim razie powiedz mi dlaczego Ty narzucasz innym swoje poglądy na kwestię wiary,modlitwy i aborcji?To chore i podłe.
      I znowu ostatnie zdanie do wykucia.Piękne:)
      AA

      Usuń
    8. AA> myślisz, że swoją ironią jesteś w stanie zbić mnie z pantałyku? Mylisz się. Proszę, zajrzyj do notki a tam: "Czymże jest owa duchowa opieka? Ano tylko modlitwą..." dla niektórych "TYLKO" dla innych to MOC.
      Powiadasz, że modlitwa może Cię bulwersować??? dla mnie to nowina,bowiem mnie żadna ani niczyja modlitwa NIE BULWERSUJE. Skoro nie wierzy się w Boga, to dla mnie logicznym jest, że dla takiej osoby modlitwa powinna być obojętną; "ani ziębić ani parzyć".
      Pomówieniem jest że narzucam innym swoje poglądy na kwestię wiary, modlitwy i aborcji. Zatem -dziękuję za rozmowę; mnie to nie bawi.
      Asmodeuszu> wyznałeś, że modliłeś się przecież 40 lat, lecz jaka to była modlitwa skoro nie poznałeś jej mocy i wartości??? Jawi się tu problem Modlitw niewysłuchanych.
      http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/animatorzy-i-liderzy-mainmenu-34/formacja-duchowa-mainmenu-37/413-modlitwy-niewysuchane
      Skoro uważasz, że uciekam się do inwektyw i bezpodstawnych zarzutów, to nie ma sensu prowadzić dalszej polemiki. Dziękuję za rozmowę.

      Rademenesie - masz rację. Nie dogadamy się, gdyż nie ma wspólnej płaszczyzny porozumienia pomiędzy ateistami i teistami.
      Psalm 53 i słowa "Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga"
      1 Koryntian, 2: (5) "aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej. (6) A jednak głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. (7) Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej".
      Dziękuję i stąd znikam.

      Usuń
    9. Po pierwsze to się uspokój,bo nie wiem skąd w Tobie tyle agresji.A może to brak pokory?Wybierz sama.
      Spokojnie sobie dyskutuję z Asmodeuszem,a Ty pozwoliłaś sobie trochę za dużo.A teraz co - babski foch?I gdybyś trzymała nerwy na wodzy,to byś zrozumiała że nie bulwersuje mnie sama modlitwa,tylko intencja.I liczyłam z Twojej strony na jakieś marytoryczne argumenty,a nie moralizatorskie gadki.Bo ja mam taki jeden argument ale on jest sprzeczny z ideą tej całej adopcji i z całą pewnością zburzyłby Twój spokój.No ale już nie podyskutujemy.
      I wiesz co to jest pomówienie?No wychodzi na to,że nie ale Tobie wolno wszystko napisać,bo...?
      I gdzie Twoja cierpliwość do tych ułomnych istot?
      AA

      Usuń
    10. I zapomniałam się odnieść do tej rzekomej ironii.Gdzie się jej dopatrzyłaś?Ja mówiłam poważnie o tych mądrych słowach,szkoda tylko że nie tyczą się One Ciebie.No ale to już nieważne,bo zniknęłaś...
      AA

      Usuń
  5. Przecież się nie dogadacie w tej kwestii. Asmo neguje sens i wartość modlitwy, bo nie wierzy w ducha, ani tym Bardziej w Boga, więc przychodzi mu tylko do głowy motyw uspokojenia sumienia - na zasadzie postawienia fistaszka przy liście zakupów. Basia widzi dalszą część egzystencji dziecka nawet nienarodzonego i sens modlitwy za nie, które ma być wsparciem w płaszczyźnie duchowej.

    Nie dogadacie się, po podchodzicie do problemu z poziomu zupełnie innych założeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się zdziwisz po lekturze następnej notki na tym blogu. Właśnie w kontekście sensu modlitwy. ;)

      Usuń
    2. Wątpię, żebyś mnie zdziwił swoją interpretacją sensu modlitwy.

      Usuń