Ten tekst jest w pewnym sensie pokłosiem notki na blogu Zrzędy. Ponieważ ma bardziej spersonalizowany charakter, przeniosłem wątek tutaj. Posłużę się definicją ze słownika – omerta to: „zmowa milczenia, nieformalne prawo sycylijskie
zabraniające członkowi mafii informowania o jej przestępstwach osoby z tym
przestępstwem niezwiązane, w szczególności przedstawicieli wymiaru
sprawiedliwości – sędziów, prokuratorów i policji”. To było do niedawna
naczelną zasadą Kościoła instytucjonalnego, w sprawach negatywnie
pojmowanej obyczajowości wewnątrz tego Kościoła.
Podkreślmy – właśnie tego instytucjonalnego. Sprawa, pod naporem opinii publicznej,
jest jakby nieaktualna, ale...
Rademenes w
swojej notce odniósł się do pewnej siostrzyczki zakonnej, która zasadzie omerty
hołduje. Bo po co roztrząsać sprawy księży pedofilów, skoro jest nadzieja, że
Bóg im wybaczy? To wideo obiegło net, budząc nie lada sensację. Jak na mój
gust, słowa tej siostrzyczki są bardziej godne politowania niż potępienia. Tak
ją zindoktrynowano, że nie jest dziś zdolna do samodzielnego myślenia, szczególnie
w sprawach moralnych. Tylko, co w takim razie powiedzieć o biskupie seniorze Stanisławie
Napierale, który zastąpił bp Janiaka oskarżonego o tuszowanie pedofilii w Kościele, a który w uroczystym wyświęceniu kapłanów w katedrze w
Kaliszu namawia dokładnie do tego samego? Pozwolę sobie na przytoczenie kilku zdań z jego homilii już po
zakończeniu Mszy:
„Nie znam nikogo, komu zależy na Kościele
i mówiłby złe słowa o księżach. Nie potępia ponieważ chce być w prawdzie, a
prawda mu mówi, że on też jest grzechem dotknięty. Człowiek nieraz sięga po
grzech, bo mu się wydaje, że będzie miał przyjemność, że tak będzie dobrze. Ale
skoro grzech popełni, zwłaszcza grzech obłudy, a ma jeszcze trochę uczciwości w
sobie, to zamilknie [podkreślenia moje]”1. Następnie
odniósł się do biblijnej przypowieści o nierządnicy, która miała być
ukamieniowana i puentuje: „Pan
Jezus milczał. Bo są sytuacje, gdzie trzeba milczeć dla dobra wszystkich. Im [Żydom – dopisek mój] nie chodziło o dobro, ale o to, żeby uderzyć
w Pana Jezusa. Drodzy neoprezbiterzy będziecie silni, będziecie mocni. Diabeł
nie da rady! Tylko się nie bójcie, ale nie stawiajcie na psychologię, na
socjologię, na jakieś inne nauki, na media, na jakieś autorytety takich czy
innych. Idźcie i nieście pokój wszystkim ludziom, a najbardziej – ale też to
jest najtrudniej – tym, którzy będą przeciwko wam, to znaczy przeciwko
Kościołowi, przeciwko Bogu”.
Ręce
opadają. Klasyczny przykład propagowania klasycznej hipokryzji, usprawiedliwiania
teologicznego milczenia wobec przestępstw nie tylko o charakterze pedofilnym.
Hipokryzja do entej potęgi, która
wynosi kapłaństwo ponad tę moralność, o którą samo rzekomo zabiega. Kapłan ma
prawo dyktować ci, co jest moralnie złe, ma prawo zadać pokutę, i potępiać
publicznie twoje postępowanie, ale jednocześnie domaga się od nas milczenia, gdy sam
postępuje niemoralnie, bo komu zależy na dobru Kościoła, nie może mówić źle
o kapłanach. Pójdę krok dalej i po raz wtóry oskarżę całą hierarchię kościelną
o zaklamanie. Ileż to się nagadali, że trzeba naprawić Kościół, ale
jednocześnie uparcie milczą na temat konkretnych przypadków. Niby odsunęli biskupa Janiaka
od samych święceń, ale dopiero w obliczu protestów wiernych. Póki co, jemu na
razie włos z głowy nie spadł, nikt z hierarchów go nie potępił, a na jego miejsce powołali innego biskupa, który de facto niczym w poglądach się nie różni od bp Janiaka. Nie bójmy się słów, bo słowa tego hierarchy
seniora świadczą o głębokim upadku moralnym pasterzy Kościoła. Skoro ich mentalność jest
wręcz nieuleczalnie chora, co się dziwić jakieś tam siostruni w prowincjonalnej parafii?
W tym wszystkim najbardziej uwiera mnie ów argument, że nie ma ludzi bez grzechu, więc nikogo nie wolno oceniać, ze wskazaniem na księży. To jest bardzo rozpowszechniona argumentacja, bo opiera się na słowach Jezusa w przypowieści o nierządnicy. Od razu przychodzi mi na myśl, że w takim razie nie uchodzi obwiniać kogokolwiek, ani tym bardziej karać. Zabił, ukradł, pobił, oszukał, molestował, etc., etc... Jakim prawem takich osądzać, skoro sami grzeszymy na pęczki, np. nie odmówimy wieczornego paciorka? Właśnie ci, co najczęściej operują tym argumentem, nie mają żadnych zahamowań, aby już nie tylko oceniać, ale wręcz oczerniać innych. Sławetny wręcz epitet o rzekomej nienawiści do Kościoła, bo ośmieliło się skrytykować jakiegoś hierarchę, kaznodzieję czy nawiedzonego. Im wolno piętnować innych, nawet grupowo, ale..., „co wolno biskupowi, to nie tobie smrodzie”.
W tym wszystkim najbardziej uwiera mnie ów argument, że nie ma ludzi bez grzechu, więc nikogo nie wolno oceniać, ze wskazaniem na księży. To jest bardzo rozpowszechniona argumentacja, bo opiera się na słowach Jezusa w przypowieści o nierządnicy. Od razu przychodzi mi na myśl, że w takim razie nie uchodzi obwiniać kogokolwiek, ani tym bardziej karać. Zabił, ukradł, pobił, oszukał, molestował, etc., etc... Jakim prawem takich osądzać, skoro sami grzeszymy na pęczki, np. nie odmówimy wieczornego paciorka? Właśnie ci, co najczęściej operują tym argumentem, nie mają żadnych zahamowań, aby już nie tylko oceniać, ale wręcz oczerniać innych. Sławetny wręcz epitet o rzekomej nienawiści do Kościoła, bo ośmieliło się skrytykować jakiegoś hierarchę, kaznodzieję czy nawiedzonego. Im wolno piętnować innych, nawet grupowo, ale..., „co wolno biskupowi, to nie tobie smrodzie”.
Przypisy:
1 – wszystkie cytaty pochodzą z wideoklipu umieszczonego na: https://domjozefa.tv/sermon/swiecenia-kaplanskie-2020-w-diecezji-kaliskiej/ Dla tych, którzy nie chce się oglądać całej, ponad dwugodzinnej uroczystości proponuję zacząć od 2:01:55
1 – wszystkie cytaty pochodzą z wideoklipu umieszczonego na: https://domjozefa.tv/sermon/swiecenia-kaplanskie-2020-w-diecezji-kaliskiej/ Dla tych, którzy nie chce się oglądać całej, ponad dwugodzinnej uroczystości proponuję zacząć od 2:01:55
„Duch Święty uwalnia od wszelkiego lęku. Każdy z nas jest potrzebny Panu Bogu” - mówił biskup
OdpowiedzUsuńEdward Janiak w Katedrze Kaliskiej w Wigilię Uroczystości Zesłania Ducha Świętego.
"Milczeć"!! hasło na sztandary
Nikomu nic z głowy nie spadnie,nawet włos jeden.Jak na razie.
Masz rację ręce opadają,dodałabym,że poniżej pięt(określenie ludzkiej niemocy).Ale to źle odbierane jest przez czytelników niektórych ;)
Miałem pisać o tym Duchu Świętym, wziąłem sobie jednak na wstrzymanie. Za dużo ludzi bym w tym kraju obraził ;)
UsuńWiesz, co mnie najbardziej uwiera w tym hasełku „milczeć”? Nawet niby tacy „sprawiedliwi” jak abp Polak, czy jeszcze bardziej abp. Ryś – nie zrobią NIC poza pustymi deklaracjami, i to nawet nie tylko teraz, nie tylko na razie, ale i w przyszłości.
Oczywiście, że coś robią - proponują pomoc psychologiczną ofiarom, modlitwę, przeprosiny ze strony Kościoła, jakąś pomoc materialną itp.
UsuńNie godzą się (i słusznie moim zdaniem) na obarczanie winą całego Kościoła i te wysokie zadośćuczynienia...
Kary zgodnie z obowiązującym prawem powinni ponieść winni udowodnionego przestępstwa i ew. jego ukrywania. A zadośćuczynienia orzekane stosownie do możliwości finansowych przestępców (np. w wysokości rocznych dochodów, rok bez dochodów to naprawdę długi czas!).
Do "pięt" się nie odniosę …. :)
Maria
UsuńNie ma potrzeby abyś odnosiła się do moich ewentualnych wpisów (coś tam o pięty chodzi)
Naszą,miałam nadzieję interesującą znajomość internetową,która mogłaby polegać na ciekawych dyskusjach uważam za zakończoną.
Asmodeusz
UsuńNie zrobią nic ,bo oni w środku tego siedzą.Wszyscy są powiązani cienką,aczkolwiek mocną szarfą z napisem "milczeć"
Mario:
UsuńZ tą „pomocą” jest dość dziwnie, by nie napisać skandalicznie.
Dziwnie, gdyż powołana przez Prymasa pół roku temu akcja „Zranieni w Kościele” z telefonem zaufania (w zamiarze dla pokrzywdzonych przez pedofilów) bardziej służy pokrzywdzonym mobbingiem, również przez świeckich. Są też skargi na księży, które też nic wspólnego z pedofilią nie mają.
Skandalicznie, bo oto narasta konflikt między Kościołem Rydzyka (większość) a Kościołem kard. Polaka (mniejszość) za sprawą plakatu informującego o sposobach pomocy, który miał być umieszczony w gablotkach przykościelnych. Ów plakat okrzyknięto skandalem i niegodziwością (sic!) Cytuję: „Taka akcja plakatowania kościołów jest nie do przyjęcia! Fałszywie sugeruje, że w każdej parafii są przestępcy, a ich ofiarom nikt nie chce pomóc. (...) Jeśli ktoś w taki sposób traktuje pomoc ofiarom, że widzi w niej jedynie utrwalanie stereotypu, to nie sposób czegokolwiek konstruktywnego o tym powiedzieć. To po prostu jest nie po katolicku”. Jeszcze jeden argument, który pokrywa się z Twoim: „Niecały Kościół krzywdzi, więc czemu cały Kościół ma za krzywdę odpowiadać?”.
Tak więc nawet informacja o formach pomocy jest na cenzurowanym.
(cytaty z portalu Deon.pl)
Asenato:
UsuńChyba i księża czytają mój blog ;) Oto dziś znalazłem artykuł na portalu Deon.pl gdzie ukradziono mi nawet tytuł ;) Żartuję, treść, choć dotyczy tego samego jest inna...
Napisałeś jednak Asmodeuszu w kom. z 12:46 prowokująco, że nawet tacy niby "sprawiedliwi" (tak napisałeś, że niby i sprawiedliwi w cudzysłowie) jak abp Polak i Ryś nie zrobią NIC (dużymi literami) poza pustymi deklaracjami.
UsuńA teraz tłumaczysz, że jednak coś robią, choć łatwo nie mają z powodów tkwiących w samym Kościele. Więc albo tak albo tak.
Dobrze, i to nawet bardzo, że jest taki telefon zaufania i zupełnie nie przeszkadza to, że służy także innym "zranionym w Kościele" niż tylko ofiarom pedofilii. Ważne, żeby ludzie działający w tej akcji byli skuteczni w pomocy pokrzywdzonym.
W całej tej sprawie pomieszało się wiele różnych wątków i teraz trudno jest to rozwiązać w sposób zadowalający kogokolwiek. Mają rację ci, którzy się bronią przed obarczaniem hurtem całego Kościoła winą za te przestępstwa, bo były to jednak przypadki jednostkowe, nie związane z obrzędami i posługą kapłańską. Ale mają także ci, którzy uważają, że nie można w tej sprawie milczeć i trzeba ofiarom przestępstw pomóc.
Asenato
UsuńMyślę, że dużo na tym nie stracę, biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe "kontakty".
Życzę zdrowia i większego luzu w komentowaniu.
Forum to przecież tylko LUŹNE (!) i nieobowiązkowe rozmowy. :)
Ze swojej strony nie deklaruję jednak, że nie będę się odnosić do Twoich komentarzy, jeśli uznam to za stosowne. :)
Maria
UsuńNo to jeszcze raz dla przypomnienia
Ja
"Bywają takie sprawy przy których nie potrafię się wyluzować"
Ty
" No chyba, że samemu ma się takie "wspomnienia" (rozbijanie rodzin, uwodzenie żonatych mężczyzn, robienie kariery w oparciu bardziej o ciało niż o głowę itd.). Wtedy rzeczywiście trudno o luz...."
To były insynuacje z gatunku obyczajowych skierowane prosto w moją stronę
Możemy się różnić co do religii,polityki i tak dalej,możemy prowadzić długie ,burzliwe dyskusje.Tu granica została przekroczona
Mario:
UsuńI nadal podtrzymuję wszystko to, co napisałem, gdyż jak dla mnie, o „coś” to po prostu pic na wodę fotomontaż, chyba tylko po to, aby uśpić swoje sumienie. Akcja „Zranieni w Kościele” miała służyć ofiarom pedofilii i jakoś nie ma chętnych, poza wątpiącymi w innych tematach. Stąd owe „plakaty”, co w moim mniemaniu też mija się z celem.
Wyjaśnię:
Wszem i wobec wiadomo, że ofiary pedofilów (nie tylko w sutannach, choć akurat tu bardziej) nie chcą nagłaśniać swoich historii. Trzeba nie lada odwagi, aby się publicznie zmierzyć z oprawcą. Wobec świeckich sprawa jest tylko ciut łatwiejsza, bo taki świecki sprawca nie może liczyć na żadne pobłażanie. Stąd owe ponad 800 pedofilów w więzieniu, a w tym tylko dwóch księży. Dlaczego? Proste – ofiara księży częściej z ofiary staje się winne, nie tylko dlatego, że trafiły w ich ręce, ale tego, że tak późno zdecydowały się mówić. A prokuratura i sądy są wyjątkowo opieszałe i łaskawe dla nich. W dodatku jest spora grupa takich, którzy kryją pedofilów i bronią ich przed opinią publiczną. To nie jest sytuacja sprzyjająca ofiarom, nic więc dziwnego, że akcje Prymasa trafiają kulą w płot. Są mało przekonywujące, skoro dziś nikt nie ma ochoty potępić np. bp Janiaka, a taki abp Głódź jest wręcz nietykalny, nie tylko w sprawie ochrony pedofilów. Jak ufać obietnicom hierarchów, skoro nawet nie napomina się takich jak bp Napierała, za haniebne słowo o omercie?
No ale proszę rozdzielmy to co powinno być rozdzielone, a nie tak wszystko razem mieszajmy, bo bałagan się robi.
UsuńJeśli jest akcja "Zranieni w Kościele" i jakoś nie ma chętnych, to czyja to jest wina - tej akcji czy tych nie-chętnych do zgłaszania swoich zranień?
Piszesz "Trzeba nie lada odwagi, aby się publicznie zmierzyć z oprawcą." Zgoda, tylko dlaczego publicznie trzeba się z nim mierzyć, jeśli nie dla rozgłosu właśnie?
Akurat ta akcja "Zranieni w Kościele", przynajmniej z założenia pozwala sprawę wyjaśnić bez rozgłosu medialnego. Więc chodzi o tę "publiczność" czy nie?
Zaczęłam oglądać ostatni film Sekielskich, ale po kilkunastu minutach zrezygnowałam. Jest taka scena, że bohater idzie do mieszkania, gdzie mieszka ten ksiądz, żeby niby mu spojrzeć po wielu latach w oczy i porozmawiać o sprawie. Z założenia taka rozmowa może być tylko bardzo intymna, a nasz bohater idzie na nią z ekipą filmową (sic!). Jaki ma to sens? Inny niż prowokacja i dręczenie winnego po tylu latach od zdarzenia?
Jest w TP wywiad z tym bohaterem filmu. I okazuje się, że molestowanie odbywało się w domu rodzinnym, bowiem ten ksiądz był często zapraszany przez rodziców do tego domu, mało tego, po latach ojciec przyznaje, że go ostrzegano, żeby na księdza uważać. I co zrobił ten ojciec, żeby ewentualnie chronić synów? Ano nic nie zrobił.
Zresztą sam bohater też przyznaje, że te relacje z księdzem (molestowanie polegało na całowaniu i dotykaniu przez kilkanaście sekund w czasie okazyjnego sam na sam) nie były przez niego odbierane całościowo jako tylko złe. Owszem z jednej strony było to poczucie krzywdy, ale z drugiej poczucie przyjaźni i wsparcia (kiedy np. jechali do kina, albo robili razem coś w kościele).
To są skomplikowane sprawy i nie ma mojej zgody na takie proste (prostackie?) publiczne osądzania i prześladowania kogokolwiek w oparciu o jednostronne przekazy medialne.
Żyjemy w cywilizowanym kraju, mamy odpowiednie służby do ścigania przestępców więc pozwólmy im działać.
Powiem Ci Mario, że mocno mnie zaskakujesz. Dlaczego niby nie łączyć obu spraw, skoro owe plakaty jak najbardziej wiążą się z akcją „Zranieni w Kościele”? A teraz sobie wyobraź, że taka ofiara jednak dzwoni pod ten numer i wyznaje, że była kiedyś molestowana. Co ma w ofercie? Modlitwę, możliwość wygadania się, oferta pomocy psychologa i duszpasterza. Ewentualnie, i to ewentualnie podkreślam – kontakt z prawnikiem. Poinformują jak zgłosić sprawę na policję, co jest niemożliwe w przypadku młodocianych, bo takie zgłoszenie wymaga obecności opiekunów. A ponieważ jest też telefon dla osób poniżej osiemnastego roku życia, cała ta akcja to po prostu śmiech na sali. Dzieciak boi się przyznać rodzicom (sama piszesz o różnych reakcjach), a ma dzwonić do obcych sobie ludzi, którzy zrobią „wszystko”, tylko nie zajmą się sprawcą!
UsuńA jak jest z osobami dorosłymi? Po co dorosłemu kontakt z duchowieństwem, gdy duchowni go kiedyś skrzywdzili tym bardziej, że rozmowa jest anonimowa, również po stronie słuchającego? Przecież łatwiej od razu iść do prawnika, czasami do dziennikarza, bo ten przynajmniej gwarantuje anonimowość ofierze i tak łatwo nie odpuści, gdy zaczyna się mataczenie.
Bulwersujesz mnie też w innym fragmencie: „sam bohater też przyznaje, że te relacje z księdzem (molestowanie polegało na całowaniu i dotykaniu przez kilkanaście sekund w czasie okazyjnego sam na sam) nie były przez niego odbierane całościowo jako tylko złe”?! Toż to czysty Piotrowicz z opowieścią o cimkaniu, lub ten hierarcha, co to mówił, że dzieci same pchają się pedofilom na kolana. Czy dziecko w tym wieku potrafi określić, co jest dobre, a co złe w kontaktach z obcym? Miej odwagę, skoro ich bronisz, poczytać zeznania ofiar, nie bój się spojrzeć prawdzie w oczy, a na pewno nie będzie Cię bulwersować wizyta w domu pedofila w asyście dziennikarzy. To nie pedofil jest krzywdzony, bo nikt samosądu nie czyni, to pedofil skrzywdził swoją ofiarę. Zero litości dla gnoja!
Twój bark zgody nie ma tu nic do rzeczy. Właśnie publiczne napiętnowanie sprawców i ich „ochroniarzy” to jedyny sposób, aby to zjawisko maksymalnie zmarginalizować, bo dopóki wiara księdza pedofila jest tylko zasłoną dymną, mającą mu haniebny proceder ułatwić, tego zjawiska nigdy się z Kościoła nie wypleni.
Asmodeuszu litości! :)
UsuńToż nie ja wymyśliłam ten opis relacji ofiary z księdzem, żeby mi tu z Piotrowiczem wyjeżdżać i samemu się bulwersować, tylko możliwie wiernie przytoczyłam to, co on sam mówi dzisiaj (!) jako dorosły mężczyzna (!) w wywiadzie dla TP.
Możesz to przyjąć do wiadomości i zastanowienia? Każda sprawa jest inna, każda wymaga swojego wyjaśnienia, nie można wszystkiego pakować do jednego wora.
I jeszcze jedno - proszę w końcu zrozumieć, bo powtarzam to już kolejny raz - nie bronię księdza pedofila, tylko domagam się, żeby winę i karę ustalały powołane do tego służby państwowe, a nie publiczność w medialnych igrzyskach i nękaniu przestępcy.
Nachodzenie nawet przestępcy w domu bez jego zgody przez ofiarę z dziennikarzami w wiadomo jakim celu jest niestety jego nękaniem i naruszeniem tzw. miru domowego.
Zgódźmy się, że rzetelny dziennikarz umawia się wcześniej z kimś na rozmowę a nie nachodzi go znienacka w jego domu.
Nawet bydła przeznaczonego na rzeź nie wolno jest dręczyć, choć to tylko bydło.
Nie Mario, żadnej litości!
UsuńW młodości miałem do czynienia z pedofilem, choć nie sukienkowym. De facto właściwie nic mi nie zrobił (tylko mi zdjął spodnie), ale w porę uciekłem w popłochu. Niemniej przez kilka miesięcy nie mogłem się pozbyć myśli o tym zdarzeniu. I dlatego dla mnie każde zachowanie pedofilskie, i to każde podkreślam, napawa mnie autentycznym obrzydzeniem, a przecież nic takiego się nie stało (jak to ów dorosły już mężczyzna). Też tylko opisuję to jako dorosły, wręcz stary mężczyzna. I nie przekona mnie twierdzenie, że każdy przypadek jest inny – każdy przypadek cechuje jedna i ta sama obrzydliwa intencja.
Nie masz też w racji, co do nachodzenia przestępcy w jego własnym domu. Takie przestępstwo, nawet jeśli ukarane, nie podlega regułom spowiedzi, która to sprawia, że grzesznik ma już „czyste sumienie”. Ja to wyjaśnię. Jestem przeciwny listom pedofilów w necie, ze wskazaniem miejsca ich pobytu, właśnie ze względu na nękanie osób postronnych i na możliwą panikę otoczenia. Ale co innego ofiara. Skoro pedofil spieprzył jej, ofierze, życie na kilka czy kilkanaście lat, też ma mu prawo spaprać resztę życia, bo przecież taką wizytą, nawet w towarzystwie dziennikarza, nie dopuszcza się przestępstwa. On nie musi wpuszczać swojej ofiary do domu, ale ma pamiętać dzień w dzień, że skrzywdził niewinne i całkowicie bezbronne dziecko. I zapamiętaj, skoro nie wolno się znęcać nad bydłem, to tym bardziej nie wolno się znęcać nad takim dzieckiem, więc nie odwracaj kota ogonem.
A wracając do sedna. Dziś czytam, że kuria wiedziała o „wyczynach” księdza-pedofila S. Wtedy nie musiała tego zgłaszać prokuraturze (2013 r.), ale nie wszczęto wobec niego nawet postępowania kanonicznego, więc ten amator dzieci mógł sobie dalej „używać”. Ma na koncie dziewięć ofiar, ale to podobno nie koniec.
Jeszcze jedno Mario. Właśnie czytam artykuł o Fundacji Świętego Józefa. Czytam i włos jeży mi się na głowie. To pozeranctwo czystej wody. Normalnie wkurza mnie owo epatowanie „pomocą psychologiczną”. Idziesz do psychiatry (za darmo) ten daje ci skierowanie do psychoterapeuty (też za darmo) – a ta Fundacja chce to opłacać (sic!). Polecam:
Usuńhttps://deon.pl/kosciol/marta-titaniec-chcemy-by-w-miejscu-zranienia-mozna-bylo-znalezc-uzdrowienie,892204
Emocjonalne podchodzenie do problemu powoduje, że nie jest się zdolnym do obiektywnej oceny tej sprawy. ;)
UsuńTobie Asmodeuszu włos się jeży na głowie jak czytasz o pracy Fundacji Św. Józefa, a ja oddycham z ulgą, że takie inicjatywy powstają i działają. Przecząc Twojemu pisanemu wielkimi literami NIC (że się nic nie robi) z poprzednich komentarzy. :)
Najważniejsza jest zmiana świadomości i ta się powoli, i choć z oporami, ale jednak dokonuje na wielu płaszczyznach.
Z tą darmową pomocą psychologiczną dla ofiar jest różnie. Nie każdy dorosły człowiek jest objęty ubezpieczeniem społecznym, nie każdy więc tak znowu za darmo i natychmiast dostanie się do każdego specjalisty. A podobno Kościół jest gotowy opłacać nie tylko podstawową opiekę ale nawet tę wybraną bardziej renomowaną.
Niestety jest prawdą, że dzisiaj tak "z biegu" najbardziej oskarża się Kościół za przestępstwa pedofilskie, chociaż odsetek kapłanów dopuszczających się tych czynów w odniesieniu do całego duchowieństwa jest naprawdę niewielki.
W procesie sądowym oskarżony ma prawo zachowywać się tak jak uznaje za stosowne - może milczeć i odmawiać zeznań, może kłamać, zmieniać zeznania, itd.
Na oskarżającym ciąży obowiązek udowodnienia winy oskarżonemu. Zaś niezależny i obiektywny sąd ma obowiązek rozważyć wszelkie za i przeciw w oparciu o istniejące obowiązujące przepisy prawa i wydać obowiązujący wyrok. Dodatkowe nękanie oskarżonego jest wykroczeniem i podlega karze.
Jeśli w 2013 r. nie było obowiązku zgłaszania do prokuratury wiedzy o wyczynach księdza, to o co dzisiaj ten prawnie bezpodstawny "ból" wobec kurii???
Mogli zgłosić inni, którzy o tym wiedzieli, ot tak z dobrej woli ….
A jeśli się to przedawniło, to tej sprawy już po prostu nie ma. Takie trudne to do zrozumienia???
Zacznę od owego nękania, do którego masz zdaje się najwięcej pretensji. Wg słownika „nękanie – polega najczęściej na celowym, uporczywym i długotrwałym działaniu skierowanym przeciwko danej osobie, którego celem jest upokorzenie i dezorganizacja jej życia”, i w kontekście tej definicji zapytam, czy jednorazowa wizyta ofiary w asyście dziennikarza, spełnia tę definicję?
UsuńJa już dawno schowałem emocje do szuflady. Moja opinia na temat pedofilii ma charakter obiektywnej, starannie przemyślanej oceny tego zjawiska. Nie zmieni tego żadna próba wybielania pedofilów, ani tym bardziej ludzi próbujących ich chronić.
Piszesz: „Najważniejsza jest zmiana świadomości i ta się powoli, i choć z oporami, ale jednak dokonuje na wielu płaszczyznach”, więc ja Ci zaproponuję jeszcze jeden artykuł. Sorry, że bombarduję Cię nimi, ale mnie mogłabyś nie wierzyć. Wynika z niego jasno, że ta świadomość, o której piszesz istnieje od dawna, rzecz w tym, że z tego NIC, naprawdę nic w rzeczywistości Kościoła instytucjonalnego nie wynika. Bardziej rusza katolickich dziennikarzy, niż ten skostniały jak beton instytucjonalny Kościół. Oto link:
https://deon.pl/kosciol/to-ze-nic-z-ta-sprawa-nie-zrobiono-jest-ewidentne-skandal-w-radomskiej-kurii,893374
Nie przesadzaj z tą ograniczonością ubezpieczeń społecznych. To margines, i trudno się spodziewać, że w tym marginesie mieszczą się stosunkowo nieliczne jak na całe społeczeństwo ofiary. W skali całego kraju taka zbieżność, brak ubezpieczenia zdrowotnego i bycia ofiarą pedofila, to jak trafić szóstkę w Lotto. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest w tym wszystkim oczekiwanie na zadośćuczynienie za wyrządzoną krzywdę, a nie wszyscy od razu chcą miliona odszkodowania od Kościoła. Wielu ofiarom wystarczyłoby szybkie działanie i przeprosiny tej instytucji. Ale jeśli ta instytucja kluczy, wcale nie dziwi mnie, że w ofiarach narasta złość.
PS. Z ostatniej chwili. Mamy nowego biskupa radomskiego, H. Tomasika, który prawdopodobnie ukrywał pedofila ks. Sikorskiego. Pokrzywdzony powiadomił o tym Watykan, wcześniej uzgadniając to z KEP. I rodzi się pytanie: dlaczego Episkopat sam od siebie nie wystąpił z takim wnioskiem?
UsuńTo określenie ukrywał pedofila, powinno być pisane w cudzysłowie "ukrywał", bo tak naprawdę to tylko nie upubliczniał zdarzenia (po co miałby to robić, skoro by to szkodziło wizerunkowi Kościoła), nie zgłaszał do prokuratury (kiedyś nie musiał), ale przerywał proceder przynajmniej w miejscu powstania, przenosząc podejrzewanego księdza w inne miejsce (była to forma jakiejś kary, no i nie wiemy o innych, które też mogły przecież jakieś być).
UsuńNie wiem dlaczego Episkopat sam od siebie nie wystąpił z wnioskiem przeciwko biskupowi Tomasikowi. Mogę się jedynie domyślać, że pewnie ze względów osobistych przyjaźni między biskupami, potrzeby wzajemnego wspierania się w trudnych chwilach, potrzeby obrony dobrego imienia Kościoła ….
Powiedz Asmodeuszu tak z ręką na sercu, czy gdybyś Ty przypadkiem dowiedział się, że bliska Ci osoba miała kiedyś taki incydent (jako sprawca oczywiście) z pedofilią, to byś tak od razu (albo w ogóle) biegł do prokuratury ze zgłoszeniem, skoro Cię tak bardzo ta pedofilia bulwersuje? ;)
No tak, może to i jednorazowa wizyta dziennikarza, ale potem z tego jednoznaczny w treści dyskredytujący (na długo, a może nawet i na zawsze) film na cały świat albo artykuł w poczytnej gazecie... Proszę Asmo nie przesadzaj... :))
Ile hejtu poleciało ostatnio na głowę tej siostry, dyskutującej z dziennikarzem o sprawie biskupa??
Kiedyś, na tyle nie dawno, że żyją jeszcze ludzie, którzy przecież pamiętają, że pedofilię, przynajmniej taką bardziej soft, nie uważano za tak ciężkie przewinienia jak się uważa dzisiaj. W związku z czym (a może właśnie dlatego) i inne było też prawo, inne kary itd.
Nie można przykładać dzisiejszej miary do tamtych, przedawnionych zdarzeń.
Zgoda, może nie wszyscy domagają się tego miliona jako zadośćuczynienia. Może niektórym wystarczy 600-800 tysięcy. Jak dla mnie, a zapewne dla wielu z ofiar i ich sprawców są to kwoty równie odległe jak ten okrągły milion …. ;)
Dla Ciebie nie???
Nie wiem czy bardziej to nękanie czy jednak wysokość żądanych zadośćuczynień ze strony całego Kościoła.
Chyba raczej to drugie, bo pierwsze to tylko duchowa potrzeba litości nad prześladowanym bliźnim, a w drugim obawa możliwej materialnej, pewnie niewielkiej ale jednak partycypacji … :))
„Kiedyś nie musiał” – to największy przekręt w tych historiach. Otóż w prawie stanowionym jest paragraf, że kto mając świadomość ciężkiego przestępstwa, nie zgłosi tego prokuraturze (policji) sam popełnia przestępstwo. Od tego istnieją dwa wyjątki: spowiedź oraz bliskie pokrewieństwo. Żaden z tych czynników nie wchodzi tutaj w grę. Owa biskupia interpretacja wyższości prawa kanonicznego nad prawem stanowionym została na szczęście obalona i nawet owo „kiedyś” jest dziś bezzasadne.
UsuńTłumaczenie, że ktoś chciał chronić dobre imię Kościoła jest tak kuriozalne i niedorzeczne, że nawet do niego się nie odniosę.
A teraz z ręku na sercu. Są dwa warianty: pierwszy dotyczy najbliższej osoby (ojciec, brat, syn) to choć nie mam obowiązku zgłaszać tego sprawcy, wręcz zmusiłbym (przekonał) do tego, by sam się do odpowiedniej władzy zgłosił. Za to nie idzie się na szafot. Z dalszymi powinowaconymi już nie miałbym problemu, choć pewnie najpierw przekonywałbym podobnie jak w pierwszym przypadku. Ale to nie ma żadnego przełożenia w stosunku do kleru. Ich nie wiążą żadne związki pokrewieństwa. Bicie bratem w wierze to nie to samo, co bycie bratem rodzonym.
Po odbyciu kary, nikt właściwie takim przestępcą się nie przejmuje, choć pewnie jest (a przynajmniej powinien być) pod kontrolą odpowiednich organów, a nie publiki czy dziennikarzy. Ja przynajmniej nie znam takich przypadków, jeśli ktoś nie dopuszcza się recydywy.
Hejt istniał, istnieje i będzie istniał. Za miesiąc, dwa, o siostruni i jej wypowiedzi wszyscy zapomną. O biskupie nie, chyba, że zmieni postawę. Owo Twoje „kiedyś” znów mnie bulwersuje. Kiedyś rozwód był niemal zbrodnią, dziś to niemal „normalka”, co dowodzi, że nasze podejście do pewnych spraw się zmienia. Niemniej, nie rozumiem dlaczego pedofilia kiedyś, miałaby być z dzisiejszego punktu widzenia już nienapiętnowana? Niby co się zmienia w pedofilii dziś a wczoraj? Potrafisz mi to wytłumaczyć.
Z tym zadośćuczynieniem czegoś jednak nie chcesz zrozumieć. Gdyby instytucjonalny Kościół nie tuszował spraw, nie krył przestępców, nie byłoby podstaw do tak wysokich roszczeń. Przyjmijmy hipotetycznie: ofiara żąda od sprawcy 50 tys. zł. odszkodowania. Czy to jest do przyjęcia? Wydaje mi się, że z tym się zgodzisz. Jeśli sprawca jest członkiem zakonu, a oni o tym wiedzą i nie reagują (co jest przyzwoleniem na to przestępstwo, czytaj: współudział), to gdyby żądać od każdego takiej kwoty, przy dwudziestu zakonnikach, jak w pysk strzelił, wychodzi milion złotych, choć oni dodatkowo powinni odpowiadać karnie za zmowę milczenia. Na tej zasadzie bankrutowały Kościoły w Stanach, Irlandii i w innych krajach. Przez nasze chore podejście do sprawy, biskupi w Polsce cieszą się wyjątkową pobłażliwością, a na nią nie zasługują.
Jeśli się autentycznie troszczysz o dobre imię Kościoła, to nie tylko należy zminimalizować ilość pedofilów, ale przede wszystkim definitywnie wyeliminować zjawisko ich krycia. Jakakolwiek próba usprawiedliwienia tego ostatniego zjawiska sprawę tylko pogłębia.
PS. Dziś czytam, że sprawę bp Janiaka ma wyjaśnić abp Gądecki (sic!) Ten sam, który nie potrafił się uporać ze sprawą bp Paetza. Będę złośliwy. To tak jak powierzenie Macierewiczowi – wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej. Powiedz mi tak od serca: co ja mam myśleć o polskich hierarchach? ;)
UsuńPS. Dziś przykryję tę, nową notką, co nie znaczy, że będę unikał dalszej polemiki, jeśli masz na nią ochotę.
Podobno relacja biskupio-księżowska jest jak ojcowsko-synowska.
UsuńWięc opory przed donoszeniem mogą być moralnie usprawiedliwione. Przynajmniej przez tych, których dotyczą. ;)
Jak podają niektóre źródła, w starożytności rzymsko-greckiej pedofilia była zjawiskiem normalnym.
A ile lat miała przyszła królowa Jadwiga, jak ją poślubiono dużo starszemu Jagielle? Wtedy to nie była pedofilia?? :)
A jak jest jeszcze dzisiaj np. u Romów?
Teraz te relacje dorosły-dziecko stały się takie "ciężko-przestępne". Nie zawsze tak było. Na dodatek wszystko się pakuje do jednego pedofilskiego wora - pocałunki tyle samo "ważą" co i stosunek (gwałt). I tu pedofil i tu pedofil.
Nie przekonuje mnie to. Tylko co ja mogę??? ;)
;)))
OdpowiedzUsuń