To wręcz niewiarygodna historia. Facebook, gdzie „produkuję się” niezwykle rzadko i to zazwyczaj tylko w sprawach opery i koncertów, czy ogólnie pojmowanej sztuki, zaproponował mi przystąpienie do grupy „Dwie Księgi”1. Spokojnie, znam mechanizm takich działań, ta platforma społecznościowa pilne śledzi moje ruchy w sieci. Tylko skąd im przyszło na myśl, że ateista zechce się zainteresować czymś, co da się umiejscowić w jednym szeregu z kreacjonizmem i Inteligentnym Projektem? Dalibóg nie wiem, bo warunkiem wstępnym akcesu do tej grupy jest uznanie, że Bóg jedynie prawdziwy jest Stworzycielem wszechrzeczy. To dowodzi tylko tego, że rzadko zaglądam na strony ateistów.
Za to śledząc intensywnie strony prawicowo-konserwatywne i religijne dochodzę do wniosku, że następuje silne zjawisko wstecznictwa, tęsknoty za czymś, co już bezpowrotnie minęło. Szczególnie w krajach, gdzie u władzy są populiści, choć tu trudno doszukać się związku. Niemal na siłę próbuje się pogodzić wodę z ogniem, ściślej – wodę święconą z ogniem piekielnym, jeszcze dokładniej – religię z nauką – zaś całość jest podlana pikantnym sosem wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej. Aby to zobrazować posłużę się znalezioną kiedyś anegdotką, choć akurat niezwiązaną z religią chrześcijańską. Antropologowie odkryli plemiona wenezuelskie gdzie panuje głębokie przekonanie, że aby spłodzić zdrowe dziecko potrzeba kilku ojców. Efektem tej tradycji jest fakt, że każde dziecko ma kilku prawowitych ojców, którzy muszą o niego dbać. To daje jedną niezaprzeczalną korzyść – dzieciak ma zapewnioną bezpieczną przyszłość. To jak w tytule notki – najbardziej seksowny ZUS na świecie (Zwielokrotnione Usługi Seksualne). I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że z powodu postępującej nawet w dżungli cywilizacji, te dzieciaki muszą chodzić do szkoły, a niektóre nawet na uniwersytety. A tam dowiadują się, ojciec może być tylko jeden, co w natłoku tych potencjalnych ojców i tak da się medycznie ustalić. Dla tych wenezuelskich Indian świat tradycji ich ojców – po prostu się zawalił.
Bez względu na to jak bardzo anegdotyczna jest ta historia, ją da się przenieść na nasze rodzime podwórko. Medycyna ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że aby powstał ludzki zarodek musi być komórka jajowa i plemnik. Tego nawet lobby LGBT nie podważy, choć podważa Biblia uznając, że pierwsi rodzice zostali ulepieni, a nie spłodzeni. Nie ma w tym też żadnej interwencji boskiej. Dzieci płodzą nawet małżeństwa niewierzących. Wiem, wiem, wierzący i tak powiedzą, że Bóg daje życie nawet tym, którzy w Niego nie wierzą, tylko, że tego dowieść empirycznie się nie da. Właściwie to to samo, co wiara w konieczność wielu ojców, spółkujących z jedną matką. Ja tam przynajmniej żadnej różnicy nie widzę. Problem w tym, że na tym sprawa się nie kończy. Bo choć program edukacyjny tego nie przewiduje, dziś dzieciom na lekcjach religii tę bajkę o boskim udziale w zapłodnienie i tak się wciska. To znaczy Bóg wciska nam duszę, bez której podobno nie moglibyśmy żyć jak ludzie, choć nikt nigdy tej duszy nie widział. Przez to Bóg, jako Ojciec jest ważniejszy od ojca rodzonego, bo tak mówi głęboko zakorzeniona tradycja cywilizacji chrześcijańskiej.
Pośrednim skutkami tej tradycji jest deprecjonowanie małżeństw niesakramentalnych, o wolnych związkach czy singlach nie wspomnę. Że przesadzam? Może, ale tylko trochę, skoro na poznańskim sympozjum, rzekomo naukowym „Małżeństwo i rodzina dobrem ludzkości” pani kurator Barbara Nowak mówi: „My, chrześcijanie, zawsze musimy bronić wartości przed jakąś szaleńczą rewolucją, przed jakimiś wielkimi próbami nacisku. Pomysł na to, co chce się wprowadzić, to nauczanie seksualizujące typu B, czyli z każdym wszystko ci wolno. Jeśli chodzi o stosunek do korzeni, wartości, zachodnia Europa upadła całkowicie na twarz. W tej chwili, przy tej nowej rewolucji trwającej w Europie (...) chodzi o to, żeby dokonać totalnej inżynierii społecznej, zamienić to społeczeństwo z takiego, które funkcjonowało ze starym rytem wychowania rodzinnego, stworzyć coś, co będzie realizacją kolejnej, chorej, dystopijnej wizji społeczeństwa totalnie podporządkowanego”2. Nie bardzo rozumiem tego „z każdym wszystko ci wolno”, bo przecież w myśl prawa nie wolno, ale domyślam się, że prawicowi konserwatyści mają skłonności do przesady, co wyklucza naukowość tego sympozjum. Tak mimochodem zapytam, czy społeczeństwo chrześcijańskie nie jest totalnie podporządkowane? Należałby się zastanowić, po co nam w ogóle jest potrzebna nowoczesność, skoro z niej wynikają same problemy dla polskiego Kościoła katolickiego i kuratorów oświaty? Wszak wszystko było kiedyś tak pięknie poukładane. Rodzina w ujęciu tradycji chrześcijańskiej była najwyższym dobrem i nigdy nic jej szczęściu nie zagrażało, przynajmniej do czasu rewolucji francuskiej, później rewolucji seksualnej końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, czy wreszcie przez to straszliwe, współczesne gender.
Mnie w tej katolickiej narracji nie dziwi akcja portalu Pch24.pl, gdzie serią ostrych w tonie artykułów walczy się z laicyzacją. Współczesność tak im się nie podoba, że wychwalają to, co było dawniej – z korzeniami tradycyjnie chrześcijańskimi. I tu też nie potrafię odmówić sobie zacytowania znamiennego i zdumiewającego fragmentu pewnego artykułu: „Przez jakieś półtora tysiąca lat Kościół w Europie dzierżył swoisty monopol na piękno. W miastach katedry i bazyliki oszałamiały wielkością, nadludzkimi proporcjami naw, barwami obrazów i witraży. Na prowincji drewniane świątynie stanowiły szczytowe osiągnięcie kunsztu lokalnych cieśli, snycerzy i stolarzy. Idąc do kościoła, zakładano najlepsze – „niedzielne” – ubranie. Biedniejsi, by zaoszczędzić obuwie, szli boso, ale przed kościołem wzuwali buty. Przed wyjściem do kościoła wypadało się umyć, wyczesać włosy z nadmiaru „zwierzyny”, wyszorować zęby i pazury. W kościele było z reguły jasno (tam nie oszczędzano świec); zimą zaś było ciepło – wprawdzie o ogrzewaniu nikt jeszcze nie myślał, ale obecność tłumu ludzi nagrzewała wnętrze. Latem, dla odmiany, w nawie panował miły chłód. W ponurym świecie pełnym codziennego znoju świątynia stanowiła inną, lepszą rzeczywistość”3 (sic!)
Znam takich, co to uważając się za agnostyków, gotowi taką przeszłość również chwalić. Cóż ja teraz mogę rzec? Ano rzeknę coś w stylu: pewnie kobiety i dzieci wenezuelskich plemion wołają dziś z rozpaczy – cywilizacjo odejdź precz! Podobnie dzieje się w Polsce. Katolicy (zaznaczam, że nie mam na myśli wszystkich) modlą się: chrześcijańskie średniowiecze wróć! Tak, jak co niektórzy tęsknią za komuną. Nam potrzeba tamtej dawnej, lepszej i piękniejszej rzeczywistości. Lepiej nam było chodzić boso do kościoła i hodować wszy czy pielęgnować brudne pazury...
Przypisy:
1 - https://www.dwieksiegi.pl/
2 - https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,26344326,kurator-barbara-nowak-alarmuje-w-poznaniu-ze-mlodzi-nauczyciele.html
3 - https://www.pch24.pl/andrzej-pilipiuk--utracony-monopol-na-piekno,78675,pch.html
w sumie zauważyłem ostatnio, że konserwatyzmem coraz częściej nazywa się brak entuzjazmu dla każdego nowego idiotyzmu, który się komuś tam we łbie zalęgnie. Za tym przekonaniem posuwa się następna bzdurka - że współczesny konserwatyzm polega na obyczajowym powrocie do do średniowiecza. Cóż, z przekonaniami trudno się dyskutuje, choć śmieszy mnie fakt, że taką histeryczną wizję snują ci, którzy jednocześnie twierdzą, że konserwatyści mają skłonności do przesady.
OdpowiedzUsuńJednocześnie coraz bardziej ten postęp przypomina mi chęć zaorania wszystkiego jak leci, z radosnym okrzykiem że przecież takie mamy cudowne i nowe pomysły do zrealizowania w tym miejscu. Po co komu trawa, jak może być beton?
Mam wrażenie, że przeczytałeś tylko wstęp i zakończenie, bo zdajesz się nie przyjmować do wiadomości, że opieram się na tekstach właśnie konserwatystów, dla których, jak to ładnie ująłeś „współczesny konserwatyzm polega na obyczajowym powrocie do średniowiecza”. Otóż, panie Radku, po to podaję linki, aby można się samemu przekonać, że to nie są „brednie” wyssane z palca.
UsuńNatomiast ostatni akapit Twojego komentarza dowodzi, że odwracasz kota ogonem. To w pełni konserwatywny rząd PRL-bis chce „zabetonować” nam Polskę, że wspomnę przekop Mierzei Wiślanej, wycinkę Puszczy Karpackiej, budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i wiele pomniejszych, równie bezsensownych inwestycji. Natomiast w kwestii edukacji chce zabetonować młodym mózgi patriotyzmem, tradycją i chrześcijaństwem.
No to jaki to koserwatyzm, skoro tyle chcą aż zmienić?
UsuńOdpowiem filozoficznie – konserwatyzm jest porąbany ;))) Pospólstwo ma chcieć żyć jak w średniowieczu, a jednocześnie stosują boską zasadę – czyńcie sobie ziemię poddaną. Więc czynią betonowymi pomnikami nie tylko papieża, ale i inwestycjami, na bożą chwałę. Swoją chwałę też, ku pamięci potomnych, aby nie zapomnieli o tradycji. ;)
UsuńCoś ta Twoja filozofia się kupy nie trzyma. A jeżeli inwestycję przeprowadzają niekonserwatyści, to na czyją chwałę to robią?
UsuńNo i czym się różni pomnik papieża, od pomnika Marksa? (w praktyce, bo w teorii to wiem czym się różni)
(Nie)konserwatyści tworzą inwestycje nie dla czyjeś chwały, a dla pożytku publicznego. Natomiast nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz postawiono pomnik Marksowi. Chyba, że masz na myśli Chińczyków w (2018 r.) na dwusetną rocznicę jego urodzin (w Trewirze). Po pierwsze, komuniści są równie porąbani jak konserwatyści, po drugie, jakby nie liczyć, to nie jest jednak 701 pomnik Marksa w Niemczech.
UsuńHA ha ha, a toś mi humor na wieczór poprawił kawałami.
UsuńW styczniu odsłonięto pamiątkową tablicę w Brukseli. :) Nie była od Chińczyków. W Nadrenii natomiast stanął pomnik Lenina, bodaj w czerwcu. Naprawdę uważasz że Papa ma podejście do nich?
Też mnie rozbawiłeś ;)
UsuńGdybym miał uwzględnić tablice pamiątkowe JP II w Polsce, tę liczbę 701 pomników należałoby podnieś gdzieś tak do dwóch tysięcy, a może i tysiąc więcej. A teraz drobne wyjaśnienie – w Brukseli upamiętniono kamienicę, w której Marks spędził sylwestra, co nie ma żadnego związku z jego filozofią. Ot, był, pobalował i wybył ;) Tak na marginesie, w Katowicach na jednej z kamienic jest tablica upamiętniająca mojego pradziadka. Co on tam robił, nie mam zielonego pojęcia. Co łączy obie tablice? Są tak samo rzadkim zjawiskiem ;)))
Nawet bym wspomniał ten pomnik Lenina w poprzednim komentarzu, ale pytałeś o Marksa. Tu też trzeba drobnego wyjaśnienia. Ów pomnik postawiono na terenie siedziby lewicowej partii MLDP, tymczasem pomniki JP II stawia się w każdej przestrzeni publicznej. Tak na marginesie, w Krakowie, na terenie teatru „Stara Łaźnia” też stoi pomnik Lenina. Sikającego Lenina. Co łączy oba pomniki? Tu już nie będę się powtarzał – patrz pierwszy akapit komentarza ;)))
Jeszcze jeden margines ;) Nie mam dobrego mniemania o JP II, ale gdyby Papa wiedział, jak go będą w ojczyźnie pomnikować, jestem przekonany, że nie zgodziłby się na to stanowisko w Watykanie...
Nadal mnie rozbawiasz. Upamiętniono kamienicę za to, że Marks spędził w niej Sylwestra... - to nawet lepsze niż upamiętnianie człowieka. Jak sądzę kamienica miała niepomierny wpływ na ten fakt, że akurat w niej Karolek postanowił otworzyć szampana i trzeba było ją uhonorować. Marks powinien być dumny.
UsuńNiemiecki Lenin stoi na ulicy, a nie na terenie siedziby partii. Poza tym ja bym zauważył co dzieli panów z pomnika, a nie łączy pomniki - pomimo niechęci do Papy, trudno go nazwać przyczyną śmierci milionów osób.
Dalej nie chcesz zrozumieć. Pod koniec radosnego socjalizmu w Polsce pojawiały się liczne napisy: „Ja tu byłem. Tony Halik” – to ma ten sam wydźwięk. Często zdarzało mi się znajdywać w przeróżnych knajpach, motelach i schroniskach tablice pamiątkowe w rodzaju: „W tej karczmie jadł obiad Napoleon w drodze na Moskwę”, albo: „Tu Sobieski pisał list do Marysieńki w czasie wyprawy na Wiedeń”, lub „Przy tej studni król Jagiełło poił konie w drodze pod Grunwald” ;))) Więc nie chodzi o upamiętnienie jakieś osoby, a ewidentnie o reklamę kamienicy, hotelu czy knajpy, nobilitowanej obecnością jakieś ważnej osoby. Gdyby w tej kamienicy było przy okazji muzeum Marksa, może bym i uznał Twoje racje, tak mnie tylko rozśmieszysz.
UsuńMylisz się też, co do pomnika Lenina. Obejrzałem dla Ciebie wiele fotek w google i na żadnej nie ma ulicy (może jest w sąsiedztwie), jest za to placyk przy siedzibie MLDP, kanapowej partyjki lewicowej.
Ja Papę nie oskarżam o ludobójstwo (choć przyczynił się do rozprzestrzeniania AIDS), bardziej o krycie pedofilii i przekrętów finansowych, co też nie jest zbyt chwalebne na tyle, by zasługiwał na taką ilość pomników. Jeszcze raz wyraźnie zaznaczę – Lenin czy Marks nie mają więcej pomników w całej UE, niż Papa w każdym jednym powiecie na terenie Polski.
No popatrz, faktycznie nie chcę Cię zrozumieć. Elementem nośnym i podmiotem tych reklam jest zawsze nazwisko, nawet, jeżeli ktoś chce reklamować nim swoją knajpę, albo nawet sracz.
UsuńPartyjka może i kanapowa, ale Lenina podziwiają wszyscy. A tu możesz sobie pooglądać z odpowiedniej perspektywy, czy stoi na placyku, czy jednak przy ulicy:
https://rmx.news/article/commentary/churchill-down-lenin-up-the-loss-of-historical-memory-is-the-loss-of-the-instinct-for-self-preservation-opinion
Przeczytałem kilkanaście artykułów o tym rzekomym kryciu pedofilów. Same spekulacje, że niby coś tam wiedział, a nie powiedział. Generalnie może Cię zaskoczę ale sam nie uważam, żeby to sianie pomnikami Wojtyły było czymś pożytecznym. Ale nie od tego zaczęliśmy rozmowę przecież, punktem wyjścia było twierdzenie, że każda grupa - czy to konserwatyści, czy nie konserwatyści lubią sobie kogoś wrzucić na pomnik, albo kogoś innego obalić z pomnika. Sranie obrzydliwymi pomnikami byle celebryty to domena Amerykanów - nawet nie masz pojęcia ile tego kiczu obrzydza tam ulicę. Zatęskniłbyś jeszcze za kryjącym się za węgłem Papą, nawet tym kamieniem.
Masz ten sam pomnik we właściwym ujęciu, na placu MDLP:
Usuńhttps://pl.sputniknews.com/polityka/2020062012617437-w-niemczech-wzniesiono-pomnik-lenina-sputnik/
Chcesz się sprzeczać, czy ten pomnik jest na placu czy przy ulicy? Wszystkie place są przy jakieś ulicy.
Zapominasz o jednym, większość tych historyjek o wielkich tego świata jest zmyślona na potrzeby reklamy danego miejsca.
Marcial Maciel Degollado, abp. Juliusz Petz, kardynał Bernard Law – i Ty to nazywasz spekulacją? Papież, który rządził całym katolickim Kościołem świata nie miał pojęcia, co się w tym Kościele dzieje i to wśród największych dostojników?
A Ty znów o murzynach, że ich w Ameryce biją ;))) Mówimy o proporcjach pomników w UE, więc mi do tej Ameryki nie wyjeżdżaj. Pomniki JP II powstały z inicjatywy konserwatywnego Kościoła i Jego jeszcze bardziej konserwatywnych zwolenników, a nie dla zaspokojenia doznań artystycznych (nie)konserwatystów.
We właściwym, czyli potwierdzającym Twoją wersję? (ROFTL!). Chyba Ci zajęcia z propagandy za dobrze weszły. :D Znaczy od tyłu jest ujęcie nie właściwe, bo pokazało że się jednak mylisz i pomnik stoi jednak przy ulicy? Może od dołu jeszcze mi ujęcie podeślij i zacznij wmawiać że on w ogóle w powietrzu stoi.
UsuńAle Asmo - to przecież nie ma znaczenia. Nie stawia się ani nie upamiętnia w takich miejscach Jana Kowalskiego, który być może odeszczał się kiedyś obok, tylko osobę znaną. Reklamowanie swojej chałupy kimś tam jest formą upamiętnienia tej osoby, a nie samej chałupy tylko.
No dobrze, zostawmy USA i tych Murzynów. Co możesz wiedzieć o proporcjach pomników w UE? Przecież stoją tam jakieś pomniki, ładne nieładne, budzące sprzeciwy jednych i aprobatę drugich, nie ma co się przyczepiać akurat do papieża. Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że liczba pomników w krajach UE jest mniejsza niż w Polsce, nawet jeśli nie są to pomniki papieża.
To może tak, skoro jednak się upierasz. Czy ten pomnik Lenina fizycznie stoi na ulicy, lub chodniku, czy na terenie MDLP? Potrafisz odpowiedzieć bez kluczenia, jednoznacznie, i bez żadnego „ale”?
UsuńNo przecież cały czas Ci piszę. Kamienicę nie postawiono dlatego, że tam miał przebywać Marks – przypadkiem Marks się w niej zatrzymał na jedną sylwestrową noc. Zapytam całkiem poważnie: czy w związku z tym wydarzeniem coś się rzeczywiście ważnego wydarzyło? Może zaczął tam pisać swój „Manifest komunistyczny”? Metaforycznie można uznać, że Marks skorzystał tam ze sraczyka. Więc nie chodzi o Marksa, ale o nadanie kamienicy pewnego blichtru. Kamienicy, a nie Marksowi.
Pełna zgoda, w Europie mamy zatrzęsienie pomników. Wskaż mi choć jedną sławną osobę, która ma więcej tych pomników niż JP II w Polsce w jednym powiecie. Wiesz, ja bym całkowicie przymknął na nie oko, gdyby stały w ważniejszych miejscach Polski, np. tam gdzie Papa wygłaszał homilie w czasie swoich pielgrzymek, ale my mamy dzisiaj ich tyle, że to zakrawa na ogólnonarodową paranoję.
Ale ja nie rozumiem o co ta dyskusja - czy na ich terenie czy nie, jest to jakaś przestrzeń publiczna. Pomniki papieża też stoją często na czyimś terenie.
UsuńNormalnie mnie zachwycasz. ;))) Sam tę dyskusję o pomnikach sprowokowałeś, próbując przeciwstawić polskiej pomnikomanii (nie tylko JP II) tablicę pamiątkową Marksa.
UsuńTo prawda, pomniki zawsze stoją na czyjeś posesji. Dlaczego więc pomniki JP II nie zawsze stoją na terenie posesji kościołów? Jeśli mówimy o miejscu publicznym, to mamy na myśli takie miejsce, które jest użyteczne dla wszystkich (obywateli o różnych zapatrywaniach ideologiczno-społecznych). Zapytam w tym miejscu: dlaczego zawłaszcza je tylko jedna ideologia? I po jaką cholerę? Za mało nam betonu (i krzyży) w tej przestrzeni publicznej?
No tak, bo chciałem dać Ci do zrozumienia, że pomnikomania nie jest jakimś szczególnie polskim wynalazkiem to raz - a dwa, że honoruje się bardziej kontrowersyjne postacie niż JPII. No i choć na temat samego zjawiska mamy mniej więcej podobne zdanie - rozbieżność zaczyna się w chwili, gdy stwierdziłeś że cecha jest właściwa konserwatystom. Nie jest.
UsuńCóż, aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba by się przyjrzeć ile pomników postawiono w przestrzeni naprawdę publicznej.
Chyba jednak jesteś w błędzie. Zdecydowana większość pomników w Europie jest postawiona w czasach daleko bardziej odleglejszych, niż pomniki JP II i nigdy na taką skalę nie hołubiono jednej postaci. Liczne pomniki po wojnie mają na celu upamiętnienie jej ofiar, a coś takiego jak tablica upamiętniająca Marksa czy pomnik Lenina, jest tak sporadyczne, że od razu wywołuje sensację. Tymczasem nas nie opuściła pomnikomania czasów komuny, choć zmienił się jej podmiot.
UsuńObojętnie jakie by to proporcje nie były, dalej podtrzymuję tezę, że miejsca publiczne zostały zawładnięte dla jednej tylko opcji.
Uwazam, ze na zachodzie stawia sie sporo pomnikow. U nas nawet krowa ma pomnik. W starej czesci miejscowosci stoi taka odlana, naturalnej wielkosci i zdobi wjazd do tej czesci miesciny. W miescie nieopodal, na rynku, ma swoj pomnik swiniopas, ze stadkiem swin. I co rusz te swinie to tu, to tam upamietniaja. Czy krzyze to tez pomniki? Bo u mnie sporo ich. Jeden przy zjezdzie ze starego miasta. Duzy kamienny krzyz uwieczniajacy rany Jezusa. Przy wjezdzie do centrum , na skrzyzowaniu stoi krzyz. Przy wejsciu do lasu tez duzy drewniany krzyz:)) A gdybym sie tak rozejrzala to jeszcze wiecej bym ci podala.
UsuńRaz dzieciaki z gimnazjum biegaly po okolicy ze zdjeciami w reku i szukaly tych krzyzy. Chyba jako zadanie z religii, albo jakiegos innego przedmiotu. Biegaly i odhaczaly, ze znalazly. Zaczepily mnie i pytaly o jeden z krzyzy, ale nie moglam im pomoc. Nie moglam rozpoznac ktory to i gdzie jest ustawiony:))
A z pomnikiem Lenina, daj spokoj Asmo, bo nawet jezeli stoi przy jakiejs szkole, czy przedszkolu, czy tez domku partii to jest tak wysuniety, aby szersza publicznosc mogla go podziwiac. Frontem do ulicy... ciekawe czy koli co niektorych w oczy, bo jakby nie bylo, postac ta jest dosc kontrowersyjna i niekoniecznie kojarzy sie z dobrem dla ludzkosci.
Aniu:
UsuńA co to znaczy sporo? To ile krów ma te pomniki? Ile świniopasy? Dziesięć, dwadzieścia? JP II ma w Polsce ponad 700 pomników i tylko jedna czwarta stoi na terenach kościołów. Jeśli do tego dodasz nazwy szpitali i szkół (ulice już pominę) jako pomniki świętości JP II, ta liczba przekroczy dwa tysiące! Pokaż mi taką postać w cywilizowanej Europie, która jest opmnikowana choć w dziesięciu procentach tak, jak JP II w Polsce?
Krzyż nie jest pomnikiem, krzyż jest symbolem religijnym, a i tak żadne państwo w Europie nie może iść z Polską w zawody na ich ilość w przestrzeni publicznej.
Pomnik Lenina nie stoi przy przedszkolu, czy szkole, stoi na terenie, który należy do kanapowej partii lewicowej. Naprawdę wysunięty dla szerszej publiczności jest pomnik Chrystusa w Świebodzinie. Przy dobrej pogodzie widać go z odległości dwudziestu kilometrów. Jak do tego ma się ten pomnik Lenina ustawionego frontem do ulicy?
Tak się zastanawiam, jaki można mieć stosunek do pomnika, przedstawiającego jakąkolwiek postać? I dochodzę do wniosku, że jeśli ktoś go hołubi, to znaczy – brak mu piątej klepki ;) Pomnik można ocenić jako wartość artystyczną i..., i nic poza tym. Albo się podoba, albo nie. Jakikolwiek inny stosunek do rzeźby świadczy o zaburzeniach psychicznych. Jest też jeszcze drugie „ale”. Z tymi pomnikami jest jak z tortem. Jeden kawałek jest dobry, ale każdy następny powoduje mdłości ;)))
U nas w miejscowosci i miejscowosciach obok krzyze stoja w ogrodkach przy ulicach. Ja tylu krzyzy na ulicach, prywatnie przy domach nie uswiadczylam w rodzimej miejscowosci w Polsce. W Polsce to przy kosciolach, na cmentarzach i dosc w przestrzeni publicznej. Na wsiach przy skrzyzowaniu drog. Tutaj nawet sciezki spacerowe sa ozdabiane krzyzami:)) Bylam zaskoczona, kiedy pierwszy raz to zobaczylam , bo Niemcy wydawaly mi sie krajem na wskrosc laickim:))
UsuńTy to jestes narzekaczem typu: Wszedzie dobrze, tylko w domu najgorzej. W sumie to chyba nie wysciubiales nigdzie dalej nosa, niz ten dom:))
No na styl brazylijski mamy z tym Jezusem w Swiebodzinie. Osobiscie mi sie nie podoba ustawianie pomnikow. Nie podoba mi sie ten Lenin gdzies tam przy ulicy. Nie podoba mi sie tablca ku czci szampana Marksa. Naprawde niesmaczne to. Ja natykam sie na pomniki JPII tylko w okolicach kosciolow, np.: w Licheniu... chodze widocznie w inne miejsca niz ty chadzasz. Moze ty masz cos takiego w sobie ze nie przoczysz zadnego jego pomnika- taki ci on dla ciebie wazny:))
Niemcy krajem laickim? Zapomniałaś pewnie o protestantach. Jako państwo przestrzegają rozdział państwa od Kościoła, a co kto robi prywatnie, to jego sprawa. Jak dla mnie, każdy może sobie w ogródku postawić kilka krasnali, ani mnie to ziębi, ani parzy ;) Ale Ty mi tu nie zjeżdżaj na tematykę krzyży, trzymajmy się kwestii pomników ;)
UsuńProponuję Ci w google wpisać frazę: „pomnik JP II w Polsce” i wybrać opcję grafika. Przekonasz się ile tych pomników jest w przestrzeni publicznej (skwerach, parkach, placach). Na przykościelnym terenie mnie to nie razi, niech sobie stawiają, co chcą. Wiesz, gdy dopadła mnie zaćma, nawet tego zjawiska nie dostrzegałem, ale mi tę zaćmę zoperowali ;)))
Nie wiem, co rozumiesz przez „nie wyściubiałeś nigdzie dalej nosa, niż ten dom”? Gdybym miał tylko wymienić miejsca, gdzie byłem (nie tylko w kraju), zablokowałbym ten blog na kilka miesięcy, licząc jedną notkę na dwa dni ;)
A jest choc tyle miejsc ma świecie? ;)))
UsuńOd stolic zaczynając, na pipidówkach kończąc... ;)))
Usuńkiedyś zaglądałem na stronki konserwatystów /chodzi o ideologię, a nie o prywatne bycie "konserwatywnym"/, z niektórymi toczyłem nieraz zażarte dyskusje, po jakimś czasie zaprzestałem tego sportu, bo szkoda było czasu i energii, jednak to doświadczenie pozwoliło mi wyrobić sobie jasny pogląd, o co w tym wszystkim chodzi... no, i właśnie na czoło wysuwa się niezbity fakt, że to właśnie konserwatyzm przoduje w tworzeniu "chorej, dystopijnej wizji społeczeństwa totalnie podporządkowanego", dodać tu należy, że chodzi o podporządkowanie w najbardziej prywatnej sferze: obyczajowej... jednocześnie ze swoim postulatem, aby państwo nie ingerowało w rodzinę /"rodzinę" według pewnej okrojonej definicji/ tworzy to zaiste obłudną, zakłamaną mieszankę, wręcz schizofreniczną, której efektem jest np. przemoc domowa, jej swoista "ochrona" w społeczeństwie...
OdpowiedzUsuńkwestia religii w tym wszystkim... co prawda konserwatyzm Białasów kojarzy się z chrześcijaństwem, czy wręcz katolicyzmem, istnieją jednak inne odmiany, jak konserwatyzm islamski, sikhijski czy też hinduistyczny... to jest jednak bez znaczenia: konserwatyzm wyklucza jakikolwiek pluralizm religijny i określa jedno wybrane wyznanie jako "jedyne słuszne"... a to już prościutka droga do państwa wyznaniowego...
co prawda zdarzają się areligijni konserwatyści, nie przeczy to jednak ich poglądom na temat (obyczajowego) porządku świata, a religię i instytucje religijne traktują jako swego rodzaju "sojuszników"...
konserwatyzm definiuje się popularnie jako chęć powrotu do pewnego porządku społecznego, nie jest tak jednak do końca... konserwatyzm raczej promuje i próbuje chronić pewne elementy tego porządku, postuluje jednak pewien postęp(!) w jego autorytarnym, wręcz zamordystycznym wprowadzaniu... nie chodzi w nim o powrót "starego", tylko o nową, udoskonaloną wersję tegoż...
p.jzns :)