Ja
nie żartuję, taki tytuł znalazłem na Frondzie1. Jest to przepis na
zwykły żurek z kiełbasą, który należy spożyć po wizycie na cmentarzu. Trochę to
dziwne, bo ostatnie święto Wszystkich Świętych przypadło w piątek, ale nie
wnikam, może była jakaś dyspensa. W związku z ta nazwą, przyszło mi jeszcze na
myśl (twórczą) kilka innych: kiełbasa ze znicza, schabowy w panierce z prochów,
potrawka krematoryjna, sałatka pogrzebowa, jajecznica na świecach, rosół na
kościach..., może ktoś jeszcze coś doda?
Ale
ja nie o pysznościach kulinarnych, choć tytuł wciąż adekwatny – na cmentarzach robi
się coraz gęstszy żur. Ewidentnie brakuje miejsc, więc tworzy się nowe,
najczęściej na obrzeżach miast, nad czym ubolewa portal Pch24.pl, gdyż to
dowód, że nie chcemy być ze śmiercią za pan brat. Ano ja się z tym wypychaniem cmentarzy po części
zgadzam. Nekropolie może są i piękne, ale tylko chyba te stare, mocno
nadszarpnięte zębem czasu. Współczesne – to obraz tandety i pstrokacizny. Aby
była jasność, to moje postrzeganie, być może są tacy, których ta pstrokacizna
zachwyca, choć dam sobie uciąć lewą dłoń, że na pewno nie zmarłych. Oni są na
to już zupełnie obojętni. Pomniki są stawiane ku chwale żywych.
Powtórzę,
optują za kremacją moich zwłok. Niestety, to niewiele zmienia. Prawo pogrzebowe
sprzed osiemdziesięciu lat i tak nakazuje pochówek, co w przypadku kremacji
jest totalnym nieporozumieniem, bo nie rozwiązuje problemu cmentarzy. Już nie
żurek, a mafia cmentarno-pogrzebowa dba o to, aby do żadnej nowelizacji w tym
temacie nie doszło. To jest biznes nie do pogardzenia. Poczynając od ceremonii
pogrzebowej, za którą kapłan bierze „co łaska”, poprzez kamieniarzy,
producentów wieńców i wiązanek pogrzebowych, obsługujących pogrzeb, kończąc na
grabarzu, który bierze już według ustalonego cennika. Na dobrą sprawę,
nieboszczyk powinien dostać kredyt..., z możliwością umorzenia w przypadku śmierci, na te wszystkie
ceregiele.
Mnie
by się marzyło, aby te moje prochy rozsypali nad puszczą, albo nad jakimś
jeziorem. Nie ma tak dobrze, przynajmniej w Polsce. Prawo na to nie pozwala, co
jest jawnym nieporozumieniem. Ktoś może rzec, że są względy sanitarno-epidemiologiczne,
co ma paradoksalnie odniesienie tylko do tradycyjnego pochówku. Prochy z
krematorium nie niosą żadnego zagrożenia tego typu. Są dla otoczenia czymś
zupełnie obojętnym, tak jak ów cmentarz dla nieboszczyka. Chyba, że denat zmarł na skutek przedawkowania arszeniku
lub innej groźnej trucizny, co jest dziś raczej nieprawdopodobne. Ale nawet
jeśli ktoś ma z tym problem, istnieje inne rozwiązanie: kolumbaria, inaczej miejsce
na urny z prochami. Co jednak z bliskimi, którzy chcieliby przechowywać urny, gdzie
ich fantazja poniesie? Niestety też nie mogą. Wspomniana mafia o to zadbała. A nowe (czytaj:
kremacja) idzie jak burza. W niektórych miastach to już dwadzieścia procent pochówków.
Biorąc pod uwagę fakt narastającej sekularyzacji i rosnącej liczby niewierzących,
będzie ich coraz więcej. A ceny usług cmentarnych rosną, jak zresztą wszystko.
Na
zakończenie ostatnia kwestia. Podobno można zrobić sobie biżuterię z prochów
zmarłego. Przyznam, że nawet ciekawe rozwiązanie, dla osób kochających po grób,
a nawet i dłużej. Czytam w Wikipedii: „Nie jest uregulowana jeszcze kwestia
tworzenia biżuterii z prochów osoby zmarłej, jednak z formalnego punktu
widzenia, zgodnie z polskim ustawodawstwem nie ma takiej możliwości, gdyż
ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych wymienia zamknięty katalog (numerus clausus)
sposobów chowania zwłok”, czyli też – zimny trup.
Dla rozluźnienie cmentarnej atmosfery jeszcze dowcip.
Mój kolega szachista dorabiał do renty na cmentarzu. Sprzątał, grabił liście, odśnieżał alejki. Zapytałem go, czy praca w takim miejscu mu odpowiada. Odrzekł:
- Atmosfera jest raczej sztywna, ale mam dużo ludzi pod sobą...
Mój kolega szachista dorabiał do renty na cmentarzu. Sprzątał, grabił liście, odśnieżał alejki. Zapytałem go, czy praca w takim miejscu mu odpowiada. Odrzekł:
- Atmosfera jest raczej sztywna, ale mam dużo ludzi pod sobą...
W pełni się z Twymi przemyśleniami zgadzam. Kolegi również. Natomiast dopowiem tylko, że postulat kremacji nie jest tożsamy z brakiem wiary.
OdpowiedzUsuńZgoda, kremacji poddają się też wierzący. Mnie natomiast bardziej interesuje sam pochówek.
UsuńDawno Cię nie było. Już się martwić zaczynałam...
OdpowiedzUsuńKoszty związane z pogrzebem są naprawdę duże, a przepisy takie, że się umierać odechciewa.
Rozsypywanie prochów to osobny problem. Dla ludzi, którzy nie chcą swoją pośmiertną obecnością sprawiać kłopot bliskim, to naprawdę dobre rozwiązanie. Z drugiej strony, czy chciałabym chodzić na spacery po lesie, który byłby ulubionym miejscem dla tego typu pochówku w naturze?
Jestem, tylko jakby mniej. Od wtorku znów się będę strasznie naprzykrzał ;)
UsuńSpacerowałem dużo z psem po Puszczy Noteckiej. Najważniejsze spostrzeżenie – ściółka to właściwie samo cmentarzysko roślin, zwierzątek i zwierząt, tych ostatnich kości występują dość licznie. Nie miałem z tym problemów. Grzybiarze też nie mają, o smakoszach grzybów i jagód nie wspomnę. To wszystko na prochach... Do żurku (cmentarnego) dobrze dodać trochę grzybków ;)
Ściółka leśna, a ludzkie prochy, to jednak nie to samo. I nie o skład chemiczny mi idzie.
UsuńJeśli jednak miałam na coś się w tym dylemacie zdecydować, bo byłabym na "tak". W pojedynczych przypadkach :) Nie zwyczajowo. Cmentarze mają swój głęboki sens. Emocjonalny, edukacyjny, rytualny.
W moi mieście, teraz z innej beczki, większość cmentarzy jest kościelna. Komunalny jest jeden i dostać się tam, to prawie jak zdać na prawo :) Bardzo mi się nie podobają wszelkie monopole. Szczególnie ten. Ojciec był niewierzący, a mimo to musiałam trafić do farorza. To nie tak powinno być.
Przy okazji bardzo Cię przepraszam za literówki. Po prostu nie widzę "na oko" (dosłownie, bo w drugim odkleiła mi się siatkówka :) ) błędów pisząc, dopiero w czytelnej publikacji zaczynam przeklinać ;) Liczę na Twoją wyrozumiałość i domyślność.
UsuńTeraz sobie uprzytomniłam, że ten komentarz, to nawet na temat jest. Siatkówką mi się odkleiła, gdy wyrżnęłam w glebę na cmentarzu :)
Ja bym rzekł, że to jednak to samo a nawet gorzej, miliardy zwłok owadów, trochę mniej gryzoni. Ale spokojnie, przychodzi deszcz i te prochy wsiąkają w ziemię... ;)
UsuńPowiadasz rola edukacyjna(?) Gdy chodziłem do szkoły, na cmentarze nie chodziliśmy, nawet te patriotyczne. Dopiero w dojrzałym wieku zacząłem zaglądać na kirkuty, co można by ewentualnie uznać w kategoriach edukacji. Emocji i rytuału przy kremacji też raczej nie brakuje...
Za literówki w komentarzach nie przepraszaj, to raczej każdemu się przytrafia. Myślałaś o operacji oka?
Miałam nawet termin w szpitalu w Sosnowcu ;) W ostatniej chwili mnie nie przyjęli i dzięki Bogu, ale to długa historia (wiadomo było, że to nieoperacyjne). Wszystkich ostrzegam przed tym szpitalem.
UsuńMam umówiony zabieg usunięcia zaćmy w Siemianowicach Śląskich. Pierwsze podejście nie wyszło – miałem zbyt duże ciśnienie, którego nie dało się zbić. Słyszałem wiele pochlebnych opinii tym szpitalu.
UsuńMasz pocztę.
UsuńJakoś przypadkiem - mamy w tym temacie również zbieżne zdanie, co kiedyś oburzyły naszą wspólną znajomą z bloga. Co roku dostaję szału, widząc te znicze w kształcie serduszek, aniołków, a nawet jezusków. Cyrk związany z pochówkiem jest kosztowny i zbędny, mafia kamieniarzy drze ile wlezie, nawet kościelny bez stosownego banknotu nie tknie się krzyża. Śmierć to obecnie biznes dla kleru i satelickich cywilnych jedynych słusznych cmentarnych przydupasów...
OdpowiedzUsuńTrudno mi teraz orzekać, dawno nie brałem udziału w ceremonii pogrzebowej, więc nie znam cenników, ale księża to chyba biorą najmniej z całej tej mafii(?) Natomiast zgodzę się w kwestii lampek i zniczy. Szkaradziejstwo...
UsuńRadek słusznie pisze. Księża biorą najwięcej, poza samą modlitwą. Nawet za wjazd na teren cmentarza innej firmy kamieniarskiej, niż zaprzyjaźniona.
UsuńAkurat w mojej okolicy w dzień pogrzebu nie pali się zniczy na świeżej mogile, więc nie wlicza się ich w koszty pogrzebu.
UsuńKoszty pogrzeby kształtują się różnie, w zależności od miejsca pochówku, rodzaju grobu, wystawności i rodzaju celebry itd.
W czerwcu miałam pogrzeb brata, był chowany w istniejącym grobie ziemnym (nagrobek) obok rodziców, na wiejskim podkarpackim cmentarzu, zmieściliśmy się w kosztach zasiłku pogrzebowego (4 tys. zł), a nawet zostało 400zł. Ksiądz co łaska, przeciętnie 400-500 zł, ale odprawił modły przy otwartej trumnie w kaplicy, potem Mszę św. z homilią w kościele, no i prowadził osobiście orszak na cmentarz ok. kilometra. Więc uważam, że te pieniądze uczciwie zarobił. :)
Najwięcej pieniędzy zostawiliśmy w firmie pogrzebowej, z wdzięcznością, bo załatwiła nas kompleksowo (od zabrania ciała z mieszkania, przygotowanie i ubrania zmarłego, trumnę, chłodnię, 2 wieńce i wiązankę na trumnę, wykopanie i zakopanie grobu, karawan i asystę chyba z 8 mężczyzn). No i sama zaproponowała poczekanie na zapłatę dopiero z zasiłku, który ZUS może wypłacić w terminie nawet do miesiąca od złożenia wniosku.
Stypy nie urządzaliśmy, ale nawet gdyby, to było skromnie za co, bo z zasiłku zostało 400 zł. :)
Optuję za wersją Marii, co pewnie zależy też od parafii, ale z reguły jest tak, że koszty mieszczą się w zasiłku pogrzebowym. Bez kamieniarza i stypy.
UsuńAsmo, w ciągu ostatnich 5 lat pochowałam rodziców. Bardzo staraliśmy się zmieścić w tych 4tys. Nie udało się nigdy. Nie ma za czym optować - cennik jest z kurii. Jasne, że można zaoszczędzić na przechowywaniu zwłok (Jezu, co za tematy!), ale naprawdę trudno zorganizować wszystko w jeden dzień. Może to faktycznie kwestia regionu. Na Śląsku jest drogo.
UsuńWydaje mi się, że jednak nie ma czegoś takiego jak cennik z kurii, bo te ceny różnią się między parafiami. Ustalona jest tylko dzierżawa grobu. Inaczej jest też traktowana osoba, która jakoś tam księdzu rzuca się w oczy.
UsuńSzarabajko:
UsuńWłaśnie tego nie rozumiem. Cennik za usługi pogrzebowe kapłana?! Toż to jest profanacja. Radek chyba ma rację w tym, że kuria się w to nie miesza. To jest bardziej widzimisię proboszcza...
Myślę, że jednak trochę rozwiązuje. Pochówki ciałopalne hamują rozrost cmentarzy, bo albo przybywa nowy nagrobek, za to miniaturowy (lub tablica w ścianie pamięci), albo urna idzie do istniejącego już grobowca. Przynajmniej tak jest u nas. Powiedziałabym, że to ludzie bardziej nie dorośli do zmiany nawyków, co jak zwykle skutecznie wspiera kościół, mętnie pitoląc, że msze odprawić można tylko nad "doczesnymi szczątkami", jakby popiół nimi nie był. Wiara we wszechmoc pana B. też kiepska, skoro kwękają, że jak on po apokalipsie pozbiera te zwłoki z popiołów, żeby je z powrotem ożywić (zapewne zbieranie do kupy zwłok zgniłych i zjedzonych przez robaki jest o wiele łatwiejsze!). anachroniczna ustawa kiedyś może ulec zmianie, zwłaszcza, jeśli ludzie będą się tego domagać. Póki co jednak, w państwie wyznaniowym nie ma co liczyć na prawo człowieka do decydowania o własnym truchle.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tymi argumentami Kościoła się trudno zgodzić, ale jeśli komuś zależy na pogrzebie z pompą, nic mi do tego. Jakoś tak to pokrętnie jest. Niby Msza, niby jakieś błogosławieństwa, niby piękne kazanie jak to nieboszczyk/-a będą nas oczekiwali w niebie, ale wypominki idą pełną parą. Odpusty też. A przecież piekło podobno nie zamarza z braku delikwentów ;)))
UsuńUtrzymując się w temacie - własnie zamówiłam córce książkę, którą bardzo chce mieć: "Nekrosytuacje. Perełki z życia grabarza" :)
UsuńTo humorystyczne historyjki? Jeśli tak, może sam sobie zamówię...
UsuńNie wiem, czy humorystyczne (przypuszczam, że tak), ale ponoć autentyczne!
Usuńmoja siostra wpadła kiedyś na pomysł, aby ekshumować naszego ojca /plus jej matkę/ i skremować... przy okazji mogliśmy też potem sprzedać kwaterę... teoretycznie nic trudnego, prawnie też było to możliwe, ale od strony barier biurokratycznych sprawa się okazała niewykonalna... władze miasta, sanepid, policja, miejscowa parafia /cmentarz rzymsko - katolicki/, te wszystkie instytucje musiały wyrazić zgodę, jedna się na drugą oglądała i supeł się zrobił zaiste gordyjski, a nawet gorzej, bo znikąd nie było widać żadnego Aleksandra do pomocy...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Przyznam, że nawet jak dla mnie to raczej makabryczny pomysł z tą ekshumacją ;) Przecież wystarczy sprzedać miejsce na cmentarzu, chętni się znajdą. A że prochów nie będzie... Jakaś tabliczka ku pamięci na kalumbarii i sprawa załatwiona. Nieboszczykowi raczej obojętne, czy tam będą jego prochy, czy tylko pamięć o nim.
UsuńTu jest nieźle rozwiązana kwestia miejsc na cmentarzach- miejsce jest z reguły na 4 urny i wykupuje się je na 20 lat. Po tym okresie albo przedłużasz "umowę" o dalsze 20 lat i płacisz połowę tego co pierwotnie, albo rezygnujesz choćby z tego powodu, że zmieniasz miejsce pobytu lub sam łaskawie umierasz.Pomysł zrobienia syntetycznego diamenciku z kostek ukochanej osoby może i nie jest zły, ale cholernie drogi i dość długotrwały. Oczywiście wymyślono to w USA. Tam też można zażyczyć sobie by odrobina prochów została umieszczona w jakimś ozdobnym elemencie biżuteryjnym, np. w medalionie. Gdyby był sztywny przepis, że po śmierci każdy musi być skremowany, wtedy nawet przy pochówku w ziemi jest znacznie mniej miejsca potrzebnego na cmentarze. Taki grób na 4 urny to kawałek gruntu metr na metr, a do tego nie są te groby oddzielane od siebie jakimiś przerwami.Poza tym można na te urny wybudować "ściany płaczu", co też nie zajmuje wiele miejsca.
OdpowiedzUsuńJa wiem? W końcu te ceremonie i pomnik też do tanich nie należą, a ile się zaoszczędzi na przyszłość? Zamiast znicz na grobie, zapalisz papierosa, który trzymasz między palcami, a na jednym z nich masz relikwię... ;))) Niestety, w Polsce taka opcja nie istnieje, więc mogę sobie pożartować.
Usuń