poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Zdrada (cz.2)



Zapobieganie

Nie jestem alfą i omegą, siłą rzeczy nie znam skutecznego sposobu zapobieganie zdradzie. Wprawdzie narzuca się coś tak prostego, jak pielęgnowanie uczucia tak, aby miłość nigdy nie wygasła. Prostego w nazwaniu, wręcz nieosiągalnego w rzeczywistości, choć nie przeczę, takie sytuacje się trafiają. Tak więc, skoro nie znam sposobu spróbowałem go znaleźć. Tak się składa, że większość psychologów i moralistów najczęściej poleca szczerą rozmowę nim do zdrady dojdzie, gdy tylko pojawią się pierwsze oznaki kryzysu małżeńskiego. Mam wątpliwości, bo gdyby taka rozmowa faktycznie była skuteczna, dziś, wspomniane w poprzedniej części statystyki, nie byłyby tak przerażające. W dodatku jakoś nie potrafię sobie tej rozmowy wyobrazić. Nawet hipotetycznie. Weźmy taki przykład: „Kochanie, nie wiem, co jest grane ale przestałaś mnie pociągać seksualnie”, albo: „Wiesz, ta Zosia z działu księgowości bardzo mi się podoba i mam coraz większą ochotę się z nią przespać, tym bardziej, że w jej oczach widzę aprobatę”. Chyba nie muszę nikogo uświadamiać, czym by się taka szczerość skończyła.

Oczywiście trafiają się i bardziej sensowne porady, choć według mnie tylko z pozoru. Oto czytam: „Zapobiegać zdradom małżeńskim, to znaczy najpierw czuwać nad własnym myśleniem (...). Po drugie, eliminować bodźce, sytuacje, kontakty czy zachowania, które są zagrożeniem dla zachowania wierności małżeńskiej. Po trzecie, należy troszczyć się o pogłębianie więzi ze współmałżonkiem, a także z Bogiem (...) Po czwarte, należy wcześnie demaskować te zachowania czy kontakty, które mogą stać się punktem wyjścia do ewentualnych zdrad małżeńskich”. Prawda, że pięknie i prosto? Primo: a co to znaczy czuwać nad własnymi myślami? Owe „nieczyste myślenie” jest wpisane w 90% ludzkiej populacji i gdyby dało się wyeliminować, przypuszczam, że dziś nasz glob nie byłby zaludniony nawet w dziesiątej części. Nasz mózg to nie telewizor, gdzie w każdej chwili da się przełączyć kanał na dowolnie inny. Secundo: a czym jest wyeliminowanie tych czynników, które mogą nasze myśli skierować na manowce? Coś mi się zdaje, że nawet zamknięcie się w klasztornej celi na niewiele się tu zda. Tercjo: pogłębianie więzi małżeńskich? Tak jakby ktoś zapomniał, że do zdrady dochodzi wtedy, gdy owe więzi słabną i tego trendu nie sposób odwrócić. A z tym Bogiem, bez urazy, to też chyba coś nie tak, skoro to On obdarzył rodzaj ludzki, jako jedyny gatunek na tej ziemi, praktycznie niczym niepohamowaną seksualnością. Quarto: owo demaskowanie. Mogę się mylić, ale mnie to kojarzy się z upominaniem współmałżonka w rodzaju: znów wlepiasz ten cielęcy wzrok w tę lafiryndę!!! Kilka takich uwag i czujesz, że tego nie da się wytrzymać i obiecujesz sobie, że już nigdy wspólnych wypadów do marketu, czy na jakiś spacer, raut nie będzie. To w konsekwencji i tak będzie skutkować oddaleniem.

Aspekt moralny i skutki

Jest taki piękny wiersz Agnieszki Osieckiej "Uwaga szkło". Oto jego fragment:
"Rozumiem, że można kogoś uwieść i zawieść,
można się z kimś rozwieść, można kogoś porzucić,
ale nie wolno go uszkadzać.
Takie przestępstwa powinny być karane
z całą surowością prawa (...)
".
W tym miejscu rodzi się jednak pytanie: czy jest sposób na to, by w przypadku zdrady kogoś nie uszkodzić?

Znalazłem takie zdanie: „Ze zdradą dlatego jest tak trudno się pogodzić, bo dowiadujemy się o niej niespodziewanie”. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji niż ta, że wiadomość o zdradzie jest niespodziewana. Skoro jesteśmy już w temacie traumy i wiedzy o zdradzie, warto przyjrzeć się temu z bliska. Większość zaleca w takiej sytuacji poważną i szczerą rozmowę, oraz próbę przebaczenia. Bo a nuż uda się związek uratować. Moim skromnym zdaniem, właściwie sytuacja jest fatalnie beznadziejna. Skoro do zdrady doszło, to znak, że między dwojgiem ludzi nie ma już bliskich więzów, a co za tym idzie – szans na szczerą rozmowę. Pytanie brzmi, co ratować? Nieudany związek, który po zdradzie już nigdy nie będzie taki sam jak przed? Brak zaufania, które już nigdy zdradzonej/-go nie opuści? Stały stres, bo być może sytuacja się powtórzy? A może dobro dzieci, które jak nikt inny są wyczulone na napięcia między rodzicami i którym stres będzie się udzielał dwójnasób? Czym będzie owa szczera rozmowa, jak nie oskarżeniem ze strony zdradzonego i głębokim poczuciem winy zdradzającego? Piękny dialog poczucia krzywdy z poczuciem winy. Ten stan rzeczy może trwać i kilka lat, bo takich rzeczy się nie zapomina. Oczywiście, zdrajca sobie zasłużył, tylko co to ma wspólnego z próbą naprawienia relacji dwojga już praktycznie obcych sobie ludzi? Bo też taka sytuacja normalną nie jest. Nie będzie też żadnym kompromisem. Tych dwoje, jeszcze jakiś czas temu gotowych oddać wszystko za drugiego, stanie się niewolnikami zbyt pochopnie złożonej przysięgi małżeńskiej i poczucia własności jednego, zniewolenia drugiego. I tylko proszę mi w tym miejscu nie imputować, że nie powinni brać ślubu, skoro któreś z nich nie było odpowiedzialne. Nikt przed ołtarzem, czy urzędnikiem stanu cywilnego nie przewidzi, co się stanie za naście lat, a nawet i wcześniej.

Mam jakieś niejasne przekonanie, że za ślubną ceremonią i pomysłem z przysięgą o wierności i dozgonnej miłości, stoi nie kto inny... jak sam diabeł. Gdybyśmy mogli go dostrzec, pewnie zobaczylibyśmy postać wijącą się ze śmiechu, gdy dwoje, niczego nieświadomych młodych ludzi, tę przysięgę składa. W końcu to nie byle kto, skoro dwoje prarodziców, którym nic przecież do szczęścia nie brakowało – no, może poza obiektem godnym popełnienia zdrady – dało się skusić jego oszukańczym obietnicom.
W tym miejscu chciałbym przeprosić zniesmaczonych tym postem i proponuję, aby potraktowali go z lekkim przymrużeniem oka. Mam być może osobliwy pogląd na zdradę małżeńską i dlatego chciałem się nim podzielić, zachęcić do przemyśleń, co nie znaczy, że usiłuję go komuś narzucić. I nie będę miał nic przeciw, jeśli na moją głowę posypią się gromy. Sam popiołem jej nie posypię.


4 komentarze:

  1. Czyżby brak weny? A nadmierna potrzeba publikacji? Może wystarczylo podać link do artykulu? Powtarza się Pan

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tylko tak ;inaczej zdradza meżczyzna a inaczej kobieta.Ale każda zdrada boli .Ból jest wpisany w nasze życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie bardzo wiem jak to jest to inaczej i pewnie się nie dowiem, bo kobietą nie byłem i nie będę. Natomiast pełna zgoda, co do tego, że boli.

      Usuń