wtorek, 27 czerwca 2017

Szpetny narcyz



  Określenie dotyczy pewnego inteligenta, może też być takiego od siedmiu boleści, ale co mi tam. Dziś wyjdzie ze mnie prawdziwy, szpetny narcyz. Dyspensę na samochwalstwo sobie sam dałem, więc mi wolno. W ciągu kilku godzin miałem okazję w necie znaleźć dwa teksty idealnie pasujące do mojej osoby, i nie ważne jest tu to, że to pogląd stricte subiektywny. Ja tak mam, że jak mnie nikt nie chwali, sam sobie znajdę powód do dobrej samooceny. Wierzcie mi, to bardzo poprawia samopoczucie i nastrój. Po prostu chce się żyć.

  Najpierw była Fronda.pl z tekstem, który ma właściwie negatywne przesłanie, o czym świadczy już sam tytuł: „Ludzie inteligentni mają trzy wady”1. Właściwie nie powinno dziwić to deprecjonowanie inteligencji na tym portalu, bo on nie jest dla inteligentnych (taki paradoks - sam tam zaglądam). Zaczynam po kolei.
Bałaganiarstwo – to cecha, która wskazuje na wrodzoną inteligencję, bo tacy ludzie nie przywiązują uwagi do porządku. Oni potrafią funkcjonować w chaosie, co według mnie jest prawdą. Wiem z doświadczenia. Gdy zaczynam pisać jakiś tekst, wszystko jest starannie poukładane, ale gdy kończę..., lepiej nie mówić. Dwie filiżanki niedopitej kawy, telefon, chusteczki higieniczne, spray do spryskiwania much, pałeczki do grzebania w uszach, papierki po cukierkach, talerzyk po zakąskach i diabli jeszcze wiedzą co. Ale spokojnie ja się w tym bałaganie doskonale orientuję i nawet po ciemku mógłbym wskazać, gdzie jest któryś z wymienionych przedmiotów.
Nocny Marek – innymi słowy późne chodzenie spać, lub jak kto woli – typ sowy. Też tak mam, niejednokrotnie łapię się na tym, że jest druga w nocy i prawdę mówiąc wcale mi się nie chce spać. Za to mam problemy rano, ale kto by się tam rankiem przejmował. Kilka razy w życiu widziałem wschód Słońca i... wystarczy. Wiem, że jest piękny. Zachód też jest piękny i tym rekompensuję sobie poranne zaległości.
Przeklinanie – przyznam, że to mnie trochę zdumiało, bo teoretycznie to ja nie przeklinam, ba, nie używam przekleństw jako przecinków. Ale się wyjaśniło i tu też mogę powiedzieć, że jest dobrze. Tak naprawdę chodzi o szeroką gamę znanych przekleństw, a tego już się nie wypieram. W myślach też przeklinam, a gdy pracowałem pod ziemią, z każdym mógłbym pójść w zawody. Znam nawet kilka francuskich przekleństw, choć stale piszę je z błędami.

  Ogólnie rzecz ujmując, na podstawie tych cech mojej osobowości można dojść do wniosku, że jestem super inteligentnym facetem, i aby nie było, na te cechy ludzi inteligentnych wskazali jacyś amerykańscy uczeni z Uniwersytety w Minnesocie (sic!) Ja tam w szczegóły nie będę wchodził, ale wiadomo, co amerykańscy uczeni, to amerykańscy. Natomiast mam z tym problem odnośnie ludzi, którzy lubią porządek, chętnie chodzą wcześnie spać, a zasób ich wulgarnych słów jest mocno ograniczony. Ktoś w komentarzu uznał, że taką reprezentatywną grupą ludzi są księża katoliccy, i ja się z tym już nie mogę zgodzić. Znane mi wyjątki tylko potwierdzają regułę – tam też są inteligentni i to w przewadze. Za to autorytatywnie stwierdzam, że nie cierpię pedantów. Nikt, takim jak ja, nie jest w stanie bardziej naprzykrzać się w życiu.

  Równie przyjemnie czytało mi się tekst2 znaleziony na Facebooku. Zaczyna się wprawdzie też kontrowersyjnie: „Osoby inteligentne mają mniej przyjaciół”, ale to znów jakby o mnie. Prawdziwych przyjaciół mam dwoje, to nie pomyłka, piszę o kobiecie i mężczyźnie, kilka osób umieściłbym w kategorii bardzo dobrych znajomych, reszta pozostaje już tylko znajomymi. To stwierdzenie o inteligencji ma wynikać z faktu, że „Potrzeby społeczne nie są najważniejszymi, jakie mamy. Jeśli jesteśmy wysoce inteligentni [podkreślenie moje], okazuje się, że samotność to stan przyjemny i ważny. On nie oznacza, że nie chcemy się spotykać z innymi, ale istnieje w nas potrzeba bycia sam na sam ze sobą. Kto umie się cieszyć  swoim towarzystwem, jest w stanie stawić czoła nowym wyzwaniom, jest zdolnym tworzyć swoje marzenia”. To jest również opinia uczonych, psychologów, choć tym razem pary japońsko-amerykańskiej. Prawda, że pięknie? Na szczęście tak właśnie mam, co poniektórzy poczytują mi za szkaradną wadę. Niekoniecznie dotyczy to wszystkich inteligentów, bo też nie wszyscy są wstanie pokochać siebie tak, aby czuć się dobrze w chwilach samotności.

  O jednym mogę zapewnić. Dziś mam dobry dzień. I tego życzę moim Czytelnikom.

62 komentarze:

  1. "Osoby inteligentne mają mniej przyjaciół"...
    to prawda...
    wynika to z tego, że osoby inteligentne mają bardziej wyrafinowaną definicję przyjaźni /co za tym idzie: przyjaciela/ciółki/, niż te mniej inteligentne, które potrafią się zaprzyjaźnić praktycznie z każdym od pierwszego wejrzenia... i w sumie na tym można z grubsza poprzestać...
    no, można jeszcze dodać do tego kwestię umiejętności selekcji, kogo zakwalifikować jako przyjaciela/ółkę, ale chyba jest to związane z ową definicją jakoś tam...
    co ciekawe, nie ma korelacji pomiędzy inteligencją i gęstością kontaktów, relacji z innymi ludźmi, bo to drugie zależy od innych cech osobniczych... za tym idzie ciekawa konkluzja: inteligentny, introwertyczny i mizantropiczny samotnik może mieć tyle samo przyjaciół, co inteligentny, ekstrawertyczny miłośnik bogatego życia interpersonalnego...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się ta „wyrafinowana definicja przyjaźni”. Ja bym dodał, że mianem przyjaciela/przyjaciółki można li tylko obdarzyć kogoś, kogo się lubi tak jak siebie, oczywiście używając do tego określanie „wyrafinowanie”.

      Przy okazji nasunęło mi się przypuszczenie, że najgorzej mają z tym kobiety, co da się wytłumaczyć dość prosto. Większość kobiet stale musi coś poprawiać przy swojej urodzie i zaliczyłbym do tego nawet makijaż, co może prowadzić do wniosku, że one samie siebie się nie bardzo lubią. Na domiar wszystkiego one zawsze mają dużo przyjaciółek, przy czym nie przeszkadza im fakt dużej rotacyjności. Niemniej proszę wszystkich, a przede wszystkim czytające mnie Czytelniczki, traktować ten seksistowski akapit z lekkim przymrużeniem oka ;)

      Usuń
    2. Lubisz mnie zadowalać ale jeszcze bardziej prowokować:) To płytkie lubić siebie czy inną osobę ze względu na swoją /jej urodę.Nie na tym polega przyjaźń.A taka rotacja to raczej psiapsiółki...
      Anastazja

      Usuń
    3. Nasti: Ciebie dołować ... nigdy by na myśl nie przyszło, ale fakt, prowokować uwielbiam :)))
      Nie wiem czy aż tak płytkie. Ciekawe ile osób patrząc rano w lustro, mówi z uśmiechem do siebie: dzień dobry, fajny/fajna jesteś? Mam wątpliwości, co do kobiet, bo te zaraz sięgają po jakieś kosmetyki, aby ten wizerunek poprawić ;) Prawda, też się natychmiast golę, bo pyszczysko zaraz przyjemniejsze...
      Ale masz rację, nigdy nie oceniam ludzi po wyglądzie, a już przyjaciół tym bardziej.

      Usuń
    4. Zadowalać Asmodeuszu;)co wybrać - urodę czy bycie fajnym?Uroda przemija...Kosmetyki nie są złe ale z umiarem.I ten temat dotyczy co raz częściej mężczyzn...
      Anastazja

      Usuń
    5. Nie wiem jak to jest z facetami, nie chcę powiedzieć na głos, co myślę o tych, którzy stosują makijaż. Sam raz kiedyś miałem makijaż, na bal maskowy, gdy zmuszono mnie do przebrania się za cygankę. Jak sobie przypomnę ten makijaż na gębie... Jeszcze dziś przechodzą mnie ciarki.

      Fakt, uroda przemija, tylko co myśleć o tych, którzy przemijania się boją?

      Usuń
    6. A to jest dobry temat na notkę:)Wierzący z pewnością mają grzech;)
      Cyganka?Do twarzy by Ci było z diabłem :D;)
      Anastazja

      Usuń
    7. Wtedy byłem bardzo grzeczny chłopcem :))) Diabeł w ogóle do mnie nie pasował.

      Niby jaki temat? Przemijanie czy makijaż facetów? Ten drugi nie wchodzi w rachubę, nie potrafiłbym się oprzeć wulgaryzmom ;)

      Usuń
    8. Starzeć się z godnością...Wulgaryzmy w Twoim wykonaniu?Byłoby ciekawie:)
      Anastazja

      Usuń
    9. Musiałbym solidnie zgłębić temat, bo ja nic w sobie powagi, odpowiedniej do wieku, nie mam :) Nawet przemijanie traktuję dość rozrywkowo. Żebyś wiedziała ile „kudłatych” myśli krąży mi po głowie, już dawno zmieniłabyś o mnie zdanie :)

      Usuń
    10. No i mamy ze sobą więcej wspólnego niż byśmy chcieli:)Spoko,może być felieton.
      Anastazja

      Usuń
    11. To zagadka (sic?) Skąd wiesz, co ja bym chciał? :) Ok, będzie felieton, choć nie tak od razu.

      Usuń
    12. Kudłate myśli to kudłate myśli:)Żadna zagadka.
      Anastazja

      Usuń
    13. @Nasti /tak?/...
      są fajniejsze wierzenia, w których pojęcie "grzech" nie istnieje...
      kudłate myśli?... a dlaczego nie zdepilowane?... no, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje...
      zaś co do diabła, z którym jest do twarzy:
      https://youtu.be/IKQcP3aAgvc

      Usuń
    14. Tak,Nasti:)
      Jakie to wierzenia?Chyba nie w szatana?
      Hahaha bo kiedy to powiedzenie powstało,nikomu by do głowy nie przyszło żeby depilować swoje łono:D
      No i nie ma to jak stary,dobry KAT ze swoim ponadczasowym tekstem...
      Pozdrawiam Anastazja/Nasti

      Usuń
    15. w Szatana?... a któż obecnie wierzy w Szatana?... nawet sataniści już nie wierzą, wszyscy przeszli na agnostycyzm, ortodoksyjny lub reformowany zależnie od wyniku rzutu monetą... w sumie ponoć nie powinna to być moneta menniczna, tylko inkluz z czarcim zielem bity domowym sposobem, ale to już szczegóły, szczegóły...
      ...
      no i właśnie dlatego to powiedzenie brzmi tak, a nie inaczej...
      ...
      w sumie to nie wiem, który tekst Romana /bo "nie ma KAT-a bez Romana"/ mógłby być nieponadczasowy...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
    16. Kto wierzy w Boga,wierzy że szatan istnieje.Inaczej się nie da:)To zdradzisz jakie to wierzenia,w których nie istnieje pojęcie "grzechu"?

      Wydaje mi się,że to powiedzenie ma raczej związek z włosami ale tymi na głowie.Wszak zdobią naszą kopułę,pod którą powinien znajdować się mózg;)

      Nie ma takiego tekstu:)
      Anastazja

      Usuń
    17. @Nasti...
      tak naprawdę, to każde wierzenie nieabrahamiczne, bo "grzech" jest pojęciem biblijnym... na przykład w takim buddyzmie mówi się o "błędzie", jeśli już...
      zgoda, jeśli się wierzy w Boga /czyli boga chrześcijańskiego o imieniu "Bóg"/, to wiara w Szatana jest niejako automatyczna... ale na przykład Światowid lub Manitou /też (wszech)bogowie/ takiego towarzystwa już nie mają... wierzy się wtedy co prawda w różne niezbyt sympatyczne duchy, ale nie jest to Szatan w judeochrześcijańskim czy islamskim rozumieniu tegoż bytu...
      zaś sataniści /ci od LaVeya/ naprawdę nie wierzą w żadne "szatany" i tym podobne, zaś "Boga" pojmują jako siłę nieosobową... są jeszcze "sataniści teistyczni", dla nich bogiem /osobowym/ jest właśnie Szatan, albo też inaczej go nazywają, trudno jednak orzec, czy tacy w ogóle istnieją, a jeśli tak, to jest ich bardzo niewielu...
      z tym "agnostycyzmem" za to żartowałem jedynie, bo takiej religii nie ma wcale...
      ...
      coś w tym jest... na przykład taki "kołtun" odnosi się do włosów na głowie, zaś człowiek zwany "kołtunem" dopatruje się "kudłatych myśli" wszędzie, gdzie ich nie ma /nie jest to rzecz jasna pełna definicja "kołtuna", która zresztą nie jest zbyt ściśle określona/...
      ...
      co do KAT-a i Romana mamy pełną zgodę, ja jednak zawsze dodaję "nie ma też KAT-a bez Irka", bo "fizyczny" plus jego bembeny to serce każdej kapeli metalowej /i pewnie nie tylko/...

      Usuń
    18. I z tego co teraz napisałeś wynika jedno - tak naprawdę chodzi o nazewnictwo.Grzech,błąd...Co za różnica?Wierzący,który żałuje swoich grzechów,może uznać je za błąd.Np.taka zdrada.
      Szatan czy też "niezbyt sympatyczne duchy" to zło,w zależności po której stronie się stoi.Ojjj ci od LaVey'a byli nieźle popierdoleni.Tylko nie wiem czy to "wpływ" szatana czy choroba lub zaburzenia psychiczne...

      Cholera jestem "kołtunem":D

      Tak,serce to podstawa;)
      Anastazja

      Usuń
    19. @Nasti...
      nie bardzo tylko o nazewnictwo chodzi, bo za tym zwykle idzie też pewna ocena owego czynu "nie tak"... grzech jednoznacznie łączy się z negatywną oceną natury moralnej, zaś błąd, choć oceniamy go negatywnie, to niekoniecznie musi być to ocena w kategoriach moralnych... czyli jest różnica i wcale niekoniecznie niuansowa... zaś sztuką na wysokim poziomie jest pozbycie się poczucia winy, gdyż jest ono autodestrukcyjne i wyciągnięcie nauki "na zimno" z owego błędu...
      tak naprawdę zresztą, owo "zło" sprowadza się do nieposłuszeństwa wobec "autorytetów moralnych", zaś nieposłuszeństwo niekoniecznie musi być błędem, co więcej, może być najwłaściwszym działaniem w danej chwili...
      ...
      dlaczego popierdoleni /ci od LaVeya/?... A.S.LV skonstatował pewien stan rzeczy i skonstruował całkiem sensowną, racjonalną filozofię, która zresztą rozwija się do tej pory... pewnym zgrzytem może być ten "Szatan", który jest po prostu zdefiniowany w niej na nowo... zapewne można sobie bez tego pojęcia świetnie poradzić lub zastąpić czymkolwiek innym, ale to ułatwia sprawę na samym początku... potem, w miarę rozwoju i dojrzewania wewnętrznego to pojęcie zwykle jest odrzucane, gubione gdzieś po drodze jako zbędne lub odchodzi w obszar żartu... niemniej jednak A.S.LV narobił tym "Szatanem" nieco zamieszania i powstało sporo nieporozumień, ale warto zaznaczyć, że nie jest to filozofia dla każdego... idiota może sobie nawet zrobić nią krzywdę...
      ...
      tak, zapewne szkoda np. Luczyka, który po rozpadzie KAT-a odszedł w pewien niebyt, bo to jest niezły gitarzysta, ale jak widać nie okazał się niezastąpiony i KAT świetnie sobie radzi "katując" bez niego...

      Usuń
    20. Kanalio(jak mi się to podoba)...
      Wróćmy do tej zdrady - z moralnego punktu widzenia jest to złe,bez względu na to czy ktoś jest wierzący czy nie.Ale dla zdradzającego jest to i grzech i błąd,jeśli żałuje,poniósł jakieś straty,a dla innych będzie to skurwysyństwo i grzech.Wszystko zależy od punktu siedzenia,leżenia czy stania;)I tu masz rację - wyciągnięcie nauki to ogromna sztuka.Ale np.taka kradzież?Jeśli ktoś kradnie bo jest zwykłym
      złodziejem,to każdy go potępi.Jeśli ktoś kradnie bochenek chleba,bo jest głodny to to nie będzie potępiane.
      No i czym jest dzisiaj moralność?

      Dlaczego popierdoleni?Odnoszę wrażenie,że ludzie - aby właśnie nie mieć wyrzutów sumienia,żeby robić coś złego,żeby być moralnym degeneratem tworzą sobie jakieś dziwne nurty filozoficzne,za przyzwoleniem których można wszystko...Czytałam o ich imprezach i orgiach seksualnych.Nie jestem pruderyjna ale myślałam,że się porzygam...Co trzeba mieć w głowie,żeby wpakować się w takie bagno?

      Cieszę się,że przynajmniej w kwestii muzyki się zgadzamy:)I nie ma ludzi niezastąpionych,chociaż...
      Anastazja

      Usuń
    21. @Nasti...
      na temat zdrady niewiele jest do dyskutowania... jest to złamanie pewnej umowy i chyba w żadnym systemie wartości nie jest ona pochwalana, wręcz przeciwnie... jedynym problemem może być jedynie to, że nie każda "zdrada" jest zdradą, mimo że na taką wygląda, zwłaszcza gdy ktoś patrzy z boku i sprawa go bezpośrednio nie dotyczy...
      ...
      filozofia A.S.LV z pewnością nie jest pierdologią tworzoną po to, by usprawiedliwić przed sobą samym "robienie czegoś złego"... choć według niej każdy jest autorem własnej moralności /podobnie jak w etyce buddyjskiej/, nie neguje ona jednak odpowiedzialności, konieczności poniesienia konsekwencji swoich poczynań...
      zaś co do tych rzekomych "orgii"... istne "fakty i mity" z przewagą tych drugich... inna sprawa, że sam LaVey nie dementował tych mitów, bo był także showmanem... bo filozofia filozofią, ale filozof też musi jeść... więc różne happeningi, prowokacje artystyczne zapewne miewały miejsce...
      zresztą poczytaj sobie na temat etyki seksu wg. LaVey'a... tam jest czarno na białym, że wszystko przechodzi pod warunkiem, że uczestnicy są dorośli, wiedzą, co robią i mowy nie ma o zmuszaniu do jakichkolwiek praktyk... zdecydowanie zaś potępiane są gwałty, krzywdzenie dzieci i zwierzaków...
      więc chyba wszystko jest okay?...
      porównaj to sobie teraz z praktyką katolicyzmu, gdzie mnóstwo jest przemocy domowej, gwałtów małżeńskich i molestowania dzieciaków...
      czyli jak widać wyraźnie, laveyański "Szatan" wcale nie jest taki straszny, jak go malują ludzie... powiedzmy eufemistycznie, że ludzie niedoinformowani i sądzący rzeczy po przedstawieniach...

      Usuń
    22. I tu się Kanalio mylisz.Zdrada to temat rzeka.Do zdrady zazwyczaj dochodzi z winy obojga partnerów.Mało jest zdrad ze zwykłego kurestwa.Zawsze następuje COŚ wczesniej,co do tej zdrady popycha.

      Oj tak,tu się zgadzam - LaVey był szołmenem i oszustem.Ale jak to zazwyczaj bywa,prawdy dowiadujemy się dużo później...Ponoć diabeł w ogóle nie jest taki straszny jak go malują;)
      Co do tych aktów przemocy w rodzinach katolickich czy też czynionych przez katolików...Dzisiaj miałam dobry dzień i taki chcę wieczór,także wątku nie kontynuuję bo nie chcę się wkurwiać.
      Anastazja

      Usuń
    23. Oj PK, mało chyba wiesz o La'Veyu... jego etyka seksu nie przeszkadzała mu w regularnych mordobiciach żony i licznych kochanek i zmuszania ich do prostytucji. Rzekomo to lubiły, ta pierwsza tak bardzo, że się z nim rozwiodła. O tym, że jeden z wyznawców jego kosciółka dmuchał jego nieletniego wnuczka za jego wiedzą i całkowitym olewaniu tego faktu, też pewnie nie wiedziałeś.
      Ale przecie przeklął się nawet sam, pisząc "niech będą przeklęci ci, którzy podają kłamstwa za prawdę, a prawdę za kłamstwa, albowiem budzą obrzydzenie", bo łgał przez całe życie, budując swoją splagiatowaną z Ayna Randa i różnych innych cudaków "filozofię"...

      Usuń
    24. A zapomniałem o lwie, którego traktował prądem, żeby go okiełznać. Na sąsiadów którzy na niego donieśli rzucił klątwę, po tym jak zwierzaka mu zabrano.

      Usuń
    25. @Nasti...
      ależ ja w dużym skrócie napisałem z grubsza to samo... o ile samą zdradę jako taką każdy ocenia podobnie, to schody zaczynają się podczas dochodzenia, kto za nią odpowiada i czy w ogóle do niej doszło...

      @R...
      na razie była mowa o tym, co LaVey głosił /plus dwa słowa o sposobach przekazu/, zaś to jak w ogóle funkcjonował w życiu prywatnym to osobna bajka...
      zresztą historia ludzkości pełna jest przykładów, jak idea /nawet bardzo sensowna/ rozmija się z praktyką... ale czy z faktu, że ktoś daje dupy zawsze wynika, że to co głosi jest do dupy?...

      Usuń
    26. O wielkie przepraszam, ale kto pisze: "porównaj to sobie teraz z praktyką katolicyzmu, gdzie mnóstwo jest przemocy domowej, gwałtów małżeńskich i molestowania dzieciaków..."

      Czy te praktyki leżą u podstaw tego co głosi chrześcijaństwo, czy też przypadkiem nie są osobną bajką funkcjonowania w życiu prywatnym? :)

      Lawey zerżnął tą filozofię, niemal bezpośrednio od gnostyków zapomniałem z kogo konkretnie, ale mogę to sprawdzić jak zerknę do książki. Odwoływał się do nich do tego stopnia, że jego Biblia jest tak w zasadzie plagiatem. Dodał do tego tylko ten pohapny hedonistyczny ryt, dzięki któremu mógł doić frajerów, chcących się bawić w okultyzm.
      BTW, czytałeś tą jego Biblie? Abstrahując od tego tandetnego języka i odwracania języka biblijnego to poradnik jak być pozbawionym empatii i uczuć skurwysynem, który bywa dobry jak ignoruje coś co mu nie pasuje.
      Więc na pytanie czy to, co głosił było do dupy, odpowiedziałbym że zdecydowanie tak.

      Usuń
    27. @R...
      czytałem... mam w domu paperbackowe wydanie przywiezione ze Stanów... potem pierwsze polskie tłumaczenie /koszmarne zresztą, z dosłownym tłumaczeniem idiomów/... w to tłumaczenie wdepnął też Kostrzewski dając się wkręcić w wydanie kasety z recytacją, jak potem stwierdził w jakimś wywiadzie, był to jedyny projekt, którego się wstydzi, bo wyszło koszmarne gówno... drugie tłumaczenie jest już lepsze... ale nawet w oryginale książka jest napisana fatalnie, niechlujnie i takie tam inne... natomiast w temacie treści z pewnymi fragmentami nie sposób się nie zgodzić, bo konstatują rzeczywistość... poradnictwa niewiele w niej dojrzałem, chyba że chodzi o wzmiankę na temat "psychicznych wampirów"... sorry, ale niestety są na świecie, nawet mnóstwo, takie typy, co żerują na innych wkręcając ich w poczucie winy i skoro mam być "pozbawionym empatii skurwysynem" tylko dlatego, że nie daję się im robić w wała, to niech sobie mnie tak nazywają, na mnie ten szantaż nie działa... zgadzam się jednak, że pierwszy z brzegu tekst na temat asertywności lepiej, bo dokładniej wyjaśni, jak sobie z nimi radzić, bo LaVey pojechał "na odpierdol się"...

      Usuń
    28. aha, bo z pośpiechu przeoczyłem /real rulez i nie zawsze daje spokojnie pisać/... wzmianka dotycząca praktyki seksu "po katolicku" była jedynie odpowiedzią na wzmiankę o orgiach, czy rzekomych, czy faktycznych, nie ma to znaczenia... po prostu uważam, że jest zasadnicza różnica pomiędzy owymi praktykami /gwałty itp/, a praktykami seksu, bez względu na formę i liczebność uczestników, jeśli wszyscy biorący udział są dorośli i robią to dobrowolnie...
      co prawda wspominasz o tych mordobiciach i zmuszaniu do prostytucji, ale czy miewało to miejsce podczas owych ewentów?... czaisz w czym rzecz... LaVey mógłby uniknąć odsiadki po spuszczeniu żonie łomotu w czterech ścianach własnego domu, ale po takim numerze w szerszym gronie raczej nie dałby rady... a wśród licznych wersji jego biografii, podobnie licznych, co biografie Jasia Himilsbacha, żadna nie mówi nic o epizodzie kryminalnym...

      Usuń
    29. Akurat nie ograniczam już tego do tych wampirów, zauważam że cały tekst to jedno wielkie "ja". Spoko, moje "ja" też jest ważne, jednakowoż zasady poszanowania otoczenia i obrony swojej godności, są na tyle uniwersalne, że obywają się bez pieprzenia o szatanach i czarnych mszach - nawet jeśli odwołuje się to pieprzenie do wymysłów i symboliki, bo niczego w końcu z tradycyjnych wyobrażeń na ten temat Lawey nie bierze na serio.

      "Szaleństwo w Religiach Świata" - Jacek Sieradzan. Polecam, jest tam fajny rozdział o religijnej roli klaunów i tricksterów, a także symboliki odwróconych rytuałów, które stosował Lawey, warto przeczytać.

      Usuń
    30. Podobnie jak przemoc "katolicka" ma miejsce w czterech ścianach a nie w kościele, ani nawet na ulicy... Choć przyznam, jest pewna różnica w odbieraniu jej przez otoczenie i przyczepieniu przez księdza ofiary do kata po wsze czasy węzłem małżeńskim...

      Usuń
    31. tak w ogóle, to powinienem zapytać Nasti, co rozumie pod słowem "orgia", bo niby się milcząco założyło, że "wiadomo, o co chodzi", a to niekoniecznie musi być dobre założenie :)...

      Usuń
    32. To Nasti odpowiada - pod pojęciem orgii,kryje się to co wiesz Ty i ja;)Jedni to lubią,inni nie.I to nie jest tak,że ci od LaVeya byli tak całkiem świadomi tego co robili.No ale jak widzę czytaliśmy inne publikacje,także nie wiem czy jest sens dyskutować?
      Anastazja

      Usuń
    33. @N...
      bo ja wiem?... na ten temat chyba już nie ma :)...

      Usuń
    34. Cieszę się,że się dogadaliśmy:)Ale co się odwlecze...;)
      Pozdrawiam Anastazja

      Usuń
  2. Ha! Jestem inteligentna,mimo że nie spełniam jednego z kryteriów.Lubię porządek:)
    Tęskniłam za taką notką...
    Pozdrawiam ciepło,słonecznie z uśmiechem i co jak tam jeszcze chcesz;)Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci daruję to zamiłowanie do porządku, pod warunkiem, że nie ma to nic wspólnego z pedanterią :)))
      Miło mi, że tym razem Cię zadowoliłem (bez dwuznaczności)...

      Odwzajemniam pozdrowienie, szczególnie w kontekście „czego tam jeszcze chcesz” :)

      Usuń
    2. Do pedantki mi daleko.Córka skutecznie mnie wyleczyła:)
      Dwuznaczności są fajne,a zadowolenie intelektualne czasami ważniejsze niż te fizyczne;)Możesz być z siebie dumny Narcyzie:)
      Anastazja

      Usuń
    3. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mnie podbudowałaś! Nawet bardziej niże te dwa artykuły ;)
      Dziękuję!

      Usuń
    4. Proszę bardzo :) Ale wiesz - musisz trzymać poziom;)
      Anastazja

      Usuń
    5. To już zależy od tego, czy znów będę miał dobry dzień :)

      Usuń
    6. O nie!żadnych wymówek:)Pamiętaj - lubisz mnie zadowalać:D
      Anastazja

      Usuń
    7. Wiesz, lubić a móc to jednak jakby dwie różne sprawy ;), ale ja nie mówię, że nie.

      Usuń
    8. Hahaha intelektualnie możesz zawsze:);)
      Anastazja

      Usuń
    9. Weź poprawkę na demencję starczą ;)

      Usuń
    10. Nie no,zaraz mnie szlag trafi!To kolejna wymówka.Będę Cię gnębić :)
      Anastazja

      Usuń
    11. Muszę się w takim razie zastanowić, czy mam w sobie coś z masochisty? To odnośnie gnębienia. To nie wymówka tylko zwrócenie uwagi na pewne okoliczności (łagodzące) :)

      Usuń
    12. Asmodeuszu nie jeden młody mógłby się przy Tobie schować :)
      Anastazja

      Usuń
    13. Taaa, chyba w cieniu mojego mięśnia piwnego, który zaczyna mnie martwić :) Robię, co mogę, już nawet piwo idzie w odstawkę. Choć prawdę powiedziawszy, widziałem jakiś reportaż z plaży, może nie jest aż tak źle?

      Usuń
    14. Hmmmm zawsze możesz opublikować swój mięsień piwny:)))))Ocenimy:)Ale nie przejmuj się - jesteś prawdziwym Polakiem:)))))
      A tak przy okazji - zdrówko!pyszny,zimny,złoty napój ;)
      Anastazja

      Usuń
    15. Mnie już dołuje własna ocena mojego mięśnia piwnego i wystarczy. ;) Po co mi jeszcze śmiech innych, tym bardziej, że dziś określenie prawdziwy Polak, jest określeniem dwuznacznym?
      Nie kuś Nasti, nie kuś ;)

      Usuń
  3. Jestem superinteligent, bo tonę w bałaganie i wiecznie wszystkiego szukam, chodzę spać koło 2 w nicy żeby wstać koło 6 rano... Ale przeklinać to nie przeklinam, nie wiem, k...a, skąd się wziął ten stereotyp. :D
    Fajnie się czytało, dzięki za taki luzacki wpis i życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam naprawdę dobry dzień, nawet Radek mnie pochwalił (sic!!!)
      Dzięki wielkie ;)

      Usuń
    2. Muisz się zrehabilitować i walnąć teraz z grubej rury, bo wyczuwam rozczarowanie. :D

      Usuń
    3. Zdumienie, Radku, zdumienie :D

      Usuń
  4. Od dzisiaj zaczynam bałaganić, przeklinać, zrażać życzliwych i prowadzić nocny tryb życia... Zaraz... przecież ja już to od dawna robię!

    OdpowiedzUsuń
  5. Według Frondy jestem w takim razie mało inteligentna. Co do przyjaciół, to nie wiem, zależy co autorzy mają na myśli, bo niektórym znajomości mylą się z przyjaźniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnią rzeczą, którą powinnaś się przejmować, to prawdy serwowane przez portal Fronda.pl :)
      Temat przyjaźni, to temat rzeka. Niejednokrotnie już do niego „podchodziłem” i przyznam, że czasami mnie przerasta. W moim odczuciu jeszcze trudniej go opisać niż miłość.

      Usuń
  6. Naprawdę świetnie się dzisiaj Ciebie czytało Asmodeuszu. Ciekawy wpis, tym bardziej, że wpisuje się także w moje jestestwo. (chociaż nie wiem, czy te wszystkie wywody, poparte niby badaniami rzeczywiście oddają faktyczny stan "intelektu") Przyznam, że jakoś nigdy specjalnie nie zależało mi, aby myśleć o sobie jako o kimś inteligentnym. Generalnie mam to w d... Patrząc jednak z przymrużeniem oka musze napisać, iż moje bałaganiarstwo zupełnie mi nie wadzi, bardzo późno chodzę spać ( ok 2:00)ale z wczesnym wstawaniem nie mam większych problemów (wstaję o 6:00) Z przeklinaniem, przyznam się że walczę, a że bezskutecznie, no cóż powiedzmy, że to taki mój sposób na rozładowanie emocji w chwilach totalnego poirytowania. Nadmiaru przyjaciół nie posiadam, zaledwie dwie wypróbowane osoby, chyba od zawsze. Takie co to na pewno nie zawahałyby się być ulewnym deszczem na mojej paradzie. Dlaczego? Dlatego, że nade wszystko cenię sobie szczerość. Pozostali to raczej znajomi, mili, sympatyczni, ale jakby niekoniecznie i nie zawsze niezbędni. No cóż Asmodeuszu, okazuje się, że wszystko, co do tej poty poczytywałam sobie raczej za moje wady, swoim wpisem zamieniłeś w zalety :) :) :) Wow...No i zrobiło się sympatycznie. Pozdrawiam z dozą rozbawienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dywagacje Frondy należy patrzeć z przymrużeniem oka. Serwowane tam poglądy często uwłaczają ludzkiemu intelektowi. Bardziej istotne wydaje mi się to, czy i na ile lubimy siebie sami.
      Pozdrawiam i dziękuję za pochlebstwa ;)

      Usuń
    2. A proszę bardzo, zwłaszcza, że w moim wydaniu są one prawie na wagę złota :) :) :)

      Usuń