czwartek, 23 stycznia 2020

Pasterz serc dzieci


  Ktoś, kiedyś wymyślił, że nieszczęścia chodzą parami. Tak i mnie się trafiło, choć trudno te zdarzenia umieścić w kategoriach nieszczęść. Na jednym z blogów ośmieliłem się skrytykować konserwatywne metody wychowawcze i nieźle mi się za to oberwało. Słusznie. Nic mi do tego, kto i jak swoje dzieci wychowuje, szczególnie na blogu, gdzie Autor te metody stosuje. Ale u siebie już mogę, przy czym nie będzie to odniesienie do tego wskazanego w poprzednim zdaniu Autora. To tylko przypadkowy zbieg okoliczności.

  Jestem uzależniony od netu i przedpołudniem, bo już nie muszę chodzić do pracy, odpalam laptop i czytam to, co może mnie zainteresować. I niemal od razu trafiam dziś na informacje o książce „Pasterz serca dziecka” pastora Tedda Trippa wydaną przez Wydawnictwo Słowo Prawdy. Na pewnym blogu znalazłem taką opinię o tej książce w komentarzu Krystiana (pisownia oryginalna): „Pasterz serca dziecka – moim zdaniem podstawowa książka która trafia w sedno rozważań nad wychowaniem dzieci. Dla mnie dziecko to również istota duchowa nie tylko fizyczno-chemiczna wypadkowa miłości rodziców zatem polecam taką a nie inną książkę. Dla mnie jest ona podstawowa bo każdy człowiek w tym dzieci też powinny zobaczyć piękno Ewangelii czyli to co Bóg zrobił dla człowieka żeby go odnaleźć. To że sporo osób nie uważa Ewangelii za prawdę nie znaczy ze ona nie jest prawdą, prawda? :) stąd polecam książkę nie tylko „religijnym” i katolikom [podkreślenie moje] bo moim zdaniem nawet ateista może z niej wynieść wnioski i zastosować do wychowania dzieci. Mam wrażenie że wiele książek przedstawia wychowywania dzieci a niewiele dociera do sedna czyli motywów działania dziecka i jak kształtować dziecięce serce żeby wyrosło na mądrego człowieka. Pozdrawiam i polecam książkę1.


  Pięknie już było, więc czas przejść do rzeczy. Nawet propisowski Rzecznik Praw Dziecka, konserwatysta jak się patrzy, stwierdza, że: „Trudno uwierzyć, że to prawda. Tę książkę trzeba jak najszybciej wycofać z rynku. To nawoływanie do bicia dzieci, a to przestępstwo. Zajmę się tym w trybie pilnym!2. Trochę po niewczasie, gdyż owo wydawnictwo, po pierwszych słowach krytyki wstrzymało się od sprzedaży. Przypuszczam, że nabywcy tej książki mogą teraz śmiało dopisać sobie jedno zero przed przecinkiem w cenę książki, bo to będzie prawdziwy biały kruk. O co więc poszło? Czytamy: „Powiedz dziecku, że karząc je nie chcesz wyładowywać swej złości, lecz przywrócić go do stanu, w którym Bóg obiecuje swoje błogosławieństwo. Karanie musi być wyrazem twojego posłuszeństwa Bożym poleceniom [to do rodziców – dopisek mój]. Nie masz prawa uderzyć dziecka w sytuacji innej niż biblijne usankcjonowanie kary3. W innym artykule jest taki dialog z tej książki:
„- Tatuś kazał ci pozbierać zabawki, prawda?
- Tak.
- Nie zrobiłeś tego, co kazałem.
- Tak.
- Wiesz, co teraz muszę zrobić. Muszę dać ci klapsa
4.
Autor wyjaśnia: „Dziecko rozumie, co zrobiło. Dzięki takiej rozmowie możesz się przekonać, że dziecko wie za co dostaje lanie5. Do tego dochodzi jeszcze jedna rada dla rodziców: „Usuń rzeczy które mogą zneutralizować karę (pielucha, kalesony). Zaraz po wykonaniu kary załóż odzież z powrotem. Najlepiej połóż dziecko na swoich kolanach. W ten sposób zachowujesz fizyczny kontakt5. (sic!) Tak na marginesie, skoro mowa o pieluchach, to znaczy, że można bić i niemowlaki, tyle, że ta wstępna mowa umoralniająca jest wtedy zbyteczna. Od siebie bym dodał, że w ten sposób można skutecznie uzasadnić każdą karę, niekoniecznie bicie, np. „zabierz dziecku smartfon”. Bo w pewnych kręgach, karanie jest podstawową, czasami jedyną metodą wychowawczą.

  Tu wyjaśnię. Skoro autorem jest pastor, rzecz dotyczy baptystów, a nie katolików. Tylko rzecz w tym, że ten Krystian z drugiego akapitu notki psuje możliwość zwalenia winy tylko na ten odłam religii. Wszystkie religie chrześcijańskie opierają się na tej samej Biblii, a to na jej podstawie powstają takie brednie jak ta książka.






28 komentarzy:

  1. No nie wiem, bo jest bicie i bicie. Taki klaps przykładowo może być "biciem", ale też może być pochwałą, a nawet pieszczotą prawda? Wszystko zależy od siły klapsa, i przede wszystkim od kontekstu, w którym się zdarza.
    Mieliśmy kiedyś w kącie taką listeweczkę (dł. ok 70 cm, szer. 1 cm) pozostałą z jakichś remontów, która miała w sobie "magiczną moc". Wystarczyło wziąć ją do ręki i pokazać ze słowami "widzisz?", albo nawet tylko krótkim "no" - "obiektowi", który zachowywał się niewłaściwie (dziecku, kotu, kurze itd.). Każdy jakoś od razu wiedział, że trzeba się poprawić. I wyjaśniam, żadne wcześniej nie było bite, żeby mu się to przypominało. :)
    A listeweczka była taka, że chyba by się złamała od samego nią zamachnięcia...
    PS. Oczywiście bardzo dobrze, że tę książkę wycofano ze sprzedaży. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie sprzedaż jest zawieszona,zastanawiają się czy wycofać

      Usuń
    2. Mario, kiedyś poczęstowałem kogoś taką „pieszczotą”. Mógłbym napisać, że zaręczyny zostały zerwane, a co moje (opieprz) to moje ;)
      Ja pamiętam taką linijkę, ale on nie stała w kącie, ona była nagminnie w użyciu. Takie były czasy. Dziś mi się wydaje, że nawet jej istnienie jako groźba, nie ma w sobie żadnych aspektów wychowawczych.

      Usuń
    3. Asenata, masz rację, sprzedaż jest zawieszona, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, by ją odwiesili. Straszny zrobił się szum.

      Usuń
  2. Księga Przysłów 22,15
    W sercu chłopięcym głupota się mieści,
    rózga karności wypędzi ją stamtąd.

    Wczoraj już było o tym głośno.Spora część prawej strony raczej nic nie ma przeciwko "klapsowi".
    Najważniejsze,żeby pieluchę zdjąć,niech bobas poczuję karzącą dłoń rodzica,który czyni to w imię Boga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzekłbym: Kościół metodystów zrobił chrześcijaństwu prawdziwie czarny PR ;) W końcu tych wersów z Księgi Przysłów nie da się wygumkować. Pewnie wielu zajrzy z ciekawości do tej Księgi, a tam nie tylko takie rzeczy. Inna sprawa, że jest dementi Jezusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych barci moich mniejszych, mnieście uczynili” [Mt 25,40], ale kto dziś z wierzących, poza garstką czyta Nowy Testament?

      Usuń
  3. Brednie, to mało powiedziane, to po prostu wręcz horror. Na szczęście już mało kto w dzisiejszych czasach jest podatny na takie pranie mózgu. Co nie oznacza, że okrucieństwo wobec najmłodszych odchodzi w niepamięć. Ale czym innym jest uderzyć w gniewie (w afekcie, co jest równoznaczne z usankcjonowaniem), czym innym w moim odczuciu bicie z przyzwoleniem. To czysta perwersja o zabarwieniu nieledwie erotycznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczę te dwie wersje bicia się różnią, ale bądźmy szczerzy, żadna z nich nie budzi zachwytu, przynajmniej mojego. Ja nawet nie rozumiem potrzeby karania, jako metoda wychowawcza. Wprawdzie wychowywałem córkę, te są podobno grzeczniejsze, ale nie przyszło mi nawet na myśl grozić karą. Nie twierdzę, że jest chodzącą świętością, niemniej problemów z nią nie było.

      Usuń
  4. Autor nie wspomniał czy wykręcanie paluszków jest dozwolone... Tak na serio - przyznam, że zrobiło mi się niedobrze jak o tym wczoraj usłyszałem - w życiu nie czytałem tak cynicznie skonstruowanego poradnika jak być tyranem i okrutnikiem w stosunku do własnego dziecka.

    Co do Krystiana - to niestety dla Twoich dywagacji na temat katolików jest to opłacony przez wydawnictwo "naganiacz", który ten komentarz zamieścił wszędzie, gdzie tylko natrafił na wzmiankę o podręcznikach o wychowaniu dzieci, więc jakoś szczególnie nie wiązał bym go z katolikami.

    Sugerujesz też najwyraźniej, że gdyby nie Biblia to ta książka by nie powstała, ale to rzecz moim zdaniem bardzo wątpliwa, a mówiąc prost z kapelusza wzięta - w innych kulturach gdzie ludzie Biblii nie widzieli na oczy kary cielesne mają się dobrze, nawet publiczne. Casus wyroku UK, gdzie uniewinniono Hindusa, który lał publicznie swojego 7 letniego syna i nie mógł zrozumieć nawet za co go sądzą...

    Zaprzestanie kar cielesnych jest po prostu wynikiem dojrzewania społeczeństw do pewnych rozwiązań - takie książki przykładem religijnego ekstremizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się upierał przy Krystianie, ba, będąc w pełni władz umysłowych, zgadzam się z Twoją opinią na jego temat. Tyle, że mój nick do czegoś zobowiązuje. Czytałeś to, co jest w linku do Tygodnika powszechnego? By zachęcić, bo warto, cytat: „W tym nurcie chrześcijaństwa nie jest to jedyna – ani jedyna wydana w Polsce – książka, która uzasadnia bicie dzieci tekstami biblijnymi. Niestety, niektóre z nich zostały wydane przez wydawnictwa katolickie, jak na przykład Vocatio (choćby dostępna nadal w sprzedaży: R. Barnes, „I kto tu rządzi. Poradnik dla sfrustrowanych rodziców”)” Tu warto zajrzeć do:
      https://wpolityce.pl/polityka/135321-zakazane-publikacje-obrona-dzieci-przez-rpd-czy-wprowadzenie-cenzury - świetne!

      Niczego nie sugeruję, ale mam pewność, że ten Tripp opierał się na Biblii. On w tej książce pisze o możliwych konsekwencjach, gdy ktoś np. doniesie na bijącego rodzica, czyli ma świadomość, że społeczeństwo by tych bredni nie przyjęło, gdyby nie miał podparcia w tekstach (wybiórczych) Biblii. Natomiast to, że w innych społecznościach bicie dzieci jest uwarunkowane kulturowo? Przecież i na naszym kontynencie jeszcze niedawno było to powszechnie stosowana metoda wychowawcza. Nawiasem mówiąc i tak według różnych danych około 40 proc. rodziców wciąż się do tej metody ucieka. To się nie wzięło bezpośrednio z Biblii, nawet ja nie jestem aż tak naiwny, to się bierze z TRADYCJI.

      Usuń
    2. Nie jestem zwolennikiem kar cielesnych, ale daruj porównywanie klapsa, czy razu wymierzonego paskiem w tyłek - do katowania dzieci uważam za histerię. Zresztą wystarczy przejrzeć literaturę w ciągu ostatniego wieku, wcale niebiblijną i masz to samo. Jak chodziłem do szkoły nie budziło u nikogo sprzeciwu lanie linijką w łapę - a przypominam że było to za PRLu, gdzie nie motywowano się Biblią, tylko opiniami psychologów.

      Kużwa, mam wrażenie, że gdyby tradycja zakazywała bić dzieci, nawoływałbyś, żeby je lać aż furczy...

      Usuń
    3. O, już nie tylko klaps, ale pasek!!! No pięknie, bo mogłaby ręka szczypać... Od paska krok do rzemienia i bicza, i drugi do pręgieża. A co się certolić. Naprawdę nie rozumiesz jak cienka jest granica od klapsa do bata, od uderzenia linijką w szkolnej klasie do publicznej chłosty? I jeszcze jedna sprawa: jesteś naprawdę przekonany, że paskiem wyrobisz sobie szacunek i autorytet (o miłości do rodzica nie wspomną). Przeglądaj sobie literaturę, i tak nie masz gwarancji, że wychowasz świętego.

      Skąd Ci to przyszło do głowy, że bicie w szkole za czasów komuny nie budziło sprzeciwu? Naczytałeś jakichś bzdur, bo przecież Ciebie wtedy na świecie nie było. Ja dostałem kilka razy linijką, ale w końcu poskarżyłem się ojcu, bo waliła za błahe przewinienia. Wprawdzie sam mi spuścił manto, ale gdyby nie interwencja innych rodziców, ta nauczycielka wylądowała by w szpitalu. I już nigdy nikogo linijkę nie karała. Pod koniec mojej szkoły podstawowej nikt już nie słyszał karze bicia.
      Inny przykład. W szkole średniej za karę musiałem zostać po lekcji przesadzać kwiatki w doniczkach. Sam specjalnej pretensji o to nie miałem, ale ojciec miał jakieś plany. Kumple mu powiedzieli gdzie jestem i jak wparował do szkoły to nie tylko nauczycielka, która mnie ukarała, ale i dyrektor stojąc na baczność, go i mnie przepraszali. Od karania był on, nie nauczyciel. Nauczyciel ma prawo wystawiać oceny, ma też prawo wezwać ojca na rozmowę, by mu się poskarżyć na moje zachowanie.

      A gdzie ta tradycja zakazywał bicia? ;)))

      Usuń
  5. Pozwolisz, że dziś zmilczę, bo się już w tym temacie wystrzelałam na fb. Na pocieszenie powiem Ci, że nie znalazł się ani jeden chętny/a do naśladowania. W najlepszym razie pastor został wyśmiany, w najgorszym...No, wiesz, nie były to słowa miłości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś usprawiedliwiona ;)))

      Ale jednak Cię zaskoczę. Przeglądałem dziesiątki artykułów na ten temat, niestety, choć to wydaje się niemożliwe, są tacy, co popierają, wprawdzie nie książkę tego pastora, ale jemu podobnych. Radkowi już poleciłem, Tobie polecam też:
      https://wpolityce.pl/polityka/135321-zakazane-publikacje-obrona-dzieci-przez-rpd-czy-wprowadzenie-cenzury
      choć wiem, że podniosę Ci ciśnienie ;)

      Usuń
    2. Sorry, ale tam nie ma nawet porównania - jest jednak różnica między wymierzeniem dzieciakowi klapsa, a metodycznym i wyrafinowanym tłuczeniu dziecka, które nie posprzątało zabawek. Ale liberałowie tak mają - połamanie nóg żeber wymieniają jednym tchem z klapsem w tyłek.

      Usuń
    3. Zabawki nie posprzątane-klaps,mleko nie wypite-klaps,lekcje nieodrobione-klaps.I tak by można wymieniać.
      A potem jeszcze ci paskudni liberałowie się czepiają ;)
      Każdy nawet klaps jest oznaką słabości dorosłego.

      Usuń
    4. A jak dziecko wybiega na ulicę i zdarza się to pomimo napominania, żeby tak nie robiło, oznaką czyjej słabości będzie jego śmierć pod kołami samochodu? Hamulców?

      Usuń
    5. Jeżeli dziecko pomimo napomnień wbiega na ulicę,trzeba umieć w jakiś sposób temu zapobiec,jeżeli to już takie nagminne jest.Potem wytłumaczyć nawet klika razy dlaczego nie może tego robić.
      Danie klapsa a nawet większe bicie świadczy o tym,że dorosłym nie chce się dziecku poświecić czasu i idą na łatwiznę.Bo uderzyć jest najłatwiej.

      Usuń
    6. Ma rację Asenata, jeśli nawet ktoś używa klapsa, to tylko dowód jego słabości i niemocy.

      Pokrętny argument, bo wina leży po stronie rodzica, i tylko po jego stronie. Żeby dziecko nie wbiegało na ulicę, wcale nie trzeba je bić, albo trzymać na smyczy. Wystarczy trzymać ciepło za rączkę...
      I tu posłużę się cytatem z artykułu: „We wzorcu liberalnym dominuje zasada „wychowania bezstresowego” pozbawionego kar. Można więc zwrócić uwagę matce, która zbyt kurczowo i zbyt „agresywnie” ściska dłoń malucha rwącego się na środek skrzyżowania w mieście. To też przemoc i ograniczenie fizyczne dziecka!”. I tu stwierdzam autorytatywnie, że prof. Nalaskowski ocipiał. Chciałbym poznać choć jeden przypadek, kiedy ktoś oskarżył matkę za to, że nie pozwoliła dziecku wbiec na ruchliwe skrzyżowanie. Jeśli jednak ta matka, po całym zajściu, zacznie dawać klapsy dziecku, to to jest już przemoc, i za to należałoby na nią natychmiast donieść. Jeszcze bardziej dyskredytuje go inny fragment: „Nie dostrzegam namawiania do przestępstwa w akapitach z rózgą. Jeśli jakiś rodzic w ten sposób zechce wytwarzać pozytywne odruchy i lęk przed popełnieniem złego czynu, to naprawdę jego sprawa”. Ale rozumiem, musi jakoś usprawiedliwić własne metody wychowawcze. Zaś po fragmencie: „Mecenas Kwiecień podkreślił też, że w pewnych przypadkach karcenie cielesne można i należy traktować jako dość radykalny, ale jednak „ostateczny środek wychowawczy”” można mieć wrażenie, że on wręcz domaga się przywrócenia kary chłosty.
      Tak to się ma, Panie Radku, sprawa z niewinnymi klapsami...

      Usuń
    7. Może tylko jeszcze dodam,ze dając klapsa (bijąc) dziecku niejako pokazujemy mu,że agresja może być sposobem na różnego rodzaju problemy.
      Jeżeli dorośli dają klapsy to dziecko może zrozumieć,że drugie rówieśnika też piąstką przy jakimś konflikcie potraktować może.Jak wtedy wytłumaczyć,że bicie jest złe jeżeli sami je stosujemy

      Usuń
    8. Powiedzmy że nie czuję się przekonany - zwłaszcza z tym trzymaniem za rączkę w momencie kiedy ma się dzieci kilkoro. Ale mniejsza z tym, nie chodzi mi o to, by forsować zasadność kar cielesnych, choć jakoś od wymierzania razów linijką po otwartej dłoni w szkole psychopatą się nie stałem.

      Sam nie miałem wprawdzie zwyczaju karać biciem syna (zdarzyło się to dwa razy - raz za to, że miał uderzyć koleżankę ze szkoły w twarz. Potem się okazało, że ich opiekunka nie przedstawiła sytuacji zgodnie z prawdziwym przebiegiem i uznałem, że zrobiłem źle - był to też ostatni raz kiedy uciekłem się do tego rodzaju kary), nie uważam, żeby lanie było sposobem na wychowanie - zwracam tylko uwagę, że czasem są takie sytuacje, że danie dzieciakowi klapsa jest tym mniejszym złem, a nie oznaką słabości czy czegoś w tym stylu.

      Usuń
    9. To jak, idąc ulicą z trójką dzieci trzeba nosić pas na podorędziu lub nim dzieciom wymachiwać, bo rąk zabraknie do łapania? Jeśli się nie ma sposobu na panowanie nad sytuacją, nie idzie się na ruchliwe skrzyżowanie.

      Bardziej kontrowersyjna jest sytuacja z dzieciakiem, któremu matka nie kupiła loda, a ten się drze w markecie jakby go ze skóry obdzierali. Tu jest pole do dywagacji..., no, kto się odważy? ;)))

      Usuń
    10. Tak, i elektrycznego pastucha.

      Dziecko które się drze w markecie trzeba ignorować - a konkretnie nie dziecko, tylko jego roszczenie - gdyż stosuje ono mówiąc najprościej terror. Wtedy tylko, gdy zorientuje się, że nic nie uzyska takim zachowaniem przestanie tak robić.

      Usuń
    11. Też tak długo myślałem, nawet próbowałem zastosować. Z marnym skutkiem, bo następnym razem sytuacja się powtórzyła. Tymczasem nowa szkoła wychowania, ta liberalna ;) , tłumaczy błąd takiego postępowania. Większość obserwatorów uzna, że to Ty terroryzujesz dziecko, bo nie chcesz mu kupić lodów. Można ich olać, ale wtedy nie tylko terroryzujesz dziecko ale i tych obserwatorów, którzy przyszli nie po to, aby słuchać wrzasków Twojego dziecka. Kombinuj dalej... (pastuch nie wchodzi tu w rachubę). ;)))

      Usuń
    12. Nie mam ochoty kombinować - bo moje dziecko spróbowało tej sztuczki tylko raz.

      Usuń
  6. odgrzewane kluski... była już afera jakieś 10 lat temu w związku z taką książką:
    https://www.taniaksiazka.pl/jak-trenowac-dziecko-pearl-debi-p-209803.html
    przypomnę, że głównie /bo nie tylko/ to była instrukcja, jak trzepać witką po nogach dziecko za to, że jest dzieckiem... też nie katolicy to napisali, tylko protestanci, tak dla ścisłości uściślam...
    natomiast nie sposób wspomnieć o tym, że trzy czwarte klientów więzień i psychiatryków /mniejszego lub lżejszego kalibru/ wywodzi się z rodzin, w których dominował konserwatywny, autorytarny model wychowania, gdzie pas, klaps i krzyk są głównym środkiem komunikacji...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka, o której w notce, de facto wyszła w 2016 roku. Kapujesz Piotrze?! Wnioski są dwa: albo nikomu jej treść do tej pory nie przeszkadzała, albo jej poczytność była niska, jak zresztą wielu poradników. Ja jestem za tym, że oba czynniki wchodzą w grę. Po trzech latach trafił się ktoś, komu się jednak nie spodobała i zrobiło się larum.

      Nie chcę aż tak ostro oceniać te konserwatywne rodziny, ale coś z tym biciem jest na rzeczy, choć ja tłuczony w katolickim domu i komunistycznej szkole, nie miałem innego kontaktu z prawem jak rozwód i ławnik (nie jednocześnie). Tylko niech Ci nie przyjdzie na myśl, że to dlatego, że mnie okładano ;)

      Usuń
    2. To się zgadza - rządy pasa i zastraszanie biciem to tresura a nie wychowanie. Tresowany osobnik nie czując presji pasa, nie ma zbudowanego innego systemu wartości niż prawo silniejszego, który narzuca swą wolę słabszym.

      Usuń