wtorek, 22 października 2019

Ta ostatnia niedziela...


  Postanowiłem przenieść relacje z przeżyć kulturalnych na ten blog. Owe wydarzenia kulturalne nie mają nic wspólnego z polityką, za to w pełni opierają się na duchowości, i to rozumianej na wiele sposobów. Tym bardziej, że miniona niedziele miała związek z duchami.

  Chodzi oczywiście o „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki, opera wystawiona na deskach Opery Śląskiej w Bytomiu. He, he..., w odróżnieniu od prawicy, nie tylko znam Moniuszkę, ale i słucham jego muzyki... Czy trzeba opisywać niesamowite wrażenia związany z taką muzyką na żywo? Przyznaję, suspensu nie było, tak jak i dramaturgii, ale to w niczym nie przeszkadza zachwycać się nie tylko samą muzyką, nawet jeśli znaną już wcześniej. Dla mnie aria Miecznika z II aktu w wykonaniu Adama Woźniaka (baryton) to absolutny hit, porównywalny z arią ten zegar stary Bogdana Kurowskiego jako Skołuba (bas) czy z arią z kurantem Stefana (Maciej Komandera, tenor). Jeśli dodać do tego popisy wokalne sopranistek Gabrieli Gołaszewskiej (Hanna) i Anny Boruckiej  (Jadwiga) – nie dam rady, pójdę jeszcze raz, przy następnej okazji. I tym razem nie obeszło się bez wizyty za kulisami, gdzie miałem okazję bliżej poznać wszystkich wymienionych solistów oraz dyrygenta Macieja Tomaszewicza.
                                                                   Tu z panią Anną Borucką

  Tak mnie naszła refleksja. Nigdy bym nie przypuszczał, że na starość zmienią mi się gusta, gdyż do tej pory byłem przede wszystkim miłośnikiem teatru. Teraz niejako zdradziłem teatr na rzecz opery. Jest chyba gorzej, gdyż nie miałem ochoty oglądać spektaklu dwa lub więcej razy. A teraz wiem, że przy najbliższej okazji znów pójdę na Nabucco Verdiego i przymierzam się do Strasznego Dworu. Ciekaw jestem też jak będzie za niespełna trzy tygodnie na Don Desiderio. Nie mogę się doczekać... Aha, zapomniałem wspomnieć, że przed tygodniem byłem w Operze Śląskiej właśnie na Nabucco. Nie mogę opisać ze wzruszenia, a Va, Pansiero wciąż rozbrzmiewa mi w głowie.




12 komentarzy:

  1. Zaproponowałbym blog teatralno operowy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedys bardzo często chodziłam na opery i balety. Obecnie to mam wrazenie, ze wszystko się zmieniło tzn muzyka na pewno, a wszystko inne na pewno. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie wiedziałeś, że mężczyźni zmieniają się co 7 lat? No a jak się człowiek zmienia to zmieniają się również jego upodobania. Ciekawa jestem co w tym sezonie będę tu oglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałem. Wiem, że co siedem lat wymieniane są wszystkie komórki w ciele. Ale to też dotyczy kobiet ;)

      Usuń
  4. Jak to dobrze, że masz pasje, które można kultywować całe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ułatwione zadanie, bo mi już tego życia za dużo nie zostało ;)

      Usuń
  5. A gdzie na to Nabucco w grudniu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, to wszystko przez to, że mnie Va, Pansiero prześladuje ;)
      8. XII gościnne występy Opery Śląskiej w Cieszynie z „Traviatą” – już poprawiam w notce…

      Usuń
  6. dobra koncepcja, zwłaszcza że nawet tytułu bloga nie trzeba zmieniać... ja np. po takiej sesji porządnego odchamienia się kulturą z wyższej półki naprawdę taki jakiś święty się czuję... poza tym w kościołach oprócz jasełek i zawodzenia wiernych przy dźwiękach wydobywanych przez podciętego organistę z rozstrojonej fisharmonii też się zdarzają naprawdę świetne koncerty... pod warunkiem, że kościół zbudowano oldskulowo, dbając o akustykę, bo w tych nowych kościołach te koncerty nie są już takie świetne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiałem chodzić do kościoła w Panewnikach (dzielnica Katowic), dziś to bazylika. Tam był organista z wyższej półki i gdy on grał, to nawet fałszowanie wiernych mi nie przeszkadzało ;)

      Usuń