środa, 3 czerwca 2020

Demony (obżarstwo)


  Oglądałem niedawno archiwalny wywiad z Beata Tyszkiewicz. W możliwie największym skrócie: „Ja jak rano wstaję, to tak: papierosek, pierwsza kawka, druga kawka..., że źle? Ja mam koleżanki w moim wieku, co to żyją zdrowo: joga, spacer, dieta, jedno jajko tygodniowo, owsiane płatki na śniadanie, suplementy, nie piją, nie palą... Jak się źle poczują, to co mogą porzucić, aby się poczuć lepiej? A ja mam tyle rzeczy do rzucenia. Zawsze jest potrzebna jedna rzecz, coś, co można rzucić, bo wtedy ma się wiarę w siebie, że można sobie poprawić stan zdrowia. Ja mogę rzucić palenie. Pani też powinna mieć coś do rzucenia, ale jeśli pani nie ma nałogów, pani może najwyżej rzucić... męża”.

  Przypomniała mi się anegdotka mojego ojca. Poszedł do lekarza, bo dokuczał mu woreczek żółciowy.
- Musi pan rzucić palenie – rzekł lekarz.
- Nie palę.
- Niech pan rzuci alkohol.
- Nie piję.
- To niech pan nie słodzi.
- Piję tylko gorzkie, ciast nie jem.
- To proszę nie jeść słonego.
- Nie solę nawet ziemniaków.
I wtedy lekarz w końcu spojrzał na ojca spod opadających okularów:
- Nic więcej nie jestem w stanie zrobić, więc skieruję pana do specjalisty...  

  Trudno mi tak jednoznacznie określić, pod którego demona zaliczyć nałogi, czy niezdrowy tryb życia, a tych demonów odnośnie naszej osobowości jest aż osiem, więc arbitralnie zaliczę to demonowi obżarstwa. Synonimem obżarstwa jest wyrażenie – nienasycenie – i pewnie o to w tym chodzi. Straszny to demon (choć nie Asmodeusz, ten jest od czegoś innego), który jako pierwszy łamie naszą świętą duszę. Straszny bo wszechobecny, i nie dotyczy to tylko jedzenia, picia czy używek. Może to być zakupoholizm, maniakalna potrzeba chodzenia do opery, i tym podobne. Wiecznie nam czegoś mało i powiem jak na spowiedzi – ja temu demonowi jestem za to niewypowiedzianie wdzięczny. Gdyby ten demon nie działał od zarania dziejów ludzkości, dziś pewnie wciąż bylibyśmy jaskiniowcami, albo i gorzej, małpami, które zeszły z drzew na ziemię. Człowiek chciał się najeść, a do tego potrzebne było coraz większe terytorium. Chciał to żarcie sobie urozmaicić, więc wymyślił pieczyste, gotowane czy smażone. I posmakował tej soli i słodyczy. Z całą resztą już poszło najzwyczajniej gładko. I tak mnie przy okazji naszło, że tym grzechem pierworodnym było owo nienasycone obżarstwo. Alegorycznie: Bóg nas stworzył jako człowieka z czystą i nieskazitelną duszą, demon dołożył nam chciejstwo i od tego momentu staliśmy się naprawdę prawdziwymi ludźmi. Aby to obżarstwo zaspokoić, trzeba było zacząć myśleć. Z myślenia wyszedł Bóg i tak koło się zamyka.

  Wczoraj pokazały się czereśnie. Uwielbiam, ale od razu przypomniał mi się anioł roztropności, ten, który ma nas chronić przed rozrzutnością. Gdyby on był materialny, ukręciłbym mu łeb przy samych skrzydłach. 40 złotych za kilogram, cena z kosmosu, sorry, z nieba! Tak się chce mnie strzec przed obżarstwem?! A idź, nomen omen do diabła z takimi metodami. Zdecydowanie przesadził. Choć i ta przesada czasami daje nadzieję (tu: szybki spadek cen czereśni). Możemy sobie obiecać, że skończymy z tymi smakołykami, rzucimy konsumpcjonizm, co bez wątpienia wpływa na nasze dobre samopoczucie, choć nie w kwestii obżarstwa (bo gdy ceny czereśni spadną, ja się już nie oprę), a przez poprawę własnego
ego. Przynajmniej na chwilę. A przecież w życiu piękne są tylko chwile, dlatego warto żyć.


  Należy się Czytelnikowi wyjaśnienie. Osobiście nie wierzę w istnienie demonów i aniołów. W tym tekście używam tych nazw jako alegoryczną personifikację zła i dobra, mając na uwadze fakt, że oba określenia – zło i dobro – są pojęciami zarówno nieprecyzyjnymi, jak i dalekimi od obiektywizmu.


8 komentarzy:

  1. czytałem gdzieś, kiedyś, że (podobno) w Japonii grubasy płacą wyższe podatki... można się na to żachnąć, bo co kogo obchodzi czyjś wielki kałdun lub rozlazłe doopsko, w końcu nie ma obowiązku macania i patrzenia, niemniej jednak w tym japońskim pomyśle /jeśli to prawda/ jest pewien sens, choćby dlatego, że bycie spaślakiem jest nie-eko, ale nie tylko zresztą...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ma żadnego sensu. Spaślak musi więcej jeść, więcej kupować jedzenia i tym samym pomnażać dochody państwa. Taka metoda to karanie dwa razy za to samo przewinienie.

      Usuń
    2. ten rachunek jest bardziej skomplikowany, bo spaślak zwykle bardziej choruje i wcześniej idzie na jakąś rentę, więc państwo finansuje jego tuszę z racji ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych...
      ale...
      jako że państwo artystycznie dyma swoich obywateli na tych ubezpieczeniach to muszę Ci przyznać pewną rację...
      tak w ogóle to temat jest bardziej skomplikowany, to trzeba by dokładnie wszystko policzyć, ale jako eko-maniak będę się upierał, że grube jest anty-eko... oczywiście nie licząc słonia i hipopotama, bo ich grubość jest jak najbardziej eko :)

      Usuń
    3. Spaślak, jeśli nawet idzie na tę rentę, to długo na niej nie pociągnie, więc i wydatek mniejszy. Widziałeś kiedyś stulatka, który nie przypomina suszonej śliwki? Stuletniego spaślaka jeszcze nie widziałem ;)))

      Usuń
  2. No to masz farta, że tu nie jesteś - można ataku serca dostąpić patrząc na ceny owoców.
    Wręcz cieszę się, że wciąż jeszcze mam szlaban zdrowotny na "surowiznę".
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiego farta??? Byłem dziś sprawdzić, cena czereśni nie spadła a kilogram truskawek wciąż po 10 złociszów. To już daktyle są tańsze...

      Usuń
  3. Demony czereśniowe nie mają do mnie dostępu, jestem na diecie, dobrowolnie ;)

    A jako że w życiu są piękne tylko chwile, od nas samych zależy czy potrafimy te chwile mnożyć, niekonieczne poprzez jedzenie, choćby czereśni ;)
    "Na chmurę ruń,
    Pod niebo fruń.
    Nie śmiej się ze swych marzeń,
    Tylko pomnóż, pomnóż),
    Pomnóż, pomnóż, je przez trzy!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tylko z ciekawości zapytam: a skąd się wziął pomysł z dietą? Niczego nie sugeruję, ale czy to nie tak, że wcześniej było się we władaniu demona obżarstwa? ;)))

      Ależ ja te chwile mnożę i to jak! Poświęcam dużo czasu na przygotowaniu wykwintnego żarcia. Czereśnie mają ten plus, że zbyt wielkich przygotowań nie wymagają, a niebo w gębie ;)

      Usuń