W
poprzedniej notce, w komentarzach, na krótko pojawił się problem autorytetu.
Pozwoliłem sobie napisać, że nie ma nic
gorszego, jak autorytety, głoszące co jest dobre, a co złe. Mam zamiar to
rozwinąć z powodu artykułu prof. Magdaleny Środy, zaczynający się tak: „Tam gdzie znika autorytet, tam pojawia się
siła, a tam gdzie i siła znika, rządzi rozpaczliwy nakaz”1. Ze
zrozumiałych względów nie będę udawał, że jestem mądrzejszy od profesor
nadzwyczajnej Uniwersytetu Warszawskiego takich kierunków jak etyka i
filozofia. Niemniej wyjątkowo nie potrafię się z tą myślą zgodzić.
Słowo
„autorytet” ma kilka znaczeń, ja zwrócę uwagę na dwa istotne w kontekście
społecznym. Po pierwsze, to osoba lub instytucja ciesząca się uznaniem, mająca
kredyt zaufania, co do profesjonalizmu, prawdomówności i bezstronności. Po
drugie, obdarzona posiadaniem roli przywódczej o charakterze moralnym. W tym
miejscu napiszę zupełnie szczerze, w tych definicjach jest zawarta stricte teoretyczna prawda. Mamy tu do
czynienia z absolutem, nieosiągalnym
w ludzkim życiu społecznym. Bo ja chciałbym zapytać, a raczej prosić: wskażcie
mi w historii ludzkości choć jeden osobowy lub instytucjonalny autorytet, który
byłby uznawany przez wszystkich. Oczywiście, narzuca się osoba Jezusa
Chrystusa, który uczył moralnego życia, bardziej moralnego niż nakazywał to Bóg
ojciec. Ja mam jednak dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy konsekwencji
nietolerowania tych, którym nie po drodze było z uznaniem Go za mesjasza. Otóż
te konsekwencje spełniają wszystkie znamiona przymusu pod groźbą kary wiecznego
potępienia, co z definicji jest amoralne. Jeśli bowiem coś ma być moralnie
słuszne, powinno to wynikać z naszych, osobistych przemyśleń bez czynników nakazowych
i bez straszenia. Drugie zastrzeżenie dotyczy sposobu propagowania tej podobno
jedynie słusznej moralności. Jezus posługiwał się w swych naukach (jeśli
wierzyć apostołom) prostymi przykładami, z gatunku zero-jedynkowych. Konia z
rzędem temu, kto nie zetknął się z moralnymi dylematami daleko bardziej
złożonymi, niż ta zero-jedynkowa konstrukcja. Jeśli dodać do tego rzekome cuda,
które nic wspólnego z moralnością nie mają, a jedynie służyły wzmocnieniu samego
autorytetu, ów autorytet staje się, co najmniej wątpliwy, o czym zresztą świadczą
dzieje chrześcijaństwa.
O
tym jak groźne może być uznanie kogoś za autorytet w kwestiach
moralno-społecznych niech świadczą takie postaci jak: Hitler, Lenin, Stalin, Mao,
a obecnie przykład Korei Pn. Czy wobec tego twierdzenie pani prof. M. Środy, że
brak autorytetu generuje siłę ma rację bytu? Owszem, może wywoływać anarchię,
ale po to tworzy się prawo i władzę różnych szczebli, aby tej anarchii uniknąć,
przy czym ani prawo, ani władza nie jest z założenia autorytetem. Trudno mi się
też zgodzić z twierdzeniem, że brak siły generuje rozpaczliwy nakaz. Wręcz przeciwnie, to świadomość własnej siły
tworzy nakazy i zakazy. Możemy najwyżej mamić się chciejstwem, gdy nie będąc
autorytetem, zupełnie bezsilni, wymagamy od innych określonych postaw i
postępowań. Prof. M. Środa odnosi konkretnie swoją tezę do ogłoszonego nakazu
uczestnictwa we Mszy św. w Nowy Rok, jaki ogłosił Episkopat Polski. Niby ten
Episkopat przestał być autorytetem, niby nie ma siły egzekwować rytuałów
religijnych, dlatego posługuje się rozpaczliwymi
nakazami. Pani profesor zdaje się jednak zapominać, że ów nakaz istnieje niemal
od zawsze, brak siły jest iluzoryczny, a autorytet Episkopatu ma się dobrze
biorąc pod uwagę fakt, że wciąż w tym kraju blisko połowa wiernych za autorytet
go uznaje. Ów „nakaz” nie był skierowany do niewiernych lub wiernych
zsekuleryzowanych, był li tylko przypomnieniem o tym obowiązku. A przypomnienie
w takiej formie ma pełną rację bytu.
Za
to zdecydowanie bardziej kontrowersyjne wydają się naciski (nakazy) tegoż
Episkopatu w kwestii zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, gdzie mamy do czynienia
z prawdziwym, wręcz klasycznym pomieszaniem zgubnego autorytetu i rzekomej siły.
Rzecz w tym, że moralność jakieś grupy społecznej, nawet będącej w większości (a
w tym przypadku nawet takiej większości nie ma) nie może w żaden sposób być nakazana
innym, o innych zapatrywaniach na to zagadnienie. Choć jednocześnie nie wolno
odbierać Kościołowi (tu: Episkopat) prawa wymagania i spełniania określonych postaw
moralnych, ale tylko w stosunku do tych, którzy uznają nad sobą władzę Kościoła.
Przypisy:
1 - https://koduj24.pl/do-kosciola-marsz/
1 - https://koduj24.pl/do-kosciola-marsz/
Prawdę mówiąc - przeczytałem tą Środę, ale o czym ona chciała pisać to nie wiem. Nie na darmo kierunki na studiach dla najgorszych tumanów to filozofia i etyka (jeszcze resocjalizacja) - tyle samo się wie po nich co i przed nimi. :D
OdpowiedzUsuńNatomiast w kwestii autorytetów - pominąłeś w ogóle istotną kwestię działania autorytetów - gdyż takie działania może być dwojakie - na zasadzie podporządkowania, lub wyzwolenia.
Druga sprawa - predyspozycje. Załóżmy, że spotyka Cię choroba, idziesz do szpitala i widzisz dwóch ludzi - jeden stoi w roboczym drelichu z kluczem francuskim w ręku, drugi w kitlu lekarskim - do którego się zwracasz, uznając za autorytet w dziedzinie chorób? Odpowiedź jest chyba jasna - podobnie jest nawet z tym Chrystusem i kościołem - dla niektórych sutanna jest atrybutem autorytetu, dla innych nie i wolą słuchać dajmy na to - Środy.
Natomiast w kulturze znajdują się wzorce uniwersalne i do nich odnosimy pojęcie autorytetu - niestety, działa to tak, że im prostsze zasady taki autorytet głosi - tym bardziej sam jest uniwersalny. Chrystus - jako osoba postępująca etycznie, jest takim autorytetem niepodważalnie, bez znaczenia jest to, że nie zgadzasz się z jego stanowiskiem w kwestii potępienia - gdyż nie potrafiłbyś podważyć faktu, że postępowanie Jezusa było prawe.
Nie mnie oceniać, które kierunki studiów są lepsze, a które gorsze, ale na dobrą sprawę filozofia, jest jedną z pierwszych dziedzin humanistycznych, a przez to o „najbogatszych zasobach”.
UsuńNie do końca pominąłem, a może nie do końca przeczytałeś. Piszę wyraźnie, wcale nie w pejoratywnym kontekście, o oddziaływaniu autorytetu jakim jest dla wiernych Kościół.
Powiadasz – predyspozycje? Warto nadmienić, że dziś szarlatani i szamani ubierają się w czyste, starannie skrojone garnitury, więc może to być jak najbardziej mylna przesłanka. Natomiast jeśli powierzam swoje zdrowie lekarzowi, to nie dla jego autorytetu, a z powodu zaufania do jego umiejętności.
Nie znam wzorców uniwersalnych, prostota zaś nie spełnia żadnego warunku uniwersalności, możesz ją traktować li tylko w kategorii uproszczeń, co zawsze prowadzi do komplikacji. Prostotą bije Dekalog, a jednak zarówno judaizm jak i chrześcijaństwo musiało do niego dorobić setki, jeśli nie tysiące wyjaśnień, objaśnień i nowych reguł. Pomijając fakt, że nie uznaję boskości Jezusa i tak będę miał wątpliwości, co do Jego prawości. Wystarczy zmienić punkt widzenia z chrześcijańskiego na judaistyczny, a wtedy okaże się (pomijam spory doktrynalne w mojej ocenie), że działał jak sekciarz. Był tym dla judaizmu, kim dla chrześcijaństwa był Luter.
Te najbogatsze zasoby to istny groch z kapustą, gdzie nie ma nic stałego, bo co kilka lat powstają nowe zasady. Dlatego nie ma uniwersalnego filozofa. :) Mniejsza z nią zresztą i z jej filozofiami
UsuńUmiejętności i wiedza rzutują na to, czy ktoś jest autorytetem w danej dziedzinie, czy nie.
Nie chodzi o to kim był dla judaizmu, tylko jakiego postępowania nauczał i jakie zasady promował - czy w dzisiejszych czasach wykładnię dla Ciebie stanowi judaistyczne prawo?
UsuńTen groch z kapustą, dla mnie mnogość i różnorodność, czyni tę dyscyplinę najtrudniejszą, a jednocześnie posuwa myśl ludzką do przodu.
Zawsze możesz trafić na kogoś z większymi umiejętnościami i obszerniejszą wiedzą. ;) Radku, ale my nie mówimy o autorytetach zawodowych, czy naukowych. Nawet jeśli tacy są, nie ma takich odpowiedników w zagadnieniach związanych z moralnością.
Ani judaizm, ani chrześcijaństwo – dla mnie wykładnią są wszyscy ludzie, bez względu na wyznawany światopogląd. Z każdej ideologii można wybrać coś dobrego, ale żadna z nich, sama w sobie nie jest na tyle dobra, aby szukać tylko w niej autorytet. A co do Jezusa – pisałem w notce, że Jego moralność może stanowić wzór dla zero-jedynkowego systemu wartości. Tyle, że dla takiego systemu nie potrzeba Jezusa w randze Boga. Poza sferą wiary, Jezus nie odkrywa moralnej „Ameryki”.
Nie zauważyłem wprawdzie, żeby Środa posuwała jakąś to myśl do przodu, ale ok. Przyjmuję takie rozumienie filozofii.
UsuńDoprawdy wszyscy? Kanibale też? :D
Myślę że jednak tak. W jego kręgu kulturowym było to podejście zupełnie nowatorskie do kwestii moralności.
Na szczęście na prof. Środzie filozofia się nie kończy. Ja ją traktuję jako znawczynię zagadnień filozoficznych. W kategoriach historyka, który nic nowego w życie nie wnosi ;D
UsuńNawet ludożercy kierują się jakąś moralnością. Ale jej nie znam, bo nie miałem z nimi kontaktu z obawy, że byłby to jedyny, zresztą krótki kontakt. ;)
Aż zapytam: na czym to nowatorstwo polegało? Na myśl przychodzą mi tylko dwa znamienne aspekty – nie należy karać cudzołożnic oraz całkowite wyeliminowanie rozwodów. Pierwszy przykład się przyjął, nawet ochoczo. W konsekwencji wszystkie grzechy są wręcz małoważne, byle tylko kochać Jezusa. Drugi omijano na wszelkie możliwe sposoby.
Pewnie że się kierują - ale wykładnia ich jest tylko taka dla Ciebie, że lubią sobie przekąsić bliźniego - wobec tego faktu nie ma znaczenia ich mniej lub bardziej NIEZNANA moralność. Największe pojęcie masz o ludziach w podobnym Tobie kręgu kulturowym i do nich tylko możesz odnosić swoje wyobrażenie autorytetu - nawet po to tylko, żeby stwierdzić że coś takiego jak autorytet absolutny w rzeczywistości nie istnieje.
UsuńŻe co? Cudzołożnice Ci teraz w głowie...
Nowatorstwo polegało na wywyższeniu człowieka w oczach drugiego, bez względu na to kim jest. Nie mówiąc już o tym, że w jego naukach pojawiło się coś, co można odnieść do założeń o wiele późniejszego liberalizmu.
Bez przesady. Jest wiele kultur o odmiennym podejściu do moralności, które przy odrobinie wysiłku możesz poznać bez narażania się na bycie zjedzonym. Mam na myśli konfucjanizm, hinduizm czy buddyzm. Nie twierdzę , że każda z tych kultur ma jakiś absolut autorytetu, choć w jakimś sensie jest nim Budda, ale to tylko dowodzi, że ów autorytet to tylko teoria.
UsuńZ tym wywyższaniem człowieka odrobinę Ci się pomieszało. W żadnej kulturze człowiek nie został sprowadzony tak nisko, jak w chrześcijaństwie ze wskazaniem na katolicyzm. Dopiero humanizm nadaje osobie odpowiednią rangę i dlatego jest tak dziś silnie przez religię deprecjonowany. Mieszasz równość wobec Boga z równością wobec ludzi, której chrześcijaństwo zawsze było przeciwne. Dlatego nigdy, ale to przenigdy (nawet w niebie) Kościół ze swoją hierarchicznością nie da się powiązać z liberalizmem. Jezus tej hierarchiczności nigdy nie negował.
Doprawdy mi się pomieszało? Gdzie w naukach Chrystusa widzisz hierarchiczność? Może jakiś przykład tego "niskiego sprowadzenia" też by się przydał bez uciekania do frazesów?
UsuńDalej natomiast mówisz owszem, o humanizmie, ale w świeckiej odmianie. Natomiast powinieneś choćby słyszeć o czymś takim jak humanizm religijny. Wszyscy ci świeccy humaniści wyciągnęli właśnie z katolickiej tradycji ową ideę, że człowiek jako człowiek posiada swą duchową godność i powszechny obowiązek miłości do człowieka jako człowieka. To słowa Jezusa.
Radku, napisz mi jeszcze, że obok humanizmu chrześcijańskiego istnieje ateizm chrześcijański, a będę miał pełne rozeznanie. Humaniści religijni sami sobie nadali tę nazwę, podobnie jak doznania mistyczne nazwali nauką. Ale zwał jak zwał, to jest akurat najmniej ważne. Ja jednak zapytam, co ma wspólnego humanizm religijny z humanizmem świeckim, skoro ów pierwszy człowieka podporządkowuje we wszystkim boskiemu absolutowi? Nawet Twoje uczucia do rodziców, żony i dzieci są podrzędne wobec miłości do Boga i Jemu podporządkowane. Przy okazji, owa miłość do bliźniego w chrześcijaństwie nie wynika z osobistych potrzeb czy przesłanek, jest nakazem religijnym, zresztą nagminnie ignorowanym.
UsuńJezus usankcjonował nie tylko władzę Boga, ale i panów. Najwięcej cnot widział w niewolnictwie i poddaństwie. Ja to rozumiem, nie znał innego systemu jak monarchię absolutna i feudalizm, co nawiasem mówiąc dowodzi, że nie był Bogiem, ale nie oferuje uciśnionym nic innego jak zbawienie, pod warunkiem, że w Niego, jako Boga uwierzą. Jeśli chcesz jakiegoś przykładu przypomnij sobie przypowieść o robotnikach w winnicy [Mt 20, 1-16].
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGwidoniuszu:
UsuńMam do Ciebie serdeczną prośbę. Jeśli już chcesz koniecznie zaistnieć na tym blogu, chętnie się na to zgodzę. Ale ujmę to tak: nie właź między wódkę a zakąskę. Pisz swoje komentarze w osobnych wątkach, a jak nauczysz się unikać inwektyw, być może podejmę z Tobą polemikę. Taki ze mnie łaskawca (jak mnie kiedyś nazwałeś).
O la la, ale żeś pojechał... :D Niestety w złym kierunku, sprowadzając swój wywód na manowce.
UsuńNie chodzi w humanizmie religijnym o żadne podporządkowanie absolutowi - tylko przeświadczenie, że wolność, moralność i zasady relacji międzyludzkiej pochodzą od Boga. Jeszcze bardziej kuriozalne jest drugie stwierdzenie - że "Humaniści religijni sami sobie nadali tę nazwę". Otóż humanizm nie jest wytworem ateistów, mój drogi i filozofowie renesansowi, od których wywodzi się humanizm byli wierzący. Erazm z Rotterdamu, Karteszjusz... czołowi humaniści, panie szanowny.
Ja powiadam - bez frazesów. Jakie to cnoty widział Chrystus w niewolnictwie? Zgadza się - nie była jego celem rewolucja społeczna, mająca na celu obalenie niewolnictwa, natomiast dzięki naukom Chrystusa zmienia się stosunek do niewolnika jako człowieka - stosunek ówczesnych chrześcijan do niewolnictwa wywierała realny wpływ nauka Nowego Testamentu o zasadniczej równości niewolników i wolnych zarówno w człowieczeństwie, jak w wezwaniu do życia wiecznego. I żeby nie być gołosłownym - W Liście do Filemona Apostoł Paweł podpowiada swemu przyjacielowi, żeby niewolnika Onezyma przyjął "już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. [Takim jest on] zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu."
Poza tym - instytucja niewolnictwa w dawnych czasach też była czymś innym niż później. Oddawano w niewolę bliskich, albo samemu się sprzedawano by po prostu przeżyć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńRadku:
UsuńJeśli piszesz o humanizmie historycznym (renesansowym), to ja się z Tobą zgodzę. W jego rozwój duży wkład wnieśli ludzie wierzący. Ale on kształtował się w oderwaniu od religii, szukał wartości w czymś niezależnym od niej. Natomiast humanizm chrześcijański odrzuca twierdzenie, że moralność wynika z doświadczenia jakie człowiek nabywa. Twierdzi, że jest dana przez Boga, co sam niejako potwierdzasz. Ale ten podarunek od Boga deprecjonuje człowieka, szczególnie zaś możliwości jego rozwoju moralnego, a przez to jest zaprzeczeniem współczesnego humanizmu. Tak na marginesie – nigdzie nie napisałem, że twórcami humanizmu świeckiego są ateiści. Mogę rzec, że dziś mają na niego duży wpływ.
Chodzi o cnotę pokory i posłuszeństwa. I nie są tu istotne ani warunki, ani przyczyna stanu niewolniczego. Niewolnictwo w każdym elemencie jest odebraniem wolności, nawet jeśli się ktoś sam mu poddaje. Z moralnego punktu widzenia, to najbardziej ohydna forma zależności człowieka od człowieka, więc naprawdę nie rozumiem o jakiej Ty równości piszesz. Nawet dobre traktowanie niewolnika nie zmienia faktu, że jest niewolnikiem. Jezus się na tę formę godzi, obiecując (sorry za ironię) – gruszki na wierzbie, jeśli ktoś się pokornie mu poddaje. Św. Paweł ma już świadomość ohydy tego zjawiska, więc prosi o ich lepsze traktowanie, ale dlaczego nie o wyzwolenie? Musiało minąć kilkanaście wieków, aby do chrześcijańskiej świadomości dotarło, jaki potworny proceder sankcjonują. Problem w tym, że do dziś się niewolnictwo propaguje – w odniesieniu do Boga.
Rozwój moralny też może być darem Boga. Nie chcę tu oczywiście wchodzić w polemikę czy tak jest w istocie, natomiast nie da się zanegować wpływu ewangelii na kształtowanie się ideałów humanizmu. Tu przywołam jeszcze jedną istotną osobę - Franciszka z Asyżu.
UsuńI to są rzeczy moralnie naganne? Co proponujesz w zamian - bunt i las krzyży, które stały się udziałem Spartakusa? Zwracam po raz kolejny raz uwagę, nie na sam fakt dobrego traktowania, ale uznania ich równości duchowej, nawet jeśli jeszcze nie społecznej. Dla mnie to krok naprzód i to ogromny.
Dlaczego nie proszą o wyzwolenie? Może dlatego że byli realistami?
Do chrześcijańskiej świadomości czy ludzkiej? Przypominam
A tak, a Bóg stoi z batem i leje po dupie. To pusty argument za czymś, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistym niewolnictwem.
Daruję Ci tego Boga kształtującego ludzką moralność. Strasznie opornie mu to idzie ;)))
UsuńSkoro Ty mi św. Franciszkiem z Asyżu, który poza tworzeniem zakonów niczym się nie wyróżnił, proponuję Ci tekst listu św. Pawła do Rzymian [13, 1-7] ze wskazaniem na: „komu uległość – [temu należy się – dopisek mój] uległość”.
Tak – pokora i posłuszeństwo we wszystkim wobec pana – są moralnie naganne. Mnie nie pytaj, co miał zrobić Jezus, nie mnie było dane uczyć Go moralności. Ale skoro dobrze jest umierać za wiarę, wszak obiecał to apostołom i pierwszym wiernym w paszczach lwów, dlaczego złe miałoby być umieranie w imię wolności (jak Spartakus)?
Jeśli mowa o Europie, to do chrześcijańskiej świadomości.
Wiesz, gdyby On tak w niebie batem po dupie, nic mnie to nie obchodzi. Gorsze rzeczy szykuje mnie, ateiście, po śmierci ;))) Ale tu chodzi o postawę niewolniczą jeszcze na ziemi, za doczesnego życia.
Zauważam, że w dalszym ciągu relacje międzyludzkie opierają się na uległości, jeżeli nie wobec drugiego człowieka, to wobec praw. Podobno jako kraj powinniśmy być ulegli wobec UE...
UsuńA gdzie jest napisane, że we wszystkim? Kiedy Chrystus tak mówił? Naginasz...
Dlatego, że Spartakus przy okazji zabijał?
Aha, a gdyby nie ona, to zapewne układ społeczny diametralnie by się różnił. Brednie.
Wiesz, podobno lepiej miał Spartakus...
Jawnie przesadzasz z tą uległością. Pewne zachowania wynikają z relacji uwarunkowanych stosunkiem pracodawca – pracownik. Ale mobbing jest zakazany. Jeśli ktoś się na niego godzi to na własne życzenie. Prawo nie służy tworzeniu uległości, normuje stosunki międzyludzkie. Zaś Polska przystępowała do UE dobrowolnie, godząc się na wszystkie warunki takiej umowy. Ma też prawo z UE wystąpić, więc o jakiej uległości piszesz?
UsuńJeszcze raz odsyłam do listu św. Pawła do Rzymian rozdz. 13. Natomiast Jezus mówił: „pierwsi będą ostatnimi, ostatni pierwszymi”.
Tu jedziesz po bandzie. Nie było innej moralności jak chrześcijańska, narzucona przez Kościół i rzekomo świeckich władców. Tu się kłania rozwój myśli filozoficznej, do której z taką wzgardą się odniosłeś. Gdyby nie ona, kto wie gdzie byśmy dziś byli?
Tak, Spartakus przynajmniej krótką chwilę miał lepiej, gdy poczuł się wolnym. Nie zabijałby, gdyby mu wolności nie chciano odebrać. Polacy w wielu wojnach też zabijali w imię wolności.
Wtedy zachowania wynikały z relacji władca - poddany. Religia nie zajmowała się rewolucją w sferze społecznej, ani nie normowała tych stosunków - natomiast miała wpływ na formowanie stosunków międzyludzkich.
UsuńI co to ma niby ten cytat dowodzić? Że nie należy się wywyższać nad innych, jeśli już, czego łaskawie nie zauważasz.
Doprawdy? Znaczy zanim W Europie zapanowało chrześcijaństwo - nie było niewolnictwa? Nie obowiązywały stosunki władca - poddany? Czy moralność to coś, co nagle ucięto nożem i wraz z chrześcijaństwem wprowadzono zasady różne o 180 stopni? Kto tu jedzie po bandzie?
Dobre pytanie, zważywszy, że przez szereg stuleci myśl filozoficzna skupiała się wobec wykształconych ludzi kościoła. Po co takie gdybanie? Wpływ religii na rozwój umysłowy i kulturalny Europy jest niepodważalny i trudny do zmierzenia, a odpowiedź na pytanie co by było gdyby - możesz mieć w przypadku Islamu, który poszedł zupełnie inną drogą niż chrześcijaństwo i zdusił rozwijającą się wspaniale kulturę arabską.
Podobno też nie miało to sensu i nie dało im wolności.
No chyba żartujesz? Ja się nie znam na historii, ale tyle wiem, że Kościół w imię religii miał nie tylko olbrzymi wpływ na stosunki społeczno-polityczne, ale je w znacznej części przez wieki kształtował. Do dziś od tego wpływu, przynajmniej w Polsce, nie potrafimy się wyzwolić.
UsuńTu już mnie rozczarowujesz. Cytat dowodzi, że Jezus gloryfikował nędzę, ubóstwo, wyzysk i upodlenie dając nadzieję na „rewanż” w niebie.
A gdzie ja napisałem, że chrześcijaństwo wymyśliło niewolnictwo? Chrześcijaństwo miało kilkanaście wieków na zmianę barbarzyńskich stosunków zależności społecznej. Nie zrobiło nic, najwyżej te stosunki pogorszyło, mimo że miała do dyspozycji „nauki” Jezusa.
Zapytam retorycznie: a byli inni wykształceni ludzie, niż ludzie Kościoła? O owym wpływie piszę w pierwszym akapicie tego komentarza. To człowiek, nawet jeśli wierzący, zaczął zadawać pytania oderwane od religii, na które religia nie była w stanie sensownie odpowiedzieć, a wszystko przez rozwój nauki też oderwanej od religii. Trzeba Ci tłumaczyć z jakim oporem chrześcijaństwo przyjmowało nowe odkrycia i związaną z tym myśl filozoficzną? To nie religia była motorem postępu, to człowiek, który w pewnym momencie religię odsunął na bok (nie myl z próbą obalenia religii).
Ależ dało, Spartakusowi na krótko, Polakom już na prawie sto lat.
Kiedy miał ten wpływ? Za czasów Chrystusa? Pewien jesteś?
UsuńCytat sobie przeczytaj wraz z przypowieścią, zamiast się niepotrzebnie rozczarowywać i z uporem błędnie go interpretować. Nie chodzi w tej przypowieści o żadne ubóstwo, tylko o równość ludzi wobec Boga, sens jest taki, że każdy może liczyć na zbawienie i ci którzy wierzyli wcześniej, nie powinni się uważać z tego powodu za lepszych.
Mt 20,1-16 - przypowieść o gospodarzu winnicy...
Dlaczego uważasz, że właśnie instytucja kościoła powinna od początku zmieniać ustrój społeczny? I czy skoro nie zmieniła, ponosi odpowiedzialność za istnienie takiego stanu rzeczy? Przecież to absurd.
Myśli abolicjonistyczne były rezultatem nie tylko oświecenia, ale względów religijnych. A żeby już zupełnie udowodnić że jesteś w błędzie, co do tego że KK "nie robił nic", garść faktów:
W 1462 Pius II protestował przeciwko zdobywcom amerykańskim, określając niewolnictwo jako "wielką zbrodnię" (magnum scelus); podobne stanowisko zajął Leon X. W r. 1537 Paweł III zakazywał zniewalania Indian. Urban VIII w bulli z 22.04.1639 surowo zakazywał uprawiania jakiegokolwiek niewolnictwa wśród Indian z Paragwaju, Brazylii i w całych Indiach Zachodnich, zaś Benedykt XIV zakazywał zniewalania Indian w r. 1741. Pius VII żądał od Kongresu Wiedeńskiego w r. 1815 przeciwdziałania handlowi niewolnikami, zaś Grzegorz XVI potępił go w r. 1839
Pytanie - komu na tych apelach zależało, skoro niewolnictwo przynosiło gigantyczne zyski. Weźmy czasy współczesne - czy sytuacja pracowników w Chinach, odrzuca liberalne rządy od współpracy z reżimem, a korporacje powstrzymuje przed otwieraniem tam swoich fabryk? Nie, każdy wie jak tam jest, a mimo to, każdy przyjmuje to jako coś co po prostu jest.
Retorycznie odpowiem, w jakich dziedzinach KK odrzucał postęp i czy faktycznie te protesty w znaczącym stopniu go zahamowały? Czy takie stanowisko dotyczyło wszystkich papieży? Uogólniasz i kierujesz się stereotypowym myśleniem na ten temat. Strasznie.
Aha... Tylko tak się składa, że Polakom ostatecznie nie dał niepodległości zbrojny bunt, tylko sytuacja polityczna w Europie.
Radku, a kiedy to chrześcijaństwo miało wpływ na dzieje Europy? Za Jezusa?
UsuńNa początek ów cytat. Tu przyznaję, przytoczyłem niewłaściwy (bardziej adekwatny byłby o uchu igielnym), choć jak dla mnie, odbiór przypowieści i tak jest negatywny. Jak w przytoczonych przez Ciebie Chinach, gospodarz jest wyzyskiwaczem – liczy się nie do końca uczciwa umowa. Pozwolę sobie za to przytoczyć inny fragment Ewangelii, którego przekaz jest już jednoznaczny: „Niewolnicy! Z całą bojaźnią bądźcie poddani panom nie tylko dobrym i łagodnym, ale również surowym. To się bowiem podoba [Bogu], jeżeli ktoś ze względu na sumienie [uległe] Bogu znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie. Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? - Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia” [1P 2, 18-20]. W podobnym tonie i z podobnym przekazem fragment [1T 2, 9-10].
Nie napisałem, ani tym bardziej nie oczekiwałbym, że od początku, tylko dlaczego trzeba było czekać aż do XIX wieku, aby niewolnictwo i różne jego pośrednie formy, ostatecznie znikło? Skoro o papieżach, byli i tacy: Mikołaj V w 1454 usankcjonował przywóz niewolników z Afryki do Portugalii, a tenże sam papież, którego przytoczyłeś, Paweł III (1548 – czyli kilka lat później) potwierdził prawo posiadania niewolników. Więc z tymi papieżami bywało różnie, ale nie to jest ważne. Istotnym jest to, że do XIX wieku za przyzwoleniem Kościoła istniały różne formy niewolniczego wręcz poddaństwa. I wyjaśnijmy sobie – to nie chrześcijaństwo przyczyniło się do likwidacji niewolnictwa, to nastąpiło przede wszystkim na skutek ekonomicznej nieopłacalności takiej gospodarki (patrz: wojna domowa w USA), za którą szedł humanitaryzm świecki. Już większy wpływ na zniesienie niewolnictw miał protestantyzm (nawet ja uznam, że to też chrześcijaństwo).
Z Chinami współpracują nie tylko liberałowie, ale i konserwatyści (patrz: zabiegi polskiego rządu PiS). Ale trzeba wyjaśnić, liberalizm nie jest odpowiedzialny za tamte stosunki społeczne. Teraz spróbuj sobie wyobrazić sytuację ludności Chin, gdyby je potraktowano jak Koreę Pn.?
Astronomia i medycyna. Już sypnę, dobra, tylko dwoma przykładami. W 1299 papież Bonifacy VIII zakazał sekcji zwłok i stopniowo zaczynano wycofywać medycynę z nauk uniwersyteckich. Dopiero w XIX wieku, niejaki Simpson udowodnił, że w Biblii jest tekst umożliwiający stosowanie chloroformu w zabiegach medycznych (sic!) Tymczasem Arabowie w medycynie byli dziesięć wieków do przodu...
Ale za to ile patosu o walce wyzwoleńczej ;)))
Dla mnie autorytetem jest Józef Szwejk. Pod względem moralnym, pod względem etycznym i pod względem leczenia reumatyzmu też!
OdpowiedzUsuńJa to kręcę, autentycznie o nim zapomniałem ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń„Za naszą i waszą wolnoć” to hasło z czasów rewolucji francuskiej, więc tej Róży tak nie gloryfikuj. Komunistka walczyła z nazizmem, coś jakby siostra z bratem. Ale to był krotki epizod. Natomiast Spartakus walczył o wolność dla niewolników, a to już szczytny cel, godny każdej ofiary...
UsuńNajbardziej się zahłystywał Spartakusem Marks, nazywając go najważniejszą postacią antyku, czy jakoś tak.
UsuńZ tym powstaniem zaś... no cóż, po ucieczce z grupą innych gladiatorów, Spartakus zajmował się po prostu rabunkiem. A ponieważ taki tryb życia odpowiadał różnym typom, przyłączali się do niego nie tylko niewolnicy, ale też pasterze itp. Troszkę za późno zdecydowali się prysnąć z Rzymu i skończyło się jak się skończyło...
A ja bardzo cenię panią profesor Magdalenę Środę.
OdpowiedzUsuńZa odwagę za mądrość, za rozsądek.
Pani profesor pisząc o autorytecie wypowiadała się przecież ogólnie. A wyjątki takie jak podajesz sa wynaturzeniami. Poza tym wyjątki zawsze istniały i będą istnieć.
Wlaściwie tez nie mam nic przeciw pani prof. Środzie, czasami tylko z niektórymi jej wywodami mam problemy, tak jak z tym opisanym w notce ;)
UsuńKiedy w tym przypadku nie jest to ogólny osąd o autorytecie. Dotyczy konkretnego przypadku – nakaz uczestnictwa w noworocznej Mszy św.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi, nie lubię gdybać, powstanie Spartakusa skończyło się jak skończyło, symbolika pozostala. Już mnie ta tematyka specjalnie nie interesuje, więc nie planuję żadnej lektury w tym temacie. Ale utrwalił mi się jedna konkluzja. Jeśli komuś odpowiada być niewolnikiem, nie mój interes. Ja się do takiej roli nie piszę.
UsuńPS. Jeśli nie używasz inwektyw, nie widzę przeciwskazań, abyś mi przestał „Panować”. Mam ładny nick, zdrobniale Asmo, za co też się nie obrażam. W blogosferze nie ma „panów” (nie mylić z panami niewolników). Tu wszyscy są sobie równi (nie tak jak w religiach) ;)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń