czwartek, 20 maja 2021

Zdrada niejedno ma imię i konsekwencje

 

  Zdradziłem w ubiegłym roku swój pierwszy blog na Bloggerze, niemal tak jak się zdradza swoją pierwszą miłość. Teraz wołam o przebaczenie. Co z tego wyjdzie, trudno wyrokować, bo przywrócić renomę tego blogu, jaka by nie była, będzie trudno. Skoro jestem przy zdradzie, na pewnym blogu Autorka o dźwięcznym nicku Burgundowy Kangur opublikowała obszerną notkę na temat zdrad i przebaczaniu.  Nie, nie mam zamiaru polemizować z jej treścią, jak to mi się trafiło w kilku przypadkach, a co z reguły kończy się kłótnią. Niemniej kilka dni później trafiam na artykuł, w którym są opisane dzieje pewnej zdrady i jej konsekwencji, więc będzie z przesłaniem – ku przestrodze.

  A sprawa ma się tak. W podkarpackiej wsi gospodarz podczas obchodu swego dobytku natknął się na swoją żonę w niedwuznacznej sytuacji z przyjętym do pracy pomocnikiem, kiedyś zwanym parobkiem. Jak sam opisuje: „To działo się w zlewni mleka, na stole. Ja stałem za oknem i słyszałem co się działo, słyszałem co mówili - „dziś nie można, dziś mam dni płodne, nie może być do środka tylko na wierzch”. Stałem pod tym oknem, słuchałem i płakałem1. No nie mogę, on płakał! Gdyby to na mnie trafiło, oni by płakali, nie ja. Wiem, widziałem taką zlewnię, tam wszędzie pełno łańcuchów się poniewiera. Na dwie ręce i dawaj uskuteczniać „wiatraki” aż krew się poleje. Oczywiście tylko wtedy, gdybym był podkarpackim rolnikiem i hodowcą. Pan Grzegorz W. postanowił jednak ratować małżeństwo, bo ksiądz na ambonie pewnie mówił, że co Bóg złączył, itd., itd. Przebaczył żonie, ale by ją więcej nie kusiło zwolnił tego parobka. Należy mniemać, że takie rozwiązanie Bogu się nie spodobało, bo okrutnie pokarał naszego pana Grzegorza. Równie okrutnie jak biblijnego Hioba. Żona nie chciała zrezygnować z uciech jakie przynosi grzech cudzołóstwa, zaś parobek nie chciał zrezygnować z roboty i nie mam na myśli roboty polegającej na zaspokajaniu niewieścich rządz.  Ten ostatni złożył donos, że kilka lat temu Grzegorz W. go molestował seksualnie.

  Dacie wiarę? Sąd skazał zdradzonego i oplutego przez kochanków pana Grzegorza przed społecznością wiejską na 5,5 roku więzienia, bo ten nie znalazł świadka na to, że nigdy parobka nie molestował (sic!), co się równa próbie udowodnienia, że nie ma Boga. Za to parobek wraz z żoną gospodarza namówili kilku świadków na okoliczność, że tak w istocie było i to w stodole, której wtedy jeszcze nie miał nawet zamiaru stawiać. To coś jak rozmowy Boga z aniołami o ludziach we Wszechświecie, którego jeszcze nie wymyślił. I nikomu ten rzekomy homoseksualizm Grzegorza W. przez okres sześciu lat nie przeszkadzał. Nasz rolnik na razie nie siedzi w więzieniu ze względu na zły stan zdrowia. Ja się dziwię, że on w ogóle jeszcze żyje...

  W związku z tym zdarzeniem i na bazie własnych doświadczeń naszła mnie pewna śmiała dygresja. Właściwie apel do młodych, potencjalnych żonkosiów, szczególnie zaś do tych z programu „Rolnik szuka żony”. Puknij się młotkiem w łeb pięć razy, a jak nie pomoże to powtórz zabieg ze zdwojoną dawką zanim powiesz przed ołtarzem sakramentalne „tak”. Kobiety dziś to nie panny, które jak w nieodległej starożytności starały się być poddane swemu panu. Jak im nie dogodzisz, nie tylko w łóżku, to cię zdradzą, a wtedy bez względu na to czy jej wybaczysz, czy nie, załatwią cię „bez mydła”, i skończysz w więzieniu, albo na alimentach płaconych do końca życia.

 

Przypisy:
1 -
https://panstwowpanstwie.polsatnews.pl/odcinek/zdradzony-pomowiony-skazany/

 

 

79 komentarzy:

  1. He, he mocny powrót.
    Ja myślę że żeńska część audytorium może się czuć obrażona po tym wpisie. Wynikałoby z niego, że nie warto się wiązać z kobietą bo to zdradzieckie, podłe sucze, kierowane jedynie popędem seksualnym, gotowe nie dość że wystawić swoich "Grzesiów" do wiatru, to jeszcze ich pogrążyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, zaraz obrażona. De facto może być tak, że dla nieuświadomionej części kobiet jest to notka instruktażowa ;)) Pamiętam czasy, gdy zapadł wyrok na mnie, odnośnie płacenia alimentów dla mojej byłej już żony. Reakcją, szczególnie kobiet było stwierdzenie, że to wręcz niewiarygodne. Jeszcze w takim Hollywood, ale w Polsce?! W dodatku od faceta, którego majątek ogranicza się do górniczej pensji? Tymczasem owe czterysta plus wypłacam jej regularnie, co miesiąc do dziś. Aby nie było, wcale się tu nie skarżę ;)

      Usuń
    2. lepsza kobieta z normalnym libido, niż oziębła suka z wiecznie bolącą głową, więc kobiety nie powinny się obrazić...
      no, ale w opisanym przypadku ma miejsce trochę inny problem... tu kobitka okazała się być kurewską suką: dutki pozyskiwała od męża, zaś to, co normalne kobiety lubią najbardziej od parobasa - golasa...
      i do tego ta chora kościelna doktryna, według której ludzkie szczęście jest nieważne, chodzi tylko o to, aby "rodziiina" istniała dalej...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Pkanalia
      idąc w deseń wpisu
      Dlaczegóż co niektóre panie głowa boli? Może panowie należą do tych co głośno się chwalą, a mało małe mogą.

      Nie podoba mi się język w jakim zmierza dyskusja.

      Usuń
    4. @Asenata...
      ależ ja rozumiem takie "boligłówki", które źle wcelowały z panem, który okazał się być do niczego... tylko się wtedy zastanawiam, co taka pani z tym panem jeszcze robi?... no, i tu odpowiedź prosta: doi go na kasę udając, że go kocha i w tym momencie język /w stosunku do niej/ staje się adekwatny...

      Usuń
    5. Piotrze, proszę jednak, abyś trochę oszczędzał język, choć w tym, co piszesz, jest dużo racji.

      Usuń
    6. okay TheLoo, Ty tu rządzisz, ja się dostosuję, aczkolwiek raz na rok można sobie pozwolić nazwać rzecz po imieniu...

      Usuń
    7. Szanowni Panowie
      Ja wszystko rozumiem, ale to jest męskie spojrzenie.
      Musicie zrozumieć ,ze kobiece jest trochę inne.

      Jak ja bym się chciała rozpisać na problemy żon z mężami, trochę czasu by mi to zajęło.

      Nie widzę powodu nazywania kobiet "sukami".
      Wiem ,że każdy moze mieć jakieś własne ,prywatne doświadczenia, ale nie przenośmy tego na ogół kobiet.

      Usuń
    8. nie kobiety jako takie zostały nazwane "sukami", tylko pewne zachowania, postawy NIEKTÓRYCH kobiet...

      Usuń
    9. Więc Ci ten raz wspaniałomyślnie daruję. Niemniej pamiętaj, dziś roczny limit wyczerpałeś i to na oba moje blogi ;))

      Usuń
    10. PKanalia

      Uważam, ze takie określenia w dyskusjach w których wiadomo, że uczestniczyć będą też kobiety nie przystojną mężczyźnie.

      Nic na to nie poradzę, ale jestem bardzo wyczulona na kulturę dyskusji.

      Usuń
    11. @Asenata...
      ależ sprawa już jest załatwiona, dogadana i nie ma co robić problemu z niczego, TheLoo zabronił używania słowa "suka", od teraz więc pewien typ wybitnie niefajnych kobiet będziemy nazywać np. "piesyna"... chyba że masz jakąś inną propozycję... bo na udawanie, że takie niefajnej odmiany kobiety nie istnieją zgody być nie może... kulturalna dyskusja nie polega na zakłamywaniu rzeczywistości... LOL...

      Usuń
    12. To ja tak na rozluźnienie:

      https://www.youtube.com/watch?v=i5zd_OEze7A

      :)

      i jeszcze słownikowo:

      (1.1) zool. samica psa domowego lub innego zwierzęcia psowatego
      (1.2) wulg. pejor. kobieta, zwłaszcza źle prowadząca się[1]
      (1.3) wulg. obraź. pejor. kobieta zimna, złośliwa lub niewdzięczna

      Usuń
    13. (1.4) określenie wrażające podziw dla kobiety atrakcyjnej /zwykle fizycznie, ale niekoniecznie/, np. "ale suka!"... zwykle faktycznie częściej funkcjonuje w męskim gronie, jednak tylko "zwykle"... gdy idę ze swoją Lady ulicą, to potrafi mnie czasem trącić łokciem ze słowami "zobacz jaka fajna suka idzie" :)

      Usuń
    14. Piotrze, użyłeś obraźliwego określenia „oziębła suka” w stosunku do pewnego rodzaju kobiet, i o to mam pretensje. Samo słowo „suka”, użyte w tym kontekście też jest obraźliwe, jeśli mowa o kobietach. Gdybyś napisał: zawlekli mnie do suki (policyjny wóz do transportu więźniów), nawet bym okiem nie zmrużył. Forma szczebiotliwych rozmów z Twoją Lady niczego tu nie zmienia.

      Radku, rozumiem, że to ciekawostki, a nie próba obrony Piotra? ;))
      W pkt. 2 i 3 zaznaczono wyraźnie, że to wulgaryzm.

      Usuń
    15. Nie wiem co mam powiedzieć, doprawdy. Nie widzę powodu, żeby np. pani z Twojej opowieści nie nazwać suką i pod tym względem będę chyba bronił Piotra, że osoby reprezentujące taką a nie inną mentalność na takie miano zasługują, niezależnie czy są kobietami czy nie - gdyż jak Piotr wyjaśnił, słowo to określa nie ich płeć ale postępowanie. Przypominam sobie też, jak jedną z dziennikarek nazwałeś "chrześcijańską hieną" i zastanawiam się czym to określenie gatunkowo różni się od "oziębłej suki".

      Jako osoba dopatrująca się jakiejś konsekwencji w narracji - nie rozumiem problemu.

      Usuń
    16. Temat jeszcze nie zakończony wiec pozwoleń sobie

      PKanalia

      " oziębła suka z wiecznie bolącą głową"

      "nie kobiety jako takie zostały nazwane "sukami", tylko pewne zachowania, postawy NIEKTÓRYCH kobiet..."

      Rozumiem, iż "boląca głowa" odnosi się do braku ochoty na "seksy"
      A nie zastanowiło Cię kiedyś ,że taka odmowa może wynikać z jakiś sytuacji. Nie będę ich teraz rozwijać.
      Czy odmowa seksu jest dla Ciebie tym" pewnym zachowaniem, postawą" gdzie kobietę można nazwać "oziębłą suką"

      Rozumiem, że panowie w swoim męskim gronie jednym mniej delikatnym słowem rzucają.
      Ale tu mamy towarzystwo mieszane i oczekiwałabym słów bardziej subtelnych. No dobra, chociaż takich ,które nie obrażają

      Usuń
    17. Rademenes

      Uważasz ,że nic złego w nazywaniu pań sukami?
      A wystarczy powiedzieć, że to zła kobieta była.
      Ocena negatywna jest, ale jakoś bardziej kulturalnie.

      Usuń
    18. Muszę poszukać swoje okulary bo literki źle składam

      Temat jeszcze nie zakończony wiec pozwoleń sobie.
      -Pozwolę sobie miało być oczywiście

      Usuń
    19. Rademenes

      Rozumiem nie widzisz nic złego w nazywaniu kobiet sukami.

      Proszę Cię nie mieszaj w takie rozmowy więźniów obozu.

      Usuń
    20. Asenato, i tak i nie. Jeżeli bowiem uznamy podczas dyskusji, że ogólnie używanie jakichkolwiek inwektyw jest złe, to tak, w zależności z kim się dyskutuje i jak bardzo na luzie. Np. nigdy nie używałem określenia "Ale suka", w przypadku kobiet mi nieznanych, w kategoriach skomplementowania ich wyglądu, bo to się istotnie kłóci z tym jak mnie wychowano.

      Natomiast, jeżeli dążysz do tego, że akurat nazywanie pań (konkretnych, lub przejawiających pewne cechy) sukami jest ogólnie niekulturalne i naganne - to faktycznie tak nie uważam i nie ośmieliłbym się np. więźniom obozu, którzy Elsę Koch nazwali "Suką z Buchenwaldu" zwrócić uwagi, że nazywają ją niekulturalnie, gdyż to określenie jest i tak zbyt mało dosadne.

      Usuń
    21. W nazywaniu kobiet sukami, jako zamiennika słowa kobieta widzę wiele złego. To akurat po prostu chamstwo.

      Usuń
    22. "lepsza kobieta z normalnym libido, niż oziębła suka z wiecznie bolącą głową"

      Ale rozumiem ,że w tym zdaniu ta "suka " Cię nie razi

      Usuń
    23. @Asenata...
      świetnie wiemy, że nie chodzi o chwilowy brak ochoty na seks, to się może zdarzyć każdej/mu, nawet nimfomance, więc może nie odkręcajmy uwagi dyskusji na "nie na temat"...
      tu chodzi o pewien typ (zachowania) niektórych kobiet, którym de facto nie zależy na facecie, tylko na jego kasie... na początku jest cacy, ale potem, gdy facet jest wkręcony w związek /do tego jeszcze rejestrowany/ to powoli wyłazi, że nie o niego chodzi jako osobę i nie o seks z nim, wtedy kobieta przy każdej możliwej okazji się z tego seksu /z nim/ wykręca... i takie funkcjonowanie właśnie kwalifikuje się do nazwania takiej kobiety (pejoratywnie) "suką", a nawet brzydszym słowem... nawet mimo zakazu użycia słowa "suka" wprowadzonego przez TheLoo gwoli podlizania się Tobie :)
      ja akurat wiem, jak takich kobiet unikać, ale znam nieco cudzych doświadczeń i wiem, co mówię/piszę...

      Usuń
    24. Ależ PKanalia pewną sugestię jeżeli chodzi o wprowadzenie minimom kulturalnego języka nie uważam za formę "podlizania się".

      Twój punkt widzenia jest typowo męski, zło ucieleśniać w kobiecie.

      "Facet wkręcony w związek" no biedaczyna taka, łzę musze nad nim uronić. I się jeszcze biedak zaobrączkował. Niesłychane!!

      Nie wiem czy jest sens dalej drążyć temat.

      Usuń
    25. Asenato, gdybym odebrał słowa Piotra tak jak Ty, w kontekście samej aktywności seksualnej pewnie by mnie raziło. Ale "oziębła suka" jest określeniem potocznym - co ciekawe występującym w takim samym kontekście po angielsku (cold bitch, lub nawet stone-cold bitch). Kobiety pozbawionej uczuć i bezwzględnej, wykorzystującej facetów, z reguły reglamentującej z premedytacją tą aktywność seksualną - gdyż jest ona traktowana jak przykry obowiązek wobec kogoś kogo ta kobieta nie kocha. W takim rozumieniu mnie nie razi określenie jej oziębłą suką.

      Usuń
    26. Rademenes

      Dziękuję za wytłumaczenie.
      Chociaż z przykrością przyznam, że jest mi niestety przykro.

      Usuń
    27. Asenato - piszesz: "Twój punkt widzenia jest typowo męski, zło ucieleśniać w kobiecie." -zepraszam - uważasz, że tylko faceci są tymi złymi, a podłe kobiety to postacie z bajek o złej królowej? Bo to by wyjaśniało ten protest przeciw temu określeniu.

      Usuń
    28. @Asenata...
      bzdura... nie ucieleśniam zła w kobiecie, facetom też się zdarza tak funkcjonować, aby dorwać się do kobiecych "dutków" /pieniędzy, czy innych profitów/ i też jestem gotów takiego gościa nazwać jakimś niemiłym słowem... ciekawe, czy by Ci to przeszkadzało jako "brak kultury języka"? :)

      Usuń
    29. Uważam, że kobiety bywają złe i źli bywają mężczyźni.
      Każdy z nas ma boga i szatana. Pisałam o tym u siebie. Nie ma czego takiego jak "człowiek dobry"

      Nie rozumiem tylko tego pogardliwego określenia "suki"..

      W związkach bywa różnie, każdy przypadek wymagałby analizy.
      Dlaczego kobieta odmawia seksu, "bo jej tylko na kasie zależy". To jest typowo męskie podejście

      Usuń
    30. Dlaczego mężczyzna znajduje kobietę, której "tylko na kasie zależy". Bo może szuka tylko laski o wyglądzie modelki. Może szuka kobiety, której może zaimponować stanem portfela i super autem

      Usuń
    31. Przecież nikt nie nazywa suką kobiety, która nie ma ochoty na seks z powodu złego samopoczucia, albo nawet z powodu, że jej ten seks nie zadowala - bo partner jest do bani. Każdy rozsądny człowiek zdaje sobie też sprawę, że nikt nie ma non stop ochoty na uprawianie seksu.

      Usuń
    32. PKanalia

      A jakie to będzie słowo?

      Usuń
    33. z kolei mam wątpliwości do słowa "znajduje". Tych kobiet się nie znajduje tak po prostu - one godzą się na pewien układ - facet natomiast nie ma pojęcia że zawiera układ na takich warunkach.

      Usuń
    34. Rademenes
      Nie rób z facetów jakiś gamoni. którzy nie mają o niczym pojęcia.

      Usuń
    35. Facet zadurzony to właśnie taki gamoń, który nie ma o niczym pojęcia.

      Usuń
    36. No tak, ja sobie Giro oglądam a tu taka ciekawa dyskusja ;))

      Najpierw do Radka:
      Użyłem sfomułowania „chrześcijańska hiena” w stosunku do konkretnej osoby za konkretne postępowanie. Natomiast Piotr używa zupełnie nieadekwatnego określenie do temperamentnych kobiet, które przeczą oziębłości (liczba mnoga ma tu znaczenie).

      Tu już i do Piotra:
      Ale aspekt sprawy jest zupełnie inny. Mamy tu jakieś grono, w dodatku mieszane i nie każdemu musi odpowiadać taki język. Nie znam Asenaty osobiście, znam jej blog, i wiem, że język, jakim posługuje się Piotr ze swoją Lady, to nie jej gwara. Aby nie było, Asenata nie musi być tu najważniejsza, liczy się ogólny poziom polemiki. Nie chcę uchodzić za cenzora, pozwalam na wiele, nie marzy mi się jednak speluna z piwem. Nie jestem też pruderyjny. Jeśli ktoś użyje wulgaryzmu jako przecinek, to jest to jeszcze do przyjęcia, choć świadczy o rozmówcy.

      Masz rację, bywają kobiety podłe, na które trudno znaleźć właściwe określenie, ale „oziębłe suki” ani nie dodaje im uroku, ani bardziej deprecjonuje, za to obejmuje bliżej nieokreśloną grupę kobiet, w tym te, które być może na takie określenie nie zasługują. Nie każdy ból głowy wynika z niechęci do seksu, czy chęci upokorzenia męża. Piotr pyta czy jest jakiś inny dosadny zamiennik dla kobiet, który spełniałby warunki synonimu. Takich jest sporo, wystarczy chcieć znaleźć:
      - zołza (wredna, wyrafinowana);
      - baba (herod, wiedźma, czarownica, jędza, hetera);
      - babsztyl (cwaniara, szantrapa, żmija, pijawka)
      I choć wszystkie te określenia są obraźliwe, żadne nie jest wulgaryzmem.

      Usuń
    37. DeLu
      Ja nigdy nie śmiałabym pretendować do jakiejś tam osoby najważniejszej.
      Wszyscy mamy prawo pisać co chcemy ,o czym chcemy.
      Tylko dla mnie ważne jest jak piszemy.

      Uważam, że powinniśmy starać się zachować jakiś poziom jeżeli chodzi o stosunek do drugiego człowieka.
      Ja tam nie mam nic do tego, że ktoś zamiast przecinka słowa na ka i ha używa. Sama pięknym bluzgiem nieraz pojadę.
      To jest jednak co innego niż ubliżanie jakimś kobietom, tylko z tego powodu, że komuś się wydaje ,że one na to zasłużyły.

      Bo kobiety to są takie i takie. czekają tylko ,że by "gamoniowatego" pana w swe szpony złapać i kasę z niego ciągnąć.
      Są kobiety, które lecą na kasę. Są faceci, których kręci tylko zgrabne ciało. Złe traktowanie drugiej osoby nie dotyczy tylko kobiet. Tu się chyba zgodzimy

      PKanalia
      "kulturalna dyskusja nie polega na zakłamywaniu rzeczywistości."

      W kulturalnej dyskusji nie napiszemy o drugiej osobie "oziębła suka"

      Ale się dzisiaj rozpisałam 😁

      Usuń
    38. Przecież tak Cię opisuję jak Ty sama siebie. ;)

      Mówiąc szczerze, sam Cię nie poznaję. Nigdy do tej pory tak wylewna nie byłaś :D

      Usuń
    39. gdy chodziłem do przedszkola do Urszulanek, to trafiłem kiedyś za karę do kąta za użycie słowa "majtki"... to był moje pierwsze zetknięcie się z nadgorliwością cenzorską, z rozszerzaniem zbioru słów "brzydkich" o słowa jak najbardziej do przyjęcia :D
      ...
      to nieprawda, że wałkowane słowo "obejmuje bliżej nieokreśloną grupę kobiet"... dotyczy ono dokładnie pewną grupę osób, które tym się różnią od prostytutek, że udają, iż nimi nie są... to jest bardzo ważne rozróżnienie: jeśli warunki transakcji "seks za kasę" są jasno określone, a umowa dotrzymywana, to prostytutka jest osobą jak najbardziej okay i nie ma powodów, aby ją źle oceniać... ale jeśli taka osoba ukrywa swoje prawdziwe cele i intencje, wprowadza element nieuczciwej gry, to na złą ocenę (moralną) zasługuje i stosowny epitet...
      /piszę "osoba", bo jak wspomniałem wcześniej, nie tylko kobietom zdarza się takie funkcjonowanie/...

      Usuń
    40. Ja chodziłem do zwykłego przedszkola. Kiedyś narysowałem tyłek (płeć bliżej nieokreślona). Pani przedszkolanka zwróciła uwagę rodzicom, że mam talent, który powinni u mnie rozwijać :D Niestety, ojciec sam osobiście przekonał mnie jak bolą razy pasem na gołym tyłku...

      Dobrze, nie będę się spierał o to czy ta grupa jest bliżej czy dalej określona. W gruncie rzeczy nie o to chodzi, tylko o jej nazwanie, o ów epitet. Na ile „suka” jest niewłaściwym, udowodniła Ci Twoja znajoma, pogardliwie nazywając tak ładne dziewczyny (może intencje miała inne), choć ich przecież nie zna.

      Usuń
    41. "udowodniła"?... o czym Ty w ogóle TheLoo gadasz?... oceny udowodnić nie można, jeden ocenia tak, inny siak... komuś się podoba postępowanie kobiet oszukujących facetów, komuś się nie podoba... mnie akurat się nie podoba na tyle, że stosownie, właściwie i adekwatnie to nazwałem...

      Usuń
    42. To może jeszcze inaczej. Ty sobie je nazywaj jak chcesz, w końcu to Twoja sprawa. Niemniej prośba jest taka (nie przymus), abyś tu jednak odrobinę ważył słowa.

      Usuń
    43. każdy ma swój system wartości, czyli także ocen estetycznych, czy moralnych i każdy taki system jest tak samo "dobry", jak inne... jak widzę według Twojego systemu oszuści /obojga płci/ nie są wcale złymi ludźmi, ich postępowanie nie zasługuje na lanie kijem, co najwyżej kwiatkiem... okay, dotarło, szanuję Twój pogląd /choć się z nim nie zgadzam/ i na tym możemy zamknąć debatę...

      Usuń
    44. Nie wiem, co w Tobie jest, może wstałeś „lewą nogą”, bo tak nie bardzo wiem, o co chcesz się kłócić? Skąd Ty wiesz, jaka jest moje ocena takich ludzi? Skoro naświetliłem problem w notce, to chyba nie dlatego, żeby bronić czci wyrafinowanej zołzy i jej gacha. A Ty tymczasem rzucasz kalumnie bez chwili zastanowienia.

      Usuń
    45. Niezbadane są ścieżki Pana

      PKanalia
      zaczął od "oziębłych suk" po drodze były "kurewskie suki" dotyczyło to żon zaślubionych.
      A skończyło się na prostytutkach i ""seksie za kasę" 🤔

      Niedługo jadę na drugi zastrzyk covidowy

      Usuń
    46. at TheLoo...
      "nie bardzo wiem, o co chcesz się kłócić"...
      toć chyba jasno dałem do zrozumienia, że NIE CHCĘ się kłócić, więc nie wciskaj mi proszę tej chęci...
      ...
      faktycznie nie wiem, jaka jest Twoja ocena takich ludzi, próbuję tylko wyciągnąć wniosek z tego, jak bardzo chcesz im oszczędzić zbyt ostrych ocen...

      Usuń
    47. @Asenata...
      spoko, widać wyraźnie, że pogubiłaś się w tym wszystkim, tedy proponuję zakończyć temat :)

      Usuń
    48. Niczego nie chcę im oszczędzić, dbam tylko o język polemiki, tak aby wszyscy mogli się tu bez skrępowania wypowiadać.

      Usuń
    49. PKanalia

      Spoko, mogę temat zakończyć.
      Tylko proszę mi tu jakiegoś pogubienia nie przypisywać 😁

      Usuń
  2. No cóż, małżeństwo jest instytucją, w której wciąż jest za mało pracowników.Więc warto wpierw kandydata wypróbować czy aby na pewno spełni nasze oczekiwania pod każdym względem. A ten pan Grzegorz to zapewne nie był lubiany przez sąsiadów, skoro nikt nie stanął w jego obronie- to raz, a dwa miał złego adwokata.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mnie zaszokowałaś tym stwierdzeniem o małej ilości pracowników! Wyobraźnię mam sprawną, więc spróbowałem sobie to wykoncypować. Mimo szczerych chęci, żadnych pozytywów takiej małżeńskiej spółdzielni. Człowiek z jedną żoną nie dawał rady a tu jeszcze ze dwie zołzy plus dwóch fagasów uważających się za współmężów... Nie, pod żadnym pozorem! ;))

      Nie wiem, jakie okoliczności sprawiły, że w tak oczywistej sprawie zapadł tak nieoczywisty wyrok. Ale byłem świadkiem, nie tyle zdrady małżeńskiej w rodzinie bogatego gospodarza (stąd znam zlewnię mleka), ile stosunku mieszkańców wsi do niego. On cieszył się poważaniem, ona też (mile ich wspominam), ale jak im tylko w czymś się „noga powinęła” większość się cieszyła, choć ukradkiem.

      Usuń
    2. Nikt z nas nie jest uniwersalny, to że ktoś świetnie ogarnia swą pracę zawodową nie daje gwarancji, że będzie tak samo świetny w kwestii seksu, interesowaniu się domem -i dotyczy to obu płci.Nie wiem co cię zszokowało- napisałam gołą prawdę o związku zwanym małżeństwem. To związek, w którym obie strony muszą żyć w trwałym kompromisie akceptując wciąż pewne braki partnera. Przeżyłam 55 lat i 2 dni w małżeństwie, więc się tej instytucji dobrze przyjrzałam "od środka".
      Serdeczności:)

      Usuń
    3. Ale zapytam: ilu w Twoim małżeństwie było pracowników i dlaczego tak mało? ;)) To mnie właśnie szokuje, a nie to, że przeżyłaś z mężem ponad 55 lat...

      Usuń
    4. Potrafię iść na kompromis- to primo. Secundo - wbrew pozorom myślę, choć wyglądam jakbym nie potrafiła do trzech zliczyć.Tertio - myślę przed podjęciem decyzji, bo miałam i mam zwyczaj uczyć się na cudzych błędach i zachowywać do wszystkiego dystans.Działanie "na żywioł" przeszło mi mniej więcej w połowie liceum. Na żywioł to potrafię tylko zjeść orzechy laskowe w czekoladzie gorzkiej;) A co do tego pytania - trafiłam na dość uniwersalny egzemplarz a nawet jeśli mnie kusiło czasem zamienić na inny model to zwyciężał rozsądek- a jaką mam gwarancję, że inny model będzie lepszy? że będzie miał mniej wad i będzie niej skomplikowany w obsłudze?

      Usuń
    5. Ba, gdybym ja w swoim życiu spotkał taką żonę, też może bym świętował złote gody ;))

      Z tym „nowszym modelem” masz akurat stuprocentową rację. Nikt nie da nikomu żadnej gwarancji.

      Usuń
  3. Pan Grzegorz niepotrzebnie chciał małżeństwo ratować. Zrobił to bo chciał. A jak jeszcze księdza posłuchał, to cóż można na to poradzić.

    Jak z tym molestowaniem było to po prawdzie trudno mi orzec. To jest trochę dziwne "parobek wraz z żoną gospodarza namówili kilku świadków"
    Jedną osobę można ewentualnie namówić ,klika osób niestety trudniej.

    Ludzie nie powinni iść przez życie w pojedynkę. No chyba, że wypadki losowe i źle wybrana druga połówka. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, ciągnie go do drugiego.

    Nie widzę potrzeby przestrzegania młodych ludzi przez powiedzeniem "tak". Mamy jedno życie i powinniśmy starać się przejść przez jego wszystkie etapy. Próba bycia w związku jest jednym z nich.

    Czas kiedy kobiety były poddane mężczyzną mam nadzieję ,że minął bezpowrotnie.

    "Jak im nie dogodzisz, nie tylko w łóżku" a ten problem to już tylko panów dotyczy 😁 W jakim szerszym znaczenie to "dogodzenie" można rozpatrywać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kontekście kobiet oziembłych i biernych. :D

      Usuń
    2. "nie tylko w łóżku"
      rozwinięcie tego mnie interesuje.

      No cóż każdy sobie sam teraz druga połówkę wybiera. Jak panu pani się oziębła trafi to ma on pecha

      Usuń
    3. Myślę, że gdyby małżeństwa nie chciał ratować skutek byłby taki sam, jeśli nie gorszy. W gruncie rzeczy poszło o to, że zwolnił kochanka swojej żony. W komentarzu do Anabell już pisałem. Znam sytuację z autopsji. Bogaty gospodarz cieszy się szacunkiem całej wsi, ale jak mu się w czymś powinie noga, spora część się z tego cieszy.

      W pełni się zgadzam. Człowiek jest zwierzęciem stadnym i w pojedynkę jest trudno. Pytanie: czy to musi być małżeństwo? Wprawdzie przy obecnej polityce taki związek może liczyć na szczególne profity, ale nie wszystkie konsekwencje formalnego małżeństwa to przyjemność (choć to złe określenie). Gdybyż jeszcze rozwód nie był tragedią...

      Ja jednak widzę taką potrzebę. Ludzie kojarzą się na całe życie często za sprawą zauroczenia. Trudno o bardziej złego doradcę. Decyzję o małżeństwie (wszak takiej nie wykluczam) powinien charakteryzować rozsądek i chłodna kalkulacja.

      Chyba nie tylko panów. Jeśli żona nie dogodzi mężowi, nie tylko w łóżku, ten często ucieka w ramiona kochanki. ;)

      Usuń
    4. „Nie tylko w łóżku” odnosi się do znanego powszechnie określenia „zołza”. Zołza lubi być w związku ważna, doceniana, chwalona i przede wszystkim hołubiona prezentami. Człowiek ma przechlapane, jeśli nie zauważy, że z blondynki ma rudą, albo, że kupiła sobie nową kieckę w wersji „z lumpeksu” a widać, że markową.

      Usuń
    5. "parobek wraz z żoną gospodarza namówili kilku świadków"
      Tego dalej nie mogę zrozumieć

      Jeżeli ludzi chcą być ze sobą to nie widzę powodu, żeby w związek małżeński nie wstąpić. Mam na myśli oczywiście cywilny.
      Wynika to ze spraw praktycznych.

      Czy małżeństwo bez zauroczenia, chociaż odrobiny miłości oparty tylko na rozsądku i chłodnej kalkulacji ma szansę przetrwania? Ja uważam ,że nie.

      I jak widać raz jedno ucieka ,raz drugie. Takie małżeństwa tez bywają.

      Ale ktoś "zołzę" zechciał jako małżonkę mieć 😉

      Usuń
    6. W szerszym kontekście też nie rozumiem, ale tych świadków, którzy dali się namówić. W artykule jest wzmianka o groźbach wobec świadków. Ile w tym prawdy, nie minie oceniać.

      Nie będę tu wszystkiego, co piszesz, negował. Zauroczenie, w mojej ocenie, jest wstępem do miłości, chyba nawet koniecznym. Tylko czy miłość ma wykluczać rozsądek, jak to ma miejsce w chwili zauroczenia? Statystyki są nieubłagane, bo dowodzą, że tego rozsądku brakuje. Klasyczny przykład to mniemanie, że wady u partnera/-ki da się wyeliminować. Miłością albo modlitwą (sic!)

      Niestety, związek cywilny nie chroni przed niczym, wyklucza jedynie wpływ doktryny katolickiej o nierozwiązalności węzła małżeńskiego.

      Zołzy mają do perfekcji opanowane możliwości maskowania się przed ślubem ;))

      Usuń
    7. Właśnie ilość świadków wpływa na mój sceptycyzm jeżeli chodzi o sprawę pana Grzegorza. Niestety sprawa jest dla mnie trochę dziwna.

      Jeżeli pojawia się miłość ,rozsądek usuwa się w cień. Jeżeli ktoś jest wierzący szuka pociechy i ratunku w modlitwie. Nic w tym niezwykłego.

      Jeżeli pisze o związku cywilny mam na myśli zabezpieczenie w przypadku śmierci jednej osoby. Różnie to nieraz bywa.

      Tu nie chodzi o maskowanie, tylko okres zauroczenia przykrywa niektóre wady. Po latach wspólnego życia mgła uwielbieni opada. I wtedy pojawia się zołza z jednej strony i jakiś ciamajda z drugiej. No niestety.

      Usuń
    8. Tylko do ostatniego akapitu.

      Moim zdanie okres zauroczenia trzeba przetrwać. Wcale nie trwa wieki i jego przeminięcie nie musi zabić miłości. Niemniej, jeśli ona jest zołzą, a on np. sadystą, pijakiem, na dłuższą metę tego nie ukryją. Tych „przypadłości” się nie nabywa w małżeństwie, one w ludziach tkwią (np. przez wzorce wychowania). Minie zauroczenie, człowiek otwiera oczy. Inna sprawa, co z tym zrobi.

      Usuń
  4. Fajna historia, taka soczysta, chyba trafiłam kiedyś w telewizorze na koniec programu i dopiero u Ciebie czytam, o co chodzi.
    Gdy słucham podobnych historii to współczuję wszystkim, którzy swej połówki jeszcze nie znaleźli, bo naprawdę strach zaufać komukolwiek!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie jest jednym pasmem ryzykownych decyzji. Niemniej może właśnie w tym jego urok?

      Wczoraj, tak już ad hoc, poszedłem się zaszczepić. Po lekturze artykułów spodziewałem się dantejskich scen w przychodni, a jednak zaryzykowałem. Poszło jak z płatka, a najwięcej czasu straciłem, kiedy kazano mi czekać kwadrans na ewentualne komplikacje po szczepieniu. Wytrzymałem dziesięć minut i zaryzykowałem kolejny raz wychodząc z przychodni. Żyję do dziś ;)

      Usuń
    2. To tak jak ja, trzymajmy się jasnej strony mocy!
      jotka

      Usuń
    3. Ad hoc znaczy bez przygotowania. To jak się niby trzeba przygotowywać do tego szczepienia? To na co jesteś ewentualnie chory (do ankiety) wiesz "z pamięci". Resztę możesz wyjaśnić z lekarzem dopuszczającym do szczepienia.
      Scen dantejskich już chyba nie będzie. Chyba, że będą siłą doprowadzać opornych na szczepienie. ;)
      Teraz się zaczynają martwić, że tak dużo ludzi nie chce się szczepić i może być problem z tzw. opornością stadną.
      Też się dzisiaj zaszczepiłam pierwszą dawką, więc ten temat mi bliższy niż małżeńskie zdrady. :)
      U nas niewielkim "ruchem" kierowali jacyś mundurowi, nie wiem może z WOT?

      Usuń
    4. Uf, jesteś, a już się bałem, że Cię obraziłem komentarzem na blogu Radka. Właśnie tworzę przeprosiny ;))

      Miało być „odchodząc od tematu”, elokwencją chciałem się pochwalić ;)) O owych dantejskich scenach dzień wcześniej przeczytałem w necie. Wynikało to z faktu, że zamknięto jakiś punkt szczepień, bo właśnie rysuje się brak chętnych. W mojej przychodni nikt niczym nie kierował. Wszystko szło sprawnie bez WOT-u.
      Pogadałem sobie z panią, która mnie szczepiła w związku z przewlekłą chorobą, jaka mnie dotyka. Już byłem gotów uwierzyć jej rewelacjom, gdy pomyliła lek. Ja jej mówię, że łykam kapsułki, a ona, że to niemożliwe, bo to maść. Nie kłócę się w takich przypadkach, ale co sobie pomyślałem to moje ;))

      To kiedy masz następne szczepienie? Ja 26 czerwca.

      Usuń
    5. No jak obraziłeś, prośbą? Wymyślasz jakieś "problemy"... :))
      2 dni wcześniej (24.06), ale ja chyba trochę mniejsza jestem od Ciebie, to szczepionka szybciej się po organizmie rozprowadza, a przez to szybciej działa przy takich samych dawkach. ;)
      Na razie nie jest źle, trochę rękę czuję, bardziej boli przy podnoszeniu do góry. A Ty jak bardzo cierpisz? Bo w mediach różnie się słyszy o tych działaniach niepożądanych od szczepionek.
      Życzę dużo zdrowia. :)

      Usuń
    6. W ogóle nie cierpię z powodu szczepionki, inne cierpienia mnie dobijają ;)
      Tak mówiąc szczerze, to nawet dobrze momentu zaszczepienia nie pamiętam zajęty rozmową z drugą pielęgniarka ;) Podobno ma być gorzej przy drugiej szczepionce, ale jakoś nie mogę się tym przejąć.

      To dobrze, że tylko wymyślam problemy ;)) Choć nie ukrywam, byłem lekko zaniepokojony Twoim zniknięciem.

      Usuń
  5. Moje zdanie na temat małżeństwa znasz, więc nie będę kolejny raz pisać, jak mi się wywraca żołądek, kiedy na orbicie któregoś z synów pojawiają się jakieś "koleżanki" ;)

    Pan Grzegorz niech Bogu dziękuje, że w porę mleko się rozlało; mógł przecież biedak być za nos wodzony i dojony do samiutkiej śmierci. Młodej parze, znaczy jego żonie i parobkowi zdrowia życzę, żeby mogli zapracować na siebie. Nawet jeśli małżonka dostałaby alimenty, to tylko na 5 lat.

    Cieszę się, że reaktywacja się udała i powodzenia nowemu/staremu blogowi życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie Ty masz pretensje do koleżanek Twoich synów?! ;)) Natury nie zmienisz, chyba, że pragniesz by byli homo-niewiadomo ;)

      Nie bardzo wiem dlaczego alimenty tylko na pięć lat?
      W końcu jako prawowita małżonka ma dodatkowo prawo do jego majątku, więc po co jej formalnie wychodzić za mąż?

      Dziękuję za życzenia.

      Usuń
    2. Do koleżanek nic nie mam. Niektóre nawet bardzo lubię. Z wzajemnością :) Boję się tylko, że Młodszy zgłupieje, jak się to facetom zdarza, i będzie chciał się żenić, choć się zarzeka, że never! O Starszego mniej się martwię, bo jest jeszcze żonaty :)
      Czemu 5 lat? Bo takie jest prawo, że małżonkowi niewinnemu lub współwinnemu, jeśli jego sytuacja materialna się pogorszyła na skutek rozwodu, przysługują alimenty przez okres góra 5-ciu lat. Byłam u prawnika.

      Martwię się, bo Świętoszek nie wyskakuje mi w Czytniku. Może jest to spowodowane, że wprowadziłam go później niż ta nowa notka?

      Usuń
    3. A kobietom nie zdarza się zgłupieć? ;))

      Małe sprostowanie. Jeśli jest orzeczenie o winie, alimenty płaci się do końca życia, chyba że biorący alimenty zawrze kolejny związek małżeński.

      Zawsze możesz wejść na ten blog przez blog „Przez wieś...”. Zaraz pod fotką Havy jest link.

      Usuń
    4. Tak, kobietom też się to zdarza, ale ja nie mam córek, więc mi to fika :)

      Może coś się w prawie rodzinnym zmieniło? Albo miałam kiepskiego prawnika? Sprawdzę to. Zresztą sama czytałam te przepisy, ale rozwodziłam się na zasadzie porozumienia stron.

      A jak myślisz wchodzę ? :)

      Usuń
    5. Niczego nie szukaj, oboje mamy rację, taki paradoks. ;) Jeśli przy rozwodzie nie było orzekania o winie, współmałżonek może się ubiegać o alimenty na pięć lat.

      Ja mam córkę. Też cały czas drżałem, kogo to moje oczko w głowie sobie wybierze. Nie wybrała nikogo, przynajmniej formalnie, ale i tak jestem podejrzliwy wobec nieformalnego zięcia ;))

      Jesteś po prostu zaradna ;)

      Usuń
    6. dokładnie to jest tak, że po rozwodzie bez orzeczenia o winie jedna strona może się ubiegać o alimenty od drugiej, gdy znajdzie się w stanie niedostatku... to prawo jest zachowane na okres pięciu lat, wyjątkowo sąd termin może ten okres przedłużyć, pod warunkiem, że powód nie ożeni się /wyjdzie za mąż/ powtórnie... w praktyce bardzo rzadko się takie sprawy wygrywa, bardzo łatwo jest obalić zasadność roszczeń...

      Usuń