Postanowiłem przenieść relacje z przeżyć
kulturalnych na ten blog. Owe wydarzenia kulturalne nie mają nic wspólnego z
polityką, za to w pełni opierają się na duchowości, i to rozumianej na wiele
sposobów. Tym bardziej, że miniona niedziele miała związek z duchami.
Chodzi oczywiście o „Straszny Dwór”
Stanisława Moniuszki, opera wystawiona na deskach Opery Śląskiej w Bytomiu. He,
he..., w odróżnieniu od prawicy, nie tylko znam Moniuszkę, ale i słucham jego
muzyki... Czy trzeba opisywać niesamowite wrażenia związany z taką muzyką na
żywo? Przyznaję, suspensu nie było, tak jak i dramaturgii, ale to w niczym nie
przeszkadza zachwycać się nie tylko samą muzyką, nawet jeśli znaną już
wcześniej. Dla mnie aria Miecznika z II aktu w wykonaniu Adama Woźniaka
(baryton) to absolutny hit, porównywalny z arią ten zegar stary Bogdana
Kurowskiego jako Skołuba (bas) czy z arią z kurantem Stefana (Maciej Komandera,
tenor). Jeśli dodać do tego popisy wokalne sopranistek Gabrieli Gołaszewskiej
(Hanna) i Anny Boruckiej (Jadwiga) – nie
dam rady, pójdę jeszcze raz, przy następnej okazji. I tym razem nie obeszło się
bez wizyty za kulisami, gdzie miałem okazję bliżej poznać wszystkich
wymienionych solistów oraz dyrygenta Macieja Tomaszewicza.
Tu z panią Anną Borucką
Tak mnie naszła refleksja. Nigdy bym
nie przypuszczał, że na starość zmienią mi się gusta, gdyż do tej pory byłem
przede wszystkim miłośnikiem teatru. Teraz niejako zdradziłem teatr na rzecz
opery. Jest chyba gorzej, gdyż nie miałem ochoty oglądać spektaklu dwa
lub więcej razy. A teraz wiem, że przy najbliższej okazji znów pójdę
na Nabucco Verdiego i przymierzam się do Strasznego Dworu. Ciekaw jestem też
jak będzie za niespełna trzy tygodnie na Don Desiderio. Nie mogę się
doczekać... Aha, zapomniałem wspomnieć, że przed tygodniem byłem w Operze Śląskiej właśnie na
Nabucco. Nie mogę opisać ze wzruszenia, a „Va, Pansiero” wciąż rozbrzmiewa mi w głowie.
Zaproponowałbym blog teatralno operowy. :)
OdpowiedzUsuńDziś ledwie te dwa ogarniam :D
UsuńKiedys bardzo często chodziłam na opery i balety. Obecnie to mam wrazenie, ze wszystko się zmieniło tzn muzyka na pewno, a wszystko inne na pewno. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńDlaczego tylko kiedyś?
UsuńTo nie wiedziałeś, że mężczyźni zmieniają się co 7 lat? No a jak się człowiek zmienia to zmieniają się również jego upodobania. Ciekawa jestem co w tym sezonie będę tu oglądać.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem. Wiem, że co siedem lat wymieniane są wszystkie komórki w ciele. Ale to też dotyczy kobiet ;)
UsuńJak to dobrze, że masz pasje, które można kultywować całe życie.
OdpowiedzUsuńMam ułatwione zadanie, bo mi już tego życia za dużo nie zostało ;)
UsuńA gdzie na to Nabucco w grudniu ?
OdpowiedzUsuńSorry, to wszystko przez to, że mnie Va, Pansiero prześladuje ;)
Usuń8. XII gościnne występy Opery Śląskiej w Cieszynie z „Traviatą” – już poprawiam w notce…
dobra koncepcja, zwłaszcza że nawet tytułu bloga nie trzeba zmieniać... ja np. po takiej sesji porządnego odchamienia się kulturą z wyższej półki naprawdę taki jakiś święty się czuję... poza tym w kościołach oprócz jasełek i zawodzenia wiernych przy dźwiękach wydobywanych przez podciętego organistę z rozstrojonej fisharmonii też się zdarzają naprawdę świetne koncerty... pod warunkiem, że kościół zbudowano oldskulowo, dbając o akustykę, bo w tych nowych kościołach te koncerty nie są już takie świetne...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Uwielbiałem chodzić do kościoła w Panewnikach (dzielnica Katowic), dziś to bazylika. Tam był organista z wyższej półki i gdy on grał, to nawet fałszowanie wiernych mi nie przeszkadzało ;)
Usuń