środa, 18 października 2017

Hallelujah



  Jeszcze kilka lat wstecz czasami zaglądałem do „mojego” wiejskiego kościółka, który niczym specjalnie się nie wyróżnia, po za tym, że do czasów wyzwolenia spod okupacji niemieckiej, był świątynia ewangelicką. To w końcu ziemie odzyskane. Niestety, najbardziej mnie zraziły pieśni religijne, choć mam do nich sentyment. Zraziły mnie dlatego, że z powodu braku akompaniamentu (organy wymagają remontu i brak organisty) wszystkie te pieśni śpiewane są a capella, a wtedy wychodzi na jaw, że osiemdziesiąt procent śpiewających nie ma głosu lub słuchu, a najczęściej ani jednego, ani drugiego. Masakra!

  Raz, podczas pogrzebu, zamawiający mszę sprawili sobie syntetyzator muzyki, czy też organy elektryczne. Było od razu lepiej, ale to tylko raz. Zanim przejdę do sedna proszę posłuchać tego:



  Jakość może nie ta, ale przyznam, że to wykonanie mi się spodobało, ba, nawet mnie wzruszyło. Przypuszczam, że wielu z moich Czytelników je już oglądało. Warto jednak posłuchać jeszcze raz, bo takie cudo, przynajmniej w Polsce, w polskim Kościele, nie będzie już możliwe. Właśnie wydano „Instrukcję Episkopatu Polski o muzyce kościelnej”, z której wynika, że takie instrumenty jak: gitara elektryczna; perkusja; fortepian (sic!) i właśnie organy elektryczne to wynalazek diabła! Te instrumenty nie przystają w „godności świątyni1 i nie są zdolne „do wzmocnienia relacji z Duchem Świętym”. Nie moja bajka, nie mój problem, ale przyznaję, właśnie odpadła jedna z dwóch przyczyn, dla których czasami do kościoła zaglądam.

  W tej instrukcji czytamy: „Należy bezwzględnie stać na straży wykonywania takiej muzyki liturgicznej, która jest autentyczną sztuką nakierowaną zawsze na świętość kultu, i wprowadzać do liturgii tylko to, co odpowiada świętości miejsca, godności obrzędów liturgicznych i pobożności wiernych (Musicam sacram). Nie wolno w liturgii wykonywać utworów o charakterze świeckim2. Ok, nie mnie oceniać. Jeśli to wycie a capella w „moim” kościółku jest autentyczną sztuką nakierowaną na świętość kultu, to ja przepraszam, to ja wysiadam. Niestety, nie doczytałem, czy ten zakaz obejmuje również różne koncerty muzyki religijnej, odbywającej się bez celebracji mszy, czasami w kościołach organizowanych. Gdyby jednak dotyczył, byłaby to prawdziwa zbrodnia na muzyce w ogóle. Na dodatek owo wyjaśnienie, że „na piosenki Leonarda Cohena nie ma w katolickich świątyniach miejsca3. Wiadomo, L. Cohen to Żyd, i co on może wiedzieć o pieśni miłującej Boga. Więc posłuchajmy i tego, autorskiego wykonania:





16 komentarzy:

  1. Ja ogólnie bardzo cenię sobie walory artystyczne kościołów - czy to wspaniałą architekturę, czy to obrazy, czy to muzykę właśnie. Dlatego to zawsze jak gdzieś wyjeżdżam, obowiązkowo odwiedzam jakieś zabytkowe kościoły. Podobnie jest z muzyką - w moim kościele parafialnym często organizowane są różnego rodzaju koncerty, niekoniecznie religijne, na które czasami chodzę, bo proboszczowi nie raz uda się jakąś ciekawą osobę zaprosić. No i przyznam, że ta decyzja, że taka muzyka nie może być w kościele wykonywana to strzał w kolano! Wiadomo, że ludzie w XXI wieku odchodzą od kościoła znacznie częściej niż miało to miejsce w latach minionych, dlatego obserwuje się tendencję, że Kościół wychodzi do ludzi, staje się bardziej przystępny. A tu proszę, taki cios!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się właśnie tworzy mity. Poniżej zapodałem pełny tekst tej instrukcji.

      Usuń
    2. Po uważnej lekturze c a ł e g o dokumentu stwierdzam autorytatywnie - koncerty będą ;)

      Usuń
  2. Oj Asmo... jak zwykle zamiast przeczytać u źródła o co chodzi przytaczasz artykuły które wprowadzają zamęt, bo trudno nazwać za wiarygodną stronę Kodomitów

    "Według zasad dotyczących gry na organach, mogą rozbrzmiewać w liturgii również inne
    instrumenty . Jednak nie każdy instrument odpowiada godności świątyni i jest w jednakowym
    stopniu zdatny do wzmacniania ducha modlitwy. Nie wolno używać w liturgii instrumentów
    przeznaczonych do wykonywania muzyki świeckiej (np. gitara elektryczna, perkusja, fortepian, syntezator). Zawsze decydujące znaczenie ma sposób wykorzystania instrumentu oraz wysoka jakość artystyczna wykonania z troską o szlachetne piękno muzyki sakralnej.
    c) Wykorzystanie różnych instrumentów poza liturgią jest możliwe z uwzględnieniem sakralnego charakteru świątyni.
    Podczas uroczystych obchodów liturgicznych we wnętrzu kościoła dopuszczalny jest udział
    orkiestry. W czasie celebracji poza kościołem oraz podczas procesji ważną rolę może pełnić zwłaszcza orkiestra dęta.

    W którym miejscu liturgii chciałbyś umieścić skądinąd świetną piosenkę Cohena ze słowami:
    "Może gdzieś w górze jest Bóg
    Lecz ja nauczyłem się od miłości
    jak strzelać do kogoś
    kto wyciągnął broń szybciej od ciebie"

    Ta strzelanina to jakaś przenośnia, ale tak wyrafinowana że nawet osoby które z urodzenia władają angielskim nie wiedzą o co chodzi.

    Oczywiście można oddać klimat liturgii na gitarze elektrycznej, (czy na perkusji to już mam wątpliwości) ale znacznie lepsza chyba jest niezabroniona akustyczna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od końca. Ty mi tłumaczysz tekst piosenki z filmu Shrek. Tekst wg wersji oryginalnej brzmi tak:
      Może tam w górze jest Bóg
      Ale wszystko czego kiedykolwiek nauczyłem się od miłości
      To jak strzelać do kogoś, kto chce zremisować.
      To nie lament, który możesz usłyszeć w nocy
      To nie ktoś, kto widział światło
      To zimne i niepewne alleluja
      Trochę to jednak inne niż to, co zaprezentowałeś i wydźwięk ma inny. Rzecz w tym, że ja wcale nie żądam od Kościoła by zezwolił w czasie mszy wykonywania piosenek świeckich, a już tym bardziej Cohena. To jest poza moją jurysdykcją ;) choć ten trend mi się nawet podobał.
      Patrz: http://www.tekstowo.pl/piosenka,leonard_cohen,hallelujah.html

      Przeczytałem uważnie cały tekst, z którego wynika jednoznacznie, że używanie innych instrumentów (poza organami), jest możliwe tylko poza liturgią. Pkt. 37c: „Wykorzystanie różnych instrumentów poza liturgią jest możliwe z uwzględnieniem sakralnego charakteru świątyni. W doborze instrumentów należy wystrzegać się uzasadnianego często racjami duszpasterskimi ulegania popularnym trendom, niewłaściwym w miejscu świętym. Na pierwszym miejscu trzeba stawiać sztukę muzyczną jako środek oddawania chwały Bogu”.
      W pkt.37b zawiera takie sformułowanie: „Nie wolno używać w liturgii instrumentów przeznaczonych do wykonywania muzyki świeckiej (np. gitara elektryczna, perkusja, fortepian, syntezator)”.
      Doczytałem też, że jednak koncerty, ale tylko o charakterze religijnym, są możliwe. Dobre i to.

      Usuń
    2. Aha... Tekst oryginalny nie jest przypadkiem po angielsku? I skąd pomysł że w Shreku zmieniono słowa? Daruj, ale tłumaczenia wysyłane na portal tekstowo przez internautów nie są szczytem translatorskiej poprawności. Tu ewidentnie komuś się pomyliło tłumaczenie słowa outdrew z drew. Outdrew w tym kontekście znaczy dosłownie wyciągać broń z olster a drew oznacza remis. Oczywiście jest to metafora, bo nie chodziło mu o strzelaninę, ale o uczucia. Kluczowe nie to w tekście jest, ale wątpliwość co do istnienia Boga w pierwszym wersie. Aha swoje tłumaczenie oparłem na oryginalnym tekście ze strony do której link zamieściłeś. :) A skoro wydają w listopadzie książkę którą przetłumaczyłem z angielskiego, to chyba trochę znam się na rzeczy, nie sądzisz?

      To uważniej przeczytaj jeszcze raz, albo nawet kilka razy ze zrozumieniem, bo stoi tam po pierwsze że "Według zasad dotyczących gry na organach, MOGĄ ROZBRZMIEWAĆ PODCZAS LITURGII INNE INSTRUMENTY" a "podczas uroczystej liturgii dopuszczalne jest użycie całej orkiestry" a nie tylko organów.

      Dalej jest, że należy uwzględnić sakralny charakter świątyni przy doborze muzyki, ale daje to jednak pewien margines rozszerzenia repertuaru poza pieśni kościelne, pod warunkiem że nie jest to hard rock... Przynajmniej tak to rozumiem.

      Usuń
    3. Ani bym śmiał podważać Twoją znajomości języka angielskiego. Rzecz w tym, że Twoje tłumaczenie znalazłem pod treścią piosenki Shreka, a to które cytuję na trzech portalach, tłumaczących piosenkę Cohena (być może pierwowzór jest jeden). Problem wydaje mi się jednak innej natury, Chyba się ze mną zgodzisz, że nie zawsze dosłowne tłumaczenie (z dowolnego języka) oddaje treść tego, co autor chciał przekazać. Sam piszesz o metaforze i być może tłumaczowi (tłumaczom) oryginalnej wersji zależało na przekazie a nie dosłowności? To problem podobny, choć nie tak drastyczny, jak w tłumaczeniach Biblii.

      Znów polemizujemy niby z przeciwnych stron, choć przecież tych samych. W końcu cytuję za dokumentem Episkopatu, których instrumentów nie wolno używać POZA liturgią. W czasie liturgii nie mam mowy o zespole, jest mowa o orkiestrze jako całości. Może być wykorzystywana tylko w szczególnych, uroczystych celebracjach. I tak jest już nawet bez tego dokumentu.

      Usuń
  3. Jak mi tu polemizować z Autorem kiedy należę do ;" osiemdziesiąt procent śpiewających nie ma głosu lub słuchu, a najczęściej ani jednego, ani drugiego. Masakra!"
    Tak to prawda - makabra. Mam si y tego powodu pochlasta? Toteż nie śpiewam ani w kościele ani nigdzie.
    Za to u nas w kościele Siostra z gitarą prowadzi scholę. Oprócz organów [nowe], raz w roku jest występ zespołu muzycznego [jego szef jest radnym parafialnym] z pieśniami; występują także chóry; zaś w byłej parafii w wielkie święta w czasie mszy św. grała orkiestra [wypożyczona zakładowa, zawodowa], aż mury drżały. Czy ten nowy zapis coś zmieni w naszym kościele? chyba nie. Jakoś się o to nie martwię. Ksiądz i organistka mają dobry głos i słuch, więc poprowadzą śpiew i bez muzyki. Mamy tak wspaniałego, wyrozumiałego i pobożnego Proboszcza, że dla chwały Bożej gotów jest na wszelkie ustępstwa, ale jednocześnie stara się o godność świątyni. O mało nie dostał zawału, jak mu w kościele [już po mszy św.] na 50-te urodziny zaśpiewano STO LAT. Życzenia mogliśmy mu złożyć przed kościołem.
    Asmodeuszu - jakoś nie straszny mi ten zapis „Instrukcja Episkopatu Polski o muzyce kościelnej”. To problem księży i organistów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być spokojna, jeśli w czasie mszy nie ma w Twoim kościele muzyki młodzieżowej, hard-rocka lub tym podobne :) Sprawdziłem czytając cały tekst dokumentu.

      PS. Im organista głośniej gra tym fałsz tej osiemdziesięcioprocentowej rzeszy jest mniej słyszalny. Śpiewaj więc do woli. Podobno kto śpiewa ten modli się podwójnie.

      Usuń
  4. Asmodeuszu
    Dla mnie śpiewanie w kościele to niebywała frajda...Mam głos, czy nie mam...Nieistotne!!! Śpiewam dla Pana, śpiewam jak potrafię, a najistotniejsze, że z serca. Dziękuje Ci za "Allelujah" Cohena, w wykonaniu ksiedza także porusza mojego wewnętrznego człowieka.
    Niedawno miałam przyjemne i bardzo realne przeżycie i tutaj, jako wstęp posłużę się fragmentem pieśni własnie Cohena "Jest w każdym słowie światła błysk. Nieważne, czy usłyszysz dziś najświętsze, czy NIECZYSTE: alleluja!"
    Będąc w moim kościele na nabożeństwie w okresie wakacyjnym, gdzie jak wiadomo skład wiernych jak i wokalistów, a także muzyków zespołu uwielbiajacego jest znacznie okrojony, gdyż urlopujemy na potęgę, byłam wrecz zniesmaczona prowadzeniem uwielbienia przez nasz zespół muzyczny. Wokalistka (w zastępstwie) strasznie fałszowała, a i muzycy jakoś nie do końca mogli się zgrać. Pomyślałam wtedy, że uwielbienie w takiej wersji jest nie do przyjęcia. Straciłam ochotę aby dołączyć do śpiewających, mimo że na każdym nabożeństwie wznoszę ręce w górę i śpiewam dla Pana z nieukrywaną pasją...
    I wiesz Asmodeuszu, co się stało? Gdy wywracałam oczami, wyrażając dezaprobatę, w mojej głowie pojawiła się postać Jezusa, który z radością na twarzy podrygiwał sobie w rytmie muzyki. Jemu się podobało, On był zadowolony...
    Jezus jest niesamowity. Ilekroć myślę o Nim, myślę z drżeniem serca, kochając Go ponad życie i wiem, że cieszą go nawet fałszywie brzmiące dźwięki, jeśli tylko przychodzimy do Niego.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś, z czystej naukowej ciekawości, poszedłem z kolegą na spotkanie mormonów w celu wzbogacenia naszej wiedzy religioznawczej... na "dzień dobry" wręczono nam śpiewniki, a że wcześniej dokonaliśmy zadość pewnemu rastamańskiemu rytuałowi z udziałem pewnego świętego ziela, to śpiewało się nam zaiste śpiewająco... potem było dość nudno, ale na koniec poczęstowano nas pysznym ciastem, co nieco zbilansowało na plus całą sytuację... nie nawrócili nas jednak co prawda, ale przygoda była zabawna...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
  5. Czyli od teraz mamy zaśpiewywać się w kościołach jak bohaterki serialu Chłopi ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie. Rzecz dotyczy świeckich utworów typu "Allelujah".

      Usuń
  6. gdy czasem zdarzało mi się w charakterze turysty zajrzeć do małego wiejskiego kościółka, to dostrzegałem pewien urok w owym nieprofesjonalnym zawodzeniu chóru babć /jeszcze nie moherowych, bo ten termin powstał później/, gdy jedynym instrumentem była rozklekotana, rozstrojona fisharmonia, której popiskiwanie było nieraz zagłuszane silniczkiem "elektrycznego miecha", koniecznym z uwagi na słabą formę fizyczną leciwego operatora owej fisharmonii... ale pamiętam za to rewolucyjny, jak na owe czasy pomysł pewnego proboszcza z Podkowy Leśnej, który w swoim kościele promował zespół beatowy, grający zarówno własne kawałki, jak też akompaniował tzw. "częściom mszy" i trzeba przyznać, że fajnie się tego słuchało... co prawda budziło to kontrowersje, wręcz sprzeciw zwierzchników, jednak ów proboszcz stał na tyle mocno w centrali, że robił swoje bez żadnych przeszkód... potem zaś ten trend się rozwinął, zaś stała za tym idea otwarcia na młodych, docierania do nich z tzw. "dobrą nowiną" /to nie moja terminologia, cytuję jedynie kościelną/... tak więc zamieszczona przez Ciebie instrukcja KC epidiaskopu wydaje się być nieco zaskakująca... czyżby chodziło tu o zamaskowanie czarnej, nigdy nie załatanej, obdarzonej życiem wiecznym dziury w dachu?...
    a tak w ogóle, po rzuceniu okiem na Twoją wymianę zdań z Radkiem, to w końcu nie wiem: mają grać, czy nie mają?...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moja sprawa, czy mają grać czy nie. Mnie naprawdę nic do tego, choć przyznaję, że pewne formy muzyki świeckiej dodają uroku mszy w kościele. Ale jeśli według Episkopatu to szkodzi wiernym, cóż się liczy moje zdanie, w dodatku ateisty? ;) Tu chodzi również o wykluczenie pewnych instrumentów, które Episkopat uznał za niegodne tej instytucji.
      Ale jeszcze raz podkreślam, nie ja mam prawo decydować, nawet nie powinienem nic sugerować. Ot, wyraziłem tylko swoje zdanie.

      Usuń