czwartek, 28 maja 2020

Niemal jak harlequin


  Harlequin (harlekin) to gatunek powieści miłosnej pozbawionej wartości artystycznej. W czasach z końca komuny bardzo popularny – tyle słownik. Ja zaś mam jeszcze gorsze mniemanie, bo dla mnie to klasyczny przykład grafomanii.  Ponieważ ja lubię trudne wyzwania, pomyślałem, że może by spróbować? Nie, nie powieścią, ale krótka notką. Właściwie zadanie mam ułatwione, bo postacie tej notki są realne, a zdarzenia faktycznie miały miejsce. Na wszelki wypadek jednak zmienię imiona...

  Mówili o niej piękna Izabel i nie był w tym nawet szczypty sarkazmu czy ironii, gdyż była piękna, młoda i zgrabna. Jeśli do tego dodać zaliczoną filologię języka włoskiego, można by rzec – świat stał przed nią otworem, i tu proszę bez żadnych dwuznaczności, choć była modelką, wręcz śmiałą modelką. Niestety, jak to w życiu się zdarza, człowiek, szczególnie ten młody, czasami popełni jakiś błąd. I wcale nie mam tu na myśli fotografowania się nago, wszak piękne i powabne ciało wręcz domaga się uwiecznienia. Jej błąd polegał na tym, że związała się z polityką, ściślej, z męską częścią polityki, jeszcze gorzej, z żonatymi politykami różnych szczebli. Wspomnę o czterech: serdeczny przyjaciel i powiernik Andrew, lekko świrnięty na punkcie seksu adorator Mariuszek, którego trzymała na bezpieczny dystans, grubiański i bezceremonialny amator jej piękności Marcin, oraz najważniejszy wśród niech Staszek, z którym poszła już na całość.  

  Jest rok 2014 i trudno jednoznacznie wskazać, który był pierwszy, ale wydaje się nim być Marcin, przynajmniej wśród partyjnych, którzy należeli do jedynie słusznej partii. Należał do tych, którzy się nie certolili. Gdy proponował jej kawę, wkładał swoją dłoń między jej uda. Nawet wyżej, i to wcale nie ciut. Inne szczegóły pominę, bo harlequin cechuje pewna doza delikatności w opisie przeżyć erotycznych. Pisał też do niej prośby, jak chociażby ta: „Iza, będzie konferencja na którą potrzebuję aniołków choć niekoniecznie płci żeńskiej. Generalnie młodzi ludzie i inteligentnie wyglądający”. To Marcin poznał Izabel z Andrew, o którym miał dość jednoznaczną opinię: „To tylko polityk mający sporo miękkiej charyzmy, inteligentny i znający kilka technik psycho-manipulacyjnych. Opinię o Andrew mam zasadniczo pozytywną, ale raz na jakiś czas jednak ta opozycyjna partia z niego wyłazi”. Tu wyjaśnię, Andrew jakiś czas należał do nie tej jedynie słusznej partii, ale błędy młodości się wybacza, jeśli się ktoś w porę nawróci. A Andrew był przykładnym katolikiem, więc pozostał jej przyjacielem, takim od serca, któremu można powierzyć najgłębsze tajemnice. Nic więc dziwnego, że mu się zwierza z pewnym niepokojem, jak przystało na skromną dziewczynę z kwalifikacjami: „Mogą wyjść na jaw moje nagie zdjęcia z czasów, gdy zajmowałam się modelingiem. Boję się, że ktoś może połączyć to z moim zaangażowaniem w kampanię i posłużyć się fotkami do ataku na Ciebie”. Chodzi oczywiście o kampanię wyborczą, która ma położyć kres rządom tej niewłaściwej partii, a w którą Izabel się czynnie, uczuciowo i patriotycznie zaangażowała.

  Andrew odpisuje: „Spokojnie, zdjęcia widziałem. Ładne, artystyczne, to nie jest nic strasznego. Proszę się uspokoić i rzeczywiście świątecznie wyciszyć. Jest trudno ale damy radę! O mnie już mówili, że mam kochanki, nieślubne dzieci, że zmuszałem do aborcji itp. Początkowo byłem przejęty, teraz to olewam. Więc proszę się nie przejmować”. Czyli jest dobrze, Andrew to wyjątkowo silny gość i nigdy nie da sobą manipulować, ani poniewierać. Nikomu. Podróże po kraju w czasie kampanii owocują wieloma nowymi znajomościami i tak Izabel trafia na Staszka. Polityk niższego szczebla, ale też z tej jedynie słusznej partii. Przystojny, inteligentny, i co najważniejsze katolik, posiadający kochającą rodzinę. Niestety, tacy nie zawsze potrafią się ustrzec podszeptom szatana, więc ten Staszek zakochał się na zabój w Izabel. Ta nie bardzo wie, co ma zrobić, bo on się jej podoba i dawno nie była zakochana. Najpierw więc radzi się Marcina, co chyba nie było zbyt dobrym pomysłem, bo on wszak został odrzucony, a taką plamę faceci zawsze pamiętają. On to skwitował krótko, ale dobitnie: „Przestań myśleć pizdą”. Andrew był bardziej wyrozumiały: „Staszek jest OK. Trochę radykał, ale dobry człowiek. Kręgosłup ideologiczno-polityczny jak u dinozaura. Skamieniały kompletnie. Facet z zasadami i kulturalny. Tylko proszę go nie podrywać. Chyba jest żonaty”. Izabel prostuje, że to on ją podrywa, więc dodaje: „Jesteście dorośli. Ty też. Ale przykro słyszeć, że tak mówi o swoich relacjach w domu. Mimo wszystko proszę o ostrożność. Ja z nim nie rozmawiałem. Z nikim nie rozmawiałem o Tobie”.

  Izabel ten związek ze Staszkiem nie wyszedł na dobre. Staszkowi zresztą też, bo wybuchł skandal na całą Polskę. Zawieszono jego członkostwo w jedynie słusznej partii i nigdy więcej nie wpisano na listy wyborcze. Zaś Izabel wpadła w tarapaty, jako ta zła w tym skandalu. Kochanka żonatego mężczyzny zawsze jest tą złą. Wtedy pojawia się na scenie Mariuszek, człowiek nie tylko wpływowy, ale zauroczony pięknym ciałem Izabel. Pisze do niej: „Cudowna pupa, zanurzyć się tam. Pieścić takie piersi to dopiero radość. Podnieciłem się, przepraszam. Jest Pani piękna. Przyjemność patrzeć na takie nogi, dotykać je coraz wyżej. Pupa śliczna. Działa jak magnes. Będę delikatnie całował każdy centymetr Pani ciała. Klęczałbym przed Panią”. Na poparcie swoich szczerych zamiarów pisze następnym razem: „Nadal w łóżku? Pewnie nago? Pewnie potrzebny masaż? Proszę wysłać mi zdjęcie z łóżka, a CV zanieść do Lotosu. Otoczyłbym Panią opieką. Polityczną”. Finał jest niestety smutny. Skandal ze Staszkiem odciska swoje piętno na jej życiu. Nie tylko znajomi się od niej odwrócili, ale i przyjaciele. Ona dziś z takim wykształceniem nie może nigdzie znaleźć pracy, bo jej nazwisko jest wszędzie znane. Nikt nie chce odbierać jej telefonów i SMS-ów. Za ten kilkuletni okres bujnego życia przy boku polityków jedynie słusznej partii, płaci dziś depresją i porcją niezbędnych leków.

  Koniec bez happy endu. Aha, przez roztargnienie zapomniałem zmienić imiona, więc te w tej notce są prawdziwe. Tak mnie zmęczyło to pisanie, że nie chce mi się poprawiać.



Przypisy:
Całość oparta na: https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,25980130,dzialaczka-pis-wyznaje-prezydentowi-dudzie-o-seksie-z-partyjnymi.html?_ga=2.56204715.1439633870.1590613284-1397232837.1590613284#S.main_topic-K.C-B.1-L.1.duzy – tam też są screeny cytatów w notce.
  


24 komentarze:

  1. A co w tym wszystkim najgorsze,że dotyczy to polityków,którzy nader często pokazują zdjęcia jak nabożnie w kościele klęczą. Ot,taka obłuda.

    Nie za bardzo wczuwam się w takie historie,ale dają one obraz jak to jest z mężczyznami na prawicy.Od modlitwy "Ojcze nasz" do "Cudowna pupa" droga króciutka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Ty ;) Myślę, że niewielu wyłapało prawdziwe przesłanie tej notki. Może zmylił ich ten blog? Bo prawdę mówiąc, postawa Izabel jest tu najmniej ważna.

      Usuń
    2. Bo ja wiem czy Izabel jest najmniej ważna. Jest takie znane przysłowie "zoologiczne" - jak suka nie da to pies nie weźmie... :)
      Może w tych sprawach natura wyżej stoi niż moralność. :))

      Usuń
    3. Zupełnie mi umknęła w przestrzeni publicznej ta pani Izabel. :)
      Nawet w filmie "Polityka" zupełnie nie skojarzyłam o kim była ta część z parą jak rozumiem Izabel-Staszek? A już zupełnym zaskoczeniem jest dla mnie to, że z panią się kolegują i Duda, i Horała i jeszcze jakiś bardzo wpływowy politycznie Mariuszek.
      Takie sprawy się zdarzają. Czyżby wszyscy już zapomnieli też piękną i młodą Anastazję Potocką?

      Usuń
    4. Jeżeli kobieta o drugiej kobiecie tekst puszcza "jak suka nie da to pies nie weźmie" i okrasza to wszystko uśmiechem,to mi ręce już tylko poniżej piet opaść mogą.

      Usuń
    5. Tylko proszę pięt z Piętą nie pomylić

      Usuń
    6. Cóż poradzę, że są takie przysłowia... :)
      Naprawdę postawa Izabel zasługuje na szacunek i obronę??

      Zastanawiam się natomiast jak będzie wyglądało pisanie komentarzy z rękami opadniętymi poniżej pięt. To dopiero musi być sztuka. Żeby tylko kręgosłup "nie strzelił".
      Jakoś tak się pani zafiksowała na tych piętach … Nic tylko pięty i Pięty. :)
      Proszę trochę wyluzować. :)

      Usuń
    7. Kobiecie zgwałconej też to "przysłowie" powiesz.

      Ja nikogo nie mam zamiaru bronić,ale nie rozumiem kobiet takich jak Ty

      Usuń
    8. Mario:

      Z całej wymienionej piątki ona jest najmniej ważna. Nie chcę jej oceniać, nie wszyscy mają dobrze w głowie poukładane ;))) A na co ona liczyła? Wydawało mi się, że znam naturę kobiet, ale ich natura na zawsze pozostanie nieodgadniona. Myślę, że nawet przez same kobiety ;)

      Mnie zastanawia bardziej postawa tych facetów. Bo, że facetom odbija na punkcie młodych i pięknych kobiet to fakt, ale jeśli ktoś jest na wyższym, czy niższym „świeczniku”, musi mieć pewność, że każde jego takie potknięcie, nawet drobne, będzie natychmiast upublicznione. Taka jest specyfika polityki.

      Usuń
    9. Asenato, ja też proszę, ciut wyluzuj. ;) Na ile znam Marię, ona czasami lubi podpuścić, więc nie wszystko należy zaraz brać do serca. Choć z drugiej strony, sam nie wiem, na ile to przysłowie traktuje poważnie? ;)

      Usuń
    10. Bywają takie sprawy przy których nie potrafię się wyluzować
      Jedną z nich jest zacytowane "przysłowie" i odniesienie go przez kobiet do drugiej kobiety

      Usuń
    11. No przepraszam Asmo, ale to Ty sprowokowałeś tę atmosferę "bijąc brawo" za właściwe odczytanie przesłania tej notki, czyli pokazania jacy to mężczyźni "z prawicy" są niemoralni, choć z pewnością (?) praktykujący katolicy. :)
      Tyle, że to jest nieprawdziwa teza, tylko pretekst, do wiadomo czego, tak ochoczo podchwycony przez Asenatę. :)
      Otóż ani nie tylko tym z PISu się to przytrafia, ani tylko mężczyznom, ani tylko tym, którzy znają i odmawiają "Ojcze nasz" i wiele innych "ani tylko" … :)

      A co do przysłowia. Jest znane także inne "Do tanga trzeba dwojga". :)
      Akurat w przypadku opisywanej pani Izabel zdaje się nikt nikogo nie gwałcił, za to przestrzegano, "żeby p..dą nie myśleć", prawda? :)

      Dla mnie bardziej istotne jest pytanie, co ważniejsze jest w tych sprawach - natura czy moralność, emocje czy rozum, być czy mieć …

      Cóż, zapewne ciężko się nie tylko pisze "rękami pod piętami" ale także myśli przy takim pisaniu. No chyba, że samemu ma się takie "wspomnienia" (rozbijanie rodzin, uwodzenie żonatych mężczyzn, robienie kariery w oparciu bardziej o ciało niż o głowę itd.). Wtedy rzeczywiście trudno o luz....

      Usuń
    12. Mario:

      Z MOJEGO moralnego punktu widzenia, trójkąty (zdrady) są w zasadzie obojętne. Z praktycznego, już to tak różowo nie wygląda z powodu konsekwencji. Natura nas (obie płcie) tak „stworzyła”, że wierność jest po prostu wymuszona, najczęściej tylko tradycją i... opinia publiczną. Niemniej te konsekwencje to jest clou całego problemu. Bo jeśli ktoś optuje i epatuje za nierozerwalnością związku małżeńskiego, za dochowaniem wierności, za szczęściem rodziny – to powinien być konsekwentny. Izabel nie ma rodziny i obowiązków, nazwijmy to rodzinnych, partnerskich, ci panowie, o poglądach konserwatywnych już tak. Nawet Andrew, ten łapacz hostii zachwyca się jej nagimi zdjęciami, a jednocześnie nie dość ostro (jeśli w ogóle) sprzeciwia się jej związkowi z żonatym facetem.
      Powiedz mi zatem, po czyjej stronie jest zakłamanie?

      Pytasz: natura czy moralność? Odpowiem: naturę mamy zakodowaną, moralność sami sobie wybieramy. Jeśli więc ktoś wybraną przez siebie moralność uważa za rzecz nadrzędną, to powinien jej reguł przestrzegać. Inaczej staje się hipokrytą.

      Usuń
    13. Maria

      Napisałaś
      " No chyba, że samemu ma się takie "wspomnienia" (rozbijanie rodzin, uwodzenie żonatych mężczyzn, robienie kariery w oparciu bardziej o ciało niż o głowę itd.). Wtedy rzeczywiście trudno o luz...."

      Przekroczyłaś granicę.Na tym kończę!!

      Usuń
    14. Asmodeusz
      Każdy może żyć jak chce,tylko powinien pamiętać,żeby nie krzywdzić drugiego człowieka.
      Nie ma nic bardziej obłudnego i wkurzającego niż wszelkiej maści politycy prawicy,którzy słyną z umoralniania innych a przy okazji pokazywania swojej wiary.I na to wszystko poprzez swój urząd chcą swoją wizje w prawie umocować.
      A potem się okazuje jakże słowa odbiegają od czynów.

      Usuń
    15. Asenato:

      Nie zwróciłem uwagi na ten fragment komentarza Marii. Był do Ciebie, a cudzych listów, nie czytam. ;) Niemniej tu przyznaję Ci rację. Zdecydowanie przesadziła. Może jedyne dobre wyjście to zakończyć ten watek, bo robi się nieprzyjemnie?

      Ja się z Tobą zgodzę, choć mówiąc szczerze nie jestem pewien, czy zawsze da się prawidłowo ocenić, kiedy innym robimy krzywdę. Natomiast, co do oceny polityków to już pełna zgoda.

      Usuń
    16. Tylko prawdę napisałam Asmodeuszu, tylko prawdę.
      I dla przypomnienia, to nie ja ściągnęłam tę dyskusję poniżej pięt (do bruku?).

      Usuń
    17. Asmodeusz

      Krzywda?Jeżeli dorosła osoba wiążę się na stałe (małżeństwo) z drugą osobą,a po jakimś czasie robi skoki w boki to jednak wyrządza krzywdę.To tak jeżeli częściowo przy temacie notki jesteśmy.
      Czy da się ocenić,stwierdzić czy ktoś doświadczył od nas krzywdy?Człowiek powinien w swoim życiu mieć takie dni analizy. Przefiltrować w głowie różne zdarzenia i wyciągać wnioski.I wtedy może się okazać,że jednak komuś krzywdę zrobiliśmy.Może być też odwrotnie,uprzytomnimy sobie jakieś zło ,które uczyniono nam.

      Usuń
    18. Z tą krzywdą to nie jest tak oczywiste jak Ci się wydaje, gdyż powody „skoku w bok” bywają bardzo różne. Ja wiem, że to zabrzmi kontrowersyjnie, ale z chwilą narodzin zawsze robimy komuś krzywdę. I tak do śmierci, a nawet i po niej.
      Powiadasz „dni analizy”, a ja zapytam, czy w tej analizie stać nas na pełny obiektywizm?

      Usuń
    19. Obojętnie jakie bywają powody "skoku w bok" to zawsze jest to niestety złamanie wcześniejszego zobowiązania.A człowiek powinien chyba trzymać się ścieżki,która sam przecież sobie wytyczył.

      Pełny obiektywizm jest raczej nieosiągalny,ale podsumowanie tygodnia warto sobie zrobić ;)
      .

      Usuń
  2. Znam taką, co się rozwiodła z mężem gdy tylko zaczął się zajmować polityką.I do dziś jest z tego powodu zadowolona, bo jej zdaniem polityka to "rzecz brudna."
    No cóż, zbiera Izabela skutki swego wyboru- skoro wybrała żonatego i to z gromadką dzieci, sporo od siebie starszego, który na dodatek stracił dobre notowania w swej partii no to ma teraz takie a nie inne kłopoty.Każdy z nas zawsze ponosi konsekwencje własnego wyboru. A że czasem źle się dokona złego wyboru? Nie ma ludzi nieomylnych.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem już Aenacie, Izabel jest tu najmniej ważna. Ani jej nie oceniam, ani żałuję. Grono tych panów z nią związanych, a jest jeszcze jeden, należy do tej samej partii, która wmawia nam, że ich moralność jest lepsza, niż nasza moralność ;)

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Wiesz co? Tu po prostu trafił swój na swego.Przypadki, że niemal święta/święty trafiają na wyjątkowego drania są jednak dość rzadkie.To,że ta partia wmawia nam,że ich moralność jest z wyższej półki to nic- gorzej, że to samo wmawia nam KK kreując się na wzorzec.

      Usuń
    3. Kościół optuje za jakimś wzorcem moralności i ja bym nic przeciw nie miał. Problem w tym, że ten model moralności próbuje się narzucić innym, którzy takiej moralności nie podzielają.

      Usuń