Tym zwrotem „Fajny artykuł znalazłem”
rozpoczynam cykl, w moim mniemaniu jeszcze bardziej świętoszkowaty, w domyśle:
bardziej ośmieszających fałszywą religijność (nie mylić z wiarą) niż do tej
pory. Dziś będzie o magii. Skłoniła mnie do tego wypowiedź Marii Nurowskiej, nazwaną
przez uświeconą posłankę Pawłowicz czarownicą (tu bym się spierał, która
bardziej czarownicę przypomina, ale to tylko mój osobisty pogląd): „Stało się, zrobiłam laleczkę prokuratora
Piotrowskiego i wbijam w nią szpileczki. Jego dni są policzone”.
Już się pewnie wszyscy domyślają, że
rzecz będzie o gusłach, czarach i okultyzmie niemal we wszystkich wymiarach. Bo
o ile laleczkę pani Nurowskiej można traktować w kategoriach ironicznego żartu,
rzecz ma się całkiem poważnie. Choć nie wszyscy, znaczna część ludzi wierzy w
siłę różnych amuletów, uroków czy innych zabiegów magicznych (słynny guzik na
widok kominiarza, strach przed czarnym kotem, który akurat nam przebiegł drogę
czy fatalna moc trzynastki). Oglądam teraz Tour de France, gdzie
zawodnik z numerem trzynastym, ma go przypięty „do góry nogami”. Może już nie
aż tak wielka rzesza ludzi korzysta z wszelkiej maści wróżbitów, tarota,
astrologii czy wreszcie z horoskopów. Napiszę szczerze – dla mnie to bardzo
smutne zjawisko. Ktoś kiedyś powiedział: „gdy rozum śpi, budzą się demony” i to
ma kapitalne odniesienie do do tej magii i czarów.
I równie szczerze napiszę, dobrze że Kościół z tym
zjawiskiem walczy, zarówno przez jego piętnowanie jak i uznanie go za
grzeszność. Problem w tym, że w moim odczucie podchodzi do zagadnienia z całkowicie
odwrotnej strony niż by na to wskazywała logika. Głaszcze jeża, w dodatku pod włos. Ogólnie to wygląda tak: nie
traktuje magii i okultyzmu jako spraw bezsensownych, bez mocy sprawczej – wręcz
przeciwnie – kaznodzieje uznają, że one są możliwe w realizacji, tylko niemiłe
Bogu (sic!), więc należy ich
natychmiast zaprzestać. Tak jakbym czytał taki slogan: „Alkohol jest dobry,
wprawia w doskonały nastrój, pomaga zapomnieć o przykrościach i... dlatego go
nie pij!”. Już widzę, jak rzesze alkoholików stają się nieprzejednanymi
abstynentami. By nie być gołosłownym: „Matka
Boża do św. Brygidy Szwedzkiej – wróżbici i czarownice oraz ci, którzy im
pomagają lub szukają ich rady, są przeklęci i znienawidzeni przez Boga”1.
Akurat ci wróżbici i te czarownice, co uważają siebie za przeklętych i znienawidzonych będą się tą
groźbą szczególnie przejmować.
Jeszcze dalej w gloryfikacji skuteczności magii posunął
się niejaki prof. Nelson Fragelli, który w 2000 roku, w Polsce (sic!), na
antenie Radia Maryja miał tak się wyrazić o zagrożeniu ze strony cywilizacji
Zachodniej: „My, jako katolicy, musimy
się liczyć z tym, że już na długo przed wyborami odprawiane są rytuały magiczne
[za zwycięstwo lewicowców – dopisek mój]”2. Jeśli na tym
ziemskim padole, za pomocą magii można wpływać na wynik wyborów, to nic w tym
dziwnego, że za jej pomocą da się wyczarować nowiutkiego maybacha, a nawet dwa, od
kogoś, kto jest żebrakiem i groszem nie śmierdzi (skojarzenia z Rydzykiem wręcz
wskazane). Niejeden sukienkowy udowodnił, że byciem przeklętym przez Boga, nie
tylko za magię, to przysłowiowe strachy na Lachy.
Ja jednak rozumiem, Kościół nie może inaczej, wszak ten
sam rodzaj magii propaguje niemal na każdym kroku, choć tę swoją podpiera
naukami Boga, zawartymi w Świętych Księgach spisanych przed dwoma i więcej
tysiącami lat. A to wtedy magia i okultyzm miały się szczególnie dobrze. Już
niemal przywykliśmy do rytuału święcenia samochodów, budynków, jezdni, mostów i
czego tam sobie jeszcze ktoś nie wymyśli. I znów, aby nie być gołosłownym
powołam się na prof. Fragelii, który radzi, jak działać na owe przedwyborcze praktyki
magiczne lewicowców z Zachodu: „Aby temu przeciwdziałać,
należy organizować nieustającą modlitwę i adorację Najświętszego Sakramentu”3.
Czyli w jedną magię (złą), trzeba uderzyć inną magią (dobrą). Choć tu muszę przyznać – Rydzykowa magia
poskutkowała i katoliccy konserwatyści wreszcie dorwali się do władzy, choć w
moim odczuciu to nie magia pomogła, a pełna mobilizacja zabobonu skrytego pod ludową, czasami mroczną obrzędowścią. Zabobonu, który w
końcu obróci się przeciw tym, którzy magię kościelną, która de facto niczym nie różni się od czarnej (potępianej), uważają za właściwą i zalecaną.
Marzy mi się pewien eksperyment, a nawet
dwa. Można traktować w kategoriach ogłoszenia parafialnego. Oddam jakiejś czarownicy, a
nawet kilku czarownicom, moje paznokcie i włosy (nawet łonowe), na tej bazie niech
wykonają laleczki voodoo i spróbują mi zadawać najokrutniejsze cierpienia.
Wystawię też fragment swoich używanych skarpetek jako relikwie, by sprawdzić
czy mają moce uzdrawiające. W zależności od efektów stanę się wyznawcą szatana
i ciemnych mocy, lub gorliwym katolikiem. Wśród ateistów krąży pewien, wręcz
filozoficzny motyw. Podobno katolik właściwie niewiele się różni od ateisty, gdyż
też nie wierzy w krasnoludki, bogów Olimpu, bożków Wschodnich religii i itp.
Ateista poszedł tylko jeden mały krok dalej. Ja się z tym stwierdzeniem zupełnie
nie zgadzam. Różnica jest jednak kolosalna. Ateista nie wierzy też w
skuteczność żadnej magii, nawet tej chrześcijańskiej. Póki co, zupełnie
spokojny o wynik eksperymentu, udaję się na moje wyjątkowo wygodne łóżko.
Ostatnio śnią mi się piękne dziewczyny, a sny to realna magia mózgu, więc się nie ociągam.
Przypisy:
1 - http://www.fronda.pl/t/czarownice,24464.html
2 - https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/
3 - ibidem
1 - http://www.fronda.pl/t/czarownice,24464.html
2 - https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/
3 - ibidem
Specyficzny stosunek kościoła do okultyzmu mnie nie dziwi ... bo Krk nie atakuje magii i sztuczek kuglarskich jako opozycja, tylko jako konkurencja. W Kościele zakazuje się symboli i działań jako diabelskich, ale przeciwstawia się im inne symbole i działania, które załatwiają sprawę. Katolicyzm jest w tym wymiarze bardziej guślarski od protestantyzmu, bo uznaje, że kawałek materii (krzyża, szczątków ludzkich) ma moc uzdrawiania. Miejsca materialne nabierają szczególnych, świątkowych znaczeń - np. jeśli JPII na jakiejś górce msze odprawił to tam nie może być już koncertu rockowego, bo to bezczeszczenie. To w zasadzie kult w którym Bóg jest zbędny, wyznawcy sami sobie wymadlają i sami sobie odpukują grzechy, a w świecie materialnym mnożą się święte przedmioty.
OdpowiedzUsuńZwróciłaś uwagę na temat, który mi umknął. Podoba mi się zadanie, że "Bóg jest zbędny, wyznawcy sami sobie (...) odkupują grzechy". Za to jedno zdanie już Cię bardzo lubię ;)
UsuńAle wiesz, że wielu by się śmiertelnie obraziło i do tego wg nich wyszłabym na ignorantkę, bo nic nie rozumiem z tej głębi :)
UsuńTakie sentencje nie wynikają z żadnej głębi – są efektem obserwacji i wyciągania właściwych wniosków. A to, że wielu by miało Ci takie wnioski za złe? Nie jesteś na ich utrzymaniu ;)
Usuń"(...) fałszywą religijność (nie mylić z wiarą)". Rozróżniam oczywiście te pojęcia, ale czy to rozróżnienie ma w tym wypadku jakiekolwiek znaczenie?
OdpowiedzUsuń- Wiara w dowolnego boga,
- wiara w czary,
- wiara w sny,
- wiara we wróżby,
- wiara w horoskopy,
- wiara w "karmę',
- wiara w energię,
- wszelkie (rozliczne) inne wiary...
Czy one się między sobą różnią?
Czy dobry bozia rozdaje cuda potrzebującym?
Czy horoskopy mają wpływ na cokolwiek?
Czy "Sprawdzony Rytuał Pieniężny" czyni ludzi bogatymi, a palenie "świec dedykowanych" rozwiązuje ich problemy?
Czy wypowiedzenie magicznej formułki (przepraszam, modlitwy) w świątyni katolickiej, prawosławnej, kalwińskiej* (*wybór dowolny) przynosi człowiekowi pomoc od "miłosiernego" boga?
Gdyby tak było, już żylibyśmy wszyscy w raju i bez problemów. Stąd określenie walki krk z "magią" jako dobre wydaje mi się chybione.
Zwalczanie magii magią? To raczej pachnie walką z konkurencją. Li i jedynie, więc w zasadzie łaski bez. Więcej pożytku byłoby z oświecania ciemnoty.
Te wszystkie wiary mają sens, problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś od Ciebie będzie wymagał takiej samej wiary.
UsuńWszystkie pytania zaczynające się na „Czy...?” podlega już pod pojęcie religijności i „pobożnych życzeń”. A te faktycznie spełniają wszystkie znamiona magii.
Myślę, że ta „ciemnota” sama się „oświeca”. Zaczynam wierzyć w moc netu :D
Asmo, nie potrafię pojąć, jaki sens ma wiara w coś, co po prostu nie działa.
UsuńTylko kto powiedział, że ma działać? Weźmy wiarę w Boga chrześcijańskiego. Wiara w Jego istnienie, wbrew pozorom ma sens, pod warunkiem, że zadawalają Cię obietnice wiecznej szczęśliwości. Po pierwsze, daje proste wytłumaczenie pewnych zjawisk, jeśli innych nie ma, po drugie, daje pewne normy moralne (inna sprawa, że nie do wszystkich wierny chce się dostosować, ale to inne zagadnienie) Problem zaczyna się wtedy, gdy wokół tej wiary tworzy się obrzędowa religijność (wyłączam z tego modlitwę o ile nie jest skażona prośbą). Jeśli ktoś chce mieć relacje duchowe z kimś niewidzialnym i niematerialnym – nie widzę w tym problemu. Sam czasami łapię się na tym, że prowadzę z kimś dialog w myślach, mimo że obok mnie go nie ma.
UsuńJeżeli nie ma działać, to po co w to wierzyć?
UsuńAlbo po co komu nieistniejące relacje (bo relacja z kimś, kogo nie ma, nie jest relacją)?
Wielu ludziom wiara pomaga. Boją się pełnej odpowiedzialności za siebie i świadomość, że ktoś nad nimi czuwa, daje poczucie bezpieczeństwa. Dodaj do tego jeszcze pewność, że „ja” nie kończy się wraz ze śmiercią – i masz dostateczne powody.
UsuńŚwiadomość duchowej relacji z kimś, kogo się nie widzi też daje jakieś poczucie wyższości, np. nad zwierzętami. Przy okazji własne ego nabiera wartości. Masz kontakt z absolutem, pod warunkiem, że wierzysz w jego istnienie, więc to nie jest tak, że dla wierzących Jego nie ma.
Nie ma go, tylko oni wierzą, że jest - tak gwoli ścisłości :)
UsuńWygląda na to, że powody wiary są doprawdy "imponujące". Co najmniej tak samo jak "bezinteresowne" pomaganie - nie czerpię może materialnych korzyści, ale jakże wspaniałe mam poczucie, że jestem dobry, nie mówiąc o tym, że lepszy od tych, którzy nie pomagają!
Wiesz, powody jak powody, nam mogą się wydawać irracjonalne, dla wierzących są święte. To działa też w odwrotną stronę :) Wierzący uzna nas, niewiernych za szaleńców. Niestety, tym przypadku żadna argumentacja nie działa.
UsuńNo, nie działa, nie chce być inaczej. Ale żeby to miało być dobre? Samooszukiwanie się to chyba nie jest najlepsza recepta na Weltschmerz.
UsuńSpójrz na to z innego punktu widzenia. Jeśli komuś z wiarą dobrze, jeśli czuje się z nią szczęśliwy, jeśli pewne rytuały traktuje w kategoriach, nazwijmy je – „gadżetów”, dlaczego go tego szczęścia pozbawiać? W końcu też nie chciałabyś, aby ktoś Cię przymuszał do innego światopoglądu, lub Twoją postawę traktował w kategoriach totalnej głupoty.
UsuńProblem jest wtedy, gdy ktoś Cię w ten sposób traktuje, wtedy, w moim mniemaniu, masz prawo się bronić. Tak też przede wszystkim czynię na swoim blogu, nawet jeśli nie dotyka mnie to bezpośrednio.
Asmo, przecież to wszystko co się dzieje w kościele to szamanizm.To się niewiele różni od obrzędów "pogańskich" tylko adresat się zmienił. Zresztą co tu ukrywać- chrześcijaństwo ma wiele obrzędów rodem z czasów przedchrześcijańskich, tylko tego jakoś nikt nie powiedział dzieciom (dziś już dorosłym) na lekcjach religii.
OdpowiedzUsuńMogłabym nawet o tym post napisać, ale po co? To i tak niczego nie zmieni, bo jak komuś już w dzieciństwie zrobiono wodę z mózgu to tylko się oburzy a niewiele z tego pojmie. A poza tym zgadzam się ze Świechną- krk tępi konkurencję.
A propos trzynastego- ja się urodziłam trzynastego i mam dylemat- czy to ja przynoszę pecha czy może mnie jakiś pech prześladuje choć tego nie zauważam???
Miłego;)
Anabell, jak to po co?! Mnie w dzieciństwie „zrobiono wodę z mózgu”. Wypompowałem ją z czaszki nie tylko przez własne rozmyślania i doświadczenie. Bardzo dużo czytałem, bardzo dużo.
UsuńJeśli z powodu tego trzynastego nie zauważasz, to o jakim pechu tu mowa? Mam większego, choć urodziłem się dziesiątego. 10 kwietnia i od kilku lat moje święto zostało przyćmione jakimiś cholernymi rocznicami, wokół których narosła straszliwa nienawiść między moimi rodakami.
Pozdrawiam :)
Generalnie na wstępie przyznam, że nie wierzę w działanie żadnych praktyk magicznych, modłów itp. Z drugiej strony dopuszczam pewną możliwość działania tzw. Magii na zasadzie sugestii, do takiego sposobu manipulacji człowiekiem odwoływał się między innymi La Vey, w swojej Biblii „Szatana”.
OdpowiedzUsuńDalej czytam te kocopoły w tekście i komentarzach i ręce opadają. Po co to się wypowiadać jak się nie ma pojęcia o czym się mówi?
Ci którzy porównują szamanizm, magię itp. Do obrzędowości kościoła, najwyraźniej nie mają pojęcia o czym piszą. Szamanizm jest pierwotnym wierzeniem w istnienie świata transcendentnego i pomostu między tym światem a naszym światem, w postaci albo osoby szamana, albo jakiegoś rytuału. W religii katolickiej nie ma to żadnego odpowiednika.
Na wyrost jest też twierdzenie o konkurencji, bo jak już wspomniałem magia jako taka nie działa w sposób, w jaki sobie to wyobrażają jej praktykanci, nie mniej jednak działać może na psychikę. Za praktykowaniem magii, idą często różnego rodzaju substancje wspomagające jej działanie, wprowadzanie w trans itp.. Co istotne – celem praktykowania magii i guseł jest osiągnięcie jakiegoś realnego skutku, który ma być wynikiem konkretnych działań.
W KK katolickim nie praktykuje się żadnych rytuałów, które miałyby na celu zapewnienie jakiegoś określonego działania, cała obrzędowość skupia się na modlitwie błagalnej i SYMBOLICE (święcenie jaj, ognia itp.). Natomiast istnieją przypadki funkcjonowania takich rzeczy, ale w KULTURZE LUDOWEJ, chrześcijan, w którą wplatają się często inne wierzenia (np. santeria jest bardzo jaskrawym przykładem). Mówimy jednak o sytuacji, w której zabobony nie wynikają bezpośrednio z religii.
Tylko do ostatniego akapitu Twojego komentarza. Mówi Ci coś słowo pentekostalizm? Właściwie dotyczy zielonoświątkowców, ale ma swoje coraz silniejsze odbicie w katolicyzmie. Rzecz dotyczy tak zwanych charyzmatów. Jest ich kilka, ale charyzmat uzdrawiania, choćbyś nie wiem jak go tłumaczyć, jest przykładem prawdziwej magii, w dodatku magii zbiorowej (wspólnotowej). To nie ma nic wspólnego z kulturą ludową, opiera się wyłącznie na Biblii. Taki najbardziej klasyczny przykład to niejaki John Baptist Boshobora, który głosi skuteczność tej magii, chętnie w naszym kraju.
UsuńDorzucę jeszcze egzorcyzmy... ;)
UsuńPentekostalizm to ruch zielonoświątkowców, więc nie wiem do czego się konkretnie odwołujesz i co ma mi mówić.
UsuńCo do charyzmatu uzdrawiania - jakiż to obrzęd magiczny jest tu wykonywany, oprócz modlitwy o uzdrowienie? Ofiara z barana, królika albo chociaż żaby? Jest to typowy przykład modlitwy o wstawiennictwo. Nie mniej jednak kościół ma problem z charyzmatykami, wcale ich pozycja nie jest jednoznacznie promowana. Nawet jeśli weźmiemy pod lupę ich działania, Boshobora nie głosi skuteczności magii, tylko modlitwy. Pojawia się kwestia czy mówi prawdę, jeśli chodzi o to czego był świadkiem i tu wszyscy mu już aż tak nie ufają.
A egzorcyzmowani mają problem jakiej natury?
Zielonoświątkowcy to też chrześcijanie, o ile się nie mylę. Charyzmat uzdrawiania wkroczył w katolicyzm i ma się dobrze, choć część księży teologów widzi w nim poważny problem.
UsuńCzytam: : Dar czynienia cudów – zwykle ma związek z uzdrawianiem, np. wskrzeszenie zmarłego, uzdrowienie ze ślepoty, głuchoty, wstanie z wózka inwalidzkiego, ale czasem odnosi się do natury, jak rozdzielenie wód Morza Czerwonego czy nakarmienie 5 tysięcy mężczyzn za pomocą kilku chlebów i ryb”. (sic!) Modlitwa uzdrawiająca jest w tym przypadku klasycznym przykładem praktyk magicznych, nawet jeśli skierowanych do Boga. Tak na marginesie – obniża rangę Jego absolutu.
Dalej: „Dar języków – jeden z najwspanialszych i najbardziej przydatnych darów w posłudze uzdrawiania. Jest niezastąpiony w modlitwie z ludźmi, których języka NIE ZNAM, gdyż modląc się językami, jesteśmy jedno. Dar ten szczególnie użyteczny jest w posłudze uwalniania” – to już stricte magiczna sztuczka, nawiasem mówiąc dla mnie kompletnie niedostępna. Uczyłem się ruskiego i niemieckiego, ale w życiu bym się nie odważył powiedzieć, że potrafię się nim biegle posługiwać.
Więcej o tych charyzmatycznych darach znajdziesz tu: http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/prowadzenie-spotkainmenu-33/charyzmaty-mainmenu-58/299-charyzmaty-w-posudze-uzdrowienia
Egzorcyzmy – próba wypędzenia rzekomego diabła z ciała człowieka z pomocą magicznej modlitwy i takich magicznych rekwizytów jak krzyż, różaniec, święcona woda. Magia w swej kryształowej czystej postaci.
To może wszystkie sekty i odłamy podepniemy pod chrześcijaństwo, proponuję voodoo i santerię, tam faktycznie z wiarą katolicką wymieszały się rytuały o podłożu magicznym.
UsuńAha. Czytasz, ale nie rozumiesz czym jest magia i dlatego brniesz w wypisywanie bredni.
Używanie takich czy innych rekwizytów nie wiąże się z uznaniem ich magicznego działania. Tak samo jak te wszystkie dary o których wspominasz, nie mają pochodzenia w formułkach magicznych ani zaklęciach. Ich źródłem jest Bóg, a modlitwa ma na celu wyproszenie ewentualnego cudu.
Magia polega na całkowitej kontroli i wywołaniu zjawiska mocą woli swojej, zaklęć czy nie wiem czego tam jeszcze. KONTROLA jest tu kluczowym słowem, bo żadna z modlitw, żaden rytuał kościelny nie wiążę się z przekonaniem, że dzięki temu uda się cokolwiek kontrolować.
Na szczęście nie Ty decydujesz, jaki odłam religii jest chrześcijańskim. Skoro mowa o sektach, patrząc chronologicznie, chrześcijaństwo jest sektą judaizmu. Zielonoświątkowcy są prawnie zarejestrowanym Kościołem chrześcijańskim. Mnie jednak nie o ten Kościół idzie, a o przenikanie pewnych magicznych praktyk do KK.
UsuńJeśli ktoś z nas dwóch bredzi, w mojej ocenie zdecydowanie bardziej Ty, więc lepiej odstąpmy od takich epitetów? Na czym polega magia, jeśli nie na wywołaniu przez pewien rytuał oddziaływania tajemnych sił na realny świat? Jeśli Ty będziesz się modlił do Boga o zdrowie np. Twojego rodzica – dla mnie jest to rytuał magiczny. Ja się nie będę z Ciebie wyśmiewał ze wzglądów kurtuazyjnych, ale nie zmieni to mojego zdania o takiej praktyce. De facto jest to próba przekonania Boga, że robi źle, skoro tę chorobę zesłał, tym samym podważasz Jego absolutną mądrość i równie, podobno absolutną dobroć. Taka modlitwa ma charakter magicznego rytuału, a to, że jest skierowana do Boga, niczego nie zmienia.
Mocą swojej woli, w tzw. czarnej magii, nie jest czynienie cudów przez siebie, a wzywanie złych mocy, które mają Twoją wolę spełnić. Nie widzisz związku?
Więc odwołanie do santerii i voodoo jest jak najbardziej na miejscu. :)
UsuńDobrze że jesteś w swej ocenie odosobniony.
Tymczasem widzę że nie ma pola dyskusji, bo po prostu nie jesteś w stanie ogarnąć różnicy między modlitwą a rytuałem magicznym. Co więcej nawet nie dociera do Ciebie co piszę.
I santeria i voodoo to specyficzne formy magii, ale przecież na tym magia się nie kończy. Dla mnie są tak samo niezrozumiałymi, jak każdy inny jej rodzaj.
UsuńJest tylko w jednym momencie różnica między modlitwą a rytuałem magicznym, jeśli jest formą kontemplacji, mogącą symbolizować jakiś związek z bogiem, w którego się wierzy i wcale nie musi to być Bóg Jahwe. Każdy inny rodzaj modlitwy, a szczególnie o coś, jest przejawem magicznego rytuału. Jak ją traktują wierni, jest tu zupełnie bez znaczenia. Gdybym ja jakimiś modłami i rytułami próbował wpłynąć na wynik meczu, słusznie mógłbyś mnie uznać za pomylonego. Ale jeśli ktoś, w tej samej intencji modli się do tego właściwego Boga – to już jest normalne? Wytłumacz mi na czym ta normalność polega i czym różni się od szamańskich praktyk. Uciekanie się w tym przypadku do mojego niezrozumienia jest przejawem lekceważenia, mającym zatuszować brak kontrargumentów. Skąd ja tę metodę znam (?)
Ale ja nie wchodzę tu na pole skuteczności magii i modlitwy, bo moim zdaniem ich skuteczność jest taka sama, czyli moim zdaniem żadna. No chyba że założymy działanie na zasadzie sugestii.
UsuńRóżnica jest w podmiocie, który wpływa na coś i to Ci próbuję bezskutecznie wytłumaczyć. Magia zakłada że tym podmiotem sprawczym, możesz być ty - wbijając szpilki w lalkę, pijąc miksturę, wywołując demona, który spełni jakieś tam zachcianki.
W drugim wypadku podmiotem sprawczym jest Bóg, który może albo modlitwy wysłuchać, albo nie wysłuchać. Nie ma tego czynnika kontroli wynikającego z naszych działań, nie jesteś tutaj siłą sprawczą, brak jest elementu podporządkowania jakiejś nadnaturalnej siły swojej woli.
Jeżeli wyłuszczam Ci różnicę w sposób jasny i zrozumiały w oparciu o rzeczy które czytałem i przypomina to walenie głową w mur, a Ty powtarzasz swoje bez wykazania, że się mylę, to jak mam to nazwać, żeby nie wyszło lekceważąco?
Ależ tu Cię rozumiem, ale na tym sprawa się nie kończy. Uciekanie się do magii to nie tylko własny wysiłek (nakłuwanie laleczki, choć tu i tak należałoby to rozwinąć – nakłucie ma uruchomić inne moce), czy własna wola (aby kogoś szlag trafił), to również wywoływanie mocy sprawczych (diabłów, dżinów i jeden Bóg wie jeszcze jakiego badziewia), aby spełniły nasze życzenia. Jakkolwiek nie będziesz patrzył na modlitwę sprawczą, i tak przypomina ten dugi rodzaj magii. Ma działać ten sam mechanizm. Nie na darmo przytoczyłem Ci przykłady darów charyzmatycznych i wspomniałem o egzorcyzmach – to jest właśnie to, o czym sam piszesz: „zakłada że tym podmiotem sprawczym, możesz być ty”. Twoje rytuały mają kogoś uzdrowić, uwolnić, choć tłumaczysz to darami Boga. Sprawczość magii ma ten sam charakter, ciemne moce dają siłę sprawczą, bo z nimi się nie rodzisz.
UsuńDobra inaczej. Załóżmy że chcesz naprawić telewizor. Masz dwa wyjścia - rozkręcić go sprawdzić co się stało i usunąć usterkę samemu, albo poprosić specjalistę który przyjdzie i zechce Ci to zrobić.
UsuńPierwsze rozwiązanie odpowiada magii, drugie modlitwie. Rozumiesz w końcu?
Chcesz mi powiedzieć, że spec od naprawy telewizorów, wykształcony w tej materii przez innych speców, to – duch święty, święty, albo i Bóg, do którego mam się modlić o naprawę? Ja bym to wnet przyjął do wiadomości, ale w momencie, gdy ów mi wystawi rachunek – nomen omen – CZAR(y) i siła modlitwy pryska :D:D:D
UsuńWiesz Radku, ja mam już sporo lat, podobno w tym wieku się dziecinniej, ale nawet jeśli mentalnie miałbym dziesięć – taka logika jeszcze nie do mnie. Może jak będę w przedszkolu...
Musisz się zdecydowanie bardziej postarać ;)
PS. Nie mam takiego wykształcenia, ale jeszcze do niedawna wiele sprzętu (nawet elektronicznego) sam sobie naprawiałem, fakt, że nie zawsze z powodzeniem. Uważasz, że stosowałem magię?
Radku, sam stwierdzasz, że skuteczność magii jest żadna. Rozumiem, że skuteczność modlitwy również. Otóż, skuteczność, nawet podmiot magii czy religijności jest bez znaczenia. Już sam fakt szukania ponadnaturalnych działań, czy to magicznych czy religijnych, ma charakter magiczno-życzeniowy. O nic innego mi nie chodzi.
UsuńAle taka logika nie do Ciebie, to znaczy że nadal nie rozumiesz?
UsuńProstszej analogii nie potrafię znaleźć, można to potraktować jako parabolę o specu od telewizorów. W paraboli jak wiesz, istnieje tylko to, co chce się nią zobrazować, słowem nie wspomniałem o szkoleniu przez innych speców, ani o rachunku...
Lepiej się nie da.
Słowo magiczny definiuje pewien zakres. Właściwszy dla tego co chciałbyś wyrazić byłby zabobonny, może fantastyczny.
Faktycznie o szkoleniu speca nie wspomniałeś, to mnie ten wątek przyszedł na myśl.
UsuńNie rozumiem dlatego, że moja wiara w zdolności tego speca zawsze będzie ograniczona. Ostatni miałem z takim do czynienia. Przyszedł, stwierdził, że się nie da, więc poradził, abym sobie kupił nową lodówkę i... kazał sobie zapłacić, na szczęście tylko za koszt dojazdu.
W tym przypadku magicznym myśleniem i działaniem nie jest moja próba naprawy, nawet się nie podjąłem, bo się nie znam, a wezwanie speca i wiara w to, że on zdziała cuda (wiara w magię). I tak właśnie działa magia religijna.