Uwielbiam artykuły na temat moralności w stosunkach
damsko-męskich, szczególnie te pisane przez kaznodziei jedynie słusznej
religii. I już nawet nie dlatego, że ci, z racji swego powołania (czytaj
celibat), nie mają zielonego pojęcia
czym te relacje są. Oni te relacje opierają na Piśmie Świętym, czyli czymś
ważniejszym, niż doświadczenie i psychologia razem wzięte.
Ostatnimi czasy produkuje się na Frondzie niejaki o. Leon
Knabit. Z fotki, człowiek dużo ponad lat sześćdziesiąt (nie żebym mu wiek
wypominał), ale co świadczy, że kształtował swoją moralność gdzieś tak na
przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. I taki oto
autorytet, który jak śmiem przypuszczać, nigdy bezpośrednio nie miał do
czynienia z kobietą bardziej emocjonalnie niż na etapie stosunków koleżeńskich, dziś poucza
czym jest i na czym powinny opierać się miłość, związek małżeński. Ja mu prawa
do oceny współczesności (pod względem moralności) nie odbieram. Powinien mieć
jednak świadomość, że ta ocena może być, delikatnie określając, archaiczna, a
przez to czasami śmieszna.
Oto kilka przykładów jego moralizatorskiego artykułu: „Co
to jest zdrada? Odejście, dla takich czy innych powodów, od obietnicy, że się
będzie wiernym określonym ideałom, które się uznało i przyjęło.” Zgoda. I ja
jestem za tym, by obietnicy dochować. Jest jednak jeden dość istotny szkopuł.
Obietnicę składamy zazwyczaj w określonych warunkach, pełni nadziei, że te się
nie zmienią. I tu się kłania pewna maksyma: „Nadzieja jest matką głupich”.
Jakże trzeba być naiwnym, aby wierzyć, że warunki się nie zmienią? A bez
wątpienia zmienią się na pewno. Nigdy nie mamy zielonego pojęcia jakie to
będzie miało znaczenie dla naszego postrzegania rzeczywistości. Moja
przyjaciółka uświadomiła mnie, że składanie obietnic bez pokrycia, jest
najogólniej rzecz ujmując, niemoralne, nie etyczne. I dziś (na bazie własnych
doświadczeń) jestem gotów z nią się całkowicie zgodzić. Narzuca się pytanie,
czym jest przysięga przed ołtarzem? Wg słów o. Leona, to jest właśnie obietnica.
Dalej (o związkach uczuciowych młodych ludzi przed ślubem): „Więc
jeśli ktoś się angażuje we mnie, czy ja angażuję się w niego, jeśli ten związek
zostaje rozerwany lekkomyślnie, przez ogół ludzi nie jest to dobrze
przyjmowane. Tych myślących ludzi.” Zaiste. Wynika z tego, że młody człowieku,
w żadnym wypadku nie powinieneś angażować się w żadne uczucia przed ślubem. Bo
jeśli tylko okaże się, że to pomyłka, że to tylko chwilowe zauroczenie, z
którego nic dobrego nie wyniknie, i to się zakończy, i tak będziesz potępiony
przez „myślących ludzi”. Kiedy więc czas na uczucia, konkretnie na miłość? Ano
tylko po sakramentalnym „tak” przed ołtarzem. Jeśli wierzysz wróżkom i
wróżbitom, skorzystaj. Ostatecznie możesz iść do jakiegoś kaznodziei, choć
szczerze wątpię czy się od niego dowiesz, że wybrałeś właściwą
partnerkę/partnera. Oni takiej odpowiedzialności na siebie nie biorą. Co
najwyżej, po fakcie, dowiesz się, że sakrament ślubu jest nierozerwalny. Cierp
ciało, kiedy chciało, inaczej piekło, jak amen w pacierzu.
Kolejny kuriozalny cytat: (cytat zgodny z oryginałem)„To jest taki promiskuityzm,
każdy z każdym (...) Takie orgie i orgietki. Każdy z każdym. Wymieniają się
żonami , mężami.” Tu mnie zaszokowało. Owszem słyszałem o takiej wymianie. W
sferach zblazowanej arystokracji czy nowobogackich. Jednak czynienie takiego
zarzutu wobec wszystkich, którym związek się nie udał?! W tym miejscu zaczynam
podejrzewać, że o. Leon Knabit, w swej klasztornej celi lub w zaciszu przykościelnego
probostwa, zbyt często zagląda na pornograficzne strony w necie. Tam tego
pełno, wiem, czasami sam zaglądam.
I już na koniec cytatów: „Czytałem teraz taki artykuł,
(...) w którym psychologowie stwierdzili na podstawie badań, że dopiero trwałe
współżycie z jednym tylko partnerem pozwala zasmakować całej przyjemności
seksu.” (?!) Przyznam, że kompletnie nie rozumiem. W kontekście użycia słów
„dopiero” i „zasmakowania”. Czy o. Leon zasmakował, że tak bardzo polega na
psychologach? A czy „dopiero” znaczy, że wcześniej trzeba spróbować, co niejako
stoi w sprzeczności z doktryną Kościoła, że przed ślubem to grzech?
Mam wrażenie, że im bardziej pogmatwać problem, tym
lepiej. I w tym o. Leon jest doskonały. Nie uważam się za moralistę, choć swoje
poczucie moralności mam. Nie ośmieliłbym się jednak nigdy narzucać go innym,
tak jak to czyni o. Leon. Ja nawet rozumiem, że musi bronić ideałów swojej
wiary. Jeśli jednak to robi, niech to robi tak, aby to miało przysłowiowe ręce
i nogi. Inaczej naraża się na śmieszność.
Ktoś powie, że za bardzo przejmuję się tym, czym jest
portal Fronda.pl. Może i jest w tym trochę racji, a jednak, śmiem twierdzić, że
ten portal coraz bardziej stara się być opiniotwórczym. Niech o tym zaświadczą
coraz częstsze publikacje treści, nie tylko na Frondzie.pl, których autorem jest T. P. Terlikowski, jeden
z byłych twórców tego portalu (i wciąż tam publikujących). Guru polskiego
ortodoksyjnego katolicyzmu coraz częściej prowokuje i coraz częściej zyskuje
popleczników. Nie mam zamiaru przyglądać się temu bez reakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz