wtorek, 19 maja 2020

Panegiryk ku czci


  Na blogu Zrzędy ledwie wspomniałem o tym wydarzeniu – setna rocznica urodzin Jana Pawła II – i to w kontekście wdzięczności, do której mam bardzo ambiwalentny stosunek. Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że dziś narasta ruch odczarowania świętości tej postaci, która to świętość przez wielu wciąż jest uznawana za niepodważalną. W gruncie rzeczy ja się o tą świętość nie będę wykłócał, gdyż nie mam zielonego pojęcia, co przez nią rozumieć. Mam złe skojarzenia, ale o tym cicho, o tym sza...

  Natomiast mam pretensje o cały ten patetyczny blichtr i próbę uczynienia z Jana Pawła II autorytetu moralnego i narodowego. Tak, tak, wyrasta nam powoli na bohatera narodowego. Na potwierdzenie pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów z ostatnich dwóch dni:
- Bogusław Chrobota na łamach Rzeczpospolitej pisze: „Wszystko się skończyło w te straszne dni kwietnia 2005 roku, kiedy odchodził. To była wielka strata dla świata, ale jeszcze większa dla Polaków. Z dnia na dzień, z gasnącymi oczami Karola Wojtyły traciliśmy najlepszego człowieka, jakiego wydała Polska, i autorytet, który pomógł nam przejść przez trudne lata transformacji1.
- Papież Franciszek podczas mszy z okazji setnej rocznicy urodzin JP II: „Pan nawiedził lud swój. Posłał Pasterza. A jakie są cechy dobrego pasterza, które możemy znaleźć w św. Janie Pawle II? Jest ich wiele, ale powiedzmy chociaż o trzech, bo jak się mawia, jezuici zawsze chętnie mówią o trzech rzeczach: modlitwa, bliskość wobec ludu oraz umiłowanie sprawiedliwości2.
- Abp Jędraszewski: „Nie możemy zrozumieć go bez Wadowic, które stały się prawdziwym odbiciem Nazaretu. (...) Przy zachowaniu koniecznych i właściwych proporcji zachodzących między Wadowicami a Nazaretem, spróbujmy zatem pojąć życie Karola Wojtyły poprzez tę niezwykłą szkołę, jaką jest jego rodzinne miasto3.
- Premier Morawiecki: „100 lat temu przyszedł na świat Karol Wojtyła; był ojcem dla naszych pragnień wolności, niepodległości i demokracji4.
- Prezydent Andrzej Duda: „
Obrońca fundamentalnych wartości moralnych i chrześcijańskiej tożsamości Europy. Zwierzchnik Kościoła katolickiego, odważnie i twórczo wdrażający reformy Soboru Watykańskiego II. Niestrudzony pontifex – budowniczy mostów w świecie trapionym podziałami i konfliktami5.
- Minister Spraw Zagranicznych Czaputowicz: „Życie i posługa Karola Wojtyły jako człowieka, kapłana, biskupa krakowskiego i wreszcie następcy świętego Piotra to poruszające świadectwo powołania do świętości i prawdziwej miłości Boga i człowieka. Jako duszpasterz kierował swoje orędzie do całego świata. Jako niestrudzony pielgrzym z Dobrą Nowiną docierał do najdalszych zakątków kuli ziemskiej6.
- już na koniec, chyba najmocniejsze, abp Mokrzycki: „Pokazał, że Kościół to nie instytucja, ale wspólnota ludzi, to my wszyscy ochrzczeni. Uczył nas odpowiedzialności za dobro wspólne, za wiarę, za uświęcenie człowieka, który jest obok nas7.

  Wszystkie te cytaty cechuje jedno – to są panegiryki. Tu z kolei pozwolę sobie na definicję: „Panegiryk - gatunek literatury stosowanej, uroczysty tekst pochwalny sławiący jakąś osobę, czyn, wydarzenie; pełen przesadnego zachwytu, często o charakterze pochlebczym” (podkreślenia moje). A jak było naprawdę, i co z tej prawdy pozostało? De facto jego „wielkość”, jeśli w ogóle istniała, kończy się już w chwili, gdy zasiadł na Tronie Piotrowym. Autor wielu encyklik, których dziś już nikt prawie nie czyta, jeśli je w ogóle kiedyś ktokolwiek poza hierarchami czytał. Czy jest dziś coś z jego spuścizny, poza kremówkami i rocznicami, co trwale odcisnęłoby się na naszym współczesnym życiu w pozytywnym tego słowa znaczeniu? Tak ciągle silnie podkreślana jedność Kościoła to iluzja. Gdzie ta bliskość wobec ludzi, o której wspomina papież Franciszek? Gdzież wreszcie ta sprawiedliwość i poszanowanie prawdy? Gdzie idee ekumenizmu międzyreligijnego? Co pozostało z jego licznych pielgrzymek po całym świecie poza pomnikomanią? Na dobrą sprawę, nawet to jego umiłowanie modlitwy często przybiera karykaturalny charakter, skoro coraz częściej zdarzają się przypadki stosowania jej przeciw komuś. Gdy wspomnieć dziś o procederze pedofilii i jej ukrywaniu, czy o powstaniu lawendowej mafii w Watykanie, nader często słyszy się argument, że nie wszystko do papieża docierało. Z powodu licznego grona cenzorów, prawdziwe wieści z życia Kościoła nie można było mu przedstawiać. I choć argument jest mocny, wręcz prawdziwy, to tym samym jego autorytet jest bardziej niż wątpliwy. Cóż to bowiem za Pasterz, który nie wie, co się dzieje w owczarni i polega tylko na tym, co mu juhasi (pomocnicy pasterza, bacy) łaskawie doniosą? Ucieknę się do ulubionej ironii: zatroskany nienarodzonymi jagniątkami, nie wiedział, jak mu owi juhasi pokątnie narodzone już owieczki strzygą i bałamucą, a czasami w zboczony sposób wykorzystują.

  Czy jest w ogóle coś, za co Janowi Pawłowi II należy się jakikolwiek blichtr? Zdarza mi się też słyszeć, że Jan Paweł II był ojcem dla naszych pragnień wolności, niepodległości i demokracji (patrz panegiryk Morawieckiego powyżej). I to jest ostatnia z tischnerowskich definicji prawd, po świętej i tyż prawdzie. Papież przyłączył się do naszych pragnień wolności i demokracji, które obudziły się w nas kilka lat wcześniej. Widział w tym szansę dla wzrostu potencjału Kościoła i tu też się pomylił, gdyż ów wzrost okazał się krótkotrwały, a kto wie, czy nie skończy się katastrofą.

  Źle to wygląda, ale jestem otwarty na propozycje...




23 komentarze:

  1. To oczywiste, że przy papieżu narosła legenda, że wiele jego działań była chybiona, a wręcz szkodliwa, że beatyfikacja była taką formalnością, bo przecież mu się należało. Kult urósł też do przesadzonych rozmiarów, może nawet kuriozalnych.

    Ale jeśli chodzi o znaczenie jego pontyfikatu dla Polski w czasach poprzedzających transformację, i po - nie bagatelizowałbym go. Był to pierwszy papież mobilny i medialny, który miał kontakt z głowami państw - graczami na międzynarodowej arenie - sprawa zamachu dowodziła, że ktoś jednak obawiał się jego autorytetu. Pielgrzymka do Polski w 1978 miała moim zdaniem ogromny wydźwięk - była przejawem próby sił, w której władze musiały po prostu odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam satysfakcję, artykuł OKO.pres, ukazał się już po mojej notce i właściwie dotyczy tego samego, czyli patosu jaki towarzyszył tej uroczystości. I jest tam zdanie Szczerskiego o JP II: „Tytan intelektu”, co dowodzi, że twórcy kultu JP II intelektem nie grzeszą.

      Nie jestem pewien, czy to był pierwszy papież, który miał kontakt z głowami państw, ale medialności mu nie odbieram. Natomiast o wpływie na los Polski już napomknąłem w notce i tezę o „przylepieniu się” do ruchów antykomunistycznych, będę bronił jak Częstochowy ;) Zaś, co do zamachu nie wiemy prawie nic, poza przypuszczeniami. Ali Agca równie dobrze mógł być kimś na wzór Stefana W, który zabił Adamowicza, tylko taka wersja nie bardzo pasuje do tak „wielkiej” postaci jak JP II.

      Jasne, w 1978 roku to była próba sił. Tylko, że to nie był już czas gomułszczyzny, gdzie nikt by się nie certolił i JP II nie zezwolił na taką pielgrzymkę. Gierek miał zupełnie inne problemy, bo chwiała się w posadach jego władza i tak naprawdę dodatkowy konflikt społeczny nie był mu potrzebny.

      Usuń
    2. Możesz sobie bronić - ale zastanówmy się - kto komu papież bardziej był potrzebny w tamtym okresie? Papież Solidarności, czy na odwrót? W końcu jaki wpływ dla zwykłych ludzi miało poparcie jakiego udzielał im papież - skoro sam zauważasz, że władze bały się konfliktu społecznego w przypadku uniemożliwienia pielgrzymki. :)

      Racja nie wiemy. Aczkolwiek sposób przeprowadzenia zamachu i metoda wyklucza kogoś na miarę Stefana W. tym bardziej że Agca należał do organizacji terrorystycznej, do Rzymu nie przyjechał sobie po prostu klasą turystyczną tylko go podrzucono, uposażając w szereg fałszywych paszportów.

      Nieważne i tak wymiar symboliczny tej wizyty był ogromny.

      Usuń
    3. Aż dziw bierze, że nie widzisz kto, komu i po co był potrzebny. Solidarność była potrzebna Kościołowi, zaś symbolem Kościoła był papież. Były dwa silnie przeciwstawne sobie obozy: Kościół i komunizm (choć już nie tak bezwzględny). Czy Kościół odniósłby zwycięstwo bez Solidarności? Mam poważne wątpliwości. Czy Solidarność odniosłaby sukces bez Kościoła, mam takie same wątpliwości. Ale to Kościół wpierw dostrzegł możliwość realnego wsparcia sprzeciwu wobec ekonomicznej i ideologicznej zapaści socjalizmu, widząc w tym odbudowanie swojej potęgi. Jasne, ludzie w przewadze byli katolikami, ale czy aż tak bardzo socjalizm przeszkadzał im w wierze i praktykach religijnych? Otóż nie, nawet wtedy, gdy uwięziono Wyszyńskiego, nie było jawnego buntu wobec władzy. Jawny bunt zawsze rodziła niesprawiedliwość społeczna i zapaść ekonomiczna.

      Jasne, że nie da się jednoznacznie porównać Ali Agcy ze Stefanem W. Mechanizm już tak, gdyż warunki (okoliczności) były jakby inne. Ten pierwszy nie dysponował takim narzędziem jak internet, więc musiał korzystać z pomocy innych. Czy ci inni to był akurat KGB, tu już pewności nie ma żadnej, w każdym razie, oficjalnie takich powiązań nie udało się udowodnić, choć bardzo się starano.

      Właśnie to nas cechuje: symbole, symbole, symbole ;)

      Usuń
    4. Teraz to tak żeś napisał, jakby ten Kościół był tylko w Polsce, a poza nim już go nie było. :) Tymczasem Papież nie był ograniczony w swym zwierzchnictwie do Polskiego Kościoła, który w ogóle za tzw. komunizmu miał u szarego człowieka pozycję wysoką i nadużyciem jest stwierdzenie, że do Solidarności się "przylepił".

      Owszem, przeszkadzał. :) Abstrahując od lat największej nagonki w latach 40/50 jeszcze np. W latach 80 UBecy spalili kościół w Górkach Kampinoskich. :) Konne patrole ładowały się na uroczystości komunijne w okolicznych wsiach - sprawdzając legitność zgromadzeń. To tak z mojego podwórka, ale przecież liczba "nieznanych sprawców" i prowokatorów jest długa.

      Na temat całego zwycięstwa zaś mam zupełnie inne zdanie, ale to temat na inną rozmowę.

      Ano popatrz, nie pochwalili się. Dziwne, prawda?

      Usuń
    5. Otóż to. W bloku państw socjalistycznych praktycznie Kościoła nie było. Pierwszym państwem tego bloku, które odwiedził, była Czechosłowacja dopiero w 1990 roku (mur berliński był już obalony). Nie sposób więc rozdzielić Kościoła JP II od Solidarności.

      Tylko, że ja napisałem wyraźnie: prawdziwego buntu z powodu prześladowań religii nie było. Komuna w Polsce dobrze wiedziała, że za daleko nie może się posunąć, choć przez cały czas swego istnienia podkopywała autorytet Kościoła.

      Usuń
    6. Asmo

      Komuna nie jawnie ale na zapleczach ludzi szarpala i przesladowala. Moj wuj, ktory konczyl prace w wojsku w randze komandora doswiadczyl niemalych rzeczy. Jedna z form przesladowania bylo np.: zawieszenie go w awansie za ladych pare lat, za to, ze ochrzcil dziecko w kosciele na jakiejs zapyzialej wsi. Pamietam kolezanki z klasy, corki wojskowych, ktore na I Komunie Sw do kosciola szly przez podworka, nie oficjalnie ulicami, przebieraly sie na zachrystii, bo nie mozna bylo.
      Tak ogolnie to przeciez kosciola nie przesladowano i ludzi w kosciele...

      Usuń
    7. Aniu:

      Tylko, że ja nie piszę, że nie było prześladowań, ja tylko twierdzę, że nie były aż tak uciążliwe, jak inne sprawy. Mój ojciec, choć nie z powodów religijnych, a dlatego, że był żołnierzem Wermachtu, a później Maczka, też przez długie lata nie mógł awansować, ba w ogóle miał problem z pracą, bo mając fach dyplomowanego elektryka, całe lata pracował jako tramwajarz.

      Usuń
  2. Przesadnie celebrowana rocznica.
    Zapewne tak, ale z drugiej strony... czy mamy w historii Polski osobę, która została bardziej zauważona na świecie?
    No więc, co nam szkodzi celebrować?
    Z mojej, australijskiej, łączki --
    Widzę zdecydowany wpływ działalności Jana Pawła II na młode pokolenie.
    Ogromnym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, że w moim parafialnym kościele, przed wybuchem pandemii najbardziej popularną mszą była ta, na którą przychodziła głównie młodzież.
    Widzę w nich spontaniczność, rozśpiewanie, otwarcie do ludzi, jakby przyniesione ze Światowego Dnia Młodzieży zainicjowanego przez Jana Pawła.
    Zresztą, gdy dowiedzą sie o moim polskim pochodzeniu, to sami mi to mówią.
    A więc - co to komu szkodzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Lechu, ogarnia mnie smutek, gdy się okazuję, że JP II był ikoną Polski. Bo ja Ci powiem, że gdy był kardynałem Wojtyłą, był ledwie zauważalny – prym wiódł prymas Wyszyński. Zaś jako Jan Paweł II był ikoną kościoła katolickiego. To myśmy wyolbrzymili w swej mitomani epitet „papież Polak”.

      Nic Australii nie ujmując, ta jest dość daleko od centrum działalności papieża. Jeśli Ty mi piszesz o młodym pokoleniu, to znaczy, że Australia jest zapóźniona o jedno pokolenie. W Polsce pokoleniem JP II są dzisiejsi czterdziestolatkowie plus, przy czym jest to nazwa zdecydowanie symboliczna. Ta grupa dziś jest w dużej mierze zsekularyzowana. Ty widzisz dziś rozśpiewane towarzystwo na Światowych Dniach Młodzieży, a ja widzę rzesze fanów idola na wzór Michaela Jacksona, bo to tak działa wśród młodzieży.

      Czy to co komu szkodzi? Teoretycznie nie, ale jeśli w praktyce mamy do czynienia z patosem i pustosłowiem, to już tak różowo nie wygląda. Naprawdę zależy nam na tym, aby w dorosłe życie wchodziło pokolenie niezdolne do refleksji i własnego myślenia, nieodporne na mity? To oczywiście nie dotyczy tylko fanów JP II.

      Usuń
    2. No i to go wlasnie wyroznialo. To, ze sie Wojtyla nie pchal na Piedestal. W srodowisku , tam gdzie glosil kazania, prowadzil Msze byl bardzo rozpoznawalny. Ogolnie on byl dosc aktywny, kiedy szlo o wspieranie papiezy. Byl znany na Watykanie, byl podpora Wyszynskiego.
      Jak to okreslili komunisci? Ze byl ponoc Wojtyla calkowicie niewerbowalny.
      Pamietam jak kiedys jako mloda dziewczyna ( jakies 26 lat mialam) gadalam z bylym UB-kiem, ktory notabene dochrapal sie po przemianach ustrojowych,dzieki pozostalym koneksjom, urzedu redaktora lokalnej gazety. W sumie UBekiem tez byl lokalnym. Jakzesz on nie znosil kosciola, jak on go dyskredytiwal i wysmiewal… jak chcial mnie odwiesc od tej ideologi i opowiadal o kapalanskiej wspolpracy z ubecja. Jak sie kaplanom grzeszki wywalalo na tacy i srali w portki, jak sie ich lamalo. Opowiadla mi oczywiscie o grzeszkach kaplanow, nie mowiac nic o swoich. Uwazal, ze to, co ubecja czynila, bylo wowczas zgodne z prawem, a wiec bezgrzeszne, niewinne… wykonywal tylko zadania przynalezne swej robocie. Uczciwy, solidny pracownik. Medal za posluszenstwo i pracowitosc nalezalo mu tylko przypiac. Tak , ja wielu urzednikow w panstwie np.: nazistowskim.
      Pomimo owej uczciwosc i solidnosci komunistow w wykonywaniu roboty dla potrzeb panstwa, JPII byl ponoc nie do zwerbowania. Nie mogli dotrzec do konkretnego haka na niego.

      Usuń
    3. To, że Wojtyła był niewerbowalny nie czyni go jeszcze świętym. To znaczy, że był przyzwoitym, ale tak może powiedzieć o sobie wielu z nas. I bądźmy szczerzy, każdy proboszcz w swej parafii jest rozpoznawalny, więc to też nie jest żaden heroizm. A skoro wyniesiono go do rangi kardynała, trudno, aby nie był znany w Watykanie.

      Oglądałem ostatnio tylko niektóre odcinki serialu „Nowy papież” na platformie HBO. Niektóre, bo choć serial jest ostrą krytyką stosunków panujących w Watykanie, jakoś mnie ten wątek nie pociąga. Otóż generalną zasadą wyboru papieża jest to, aby był uległy kardynałom, gdyż skrajności nie są tam mile widziane. I JP II doskonale się do takiej roli nadawał. Nie szkodził mafii watykańskiej, więc pozwolono mu dobrodusznie nadać nowy koloryt Kościoła i realizować kult Miłosierdzia Bożego przez s. Faustynę Kowalską (wcześniej uznaną za heretyczkę).

      Wątek o UB-kach może i jest sensacyjny, ale nie przesadzajmy. Taki był komunizm i szkoda, że wraca w naszym kraju, choć pod inną nazwą.

      Usuń
  3. Polacy sa narodem spragnionym sukcesu. Ogolnie, kiedy tak sie historycznie na nas popatrzy ( czego ty oczywiscie nie lubisz) to mamy ciagle pod gorke. Kiedy sie nasi sasiedzi np.: ze soba bili Polska byla korytrzem rozmaitych przemarszy wojskowych a przez to i wielu zniszczen. Geopolitycznie nie mielismy ponoc dobrego polozenia ( pomiedzy dwoma mocarstwami).
    Potrzebujemy momentow oddechu, kogos kto wniesie w to Ducha. Wskrzesi …
    Patrzac oczami zachodu to mielismy dwoch wspolczesnych Polakow rozpoznawalnych na swiecie. Jeden to Walesa, ale niestety , mlode pokolenie nie bardzo go juz kojarzy, pomimo tego, ze zyje. Kiedy powie sie komus mlodemu, ze Walesa wielkim Polakiem byl( jest), to oni czesto pytaja : A kto to? Nawet obalenie muru berlinskiego zaczyna uwazac sie na swiecie za upadek komunizmu ( tak symbolicznie wsrod nawet mlodych jest to tak a nie inaczej wyobrazane sobie), a nie akcje solidarnosci w Polsce.
    Natomiast kiedy powie sie Jan Pawel II , od razu wiadomo, ze Polak papiez, wazny… wniosl swoja niemala dzialke do historii swiata. Dlatego kiedy nawet wystartowywuje ktos z krytyka przeciwko niemu to … jednak chyla glowy przed tym czego dokonal, kim byl. Krytyka gdzies gasnie, bo kazdy z nas niewatpliwie popelnia bledy.
    Natomiast owe celebracje. One sa tylko w Polsce, zas Polacy sa tak spragnieni owego sukcesu, ze niech sobie celebruja:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat z Twoją oceną w większości się zgadzam, choć faktycznie nie lubię odniesień do historii.

      Co do Wałęsy, uważam że sam zniszczył swój portret. Byłby do dziś ikoną, gdyby się nie pchał do władzy, gdyż do władzy kompletnie się nie nadawał.

      Najtrudniej mi się pogodzić z tą częścią Twojego komentarza, gdzie piszesz „Polak papież” i twierdzisz, że to budzi respekt na Zachodzie. Otóż śmiem twierdzić, że to właśnie na Zachodzie zrodziła się krytyka pontyfikatu JP II i dziś tam jest najostrzejsza, gdyż to określenie „papież Polak” nie ma żadnego oddźwięku, porównywalnego z tym naszym polskim, które jest przejawem mitomanii i sentymentu. To czego dokonał i kim był jest u nas wyolbrzymione do rangi mitu, a gdyby zapytać o konkrety w odpowiedzi usłyszysz najwyżej nic nieznaczące slogany.

      Powiadasz: „niech sobie celebrują” i gotów jestem Cię posądzić o złośliwość, bo Ty w tej celebracji dziś nie bierzesz udziału ;)))

      Usuń
    2. Szczerze mowiac JPII byl , jest nadal , dla mnie za trudny. Nie pociaga mnie jako filozofia. Wole Franciszka, jest prostszy. Znam jednak ludzi zafascynowanych przekazem JPII. Smierci naszego papieza nie przezylam jakos tak … jakby to nazwac... z pietyzmem, placzem, nawracaniem sie, zapalaniem zniczy... Moze tylko z pewna refleksja. Nie rzucalam sie na jego pozycje literackie. Tak normalnie… z szacunkiem do jego odejscia podeszlam. uwazalam, ze odszedl ktos znaczny. Komunizm przezywalam jako dzieciak. To moi rodzice bardziej znali realia i sie z nimi mierzyli. Znali te walke o byt i przetrwanie w tamtych czasach, choc nie pwoiem i mnie to drasnelo, to stanie w kolejkach. Do mnie bardziej docieraly zmiany ustrojowe w latach 90, to jest mi blizsze.
      Celebruje JPII np.: ogladajac jakis reportaz o nim i tyle . Po czasie zaczelam go lubic.

      Natomiast owa krytyka. Kazdy z pontyfikatow ma cos do przeniesienia. JPII zmiany ustrojowe. Benedykt sprawy pedofilii w kosciele i ponoc ich nie udzwignal, zeszlo to na Franciszka. Tak, ze kazdy niesie swoje na barach. Ogolnie zachod krytykuje kosciol, a nie konkretnie pontyfikat JPII. Bo jego zaslug w zmianach ustrojowych odjac mu nie moga i zaprzteczyc tez nie moga. Tutaj jest okreslenie na JP II, ma przydomek wielki. Nie wiem dlaczego... moze z powodu dlugosci trwania pontyfikatu? Choc bylo kilku wiekszych , kiedy o ta dlugosc biega, ale miana wielkiego nie dzwigaja. Wychodzi mi, ze ze wzgledu na zaslugi.
      Pozy tym mowisz ze Ali Agca mogl byc kims na wzor Stefana W, jak dotychczas zaden z papiezy sie takiego Stefana W nie dorobil. Czyli cos musialo byc na rzeczy:)))

      Usuń
    3. Nie wnikam w Twój osobisty stosunek do JP II, choć mam wrażenie, że opiera się na zasadzie: lubię go, bo inni go lubią ;)

      Być może zarówno Benedyk i Franciszek nie mają tak złej „prasy” ze względu na to, że żyją, ale nie przemawia do mnie argument, że każdy papież ma swoich wrogów. To nie jest odkrycie na miarę odkrycia Ameryki. Problem w tym, że zarzuty wobec JP II są mocne i wykraczają daleko poza sam Kościół. Strasznie namieszał nie tylko w religii. Piszesz: „Bo jego zasług w zmianach ustrojowych odjąć mu nie mogą i zaprzeczyć tez nie mogą”, a ja zapytam jakie to są konkretnie te zasługi?

      Jesteś w błędzie. Zamachów na papieży w historii Kościoła było całkiem sporo, a znaczna ich część była dodatkowo udana. ;)

      Usuń
    4. Rozbawiles mnie tym komentarzem.
      "Lubisz go na zasadzie takiej, ze inni go lubia"- niedoslowniy cytat z ciebie.
      Nie ten wiek Asmo. Jakbym byla podlotkiem , to moze tak, ale jestem stara ,wredna baba i nic z tych rzeczy. U mnie na lubienie to trzeba obecnie zasluzyc:>))

      "Być może zarówno Benedyk i Franciszek nie mają tak złej „prasy” ze względu na to, że żyją, ale nie przemawia do mnie argument, że każdy papież ma swoich wrogów. To nie jest odkrycie na miarę odkrycia Ameryki."

      To powyzsze twoje mnie wrecz urzeklo:)) Kazdy papiez ma swoich wrogow? Asmo wez przestan. Nie tylko kazdy papiez, ale kazdy polityk, kazdy bloger, kazdy lekarz, kazdy nauczyciel… zawsze czlwoiek znajdzie swoich sympatykow oraz przeciwnikow.

      Ostatnio mi moja Mloda gawedzila, ze piosenka Despacito tak popularna, ze nie ma chyba czlowieka, ktory by jej nie znal, ma tyle samo polubien na YouTube , co i krytycznych ocen:)) Naczejsciej wyswietlana i jakzesz rownomiernie ( zle i dobrze ) oceniana. Iluz zwolennikow i iluz przeciwnikow:)) Uff.. jakiez to musi emocje budzic u mlodocianych muzykologow:))

      " Problem w tym, że zarzuty wobec JP II są mocne i wykraczają daleko poza sam Kościół."
      Problem w tym, ze gdyby te zarzuty byly AZ TAK MOCNE, nie uchowalby sie gosc. Jezeli wyjasnienia przeciwko owym zarzutom nie byly by tez odpowiednie, nic by mu nie pomoglo:))

      "Piszesz: „Bo jego zasług w zmianach ustrojowych odjąć mu nie mogą i zaprzeczyć tez nie mogą”, a ja zapytam jakie to są konkretnie te zasługi?"
      A nie powiem ci, poszukaj sobie... bo jak ci cos podam to bedziesz od reki nochalem krecil, ze to nie prawda… i odkrecal na twoje widzi mi sie . Ty jestes w tematach religijnych, kiedy chodzi o fakty mowiace cos "za" kosciolem, szalenie odporny:))
      W sprawie zamachowcow na papiezy- no popatrz iluz to dorobkiewiczow u tych papiezy , kiedy o zabojcow chodzi. Fikali, fikali i sie dorobili, nieprawdaz… a choc wszystkie ci one byly takie jak u JPII?

      Usuń
    5. Nie dodawaj sobie, dla mnie zawsze będziesz podlotkiem ;))) Bo to pojęcie względne (zauważ, że nie używam określenia "smarkula") ;) Nie jestem tak do końca przekonany o tym „zasłużeniu sobie”. Wciąż ulegasz np. fascynacjom muzycznym, a przecież przeboje nie zabiegają jakimś zasługami o Twoje polubienie ;)

      Ja nie znam tej Despacito, choć może słyszałem ;) Jasne, że każdy ma sympatyków i wrogów, dlatego napisałem, że Ameryki nie odkrywasz.

      Kościół to taka instytucja, że krytykami z zewnątrz w ogóle się nie przejmuje, wychodząc z założenia, że tylko On ma rację. Zawsze może powiedzieć, ze to diabeł nastaje na Jego świętość, i zawsze tak mówi. No chyba, że czegoś nie da się obronić, wtedy bije się w pierś (cudzą) i mówi: a u was biją murzynów. Tak jest z pedofilią, tak jest z homoseksualizmem. A już nie do przebicia był argument w walce z antykoncepcją, co siało spustoszenie w Afryce – przecież AIDS to nie dzieło Kościoła i jedynym lekarstwem na tę zarazę jest wstrzemięźliwość seksualna, pod warunkiem, że będzie się rodziło dużo dzieci (sic!).

      Aniu, nie będę szukał czegoś, czego nie znajdę. Co najwyżej trafię na slogany, bo konkretów nie ma ;)

      Ci zamachowcy to byli bardzo religijni ludzie. Z tego Kościoła, co papieże. Ali Agca był muzułmaninem, jego wrogość do JP II miała też uzasadnienie religijne.

      Usuń
  4. Papież miał,że tak napiszę dobre wejście.I bardzo marną końcówkę.
    On już potem był,ale raczej bez całościowego poglądu na rzeczywistość.

    Moja Rodzicielka była na audiencji w Watykanie. Taka była wycieczka zakładowa (1999 rok)i się udało wejście załatwić.
    Przywieźli go na wózku ,kazali się ustawić do zdjęcia i sru następni.Potem kto chciał to zdjęcie mógł kupić.
    Stary człowiek w zgrai,która przy nim dobrze żyła.

    Oprócz tego jeszcze sporo można by napisać o jego niektórych decyzjach.Nie ma ludzi świętych!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "dobre wejście" nie było jego zasługą, a kardynałów, którzy go wybrali. Jedno jest pewne - do końca był zafascynowany religią.

      To prawda, "nie ma ludzi świętych" ale, że sparafrazuję Kazika, niektórych świętość jest większa od świętości innych. ;)

      Usuń
    2. Dzień wyboru,pierwsza wizyta w Polsce,ludzie to autentycznie przeżywali.

      W 1987 u nas w Gdańsku .Na Zaspie był ten słynny ołtarz.Potem był w 1999,ale to już nie było to

      Usuń
    3. Polacy wyboru dokonali wcześniej. Potrzebowali duchowego patrona, bo to katolicki naród był ;)

      Usuń
    4. Podałeś u mnie fragment o Asmodeuszu,myślałam,że to książka.
      Znalazłam pdf,wydrukowałam i przeczytam :)

      Usuń