Prawdę mówiąc
ja bym o tej wojnie nawet nie wiedział, gdyby nie stronniczy przegląd mediów w
okresie przedświątecznym i świątecznym. Nie słychać wystrzałów karabinów,
wybuchów bomb, choć pewnie, jak na ironię, w najbliższy poniedziałek usłyszymy
eksplozje fajerwerków na Nowy Rok. Okazuje się, że od drugiej połowy XX wieku,
a nawet i wcześniej, do teraz, trwa prawdziwa wojna, choć bez okopów, frontów i
bez udziału prawdziwego wojska.
Śmierć za to kosi
niby łan dzieci nienarodzone, a teraz i starców, którzy nie chcą w cierpieniu
czekać na śmierć naturalną. Do tego trzeba dodać cierpienie uciśnionych
chrześcijan, przede wszystkim zaś katolików, których odwodzi się od prawdziwej
wiary laicko-ateistyczną propagandą z rzekomą pogardą. Którym burzy się
kościoły lub stawia przy nich burdele. Bardziej niż smog dusi wiernych komercja,
a nawet zdobycze nauki. Najgorzej mają się zaś kapłani, których niesłusznie
oskarża się o klerykalizm, pazerność na bogactwo, o homoseksualizm i pedofilię,
odbierając tym samym Kościołowi blask, chwałę i świętość. Rozwój przemysłowy i
infrastruktury, wspomagany przez gender i sekularyzację, odciąga wiernych od
Kościoła, a już najbardziej niweczy owoce nauki religii w umysłach młodzieży.
Nawet piosenki estradowe, pseudo-świąteczne, zagłuszają prawdziwe, tradycyjne
kolędy bożonarodzeniowe. I wreszcie najgorsze: wierni zamiast szukać osobistej
relacji z Bogiem wolą szukać miłosnych kontaktów z partnerami płci odmiennej,
nie zawsze z zamiarem wejścia w sakramentalny związek małżeński. Człowiek, jak
bożek, stał się ważniejszy od Boga. Święci, których liczy się tysiącach, w
grobach się przewracają.
Abp.
Jędraszewski martwi się poważnie, jaka to też będzie ta Europa bez korzeni i
świadomości chrześcijańskiej: „To byłaby
przestrzeń zamieszkiwana przez ludzi żyjących inną kulturą, mających inną
tożsamość, inny świat wartości. Trudno mi sobie taką Europę wyobrazić, chociaż
jej symptomy są widoczne na Zachodzie”, więc ja mu autentycznie współczuję.
Sobie też, bo obaj mamy marne szanse dożyć Europy wolnej od nachalnej religii,
szczególnie tak agresywnej, jak obecnie w naszym kraju. Gdyby tak arcybiskup
wychylił się poza swoje katolickie postrzeganie, dostrzegłby że ludzie potrafią
być szczęśliwi bez Kościoła, a przez to wolni od nienawiści. Wolni od magii
hokus-pokus, za to otwarcie na nieszczęścia innych, gotowi nieszczęśnikom nieść
nie tylko „duchową” pomoc, ale również taką realną, ludzką. Dostrzegłby też, że
dążenie do szczęścia osobistego tu i teraz, jeśli nie szkodzi innym, ma dużo
więcej z człowieczeństwa, niż cierpienie i umartwianie się dla iluzji szczęścia
wiecznego. Dostrzegłby też, że wolność do wiary nie jest w niczym lepsza od wolności
od wiary.
Tak mnie
w związku z tym naszło, choć alkoholu nie nadużywałem, że całe to gender, laicyzm,
zgnilizna moralna, to dokładnie to samo, co korzenie, tradycja, narodowość,
tylko tym drugim nadano inny, wznioślejszy charakter, aby móc wymusić określone
zachowania i poglądy. W tym wszystkim chodzi tylko o sterownie ludzkimi
umysłami. To wręcz maniakalne straszenie Zachodem ma wybielić wcale nie tak
oczywiste korzenie chrześcijaństwa, wybiórczą tradycję i chory z założenia
nacjonalizm, a do tego wcale nieświęty Kościół. Ostatnimi czasy furorę robi
stwierdzenie, że Kościół to zbór ludzi grzesznych, co sugeruje, że właściwie
jest wszystko w należytym porządku i nie ma się czego czepiać. Zapominają, że w
liście do Efezjan św. Paweł pisał: „(...)
Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby
go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby
osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” [Ef 5,
25-27]. Aż zapytam: apologeci Kościoła, czy tu jest miejsce na jakiekolwiek
„ale” i usprawiedliwienie? Czy można mówić komuś, jak należy żyć, lub co jest
złe, skoro samemu nie jest się w porządku? Można udawać przed sobą, że jest się
bez skazy, że nie widzi się pazerności, znieczulicy, pedofilii i
homoseksualizmu we własnym gronie, ale choćby zaklinać rzeczywistość, inni i
tak to dostrzegą, czego dowodzi narastająca sekularyzacja. Tę najdłuższą wojnę
nowożytnej Europy – Kościół wypowiedział sobie sam.
Mojego stosunku do tej sprawy pewnie się domyślasz. Mit o "korzeniach" jest męczący - po pierwsze ludzie w większości są intelektualnie leniwi i wiedza o "korzeniach" ani ich nie ciekawi, ani nie ma wpływu na ich życie. Więszkość ludzi nie zna nawet dobrze swoich rodziców i nie ma z nimi prawdziwej relacji. Po drugie chrześcijaństwo jest tylko jedną z gałęzi europejskiej kultury, zresztą religii napływowej i wsadzonej w gardło. Nadal uczymy jakichś pierd o historii Słowian i w niczym nam to w życiu nie przeszkadza. Podręczniki do historii wyraźnie negują naszą słowiańską tożsamość przeskakując od starożytnego Egiptu i Rzymu do Biblii i ledwie napomykając o jakiejś tam słowiańszczyźnie z której natychmiast próbowaliśmy uciec przyjmując chrzest od innego narodu. Wmawia się nam, że to było cudowne wydarzenie, nie widzimy, że było to zaprzeczenie tożsamości. A mimo to jako naród żyjemy. Po czymś takim pozbycie się katolicyzmu to będzie jak pstryknięcie palcem. Też damy radę :)
OdpowiedzUsuńÓw wątek o słowiańszczyźnie jest dość istotny, biorąc pod uwagę fakt, że chrześcijaństwo było przyjmowane z dużymi oporami przez kilka wieków, o czym w ogóle się nie mówi. Owszem, ono utrwaliło naszą państwowość (są tacy, którzy mówią o jej uratowaniu), ale to się działo najpierw tylko w sferze politycznej. Kulturowo słowiańszczyzny do dziś nie udało się wyplenić.
UsuńŚwietny komentarz, dzięki.
@Asmo Nie uczymy się o słowiańszczyźnie, bo prawie nic o niej nie wiemy. Nawet te słynne "opory" średnio są udokumentowane, tym bardziej że był to proces długoletni i stopniowy. A co najważniejsze, o czym każdy zapomina - nie naruszał w jakimś wielkim stopniu norm środowiskowych. W związku z tym ludność miast według Brucknera chrystianizowała się nader chętnie. Powody były prozaiczne - Niemcy były potęgą - zatem i ich Bóg był silniejszy.
UsuńJeśli chodzi o tzw. reakcje pogańskie - to trudno nawet rozkminić, czy ich genezą była wiara, czy dokręcanie śruby przez grupy uprzywilejowane w feudalizmie - możnowładców i kościół.
Radku:
UsuńMnie nie chodzi o słowiańszczyznę jako alternatywę chrześcijaństwa. Bardziej o to, że gdy mowa o korzeniach, starannie się ją pomija, tak jakby należało się jej wstydzić. To co było przed chrztem traktuje się w kategoriach mitów. Coś w stylu: „patrzcie jacy głupi byli przed tym wydarzeniem”.
A jak te opory miały być udokumentowane, skoro pierwsze kroniki pochodzą z późniejszych czasów? I co najważniejsze, ileż to było tych miast, że na nich opierać to „nader chętnie”?
O owym „dokręcaniu śruby” czytał niedawno. Opisywano kary za niechodzenie do kościoła (są na to dokumenty).
Ale co niby się pomija, jak prawie nic nie wiadomo? To ma nawet nazwę, "dzieje bajeczne", bo pozostają w sferach domniemywań i niesprawdzonych teorii.
UsuńJakieś były. :D
No ja też czytałem, tylko jak zwykle przytaczasz te argumenty w oderwaniu od czasów w którym to się działo. Otóż kary dotyczyły osób, które nie były stanu wolnego, na ogół we wsiach należących do kościoła. Podobny przymus dotyczy dziś podatków.
Zapytam inaczej: czy bark jest dowodów na to, że przed przyjęciem chrześcijaństwa na tych ziemiach żyli pogańscy Słowianie? O nic innego nie biega, jak tylko o uznanie, że nasze korzenie nie zaczynają się wraz z przyjęciem przez Mieszka chrztu.
UsuńOtóż nie koniecznie Kościół karał i niekoniecznie osoby bezżenne. Ja czytałem o świeckich właścicielach wsi i miasteczek. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/02/24/co-grozilo-w-dawnej-polsce-za-nie-pojscie-do-kosciola/ (ostatni akapit)
Korzenie znanej nam państwowości zaczynają się jednak od przyjęcia chrztu. Więc co z tego wynika, że wcześniej żyły tu jakieś plemiona? Do jakich "korzeni" niby ma się to odwoływać? Co wiadomo o tych "korzeniach"? Com wiadomo o obyczajach, do czego chciałbyś się konkretnie odnieść?
UsuńDobrze że nie wieszali, ani nie ucinali ręki. Pamiętasz kary cielesne w szkołach?
UsuńA tos teraz wyjechał ;) Państwowość ma korzenie? To ja pozwolę sobie zapytać: jakiej państwowości jest chrześcijaństwo?
Tak, ja pamiętam, nie raz linijką dostałem. Ale jeśli myślisz, że pochwalam, jesteś w błędzie ;)
No to ja się spytam co wiesz o państwowości Polski, przed przyjęciem chrześcijaństwa. Coś, w ogóle?
UsuńMieszko nie spadł z księżyca w przededniu przyjęcia chrztu. Nie mówiło się państwo, a księstwo. A tak na marginesie – nie ma bardziej kosmopolitycznej religii jak chrześcijaństwo. Wiedziałeś o tym?
UsuńNo nie. Wiemy że ktoś tam był przed nim, znamy jakieś imiona, ale tak na dobrą sprawę nie wiadomo czy te postacie istniały w 100%. Chyba że przyjmiesz również, że na Kraków napadł smok. Dla pana Giertycha było to dowodem, że ludzie żyli współcześnie do dinozaurów, ale błagam - bądźmy poważni.
UsuńA co my na sto procent wiemy o ludach, które nie stosowały kronikarskich zapisów? Nawet jeśli były jakieś zapisy, trzeba z nich układać, jak z niekompletnych puzzli, jakiś tam obraz. Na dobrą sprawę, nawet mając mnóstwo źródeł pisanych i tak dziś historycy sprzeczają się niemal o wszystko i to wcale nie o tak odległe czasy jak Piastowie, którzy żeniąc się z Czeszkami czy Niemkami, nie dbali wcale o czystość korzeni.
UsuńKurcze, ale Rad rżnie głupa aż miło :) i to w taki peerelowski sposób, że miód, cud, malina. Spadliśmy z legendy, z Księżyca .... przyszedł biskup i wszystko było inaczej, nagle wyskoczyli Polacy, zaczeli mówić po Polsku i zawdzięczamy to religii napływowej. A na dobrą sprawę nie przyjmuje się do wiadomości, że półlegendarną postacią był choćby św. Wojciech. Nie przyjmuje się tego, bo w peerelowskiej książce do historii to stało. Czyż przed 1989 nie podtrzymywano pięknie bajek? A teraz Ci wszyscy starsi panowie mówią, że było im źle i że oni zawsze wtedy kochali Jezusa :)
UsuńJakieś plemiona ... tak, były jakieś plemiona ... ale co tam, opowiedzmy przypowieść biblijną na języku polskim, ona jest nam taka bliska, bliższa niż tradycje ludowe :)
Świechna:
UsuńOstatnim zdaniem pierwszego akapitu powaliłaś mnie na połogę ;)))
"Gdyby tak arcybiskup wychylił się poza swoje katolickie postrzeganie, dostrzegłby że ludzie potrafią być szczęśliwi bez Kościoła, a przez to wolni od nienawiści. Wolni od magii hokus-pokus, za to otwarcie na nieszczęścia innych, gotowi nieszczęśnikom nieść nie tylko „duchową” pomoc, ale również taką realną, ludzką."
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie dostrzegasz coś takiego? Przyśniło Ci się coś znowu? Ja też zauważam to wielkie szczęście w rosnącej dehumanizacji norm, rządzących światem laickim i po prostu nowymi rodzajami chorób trawiących te społeczeństwa, w których ludzie są sobie coraz bardziej obcy, bo coraz mniej ich łączy, chyba że reklama nowego srajfona.
Z puenty zaś wynika, że już nikt nie powinien mieć prawa do pouczania innych. Kościół nie, bo jego przedstawiciele nie przestrzegają zasad. Więc kto? Jakieś grono mędrców? Ale przyjrzeć się bliżej tym współczesnym autorytetom, co to biją w ten sam dzwon co Ty - i okazuje się że to takie same kanalie.
Tak jeszcze jedno rzuciło mi się na oczy - deklarowałeś się kiedyś jako przeciwnik aborcji, natomiast w swej argumentacji zawsze przypominasz jej zwolenników. Określiłbyś się dla porządku...
Gdzie widzę? Ano we wszystkich krajach Zachodu, gdzie przyjmowano uchodźców nie bacząc na konsekwencje. O jakiej dehumanizacji norm piszesz? To religia chrześcijańska czyni z człowieka wiecznym poddanym, którego los nic nie znaczy, jeśli nie jest „skazany” na „zbawienie”. To fakt, ludzie w jakiś sposób są sobie obcy, ale nie bardziej niż w naszym, na wskroś katolickim kraju. Ledwie wczoraj oglądałem dokument o Montrealu – żałuj, bo miałbyś wyobrażenie o tej obcości jak na dłoni. Ludzie różnych wyznań, różnego koloru skóry, o różnym stopniu majętności, w weekend ustawiają stoły w szereg na ulicy i wspólnie biesiadują. Tak się sami zmówili, bez nakazu żadnej religii, oczywiście biesiaduje kto chce, a chce większość.
UsuńNie ma nic gorszego niż autorytety głoszące, co jest dobre, a co złe. Jedynym autorytetem jest przykład własnego, dobrego życia, a nie drętwa, umoralniająca mowa-trawa. Pokaż mi, gdzie ja komuś polecam jakiś autorytet (jak dobrze żyć), sam siebie za takiego nie mam. Jeśli cechuje Cię szacunek do innych, nie potrzebujesz żadnego autorytetu.
Dalej deklaruję sprzeciw wobec aborcji na życzenie, ale jednocześnie jestem za utrzymaniem trzech wyjątków niekaralności aborcji. Poruszam temat, bo to jest główny oręż nawiedzonych.
Człecze, co Ty wiesz o krajach Zachodu? Żona pracuje w firmie francuskiej, Francuzi przyjeżdżają tutaj, Polacy tam. Otóż Francuz, którego poinstruowano że ma przejechać dwie stacje metra wybałuszył oczy, że ma jechać sam i czy go w tym metrze nie pobiją, bo u nich strach w ogóle do metra wsiadać (https://www.thelocal.fr/20180116/paris-metro-drivers-skip-stops-due-to-crack-fuelled-violence-in-stations - anglojęzyczny - w skrócie - operatorzy paryskiego metra boją się zatrzymywać na niektórych stacjach). Mógłbym Ci wiele jeszcze dykteryjek poopowiadać z wymiany pracowniczej, ale po co... jak Ty przecież wiesz lepiej nie ruszając tyłka z Polski.
UsuńDla odmiany obejrzyj sobie "Wracajcie, skąd przyszliście" na TVNie. Nie wiem jaki cel przyświecał stacji w realizacji tego programu, nie wypadł on jednak prouchodźczo.
Nie widać tych deklaracji w Twoich tekstach, wręcz przeciwnie czasem, bo jak czytam owo drwiące "Śmierć za to kosi niby łan dzieci nienarodzone..." mam wrażenie że myślisz co innego i piszesz co innego. Chyba że tak proforma piszesz, bo ten pogląd jest troszkę zbieżny z prawicowym. :D
Moja znajoma boi się chodzić przejściami podziemnymi. Patrioci-kibole ją napadli i nikt nie stanął w jej obronie, a podobno u nas sami katolicy. Wyjaśnijmy, ludzi strachliwych nie brakuje nawet na Zachodzie. Ty mi już przedstawiasz drugiego Francuza, choć też tyłka z kraju nie ruszasz, ale to jak na razie tylko dwóch. Tu, w wiosce pracuje na Zachodzie kilkanaście kobiet i kilku facetów. Zapytaj ich czy się boją jechać, bo nikt nie chce zrezygnować. I nie widać jakoś wystraszonych cudzoziemców (ani naszych rodaków, którzy na Zachód wyemigrowali), masowo chcących się schronić w naszym bezpiecznym podobno kraju. Więc może lepiej przynajmniej Ty nie panikuj :D
UsuńSłuchałem zapowiedzi tego programu. Kraśko od razu mówił, ż będzie kontrowersyjnie o tej podróży na Bliski Wschód. Pokaże skrajnie różne zachowania ludzi w różnych krajach. Otóż nie śmiem zaprzeczać temu, co pokaże, mam jednak pewne „ale”. Ostatnio czytałem sporo o egzorcyzmach w Polsce. Jeśli to opiszę, to czy na podstawie tego opisu można będzie wysnuć wniosek, że w Polsce praktycznie wszyscy są opętani? Kraśko pokaże pewne zagadnie w ściśle określonych warunkach i w zamierzonym celu. Tylko mi nie próbuj wmówić, że to jest dogłębna analiza całego, zachodniego społeczeństwa.
To zdanie pojawiło się w notce z premedytacją. Uwielbiam taką ekspresyjną formę przekazu ;) Pokazuje ono formę narracji jaką stosują grupy antyaborcyjne.
Patrioci? A nie zwykłe łobuzy w szalikach? A może to liberałowie tam byli w tym przejściu, bo oni też nie kwapią się do stawania w obronie kogokolwiek, rzekomo kłóci się to z pacyfistycznym nastawieniem.
UsuńTo Ty się ich spytaj czy jeżdżą paryskim metrem i czy wszędzie jest bezpiecznie tam gdzie jeżdżą i chodzą swobodnie po całym Londynie, albo Paryżu, tak jak po Warszawie. Zdziwi Cię odpowiedź, chyba że pracują na zadupiach.
???? Co to ma wspólnego z egzorcyzmami? Posłuchaj sobie wypowiedzi tych "emigrantów", jeżeli opisują sytuację w których bierze udział więcej osób i żadna nie rusza palcem żeby wyciągnąć tonącego niemowlaka z wody to daje jakiś obraz społeczeństwa i mentalności tych ludzi.
Aha... To używaj liberalnej narracji o nierozwiniętych komórkach.
Tak, to byli szalikowcy, których Kaczyński ma za najlepszych patriotów. Kościelni też..., na Jasnej Górze msze im organizują.
UsuńWstyd się przyznać, ale mam też kogoś w Londynie. To mój przyszywany pasierb. Teraz pojechała tam na święta jego matka, a moja była żona. Powiedz im, że mają wracać do kraju. Bardziej martwią się tym czy brexit ich nie zmusi do wyjazdu – do innego kraju Zachodu.
Nic nie ma wspólnego, chodzi o schemat kształtowania opinii na podstawie wyrywkowych informacji. Wystarczy nimi odpowiednio bombardować, aby nieść przekaz jak to Zachód nienawidzi i boi się uchodźców. Niestety, Ty temu ulegasz. Ale to nie ma nic wspólnego z tzw. reakcją tłumu, który nie chce uratować tonącego. Dziś na TVN widziałem „ratownika” wyciągającego z na wpół zamarzniętej sadzawki psa szczeniaka. Można by długo o tym dyskutować.
To nie byłoby tak nośne i kontrowersyjne.
Tak Ci powiedział? :D
UsuńAleż czy ja mówię że oni chcą wracać? Generalnie spośród znajomych, których mam za granicą z zamiarem powrotu nosi się kuzynostwo z Niemiec, które chce tu spędzić emeryturę - a wyobraź sobie że są naprawdę dobrze sytuowani bo facet prowadzi klinikę, a jego żona jest architektem. Pod względem finansowym jest tam lepiej i to skłania ludzi do tego by tam pozostać. Natomiast kiedy przyjeżdżają opowiadają mi jak tam jest i jeśli chodzi o to co powiedziała Anabell - są osiedla gdzie ludzie się do siebie uśmiechają itd. Ale jest też druga strona medalu...
Coś w tym jest. Francuz (ten od metra) był niemal pewien, że ulicami Warszawy biegają białe niedźwiedzie. :D (taki żart). Natomiast dziwił się że Warszawa jest miastem o wiele czystszym od Paryża.
Ale bardziej szczere?
Tak, Kaczyński tak powiedział i to nie tylko mnie: Za Onetem: „(...) jeżeli kibice urządzają uroczystości patriotyczne, to trzeba bić im brawo. Jeżeli się chce już kogoś zatrzymać, bo są podstawy, to na pewno nie należy robić tego po uroczystościach patriotycznych”.
UsuńJeśli Twoje kuzynostwo ma się tam dobrze, siłą rzeczy tu będzie się mieć jeszcze lepiej (jeśli to Polacy). Ja też mógłbym tu mieszkać radośnie z taką emeryturą. Znam kilku Francuzów (już chyba piałem o nich), którym też tu jest dobrze. Ale na podstawie kilku przykładów nie sposób generalizować. Nie będę twierdził, że tam jest wszystko idealne, bo nie jest, za to więcej rzeczy jest normalnych.
Z tą szczerością o aborcji? Nie da się bardziej szczerze niż to ująłem w komentarzu z 15:16. Mam za to pretensje do antyaborcjonistów o używanie narracji mordowania w stosunku do tych trzech przypadków. Ikt im nie dał do tego prawa.
Noo, tak powiedział. Tylko żeś kontekst zgubił. Nie chodziło o pobicie, tylko o zatrzymanie Starucha za antyrządowe hasła.
UsuńNie chcę generalizować przykładami, nie mniej jednak z jakiejś ilości przypadków wyłania się pewien obraz całości. Nie każdy chce zauważać problemy kraju w którym żyje, dopóki one go nie sięgają.
Ba, tu się zgodzę z Tobą narracja o mordowaniu nie jest właściwa, ale tak samo jak o mojości macic itp.
No właśnie o to mi chodzi: „na pewno nie należy robić tego po uroczystościach patriotycznych”. Innymi słowy, w pewnych, patriotycznych okolicznościach, nawet bandzior może liczyć na łaskawość. Ilu z nich powinno siedzieć w więzieniu za tworzenie gangów, za ustawki, za handel narkotykami?
UsuńZ takiej ilości przypadków możesz najwyżej stworzyć obrazek jaki daje ksiądz po kolędzie. We Francji nawet akcja żółtych kamizelek jeszcze nie tworzy właściwego obrazu społeczeństwa, możesz mówić o pewnym jego zróżnicowaniu, co jest zjawiskiem najnormalniejszym pod słońcem dla wszystkich społeczeństw. Jeśli napiszę, że społeczeństwo Niemiec jest bogate, nie wyklucza to istnienie bezdomnych. Rzecz w tym, że nawet ci bezdomni z jakichś powodów nie chcą do naszego raju.
Prowokujesz tymi macicami do ostrej dyskusji. Owszem, macice są jak najbardziej mojsze, to aborcja na życzenie jest nie w porządku. Ale tylko z pobudek nawet nie tyle moralnych, ile etycznych. Mam na myśli niezbyt jasny dylemat: kto w tym układzie jest ważniejszy, płód czy kobieta?
Ej tam, przekręcasz jak zwykle. Po tym jak rzeczony Staruch spędził kilka miechów w pudle - okazało się że nie ma jak postawić mu zarzutów, bo nawet zeznania koronnego świadka były sprzeczne i trzeba było go uniewinnić.
UsuńA co by go tworzyło? Wywalona do góry nogami wieża Eiffla? I ciekawe, że to Ty mówisz, dla którego transparent na Marszu Niepodległości tworzy dla odmiany idealny i pełny obraz środowisk narodowościowych. A tu nagle obraz jest niepełny? Może trochę konsekwencji w tym co piszesz?
Ja tylko zauważam, że macica może i jejsza, ale zarodek nie jest częścią macicy, ani kobiety, tylko bytem odrębnym, w przyszłości niezależnym. Zaś nie bardzo rozumiem rozdział pobudek moralnych, od etycznych. Możesz przybliżyć?
UsuńTeraz Ty matasz. Ja wspomniałem o stosunku Kaczyńskiego i Kościoła do kiboli, Ty temat sprowadzasz do jednego Starucha.
Gdy społeczeństwo Francji opowie się większością za wydaleniem wszystkich uchodźców, czy za populizmem wzmocnionym trendami narodowymi, możesz mi powiedzieć, że CAŁY Zachód się pomylił. Nie upraszczaj mojego poglądu na temat narodowców w Polsce. Nie opieram go na jednym transparencie a na deklaracji ideowej, o której swego czasu pisałem na Zrzędzie.
Moralność jest częścią etyki i jej tezy nie zawsze pokrywają się z tym, co owa moralność propaguje. W etyce analizuje się różne formy moralności, przy czym żadnej nie nadaje się rangi jedynie słusznej.
Ja się z Tobą zgodzę, zarodek i płód są bytami odrębnymi, choć od siebie w pełni zależnymi, ale dlaczego nie potrafisz mi powiedzieć, który jest ważniejszy?
Bo przytoczona przez Ciebie wypowiedź dotyczyła Starucha i jego oskarżenia po tym, jak kibole nazwali Tuska matołem. Trzymali go na podstawie zeznań jakiegoś dilera, któremu po 7 latach w pudle przypomniało się, że sprzedał mu kilo amfy.
UsuńA tego prawdopodobnie jeszcze doczekasz i nie omieszkam Ci tego przypomnieć. Spodziewam się jeszcze wyższego poparcia dla Le Pen w następnych wyborach. Może nie będą się domagali wydalenia, ale zaostrzenia polityki socjalnej na pewno.
Matka jest ważniejsza. Myśli, chodzi i czuje, więc jeśli jej coś grozi, powinno się uszanować jej wolę.
Skoro rola etyki ogranicza się do analizy moralności, to tym bardziej nie rozumiem o jakich pobudkach etycznych może być mowa. Chyba raczej mówimy o inaczej rozumianej moralności? Normy moralne to chyba to samo co normy etyczne?
Tego Starucha Ci odpuszczę, ale siedem kilo amfy daje do myślenia ;)
UsuńNawet jak Le Pen dojdzie do władzy, nikt uchodźców nie wyrzuci, a jej populistyczne hasła okażą się mocno wyblakłe. Ale ja chętnie poczekam na jej zwycięstwo. To mi gwarantuje długowieczność ;)))
Etyka nie zajmuje się zagadnieniem, jaka moralność jest „lepsza”, bardziej tym, skąd i na bazie jakich doświadczeń się wzięła. Ocena zachowań pod względem etycznym nie jest równoznaczna z oceną, co jest dobre. a co złe. Mówienie, że coś jest etyczne, nie jest równoznaczne z tym, że coś jest moralne, jest tylko określeniem czynu, który podlega ocenie moralnej, który wynika z pewnych zasad moralnych. Na przykład: nie będzie ocenić aborcji jako złej, czy dobrej, będzie mówić skąd zła lub pozytywna ocena tego czynu się wzięła.
Tu się zgodzę, kobieta w ciąży (jeszcze nie matka) jest ważniejsza, ale przytaczasz tylko nieliczne argumenty za uszanowaniem jej woli. Weźmy pod uwagę jeszcze jeden aspekt. Co w sytuacji, kiedy taka kobieta nie chce być matką (a takie się zdarzają)? Z naszego punktu widzenia (mojego też) aborcja tylko z tego powodu, jest czynem niemoralnym. Z punktu widzenia etyki, całkowicie obojętnym, wynikającym z uwarunkowań kulturowych. I tu rodzi się pytanie, czy mamy prawo oceniać taką kobietę? Jeśli przyjąć, że nasze poczucie moralności wynika z uwarunkowań kulturowych, a tym samym daleko mu do obiektywizmu, nie mamy żadnego prawa do takiej oceny. W tym przypadku ratuje nas tylko prawo stanowione, bo czyn przeciw prawu, jest już obiektywnie niemoralny.
Eee, od razu długowieczność... Ale nie mam nic przeciwko, żeby nie było. :D
UsuńNie wyrzuci, bo to obywatele Francji i jest to technicznie niemożliwe. Zresztą skończyłoby się to jakąś wojną domową.
Będę się musiał nad tym zastanowić... :)
Polska to wielce zabawny kraj - ci co nie są żonaci wymądrzają się na temat stosunków w małżeństwie, a ci co nigdy nie byli i nie będą w ciąży (póki co faceci jeszcze nie rodzą dzieci) opowiadają duby smalone o tym jakie to szczęście być w ciąży, rodzić no a już największym szczęściem urodzić nieuleczalnie chore dziecko. Ci co nosa za granicę Polski nie wyściubili opowiadają jak to strasznie jest w innych krajach bo ludzie bezbożni i znieczulica w pełni.
OdpowiedzUsuńJestem ponad rok poza Polską i ogromnie żałuję, że wcześniej nie wpadłam na pomysł opuszczenia tej zabawnej Polski.
Znieczulica rzeczywiście tu okropna- obcy ludzie uśmiechają się do siebie na ulicy.
I zupełnie nie wiadomo dlaczego, gdy spotkają kogoś nieznajomego na spacerze np. w Ogrodzie Botanicznym to go pozdrawiają. No koszmar, taki brak kultury!
A jaki brak patriotyzmu- jakoś tu nie przeszkadzają nikomu nazwy ulic jeszcze z okresu podziału państwa! I, zupełnie nie wiem dlaczego, nikt nie zmienia dzieciom historii w szkołach ani nie wciska im ciemnoty, że patriotyzm to głównie przelanie krwi za własny kraj i to możliwie w najmłodszym wieku. Tak, straszne są te kraje otaczające Polskę, straszne!
Miłego;)
Zabawne jest też, że bardzo dużo na temat Polski mają zawsze do powiedzenia ci co się z niej wynieśli. :)
UsuńRadku:
UsuńPrzypomnę Ci, że sam zachęcałeś tych, którym tu w kraju śmiesznie, do wyjazdu. Ale ja akurat podzielam zdanie Anabell, pewne sprawy lepiej widać z dystansu i w oparciu o inną rzeczywistość.
Anabell:
UsuńJa mam wrażenie, że pewnych postaw nie sposób zmienić. Ktoś kto całe życie był zależny od Kościoła nie jest w stanie zrozumieć jak można żyć bez Niego. Ktoś kto był wychowywany na patriotę, nie zrozumie kosmopolitę. Ja pamiętam swój pobyt w Berlinie Zach. w latach 80-tych. Mówiłem po niemiecku jak Kali po polsku, a mimo to ludzie starali mi się pomóc najpierw w poszukiwaniu sklepu, a później w znalezieniu drogi powrotnej. Podobnie było w Wiedniu. Nikogo nie raził mój wygląd typowego przedstawiciela demoludów. Chyba wstawię na blogu Zrzędy wideoklip właśnie z tego miasta, który chwyta mnie za serce.
Pięknie pozdrawiam :)
Bywałam też i wcześniej w Niemczech i to nie tylko w Berlinie, który jest wybitnie wieloetnicznym miastem. Niemcy bardzo dobrze przerobili lekcje historii, czyli II wojnę światową i swój w tym udział. Tak dobrze, że niektórzy czuja się z tym źle, czują się upokorzeni. Bo, powiedzmy sobie szczerze- nie jest łatwo powiedzieć o swoim narodzie, że postąpił wobec innych podle, że uległ czarowi pewnego gada i słuchał ślepo jego poleceń. Polacy jakoś do dziś nie chcą się przyznać, że w czasie wojny byli wśród nich i tacy, co wydawali innych ludzi na pewną śmierć (bo tak naprawdę Niemcy nie byli w stanie odróżnić zasymilowanego Żyda od Polaka)- czasem dla niewielkich korzyści, czasem z nienawiści do tego narodu.
UsuńKażdy człowiek ma w sobie pokłady dobra i pokłady zła, nikt nie jest idealny.
Sztuką jest żyć tak, by te pokłady tkwiącego w nas zła nie miały przewagi w naszym działaniu.
Oczywiście, z pewnej perspektywy zupełnie inaczej widzi się własny kraj.Zwłaszcza gdy na co dzień masz wokół siebie porządek, przemyślane przepisy, ludzi przestrzegających wytyczone normy. Gdy z wiecznej improwizacji wkraczasz do uporządkowanego świata zaczynasz dostrzegać, że dotychczas żyłeś w totalnym chaosie. Ja naprawdę miałam serdecznie dość tej wiecznej improwizacji na każdym polu.Gdy wyjeżdżałam z Polski któraś życzliwa duszyczka ostrzegła mnie, że Niemcy tak naprawdę nie lubią Polaków, gardzą nimi.
No to dokończę tę myśl- gardzą tymi, którzy do racy się nie garną, żyją na ulicy, chleją, żebrzą. Pracy w Niemczech naprawdę nie brak.
Nie spotkałam się tu nigdy choćby tylko z maskowaną nieżyczliwością. A polskie
pochodzenia i zachowane polskie nazwisko jakoś nie przeszkodziło mojej córce w dojściu do naprawdę wysokiego stanowiska w karierze zawodowej.
Masz rację Asmo - wyrażenie "polskie obozy" oznaczało miejsce tych obozów a nie dotyczyło tego, kto nimi kierował.A tak jeszcze a propos tej perspektywy - nie złapie jej nikt, kto pojedzie tylko na wycieczkę a nie pomieszka dłużej i nie popracuje w innych niż polskie warunki.
Miłego;)
Anabell:
UsuńPochwalę Cię za ten komentarz podobnie jak Świechnę. Jest naprawdę dobry i nie dlatego, że akurat zgadzasz się ze mną, co do znaczenia „polskie obozy”.
Zgadzam się z tym, że nie miałbym prawa opisywać i zachwalać Zachodu tylko na podstawie własnych wycieczek. Oprócz kuzynostwa mam jeszcze serdecznego przyjaciela i moją była, podobno najbliższą rodzinę. Ale przede wszystkim opieram swoją opinię na tym, co czytam, aczytam i krytyczne teksty, które mnie rzadko przekonują, gdyż dotyczą spraw marginalnych.
Pozdrawiam :)
"nikt nie zmienia dzieciom historii w szkołach".
OdpowiedzUsuńDlaczego mają zmieniać,skoro wg nich to Polacy a nie Niemcy odpowiadają za zagładę milionów ludzi?
A tak na marginesie.
W Niemczech mieszkają różni Polacy.
Polak mieszkający na terenie Niemiec, którego syn przygotowuje się do matury ma inne zdanie:
https://twitter.com/gregorfox/status/864936256316350464
Witaj Józefie.
UsuńRozumiem, że to bardziej komentarz do Anabell?
Mimo wszystko pozwolę sobie zabrać głos. Najpierw o wskazanym linku. Nie jestem germanistą, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że w języku niemieckim „polskie obozy” może znaczyć to samo, co obozy na polskich terenach. Ważny jest kontekst, a ponieważ nie znamy całej treści – ten przykład nie jest jednoznaczny.
Nie wiem gdzie to wyczytałeś, że Niemcy Polaków oskarżają o zagładę milionów ofiar? Może tu przydałoby się jakiś przykład, bo ewidentnie przekłamujesz. Niemcy są na tym punkcie wyczuleni, to znaczy, już dawno uznali, że to ich naród był odpowiedzialny za zbrodnie II wojny światowej. Celowo napisałem „był”, bo ja nie uznaję odpowiedzialności pokoleniowej. Ale byłbym niewiarygodny, gdybym nie zwrócił uwagi na inny fakt. W Niemczech mają się dobrze nie tylko środowiska neonazistowskie, ale ugrupowania stricte związane z byłymi nazistami. Tyle, że one nie mają znaczenia o ogólnym kursie obecnych Niemiec, ani tym bardziej wpływu na kształt edukacji nowych pokoleń.
"Tyle, że one nie mają znaczenia o ogólnym kursie obecnych Niemiec, ani tym bardziej wpływu na kształt edukacji nowych pokoleń".
OdpowiedzUsuńTo kto ma wpływ na nauczanie młodych Niemców o tzw.polskich obozach zgłady czy też na produkcję takich szmatławców jak m.in."Nasze matki, nasi ojcowie"?
"Nie jestem germanistą,...itd".
Niemcy prawdopodobnie są,bo za "polskie obozy śmierci" czasami przepraszają.Co prawda niechętnie,ale co od Niemca można wymagać?
Ale jeżeli to cokolwiek pomoże Ci zrozumieć problem to Polska ambasada w Berlinie poinformowała na Twitterze, że wraz z placówkami konsularnymi przeprowadza kwerendę wszystkich podręczników w Niemczech „pod kątem wadliwych kodów” historycznych.
Z ostatniej chwili:
Krakowski sąd nakazał niemieckiej telewizji ZDF przeprosiny w związku z emisją serialu "Nasze matki, nasi ojcowie".
Jak uważasz,przeproszą?
Za edukację w Niemczech odpowiada odpowiednik naszego ministerstwa edukacji, w którym nie ma nazistów i neonazistów. U nas za to nie brak nawiedzonych. Chyba rozdzielasz włos na czworo. Nigdzie, w żadnym kraju nie tylko Europy, nie jest tak, aby nie było alternatywnego widzenia historii. A jednak zapewniam Cię, że im bardziej kontrowersyjna ta alternatywa, tym ma mniejsze szanse stać się przewodnią. Może tylko u nas, kiedy to zbrodniarze zostali nazwani żołnierzami wyklętymi (nie piszę o wszystkich).
UsuńNie mnie pytaj, jak na wyrok krakowskiego sądy zareaguje ZDF, nie łączą mnie z tą telewizją żadne osobiste relacje. Mnie ta sytuacja w jakimś stopniu przypomina próbę, a wręcz larum prof. ks. Guza, aby rozpocząć debatę „naukową” o tym, czy i jak Żydzi zabijali dzieci na macę. Nie sądzisz, że teraz Izrael ma prawo wytoczyć proces ks. profesorowi, np. w Tel Awiwie, za obrazę narodu żydowskiego? Jak się zachowa ks. profesor, gdy wyrok będzie skazujący? Tyle, że Żydzi są ponad to (czytaj: ponad brednie ks. prof. Guza). A tak na poważnie. Nie wiem czym się kierował sąd w Krakowie, jednak wątpię, aby przeprowadzał badania historyczne nad dziejami AK i w którym miejscu film „Nasze matki, nasi ojcowie” zakłamuje historię i osobiści obraża powoda. Można więc mówić tylko o osobistym odczuciu byłego Ak-owca. Czy sąd w Krakowie wyśle list gończy, gdy ZDF zignoruje ten wyrok? Mam dziwne skojarzenia z ustawę o IPN, z której rząd w popłochu się wycofał. Przypomnę, w świecie (nie tylko w Niemczech), w związku z tą ustawą, pojawiło się tysiące informacji o „polskich obozach zagłady”. Należy chylić czoło Niemcom, za to, że jednak oni przynajmniej przepraszają.
"Za edukację w Niemczech odpowiada odpowiednik naszego ministerstwa edukacji, w którym nie ma nazistów i neonazistów."
UsuńSkąd ta pewność?
"Nie wiem czym się kierował sąd...itd".
Uzasadnienie Sądu bez trudu znajdziesz w internecie.
"Nie sądzisz, że teraz Izrael ma prawo wytoczyć proces ks. profesorowi, np. w Tel Awiwie, za obrazę narodu żydowskiego? Jak się zachowa ks. profesor, gdy wyrok będzie skazujący?"
Co to ma wspólnego z kłamstwem o polskich obozach zagłady?
O Żydów ja bym się nie martwił.Jeżeli ktokolwiek kłamie na temat Żydów,nigdy mu to na sucho nie ujdzie.
Tu wszyscy Żydzi są zgodni,więc jeżeli ksiądz profesor kłamie nie chciałbym być w jego skórze.
"Należy chylić czoło Niemcom, za to, że jednak oni przynajmniej przepraszają."
Nie przeszkadzam.
Jeżeli chcesz poznać moje zdanie,to wolałbym,żeby jednak nie kłamali.
Ale jak napisałem:
Co można od Niemca wymagać?
Za Twoją radą poszukałem i znalazłem takie perełki:
Usuń- istotne znaczenie dla wyroku miał "szczególny życiorys" powoda (sic! No coment);
- film który w sposób nieprawdziwy i nieprawidłowy przedstawia żołnierzy Armii Krajowej (skąd to sąd wie?);
- Sąd nie zamierza w żaden sposób hamować dyskusji historycznej, toteż nie ma tam stwierdzenia, że nie dochodziło do zachowań antysemickich (przecież to przeczy poprzednim i następnym punktom);
- trudno powiedzieć, aby produkcja była tak do końca serialem wyłącznie fabularnym, gdyż zawierała elementy sugerujące, że została oparta na autentycznych wydarzeniach (to już kuriozum prawnicze. Wyrok oparty na sugestiach. Komedia);
- Radlewski, ów AK-owiec: Róbcie, co możecie, żeby obronić prawdę, żebyście nie musieli wstydzić się i PRZEPRASZAĆ za winy waszych ojców, dziadów czy pradziadów (A Niemcy przepraszali).
A najważniejsze, film nie opowiada o historii Radlewskiego.
Tyle ma wspólnego, że jest takim samym kłamstwem. Wyobraź sobie, że ks. prof. Guzowi uchodzi to na sucho. Stowarzyszenie Żydów w Polsce ogłosiło komunikat, że ignoruje księdza profesora i na żadną debatę pseudonaukową się nie pisze.
To nie zawsze jest celowe kłamstwo, często wynika z niewiedzy, choć ta niewiedza niczego nie usprawiedliwia. Dlatego przepraszają. Ale zapytam: czy my uczymy się historii Niemiec? Bo jeśli nie, nie bardzo rozumiem, dlaczego Niemcy mają się uczyć historii Polski.
To nie zawsze jest celowe kłamstwo, często wynika z niewiedzy, choć ta niewiedza niczego nie usprawiedliwia. Dlatego przepraszają. Ale zapytam: czy my uczymy się historii Niemiec? Bo jeśli nie, nie bardzo rozumiem, dlaczego Niemcy mają się uczyć historii Polski.
UsuńNie wymagam żeby Niemcy uczyli się historii Polski,tylko żeby nie kłamali na temat historii Niemiec.
Za dużo wymagam?
UsuńJózefie, przedstawiłem Ci dwie przesłanki, z których te kłamstwa wynikają. To gramatyka języka niemieckiego i niewiedza. Twoje wymagania są realnie zbyt wygórowane, bo z wiedzą historyczną (nie tylko w Niemczech) będzie już tylko gorzej. Wiesz, ja jeszcze dziś spotykam się często z opinią, że wszyscy, bez wyjątków, Niemcy to naziści. I nawet niemiecki noworodek jest odpowiedzialny za wybuch II wojny światowej. A przecież wydawałby się, że wszyscy znamy historię. Dość powszechnie stosujemy zwrot: Niemcy są odpowiedzialni za wybuch tej wojny. W tym jest prawda, ale brakuje tu określenia, które pokolenie Niemców.
Co do tej "niewiedzy" mam inne danie,ale Ci odpuszczę,bo moim zdaniem z niewiedzą nie da się dyskutować.
UsuńAle z gramatyki języka niemieckiego musisz mnie podszkolić,bo nie rozumiem jak gramatyka niemiecka tłumaczy te nieszczęsne polskie obozy zagłady.
mam inne zdanie...
Usuń
UsuńNie wiem czy Ty wiesz, ale po raz pierwszy zwrotu „polski obóz koncentracyjny” użyto w USA opisując dzieje Jana Kurskiego. Nikt nie protestował. W wielu krajach (nie tylko w Niemczech) owo określenie ma konotacje geograficzne. O obozach w Czechach mówi się podobnie. A mówi się tak, aby odróżnić je od obozów na terenie samych Niemiec. Proporcje były takie: Niemcy – 20; Polska – 9; Czechy – 3. Ten, nazwijmy go „skrót myślowy” jest niepoprawny, pełna nazwa powinna brzmieć: niemieckie obozy koncentracyjne na ziemiach polskich. Ale teraz zapytam (w kontekście gramatycznym), jak mówisz o członkach zakonu Dominikanów? Jestem przekonany, że powiesz dominikanie, co może sugerować w mowie, że mówisz o mieszkańcach Dominikany (albo na odwrót). Oczywiście, ciężar gatunkowy tych określeń jest różny, i ja się z Tobą zgodzę, że mówienie o polskich obozach zagłady jest nieprawidłowe. Jeśli więc autorzy takich słów po upomnieniu przepraszają, wszystko jest w należytym porządeczku ;)
Przypomniała mi się inna historia telewizji ZDF. Polski sąd skazał tę stację właśnie za polskie obozy koncentracyjne. Sądy niemieckie wyrok potwierdziły, ale ZDF odwołał się do niemieckiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał, że ZDF nie musi się do tych wyroków stosować. Zgadnij dlaczego? Otóż, ów Trybunał (nie mylić ze Strasburskim) uznał, że wyrok w Polsce zbyt daleko ingeruje w prawo niemieckie. Dziś czytam, że rzecznik ZDF będzie się odwoływał od wyroku w Krakowie w sprawie AK. Nie wiem jak Ty, ja raczej nie mam wątpliwości, czym się to skończy...
"Oczywiście, ciężar gatunkowy tych określeń jest różny, i ja się z Tobą zgodzę, że mówienie o polskich obozach zagłady jest nieprawidłowe. Jeśli więc autorzy takich słów po upomnieniu przepraszają, wszystko jest w należytym porządeczku ;)
UsuńI ja się z Tobą. zgodzę.
Jeżeli nie będą kłamać,to i przepraszać nie będą musieli.Wtedy wszystko będzie w należytym porządku.
Pora późna więc dobrej nocy i spokojnych snów życzę.
Sny to ja wolę mieć niespokojne ;), ale za życzenia dziękuję i je odwzajemniam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrzepraszam że nie na temat, ale zapraszam do odebrania prezentu gwiazdkowego:
OdpowiedzUsuńhttp://stokrotkastories.blogspot.com/2018/12/o-krolowej.html
Znowu przydreptałam. Tym razem z życzeniami pomyślnego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuń:-)