Tak się u
nas utarło, że jak ktoś ma tytuł naukowy to już musi uchodzić za niepodważalny
autorytet. A jak już taki autorytet napisze książkę, to jego wywody nie są
prawdą, są wręcz prawdą absolutną. Ja właśnie przeczytałem sobie artykuł* o dowodach
naukowych takiego niepodważalnego autorytetu. I choć byłem tego dnia wściekły
jak krowa zarażona BSD, po tej lekturze turlałem się ze śmiechu po podłodze.
Chodzi o
Panią inżynier elektronik Angelinę Malakhovskaya z laboratorium technologii
medyczno-biologicznych w petersburskim Instytucie Badawczym Medycyny Morskiej i
Przemysłowej. Brzmi poważnie i wiarygodnie, choć gdy szukałem jakichś
informacji, okazało się, że ten Instytut już nie istnieje. Właściwie nic
dziwnego, o czym będzie się można przekonać po lekturze tego, co poniżej.
Pani
Malakhovskaya dziesięć lat swego cennego życia naukowego poświęciła na badania
i eksperymenty by sprawdzić, jaki jest wpływ błogosławieństw kościelnych na
spożywaną przez nas żywność, ze wskazaniem na wodę. I, co wydaje się godne
pochwały, badania te były prowadzone właściwie za darmo, bez dodatkowych
grantów. Te badania udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że zidentyfikowano
unikalne właściwości antybakteryjne krzyża przy święceniu wody. Malakhovskaya
uważa, że dodatkowe odczytanie Słowa Bożego przy wykonywaniu tej czynności
przekształca strukturę wody, znacznie zwiększając jej gęstość optyczną w
krótkim ultrafioletowym zakresie widma. Naukowcy badali skutki modlitwy „Ojcze
nasz” i oddziaływanie znaku krzyża prawosławnego na bakterie chorobotwórcze. Do
badania pobrano próbki wody z różnych miejsc – ze studni, z rzeki i z jeziora.
Wszystkie próbki zawierały bakterie E. Coli, Staphylococcus aureus. Okazało się, że jeśli czytasz modlitwę „Ojcze nasz” i błogosławisz wodę krucyfiksem,
ilość szkodliwych drobnoustrojów zmniejsza się 7, 10, 100, a nawet 1000 razy!
Dodatkowo zaobserwowano korzystny efekt modlitwy i oddziaływania znaku krzyża
na człowieka. Ustalono, że szczere błogosławieństwo potrafi ustabilizować
ciśnienie i poprawia parametry krwi, gdyż ciało ludzkie to 60-70 proc wody. Zauważono,
że jeśli znak krzyża wykonywany jest niedbale, osiągnięcie efektów pozytywnych
jest mizerne. Ale to nie wszystko.
Naukowcy
zmierzyli absorpcję wody przed i po nałożeniu na nią znaku krzyża, a także
uświęcenia. „Okazało się, że gęstość optyczna w stosunku do jej wartości
początkowej wzrastała od momentu poświęcenia” - mówi Angelina Malakhovskaya.
„Oznacza to, że woda wydaje się odróżniać sens wypowiedziany w modlitwie nad
nią, pamięta ten wpływ i utrzymuje go przez czas nieokreślony w postaci wzrostu
wartości gęstości optycznej. Woda zdaje się być wówczas nasycona światłem.
Ludzkie oko nie może oczywiście wyłapać tych zdrowych zmian w strukturze wody,
ale spektrograf zapewnia obiektywną ocenę oddziaływania czynionych znaków”. Znak
krzyża zmienia gęstość optyczną wody prawie natychmiast. Gęstość optyczna wody
pobranej z kranu po uczynienia znaku krzyża przez wiernych wzrasta prawie 1,5
-krotnie, a gdy czynności tej dokonuje duchowny aż 2,5 - krotnie. Woda potrafi
odróżnić ponoć stopień wiary człowieka, który ją święci. Ponieważ ciało ludzkie
składa się z więcej niż dwóch trzecich wody, to znaczy, że Bóg w nas ustanowił
tworzenie systemu kanałów fizycznych, które w organizmie regulują wszystkie
procesy biochemiczne. Wnioski nasuwają się same. Jakbym czytał o nowej wersji
homeopatii.
Angelina
Malakhovskaya napisała książkę pt. „Co wyjaśnia lecznicze właściwości wody
święconej, prawosławnej modlitwy i znaku krzyża?” Właśnie, wiele wyjaśnia fakt, że jest
również członkiem Związku Prawosławnych Uczonych Rosji. Stowarzyszenie to jest
jednym z fundatorów Narodowego Uniwersytetu Prawosławnego Sankt-Petersburga i
Leningradzkiej Obłasti. Tak się zastanawiam, jak owe praktyki prawosławne można
by przenieść na katolicyzm. W końcu jedno i drugie jest chrześcijaństwem, a
i portal Fronda.pl propaguje wyniki badań bohaterki tego felietonu z tytułem
naukowym.
Dla odmiany
badania innego naukowca, dr Alexandra Kirschnera, mikrobiologa
z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu. W 86 proc. próbek wody
święconej, pobranych z kościołów, na jeden mililitr wody przypadały
bagatela 62 miliony bakterii, m.in. E. Coli i enterokoków!!! Taaak,
ale on nie badał wody święconej w prawosławnym Sankt-Petersburgu. Jak jest w
Polsce pewnie długo się nie dowiemy. Kościół nie chce poddać wody święconej
badaniom stwierdzając, że: „Nikt nikogo nie zmusza do picia wody święconej” (sic!)
Przypisy:
* - wszystkie fakty zaczerpnąłem z http://innemedium.pl/wideo/znak-krzyza-zabija-zarazki-zmienia-wlasciwosci-wody oraz http://www.fronda.pl/a/naukowcy-potwierdzaja-znak-krzyza-zabija-zarazki,74375.html
* - wszystkie fakty zaczerpnąłem z http://innemedium.pl/wideo/znak-krzyza-zabija-zarazki-zmienia-wlasciwosci-wody oraz http://www.fronda.pl/a/naukowcy-potwierdzaja-znak-krzyza-zabija-zarazki,74375.html
U naszych Franciszkanów chyba jakieś załamanie w wierze było (albo o tych badaniach petersburskich nie wiedzieli), bo kiedy panowała "pora grypowa", to w ogóle wody święconej przy wejściu do kościoła nie było (z wyjaśnieniem, że to z powodu epidemii).
OdpowiedzUsuńNatomiast nie "chichrałabym się" z owego szczerego błogosławieństwa, które "potrafi ustabilizować ciśnienie i poprawia parametry krwi". W końcu nieraz zapewne byliśmy "błogosławieni" przez nasze babcie i mamy i czuliśmy się z tym pewniej i lepiej np. przed wyjściem z domu. A czy nawet dzisiaj często stosowane życzenia np. szczęśliwej podróży, czy nawet na tym blogu "pozdrowienia" nie są takim błogosławieństwem, które ma działać na nas pozytywnie (a w efekcie stabilizować nam ciśnienie i poprawiać parametry krwi :)? Nawet, jeśli by miało działać tylko jako placebo?
Pozdrawiam
Maria
Mario.
UsuńChichrałem się z „badań naukowych” i tez, jakie miały dowieść. Niestety, nikt poza Malakhovskaya nie udowodnił żadnego związku między błogosławieństwem i życzeniami a stabilizacją ciśnienia krwi. Można mówić o dobrym samopoczuciu obdarzonego i życzliwości jaka temu towarzyszy, ale nic po za tym. I tylko w wyjątkowych przypadkach. Bo zazwyczaj np. życzenia „miłej podróży”, choć przecież szczere, nikomu nie ulżą, jeśli ten ktoś ma stres z tego powodu.
Przyznam, że nawet gdy byłem wierzącym, miałem problem z święconą wodą. Nie mogłem zrozumieć czym się różni od zwykłej wody. Bo przecież nawet Jezus był chrzczony zwykłą, rzeczną wodą, przez nikogo wcześniej nie uświęconą. Pamiętam czasy, kiedy podczas jakieś pielgrzymki babcia czerpała wodę ze świętego źródełka i przechowywała ją w domu jak świętą relikwię. Gdy była burza, skrapiała nią dom, a i tak pioruny waliły jak w punkt, niszcząc wielokrotnie sieć elektryczną i, wtedy jeszcze nieliczne, urządzenia elektryczne jak żelazko czy radio. O innych „cudach” nie wspomnę.
Sam widzisz, że gdyby nie to skrapianie święconą wodą, to te pioruny nie sieć elektryczną by paliły, ale cały dom by niechybnie z dymem puściły albo, jeśli był murowany w ruinę obróciły, a ludzi pozabijały. :)
UsuńCzemu nie napisałeś mi na końcu komentarza "pozdrawiam"? Nie życzysz mi zdrowia (bo chyba od tego słowa biorą się "pozdrowienia") dla ustabilizowania ciśnienia i poprawy parametrów krwi?
Ja w każdym razie i w intencji jw. pozdrawiam :)
Maria
Za owo niedopatrzenie bardzo Cię przepraszam, staram się zawsze swoich Czytelników i Komentujących traktować z najwyższym szacunkiem.
UsuńCo do uderzeń piorunów, domek miał instalację odgromową, więc nawet bezpośrednie uderzenie pioruna nie miało prawa uczynić aż takich szkód, o jakich piszesz. Aż mnie korci o pewną anegdotkę i chyba się nie pogniewasz o jej skrót. Była burza, pioruny waliły jeden za drugim, a ja za namową wujka usiadłem przy oknie by je podziwiać. W tym samym czasie babcia, moje kuzynostwo i dwie ciocie, po pokropieniu tą święconą wodą całego pokoju, odmawiały różaniec przed obrazem Matki Boskiej. W pewnym momencie piorun uderzył w gruszę i był to najbliżej obserwowany przez mnie piorun w życiu (około 15 m). Nie żebym się nie przestraszył, to co widziałem było warte tego strachu a miałem może 10-12 lat. Byłem dumny, że w portki ze strachu nie zrobiłem, tym bardziej, że cała ta różańcowa krucjata moich krewnych, znalazła się pod stołem piszcząc ze strachu, kompletnie zaskoczona, że modły nie pomogły. Tylko proszę, tym razem nie pisz, że to dzięki temu różańcowi piorun trafił w gruszę, a nie w dom :)
Pozdrawiam tym bardziej serdecznie, że chcę zatrzeć poprzedni afront :)
Dobra, o tym różańcu pisać nie będę, w końcu nie w różańcu rzecz cała, ale w tych modlitwach. :)
UsuńAle przyznasz, że coś w tej wodzie święconej jednak było. Może działała odwrotnie niż babcia zakładała, bo z opisu wynika, że tych piorunów było w okolicy jakoś jednak ponadprzeciętnie dużo :)
A wracając do tych badań petersburskich tak mi się nasunęło, że coś w tym jednak może być. I nie tyle związane ze "świętością" wody, co raczej ze zwykłą fizyką. Otóż każdy z nas podobno wytwarza wokół siebie jakieś biopole. Może więc ludzie odpowiednio zmotywowani religijnie i w związku z tym bardziej pobudzeni emocjonalnie, którzy brali udział w badaniach przez zbliżenie do wody rąk podczas kreślenia nad nią znaku krzyża jakoś ją na poziomie "nano" aktywowali, co na super aparaturze można było zaobserwować.
Pozdrawiam :)
Maria
Mario.
UsuńW wodzie święconej nie ma nic, po za bakteriami, jeśli zbyt długo niewymieniana :) Miejsce gdzie mieszkała babcia w jakiś sposób przyciągało pioruny – niewielkie wzgórze, wysokie, strzeliste topole, stacja transformatorowa, być może jakieś drobne złoże rudy. A modlitwa nie miała tu nic do rzeczy. Ta, jeśli działa, to tylko na świadomość wierzącego człowieka. Kilka lat temu czytałem, choć już nie wiem gdzie, że jakiś instytut kreacjonistyczny przeprowadził badania na temat skuteczności modlitwy. Grupa wiernych modliła się przez tydzień o zdrowie pacjentów pewnego szpitala, przy czym część pacjentów o tym wiedział a część nie. U kilku wśród tych wiedzących zaobserwowano poprawę, co da się wytłumaczyć efektem placebo, w grupie, która nie była świadoma tych modlitw, nie zaobserwowano żadnych zmian.
Biopole to starożytno-chiński mit, którego w żaden sposób nie udało się stwierdzić, udowodnić jego istnienia, nawet na super aparaturze. Bajka, odwieczne pragnienie ludzi, takie samo jak możliwość czynienia czarów. A skoro go nie ma, nie może w żaden sposób oddziaływać na wodę, która jeśli na coś reaguje, to tylko na prawa fizyki i chemii. A już science fiction jest przypisywanie jej „pamięci” bez względu na to, co pod tym pojęciem się kryje.
Pozdrawiam pięknie :)
Te przywołane przez Ciebie badania o wpływie modlitwy na poprawę zdrowia pacjentów szpitala to w moim przekonaniu taka "prawda" jak i te badania petersburskie. Choć akurat w tym przypadku może powinnam napisać "prawda" do kwadratu. :)
UsuńWyobrażasz sobie realnie grupę pacjentów tak samo chorych (każdy z nas jest inny, nawet jeśli choruje na te samą chorobę :) ), tak samo reagujących na leczenie, bo chyba w czasie eksperymentu tych chorych ludzi jakoś jednak leczono specjalistycznie ( tak na marginesie zapewne dość kiepsko leczono, skoro przez tydzień nie zaobserwowano żadnych zmian (sic!), chociaż tyle dobrze, że się nie pogorszyło!) ?
Bo tylko wtedy można byłoby jakieś różnice wychwycić, inaczej jest to czysty przypadek, a nie badania naukowe.
Jesteśmy istotami żywymi i ponad wszelką wątpliwość emitujemy do otoczenia swoje "ślady", a to ciepło, a to pot, różne "zapachy", dwutlenek węgla z zarazkami itd. Więc ja nadal nie wykluczam, że możemy jakoś oddziaływać i na wodę, zwłaszcza w różnych stanach emocjonalnych. Oczywiście uważam, że "świętości" czegokolwiek nie da się sprawdzić naukowo, bo to sprawa wiary. Także używanie wody święconej powinno tylko kierować naszą uwagę ku sprawom Bożym, a nie stosowania bezpośrednio jako antidotum na wszelkie zagrożenia ze strony świata realnego.
Pozdrawiam
Maria
Zacznę od tego, że temat oddziaływania modlitwy, który poruszyłem, jest dawnej daty i szczegółów nie pamiętam. Pamiętam, że próbowano tym badaniom nadać status naukowych, co w przypadku kreacjonistów niemal śmieszy. Miały charakter badan sondażowych na dwóch wyselekcjonowanych grupach pacjentów. Ale jeśli nawet oni nie znaleźli żadnego dowodu na skuteczność modlitwy na nasze zdrowie. Też śmiem przypuszczać, że owe „badania” niewiele miały wspólnego ze stricte naukowymi badaniami. Gdy dziś słyszę o szturmach modlitewnych, ogarnia mnie pusty śmiech. Nie pamiętam już ile ich w ostatnim czasie było, jakoś nie miałem okazji usłyszeć odtrąbienia sukcesu tych szturmów, po za ilością biorących w nich udział – bezskuteczny.
UsuńWszystkie elementy mogące oddziaływać na wodę, a które Ty wymieniasz, są czynnikami materialnymi, możliwymi do wykrycia i nic z metafizycznym oddziaływanie (jak modlitwa czy błogosławieństwo) nie mają . Ja osobiście nic nie mam przeciw wodzie święconej jako elementu pewnych rytuałów, ale wszelkie dywagacje na temat jej „wyższości” nad zwykłą wodą, uważam za śmieszne i irracjonalne.
Pozdrawiam :)
A co się dzieje z bakteriami w wodzie, kiedy na wodę nakłada znak krzyża ksiądz pedofil?
OdpowiedzUsuńJaskółko
UsuńNie przeczytałaś dokładnie. Malakhovskaya napisała wyraźnie, że jak duchowny robi znak krzyża gęstość optyczna wody wzrasta 2,5 razy i skoro nic nie wspomniała o księżach pedofilach, widać nie ma to żadnego znaczenia. Pewnie taki ksiądz nie roznosi więcej zarazków, a moc i tak ma :)
A Ty, jak zawsze na serio:):):)Więcej luzu, Asmo.
UsuńI jeszcze jedno- teza o autorytecie naukowym, który tworzy się li tylko na podstawie posiadania tytułu jest ciut chybiona. Przynajmniej w Polsce.
Ta emotka na końcu mego poprzedniego komentarza powinna Cię uświadomić, że jestem na pełnym luzie :)
UsuńOstatniego zdania jednak nie rozumiem(?) Według mnie potwierdza tę tezę w Polsce lansowanie prof. Glińskiego czy prof. Pawłowicz.
Pozdrawiam z uśmiechem
Eeeeeeeeeeeee, no, te profesory to chyba na wyrost. Poza tym Pawłowicz, to nie profesor, a dr hab. Gliński dostał profesurę belwederską w 2008 roku.
UsuńNie znam ich dorobku naukowego. I nie wiem, czy zachowanie można zestawiać z dorobkiem. Oczywiście, że profesor powinien świecić przykładem. Znam profesora, który ma i dorobek, i jest autorytetem w swojej dziedzinie.
Twoja profesor jest inżynierem elektronikiem i nie podano czy ma tytuł naukowy. Prawdopodobnie nie ma go.
Znalazłam o niej takie informacje
"Był taki news swego czasu powtarzany w licznych mediach cerkiewnych: Rosyjscy naukowcy udowodnili, że zrobienie znaku krzyża zabija zarazki i zmienia właściwości wody.
Główną odkrywczynią jest inżynier elektronik Angelina Małachowska z laboratorium technologii medyczno-biologicznych w petersburskim Instytucie Naukowo-Badawczym Medycyny Morskiej i Przemysłowej. Jej afiliację podaje ta strona. Obecnie na stronie instytutu nie ma już tego laboratorium, ale web.archive.org pokazuje, że kiedyś było i czym się zajmowało: "Medyczne technologie rezonansowo-falowe", "biofizyka elektromagnetycznych, kwantowo-optycznych i optycznych oddziaływań na organizm", "fizjoterapia biorezonansowa, kwantowa i elektroimpulsowa". Z daleka śmierdzi Oberonem lub czymś pokrewnym. Nic dziwnego, że laboratorium kilka lat temu zamknięto."
Tam jest więcej
http://mlodyfizyk.blox.pl/2015/02/Rosyjscy-uczeni-odkryli-Znak-krzyza-zabija-zarazki.html
Dla mnie kicha.
Po pierwsze, to nie moi profesorowie :)
UsuńPo drugie, nigdzie nie napisałem, że Malakhovskaya jest (była) profesorem. Małachowska to jej spolszczone nazwisko, czyli mówimy o tej samej pani.
Ten artykuł też czytałem i też uważam, że to kicha :)
Pozdrawiam
Na samym początku wspomniałeś o naukowości, o autorytetach i o przyjmowaniu wszystkiego, co naukowe za "święte". W tym kontekście pisałam o profesorach.
UsuńMałachowska jest inżynierem. Prowadziła badania, które, być może, wydawały jej się ważne, ale nie wiemy, czy były one prowadzone zgodnie z zasadami badawczymi. O naukowości badań możemy mówić wtedy, gdy warsztat badawczy jest zgodny z zasadami metodologicznymi. Teraz należałoby przeprowadzić weryfikację wyników tych badań, za pomocą alternatywnej metody. I wtedy wyjdzie, czy to jest lipa, czy prawda.
Ale nie chcę przeciągać tematu.
Całe te badania wydają mi się dziwne i niedorzeczne. Ponieważ nie potwierdzono, że modlitwa działa, istnieje niebezpieczeństwo np. zatrucia się wodą.
Również pozdrawiam.
Ciekawe doniesienie (!)
OdpowiedzUsuńNie zamierzam odnosić się do naukowców i ich badań (!?)
Ale przyznam się do własnego eksperymentu... Zawsze interesowało mnie to, że woda święcona doskonale przechowuje się w szklanej butelce przez lata bez zmiany cech zauważalnych "gołym okiem"...
Do dwóch wysterylizowanych szklanych butelek wlałam wodę - do jednej święconą, do drugiej nieświęconą. Ustawiłam obie w miejscu obok - warunki porównywalne. Jedna i druga woda pochodziła z "mojego domowego kranu" - to tak dla jasności.
Po określonym czasie - jedna nie była podobna do drugiej - różniły się znacznie, chociażby stopniem przejrzystości... Oczywiście nie zamierzam tego wyjaśniać, stwierdzam tylko to, co mogłam sama zaobserwować.
Pozdrawiam.
Też nie będę próbował wyjaśnić tego zjawiska, zapytam jednak, kto tę wodę święcił i w jakich warunkach?
UsuńAle sam mam na co dzień do czynienia z pewnym dziwnym zjawiskiem. Mam na podwórku dwa jednakowe pojemniki na wodę dla zwierzaków. W jednym stale pojawiają się zielone glony, w drugim brunatne, przy czym zaznaczam, żadna z wód nie jest święcona i pochodzi też z jednego i tego samego ujęcia. Nie dało mi to spokoju. Te naczynia starannie umyłem, wrzątkiem i środkami usuwającymi glony. Po kilku dniach sytuacja jest idealnie taka sama jak przed szorowaniem. Dziś znam wyjaśnienie, ale zachowam dla siebie :)
Pozdrawiam pięknie :)
Stoją w jednakowym świetle?
UsuńJaskółko, zepsułaś mi zabawę :)
UsuńUśmiech posyłam :)
No nie, nie chciałam, naprawdę. Zastanawiałeś się, to powiedziałam. Sory, mea culpa. Następnym razem napisz wyraźnie- nie wychylać się:):):)
UsuńTeż się uśmiecham do ciebie:)
Jasne, że do Ciebie:)
UsuńJaskółko:
UsuńŻadna Twoja culpa, należą Ci się gratulacje! Poprzedni ocena to tylko żarcik :)
Pozdrawiam.