niedziela, 3 lipca 2016

Anevivo



  Za sprawą konserwatystów i ośrodków narodowo-katolickich rodzi się ciekawy nowy-stary temat. Metoda sztucznego zapładniania jaką jest in-vitro została zepchnięta na pozycje początkowe. Już tylko bardzo nieliczne samorządy w naszym kraju optują za dotowaniem tej nietaniej metody, która dała, tylko w Polsce, życie około pięciu tysiącom nowonarodzonych dzieci na przestrzeni krótkiego czasu jej działania. O dziwo, bez bruzdy dotykowej. Zwyciężył argument o niehumanitarnym(?!) zamrażaniu nadliczbowych zarodków.

  W tym miejscu pozwolę sobie na niepozbawione ironii porównanie, może nieadekwatne do problemu, ale za to w pełni podobne w swej logice. Ten zamrożony zarodek cierpi podobno męki (nie mając świadomości istnienia i układu nerwowego) i w dodatku nie wiadomo czy i kiedy zostanie odmrożony, aby zaistnieć jako człowiek. Ci, którzy tak twierdzą to przede wszystkim wierzący, którzy wierzą, że ich ciało obumrze, w najlepszym wariancie zmieni się w proch i za tysiące lat (jak nie więcej) odrodzi się (zmartwychwstanie)… jako człowiek! Ja wiem, to nie to samo ale schemat dokładnie taki sam, ba!, powiedziałbym, daleko bardziej drastyczny.

  Cóż, naukowiec to taki człowiek, który raczej nie odpuści. Skoro metoda in vitro jest tak bardzo kontrowersyjna, chcąc pomóc parom, które w normalny sposób dzieci mieć nie mogą, wymyślił coś, co już tak kontrowersyjne nie jest. To właśnie metoda Anevivo, gdzie do zapłodnienia komórki jajowej dochodzi nie w próbówce, a w ciele kobiety, choć w małym pojemniczku. Wprawdzie pojemniczek jest i tak wydobywany do zbadania i wyselekcjonowania najzdrowszego zarodka, który ponownie umieszcza się w macicy, ale tej metodzie już trudniej zarzucić nienaturalność, główny argument przeciw metodzie in vitro.

  A jednak, nie kto inny, jak naczelny ginekolog katolicki, w osobie Tomasz P. Terlikowskiego i tu doszukał się bezbożności. Wprawdzie wciąż upiera się przy eugenice, choć ten argument jest już raczej bez sensu, bo i w naturze dochodzi do zapłodnienia tylko jednej komórki przez jeden plemnik, a niezdrowe zarodki obumierają samoistnie. Dla pana Tomasza problem jest to, że owe zapłodnienie nie dokonuje się w sposób naturalny, ściślej, bez kopulacji (sic!), a to jest już grzech nad grzechami. I tu pojawia się problem niemal jak ciężki orzech do zgryzienia. Jeśli kopulacja nie służy poczęciu, jest w myśl idei chrześcijańskiej grzechem, to czy kopulujący, bez nadziei na potomstwo, też popełniają grzech? A jaki to grzech, skoro ktoś trzeci w tym poczęciu usiłuje pomóc już bez szpikulców i próbówek? Ale ja zaczynam już rozumieć obawy mego frondowego ulubieńca. Tu nie chodzi już o samą metodę i techniki jej stosowania, a raczej o to, że odbiera się Bogu niezbywalne prawo decydowania o powstawaniu życia, innymi słowy, grozi Mu, że człowiek faktycznie stanie się „na Jego wzór i podobieństwo”. A skoro tak, może się okazać, że istota ludzka wcale nie jest wobec Niego malutka, a On nie do końca tak bardzo potrzebny, przynajmniej w kwestii zapłodnienia .


14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie grzeszą, bo mają przecież nadzieję, że jak Bóg dopuści to i z kija wypuści. Bez nadziei na potomstwo -grzeszyliby.
      Miłego;)

      Usuń
  2. Nie jest chyba prawdą, że jeżeli "kopulacja nie służy poczęciu, jest w myśl idei chrześcijańskiej grzechem", ponieważ można współżyć do woli w okresie niepłodnym, jeśli małżonkowie nie chcą akurat (z uzasadnionych względów) mieć dzieci. Oczywiście nie jest dozwolone używanie środków antykoncepcyjnych (to jest grzechem). No i zawsze trzeba być nastawionym pozytywnie na przyjęcie nowego życia, gdyby przypadkiem jednak się pojawiło. Ale to już jakby inna bajka. :)
    A metoda ciekawa, tym bardziej, że jej efektywność jest podobno porównywalna z in vitro. W każdym razie odpada problem z nadmiarowymi zarodkami, co było główną przeszkodą do stosowania jej przez katolików. Ciekawe jak do tej sprawy podejdą oficjalne władze kościelne, bo chyba jeszcze się do tego nie ustosunkowały.
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tego nie mogę rozgryźć. „Kalendarzyk” czyli seks w dni niepłodne, jest dopuszczalny, ale antykoncepcja już nie, mimo że służy dokładnie temu samemu, czyli uniknięcie niechcianej ciąży. Z tym seksem par niepłodnych też jest kontrowersyjnie. Jeśli seks nie służy prokreacji jest potępiany, a przecież pary niepłodne mają w kocu świadomość, że ich seks temu nie służy. Chyba, że usprawiedliwieniem ma być owo: „a nóż się uda” choć wiadomo, że się nie uda.
      Nie chcę wyrokować, ale mam niejasne przeczucie, że władze kościelne zgodzą się z Terlikowskim, bo to jest ingerencja w Boże dzieło stworzenia.

      Usuń
    2. na tym etapie nie godzą się na ingerencję w dzieło boże. a jak już to dzieło boże urodzi się z wadą serca, to dzieło boże przestaje być dziełem bożym i można w nie skalpelem ingerować.

      można też podejść do tego tak: gdyby bóg nie wyraził takiej woli ludzie nie wymyśliliby in vitro. bo dlaczego in vitro nie miałoby być dziełem bożym?

      Usuń
    3. Dor ota
      Twój argument o dziele Bożym jest słuszny, rzecz w tym, że jego logika nie przekona hierarchów. Problem z in vitro to eugenika, która choć występuje w naturze, dokonywana przez człowieka ma być niedopuszczalna.

      Usuń
    4. Nie rozumiem czemu znowu sugerujesz Asmodeuszu, że małżonkowie niepłodni nie powinni współżyć seksualnie, bo taki akt nie zakończy się ciążą? Dlaczego taki seks miałby być potępiany? Myślę, że wprost przeciwnie, jest wręcz zalecany dla umocnienia tego związku "z krzyżem niepłodności".

      A co do eugeniki, to chyba oczywiste jest stanowisko Kościoła - tylko Bóg jest dawcą życia i tylko On może je zabrać, człowiek nie może zabierać życia innemu człowiekowi (niezależnie od etapu tego życia, tj. od poczęcia do naturalnej śmierci).
      Maria

      Usuń
    5. Mario
      Moja sugestia wiąże się ściśle z religijnym zakazem stosowania antykoncepcji. Oczywiście, sama sugestia jest przesadzona, ale z tym współżyciem (kopulacją) współistnieje pewna hipokryzja. To samo współżycie, bez ślubu sakramentalnego, ale w trwałym związku, zwanym konkubinatem, jest już grzechem ciężkim. W dodatku chęć posiadania dzieci, kiedy rodzice są bezpłodni też jest ingerencją w Boże dzieło. Pary uciekające się do niestandardowych metod by dzieci mieć są bardziej potępiane niż te pary, które mogą mieć dzieci, a ich nie chcą, stosując tzw. kalendarzyk, co też jest ingerencją w Boży plan.
      Eugenika to już jakby inny problem, ale warto i jej się przyjrzeć. W naturalny sposób dochodzi do obumierania trzydziestu procent zapłodnionych zarodków i nikt tego nie nazywa zabijaniem. Jest jednak gorzej. Parom, którzy nie uznają faktu, że Bóg daje życie, narzuca się to wcale nie oczywiste stanowisko niemal na siłę. Bo ja np. chciałbym wiedzieć, w którym momencie Bóg daje życie?

      Usuń
    6. Aborcja wynika z decyzji człowieka, naturalne obumieranie jest poza tą decyzją. Więc jakaś różnica jednak jest.
      Par, które nie uznają faktu, że Bóg daje życie, nikt nie zmusza, zwłaszcza siłą do przyjmowania takiego stanowiska. Przynajmniej na razie w naszym kręgu kulturowym. Pary te nie muszą nawet patrzeć w kierunku tych, którzy takie stanowisko głoszą, nie muszą bowiem być członkami Kościoła, mogą żyć w konkubinatach, stosować środki antykoncepcyjne itd.
      Jeśli chce się być pełnoprawnym członkiem jakiejś wspólnoty, to powinno się przestrzegać zasad w niej obowiązujących. I tyle.
      A zarodek jest, ponad wszelką wątpliwość organizmem żywym posiadającym swoją, jedyną i niepowtarzalną informację genetyczną i potrzebuje tylko odpowiednich warunków, żeby rozwinąć się w pełnoprawny organizm ludzki. I każdy z nas musiał przez taki etap w swoim życiu szczęśliwie przejść, żeby mógł po tym pięknym świecie chodzić. Ma więc moralny obowiązek innemu tego prawa do życia i tego świata nie odbierać. Nawet jeśli jest ateistą i ma w "dużym poważaniu" jakieś grzechy .....
      Pozdrawiam
      Maria

      Usuń
    7. Mario.
      Jak dla mnie, nie ma żadnej różnicy, przynajmniej na etapie zarodków, co do tego w jaki sposób się je unicestwia. Nie ma żadnej różnicy w tym, w jaki sposób giną zarodki. O późniejszych fazach płodu można już dyskutować.
      Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że w naszym kręgu kulturowym nikt nikogo nie zmusza, bo nawet ingerencja w środki antykoncepcyjne jest olbrzymia (patrz: tabletka dzień po). Nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem wspólnoty i przestrzeganiu zasad jakie ta wspólnota narzuca? Jeśli ta wspólnota wymusza pewne zachowania dotyczące życia osobistego, to nazwałbym to tyranią wspólnoty, co budzi mój niekłamany sprzeciw. Bo ta wspólnota ma prawo decydować o wzajemnych regułach panujących w tej wspólnocie, ale w żadnym wypadku nie powinna mieć wpływ na osobiste zapatrywania. Tymczasem już mamy w Sejmie projekt o całkowitym zakazie aborcji, bez względu na przyczyny i skutki ciąży. Być może i tym razem nie przejdzie, ale za którymś razem może zyskać akceptację. I wtedy możemy mówić już o tyranii wspólnoty w pełnym tego słowa znaczeniu.
      Plemnik czy jajeczko też jest organizmem żywym, posiadającym informację genetyczną. Czy swoiście rozumiane marnotrawstwo tego „materiału” też można uznać za zbrodnię? W myśl Twego argumentu, tak należałoby sądzić.

      Usuń
    8. Ani plemnik ani jajeczko same z siebie nie wiadomo w jakich warunkach nie staną się istotą ludzką. Ale "złączone razem" są początkiem ludzkiego życia. Które to życie nie powinno być "mordowane" w imię osobistej wygody, przyjemności itd., niezależnie od przekonań religijnych. Więc Twoje insynuacje o uznaniu za zbrodnię swoiście rozumianego marnotrawstwa "tego" materiału są chybione, bo nie o to w tym wszystkim chodzi.
      Zgódźmy się, że seks w naturze służy do prokreacji i dla istot żywych (poza człowiekiem) jest możliwy jedynie wtedy, kiedy do tej prokreacji może dojść. Zwierzęta są dla siebie atrakcyjne seksualnie jedynie w okresie rui. To człowiek rozdzielił obie te sfery wyłącznie dla własnej przyjemności, bo przyznasz, że bez seksu, zwłaszcza w dowolnej chwili i bez ograniczeń można jednak żyć.
      Z tego co mi się wydaje, choć mogę się mylić, nowe przepisy mają ograniczyć aborcję jedynie ze względu na chorobę płodu, trudne warunki materialne i ciąże z gwałtu. Nadal będzie możliwa aborcja płodu zagrażającego życiu matki.
      Pisząc o wspólnocie miałam na myśli wspólnotę krk, bo do religii tego Kościoła odnosiła się Twoja notka oraz komentarze - przynajmniej tak to zrozumiałam.
      Maria

      Usuń
    9. I oto mi właśnie chodzi. Skoro nie może powstać nowe życie bez plemnika lub bez jajeczka, marnotrawienie któregokolwiek z tych elementów też można uznać za „zbrodnię”. Taki absurd można wysnuć z definicji poczęcia życia jaką serwują nam katolicko-konserwatywne ośrodki.
      Obywatelski projekt zakazu aborcji jest zakazem bezwzględnym. Tu się z Tobą zgadzam. Nie przewiduje żadnych wyjątków poza bezpośrednim zagrożeniem życia (niekoniecznie zdrowia) matki. We wczesnym stadium rozwoju płodu do takich ekstremalnych sytuacji nie dochodzi. Tylko skoro to jest sprawa wynikająca z wiary, dlaczego ma dotyczyć wszystkich bez wyjątku? Podobnie jak użycie pewnych środków antykoncepcyjnych. A najidiotyczniejsze jest w tym to, że nikt nikogo do aborcji i używania środków antykoncepcyjnych nie zmusza!
      Najbardziej kontrowersyjny wydaje mi się Twój wywód o rozdziale prokreacji i przyjemności. To owa możliwość stałego zaspokojenia seksualnej przyjemności uczyniła człowieka na tej ziemi tym kim jest. Okres gotowości człowieka do rozrodu został wśród saków skrócony do minimum, co jednak nie wynika z samej przyjemności – ile z ewolucji. Gdybym był zwolennikiem Inteligentnego Projektu powiedziałbym – Bóg tak chciał. Ta możliwość do pewnego czasu była „błogosławieństwem”, dziś patrząc na to, co się dzieje w krajach trzeciego świata można odnieść wrażenie, że jest przekleństwem. Głód, którego nikt nie zaspokoi, czy wysoka śmiertelność, której nijak nie można zapobiec. Z drugiej strony cywilizacja, która potęguje niepłodność. Tych tragedii nie da się załatwić za pomocą parlamentarnych ustaw ani tym bardziej za pomocą pobożnych życzeń.

      Usuń
  3. Nigdy nie rozumiałam postawy kościoła w odniesieniu do zapłodnienia in... Wedle nauki kościoła mamy również prawo do wolnej woli.. więc....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolna wola pozwala grzeszyć ale grzechu nie usprawiedliwia (teoretycznie, bo w praktyce spowiednik rozgrzesza większość grzechów). To taki niezrozumiały, mało logiczny haczyk :)

      Usuń