Wyjaśnię,
że choć to może się wydać dziwne na tym blogu, to będzie poważny esej, bez
ironii i drwin. Wbrew temu, co można by sądzić o moich poglądach na podstawie
poprzednich notek uważam, że religia odegrała i może odgrywać pozytywną rolę w
kształtowaniu naszej społecznej świadomości. I postaram się to poniżej
udowodnić.
W tym celu
powinniśmy się cofnąć do późniejszych wieków średniowiecza. Pomijając elity,
życie jest ciężkie, zdecydowanie bardziej cięższe i niebezpieczne niż dziś. Metaforycznie
rzecz ujmując, ludzie żyją przy samej ziemi, gdyż tę większość stanowią chłopi
pańszczyźniani z coraz większymi obciążeniami. Niewiele lepiej ma się
drobnomieszczaństwo świadczące usługi i sprzedające swoją pracę za marny grosz.
Warunki mieszkaniowe i zdrowotne urągały nawet normom prymitywności, ludzi
prześladowały choroby, również ze skutkiem śmiertelnym, ze wskazaniem na Czarną
Śmierć, która zabijała czasami blisko połowę ludzkiej populacji. Człowiek
dożywszy lat czterdziestu był już właściwie starym człowiekiem, wycieńczonym
fizyczną pracą ponad siły. Gorzej, gdyż większość ludzi nie przeżywała nawet
dzieciństwa. Jak trafnie to określił Thomas Hobbes w XVII wieku: „życie
człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie”.
Ten wręcz
nihilistyczny obraz jest jednak niepełny. Trzeba bowiem uwzględnić tu
pierwiastek religii. To dzięki niemu owo ciężkie życie ma w sobie pewną
wartość, bo oprócz smutku i łez ma również radość i uśmiech. Dotyczył jednakowo
wszystkich sfer społecznych. Większość była analfabetami , ale dzięki kazaniom,
obrazom czy zwykłym rozmowom ludzie doświadczali wspólnoty. Innych nośników wiedzy dla
biedoty nie było. Popularny i podzielany przez wszystkich wymiar religijny
życia uosabiały zarówno misteria jak i
przekonanie o równości wobec Boga, choć nie za życia i nie w jednakowym
wymiarze. Życie było uporządkowane według kalendarza kościelnego z dużą ilością
świąt. I nie miał tu żadnego znaczenia fakt, ze większość tych świąt była
zapożyczeniem z pogaństwa. Ważnym było to, że te święta wiązały się z pewnymi
praktykami i zobowiązaniami. Były dniami wolnymi od pracy, obowiązkowymi
spotkaniami zarówno w kościele jak i poza nim, dawały ulgę i wytchnienie od
ciężkiej pracy, choć krótkie. Do tego dodać trzeba takie wydarzenia jak
chrzest, ślub i... pogrzeb. Owe religijne święta, niedziel nie wyłączając, były często okazją do tego, by ci,
którym się lepiej powodzi, mogli okazać swoje miłosierdzie, rozdając jałmużnę
potrzebującym.
Dość ważnym
elementem poprawy życia jednostki w aspekcie duchowym, okazała się instytucja czyśćca,
silnie rozwijająca się właśnie w średniowieczu. To dzięki niej wierzący mogli
liczyć na to, że to ciężkie życie, mimo popełnienia różnych grzechów, po
pobycie w tymże czyśćcu i tak w końcu zaowocuje wiecznym zbawieniem. Wtedy też
to trudne życie nabiera innego wymiaru, ma transcendentny sens,
którego próżno by szukać w mozole dnia codziennego. Było też oznaką wzmocnienia
więzi międzyludzkich, miedzy innymi poprzez modlitwę za zmarłych i cierpiących w
czyśćcu. Śmierć staje swoistym fenomenem scalającym grupę. Żywi dbają o
zmarłych licząc na ich wstawiennictwo.
Tak
naprawdę to się nie zmienia nawet w późniejszych wiekach. Religia pomaga
tworzyć kulturę, która jeszcze bardziej łączy ludzi, pomaga im i daje nadzieję. I tak powstaje naturalistyczne wytłumaczenie potrzeby religii i jej sensu. Może sobie Marks
pisać, że „religia to opium dla mas”, może Freud twierdzić, że „Bóg jest iluzją
mającą pohamować nasze zwierzęce instynkty”, nie zmienia to faktu, że religia,
później religie, jest elementem świadomości społecznej, gwarantującej w jakimś
sensie jej rozwój. Klasycznym tego przykładem staje się reformacja, narodzenie
się protestantyzmu, anglikanizmu i w konsekwencji innych odłamów chrześcijaństwa. Wprawdzie towarzyszą temu
krwawe wojny, ale również rozwój naukowy i technologiczny. Zmiany ekonomiczne
nie od razu czynią życie łatwiejszym, czasami jest wręcz gorzej, szczególnie w
tworzącym się proletariacie, ale to religie, już nie tylko katolicka, wciąż
pozwalają przetrwać to wcale niełatwe życie na ziemskim padole.
Wszystko
się zmienia gdy życie staje się łatwiejsze. Choć podwaliny ateizmu rodzą się
już w dobie oświecenia, ten światopogląd zyskuje dopiero wtedy, gdy znika
prawdziwy wyzysk, a postęp technologiczny idzie w kierunku ułatwienia
codziennych i czasochłonnych zajęć. Najpierw prasa, później radio i telewizja,
a wreszcie internet sprzyjają szerzeniu się sekularyzacji. A jednak religia trwa
i w niektórych rejonach świata, nawet tego najbardziej uprzemysłowionego, ma
się wciąż dobrze, i co może wydać się dziwne, nie dotyczy tylko nizin
społecznych. Pewnie to wynika z faktu,
że to pozornie łatwiejsze życie, wcale łatwym nie jest choć już z innych powodów. Na miejsce wyzysku i
katorżniczej pracy pojawiają się frustracje, rozczarowania, a przede wszystkim
pewien bunt przeciw tendencjom pozbycia
się metafizyczności. Tysiąclecia pielęgnowania transcendencji musiały odcisnąć
w naszych mózgach swoje piętno i nie należy tego traktować w kategoriach
negatywnych. Możliwe, że towarzyszy temu przekonanie, iż choć nauka wiele
rzeczy i spraw wyjaśnia, prowokuje jednocześnie jeszcze więcej zagadnień,
których na dziś nie da się jednoznacznie wyjaśnić. Zawsze pozostanie furtka na
mistycyzm realizujący się w religiach. Miliony wiernych znajdzie ukojenie w
niedzielnych i świątecznych mszach, w corocznych pielgrzymkach do miejsc świętych
w oczekiwaniu na cuda, radość w modlitwach i medytacjach, w odnajdywaniu sensu
życia przez oczekiwanie na wspaniałą wieczność. Niemały udział w tym mają tradycyjne zwyczaje, rytuały i obrządki. Nikt nie ma prawa wierzącym tego
odbierać, prawdę mówiąc, nawet nie ma na to szans ani teraz, ani jeszcze długo po nas.
Trzeba
bowiem oddać religii jedno. Jest jednym z podstawowych elementów silnie łączących
społeczności, zarówno w wymiarze wielonarodowościowym, jak i lokalnym. Nikt
jeszcze nie wymyślił nic bardziej spajającego ludzi i ich świadomość.
Jestem w szoku. Nie sądziłem że coś takiego tu przeczytam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie myśląc obiektywnie, dostrzegając wszelkie wady Kościołów, słabość kapłanów, jako jednostek i ogółu kleru, nie sposób nie dostrzec, że religia ma również aspekty pozytywne.
Jestem przekonany, że "słabość" nie jest tylko udziałem kapłanów, ale trudno nie docenić owych aspektów pozytywnych. Chyba, że jest się kompletnie zaślepionym.
UsuńPochwała Asmodeusza;)
OdpowiedzUsuń"Religia pomaga tworzyć kulturę, która jeszcze bardziej łączy ludzi, pomaga im i daje nadzieję" Szkoda,że dzisiaj ta religia bardziej dzieli,niż łączy...
Pozdrawiam Anastazja
Nie wiem czy bardziej dzieli niż łączy, chyba jednak potrafi wciąż bardziej łączyć niż dzielić, choć oczywistym jest, że to dzielenie nie jest jej obce, ale to nie tyle wina samej religii ile jej wyznawców.
UsuńOdwzajemniam pięknie pozdrowienia.