piątek, 23 lipca 2021

Dominikańskie historie prawdziwe

 

  Jest dostępny artykuł będący niejako podsumowaniem afery o przewodniku duchowo-seksualnym grupy charyzmatycznej przy zakonie dominikanów z marca bieżącego roku, brata Pawła Malińskiego OP (nazwisko podała Komisja Terlikowskiego). Od razu dodam, że wcale nie chodzi o „Wyborczą”, choć uczciwie przyznam, że wśród katolickich portali „Więź” może uchodzić za „Wyborczą bis”. Pewnie dlatego lubię tam zaglądać. A artykuł jest wręcz sensacyjny i to w dwóch wymiarach.

  Pierwszy wymiar dotyczy szczegółów manipulacji zakonnika i opisu jego metod „uzdrawiających” grzesznice, członkinie grupy charyzmatycznej, które prowadził ku zbawieniu przez Ducha Świętego. I tu napiszę wprost, mnie trudno uwierzyć w to, że te młode kobiety potrafiły być w dzisiejszych czasach tak głupio naiwne. Są tylko dwa wyjaśnienia. Primo – mimo swojego wieku ich edukacja seksualna była na poziomie przedszkola, jeśli w ogóle była. Na wszelki wypadek nie będę twierdził, że teraz wiem, dlaczego Kościół tak bardzo się tej edukacji sprzeciwia. Secundo – indoktrynacja religijna jest dlatego niebezpieczna, że czyni w mózgach straszliwe spustoszenie, szczególnie w kwestii oceny osobistego niebezpieczeństwa. Tu wręcz chciałoby się krzyczeć: drogie parafianki, żaden Bóg, żaden Duch Święty, żadna Matka Boska, ani tym bardziej jakiś porąbany zakonnik nie obroni was przed zboczeńcami. Nie pomoże też żadna modlitwa, tu potrzebny jest instynkt samozachowawczy. Oszczędzę sobie i Wam tych dość szczegółowych opisów działania terapeuty duchowego, kto jest ich ciekawy niech sam zajrzy na wskazany link w przypisach. Lektura jest w tej materii dość obszerna i drastyczna.

  Niemniej już nie potrafię uciec od drugiego wymiaru, tematu zadośćuczynienia za krzywdy oszukanych, otumanionych i gwałconych kobiet. Jeszcze w marcu, tuż po upublicznieniu informacji o „działalności ewangeliczno-leczniczej” w grupie charyzmatycznej dominikanina Pawła M., prowincjał zakonu Paweł Kozacki publicznie obiecywał pomoc pokrzywdzonym i mówił: „Gdybyście czegokolwiek potrzebowały, dawajcie znać. Prosząc o wybaczenie deklaruję, że jeśli w jakikolwiek sposób możemy pomóc, to jesteśmy gotowi bezwarunkowo udzielić każdej pomocy, która byłaby przydatna”. Prawda, że pięknie? Otóż można to uznać za żart prima-aprilisowy, bo te słowa zostały wypowiedziane około 1 kwietnia. Dziś prowincjał zamilkł jak zaklęty otaczając się rzeszą prawników „SMM Legal” (jedna z najlepszych kancelarii prawniczych), mających studzić roszczenia pokrzywdzonych i chronić sam zakon przed wścibskimi. A prawnicze procedury wymagają od ofiar Pawła M. ponownego przeżywania tamtych wydarzeń, bo..., bo zakon dominikanów w ogóle nie dbał o dokumentację, choć ją miał. Ofiary już się przekonały, że ich los jest dla prowincjała zupełnie obojętny. Nie powołał nawet jednego rzecznika z ramienia zakonu, który informowałby pokrzywdzone, na jakim etapie jest sprawa, i który zainteresowałby się obecnym losem kobiet. Ledwie trzech dominikanów (wymienionych z nazwiska), zupełnie prywatnie, ma kontakt z ofiarami i próbuje okazać im empatię, wstydząc się tego jak się zachowują władze zakonu. Owe władze potrafiły kiedyś zatroszczyć się o Pawła M., zapłacić za jego doktorat, utrzymywać go przez tyle lat mimo, że znały jego skłonności, a jego ofiary dziś zbywa milczeniem i nie bierze odpowiedzialności za szkody fizyczne, psychiczne i moralne.

  W całym tym religijno-erotycznym bajzlu, świeckim też, przestałem rozumieć sens instytucji przedawnienia. Za puentę niech posłużą słowa s. Małgorzaty, jednej z ofiar: „Oni codziennie sprawują i przyjmują Eucharystię, nauczają, głoszą. A potem knują, żeby PR-owo ładnie wyszło. Wynajmują drogą kancelarię, żeby dać jak najmniej. Czasem sobie myślę, że ich patron, św. Dominik, to się w relikwiarzu przewraca. Jeśli mój Kościół nie potrafi mnie obronić, to kto mnie obroni?”. Mój komentarz jest w takich okolicznościach całkowicie zbędny.

 

Przypisy:
Całość i cytaty za: https://wiez.pl/2021/07/20/dla-czystego-wszystko-jest-czyste-dominikanskie-historie-prawdziwe/

 

 

23 komentarze:

  1. To nie tylko dobra puenta, ale najlepszy komentarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gruncie rzeczy, nie miałbym nic przeciw wynajętym prawnikom, bo sprawa odszkodowań rzeczywiście jest do przedyskutowania. Mnie w tym bulwersuje fakt, że ci prawnicy służą przede wszystkim obronie „dobrego imienia” zakonu.

      Usuń
  2. Maliński zrobił wiele złego i, przede wszystkim tym kobietom, ale także zakonowi Dominikanów. Jeszcze większe zło czynią jego przełożeni. Wstydzą się natomiast ci, którzy do tego zła w żaden sposób się nie przyczynili. To dokładnie tak, jak w naszym kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, kogo masz na myśli pod określeniem „wstydzących się”? Trudno mi się więc odnieść do tego komentarza.

      Usuń
    2. Sorki, przeskoczyłam kilka myśli :) Pisałam o innych zakonnikach. OO Dominikanie mają dobrą renomę wśród wiernych, cieszą się zasłużenie poważaniem i zaufaniem. To o ich społeczności myślałam pisząc o zjawisku "przeniesionego wstydu" (cytuję siebie :) )

      Usuń
    3. Ta dobra opinia o dominikanach to już chyba czas przeszły? ;)

      Usuń
    4. Wierzę, że nie. Nie stosuje się odpowiedzialności zbiorowej.

      Usuń
    5. Masz literówkę w tytule.

      Usuń
    6. Za uwagę o literówce dziękuję.

      Masz rację, prawnie nie istnieje zbiorowa odpowiedzialność. Moralnie ma pełne prawo bytu i jest ze skutkiem stosowana przez tenże sam Kościół.

      Usuń
    7. Szczęśliwie dla mojego komentarza, i Dominikanów ;) nie jesteś członkiem Kościoła.

      Usuń
  3. "Wynajmują drogą kancelarię, żeby dać jak najmniej."
    O, i to jest sedno całej sprawy! Dać jak najwięcej!
    Mają rację Dominikanie, że się bronią jak mogą i jak mi przepisy prawa pozwalają.
    I żadnych pieniędzy! W końcu sprawa dotyczyła dorosłych, świadomych i wykształconych (przynajmniej po maturze!) kobiet, które dobrowolnie i wielokrotnie przychodziły na "te uzdrawiające modlitwy". A jakie przy tym miały doznania religijne! Przecież one pod tym względem czuły się "wybrane" ponad innych wierzących!
    Cóż, podobno chcącemu krzywda się nie dzieje!

    Wiele z nich po wcześniejszych traumach rodzinnych, co dzisiaj nie tylko, że nie ma niby znaczenia w ich sytuacji, a jeśli już to tylko "na korzyść" tych kobiet, za to pognębienie nawet nie samego sprawcy (podobno siedzi w więzieniu), tylko innych Dominikanów, którzy w tym czynnie jednak nie uczestniczyli.

    PS. Szkoda, że podajesz argumenty tylko z zalinkowanego artykułu i je po swojemu negatywnie "obrabiasz", bo jest jeszcze odpowiedź o.Kozackiego prostująca nieco przedstawione zarzuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry
      Rozumiem, że Dominikanie bronią się jak mogą, taka jest ich linia postępowania, żeby zbagatelizować i maksymalnie zbić roszczenia osób pokrzywdzonych...
      Jednak oprócz kwestii odszkodowawczych jest coś takiego jak (niemodne) słowo empatia dla pokrzywdzonych i zwykła ludzka przyzwoitość (o zadośćuczynieniu dla Boga i bliźniego przez litość nie napiszę)...
      A z tego powodu psim obowiązkiem prowincjała i całego zakonu jest naprawienie szkód i zawarcie z nimi porozumienia w sprawie GODZIWEGO odszkodowania za przewiny SWOJEGO funkcjonariusza.

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    2. Zacznę od końca. Piszesz: „Szkoda, że podajesz argumenty tylko z zalinkowanego artykułu (...) bo jest jeszcze odpowiedź o.Kozackiego”. Odpowiedź Kozackiego ukazała się wczoraj po południu i tak się złożyło, że już nie miałem okazji odnieść się do tej odpowiedzi. Moje notki ukazują się na zasadzie zaplanowania, pisane są wcześniej ze wskazaniem bloggerowi, kiedy mają się ukazać. Czytałem tę odpowiedź na zarzuty wobec niego i mam mieszane uczucia. Jego wersja przeciw dziewięciu(?) Najbardziej bulwersuje mnie argument, który ma świadczyć o tym, że on pomoc oferował, ale pokrzywdzone jej nie chciały, wolały pomoc Fundacji św. Józefa. Jeśli chcesz, ja chętnie przedyskutuję tę sprawę z Tobą i każdym, kto się do tego tematu przyłączy.

      Piszesz też: „(...) kobiet, które dobrowolnie i wielokrotnie przychodziły na "te uzdrawiające modlitwy"”. Chcę Ci wyjaśnić Mario, że wprawdzie naiwnych nie sieją, ale to nie jest powód, aby naiwnych wykorzystywać i to w taki sposób. Wprawdzie za naiwność się płaci (długami, poniżeniem, depresją i innymi tragediami osobistymi), ale to nie naiwność jest karana prawnie, a ci, którzy wykorzystują naiwnych. Sam piszę, że to „naiwnie głupie kobiety” i tej opinii nie zmieniam, problem w tym, że cała wina i tak spada na zboczeńca, który ich głupią naiwność wykorzystał. Nie sposób oczyścić zakonu za winę pośrednią, nawet jeśli pierwsze przypadki Pawła M. dziś się przedawniły. Przełożeni dobrze wiedzieli kim jest Paweł M. i nie zrobili nic konkretnego poza pozorowanymi zabiegami, aby inne ofiary przed nim uchronić. I za to zaniedbanie zakon powinien zapłacić tyle, aby popaść w bankructwo, bo okazuje się, że na ponad stu zakonników tylko trzech stać na prawdziwą empatię. Ja im nie bronię być zrzeszonym w zakonie, ale niech teraz to będzie zakon prawdziwie żebraczy. Oni nie mają moralnego prawa odnosić się do moralności innych.

      Usuń
    3. Krzysztofie, w pełni podzielam Twoje zdanie.

      Usuń
    4. " zwykła ludzka przyzwoitość "
      Tak jest! Wymagana zwłaszcza od Dominikanów, a już w szczególności tych niewinnych, zupełnie w sprawie nie uczestniczących. Taka odpowiedzialność zbiorowa!
      Natomiast w stosunku do panienek poddających się przed laty rozkoszom religijnych uniesień zupełnie nie obowiązująca.
      Może niech pokrzywdzone panienki dochodzą swojej krzywdy od winowajcy, a nie niewinnych zakonników?
      Nie podoba mi się to wszystko. Oferują Dominikanie pomoc psychologiczną? Oferują! Inną pomoc w postaci porad, rozmów itd.? Oferują! Może nawet jakąś pomoc finansową? Oferują!
      Ale tutaj chodzi o grube kwoty. I tego nie oferują, ale mają rację. Panienki raczej nie były oszukiwane na pieniądze, więc nie powinny się domagać "milionów". Powtórzę, o "wyskubanie zakonu" z grubych kwot tutaj chodzi. Bo co można odzyskać od krzywdziciela?
      Więc ma rację zakon, że się przed tym broni. I życzę mu, żeby skutecznie!

      Usuń
    5. Tak, taka odpowiedzialność zbiorowa. Nieważne czy oni byli niewinni, ważne, że wiedzieli i nie zrobili nic, co zapobiegłoby dalszym „działaniom” Pawła M. Masz pretensje, że 40 procent wyborców wybrało PiS? Do wszystkich propisowców, a przecież nie wiesz dokładnie, czym się kierowali swoim wyborem. Jest gorzej, skutki tych destrukcyjnych rządów spadną na nas wszystkich. Dlaczego dominikanów ta zasada miałaby nie obowiązywać? Ponieważ Kościół śledzę nie od dziś, pamiętam, gdy na pierwsze niepokoje związane z kontrowersyjną działalnością gryp charyzmatycznych właśnie dominikanie reagowali najgoręcej w ich obronie. Ignorowali nawet zarzut uzielonoświątkowienia katolicyzmu. Tymczasem metody manipulacji wiernymi w tych ruchach zostały skopiowane z Francji, gdzie kilkunastu przewodników skończyło w więzieniu. Paweł M. był przez nich szkolony.

      W Kościele od lat pokutuje pewna bardzo niebezpieczna mentalność związana z wykorzystywaniem seksualnym osób dorosłych. Istnieje przekonanie, że obie strony są sobie winne, a ksiądz „najwyżej” się pogubił. Ofiary mają już dalej milczeć i nie ingerować w sprawy zakonu dla „dobra Kościoła”, a ich dalsze życie ma być częścią pokuty, na którą sobie zasłużyły. Jeśli ktoś drążył temat, to Kościół zasłania się Twoim argumentem: „przecież to były dorosłe osoby”. Jak dla mnie, to jest tak samo chore jak twierdzenie, że dorosłą kobieta sama się o gwałt prosi, bo jest ładna, bo ma zbyt krótką spódniczkę, albo pępek na wierzchu.

      Usuń
    6. "obie strony są sobie winne"
      Proszę nie uogólniać, bo każda taka sprawa jest inna. Może być tak, może być inaczej. Duchowny może być wyłącznie winnym, jeśli wykorzystuje osobę niepełnoletnią, albo nawet pełnoletnią ale upośledzoną umysłowo czy też z użyciem przemocy fizycznej.

      Wina ta się jednak dzieli, jeśli w występku (tak, to zawsze jest grzech!) biorą udział świadomi dorośli uczestnicy, ludzie wolni, mający z tego jakąś satysfakcję, a występek ma charakter wielokrotny ….
      No i nikt dzisiaj nie wymaga, żeby ofiary milczały, jeśli zostały skrzywdzone. Chodzi tylko o to, żeby odpowiedzialnością za te krzywdy nie obarczać całego Kościoła, a tylko bezpośrednich sprawców.
      Żaden KK, ani żaden katolicki zakon nie zezwala na wykorzystywanie seksualne kogokolwiek. To zawsze jest grzech, jeśli popełniony świadomie i nie pod przymusem, to zawsze kwalifikowany jako ciężki.

      Ależ masz skojarzenia z tym PISem i Dominikanami. :))
      Ale widzę zasadniczą różnicę. Może za wybór PISu i jego rządy zapłacimy wszyscy, ale chociaż "dojarze" się dobrze obłowią, u Dominikanów tylko jeden Maliński "robił sobie dobrze", reszta nawet tego nie oglądała …. I ma płacić? Za co? ;)

      Usuń
  4. He he przypomina mi to akcję mee too. Tam też był gwałt z opóźnionym zapłonem. Ledwie prowinicjał wspomniał o pomocy, a już wykorzystanym całkiem sprawnie poszło rozumowanie z czym wiąże się gwałt, choć wcześniej nie były pewne, co to takiego. Cash baby, cash.
    Czytam natomiast że ten Maliński to duchowy uczeń niejakiego Vaniera, który również nie wyobrażał sobie posługi bez seksu, więc to może trend taki, rzekomo gnostycki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę pomyliłeś kolejność. Najpierw jeden z dominikanów wyczuł, że grupie Pawła M. dzieje się źle. Zrobił szum i prowincjał schował owego Pawła w jakimś klasztorze. Już wtedy ofiary domagały się zadośćuczynienia za krzywdy, ale prowincjał Zięba ostrzegał, że z nim nie wygrają. Takie były czasy, bo Kościół był nietykalny. Dopiero gdy wyszła sprawa zgwałcenia siostry zakonnej, i nagłośnili ją dziennikarze, nowy prowincjał postanowił przeprosić wszystkie ofiary. Pewnie myślał, że to wystarczy i je uciszy. Nie przewidział, że czasy się już zmieniły.

      Z tym Vanier’em jest dokładnie tak jak piszesz i tym bardziej się dziwię zakonowi, że zbagatelizował sprawę.

      Usuń
  5. Zaraz, Dominikanin wykrył sprawę a kobiety zaczęły się domagać zadośćuczynień? To może za to że zakon im zabrał tego jurnego braciszka?
    Powiadasz że zamilkły bo kościół był nietykalny? To kiedy to było, 100 lat temu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He,he, dobre, widać, że urlop służy, bo skojarzenia całkiem całkiem… :))
      Coś z tą "jurnością" jest na rzeczy. Winowajca podobno siedzi, więc jest fizycznie niedostępny.
      O.Kozacki (przełożony zakonu) z każdą z pań (oprócz siostry, ale tu mu uniemożliwiono bezpośrednie spotkanie) spotkał się "oko w oko", zostawił nr swojego telefonu i deklarację gotowości do pomocy (poza wybujałymi oczekiwaniami finansowymi), przeprosił za działania upadłego brata itd.
      Okazuje się, że panie same nie chcą się wykazywać inicjatywą do spotkań z ojcem, oczekując równocześnie, że to ojciec pierwszy będzie podejmował kroki do troskliwego mentalnego "przytulania" - a to żeby od czasu do czasu zadzwonił i zapytał o samopoczucie, czy czegoś im nie brakuje, pogadał...
      A ojciec nic, milczy, zamiast tego "drogie kancelarie wynajmuje, żeby dać jak najmniej". No jak można tak postępować!

      Swoją drogą Dominikanie powinni się zastanowić nad prawną obroną swojego imienia. Z jednej strony w stosunku do Malińskiego, który zbrukał dobrą opinię zakonu swoim postępowaniem, z drugiej w stosunku do pań, występujących w mediach anonimowo (wobec zakonników znanych z nazwiska i zakonu także znanemu z nazwy), domagających się zadośćuczynienia nie od sprawcy ale od całego zakonu, jakby to cały zakon je "używał" w grzesznych występkach.


      Usuń
  6. O matko! Znowu się coś zacięło …. :(
    Posyłam DeLu w Twoją stronę trochę pozytywnej energii. Trzymaj się, będzie dobrze, musi być! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasza negatywna energia mnie zastopowała. ;)
      Spokojnie, to tylko chwilowa niedyspozycja (zdrowotna). Już tworzę dla Was odpowiedź. Odpowiedź na całą notkę... ;)

      Usuń