sobota, 15 stycznia 2022

A w fotelu siedzi leń

 

  Jedna z moich czytelniczek zarzuciła mi, że jestem jak narcyz, że nic tylko się chwalę jaki to ze mnie wspaniały i tolerancyjny liberał na dodatek pacyfista. Pisałem już kiedyś, że narcyzem to ja byłem od zawsze i go pochwalam. Pochwalam u siebie. Już będąc przedszkolakiem walczyłem o względy dziadków, większe względy niż miała moja siostra, czy kuzynostwo. Z pozytywnym skutkiem i tak mi zostało do dziś. Mimo to postanowiłem przyznać się do pewnej wady, żeby nie było, że taki ze mnie ideał. Gdy przeszedłem na emeryturę jako młody wiekiem górnik, jeszcze tak przez ponad piętnaście lat byłbym nie zniósł sytuacji nic nie robienia. Tylko, że w końcu tak jakoś siły i werwa mnie odeszły, zaś net stał się bardziej przyjazny. I od tego momentu prześladuje mnie tytuł tej notki, to znaczy lekko sumienie mnie gryzie, choć rzadko, nie częściej niż raz do roku. Większość czasu spędzam w fotelu przed laptopem. Czyste (to eufemizm), skrajne lenistwo. Gdyby nie głód pewnie cały dzień z tego fotela bym się nie ruszył. Niemniej dzięki tym dwom wynalazkom – fotel i laptop – pandemia mi specjalnie nie straszna, a ile ciekawych rzeczy się człowiek dowie, choć do magla nie chodzi. Dzięki nim często sobie coś tam piszę, a ta pisanina czasami skutkuje felietonami. I może to nieładnie, ale te felietony stały się pasją mojego już mocno sfatygowanego wiekiem życia. Nieładnie, bo te teksty doprowadzają czasami niektórych do szewskiej pasji, ale ja lubię tak działać – raz na zmysły, raz na nerwy...

  Jednak nie ma tak dobrze, żeby nie mogło być gorzej. Jakiś katolik wymyślił „Dzień Sprzątania Biurka” i dorobił do tego ideologię. Ściślej, to pani Marta Łysek, teolożka, która ma dobre relacje z ewangelicznym Słowem. Wymienia aż pięć powodów, dla których ludzie bałaganią, co jest jakby odniesieniem do siedmiu grzechów głównych. Jednym z tych powód jest – lenistwo – i nie ukrywam, że temu mojemu lenistwu czasami trafia się bałagan. Równie kochany jak moja Hava, bo ja lubię jak coś jest moje i tylko moje. Nawet bałagan. Niestety, pani Łysek mnie przestrzega: „Takie lenistwo w sferze "materialnej" może być sygnałem, że zaczynamy ulegać lenistwu duchowemu i nie potrafimy się zmusić do rzeczy, które wymagają trochę samozaparcia, silnej woli, wytrwałości – jak wieczorny rachunek sumienia1. Taki duchowy leń jak ja: „Nie umie się modlić, nie umie czytać Pisma Świętego, nie umie pościć, nie umie robić dobrych uczynków”, ma też poważne braki dobrej organizacji. I komu ona to mówi? Nigdy w życiu nie miałem tak zorganizowanego życie jak teraz, gdy wiem, kiedy jest czas na robienie bałaganu, a kiedy trzeba posprzątać.

  Według pani Łysak życie opiera się na dobrych nawykach, takich jak na przykład: poranna modlitwa, która przybliża nas do Boga. Do nich też należy natychmiastowe umycie szklanki po wypitej kawie i ciągłe sprzątanie. Jak twierdzi: „Nawyk utrzymywania porządku daje nam bonusy: „dodatkowy” czas, którego nie marnujemy na szukanie zaginionej papierowej taśmy, „dodatkowy” spokój, którego nie tracimy, gdy szukamy w nerwach tej faktury, którą do dziś trzeba opłacić. Więcej możliwości budowania relacji – bo nieustanny bałagan w domu sprawia, że niechętnie zapraszamy gości”. Ja to kręcę, przecież stałe utrzymanie porządku zabiera jeszcze więcej czasu niż szukanie zaginionej faktury, co mi się zdarza najwyżej raz na rok. A dziś goście w domu to niemal stuprocentowa gwarancja przymusowej kwarantanny z możliwością podłapania covida. „Te bonusy też mają duży wpływ na stan naszego życia duchowego. Spokojny człowiek, mający dobre relacje z ważnymi ludźmi i dodatkowy wolny kwadrans dziennie” (sic!) Pani Marto, te wolne kwadranse u mnie sumują się do kilku godzin dziennie, zaś znam z autopsji ten stan dobrych relacji, bo ojca pedanta miałem. Sam sobie się dziwię, że się nerwicy na całe życie nie nabawiłem, albo nie wpadłem w nieuleczalną depresję.

  Na dziś wystarczy, choć tekst krótszy niż zwykle. Właśnie leń mnie dopadł, a muszę wybrać między zmywaniem naczyń a wygodną wersalką by obejrzeć snookera. Zgadnijcie, co wybrałem? 

 

Przypisy:
1 – cytaty za: https://deon.pl/wiara/piec-duchowych-problemow-o-ktorych-mowi-twoj-balagan,1799171

 

81 komentarzy:

  1. A Hava nie mogła by tak choć raz zmyć tych naczyń? :)) Musisz zawsze robić to Ty? Nie daj się tak wykorzystywać. :)
    Poza tym naczynia poczekają, a snooker niestety nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy Hava po sobie zmywa. Rano jej miseczki są czyste, starannie wylizane. ;)

      Usuń
  2. Według tej pani powinniśmy hodować ludzi idealnych, więc nudnych.
    Niech żyje lenistwo i bałagan na biurku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... mam dokladnie taka kolezanke, tzn.dokladnie wg Pani Teolog. Nic tylko sprzata, uklada, myje podloge na kolanach. Nie ma poza tym zadnego zycia, ani duchowego, ani towarzyskiego, bo.... goscie brudza i trzeba natychmiast umyc podloge. Nawet w ogrodku zamiata, ale przynajmniej tam moge dostapic zaszczytu przyjscia na krociutka kawe :))))
    A ja, jej dokladne przeciwienstwo, przedkladam wszelkie inne czynnosci ponad sprzatanie :)
    Jedynym wspolnym punktem sa u nas nasze ogrodki :)

    Poszedles, naturalnie, ogladac snookera!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową osobę na tym blogu;)

      Jestem przekonany, że z tym sprzątaniem jest jak z różańcem. Większość kobiet bez tego obejść się nie może ;))

      Usuń
  4. katolicki punkt widzenia to Twoja domena, ja się na tym nie znam, ale temat sam w sobie jest ciekawy, bo dotyczy naszej codzienności... nadgorliwość w sprzątaniu cechuje ludzi lękowych, którzy muszą mieć pod kontrolą każdy detal otoczenia, aby czuć się w nim bezpiecznie... co prawda jest pewna różnica pomiędzy bałaganem, a brudem i syfem, jednak sięganie po odkurzacz na widok pojedynczego okrucha na podłodze jest już zachowaniem neurotycznym...
    a wracając do bałaganu, to myślę sobie, że dopóki ja wiem, gdzie co jest, to nie ma mowy jeszcze o bałaganie, nawet jeśli ktoś inny postrzega to inaczej, ale co mnie to obchodzi?... poza tym u mnie jest tak, że pewne bazowe przedmioty mają swoje miejsce i paradoksalnie wynika to z mojego lenistwa właśnie, bo nie chce mi się ich szukać, gdy są potrzebne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mnie bawiło to Twoje stwierdzenie, że się nie znasz, w kontekście nader chętnego wypowiadania się na temat katolików... :D

      Usuń
    2. @R...
      "nie znam się" raczej oznacza "nie czuję tego", "nie myślę po katolicku" /tak jak np. TheLoo/, ale to nie oznacza, że nie mam zdania na temat katolików /dla uproszczenia nie precyzjmy znaczenia tej etykietki/, a poza tym na jaki temat można się wypowiadać na katolickim forum blogowym TheLoo, temat narzuca się niejako sam, natomiast czy chętnie, do tego nader?... nie wiem... chcę się wypowiedzieć, to robię to, nie chce, to nie robię... zauważ, że co poniektórych postów TheLoo wcale nie komentuję na zasadzie "nie moje małpy - nie mój cyrk"...

      Usuń
    3. Ja w sumie też nie myślę po katolicku, aczkolwiek znajomy kiedyś stwierdził, że myślę po chrześcijańsku - było to w dawnych czasach, gdy nie miało to pejoratywnego znaczenia dla niektórych. I wydaje mi się, że sporo osób niewierzących, albo nawet krytykujących kościół myśli faktycznie po chrześcijańsku.

      Usuń
    4. @R...
      bo to tak faktycznie jest, że większość tzw. "ateistów" nadal jest chrystianocentryczna, a nawet katocentryczna, ergo myślą "po katolicku/chrześcijańsku"... oczywiście nie oceniam tego w kategoriach "dobre" vs. "złe", stwierdzam tylko pewien fakt, że mało jest ludzi areligijnych myślących naprawdę niezależnie, w nieuwarunkowany tą religią sposób... chyba każdy jest jakoś tam upaprany tym katolicyzmem, mniej lub bardziej, to jest uwarunkowanie kulturowe, z którym nie każdy coś chce robić, bo ani nie chce, ani nie czuje takiej potrzeby... zaś nasz TheLoo to po prostu katolik, z tym tylko, że nie wierzy w katolickiego boga /innych nie zna/ i w tej kwestii chyba raczej nie kłamie...

      Usuń
    5. Większość ateistów pochodzących z kręgu chrześcijańskiego odnosi swoją niewiarę do Boga biblijnego. A jeszcze chyba bardziej konkretnie do tego pod postacią Trójcy Świętej.

      Już samo stwierdzenie "nie wierzę w Boga" zawiera w sobie zalążek potencjalnej wiary. "Nie wierzę" zakłada ,że jednak coś jest tylko ktoś tego nie uznaje.

      Myślę sobie, że nieraz ateizm wynika z uzasadnionej niechęci do kleru. I to przysłania obraz Boga.

      Poza tym uważam, że ateista ma lepiej bo nie musi się dręczyć pytaniami -co, po co i dlaczego? Co tam po śmierci. Trafię wyżej czy niżej i takie tam.

      Tak myślę. A jeżeli źle myślę to DeLu mnie na właściwe ścieżki sprowadzi 😁

      Usuń
    6. Piotrze:

      Piszesz: „nadgorliwość w sprzątaniu cechuje ludzi lękowych” i nie do końca mogę się z tym zgodzić, choć nie twierdzę, że nie masz racji. Gdybyś znał mojego ojca, nigdy by Ci na myśl taka diagnoza do głowy nie przyszła. Do reszty pierwszego komentarza nie ma zastrzeżeń.

      Natomiast w trzecim piszesz już bzdury i tylko się o takie określenie nie obrażaj. Czytam „stwierdzam tylko pewien fakt, że mało jest ludzi areligijnych myślących naprawdę niezależnie, w nieuwarunkowany tą religią sposób... chyba każdy jest jakoś tam upaprany tym katolicyzmem, (...)”. Czy jako człowiek naprawdę areligijny, naprawdę niezależny pozwolę sobie zabijać i kraść, dlatego, że te prawdy napisano w Dekalogu? Jest wiele aspektów moralnych w naszym życiu wspólnych różnym światopoglądom, których przestrzeganie nie powinno Cię upoważniać do wystawiania mi laurki „katolika”. Nie kryję się z tym, że nim byłem, nie zaprzeczam, że znam katolicyzm niemal od podszewki nawet dziś, ale to teraz nie ma żadnego związku z byciem katolikiem. Jest mi do katolicyzmu tak daleko jak stąd na Księżyc i jeszcze w pizdu...

      Usuń
    7. Asenato:

      W jednej kwestii sprowadzę Cię na ziemię, gdy piszesz: „Już samo stwierdzenie "nie wierzę w Boga" zawiera w sobie zalążek potencjalnej wiary. "Nie wierzę" zakłada, że jednak coś jest tylko ktoś tego nie uznaje”. Określenie „nie wierzę” nie ma w sobie zalążka żadnej wiary. Ten „myk” wymyślili wierzący, aby ateistów zdyskredytować. Zwrot „ nie wierzę” znaczy tylko tyle, co znaczy. Podam prosty przykład. Jeśli powiem, że nie wierzę, że jesteś facetem, ma oznaczać, że hipotetycznie biorę taką ewentualność pod uwagę? Jeśli więc ja mówię, że nie wierzę w istnienie bytów niematerialnych a sprawczych, to znaczy, że faktycznie w ich istnienie nie wierzą, a nie, że ich nie uznaję. Bo ja nie tylko w te byty nie wierzę, ale również nie wierzę w możliwość ich istnienia.
      Aby Twoje zdanie miało jakikolwiek sens, musiałbym twierdzić zamiast „nie wierzę w Boga” – „wierzę, że Boga nie ma”.

      Usuń
    8. Radku, mógłbyś doprecyzować to stwierdzenie: „wydaje mi się, że sporo osób niewierzących, albo nawet krytykujących kościół myśli faktycznie po chrześcijańsku” w kontekście tego chrześcijańskiego myślenia? Bo to stwierdzenie wydaje mi się wręcz rewolucyjne (nie myl z rewelacyjnym).

      Usuń
    9. Ateista moim zdaniem powinien mówić "nie ma czegoś lub kogoś takiego jak Bóg" I kropka.

      "Jeśli powiem, że nie wierzę, że jesteś facetem"

      Jeżeli tak byś powiedział to już jednak jest ta pewność ,że ja jestem.

      Tylko ewentualni mocna by się zastanawiać co do mojej płci.
      I tu jest ta niepewność, której nie masz jak sprawdzić

      Tak samo jest z Bogiem
      Jeżeli twierdzisz "nie wierzę w Boga" to mimowolnie nadajesz mu podmiotowość.

      Ja mogę powiedzieć, że nie wierzę w krasnoludki. Ale przy okazji niejako daje im pewną formę istnienia.

      Usuń
    10. Zapomniałam o krasnoludkach dopisać
      Ja nie mówię, że nie wierzę w krasnoludki. Ja po prostu stwierdzam, że to postacie z bajek, baśni lub filmów.

      Usuń
    11. @Asenata...
      nieraz faktycznie "ateizm pochodzi z uzasadnionej niechęci do kleru" /tak, jak piszesz/, ale tylko nieraz, bo całe mnóstwo własnowierców pozostaje przy wierze w jakiegoś boga /zwykle w wariancie chrześcijańskim/, odchodzi jedynie od pewnej instytucji i rozumieniu owego boga w sposób, jaki ta instytucja narzuca...
      czy ateista nie musi dręczyć się pytaniami w stylu "co po śmierci?"?... akurat niekoniecznie... ateista też może się dręczyć takimi pytaniami i w efekcie na przykład może uwierzyć w reinkarnację, za której mechanizmem nie stoją żadne bogi...
      oczywiście nasz TheLoo od razu zareaguje histerią, że ateista nie może wierzyć w żadną odmianę reinkarnacji, ale to już jest Jego prywatne, dziwaczne zresztą pojmowanie "ateizmu", które obejmuje nawet niewiarę w istnienie niskich wzrostem ludzi...

      at TheLoo...
      fajnie udowadniasz swój katolicyzm /w sensie: mentalność, sposób myślenia/ usiłując nam tu dowieść, że tylko ta religia ma monopol na moralny zakaz nie przywłaszczania sobie cudzej własności... naprawdę fascynujące, jakby to określił niejaki pan Spock z planety Wólkan :D

      Usuń
    12. Dla ateisty jest chyba tylko tu i teraz,więc reinkarnacja raczej już też wchodzi na teren wiary.

      Usuń
    13. Ależ Asenato, ja dodaję, że nie wierzę w możliwość istnienia takich bytów (nie tylko Boga), co jest równoznaczne ze stwierdzeniem: „nie ma czegoś lub kogoś takiego jak Bóg”.
      Pewnie, że nie będę sprawdzał ;) Tylko akurat tu nie mam podstaw Ci nie wierzyć, gdy piszesz o sobie jako kobiecie. Robisz to w tak naturalny sposób, że żadnych wątpliwości.

      Nie daję Bogu żadnej podmiotowości, tę nadały Mu religie. Przecież nie sposób dyskutować o tym podmiocie inaczej niż tak jakby istniał. Czy na przykład fakt, że piszę Bóg z dużej litery ma znaczyć, że dodatkowo żywię do Niego szacunek? Nie, ja mam szacunek do Rady Języka Polskiego, która takie zalecenie wydała.

      Krasnoludki, krasnoludkami, ale dość powszechne jest pytanie do dzieciarni: czy wierzysz jeszcze w Mikołaja. To dopiero zagwozdka ;)

      Usuń
    14. Piotrze:
      Jeśli odnoszę do katolicyzmu, to nie dlatego, że ta religia ma jakiś monopol. Już to nie raz podkreślałem – dlatego, że w Polsce katolicyzm jest niemal religią obowiązującą.
      Ty w ogóle mnie nie zrozumiałeś, gdy odniosłem się do zabijania i kradzieży i normalnie pieprzysz jak mały Kazio po dużym piwie. Podobnie jak o niskich wzrostem ludziach, których czy tego chcesz, czy nie, nie określa się mianem krasnoludków. Mam wrażenie, że powoli ogarnia Cię jakaś fobia na moim punkcie...

      Usuń
    15. Ja na przykład mówię ,że jestem osobą wierzącą.
      Ale przy okazji nie wierzę w Boga biblijnego
      Ani też żadnego innego znanej mi religii.
      Ja mogę napisać,że nie wierzę w tego czy innego Boga bo zakładam,że istnieje świat duchowy.Więc mam własnego,prywatnego Boga.Innych nie uznaję,ale przyjmuje ,że dla innych ludzi istnieje jakiś konkretny Bóg.
      Ateista nie wychodzi raczej poza życie jakie jest jego udziałem tu i teraz

      Z góry przepraszam za jakieś możliwe nielogiczności w tekście.
      Piszę z telefonu i nie mam jak za bardzo sprawdzić tekstu.

      Usuń
    16. Asenato, a dlaczego ja się mam martwić czymś takim jak życie po życiu, nawet jeśli to ma być nawet bajkowa reinkarnacja? Uznaję, że wraz z śmiercią umiera moje „ego” i choć będzie mi żal żegnać się z życiem, uznaję istnienie śmierci za pewnik.

      Usuń
    17. No właśnie ateista nie musi się martwić i dumać nad tym czy coś jest lub nie.
      Bo nie ma ku temu powodu.

      Usuń
    18. Chyba nie myślisz Asenato, że ja Cię będę potępiał za Twój stosunek do istnienia świata duchowego (duchów?)
      Nie wiem, co rozumiesz przez „nie wychodzi raczej poza życie jakie jest jego udziałem tu i teraz”. Wierzę, nomen omen, że nie chodzi Ci o ateistyczną duchowość, bo ta istnieje wbrew temu, co sądzą wierzący.

      Usuń
    19. Tu pełna zgoda, nie interesuje mnie, co będzie w życiu po życiu, interesuje mnie tu i teraz.

      Usuń
    20. Dlaczego miałbyś mnie potępiać.
      Czy mi przeszkadza żeś Ty ateista?
      No gdzież tam.
      Czy duchowość ateistyczną dotyczy bytów duchowych?

      Usuń
    21. Musisz doprecyzować, co rozumiesz przez „byty duchowe”. Jeśli to duchy, a nawet duszki, to nie, moja duchowość ich nie przewiduje. Chyba, że ktoś ma na myśli wyimaginowane postacie literackie.

      Usuń
    22. mitologiczno-literackie

      Usuń
    23. A jeżeli chodzi o pisownię Boga z wielkiej litery
      To chyba dotyczy to tylko Boga biblijnego.
      Jeżeli mamy na myśli innego wymieniamy go z imienia własnego.

      Usuń
    24. To w czym przejawia się duchowość ateistyczną?

      Usuń
    25. Ha, ha, wywód na niewielką książkę, bo przecież tego nie da się streścić w dwóch zdaniach. Najprostsza odpowiedź: w przeżywaniu sztuki i świata, w uczuciach, czy wreszcie rozważaniach filozoficznych. Podkreślam, to daleko idące uproszczenie.

      Taki przykład: „Zeus, bóg starożytnych Greków” i „Jahwe, Bóg świadków jehowy”

      Usuń
    26. Poczytałam sobie trochę na ten temat.
      Świadkowie Jehowy używają jak wiadomo formy Jehowa.
      Niby to to samo co Jahwe.
      Ale to taki ich wyróżnik.

      Usuń
    27. "obrażenie", "rozgoryczenie", teraz "fobia"... no, no, coraz "trafniejsze" diagnozy :D
      ...
      ale w jednym masz rację... gdzieniegdzie panuje błędne przekonanie, że duchowość musi dotyczyć jakiejś religii... tymczasem religie to tylko drobny fragment, bo duchowość to zbiór wszystkich iluzji tworzonych przez umysł, także umysł "ateisty", osoby areligijnej... np. wspomniana przez Ciebie sztuka, czy w ogóle cokolwiek innego...

      Usuń
    28. Asenato, ładnie żeś logicznie zakasowała naszego Dela. :) Argumentem rodem z "Mistrza i Małgorzaty".

      Usuń
    29. Piotrze:

      He, he, wiesz, że nie lubię się powtarzać. W razie czego mam jeszcze kilka innych wyrażeń dotyczących diagnozy ;))

      Nie wiem skąd żeś wytrzasnął tę mądrość, jestem przekonany, że jej autor ma olbrzymie i głębokie pokłady duchowości i wrażliwości, tak głębokie, że niemożliwe do wydobycia. Poczytaj może „Duchowość ateistyczna” André Comte-Sponville. To naprawdę mądry facet był. W dodatku filozof...

      Usuń
    30. he, he, TheLoo, wiem, że lubisz się powtarzać :)
      ...
      co mi tu wyskakujesz z jakąś książką, a tak coś od siebie, to nic?... ale no problem, są ludzie, którzy mają dużą potrzebę bycia kierowanymi przez jakiś autorytet... trudno, co robić :)

      Usuń
    31. Rozumiem, został Ci się jeno babski argument „nie bo nie”. Mógłbym Ci robić wywód na temat duchowości ateistycznej, ale gdybyś był pilnym uczniem, sorry, czytelnikiem moich blogów, przypomniałbyś sobie jedną z notek na ten temat. Mógłbyś też sobie przypomnieć kilka moich notek na temat przeżyć artystycznych właśnie w sensie duchowości. Tylko po co, nie? Ty i tak mi będziesz wmawiał, że reinkarnacja jest, a raczej musi być nierozerwalnie związana z ateizmem, bo to jedyny przejaw duchowości dostępny ateistom :D :D

      Swoją drogą używanie moich zwrotów lekko przeinaczonych dowodzi, ze i u Ciebie słabo, a nawet słabiej z dodawaniem czegoś od siebie. Tak nic, żadnej ironii, żadnego sarkazmu od siebie? Radek przynajmniej próbuje. Jeszcze mu słabo idzie, ale się uczy... ;)

      Usuń
    32. DeLu
      Ja bym się przy niedzieli nie chciała że tak powiem czepiać
      ale
      "babski argument „nie bo nie"

      Jak ma to rozumieć 🤨

      Usuń
    33. Asentao, „babski argument „nie to nie”” ma tyle wspólnego z kobietami, co słynne staropolskie przysłowie „Baba z wozu, koniom lżej”. „babski”, „baba” to określenia wprawdzie rodzaju żeńskiego, ale równie dobrze mogą się odnosić do facetów, dodajmy: upartych i nierozgarniętych facetów ;) Nie musisz tego brać do siebie wręcz nie powinnaś, skoro stać Cię na inne argumenty niż sławetne "nie, bo nie".

      Usuń
    34. Nie wydaje mi się, żeby jakakolwiek mężczyzna określenia
      "babski argument"
      „Baba z wozu, koniom lżej”.
      odniósł do siebie.
      A tym bardziej jakby miał to zrobić ktoś inny

      Usuń
    35. *jakikolwiek

      Muszę chyba iść po nowe okulary 😪

      Usuń
    36. Asenato, a kto odnosi do siebie przysłowia i porzekadła krytyczne do pewnych zachowań czy postępowań? Popatrz, potrzebowałem kilkunastu lat blogowania a by przyznać się do lenistwa i bałaganiarstwa. ;)) Innym i to za krótko...

      Usuń
    37. W przysłowiach i porzekadłach mamy niestety pewien procent nieciekawych stereotypów.
      Dlatego trzeba zwracać uwagę jeżeli jest się w gronie mieszanym na używane słowa.
      No tak po prostu.

      Tak uważam!!

      Nasze prywatne wady to jednak co innego.
      Każdy jeżeli chce może się do nich przyznać.

      Usuń
    38. Delu już zapomniał chyba o czym sam pisał, całkiem niedawno:

      https://antyfronda.blogspot.com/2021/12/madrosc-i-tradycja-narodu.html

      Usuń
    39. Przypomnę obojgu, zwrotu, a raczej sarkazmu użyłem prywatnie w stosunku do Piotra za ironię jaką użył w stosunku do mnie. Ani on kobieta ani nawet różnorodne (mieszane) towarzystwo.

      Usuń
    40. No ale skoro sam twierdzisz, że: "Miedzy innymi takie przysłowia, przypomnę, przekazywane tradycyjnie z pokolenia na pokolenie wydają nam się oczywistą prawdą, czymś, co ma mieć głęboki sens a de facto jest zazwyczaj najzwyklejszą bzdurą..." powinieneś być konsekwentny i takich zwrotów nie używać. Tak ta, wpadłeś we własne sidła.
      Nawet ja nie oponowałem zbytnio pod tamtą notką, uznając, że faktycznie część przysłów to ciekawy przykład operowania stereotypami płci. :)

      Usuń
    41. DeLu
      Ale przecież my tu sobie wszyscy razem gadamy.

      Usuń
    42. Radku, ależ to jest najczystsza prawda, to użyte przeze mnie stwierdzenie „jest zazwyczaj najzwyklejszą bzdurą” i dlatego go użyłem, aby Piotr zrozumiał, w jaki bzdurny sposób ze mną polemizował. „(...) powinieneś być konsekwentny i takich zwrotów nie używać” – konsekwentnie to ja „nie dam sobie w kaszę dmuchać”, gdy ktoś niby nie chce komentować a komentuje i tylko po to, aby mnie zdyskredytować. Wiesz, mogłem zamiast użyć wulgaryzmów przeróżnej maści (mam spory ich zasób i jutro jeden z tych wulgaryzmów użyję celowo), tylko, że byłoby to niesmaczne w takiej polemice. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem łaskawcą, że użyłem tylko seksistowskiego przysłowia, ale póki co, za jego użycie jeszcze się nie karze. Ono nawet nie podlega pod „obrazę uczuć religijnych”.

      Usuń
    43. Asenato, jeśli poczułaś się tym przysłowiem urażona, jestem skłonny Cię przeprosić i to nie na wzór polityczny. „Ale przecież my tu sobie wszyscy razem gadamy” – to prawda, rzecz w tym, że to nie wyklucza dygresji ad personam, tak jak teraz odpowiadam Wam oddzielnie.

      Usuń
    44. Delu, czyli jednak uważasz, że wyrażenia wykorzystujące stereotypizację płci to nic złego, aczkolwiek z tamtej notki zdawać by się mogło, że masz inne zdanie. :)

      Co ciekawe, gdyby nie tamta notka jak nawet bym teraz przyjął Twoje tłumaczenie. :D

      Usuń
    45. DeLu
      Ty mnie nie musisz przepraszać.Nie musisz robić nic wbrew sobie.
      Zamarzyło mi się takie wspólne grono blogowiczów,gdzie będziemy sobie dyskutować.Nieraz nawet i burzliwie.
      Ale niech będzie to oparte na jakimś poziomie.Chciałabym,abyśmy nie dali ponieść temu wszechobecnemu zanikowi kultury słowa.
      Dlatego reaguje na takie różnego rodzaju wstawki zalatujące stereotypami,staram się upominać,żeby nie obrażać,nie wyzywać.
      Staram się też samą siebie pilnować,żeby w emocjach czegoś nie chlapnąć.

      No tak już mam.

      Usuń
    46. Radku:

      Tylko gdzie ja napisałam, że „wyrażenia wykorzystujące stereotypizację płci to nic złego”? Użyłem go świadomie, dlatego, że jest dosadnym określeniem na dyskusją, jaką proponuje Piotr. Owszem, mogłem użyć zamiast zdania „został Ci się jeno babski argument „nie bo nie”” (radzę zwrócić uwagę na archaiczny typ zdania) zwrotu „czyli nie bo nie?”, ale czy wtedy by to do niego dotarło? Mogę mieć takie wątpliwości, skoro on uważa, że moja niewiara w krasnoludki jest tożsama z niewiarą w istnienie ludzi niskiego wzrostu. I do dziś się tego trzyma.

      Usuń
    47. Asenato:

      Uspokoję. Tu bywa ostro, ale staram się pewnych granic nie przekraczać. Granic, które zazwyczaj wyznaczają komentujący. Czasami przesadzają, wtedy ostro reaguję, bo w końcu swojej godności nie dam obrażać.

      Ja też staram się siebie pilnować, ale czasami, co pewnie nie jest usprawiedliwieniem, gdy atakuje mnie w niewybredny sposób kilka osób na raz, blado to pilnowanie wygląda. Nie lubię obiecywać, postaram się pilnować siebie bardziej...

      Usuń
    48. Delu, zdradzę Ci sekret - powiedzonek, przysłów itp. używa się zazwyczaj świadomie, gdy są dosadnym określeniem na jakąś sytuację. :D

      Usuń
    49. Przecież tak właśnie zrobiłem... O co Ci więc biega? :D

      Usuń
    50. Asenato,
      Ale wypada mi też trochę Dela obronić. Akurat nasze dyskusje charakteryzują się ciętymi ripostami, co jesteśmy skłonni sobie wybaczyć - przynajmniej ja już pretensji do Niego nie mam o nic. Natomiast nie można Mu odmówić kindersztuby, kultury i obycia - choć jest przy tym strasznie uparty i nie znosi przyznawać się do błędów.

      Usuń
    51. A mnie się zawsze wydawało,że uparta to jestem ja 😉

      Usuń
    52. A tak przy okazji jakie macie znaki zodiaku.
      Bo ja to Baran

      Usuń
    53. Asenato, możemy podać sobie ręce - 10.04 ;))

      Radku, prędzej ja się przyznam do błędu dziesięć razy, niż Ty raz ;))

      Usuń
    54. Dwa Barany na jednej łące🤣
      Będą leciały wióry

      Usuń
    55. Eee, przecież masz swoją łąkę, a ja swoją :D

      Usuń
    56. Delu, ale to oddaje po prostu proporcje - na dziesięć naszych sporów masz rację w jednym... :D

      Usuń
    57. A co oznacza byk na łące z baranami? :D

      Usuń
    58. Takie wnioski to tylko Radek mógł wyciągnąć :D Ale skoro tak, teraz ja na dziesięć przyznań się do błędów przez Ciebie, ja przyznam się raz. Ciekawe, czy zdążę się przyznać przed śmiercią choć jeden raz???

      Usuń
    59. Byk na łące z baranami? Bez wątpienia to błąd ortograficzny, ale poczekajmy na opinię Asenaty...

      Usuń
    60. To znaczy mamy dwa Barany i Byka 🤔
      Jakby to powiedzieć
      Nie jest dobrze 🤣

      Usuń
    61. Barany są uparte
      A Byki niestety też.
      Więc sami rozumiecie.

      Dla rozładowania tego zagęszczenia upartych przydałby się Koziorożec.

      Usuń
  5. Ty nie epatuj tak bardzo tym swoim narcyzmem, bo jeszcze ktoś zajrzy w Google i zwieje :) Osoby narcystyczne nie są wcale ani milusińskie ani nieszkodliwe.

    W Twoim życiu, jako kogoś, kto kocha realizować się w felietonach, wiara odgrywa znaczącą rolę. Ba! Jedyną. O czym byś pisał, jeśli ten motyw by Ci odpadł? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszam się faktem, że ten opis narcyza jest zbyt ogólny a przez to mało precyzyjny. Mój narcyzm nikomu szkody nie czyni ;)

      Pisałbym o polityce. Trochę bardziej nudna ale też się dzieje, czasami nawet bardziej ;))

      Usuń
  6. A wyjsc, pospacerowac, dotlenic sie coby mozg lepiej pracowal, krazenie poprawic ... tylko siedzisz cale dnie i w necie sie dotleniasz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziennie jestem na spacerku, a przed laptopem nie siedzę dłużej niż Ty. Choć z tym dotlenianiem bywa różnie. Ostatnio często dostaję alerty: "Uwaga na smog. Stężenia gazów szkodliwych dla zdrowia przekroczyły normę (czasami 300 procent)". I wtedy nie ma do śmiechu...

      Usuń
    2. Oj , to twoja bojazn:) Wirus zatrzymuje nas w domu, alerty rozmaite... na przekor smokom, trzeba kiedy sie tylko da wychodzic. Ale jak ktos nie chce to takie "smoki" robia mu "dobra" wymowke:)

      Usuń
    3. Ja z tymi smogami jestem obyty od urodzenia, więc o co Ci chodzi? ;)

      Usuń
    4. Mi? Tobie chodzi, bo piszesz, ze dostajesz alerty i nie ma do smiechu. Czyli co? Mam rozumiec, ze pomimo, iz nie do smiechu jednak wychodzisz?

      Usuń
    5. Przecież jakbym nawet nie chciał to muszę wychodzić, na zakupy, ze śmieciami i zalecone przez lekarza tysiąc metrów ku zdrowotności (w smogu) ;)

      Usuń
    6. Aniu, jakiego jesteś znaku zodiaku? Szukamy koziorożca ;))

      Usuń
    7. Albo Skorpiona
      Będzie bardziej "krwawo"😱😁

      Usuń
    8. Spragnieni rzezi jestescie? Ja? Jestem spokojna jak baranek. Rak jestem.

      Usuń
  7. Jak dla mnie, to takie natrętne sprzątanie i wmawianie ludziom, że nie mogą być leniwi to raczej dobra zagrywka prowadząca do tego, żeby ludzie broń boże nie mieli za dużo wolnego czasu, bo jeszcze zaczną samodzielnie myśleć.

    OdpowiedzUsuń