piątek, 13 października 2017

Jezus tylko katolicki



  Mam złą wiadomość dla mojej blogowej znajomej Olimpii. Jezus jest tylko katolicki, czego dowiedziałem się dziś z monologu ks. O. Pelanowskiego1. Ale ten jego monolog jest ciekawy jeszcze z innych powodów, przy czym wyznam, że potrzebowałem sporo czasu by przez cały przebrnąć, bo jak już kiedyś wspomniałem, wolę zdecydowanie tekst pisany od mówionego. Na domiar wszystkiego, ten trwa bite dwadzieścia minut, przy czym znaczną część stanowią... przerwy między wypowiadanymi kwestiami. Jak on został kaznodzieją? Przecież on więcej nie mówi, jak mówi.

  Może więc tak po kolei, o co ciekawszych fragmentach. Ano na początek dowiaduję się czegoś, o czym wcześniej nie wiedziałem: „Jezus mówi o nieuchronności śmierci”. Eureka! Kiedyś, pół wieku temu z okładem, chyba St. J. Lec popełnił aforyzm: „Życie to śmiertelna choroba, kto żyje ten umiera”, ale wiadomo, on tylko żartował, bo tak naprawdę to baron Stanisław Jerzy de Tusch-Letz, w dodatku Żyd i pewnie nauk Jezusa nie znał. Następnie jest zagmatwana historia o Piotrze, który w czymś się z tym Jezusem nie zgadzał i Jezus miał mu powiedzieć: „Zejdź mi z oczu aniele!”, tak jak nie przymierzając, ja mojej żonie, gdy za dużo gadała. Wniosek stąd taki, że nikt nie może nic zmienić w Jego objawieniu. Nikt! „Od papieża po przedszkolaka”, bo nawet małe przeinaczenie nauk Jezusa i człowiek znajdzie się po stronie szatana. I tu kolejna rewelacja. Pojęcie używane przez wierzących „Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi”, a mnie często próbuje się to wmówić, jest... bluźnierstwem! „Gdyby tak było, to po co jest chrzest?” – pyta O. Pelanowski. I tu już mam problem, bo mnie ochrzczono, nawet nie pytając mnie o zdanie. I teraz nie wiem, czy jestem tym dzieckiem bożym, czy nie?

  Mój ulubieniec (od teraz) stwierdza, że zacieranie prawdy o grzechu pierworodnym jest przyczyną tego, że Kościół staje się rozwodniony. W efekcie Kościół zaczyna coś kręcić z moralnością uznając np. rozwody, ponowne małżeństwa, konkubinaty, choć nie w sensie sakramentalnym. Ksiądz podaje przykład: „Jeśli w jakimś stu osobowym miasteczku (dla mnie to wieś, ale nie będę wnikał) żyje dziewięćdziesięciu dziewięciu konkubentów, to czy ten jeden też ma zostać konkubentem?”. Tak się zastanawiam, jak jeden człowiek może żyć w konkubinacie, ale rozumiem, on ode mnie nie wymaga logicznego myślenia, więc nie będę się czepiał. W następnym wątku budzi się we mnie już oburzenie. Bo O. Pelanowski stwierdza, że niekatolicy próbują na katolikach wymusić pobłażanie dla gwałcicieli, a to już brzmi tak, jak z tym złodziejem, który krzyczy „łapać złodzieja!”. Ostatnio przytoczyłem pewien przykład księdza skazanego tylko na „zawiasy” za gwałt na nieletniej, w dodatku niepełnosprawnej i nigdzie, na żadnym katolickim portalu nie znalazłem słowa oburzenia.

  Teraz dla wspomnianej Olimpii najmocniejszy fragment: „Niektórzy zaproponują inną liturgię w łączności ze wszystkimi protestantami. Uwaga! Tymczasem u protestantów nie ma sakramentu eucharystii. Nie ma mszy. Nie ma żadnej łączności z ciałem Chrystusa. A Jezus powiedział tak: Jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. A zapewniam was, że nie był wtedy [Jezus – dopisek mój] po trzech kielichach wina i wiedział co mówi. Porównajmy takiego Jezusa protestantów i tego katolików. Wyraźnie obaj sobie zaprzeczają. Jeden dopuszcza rozwody, drugi mówi nie ma rozwodów. Jednemu nie przeszkadza antykoncepcja, drugi mówi nie ma antykoncepcji. Jeden mówi, moja matka jest do garów, drugi mówi, moja matka to królowa. Ja mówię, kto się modli z heretykami jest heretykiem!” (sic!) Dalej już w skrócie, by nie przynudzać. Ks. O. Pelanowski ma wielką ochotę zostać drugim Janem Chrzcicielem (dobrze, że nie Jezusem) i cieszyłby się, gdyby za jego poglądy go zamknęli. Na szczęście o ścięciu głowy nie wspomina, ale wyznał również, że modlił się będzie tylko i wyłącznie z katolikiem i to tym prawdziwym a nie rozwodnionym, o protestantach nie wspominając, bo Jezus protestantów jest zbyt... dobrotliwy(?!) A gdy ja pisałem, że Jezus nie jest lepszy od Boga starotestamentowego, nikt mi nie wierzył...

  Dalej też jest fanie, choć już w innym temacie: „Dziwię się katolikom żeniącym się z kimś spoza Kościoła katolickiego. Przecież mogą być pewni, że dojdzie do rozwodu jeśli nie do czegoś gorszego”. Cóż, tym samym mocno ogranicza się ilość potencjalnych partnerek na moje udane życie małżeńskie, na szczęście mam tyle lat, że z tego powodu nie będę rozpaczał. Mimo to muszę z przykrością przyznać, że taki kapłan ma ludzi za idiotów i wcale się nie dziwię, że coraz więcej wiernych przestaje słuchać takich nawiedzonych, odsuwając się od zinstytucjonalizowanego Kościoła. Mój ateizm nie ma w tym żadnego udziału. Nawet nie musi mieć... 

PS. cytaty są spisywane, więc mogłem popełnić drobne przeinaczenia, ale tylko drobne, bez znaczenia dla sensu wypowiedzi ks. O Pelanowskiego.





33 komentarze:

  1. Pelanowski jedzie na ostro. Mógłby tych Chrystusów postawić na ringu i w przypadku gdy ten katolicki nie chciał by prać protestanckiego - osobiście sprałby go po pysku wzorem swojego idola Mikołaja. Nie cierpię takich fanatyków, ale łba nie ma mu co ścinać gdyż ten Paulin nic ciekawego tam nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pomysł tego ringu bym nie wpadł ;)
      Rozumiem, że skoro znasz wątek o bp. Mikołaju oglądałeś całość . Czy nie sądzisz, że to nowy Natanek?

      Usuń
    2. No tak posłuchałem całego. W ogóle a propos tego wątku, to trochę nie tak było że przyjęta była doktryna w obronie której wystąpił Mikołaj. Generalnie do tego soboru nie była jeszcze skrystalizowana pozycja Chrystusa i jego współistotność Ojcu.

      Poza tym Paulin nie wspomniał też, że Ariusz odwinął się i złamał Mikołajowi szczękę, wygrywając tym samym w dyspucie przez techniczny nokaut. :D

      Usuń
    3. Ja o tym chyba już kiedyś czytałem, ale ulotniło się z mojej pamięci. Z punktu widzenia historii Kościoła, bardzo ciekawy epizod. Podobno takich jest całkiem sporo w tych dziejach ;)

      Usuń
  2. Mi najbardziej spodobał się fragment o modlitwie z heretykami. Bardzo do mnie przemawia, ciekawe tylko czy ten ksiądz podał jak rozpoznać tychże heretyków? Bo czasem czuję się tak, jakby pewne cechy się u mnie pojawiały. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tacy ludzie rozpoznają heretyków na odległość :) To taki "dar Boży". Jeśli pewne cechy się u Ciebie pojawiły, proponuję nieśmiało jakiegoś egzorcysty. Nie wiem czy będzie skuteczny, ale na pewno będzie wesoło ;)

      Usuń
    2. Przecież powiedział wyraźnie kto jest heretykiem. Protestanci, zapewne również wyznawcy prawosławia.

      Usuń
    3. On wspomina o wszystkich niekatolikach, a nawet rozwodnionych katolikach.

      Usuń
  3. A ja mam wątpliwości - mogę mieć? Pytanie - czy Ty masz złą wiadomość dla znajomej Olimpii, czy też ją podpuszczasz [ napuszczasz] znając jej stosunek do KK???
    Czy mam polemizować z wypowiedzią ks. O Pelanowskiego za jego plecami, zwłaszcza gdy wypowiedź trafia do mnie z drugiej ręki? Co to byłaby za polemika? Nie ma szans wyjaśnić swych "skrótów myślowych". A może mam podważyć te słowa :"u protestantów nie ma sakramentu eucharystii. Nie ma mszy. Nie ma żadnej łączności z ciałem Chrystusa. A Jezus powiedział tak: Jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie..."
    Przecież to prawda. Co tu podważać?
    " Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.
    Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew.
    ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6, 53 n).
    Ksiądz interpretuje wedle swego rozeznania zapisy w Biblii. Ma prawo? A my mamy prawo z tą interpretacją się nie zgadzać. Posiadamy przecież dary Boże; wolną wolę i ...rozum. Na pewno istnieje różnica w postrzeganiu Jezusa przez katolików,prawosławnych, protestantów, świadków Jehowy i w innych sektach. Mamy się bić - czyja prawda na wierzchu??? Czy o to Ci chodzi?
    Kpisz sobie pisząc; " tacy ludzie rozpoznają heretyków na odległość..." ale to my mamy sami ocenić - kim jesteśmy i jakiemu Panu służymy oraz dokąd zmierzamy. Ocena ks. O Pelanowskiego nie ma tu żadnego znaczenia.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, posłuchaj jego wypowiedzi, jest w podanym linku. On konkretnie zaatakował protestantów jako heretyków, myślę że tak się nie godzi, bo kimże jest ojciec Pelanowski, że uzurpuje sobie prawo do oceny, czyj Chrystus jest bardziej chrystusowy.

      Usuń
    2. Aisab:

      Kilka słów wyjaśnienia.
      Po raz wtóry przypomnę, że ważna dla treści notki jest informacja w etykietach. A tam istnieje słówko „felieton”, Czytelnik powinien sobie zdawać sprawę z tego czym taka forma jest. Tylko dla Ciebie powtórzę jeszcze raz: „specyficzny rodzaj publicystyki, utwór dziennikarski, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, czasami ironiczny, wyrażający osobisty punkt widzenia autora.”. Pełnoprawna forma publicystki, która na dodatek mi odpowiada.

      Polecam Ci, podobnie jak Radek, odsłuchać ten monolog, by się przekonać, że tam nie ma żadnych skrótów myślowych, pauzy między kwestiami świadczą o dwóch rzeczach, raz, frazy są przemyślane, dwa, mają dotrzeć do słuchacza. Rodzi się pytanie, czy ta jego wypowiedź może być poddana krytyce czy nie? Otóż, jeśli jest publikowana na youtube przez samego autora (mógłby również gdziekolwiek indziej), to znaczy, że może. Trudno jest tylko polemizować z kazaniem w kościele, gdzie wierni, słuchacze prawa głosu nie mają.

      W kwestii „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” aż prosi się zapytać, czy Ty spożywasz wino w czasie eucharystii, jako symbol krwi Jezusa? Ze słów ks. O. Pelanowskiego wynika, że jeśli nie, nie będziesz miała życia w sobie. I tu nie ma mowy o żadnej dowolnej interpretacji, bo jak sam podkreśla, ta jest niedozwolona „od papieża do przedszkolaka”. Ale ja się nie czepiam tej niekonsekwencji, to Ty jej sedno poruszyłaś.

      Wreszcie rzecz najważniejsza. Mnie ten monolog skojarzył się od razu ze sporem między Tobą a Olimpią. I nawet jeśli to skojarzenie jest chore, mam pełne prawo, jako właściciel tego bloga wywołać Olimpię (przy czy nie wspominam ani o sporze, ani o Tobie), bo ona jest protestantką-zielonoświątkowcem, a monolog ks. Pelanowskiego jest przeciw niej. Twoje prawo, że tak treść notki-felietonu skojarzyłaś, ale ja za to odpowiedzialności na siebie nie biorę.

      Oczywiście, że ironizuję (nie kpię) z postawy ks. Pelanowskiego, że on heretyków rozpoznaje na odległość, choć się zastanawiam, czy on sam przypadkiem heretykiem nie jest, bo ewidentnie jest przeciw Prawdzie głoszonej przez Watykan. Jedno mnie naprawdę satysfakcjonuje – nie służę żadnemu niematerialnemu panu i nie mam takich problemów jak ks. Pelanowski. Mam za to jednakowy szacunek do wszystkich wierzących, bez względu na to, za którym Jezusem się opowiadają.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. PS. W końcu obiecałem Ci notkę o wypowiedziach nawiedzonych kaznodziejów. Prośbę niejako spełniłem ;)

      Usuń
    4. Asmodeuszu> odsłuchałam "kazanie" ks.A. Pelanowskiego z uwagą. Zgadzam się z nim. To prawda, że Jezus katolików, protestantów [ u nich w każdym odłamie jest inny Jezus], świadków Jehowy [itp. czyli innych sekt], to nie ten sam Jezus. Każda religia stworzyła sobie Jezusa na swój obraz i podobieństwo. Gdybym nie wierzyła, że Jezus katolików, to ten prawdziwy, nie należałabym do KK. Ksiądz Pelanowski też w to wierzy. Olimpia wierzy, że jej Jezus jest prawdziwy. Każdy ma prawo wierzyć wedle swego rozumowania. Kto jest heretykiem dopiero się okaże.
      "Kochani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze nie okazało się w pełni, czym będziemy; wiemy jednak, że gdy Chrystus znów się objawi, staniemy się podobni do niego, bo ujrzymy go, jakim jest w istocie".
      Zacytuję rozważania Leszka zamieszczone na jego blogu;
      Kluczowe jest tu słówko ujrzymy - teraz nie widzimy, bo nasze zmysły nam na to nie pozwalają, nie pozwalają dotknąć istoty Jego bytu. Jezus najpierw objawił się wybranym uczniom na górze Tabor, później objawiał się po swoim Zmartwychwstaniu - chwilowo uzdalniał zmysły tych, którzy Go widzieli do tego, by swymi zmysłami odbierali to, co dla tych zmysłów jest niedostępne. Ale na koniec dziejów nasze ciała ulegną również takiemu samemu przemienieniu. A wówczas objawi się, kim jesteśmy, a i sami dopiero w pełni Jego poznamy.
      Obecnie nasze wyobrażenie o Jezusie różni się z powodu ograniczeń umysłu i zmysłów, dlatego ks. Pelanowski ma rację; należy ściśle trzymać się litery Pisma Św. Ma on prawo modlić się z kim chce. Skoro Bóg jest jeden, to dlaczego tyle Jezusów??? Ludzie poprzez swą wyobraźnię ich sklonowali, na swój obraz i podobieństwo. Mnie "klon" Olimpii nie odpowiada, dlatego toczyłyśmy spór, nie tyle o Jezusa, co o jego Matkę.
      Za spełnienie obietnicy -dziękuję.

      Usuń
    5. Popełniasz ten sam błąd, co ks. O Pelanowski, a stąd blisko do herezji. Nie ma Jezusa katolików, protestantów, czy innych – Jezus jest j e d e n ! To wierzący inaczej interpretują Jego nauki zawarte w Nowym Testamencie. To wierzący uzurpują sobie prawo decydowania o tym, czego Jezus nauczał, i nie da się wykluczyć z tego katolików. Ale spór dotyczy tylko tego czego nauczał, a nie czyim jest Jezus. Już On by Ci dał, gdybyś Ty miała decydować o tym, że należy tylko do Twojego Kościoła. Ks. Pelanowski w tym temacie po prostu bluźni, nawet jeśli uznać, że jego słowa, o kilku Jezusach są metaforą. Taka insynuacja jest wręcz niedopuszczalna i dlatego określenie heretyk idealnie pasuje do niego samego.

      O tym, że i katolicy się mylą w interpretacji NT nie świadczy kult maryjny (jak chce Olimpia), ale dwie inne fundamentalne sprawy. Po pierwsze chrzest niemowląt, gdyż Jezus wyraźnie powiedział: „Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony” [Mk 16, 16], właśnie w tej a nie innej kolejności. Jeśli ks. Pelanowski mówi o ścisłym trzymaniu się Słowa bożego, to tu nie ma miejsca na przeinaczenia. Ja znam argumenty katolików za chrzczeniem niemowląt, ale one mnie nie przekonują. Są wydumane. Sami katolicy mówią, że dzieci nie są własnością rodziców (patrz: temat aborcji], więc należy być konsekwentnym, bo niemowlę nie ma zielonego pojęcia o wierze, a człowiek sam powinien decydować, czy chce być ochrzczony i w jakim Kościele. Po drugie, wspomniana już sprawa Eucharystii, czyli spożywanie wina, ale o tym już pisałem.

      Kwestia tego, co się okaże po śmierci, kto ma rację, jest tu kompletnie bez znaczenia. W życiu na ziemi kluczowa jest Biblia, bo współcześnie innego odniesienia do Boga nie ma. Tylko (też o tym już kiedyś pisałem) dla wiernych o owym Zbawieniu nie powinna decydować przynależność do „właściwego” Kościoła, a sama wiara. Bo przecież o samą wiarę chodzi, a nie o Kościół. Jeśli ktoś sądzi, że jest inaczej szkodzi nie tylko Kościołowi ale i swojej wierze, bo takie myślenie jest przejawem pychy i arogancji. A według tejże wiary obie te przywary są jednymi z najcięższych grzechów.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Chwilami mam wrażenie, że polscy katolicy wcale a wcale nie wiedzą nic o początkach chrześcijaństwa.Nie wiem czego uczą w seminariach, ale czasem mam wrażenie, że to tylko indoktrynacja a nie rzetelna nauka. Chrześcijaństwo nie wzięło się z Księżyca, powstało na bazie innych, starszych wierzeń i religii. I pierwowzorów Jezusa było przed ideą chrześcijańską kilku.
    Może jednak warto poczytać sobie kilka książek z zakresu religioznawstwa, a nie tylko opierać się na tym co katecheta powiedział lub napisano w internecie.
    Miłego;)
    P.S.
    Ciekawa jestem czy kiedykolwiek Polacy nauczą się oceniać ludzi nie przez pryzmat wiary lub "niewiary".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niby skąd katolicy mają wiedzieć coś o początkach chrześcijaństwa, skoro nikt im tego nie przekazuje? Podobnie w seminariach religioznawstwo. Być może coś tak jest, ale nie sądzę, żeby to był przedmiot rozumiany w właściwym tego słowa znaczeniu. Przecież a priori trzeba by przyznać, że chrześcijaństwo jest samym zapożyczeniem. Ilu seminarzystów wytrwałoby w wierze?

      Do PS. Dopóki w Polsce katolicyzm będzie uprzywilejowany i tak powszechny marne szanse.

      Usuń
    2. W seminariach uczą głównie posłuszeństwa wobec zwierzchników - żeby przyszli księża nie przejawiali inicjatywy, tylko grzecznie wypełniali wielki plan. Pierwszy rok to głównie pranie mózgu + różne dziwne zajęcia typu łacina, muzyka, język polski, trochę teologii, sacrum silencium (nakaz milczenia od jakiejś tam godziny) i oczywiście różańce do upadłego. Żadnego telefonu nie mogą mieć, jedynie jest jeden stacjonarny, z którego mogą dzwonić do rodziny (pewnie na podsłuchu), na święta nie mogą jechać do domu, wakacji mają bodajże miesiąc, reszta to praktyki na parafiach, żadnego dostępu do Internetu oczywiście, żadnego FB, ograniczane są ich kontakty spoza środowiska. Później, jak złamią już ich wolę, to mają trochę więcej swobody - mogą posiadać samochód, telefon, itp.

      Wygląda to może strasznie, ale w tym momencie absolutnie nie przesadzam - chodziłem do liceum katolickiego, które mieściło się bardzo blisko wyższego seminarium duchownego, w tym samym kompleksie budynków i miałem tam paru znajomych, więc trochę dowiedziałem o tamtejszym życiu. Ponadto, z mojej klasy chyba 5 osób poszło do seminarium, w tym chłopak, z którym mieszkałem w internacie. Ludzie naprawdę się zmieniają pod wpływem tej instytucji...

      Usuń
    3. Tu nie chodzi o przesadę, wojsko, na ten przykład, też nie jest przedszkolem, choć przecież dla większości nie na całe życie.. dziś nawet mają prawo do prywatnego życia w czasie służby. Mnie w tym wszystkim zdumiewa na „jedynie słuszna” indoktrynacja. Niby wychodzą ludzie inteligentni, a jednak pozbawienie możliwości nie tyle działania, ile samodzielnego myślenia.

      Usuń
    4. Tak, to potwierdzam. Brak samodzielnego myślenia :(

      Usuń
  5. zawłaszczanie różnych postaci istotnych dla danej religii i przypisywanie im arbitralnie określonych właściwości to immanentna cecha chrześcijaństwa, które rości sobie pretensje do bycia religią uniwersalną... to zaś powoduje konflikty, co jest pewnym paradoksem, bo ponoć ma chodzić o minimalizację tych konfliktów?... w religiach naturalnych, rodzimych sytuacja jest zdrowsza, gdyż obowiązuje zasada: "wy macie swoje bozie, które rządzą u was, my mamy swoje, które rządzą u nas"... i wszystko jest cacy... bywają co prawda różne konflikty, ale na tle doktrynalno - ideologicznym raczej ich nie ma...
    ...
    dla odprężenia kawał: kiedyś do bacy przyszedł ksiądz po kasę i informacje /to się "kolęda" popularnie nazywa/, ale zbiegiem okoliczności był u niego sekretarz partyjny w nieco podobnych celach, bo badał nastroje społeczne i agitował za pegieerami... w pewnym momencie rozgorzała dyskusja podczas której sekretarz wyjął fotki Marksa i Lenina pytając czy klecha wię, kto to... na co ksiądz wyjął obrazki świętych z tym samym pytaniem... wtedy baca wyciągnął ze skrzyni album rodzinny mówiąc: "chopy nie kłoćta się, to syćko są wase znajome, a tu są moje znajome i tys piknie"....
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. gwoli pewnej sprawiedliwości doprecyzuję, że nie tylko chrześcijanie /indywidualnie lub odłamy/ się tłuką o takie sprawy... również schizma sunnitów z szyitami w islamie opiera się o spór, czy niejaki Ali jest postacią ważną, czy nie...

      Usuń
    2. Nie może być inaczej, skoro każda religia opiera się na przypuszczeniach. Ale naiwnym jest twierdzić, że to dotyczy tylko religii – tak samo jest w odniesieniu do historii i polityki, choć przecież tu fakty wydają się być wręcz namacalne. Zwykło się mówić, że człowiek jest istotą na szczycie ewolucji, przez to wspaniałą. Mam wątpliwości skoro skutkiem ubocznym nabytej inteligencji są swary i kłótnie o rzeczy w gruncie rzeczy nieistotne. Jeszcze byłoby to bez znaczenia, gdyby nie prowadziło do wojen. Byłbym szczęśliwym, gdyby się okazało, że jesteśmy jedynie kolejnym, choć nie ostatnim ogniwem ewolucji. Ironicznie: nie udał się Stwórcy ten produkt zwany człowiekiem.

      Usuń
    3. jako mizantrop ową "wspaniałość" postrzegam jedynie w niektórych osobach, jednak cały gatunek to dla mnie kompletne dno...
      ...
      ależ tak... historia i polityka to nader wdzięczne poletka na których nagie małpy bardzo chętnie tłuką się po łbach, tak realnie, jak też wirtualnie... nawet jeśli nie ma różnic zdań na temat samych faktów, to pozostaje sfera ocen... jednym z przykładów może być gównoburza, którą kiedyś niechcący rozpętałem na jakimś forum, gdy stwierdziłem, że choć książę Mieszko nie miał zbytniego wyboru podpisując "Dagome Iudex", to nie przeczy to mej ocenie, iż był to akt haniebny...
      ...
      ale jeszcze ciekawiej było kiedyś na innym forum w związku z pewną anegdotą na temat omawianego Jezusa... chodziło o fragment, gdy go podpuszczano pytając o kwestie podatków... stwierdziłem wtedy, że być może wybrnął wtedy, jednak gdyby taka scenka miała miejsce na warszawskiej ulicy podczas okupacji, to nie dożyłby własnej egzekucji, gdyż wdeptano by go w trotuar... odpowiedzią było istne tsunami hejtu, choć trzeba przyznać, że bardzo prymitywnego z użyciem art. 196 kk jako głównym motywem, co było zaiste zadziwiające, bo kompletnie nie na temat...

      Usuń
    4. W mojej ocenie jest gorzej. jeśli prezentujesz swoje zdanie w dowolnej kwestii, i nawet jeśli to podkreślasz, nie jest to żadną gwarancją, że hajt Cię ominie. Bo choć każdy jest gotów uznać, że masz prawo mieć własne zdanie, najczęściej jest tak, że to prawo jest ograniczone tylko do opinii hajtujących. Twoja anegdota to potwierdza.

      Równie ekscytującą reakcję mogłyby wywołać słowa Jezusa o poddaństwie. Ja nawet nie tak dawno czytałem na ten temat artykuł na katolickim portalu, gloryfikującym te słowa. Tyle, że chodziło o poddaństwo wobec dziś miłościwie nam panujących.

      Usuń
  6. No cóż...Poczułam się wywołana do tablicy...
    Asmodeuszu, mnie naprawdę nie zaskakuje katolickie uzurpowanie sobie prawa do jedynie słusznego pojmowania i praktykowania wszystkiego, co ma związek z wiarą. Jak może być inaczej, skoro w tym kościele ślepi prowadzą ślepych? Dla mnie wiara katolicka nie jest najlepszą reprezentacją tego, co mówi Biblia, a jak wiesz dla mnie Słowo Boże jest jedynym poselstwem i objawieniem, jakie Bóg przekazał człowiekowi. Dlatego słowa Aisab, "ks. Pelanowski ma rację; należy ściśle trzymać się litery Pisma Św." są dla mnie jedynie czczym gadaniem. Katolicy i trzymanie się PŚ to absurd nad absurdy. Dlaczego? O tym na moim blogu, gdyż trudno jest odpowiedzieć na to pytanie w kilku słowach komentarza.
    Asmodeuszu, Jezus nigdy nie powiedział do Piotra " Zejdź mi z oczu aniele" Drastycznie zmieniłeś Jego słowa. W Piśmie napisano " Zejdź mi z oczu szatanie"
    Co do tematyki DZIECI BOŻYCH, pięknie wyjaśnia tę kwestię Jan:1:12 "Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym którzy wierzą w imię Jego"
    cdn...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd...
      "...Teraz dla wspomnianej Olimpii najmocniejszy fragment: „Niektórzy zaproponują inną liturgię w łączności ze wszystkimi protestantami. Uwaga! Tymczasem u protestantów nie ma sakramentu eucharystii. Nie ma mszy. Nie ma żadnej łączności z ciałem Chrystusa..."
      Heh...To prawda, nie ma u nas mszy w rozumieniu Katolików. Owo spotkanie wiernych nazywamy nabożeństwem. Nie przyjmujemy wyssanych z palca teorii o przeistoczeniu opłata w ciało Jezusa i to jeszcze na dodatek za pośrednictwem grzesznego kaplana-czlowieka. Nabożeństwo odbywa się w niedzielę i trwa półtorej godziny. Słuchamy nauczania i śpiewamy pieśni uwielbieniowe. Raz w m-cu wspólnie przeżywamy Wieczerzę Pańską, czyli spożywamy chleb i wino na pamiątkę krzyżowej śmierci Jezusa, przy czym rozumiemy że krew jest symbolem przelanej przez Jezusa krwi, na odpuszczenie grzechów, natomiast chleb symbolizuje Jego złamane ciało, aby nasze ciała mogły być zdrowe. W czasie Wieczerzy Pańskiej zdarzają się cuda uzdrowienia. Mało tego, dodatkowo każdy wierzący może celebrować Wieczerzę Pańską w swoim domu, czyli dzielić się chlebem i winem ze swoją rodzina, gdyż nie jest ona ograniczana tylko i wyłącznie do spotkań w kościele. Tak też czynili pierwsi chrześcijanie, apostołowie. A co do łączności z ciałem Chrystusa, to nie potrzebujemy jej ograniczać tylko i wyłącznie do Wieczerzy Pańskiej (czy katolickiej Eucharystii). My tę łączność mamy non stop, wszak wszyscy jesteśmy ciałem Chrystusa bo tak naucza Biblia. Ks. Pelanowski niechaj zajrzy do Pisma Św., ale może tak bardziej na poważnie, gdyż te wszystkie głupocizny, którymi dzieli się w necie nie są warte funta kłaków, a już na pewno nie świadczą dobrze o duchowym powołaniu, no chyba, że jest to powołanie z piekła rondem.
      Widzisz Asmodeuszu, dla mnie wiara polega także na działaniu zgodnym ze Słowem Bożym. Mat.7:21-23 "Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios! Lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego...", "W owym dniu WIELU mi powie Panie Panie, czyż nie wyganialiśmy demonów w imieniu Twoim, nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie"
      Za każdym razem, gdy czytam ten fragment Pisma, myślę o WIELU... Gdyż WIELU zostało zwiedzionych w imieniu Jezusa. Wieczność spędzą w piekle, chociaż wierzą, że w Niebie. Problem w ty, że nigdy nie poznali Jezusa z Pisma. Natomiast hołd składają monstrancji, w której rzekomo znajduje się prawdziwy, żywy Jezus. Hostia, to katolicki Jezus... Katolicy uznają eucharystycznego Jezusa, do wywołania którego potrzebny jest kapłan-człowiek.
      Jak w ogóle można wierzyć we Wszechmocnego Jezusa, zamkniętego w jakimś zdobionym pojemniku???? Już sama logika na to nie pozwala... Jakże Jezus mógłby być zależny od katolickiego kapłana, aby objawić swoją obecność? Prawdziwy, żywy Jezus mieszka w każdym, kto Mu zaufa, a prawdy o Nim należy szukać w Biblii, gdzie Jezus wyraźnie mówi: Mat. 24:26 "Jeśli powiedzą wam, oto Jezus jest na pustkowiu - Nie wychodźcie! Oto jest w kryjówce (pojemniku) Nie wierzcie!!! (z greki kryjówka, odosobnienie, pojemnik, przechowalnia, schowek, pomieszczenie bez okien)
      BADAJCIE PISMA!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. no właśnie... tu miała miejsce mocna nieścisłość religioznawcza, bo przecież każda odmiana chrześcijaństwa celebruje jakieś swoje rytuały nawiązujące do Jezusa, a na ile one się różnią, czy przypominają forma lub treścią msze katolickie, to chyba ma najmniejsze znaczenie?...
      o ile dobrze sobie przypominam, to jest taki cytat "to czyńcie na moja pamiątkę", więc czynią, jedni tak, inni siak...

      Usuń
    3. ...Tylko, że to "siak" robi wielką róznicę w odniesieniu do zbawienia... Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Olimpio:
      Najpierw wyjaśnię. „zejdź mi z oczu aniele” to słowa ks. Pelanowskiego, nie moje, ja je tylko cytuję.

      Natomiast w kwestii dzieci bożych, ten sam może mieć rację, tzn. wierni powinni wierzyć, że człowiek został przez Boga stworzony, natomiast dzieckiem bożym staje się z chwilą przyjęcia chrztu. Tu wyłania się problem chrztu niemowląt, ale to już wałkowaliśmy.

      Nie będę wnikał w treści sensu wiary, czyli rozumienie słów Ewangelii. Mam swoje zdanie na ten temat i je znasz – Biblia jest na tyle mało precyzyjna, że mnie spory teologiczne wcale nie dziwią. Natomiast dziękuję za opis praktyk religijnych Kościoła Zielonoświątkowców, bo przyznam, że ich praktycznie nie znam.

      I jeszcze jedno, już w luźnej formie Cieszy mnie, że inspiruję Was do własnych notek, skoro Ty chcesz pisać na ten temat, Aisab już się odniosła, niemniej mam pewne wątpliwości. Nie chciałbym zaogniać Waszego sporu, choć z drugiej strony ważne jest zdanie każdej z Was o tym kazaniu. Ujmę to krótko: jestem rozdarty ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. Olimpio:
      Ja już Aisab napisałem (14-10-2017 18:26), że w kwestii Zbawienia nie możesz mieć żadnej pewności w odniesieniu do tego w jakim Kościele się usytuujesz. Jezus nie odnosi się do żadnego Kościoła, ba! nie wspomina nawet o nowej religii jaką jest chrześcijaństwo rozumiane ogólnie. Tak naprawdę chodzi mu tylko o „naprawę” starotestamentowych. „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” [Mt 5 17-18].

      Usuń
    6. @Olimpia...
      wydaje mi się, że chyba Cię rozumiem...
      patrząc z neutralnego, naukowego punktu widzenia, to każdy rytuał jest dobry, skoro ma kogoś doprowadzić do zbawienia, w końcu zbawienie to pojęcie względne...
      prywatnie zaś, choć do mojego zbawienia Chrystus jest mi kompletnie zbędny, to pierwotny rytuał dzielenia się jedzeniem i piciem z rodziną lub bliskimi jawi mi się jako nader sympatyczny, jest w nim coś normalnego, pogańskiego, bez tej całej sztampy, sztuczności narzucanej przez instytucję wyznaniową... nie będę się zwierzał, co jest dla mnie święte, czyli ultra nadzwyczajne /bo być może nic nie jest :)/, ale bliższa mi jest świętość wspólnego stołu lub łoża, niż taka, którą ktoś chce mnie wystraszyć /zresztą przy moim nadzwyczaj wysokim progu lęku jest to raczej niemożliwe/...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
  7. Mnie w tym wszystkim najbardziej bawi fakt, że małe przeinaczenie nauk Jezusa i człowiek znajdzie się po stronie szatana. Przecież cała nauka KK to jedno wielkie przeinaczenie nauk Jezusa! XD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz mieć wrogów wśród katolików to im to powiedz :D

      Usuń