To pytanie zrodziło się przy pisaniu dwóch notek na drugim blogu i po lekturze
pewnego artykułu, gdyż mam bardzo przekorną naturę. Nie miałem wyjścia, trzeba
mi było kobiety pochwalić w tamtych notkach. Ich siła rażenia była, napiszę z przekąsem, stokroć
bardziej silniejsza niż jakiekolwiek działania polityczne panów. Spokojnie, tym
razem w żadnej mierze nie będę pisał o polityce. Tylko a propos o niej napomknę. Pamiętamy tę komedię, kiedy to światem,
nic to, że podziemnym, rządziły kobiety w sposób brutalny choć, jak to w filmach
bywa, nieco przejaskrawiony. Jeśli się jednak głębiej zastanowić…
Tym naszym
rodzimym poletkiem rządzi kobieta. Wprawdzie, jak twierdzą złośliwi, nią rządzi
jakiś pan prezes, niemniej ten stuprocentowym mężczyzną nie jest. Gdy żyła
mamusia, był całkowicie od tejże mamusi zależy, teraz podobno zależny jest od
kota, ale kto go tam wie, może to kotka? Ja jej pod ogon nie zaglądałem. Jest
gorzej, zdecydowanie gorzej, i tu pozwolę sobie na lekki sarkazm. Tym rządem,
rządzonym przez kobietę, tak naprawdę rządzą sukienkowi, też nie do końca
mężczyźni. Oficjalnie im męskością nie wolno epatować. To nas, mężczyzn, nie
powinno napawać optymizmem. Bo wbrew twierdzeniom historyków, tak naprawdę
nigdy spod matriarchatu się do końca nie wyzwoliliśmy. Nic to, że korony
nakładano w przewadze na głowy mężczyznom, tak się działo dla niepoznaki, bo
jak ogólnie wiadomo, tymi głowami władały niepodzielnie kobiety. Nawet jeśli
były tylko kurtyzanami, nałożnicami, a przede wszystkimi matkami i żonami, choć
szacunek..., o teściowych nie słyszałem.
Kobiety
uknuły na nasz temat kilka mitów, które nas deprecjonują. Wymienię choćby dwa.
„Faceci mają dwie głowy, ale myślą tylko tą mniejszą.”, „Chłopcy rozwijają się
do siódmego roku życia, potem już tylko rosną”. Czyż można sobie wyobrazić
bardziej seksistowskie dowcipy? Nawet te o blondynach się nie umywają, są tak
głupie jak głupi wydają się być ich autorzy. Kobietom wydaje się najczęściej,
że mają nad nami przewagę, a to „najczęściej” należy rozumieć jako „zawsze”.
Gorzej, bo mają rzeczywiście rację z tą przewagą. Mnie zawsze zastanawiało dlaczego to faceci
muszą adorować kobiety? Gdy mniej niż sporadycznie dzieje się odwrotnie,
mówi się o spaczeniu, czasami nawet o upadku obyczajów (sic!) Też by mi się podobało, gdyby piękna kobieta zabiegała o moje
względy. Cóż, mogłem tylko pomarzyć.
Napisałem w
czasie przeszłym, bo właściwie z marzeń wyleczyła mnie żona. Przed ślubem było
jeszcze ok, ale po (sic!) By iść na
piwo z kolegami musiałem się haniebnie mizdrzyć jak łysy do grzebienia, wynieść
śmieci, skoczyć do sklepu i obiecać, że wrócę całkiem trzeźwy, jakby to piwo
było napojem bezalkoholowy (sic!)
Jeszcze do dziś mam koszmary, bo czasami we śnie widzę twarz tego księdza,
który opasając nasze dłonie jakąś wstęgą, obdarzył mnie dziwnym uśmiechem.
Miałem później kumpla, klawisza, też się tak uśmiechał, gdy przyjmował nowego
więźnia. Widać taki tik zawodowy mają. Klawisze i kapłani udzielający ślubu. Na cywilnym była urzędnik, kobieta, ta całą tę ceremonie traktowała bardzo poważnie, co mnie dziś nie dziwi. Później było już tylko gorzej. Za sprawą
mamusi. Nie, nie tej mojej, rodzonej – mamusi swej nieodrodnej córeczki, a
mojej żony. Te jej wizyty to były wizytacje, a winnym nieszczęść byłem
oczywiście tylko ja. Nie pal tyle, bo firanki żółkną (żona też paliła). Popatrz
jaka ona zapracowana a ty płaszczysz dupę w fotelu przed telewizorem (żona
siedziała obok mnie, oglądając jakąś operę mydlaną, choć na innym kanale był
ciekawy mecz). Zacząłbyś jakąś dietę bo ci brzuch rośnie (mamusia ledwie w
drzwiach się mieściła). I tak przez cały czas wizyty, sorry, wizytacji.
Na moje
nieszczęście urodziły nam się dwie córki. To przecież już nie senny koszmar, a
prawdziwa, wręcz namacalna gehenna. Na półce pod lustrem w łazience miejsca na
moje golidła i kremy już nie było. Sznury w tejże łazience pełne damskich
majtek, staników, pończoch, bluzek i etc., etc. Na kaloryferach też. Musiałem
połowę swoich ciuchów z szafy wywalić, bo im zabrakło miejsca. Nie pamiętam już
która wpadła na pomysł jarskiego żarcia. Nie pozwoliły mi nawet samemu usmażyć
mojego ulubionego schabowego, oficjalnie z powodu smrodu, nieoficjalnie zapach
był zbyt nęcący i mógł złamać ich postanowienie. To mi podsunęło genialny
pomysł. Zresztą jedyny, który złamał babski reżim w moim domu, choć tylko na
krótko. Kupiłem pęto dobrze uwędzonej, silnie pachnącej kiełbasy. Po godzinie
ani śladu, choć nawet nie skosztowałem. W koszu na śmieci też nie było,
sprawdzałem. Ten drobny sukces to było pyrrusowe zwycięstwo. Mnie z mięs i
wędlin dostawały się zawsze ochłapy i żałosne resztki.
A później
była już tragedia. Nawet się ucieszyłem na widok przyszłego zięcia, choć
szczerze, ale po cichu mu współczułem. Nie chciałem go wystraszyć. Rzecz w tym,
że on zamieszkał z nami, już jako mój zięć, w dodatku też okazał się być „damskim
krawcem”. Wypisz, wymaluj „Seksmisja”.
Jak tak
piszę ten tekst, to ja powoli nie rozumiem, co mnie w tych protestujących
kobietach ujęło...
Świetny tekst!!!Dobrze,że się jeszcze nie umalowałam bo musiałabym poprawić i to byłaby oczywiście Twoja wina!;)Przecież to zawsze mężczyźni są winni:)
OdpowiedzUsuńCo Cię ujęło w protestujacych kobietach?Ano chyba to,że pokazały że mają większe "jaja" niż sam Prezes:)))A to imponuje;)
A myślisz,że Prezes to Tekla?
Pozdrawia Cię rozbawiona do łez AA;)
Tak miało być! Miałem Cię rozbawić i jestem kontent, że mi się to w jakiś sposób udało. ;)
UsuńWyciąganie jakichkolwiek wzniosłych wniosków z tej notki jest raczej niewskazane. Ja przynajmniej tego nie oczekują. :))) Ot refleksyjne spojrzenie człowieka dotkniętego matriarchatem na własną niekonsekwencję :)
Pozdrawiam, również rozbawiony :)
Zaintrygowało mnie jedno - własna niekonsekwencja czyli...?
UsuńAA
AA:
UsuńNiekonsekwencją jest moje uwielbienie kobiet :)
Ale o to właśnie chodzi w relacjach damsko-męskich:)Wy uwielbiacie nas,a my dajemy się uwielbiać;)
UsuńA co do tego kto w związku jest szyją a kto głową - przecież to bez sensu.Brzmi to jak jakaś rywalizacja,a nie na tym polega związek.
Pozdrawiam wieczornie :) AA
Przecież na rywalizację z kobietami nawet nie mamy szans :)
UsuńJak mi się podoba Twoje zdroworozsądkowe podejście do życia;)))
UsuńPozdrawiam AA
To jest jedyny sposób aby nie dać się zwariować ;)
UsuńPosyłam uśmiech :)
A poślesz receptę na takie podejście do życia?
UsuńWidzisz jak się pięknie do Ciebie uśmiecham? :)))
AA
Recepta jest banalnie prosta. Życie jest jakie jest, najczęściej więcej w nim trosk i porażek. Trzeba przyjąć, że one są nieuniknione – to ten rozsądek. Jeśli jednak trafiają nam się chwile szczęścia, trzeba korzystać na maksa. To jest właśnie przedrostek „zdrowo” :) Do tego przydaje się jeszcze odrobina dystansu do siebie tzn., trzeba się umieć śmiać z samego siebie, a wtedy życie jest naprawdę piękne, łącznie z kobietami (dla Ciebie z mężczyznami).
UsuńTo jedziemy dalej...Korzystać na maksa?W myśl zasady - lepiej żałować,że się zgrzeszyło niż żałować,że się nie zgrzeszyło?;)
UsuńPS.Ponoć wszystkie kobiety są piękne ale są również te nieumalowane;)
AA
Oczywiście, choć ja z tym grzeszeniem mam problem. Nijak takich spraw w ten sposób zakwalifikować nie mogę. Czasami żałuję konsekwencji.
UsuńZ makijażem też mam problem. Jeśli już to tylko delikatny, ledwie dostrzegalny. Pewny drobne ubytki w urodzie, nie ukryte makijażem, nadają kobiecie pewnej tajemniczości i naturalności, czynią ją intrygującą. Raz mi się zdarzyło, że rano się przeraziłem takiej już bez makijażu. Nie byłem przygotowany...
No i znowu hahahahaha:) To jest to,że kobiety nie są przewidywalne;) Mina Twoja musiała być bezcenna.
UsuńAle masz rację - taka idealna twarz jest po prostu nijaka.A sukcesem jest uczynić ze swojej niedoskonałości - atut:)
No tak.Zapomniałam,że Tobie adrenalina w postaci grzechu jest obca;)A konsekwencje bywają bolesne.
AA
Adrenalina mi nie obca, tylko ja tego grzechem nie nazywam. W ogóle nie rozumiem, co w tym grzesznego?
UsuńBolesne konsekwencje? Nie do końca. Wiesz jaką ulgę poczułem przy rozwodzie? Tego się nie da opisać... :)
Witam:)
UsuńMoże inaczej - zakazany owoc smakuje lepiej i dla wierzących grzech to taki rodzaj adrenaliny;)I co jest grzesznego w seksie czy coś innego masz na myśli?
I napisałam,że konsekwencje bywają bolesne,co nie oznacza że zawsze tak jest.Jak widać w Twoim przypadku przyniosły ulgę;)
AA
Jeśli nawet nie jest zakazany, to i tak nie jest na wyciągnięcie ręki. Ileż to trzeba się natrudzić... Nawet dla wierzących de facto nie jest zakazany. Trzeba spełnić jeden „drobny” warunek, związać się węzłem małżeńskim. I tu już jest problem, powiedziałbym: ciężki orzech do zgryzienia... Decyzja poważna, czasami ryzykowna i mało sensowna, jeśli się nie zna preferencji i możliwości partnera lub partnerki. Bez tej znajomości to jest dopiero ruletka!
UsuńDlatego nie rozumiem "zakazu" seksu przed ślubem.Dziwne,że później ludzie się zdradzają?Nie,nie dziwne.Ale jest również coś jeszcze i wtedy mężczyźni mają orzech do zgryzienia...Jeśli sypiali ze sobą przed ślubem,seksu było dużo i wszędzie,a po ślubie...Cyk,nie ma.Głowa boli cały rok...a później jest płacz...
UsuńKiedy ból głowy to wymówka kobiet! Przynajmniej ja tylko z takim wariantem miałem do czynienia.
UsuńTo o czym piszesz jest jakby oczywiste. Spróbuj zjeść ulubiony kawałek tortu? Pewnie smakuje. Jak już zjesz dwa, pewnie wystarczy. Po trzech i więcej kawałkach możesz nabawić się wstrętu do końca życia. Innym słowy, z seksu jak ze wszystkim trzeba korzystać z umiarem i unikać jakiejkolwiek rutyny. Szczególnie tej drugiej opcji.
Oczywiście zapomniałam się podpisać.
UsuńW sumie chyba większość mężczyzn słyszy taką wymówkę.I dla Ciebie jest to oczywiste,dla mnie również ale nie dla większości kobiet.
AA
Bosz... współczuję.
OdpowiedzUsuńJa mam pewną receptę. Otush mój Kotoj przed ślubem też był spokojną, subtelną kobietką, której po ślubie przybyło troszkę różków. Babskie fochy znosi się do czasu, ale po prostu czasem trzeba ryknąć. U mnie pomaga, potem jest do rany przyłóż. Mi jej decydowanie odpowiada, przynajmniej jest na kogo zwalić, jak coś nie pyknie :D.
Z wychodzeniem nie ma problemu, zawsze mnie upomina tylko, żebym "nie wracał na czterech". Choć po tylu latach to chyba już z przyzwyczajenia bo takiego przypadku nie było, żebym na czterech... Bardziej zauważyłem że nie mam z kim już za bardzo wychodzić na to piwo... Wszyscy się pożenili.
Podstawową zaletą Kotoja jest pewien ciekawa właściwość. Biada temu kto coś by przy niej na mnie powiedział, nie muszę nawet ripostować - rozrywa od razu na strzępy. Tylko ona może mnie krytykować :D. Poza tym często mówi pomimo upływu 10 lat od ślubu, że mnie kocha najbardziej na świecie, jeśli nie licząc naszego dziecka. I to rozwiązuje wiele problemów...
Niestety, ja już nie mam żadnych możliwości wychowawczych w stosunku do żony. Po prostu jej nie posiadam. Jestem też chyba za stary i za mądry, aby pchać się ponownie w takie układy. :)))
UsuńAle Tobie gratuluję!Kotoj też ;)
Asmodeuszu,mogę ci tylko napisać,że znam pana,który ma SIEDEM córek.A jak te córki będą miały córki (jedna już chyba nawet ma)??
OdpowiedzUsuńMam duże zaległości w czytaniu,muszę je chociaż trochę nadrobić.
Witam po długiej nieobecności!
UsuńSeksmisja do kwadratu, tu nawet do potęgi siódmej (sic!) Prześlij temu panu moje głębokie wyrazy współczucia ;)
Pan na los swój nie narzeka
UsuńKotoj - Kotoja - Kotojowi. Jest to takie gwarowe powiedzonko nawiązujące do Kota i zarazem do rodowego nazwiska mojej żonki. Pieszczotliwie brzmi to Kotojka, a jak się zezłoszczę - Kotojskie nasienie. :)
OdpowiedzUsuńZapamiętam, dla mnie to określenie było zupełnie do tej pory nieznane. Kotojka - nawet ładnie ;)
UsuńNo nie! nie wytrzymam. Ktoś tu wyraźnie przesadza. Typowa mentalność Kalego; jak kobiety pokazały władzy środkowy palec, to jest "cacy" a jak pokazałby ten sam palec Tobie to już źle??? Jakoś od urodzenia obracałam się w patriarchacie [także w KK] więc usilnie musiałam z tym walczyć na każdym kroku. Seksmisja została chyba nakręcona wedle mojego scenariusza :) Już nawet co niektórzy przylepili mi łatkę "feministka". Ale dziś już mi wszystko zwisa; już nie walczę i o dziwo - nie muszę.
OdpowiedzUsuńP.S. przeczytałam sobie jeszcze raz notkę i nasunęło mi się pytanie; mężczyznami rządzą kobiety czy...seks? Nie chcę uchodzić za złośliwą,proszę, nie obraź się- ale wedle mojej logiki skoro Tobą już nie rządzą kobiety, to by oznaczało...Dobra, sam dokończ.
UsuńAsiab, błagam, wyluzuj !!!
UsuńNaprawdę nie dostrzegasz, że ta notka ma charakter żartu? W etykietach jest napisane felieton, w notce tłumaczę, że Skesmijsa była komedią, a Ty traktujesz to niemal całkiem poważnie? Nie rozumiesz puenty?
Odpowiem Ci, mną rządzi sarkastyczne spojrzenie na rzeczywistość. Lubię sobie z niej zakpić, szczególnie wtedy, gdy ktoś próbuje mi dokopać (nie mam tu na myśli Ciebie). Jeśli chodzi o seks, zapewniam, że nigdy nie miałem z tym żadnych problemów :) A z kobietami, jak to z kobietami, bywało różnie, ale żadnej nie nienawidzę ;)
Asmodeuszu> dostrzegam, że notka ma charakter żartu i w takim tonie są moje komentarze. Mnie taki humor odpowiada i się do niego dostosowuję.
UsuńTy patrzysz na to z pozycji mężczyzny, zaś ja kobiety. Przeczułam, że przyjmiesz to moje zdanie na powaznie, dlatego zaznaczyłam, abyś nie obraził się. Czy można poważnie potraktować słowa, że seksmisja została nakręcona wg mojego scenariusza? Podobno "zwis" częściej można spotkać u mężczyzn niż u kobiet. :) Znowu istnieje ryzyko, że słowo "zwis" może być różnie interpretowane i każdy może mieć co innego na myśli. Zatem wyjaśniam: "zwis męski" to krawat. A czemu mężczyźni noszą krawaty? bo każde ciele musi chodzić na powrozie. Oczywiście to są kawały i nie jest moją intencją kogokolwiek obrażać. A na poważnie; z reguły, poza wyjątkami, mężczyźni to wieczne dzieci, jak im przestaje matkować rodzicielka, to przejmuje tą rolę żona. Nie zawsze z wyboru, czasami z konieczności. Ot- tak wygląda prawda z mojego punktu widzenia.
Całkiem wyluzowana pozdrawiam :)
Bardzo często podkreślam, że mnie trudno obrazić.
UsuńPo tym ostatnim komentarzu mnie naszło (w tonie jak najbardziej luzackim), że wpisujesz się idealnie w seksistowskie traktowanie mężczyzn (patrz w trzeci akapit notki) właśnie fragmentem pisanym przez Ciebie na poważnie:))) Ja się tak zastanawiam, skąd się bierze to przekonanie, niejednokrotnie całkiem na serio ? Mam już swoją teorię, niestety jeszcze bardziej seksistowską. Tak się czasami zastanawiam, czy tego nie opisać w notce, już całkiem na serio, ale zawsze mam przeczucie, że musiałbym z powodu kobiecego hajtu..., oba blogi zamknąć i na zawsze zniknąć z wirtualnej przestrzeni, przynajmniej jako Asmodeusz. Rzecz w tym, że Asmodeusz to podobno najbardziej przyjazny ludziom diabeł i inne imiona mi nie podchodzą. Nie pozostaje mi nic innego jak tę teorię zachować dla siebie.
Pozdrawiam o poranku :)
Kobiety lubią mieć wrażenie, że rządzą :)
OdpowiedzUsuńA TYPOWY FACET ma poczucie, że jego zawsze musi być na wierzchu!
W związkach Facet jest głową, a kobieta szyją, która tą głową kręci w odpowiednią stronę. Jednak to Głowa decyduje!
W seksmisji też rządził facet jak się później okazało.
Tak, mówiłeś, że Ciebie obrazić nie jest łatwo
Typowa kobieta ma dokładnie tak samo: jej musi też zawsze być na wierzchu, i co gorsza, jej najczęstszym argumentem oprócz nie, bo nie!, jest równie częste tak, bo tak! :)))
UsuńCzyli można by uznać, że nawet kobietą rządzi ta mała głowa (sic!)?
Masz rację, rządził mężczyzna, ale nie zapominaj, że kompletnie zniewieściały. Do tego stopnia, że obawiał się nawet swojego męskiego głosu. I cycki sobie dorabiał (sic!)
A czyżbym się na Ciebie obraził?
"kocham" stereotypy
Usuń