Lubicie się bać? Jeśli tak, postaram się Was trochę
nastraszyć pewnym gdybaniem na temat najbliższej przyszłości, co popularnie zwie się futurologią (moja nie ma podstaw naukowych). Bowiem nie zdajemy sobie do końca sprawy jak powoli, ale systematycznie
sztuczna inteligencja wkracza w nasze życie i już w tej chwili niepostrzeżenie je zmienia. Pierwsza próba samochodu bez
kierowcy wprawdzie skończyła się tragedią, niemniej firma General Motors
zapowiada uruchomienie masowej produkcji. Ale nie to jest najgorsze, nawet
jeśli zginie jeszcze kilku, czy kilkudziesięciu przechodniów. Straszne jest coś
zupełnie innego.
Otóż jakiś Amerykanin, być może nawet to
amerykański uczony, wszczepił sobie w
rękę chip i dzięki łączom internetowym porusza sztuczną ręką w Tokio (sic!).
Niby nic takiego, ale on czuje dotyk tej sztucznej ręki na własnych
opuszkach palców! Ja mam lekkie odchyły erotyczne i podejrzewam, że cały
eksperyment ma służyć temu, aby mógł sobie Japonki obmacywać... Bo ja innego, sensownego
zastosowania tego pomysłu nie widzę. Chyba, że chce z tymi Japonkami na migi pogadać. Będzie głaskał japońskie koty, kiedy w Stanach jest
ich wystarczająco dużo, i to każdej rasy? Ok, dość żartów, wszak obiecałem
straszyć. Otóż, tym razem już na pewno amerykańscy
uczeni, budują prototypy robotów, które dzięki sztucznej, samokształcącej
się inteligencji, dodają do istniejącego oprogramowania swój własny kod. Prosty przykład, aby to zobrazować. Powstaje robot, który
zna podstawowe ruchy takie jak chodzenie, przy czym należy pamiętać – to nie
jest wcale takie proste. Temu robotowi podkłada się nogę, stawia mu przeszkody
i on już sam nadpisuje program swoim kodem, przez co się automatycznie doskonali i nie
jest go tak łatwo w następnych próbach przewrócić. A nawet jeśli się to uda, on
sam wstaje, choć nikt go na to nie zaprogramował.
Ponieważ ich samoprogramowanie przebiegać będzie znacznie szybciej niż człowiek się uczy, nie trudno sobie wyobrazić, że w ciągu kilku, kilkunastu lat roboty nie tylko będą sprawniejsze od nas ludzi, ale i mądrzejsze. Era robotów nadciąga, a wszystkiemu winien jest... net z nieograniczonym przepływem danych. Narzuca się pytanie: czy to my będziemy rządzić światem, co jest i tak zbyt optymistycznym stwierdzeniem, czy świat (robotów) będzie rządził nami? Bezduszne, beznamiętne i bezuczuciowe roboty, zdolne same się uczyć i doskonalić, zawładną naszym światem bez reszty, spychając dumnego człowieka do roli domowego pieska lub kotka-maskotki. Pewnie nas nakarmi (wyprodukuje nam żarcie), pewnie ubierze, pewnie zwolni od obowiązku pracy zarobkowej, dając nam do zabawy erzace rzeczywistości, tak jak my dziś zapewniamy naszym pupilkom rozrywkę gumowo-pluszowymi zabawkami. Przy okazji będą regulować naszą populację jakimiś chipami sterującymi płodnością (już są testowane chipy antykoncepcyjne). Bóg, jak u Nietzschego umrze, choć tym razem definitywnie, bo robotom niepotrzebny, a my będziemy wysterylizowani od chęci popełniania grzechów, przy czym nie mam na myśli sterylizacji płciowej. I zapanuje czysty komunizm konsumpcyjny, w dodatku bez polityków autokratów rządnych władzy, każdy będzie miał to samo i w takich samych ilościach, atrakcyjnego i bezpiecznego seksu nie wyłączając. Będzie nam lepiej niż w niebiańskim raju, właśnie ze względu na ten seks, którego teraz tam nie ma, nie było i nie będzie. Będziemy się otaczać wspaniałą muzyką (według upodobań) oraz wirtualnymi obrazkami świata z najdalszych jego zakątków, nawet tych wyimaginowanych. Będziemy wpieprzać dietetyczną paszę o najbardziej wyszukanych smakach, którym nawet sławetne ośmiorniczki nie dorównają. Precyzyjne roboty chirurgiczne będą nam wymieniać zużyte organy na pozyskane ze specjalnie hodowanych świń. A jak nam się już znudzi i dogłębnie przeje ta beztroska cudowność, kiedy uznamy, że wiemy wszystko i niczego nie chcemy wiedzieć więcej, poddamy się eutanazji jak najcudowniejszej rozkoszy, co w religijnym niebie podobno też nie jest możliwe. Tam obowiązuje bezwzględny nakaz życia wiecznego...
Ja niemal słyszę: futurolog z bożej łaski się znalazł...! Porąbało go dokładnie jak niektórych proroków! A przecież, mój drogi Czytelniku i moja droga Czytelniczko, parafrazując pewnego kapłana, wiedz, że to się już dzieje naprawdę, ten pęd do takiego świata ma już miejsce, szczególnie w kwestii tworzenia sztucznej inteligencji i robotyki. Choć z drugiej strony rodzi się we mnie pytanie, czy jest się czego rzeczywiście obawiać? Na dobrą sprawę, dziś zwykły śmiertelnik też nie ma wielkiego wpływu na swoje życie. Za niego decydują politycy, kapłani, ekonomia i zdrowie (czytaj: służba zdrowia). Świat rozumiany jako Kosmos daje nam krótką chwilę, by go ledwie liznąć, a i tak targa nami poczucie bezsilności wobec Niego. Jeśli do tego dodać ból (również ten psychiczny), choroby, cierpienie czy wojny – naprawdę jest czego żałować?
Mimo wszystko nie zapominajcie, że ten tekst to tylko futurologiczny science fiction. Przynajmniej na razie...
grafika z Google
Marudzisz Asmo, marudzisz.Już kilka lat temu bywalcy pewnej holenderskiej dyskoteki wszczepiali sobie chipy w rękę,żeby nie stać w kolejce chętnych do dyskoteki. Jako że do holenderskich dyskotek nie chadzam, mało mnie to rajcuje in plus lub in minus.Niewątpliwie taki "chip z czuciem" będzie się sprawdzał w protezowaniu kończyn. Ja się zupełnie przestałam przejmować tym co będzie- jestem w wieku tych , którzy już nie mają praktycznie żadnego wpływu na przyszłość. A poza tym nie mam zacięcia zbawicielki.
OdpowiedzUsuńWiele jest wciąż niewiadomych- nie wiadomo skąd się wzięliśmy na Ziemi, nie wiadomo kto i dlaczego manipulował w naszych genach i nawet nie wiadomo czy ta manipulacja nie trwa nadal, choć sobie z tego nie zdajemy sprawy. Przyzwyczaiłam się już do myśli, że jesteśmy jakimś laboratorium badawczym i tak naprawdę moje obawy i przewidywania mają takie samo znaczenie jak pisk myszki laboratoryjnej.
To już zmartwienie następnych pokoleń.
Miłego;)
Ja tu się wysilam a Ty, że marudzę ;)))
UsuńOczywiście, zastosowanie chipów wydaje się być olbrzymie i idąc tym tropem, pewnie jeszcze bardziej upodobnimy nasze życie na ziemi, do życia w raju. Jedno pytanie jest otwarte: jak daleko można się w tym posunąć, aby „człowiek” wciąż znaczyło to samo?
O ile się zgodzę, że wciąż nie wiemy skąd życie wzięło się na ziemi, to już skąd człowiek i dlaczego zmieniały się geny jest raczej oczywiste. Ba, wiadomo, że ewolucja wciąż trwa, nikt tego zegara nie jest w stanie zatrzymać. A to, że moje obawy są tym samym, co Twoje, choć ja je traktuję z przymrużeniem oka, mnie właściwie nie dziwi.
Pozdrawiam ;)
Naprawdę nie widzisz zastosowania takiej ręki sterowanej z USA w Tokio???
OdpowiedzUsuńCzłowieku mizernej wyobraźni!
Za pomocą takiej reki można przesiewać palcami piasek z dna oceanu, nawet nie wchodząc do wody, wysyłać swój uchwyt w miejsca skażone trującym gazem - albo chociażby rozbroić ładunki wybuchowe nie zbliżając się do nich. Na poczekaniu mogę podać setki zastosowań.
Zwróć uwagę na swoje pierwsze zdanie (pytanie), które jest w pełni adekwatne do tego, co opisuję w notce. Mowa oczywiście o relacji USA – Tokio. Teraz ja zapytam, a po co w Tokio przesiewać piasek z dna oceanu? Ciekawe czy net sięga Rowu Marjańskiego? Czy w Tokio są aż tak trujące miejsca, że tam wchodzić nie wolno?
UsuńWiesz, na poczekaniu to ja też znajdę tyle samo przykładów zastosowania tej ręki, tylko dlaczego akurat z USA w Tokio? ;) Bliżej Tokio jest Osaka, a USA – Kanada... ;)
Takie zastosowanie moze byc ciekawer i z pewnoscia o to chodzi, ale mnie niepokoi, ze on czuje, z drugiej stroiny jak bedzie rozbrajal bomber na odleglosc, to musi wyczuwac co dotyka, jak dotyka etc. ALe jak pieprznie podczas rozbrajania to gosc bedzie mial niemile przezycie.
UsuńNa razei jest Tokio USA, z czasem moze byc na trasie USA Meksyk... a z wynalazkami to jak ze wszystkim. Sklodowska Curie chciala dobrze, dla nauki,dla czlwoieka ... a wyszlo jak zwykle:))
Niemiłe przeżycia? A jak mu rękę urwie? ;)
UsuńOgladales film "Automata"? Taka tam futurologia...Ilu ludzy tyle tez futuroogii? Jezeli nie ogladales to poswiec chwile ( okolo 2 godzin ) Polecam. Tu podaje link. Cos w stylu twojej futurologii:
OdpowiedzUsuńhttps://www.cda.pl/video/219726102
Od jakiegos czasu ucze sie budowy maszyn. To zycie bywa pelne niespodzianek. To wiaze sie tez z tym ze zaczelam wiecej zarabiac, no i dolozyli mi obowiazkow. Ciekawe to jest. Zaczelam budowac swa wlasna teoryjke, ze ... te maszyny nie sa glupie. I albo przywiazuja sie do ludzi (p), albo cholera wie co to jest, bo wedlug mnie zawsze wyczuja jakiegos zoltodzioba i ... strajkuja. Ten mlody/nowy robi zawsze wszystko wedlug instrukcji, a i tak mu nie wychodzi chocby chcial...
Po czasie , po wstepnym darciu kotow, jakos wszystko wraca w stosunku maszyna - czlwoiek do normy:))
Film na pewno zobaczę, lubię takie klimaty. Wciąż fascynyję się „WestWorld” choć drugi sezon jest ewidentnie słabszy od pierwszego, a może tylko ja podziewałem się czegoś więcej?
UsuńSwego czasu też miałem podobne zainteresowania, ale mi przeszło. Brak mi takiego zacięcia, szczególnie teraz, kiedy czasami lepiej kupić nowy produkt, niż naprawiać stary.
Tak, tylko ze ja nie naprawiam starego a raczej usuwam usterki. To sie robi komputerowo. I az takiego zaciecia nie posiadam aby naprawiac stare:))
Usuń