Ironizować z
pewnych artykułów na Frondzie.pl nie jest trudno, rzekłbym – łatwizna. Czasami
to robię dla relaksu, gdyż do tego nie potrzeba specjalnego wysiłku
intelektualnego. Co innego jednak polemizować z tekstami portalu katolickiego,
gdzie w zasadzie unika się kontrowersyjnych, dwuznacznych artykułów, a
poruszana tematyka dotyczy rzeczy poważnych, najczęściej etyki
chrześcijańskiej.
Otóż tam
właśnie natrafiłem na artykuł o dość intrygującym tytule „Pieniądze w służbie
miłości”*. Przyznam szczerze, że poza skrajnie nieprzyzwoitym przypadkiem
prostytucji, nigdy by mi na myśl nie przyszło połączyć te dwa słowa – pieniądz
i miłość – w jakiś sensowny związek. I tu biję się w pierś, byłem w błędzie.
Ks. Edward Staniek poprzez przypomnienie opowieści o samarytaninie znalazł
pozytywny aspekt takiego połączenia. Przypomnę w skrócie. Samarytanin udzielił
pomocy poszkodowanemu podróżnemu. Opatrzył go i przetransportował do gospody.
Ponieważ ponaglały go obowiązki, ponieważ wiedział, że na bezinteresowność innych
nie ma co liczyć, zapłacił za dalszą opiekę pieniędzmi. Za te pieniądze cudze
ręce zajmą się poszkodowanym.
Do tej
przypowieści nie sposób się przyczepić, ba!, jak dla mnie, jest dowodem tego,
że aby być dobrym, nie trzeba być wyznawcą aktualnie obowiązującej i
praktykowanej przez większość religii. Rzecz jednak w czymś innym i to za
sprawą samego autora – ks. Stańka. On z tej przypowieści wysnuwa dość dziwny wniosek. Jeśli cię nie stać na dobrą i
stałą opiekę nad chorymi, biednymi i pokrzywdzonymi przez los, sypnij samarytaninie
groszem, i tu uwaga!, na tacę w kościele podczas niedzielnej mszy, a część twojego
datku pójdzie właśnie na taką pomoc. Część (sic?), a dlaczego nie całość?!
Jest w tym apelu jeszcze jeden przekomiczny aspekt. Otóż ks. Staniek tym sposobem
maluje Kościół jako nie bezinteresownego opiekuna chorych, biednych i
wykluczonych. Jest dosłownie gospodą z przypowieści o samarytaninie, gdzie bez
odpowiedniej zapłaty poszkodowany na pomoc nie ma co liczyć. To się nawet w
jakimś stopniu pokrywa z „taryfikatorem” za chrzciny, śluby i pogrzeby. Nie,
nie chcę uogólniać, dlatego Czytelniku, jeśli masz skądś pewne dane, że za te
posługi nie trzeba płacić bez wykazania się pisemkiem o bankructwie swoim i wszystkich
najbliższych, ja o tym chętnie napiszę na swoim blogu. Ja ten przypadek
nagłośnię nie tylko na blogu.
Ostatnio
czytałem, na katolickich i prawicowych portalach przede wszystkim, że wreszcie
Owsiak, ze swą Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, nie będzie promowany na
antenie telewizyjnej Dwójki. Należy odetchnąć z ulgą, bo już niewierny nie
będzie nam pluł w twarz swoją samarytańską postawą. Jedynie słuszna pomoc to część
z datków na tacę. Jaka to część – nie przystoi pytać, ani tym bardziej żądać
pokwitowań.
Nawiążę do tego zdania; " Czytelniku, jeśli masz skądś pewne dane, że za te posługi nie trzeba płacić bez wykazania się pisemkiem o bankructwie swoim i wszystkich najbliższych, ja o tym chętnie napiszę na swoim blogu."
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że dobro rodzi dobro, ale twarz ma pokorną i nie chce aby o tym pisano ani na blogu ani też w żaden inny sposób nagłaśniano. Za te posługi nie trzeba płacić w mojej parafii. Nasz proboszcz nie przykłada wagi do pieniędzy. Nie jest pazerny na forsę i kiedy odprawiał msze św. w naszych intencjach na pielgrzymce, obraził się gdyśmy chcieli mu na siłę wcisnąć datek. Uznał to jako ofiarę od siebie i dobry uczynek. Takie zachowanie księdza dla mnie było szokujące, gdyż nieco wcześniej towarzyszący nam w pielgrzymowaniu kapłani wręcz upominali się o zgłaszanie intencji aby "przyrobić" grosza. Dla naszego Proboszcza liczy się sakrament i służba Bogu oraz ludziom. Tak skromnego, pokornego, wyrozumiałego, życzliwego i pobożnego księdza w życiu nie spotkałam, chociaż siwy włos zdobi mą skroń. Niestety, kij ma dwa końce, dlatego oberwało mu się za tą bezinteresowność i "podbieranie" owieczek innym pasterzom. Zaś taca w naszym kościele zawsze ma wyznaczony cel i jest on podawany do publicznej wiadomości. A przy tym zawsze gorąco i z serca dziękuje za ofiarność. Ma pełne zaufanie do wiernych [parafian], bo nabywając do kościoła organy [drogie], nie brał kredytu ale też nie ogłaszał specjalnej kolekty. Uznał, że spłaci je za pieniądze zebrane na tacę-koletę na potrzeby parafii. Inni księża [niektórzy] kupują dla siebie drogie samochody [także za pieniądze zebrane na tacę], zaś on dla kościoła sprawił organy, które teraz razem mamy spłacić. O pieniądzach z naszym Proboszczem nie porozmawiasz, na wszystkie inne tematy - tak, bo jest z tytułem doctora i solidnie na ten tytuł zapracował. Moje dane są pewne, lecz nie chciałabym o nich pisać, aby nie przysporzyć dobremu człowiekowi kłopotu i nie sprawić niedźwiedziej przysługi. Bogu dzięki za takich pasterzy. pozdrawiam Basia
Nie mam powodów by Ci nie wierzyć, więc Ci wierzę. Trafił się w Twojej parafii ksiądz zasługujący na pochwałę. Być może jest ich więcej, ale o zgrozo, sama chcesz by tego nie nagłaśniać, bo to mu może zaszkodzić (sic!). Ok, ja to rozumiem i nie będę. Nasuwają się jednak dwa wnioski. Pierwszy to taki, że coś w tej mojej notce jest na rzeczy, drugi – dlaczego tak mało takich przykładów jak Twój?!
UsuńJest jeszcze trzeci. Dzisiejszy katolicyzm bardzo oddalił się o nauk Chrystusa(!?) Trafiłem na kilka zdumiewających opinii, że dziś niejednokrotnie bliżej do tych nauk ateistom, niż wierzącym.
Pozdrawiam, jak zwykle, bardzo serdecznie :)
Nie słyszałam ,żeby w moim najbliższym kręgu bliskich i znajomych za tak zwane friko jakikolwiek ksiądz ślubu ,chrzcin,pogrzebu udzielił.
OdpowiedzUsuńCo nie wyklucza tego,że jacyś bezinteresowni duchowni istnieją.Ja nie miałam przyjemności żadnego takiego w swoim życiu spotkać
Ja z kolei słyszałem o darmowym pogrzebie w tutejszej wsi, wprawdzie bez mszy, ale z udziałem księdza.
UsuńPozdrawiam.