sobota, 14 stycznia 2017

Tradycyjne wartości (nie tylko chrześcijańskie)



  Zarówno miłościwie nam panujący, jak i ich duchowi przywódcy, bardzo często odwołują się do czegoś, co trudno sprecyzować, a nosi mocną nazwą „wartości”. Jeszcze bardziej kuriozalne wydaje się opieranie tychże wartości, na jeszcze bardziej niesprecyzowanym określeniu: Prawda (nie mylić z prasowym organem KC KPZR), właśnie pisaną z dużej litery. Ja to określę bardziej dosadnie, choć i pewnie kontrowersyjnie, postaram się sprecyzować: jedyną, rzeczywiście cenioną i powszechnie stosowaną wartością w tym naszym tradycyjnym, chrześcijańskim, katolickim poletku jest..., kłamstwo. 

  Zacznę mocnym pytaniem: nigdy Was, moi Czytelnicy nie zastanawiało, dlaczego w Dekalogu nie ma potępienia kłamstwa? Jest coś o fałszywym świadectwie wobec bliźniego, ale to daleko niepełna definicja kłamstwa. Aby było śmieszniej – wśród siedmiu grzechów głównych katechizmu KK o kłamstwie też się nie wspomina (sic!). A przecież z moralnego punktu widzenia to jedna z bardziej ohydnych przywar ludzi, ba!, w moim odczuciu, mogąca przynieść ludzkości najwięcej nieszczęść i tragedii. Tu osobista dygresja. Z mojego doświadczenia mogłoby wynikać, że najwięcej przykrości spotykało mnie wtedy, gdy byłem prawdomówny. Za przyznanie się do winy lub niewiedzy, zawsze spotykała mnie kara, a gdy czasami skłamałem, zazwyczaj mi się upiekło, choć też nie zawsze. Pewnie dlatego z kłamstwa na pewien czas uczyniłem sobie prawdziwą profesję, przynajmniej do momentu, aż ktoś, bardzo mi bliski, uświadomił mi jakie to podłe.

  Śmiem twierdzić, że kłamią wszyscy, nawet jeśli nie kłamią. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy kłamią notorycznie, czasami nazywając tych prawdomównych niedoinformowanymi głupcami. Taki paradoks. Tyle, że ja nie bardzo mam ochotę pisać o tych zwykłych, niemal codziennych kłamstewkach typu: „Jak się czujesz? Dobrze.”, choć dostaliśmy wiadomość, że wyniki badań są fatalne, albo inną, że żona nas zdradziła, lub umarła nam teściowa, choć akurat w tym ostatnim przypadku dobre samopoczucie może być prawdą. Rzekłbym: to jest normalka, gdyż nie lubimy przyznawać się do osobistych porażek. Gorzej, że okłamują nas dziennikarze, publicyści, politycy, okłamują producenci, reklamodawcy, sprzedawcy a nawet pracodawcy, okłamują nas nawet święci, kaznodzieje i katecheci. Żyjemy w świecie gdzie łgarstwo jest czymś normalnym, a w ostatnim czasie, na tym naszym poletku, stało się wręcz nobilitowane. Dobrą zmianą nazywa się kłamstwo smoleńskie, 500 zł na każde dziecko, „Polska w ruinie” po poprzednich rządach, opozycja (i nie tylko) to zdrajcy ojczyzny, UE to nowy okupant, etc., etc. Aby nie było, opozycja też nas okłamuje, gdy mówi, że ma na myśli tylko dobro obywateli. Kłamstwo jest w Polsce, i chyba nie tylko w Polsce, bardzo tanie i wciąż tanieje. Jeśli ktoś komuś kłamstwo zarzuci, zawsze może się dowiedzieć, że nie zrozumiał kontekstu.

  Niemniej chyba tylko w Polsce kłamstwo jest również uświęcone przez Wszechmogącego, i nie mam tu na myśli Boga. To ten, co zawsze mówi prawdę, a który twierdzi w swoim radiu, że cywilizacja śmierci jest na Zachodzie, a za to u nas panuje cywilizacja miłości, choć jednocześnie opluwa Żydów, uchodźców, innowierców, bezbożnych i... wrogów PiS. Kłamstwem jest mówienie, że instytucja Kościoła jest ucieleśnieniem Prawdy, np. walczy z pedofilią, gdy jednocześnie pozwala pedofilowi odprawiać mszę, nawet jeśli prywatnie. Kłamstwem jest gloryfikacja biedy, gdy ci, którzy ją gloryfikują, głodu ani zimna nie zaznają. Kłamstwem jest mówienie o cnocie, gdy część mówiących o niej namawia do nienawiści, nie stroni od bogacenia się, nadużywa alkoholu, cudzołoży, ba! oddaje się grzechom (tym jest podobno homoseksualizm), a już obłudnym kłamstwem jest mówienie o miłości bliźniego, jeśli wszystkich wokoło potępia się w czambuł, nawet tych, co nie są zbyt gorliwi, i... mógłbym tak jeszcze. Choć nie mogę się powstrzymać od jeszcze jednego przykładu. W wymiarze osobistym, kłamstwem jest sakrament spowiedzi, ściślej – mocne postanowienie poprawy, jeśli jeszcze tego samego dna popełnia się kolejne, jeśli nie te same grzechy.

  Zamiast mojej ulubionej puenty, najpierw oryginalna sentencja St. J. Leca: „Kłamstwo nie różni się niczym od prawdy, prócz tego, że nią nie jest.” I moja parafraza pewnej znanej fraszki J. I. Sztaudyngera: Prawda uszlachetnia, to fakt, dlatego szlachetnych jest brak... 


133 komentarze:

  1. W zasadzie, długo można by dyskutować. Fajny film jest w tym temacie "Było Sobie Kłamstwo / The Invention of Lying " I tyle mam do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...choć jednocześnie opluwa Żydów
    A to już przykład kłamstwa. Widziałeś aby ślina leciała w kierunku Żyda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisał ten,który mi radzi czytać między wierszami...Nie uczyli Cię w szkole co to metafora?
      Anastazja

      Usuń
    2. Nasti wyjęła mi ten tekst z ust :)

      Usuń
    3. Strasznie jesteście nadęci. Zamiast się uśmiechnąć. Po prostu wskazuję, że każda powieść jest jednym wielkim kłamstwem. Każdy makijaż służy okłamywaniu.
      Oczywiście, kiedyś ukułem takie zdanie:
      "Ten, kto kłamie jest głupcem, albo gnidą moralną. Innej możliwości nie ma."
      Na całe szczęście, większość kłamie z głupoty. A takich kłamstw nawet w Twoim tekście dzisiejszym mogę przytoczyć kilka, bowiem półprawda to też kłamstwo.

      Generalnie, kultura nie istnieje bez kłamstwa. Słusznie zauważyliście, ze takowym kłamstwem jest metafora i inne środki stylistyczne. Zwykłe pocieszanie jest kłamstwem. Temat rzeka i nie wiem, czy chce mi się na wszystkie aspekty tego tematu dyskutować.
      "mocne postanowienie poprawy" akurat nie jest kłamstwem.

      Zresztą oba zdania: "Ziemia krąży wokół Słońca" i "Słońce krąży wokół Ziemi"
      można potraktować jako prawdy i jako kłamstwa. Wszystko zależy od wiedzy mówiącego i od wiedzy słuchacza.

      Usuń
    4. Tej nadętości uczę się od Ciebie:)))))))))))))Taki uśmiech może być?
      A.

      Usuń
    5. I kto tu jest nadęty? Ja też postawiłem w komentarzu buźkę, ale Ty jakbyś tego nie chciał widzieć. To jest zresztą dość charakterystyczne dla Ciebie. Widzisz nas takimi, jakimi chciałbyś nas widzieć. Zero dystansu.

      Jeśli „mocne postanowienie poprawy” nie jest kłamstwem, to wytłumacz skąd kolejki do konfesjonału? I to zazwyczaj tych samych.

      Thomas Jefferson powiedział: „Człowiek, który nie boi się prawdy, nie musi wcale lękać się kłamstwa.” choć ja bym tu od siebie dodał, że nie musi się na kłamstwo też godzić. Półprawda też nie jest do końca kłamstwem tak jak przemilczenie, ale już postawa hipokryty, jak najbardziej.

      Usuń
    6. :)))))))))))))Taki uśmiech może być!

      Usuń
    7. Kłamstwo – wypowiedź zawierająca informacje niezgodne z przekonaniem osoby mówiącej o rzeczywistości. Kłamca przekazuje informacje niezgodne z jego przekonaniem o rzeczywistości z intencją, by zostały one wzięte za prawdziwe.

      Czy rzeczywiście muszę z Tobą Asmodeuszu przerabiać cały SJP?

      Usuń
    8. Przyszłość nie jest rzeczywistością. Nie można skłamać, co do faktów z przyszłości. Zatem, żadna prognoza pogody nie jest kłamstwem. Co innego oszustwo. W tym przypadku mamy do czynienia z oszukiwaniem samego siebie. Przykład, od jutra rzucam palenie.

      Usuń
    9. Akurat mocne postanowienie poprawy nie jest wróżeniem z fusów, to to samo, co „rzucam palenie” bez „jutra”. To postanowienie dotyczy czegoś, co ja określam „natychmiast i od razu” ;) Tak właśnie zrobiłem, gdy rzuciłem palenie. Nie odkładałem tego do jutra. Co do faktów z przyszłości faktycznie nie można skłamać. Można skłamać, co do swoich postanowień, jeśli ktoś je składa wiedząc, że ich nie dotrzyma. Wiesz, za pierwszym razem można to złożyć na karb niewiedzy o swoich możliwościach. Za drugim razem, od biedy również, lecz jeśli ktoś powtarza przyrzeczenie enty raz, to już nie jest oszukiwanie samego siebie, tu już ewidentnie kłamie.
      Nie, nie musisz przerabiać SJP, chyba, że dla własnej satysfakcji. :)

      Usuń
    10. No niezupełnie. W mojej poprzedniej parafii działa stowarzyszenie AA, wielu członków znam osobiście. Żadna, ale to żadna klinika nie wyleczyła ich z alkoholizmu, a wyleczyła ich w końcu wiara, a w zasadzie ksiądz, który dał im w swojej osobie oparcie. Nie wiem ile razy było złamane mocne postanowienie poprawy, ale za którymś razem poskutkowało. Niezłe wyniki w leczeniu alkoholizmu ma u nas również ŚJ choć tej sekty nie darzę sympatią. Po prostu wiara nie działa jak zwykłe zaklęcie przed Dżinem, czasami wymaga to czasu. Jeśli ktoś idzie do spowiedzi z myślą, że dalej będzie grzeszyć, to popełnia najcięższy grzech, grzech przeciwko Duchowi Świętemu, a ten być odpuszczony nie może.

      Usuń
    11. Piszesz mi o jednym aspekcie – alkoholizmie – a ja mam na myśli „drobne” grzeszki rzeszy wiernych, co tydzień korzystających z sakramentu spowiedzi. Piszesz mi o teorii, ja piszę o realiach. Spowiednik nie może sobie pozwolić na nie odpuszczenie grzechów, bo kościoły świeciłyby pustkami.

      Masz rację, ja też nie znam osobiście żadnego wyleczonego alkoholika. Ale nawet i takich, co ich podobno ksiądz wyleczył.

      Usuń
    12. A szkoda, jak poszukasz w internecie to statystyki znajdziesz.
      To nie kwestia teorii, jest pięć warunków ważności spowiedzi. Samo rozgrzeszenie przez księdza, nie oznacza, że osoba została rozgrzeszona.

      Usuń
    13. PS. A może właśnie kłamiesz, bo bardzo dobrze wiesz, że w aspekcie leczenia nałogów akurat ośrodki wiary maja duże sukcesy, tylko szkodziłoby takie potwierdzenie wizerunkowi Twego bloga. Oczywiście, w parafii ksiądz nie działa w pojedynkę, ma sztab ludzi w tym psychologów oraz byłych alkoholików. Ale kazdy psycholog Ci powie, że jeśli brakuje oparcia we wspólnocie, to szanse na leczenie są marne. Wiara taki proces leczenia wspomaga. No i fakt, żaden były alkoholik nie powie o sobie, że jest wyleczony. Choćby był abstynentem od 30 lat, zawsze powie, że jest alkoholikiem. Czy zatem jest to kłamstwo?

      Usuń
    14. Spoko dobrze,że dopisałeś że alkoholik zawsze będzie alkoholikiem,bo już chciałam interweniować;)I Asmodeusza nie przekonasz,że COŚ dobrego może przynieść wiara w Boga.

      Asmodeuszu...normalnie ręce opadają...Skąd Ty znasz te realia?Jesteś spowiednikiem?I ilu znasz wiernych,którzy co tydzień się spowiadają ze swoich grzechów?Dlaczego to zaznaczyłam?Ano dlatego,że ludzie w konfesjonale rozmawiają z księdzem i to nie jest spowiedź.Ale skąd Ty to możesz wiedzieć?
      Anastazja

      Usuń
    15. Spoko:
      Statystyki czego? Ilu ludzi chodzi do spowiedzi i jak często? Te akurat znam, ale z nich nic nie wynika, może tylko to, co jest moją konkluzją o samej spowiedzie. Zauważ, że jej poddają się gorliwi (w sensie pozytywnym) wierni, a nie tzw. letni katolicy. Fakt, ja treści spowiedzi innych nie znam, i dobrze, ale swego czasu chodziłem, jak przystało na gorliwego katolika, minimum raz w miesiącu, i tu przyznam się nie bez kozery, najczęstszymi grzechami były: „kudłate” myśli i kłamstwa. Na szczęście spowiednik nigdy nie pytał o szczegóły, ale za każdym razem była formułka: „idź i nie grzesz więcej”. ;) Piszesz, że samo rozgrzeszenie spowiednika nie jest równoznaczne z rozgrzeszeniem. I tu się z Tobą w pełni zgodzę, bo wg Biblii, tylko Bóg ma prawo rozgrzeszyć. Tylko w takim razie – po co cały ten cyrk?

      Chciałoby mi się napisać: nie oskarżaj bliźniego swego bezpodstawnie. Napisałem wyraźnie, że nie znam osobiście żadnego wyleczonego alkoholika, nawet dzięki księdzu. Rozumiesz sens tego zdania? Osobiście!, co nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że takich nie ma w ogóle.
      Oczekuję przeprosin :)))

      Usuń
    16. Nasti:
      Gdy chciałem porozmawiać z księdzem, a były takie czasy, nie potrzebowałem do tego konfesjonału. Ten przybytek wydawał mi się zawsze miejsce wyznawania grzechów i chyba takie jest jego oficjalne przeznaczenie. Mały (choć wcale w mojej wsi nie taki mały) wiejski kościółek. Ksiądz przyjeżdża na mszę samochodem na kwadrans przed jej rozpoczęciem, dlatego by mieć czas na spowiedź dla wiernych. Kolejka to zawsze minimum dziesięć osób. Powiesz mi, że on w tym czasie będzie się godził na towarzyską rozmowę? On na te rozmowy decyduje się po mszy, jeżeli obowiązki duszpasterskie go nie wzywają.

      Czy ja mam rozumieć, że Ty lubisz rozmawiać towarzysko z księdzem przez kratę konfesjonału w dodatku na klęczkach? ;)

      Usuń
    17. Taki "młody inaczej" a tak mało wie:)Asmodeuszu nie wszystkie konfesjonały mają klęczniki,straszne prawda?Jak to tak?:D Dużo się zmieniło w tym aspekcie,jeżeli chodzi o kontakt ksiądz - wierny.Widzisz w mojej parafii nie ma opcji żeby się umówić na towarzyską(?) rozmowę z księdzem z jednego powodu - żeby nikt nikogo nie posądził o romans.Jeśli mam problem i chcę o tym porozmawiać to do tego służy konfesjonał.Tyle.
      Wiem - zaraz się czepisz tego romansu.I dlaczego piszesz tylko o swojej pipidówie?Odnieś temat do ogółu:)
      A.

      Usuń
    18. Nasti, pół wieku mieszkałem w mieście wojewódzkim, które jako mieszkanka Śląska pewnie znasz, z czego przez czterdzieści lat żyłem wiarą i Kościołem. Dwie parafie szczególnie często odwiedzałem, Panewnicką i Bogucicką i tylko choroba mogła mnie od niedzielnej mszy odciągnąć.

      Nie będę się czepiał tych romansów, ale przyznaję, nieźle mnie rozbawiłaś :))) Tylko jedna konkluzja, strasznych doczekaliśmy się czasów, to w kontekście kontaktów ksiądz – wierny ;)

      Usuń
    19. Nasti, zapytam tak ad hoc: czy dom parafialny jest też przez obyczajność miejscem niewskazanym na rozmowę z księdzem? Wiesz, nie jestem już na bieżąco ;)))

      Usuń
    20. Rzeczywiście - zawiść,zazdrość,kłamstwo oraz pomówienie jest zabawne.Ale przynajmniej katolicy mają się z czego spowiadać.
      Osobiście to usłyszałam od księdza,o którym już u Ciebie wspomniałam,że nie ma opcji żeby się ze mną spotkał poza konfesjonałem na zwykłą rozmowę.A dodam,że był nieziemsko przystojny.Ale wiesz...jakoś mnie to nie zdziwiło.Takich właśnie czasów dożyliśmy ale Ty nie musisz już sobie tym głowy zawracać.
      A.

      Usuń
    21. :)))
      Czyli przyznajesz, że jednak do konfesjonału chodzi się też spowiadać, bo jest z czego :) a tylko Ty masz czasami potrzebę porozmawiać. Ja pamiętam, że w Panewnikach księża mieli stale dyżury w tym przybytku i faktycznie można by ten czas wykorzystać na rozmowę. Ale wtedy konfesjonały były tak skonstruowane, że inna pozycja niż na klęczkach nie wchodziła w rachubę...

      Usuń
    22. Łooo matko...nie masz się czego czepić to czepiasz się,że zabrakło w moim komentarzu jednego słowa - również?I czy gdziekolwiek i kiedykolwiek napisałam,że katolicy są święci,idealni,bez grzechu?Nie i nigdy tego nie napiszę.Znasz moje zdanie,a jeśli zapomniałeś to poczytaj sobie moje wszystkie komentarze.
      A.

      Usuń
    23. Olimpia, a dziś Radek to potwierdził, uznali, że pewne pojęcia są poza moim zasięgiem pojmowania. :) Sama więc widzisz, że trzeba mi tłumaczyć na sposób łopatologii...
      Mam jednak wrażenie, że sami stosując nagminnie tzw. skróty myślowe, jesteście odporni na zrozumienie moich. O ile ja mam cierpliwość tłumaczyć z mojego na Polski, Wam tej cierpliwości zdecydowanie brakuje, w efekcie zbyt łatwo się obrażacie. Już przywykłem ;)
      Jeśli bowiem ja nie jestem niezbyt precyzyjny to mi się to wypomina. Jak Wy, okazuje się, że to jest poza zasięgiem mojego zrozumienia. Ale ja się w żadnym wypadku nie skarżę. Stwierdzam tylko fakt ;)

      Usuń
    24. Nie wiem czy zauważyłeś ale ja się dopytuję jak czegoś nie rozumiem,a Ty mi wmawiasz coś czego nie napisałam.Jest różnica?Albo chcesz odczytywać to co napisałam tak,żeby Tobie pasowało i było się czego czepiać.
      Jakbym się obraziła to by mnie tu dawno nie było.
      I nie odmówiłam sobie tej przyjemności i poczytałam Twoją i Olimpii niejedną dyskusję i jak na mój gust to ostatnie zdanie w Jej komentarzu odnosi się do całokształtu:)

      A teraz przypomnij mi dlaczego to nie wierzysz w Boga?
      A.

      Usuń
    25. Tylko gdzie ja Ci przypisałem słowa, że Twoim zdaniem „katolicy są święci ,idealni, bez grzechu”? Nasti, bądźmy wobec siebie uczciwi, oboje przypisujemy sobie pewne konteksty, których nie wypowiadamy, i nie jestem w tym ani gorszy, ani lepszy od Ciebie.

      Nie wiem do czego odnoszą się słowa Olimpii i szczerze mówiąc ta jej opinia ani mnie mierzi, ani parzy. Ja odczytuję w tym zdaniu pewną złośliwość, bo na jej blogu niejednokrotnie „punktuję” jej pojmowanie wiary, które normalny katolik uznałby za herezje. Bo o ile ja ironizuję z pewnych postaw, czasami z kontrowersyjnych poglądów chrześcijan, a w tym katolików, o tyle jej blog jest szydzeniem z samej wiary katolickiej.

      Komentarz to zbyt ograniczone miejsce na wytłumaczenie Ci, dlaczego ja nie akceptuję istnienia niematerialnej istoty i jej możliwości wpływania na materialny świat. Przyczyny są trzy główne, choć nie jedyne. Dokładna lektura Pisma Świętego w całości (wraz z objaśnieniami), poznanie argumentów ateizmu i własne doświadczenia, a właściwie brak jakichkolwiek na to, że taka istota istnieje. Tu musi Ci to wystarczyć. ;)

      Usuń
    26. No skoro musi wystarczyć to musi.
      Asmodeuszu mam dobrą pamięć,więc odnoszę się do wszystkiego co tu zostało napisane przeze mnie i Ciebie,a nie tylko do tego jednego wpisu.

      I po raz kolejny zwracam Ci uwagę,że Twoje wpisy często różnią się od tego co piszesz w komentarzach:)
      A.

      Usuń
    27. Ależ ja się z Tobą zgodzę, co do tych różnic między treścią notki (najczęściej felietonów) a tym, co piszę w komentarzach. To jest zamierzone...! Notka z reguły jest jakimś uogólnieniem, felieton dodatkowo ma być kontrowersyjny i prowokujący. Komentarz jest już czymś bardziej osobistym, wyjaśniającym wątpliwości Czytelników, choć niekoniecznie ma być aprobatą poglądów oponentów, bo czasami mam takie wrażenie, że tego się ode mnie oczekuje. Innymi słowy: napisałeś, co napisałeś ale racja jest po mojej (oponenta) stronie, jeśli nie, jak to napisała Olimpia: „pewna pojęcia są dla mnie nieosiągalne” :)

      I to mnie zdumiewa najbardziej (nie mylić z gniewem) – wszyscy mają prawo do własnej racji, Asmo, autor tego bloga, może się tylko mylić! Ale jak w odpowiedzi do Radka, ja, gdy zacząłem prowadzić ten blog, nawet nie śniłem, że będzie to miejsce tak ożywionych dyskusji. Tu ukłon i w Twoją stronę, nawet jeśli się z Tobą czasami nie zgadzam ;)

      Usuń
    28. Ale Asmodeuszu nie może być tak,że poglądy w komentarzach różnią się od poglądów w notce,jeśli nawet jest to felieton.O to mi chodzi.I nie chrzań,bo kto jak kto ale wiele razy przyznałam Ci rację,za co oberwałam na innych blogach;)
      Poprawię Ci humor - napisz coś z czym się z Tobą zgodzę:)))))Dajesz;)
      A.

      Usuń
    29. Ja mam na myśli różnice, nie sprzeczności.

      Napisałem też, że czasami się nie zgadzam, a nie, że zawsze. Aż mnie korci zapytać, na jakich to blogach obrywasz za to, że się ze mną zgadzasz? Inna sprawa, że to potwierdza moją teorię, że Asmo nigdy nie ma racji :)))

      A w czym się Ty ze mną możesz się zgadzać??? Podsuń temat, pewnie natury obyczajowo-moralnej(?) ;)

      Usuń
    30. Wystarczyło żebyś napisał,że dzisiaj jest poniedziałek a ja bym się z Tobą zgodziła:)))

      I tak - lubię tematy natury obyczajowo-moralnej;)

      I jednak masz problemy z pamięcią,skoro chcesz zapytać o te blogi:)Ale mniejsza o to,było minęło.
      A.

      Usuń
    31. No niestety, mam problemy z pamięcią, do czego przyznaję się bez bicia. Takie są konsekwencje starości ;)

      Usuń
  3. Od kiedy kłamstwo jest wartością?Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałaś „Grę o Tron”? Tam George R. R. Martin powiedział: „Czasem nawet w kłamstwie można znaleźć ziarno honoru.”, a niejaki Goebbels miał się wyrazić: „Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą.” Ale najbardziej podoba mi się cytat z „Rodziny zastępczej”: „Jak coś zmyślasz, to rób to chociaż z talentem.” ;)
      Pozdrawiam pięknie ;)

      Usuń
    2. I to ma świadczyć o tym że kłamstwo jest wartością?I nie chcę cytatów.Chcę poznać Twoje zdanie:)
      Również pozdrawiam:)A.

      Usuń
    3. Czyż nie napisałem w notce jaki jest obecnie mój stosunek do kłamstwa (patrz ostatnie zdanie wstępu)? Ale to jest felieton (patrz etykiety), choć może zbyt mało prześmiewczy, a wszystkie tezy o konieczności kłamstwa mają w komentarzu charakter ironiczny.

      Usuń
    4. Asmodeuszu zadałam konkretne pytanie...i bardzo proszę o odpowiedź :)
      A.

      Usuń
    5. Dla tych, którzy w celu osiągnięcia pewnych korzyści, nie zawsze dość jasnych, choć się do tego nie przyznają, kłamstwo jest wartością wręcz niezbywalną. W mojej ocenie takim są dziś dwie czołowe postacie polskiej polityki: J. Kaczyński i A. Macierewicz, a w wymiarze religijnym: o. T. Rydzyk. Jeśli się ze mną nie zgadzasz. Poproszę o argumenty ;)

      Usuń
    6. Wiesz...dla mnie i wg mnie kłamstwo to narzędzie,a nie wartość :)
      A.

      Usuń
    7. Nasti: to bardzo wartościowe narzędzie ;)

      Usuń
    8. Jak już zobaczyłem tytuł, spodziewałem sie jakiegoś paszkwilu :) i Asmo mnie nie zawiódł.

      Usuń
    9. Zapomniałam że Asmo ma inny system wartości;)
      A.

      Usuń
    10. On ma jakiś system wartości ? :D

      Usuń
    11. Radku:
      Miło mi, że Cię nie zawiodłem ;)
      A co do mojego systemu wartości, cokolwiek byś o nim nie myślał, ma nad innymi jedną zasadniczą przewagę – jest wolny od hipokryzji ;)

      Usuń
    12. A system wartości wolny od hipokryzji to...Proszę,rozwiń ten wątek:)Zawsze myślałam że to ludzie są hipokrytami ale człowiek uczy się całe życie;)
      A.

      Usuń
    13. Każdy system wartości tworzą ludzie. Teoretycznie każdy jest piękny, niemal wszystkie są idealne. Ale różnie bywa z realizacją tych systemów wartości. Jeden system wartości już teoretycznie zakłada hipokryzję. Przykro o tym pisać ale to właśnie chrześcijaństwo. Mówi, że trzeba miłować bliźniego, że człowiek jest niezbywalnym dobrem, ale jeszcze większym „dobrem” jest Bóg, w imię którego, należy tego człowieka „przymuszać” do cierpienia, bo cierpienie jest wartością nadrzędną nad szczęściem osobistym na ziemi. Bardziej wartościowe jest szczęście po śmierci (sic!), którego jeszcze nikt z żyjących nie poznał.

      System wolny od hipokryzji to taki, kiedy żyjesz zgodnie ze swym sumieniem, nie potępiasz nikogo za to, że Twojego systemu nie uznaje i dajesz tym innym żyć według ich zasad. Oczywiście, każdy system powinien zakładać, że nie należy szkodzić innym. Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia wartościowania (nie mylić z wartościami), ale to wymagałoby znacznie bardziej rozwiniętych dywagacji.

      Usuń
    14. A dla mnie szczytem hipokryzji jest liberalizm, który stwarza taki system wartości, gdzie wolność oznacza, narzucanie kogo wolno lubić i chwalić a kogo nie wcale nie trzeba. To samo tyczy się jedynych słusznych ideologii, sprzeciw wobec których oznacza zacofanie i zaściankowość...

      Usuń
    15. Nie wiem co to ma wspólnego z hipokryzją ale może mam dzisiaj gorszy dzień.No bywa że tak mam.Uczepiłeś się tego chrześcijaństwa,jak rzep psiego ogona.
      I nie ma takiego człowieka,który nie byłby hipokrytą...Także o czym tu dyskutować?
      A.

      Usuń
    16. Radku:
      Chyba nie znasz definicji liberalizmu. Pozwolę więc sobie przytoczyć: „(...)ideologia lub kierunek polityczny, według którego wolność jest nadrzędną wartością, ma charakter indywidualistyczny i przeciwstawia się kolektywizmowi. Innymi wartościami cenionymi przez liberałów są wartości demokratyczne i prawa obywatelskie czy własność prywatna i wolny rynek.” Dobrze by było, abyś nie mylił jej z tym, co o liberalizmie mówią prawicowi i religijni ideolodzy, bo ich przekaz jest, nomen omen, kłamstwem.

      O tym, jakie środowiska cechuje zacofanie i zaściankowość, tylko przez grzeczność, nie będę się rozpisywał ;)

      Usuń
    17. Nasti:
      Kilka przykładów klasycznej hipokryzji:
      - oficjalne głoszenie przestrzegania określonych zasad moralnych i jednoczesne ich "ciche" łamanie
      - stosowanie różnych, sprzecznych wzajemnie zasad moralnych przy różnych sytuacjach (np. wymaganie od męża żeby nie zdradzał, i jednoczesne zdradzanie męża)
      - wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach (np. głoszenie, że zabijanie dzieci wroga w czasie wojny jest dobre dlatego, że wróg ten popełnił wcześniej zbrodnię mordując nasze dzieci)
      - tworzenie obszarów tabu, czyli spraw, o których się nigdy nie rozmawia publicznie; zazwyczaj są to sprawy, które w świadomości wielu ludzi są niemoralne, ale są lub były jednocześnie masowo praktykowane
      (to za Wikipedią)

      Hipokryzja jest cechą ludzkich społeczeństw, dlatego ja nigdy nie będę uznawał wyższości społeczeństwa nad jednostką.

      Usuń
    18. Ale to jednostki tworzą społeczeństwo...
      A.

      Usuń
    19. Wiesz definicje znam. Mówię o liberalizmie w praktyce.

      Usuń
    20. skoro jest inaczej liberałowie do zakłamane towarzystwo strasznie... bardziej inne środowiska.

      Usuń
    21. Nasti:
      Zgoda, mnie chodzi o owo wartościowanie. Ja nie neguję istnienia społeczeństwa, ani nawet konieczności jego tworzenia. Bo z tego też wynika, że nie byłoby społeczeństwa bez jednostek.

      Usuń
    22. Radku:
      A gdzieś Ty się spotkał z prawdziwym liberalizmem, bo na pewno nie w Polsce? Nawet uznająca się za liberalną PO, jest nią tylko z nazwy i niewiele z liberalizmem ma wspólnego. Na blogu Bartosza Stefańskiego, była też teza, że Janusz Korwin-Mikke tworzył liberalną partię (sic!) To już całkowite wypaczenie liberalizmu.

      Usuń
    23. Asmodeuszu wybacz ale ja dzisiaj "wysiadam":) Twoje ostatnie zdanie o tym przesądziło;)
      A.

      Usuń
    24. Tu masz rację, na szczęście do Polski prawdziwy liberalizm nie doszedł.

      Usuń
    25. Nasti:
      Aż mi przykro, że z mojego powodu wysiadasz... ;)

      Usuń
    26. Radku:
      W moim odczuciu to nieszczęście, ale w myśl zasad tegoż liberalizmu, nie mogę Ci zabronić Twoich odczuć. Byłbym hipokrytą ;)

      Usuń
    27. Powiało hipokryzją :D
      A.

      Usuń
    28. A gdzie Twoim zdaniem jest prawdziwy liberalizm? :) Bo w sumie może czegoś nie wiem i faktycznie nie jesteś hipokrytą :)

      Usuń
    29. Radku:
      A gdzie ja twierdzę, że istnieją państwa w pełni liberalne? Można mówić w najlepszym razie o większym lub mniejszym zbliżeniu do tego systemu. Dla mnie najbliżej takim państwom jest Finlandia, Kanada (choć to monarchia konstytucyjna), Islandia (może dlatego, że to niewielki kraj), już mniej inne kraje Europy Zachodniej.
      Problem w tym, że wszędzie przyjęła się demokracja przedstawicielska.

      Usuń
    30. Dodam jeszcze Szwajcarię ;)

      Usuń
    31. Największym absurdem liberalizmu i to nawet tego definicyjnego jest to, że zapewniając swobodę poglądów ogranicza jednostce realizację celów, jeżeli uważa ona, że dobro jest wartością ogólną, a nie jej prywatną sprawą. Jeżeli podobny system wyznaje większość jednostek, to i tak będą się one musiały podporządkować mniejszościom - co ma miejsce zresztą - nazywa się nawet dyktatem mniejszości. Państwo nie może zrealizować żadnego modelu, bo narzucało by tym samym któryś swoim obywatelom... I faktycznie, trzeba respektować wszelkie sprzeczne ze swoim poglądem stanowiska, choćby nie wiem jak absurdalne. Ba, państwo musiałoby szanować każdą taką głupotę, nie mówiąc jak bardzo byłaby marginalna. Nie ma rady, zapewnienie szacunku dla głupoty musi się wiązać z regulacjami prawnymi, chroniącymi przed tymi, którzy nie lubią głupoty. I stąd popukanie się w czoło na widok idioty jest mało liberalne, chyba że jest to idiota konserwatywny. :D

      Usuń
    32. Jest w tym dużo racji, ale bez przesady, nie wszyscy liberałowie to głupcy. Takich znajdziesz zdecydowanie więcej w systemach konserwatywnych, o autokracji nie wspomnę. Ja już gdzieś o tym pisałem. W demokracji liberalnej o wszystkim decyduje większość, ale te działania ograniczają prawa mniejszości. Jeśli przy tym jest zachowany rozsądek, wzajemne zrozumienie, ani jednostka nie będzie specjalnie ograniczana, a wartości (jak ja nie cierpię tego słowa) ogółu też na niczym nie ucierpią. Dość ważnym argumentem za, jest tolerancja. I ja bym tak bardzo nie przeceniał tej głupoty. Ona istnieje, nawet ma swoje prawa, ale nie decyduje (mam na myśli jej skrajne przypadki), bo się po prostu nie przebije. Bo co niby państw powinno robić z tą istnieją głupotą? Eksterminacja? Odosobnienie? A kto o tym ma decydować?

      Usuń
    33. I tu małe wyjaśnienie dla Ansatazji.
      Z tej przyczyny liberalizm tak nienawidzi chrześcijaństwa, które narzuca pewien system wartości i potępia libertynizm. Ten ostatni jest szczególnie niszczący dla rodziny, moralności i więzów społecznych, - które Asmodeusz również uważa za abstrakcje. Liberał z krwi i kości, ale absolutnie nie hipokryta.

      Usuń
    34. Wzajemne zrozumienie? A ja pisałem że atrybucja to już nawet nie utopia, tylko skrajna głupota? Nie? To właśnie napisałem.
      Tolerancja? Ona się myli liberałom z akceptacją, zlali te pojęcia niemal w jedno.

      Usuń
    35. Kiedyś ostracyzm skutecznie zmniejszał liczbę głupców. Nawet nie trzeba było ich eksterminować.

      Usuń
    36. Radku:
      Dlaczego mylisz pojęcia utożsamiając liberalizm z libertynizmem? I skąd teza, że liberalizm nienawidzi chrześcijaństwa, bo jeśli o ścisłość chodzi to właśnie hierarchowie kościelni (nota bene – hipokryci) tak wmawiają wiernym. Te Twoje uogólnienia kojarzą mi się jeż zdecydowanie z próbą obelgi, ale jeszcze Ci daruję ;)

      Usuń
    37. Znów przypisujesz mi te cechy, które sam chętnie byś we mnie widział. Uważasz, że nie widzę różnicy między tolerancją a akceptacją?
      No pięknie, tradycjonalista i w dodatku za ostracyzmem. ;) O to bym Cię nie posądzał... :(

      Usuń
    38. Ha, ja nie utożsamiam liberalizmu z libertynizmem :) Liberalizm mu hołduje, jeśli zestawimy te idee wolnościowe z naukami chrześcijańskimi. Kościół może sobie pozwolić na krytykę zdrady małżeńskiej, a liberał? Liberał powie że zdradzający(a) dokonała wolnego wyboru i nic nikomu do tego. Mnie to się kojarzy ze spuszczaniem moralności i zasad lojalności do kibla.

      Usuń
    39. A nie wiem. :) Natomiast nie jesteś jedyny, który uważa się za liberała.

      Usuń
    40. Zdecydowanie bardziej po chrześcijańsku jest trwanie w chorym związku, gdzie ona nie kocha jego, ani on jej?
      Nie, liberał nie będzie gloryfikował zdrady małżeńskiej, bo i dla niego jest to czyn niemoralny (Ty chciałbyś właśnie przypisać liberałowi postawę libertyńską). Niemniej liberał inaczej rozumie konsekwencje tej zdrady.

      Czego nie wiesz i co złego jest w tym, że ktoś do liberalizmu się przyznaje? ;)

      Usuń
    41. Ja nie mówię o trwaniu w chorym związku, tylko prostej, powszechnej i ordynarnej zdradzie i oszustwie. I znów mylisz pojęcia, między gloryfikowaniem a obojętnością jest różnica. Taka liberalna.

      Nie wiem czy nie odróżniasz akceptacji od tolerancji. A w tym że ktoś się do liberalizmu przyznaję nie widzę absolutnie nic złego. W samym liberalizmie dostrzegam problem.

      Usuń
    42. Ze zdradą jest tak, że ona sama z niczego się nie rodzi. Jeśli wynika ze słabości tego, które zdradza to jest to ordynarna zdrada. Niestety, zdarzają się mniej prozaiczne jej przyczyny niż oszustwo, i Ty ich nie znając, nie masz prawa jednoznacznie jej potępiać. A skoro mowa o różnicy między gloryfikacją a obojętnością, czy mam rozumieć, że mam każdy przejaw zdrady małżeńskiej u innych potępiać tak jak Ty? Niestety, nawet nie wiem jak bardzo byś chciał, nic nie jest jednoznacznie dobre lub złe. Jeśli czyjaś zdrada mnie nie dotyka, nie będę jej gloryfikował, ale już obojętność nie będzie mi obca.

      Cóż, jeśli masz problem z liberalizmem to... Twój problem ;)

      Usuń
    43. Toleruję chrześcijaństwo ale nie akceptuję jego dogmatów ani doktryn. To różnica Ci wystarczy? ;)

      Usuń
    44. Na dziś mam dość, czas iść spać. Mogę tylko zapewnić, że mam w zanadrzu jeszcze jeden paszkwil :))) Może w niedzielne popołudnie...

      Usuń
    45. Ale co to za frazesy? "Zdrada z niczego się nie rodzi"... Zdrada jest tak stara jak rodzaj ludzki, ale powszednieje, gdy rodzi się z pojęcia że wolno. Zresztą to tylko jeden z przykładów, bo przecież liberalizm serwuje takich "wolno" cały wachlarz. I dlatego zjawisko trzeba piętnować, a nie wnikać w jednostkowe przypadki. Twoja wypowiedź jednak aż nadto potwierdza jak bardzo liberał przymknie oko na każdą zgniliznę, w imię zachowania konsekwencji w ideologii.

      Problem z liberalizmem ma w ogóle ludzkość. Oczywiście małe, sterylne dość państewka jak Szwajcaria czy Islandia mogą się bawić w liberalizm, do czasu powstania nowej dominującej ideologii.

      O taaak... Twoja tolerancja to czasem przekręcanie wszystkich wypowiedzi i manipulowanie nimi tak, żeby mieć temat na napisanie paru bzdetów. Tak jak oszyldowanie felietonu o kłamstwie "tradycyjnymi wartościami". Ale cytując klasyka... "to Twój problem".



      Usuń
    46. Asmodeuszu zdrada zawsze jest wynikiem czyjejś słabości...
      I tak się zastanawiam czy nie jest na odwrót - akceptujesz chrześcijaństwo ale nie tolerujesz jego dogmatów i doktryn:)
      A.

      Usuń
    47. Radku dziękuję za wyjaśnienia.Od razu przyszło mi do głowy porównanie z bezstresowym wychowywaniem dzieci...Czyli nic dobrego,mówiąc w skrócie.
      A.

      Usuń
    48. Anastazjo, tak właśnie się robi libertynów :). Systemowych pieszczochów egoistów, dla których przedmiotowe traktowanie innych osób jest sposobem na życie. PO co rodzina, jak co dzień można z inną lub innym ?

      Każde zboczenie, każde badziewie może urosnąć do rangi sztuki, bo przecież wszelkie canony to ograniczenia.

      Tak wygląda liberalizm w praktyce.

      Usuń
    49. No to teraz Asmo będzie miał używanie;)
      Radek,a może to my jesteśmy jacyś dziwni i zacofani?:D
      A.

      Usuń
    50. Tak, powinno się takich jak my zamykać w skansenie. :)

      Usuń
    51. Radku:

      Mam wrażenie, że choć masz się za agnostyka, religia Cię zupełnie zindoktrynowała i co gorsza, indoktrynuje nadal. Bo sam byś na to nie wpadł, że liberalizm namawia wszystkich do negowania moralności. Jeszcze raz powtórzę, naczytałeś się lub nasłuchałeś czegoś o libertynizmie, a ponieważ nazwa podobna, utożsamiasz to z liberalizmem. To tak jakbym Twój konserwatyzm utożsamiał z konserwą, w której jesteś zapuszkowany. Zaczynam powoli rozumieć Twoje pragnienia: ostracyzm dla głupców, więzienia dla zdradzających, obozy pracy dla singli(?)..., aha i koniecznie przywrócić karę śmierci.

      Naprawdę nie rozumiem, jak można deprecjonować wartość jednostki dla dobra bliżej nieokreślonego ogółu. Przecież w Tobie tkwią prawdziwe pokłady komunizmu*, tylko Ty jeszcze sobie z tego nie zdajesz sprawy.

      Komunizm – laicka religia [objaśnienie moje]

      Usuń
    52. Nasti:

      Tobie też marzy się karanie z kodeksu karnego za słabości? Taaak, karać za skok w bok ale katowanie żony i dzieci jest już całkowicie w porządeczku.

      Przykład: Oboje żyją jak pies z kotem, awanturują się co dnia, a jak się nie awanturują to piją, albo chodzą na kurestwo, wszystko na oczach dzieci, bo stres im się przyda w dorosłym życiu, łatwiej sobie kiedyś z nim poradzą. A wszystko dlatego, że w myśl katolickiej tradycji oni nie mogą się rozwieść, bo to grzech.

      Obojgu Wam gratuluję takiego podejścia do tradycji rodzinnej.

      I masz rację - jesteście zacofani i dziwni.

      Usuń
    53. Dla obojga:
      Zapomniałem dodać buźki :)))

      Usuń
    54. Ależ Ty bzdury piszesz!Katowanie żony,dzieci to przemoc i na to są paragrafy.Weź Ty sobie poczytaj co to tak naprawdę jest libertynizm i ile ma wspólnego z chrześcijaństwem,a potem możesz mnie obrażać.I jeśli Tobie rodzina się nie udała to sorry ale nie moja wina.I walisz stereotypami z braków argumentów?I to Twoja wizja tradycyjnej rodziny.No cóż - bariera wieka jest widoczna.
      A.

      Usuń
    55. Nasti: się nie denerwuj. :)))

      Sami walicie we mnie bzdurnymi stereotypami, którym bardzo blisko do obelg, ale jak przyjdzie co do czego, zaraz obraza. (sic!) I gdzie ja utożsamiam libertynizm z chrześcijaństwem? To Radek przyrównuje go do liberalizmu.

      Katowaniem odniosłem się do wyśmiewanego przez Ciebie bezstresowego wychowania dzieci. Słabość odniosłem do zdrady małżeńskiej – a wszystko w kontekście przekory, bo niby w zabawny sposób chcecie mi wmówić, że przez swój liberalizm jestem człowiekiem bez zasad moralnych w ogóle, a w szczególności tych chrześcijańskich. Nic o mnie nie wiecie poza tym, że mam takie czy inne poglądy, i jak dla Was jestem człowiekiem starym, a przez to pewnie stetryczałym. Najzabawniejsze jest to, że sami posługując się uogólnieniami, mnie takowych zabraniacie.

      Mam jedną wadę, która, jak zauważyłem, najbardziej boli nie tylko Was. Jestem uparty i będę bronił swoich poglądów na wszystkie możliwe sposoby.

      PS. Jeśli poczułaś się obrażona, przepraszam, nie takie miałem zamiary. Przez moment użyłem Waszej narracji, nic poza tym.

      Usuń
    56. Zdaje się że Ty się nie obrażasz..
      Napisałam Ci - weź poczytaj,potem możemy dyskutować.Libertynizm,liberalizm,bezstresowe wychowanie,wolność,itd.A Twój kręgosłup moralny mnie nie interesuje.Słabość jest ludzką cechą ale to nie znaczy,że wszystko można nią wytłumaczyć.
      Co do zdrady - dla mnie szczytem skurwysyństwa jest nie sama zdrada ale przyznanie się do niej,bo wyrzuty sumienia nie dają żyć...
      Co do stereotypów - uwielbiam je i nie mam z tym problemów.Nie będę się kreować na kogoś kim nie jestem i nie mam ochoty być.
      Dobrze - od dzisiaj jesteś młody inaczej...
      A.

      Usuń
    57. Ale się ubawiłem... :D

      Rozczaruję Cię, nie czytam żadnych religijnych opracowań ani kościelnych publikacji. Swoje poglądy opieram na obserwacji społeczeństw i jakiej takiej znajomości historii, ale nawet jeślibym się sugerował jakąś indoktrynacją to to samo dokładnie można powiedzieć o Tobie, bo generalnie na żadne ze swoich błyskotliwych przemyśleń też nie wpadłeś samoistnie, tylko się o tym naczytałeś, a i tak nadal jakbyś siedział w jednej ze swojej kopalni, bo z praktyką tych rewelacji nie macałeś się nawet przez ścianę.

      Daleki jesteś od zrozumienia moich pragnień, choć potępienie głupoty i kara śmierci dla zwyrodnialców jest dobrym pomysłem :D

      Ja za to nie rozumiem jak to się dzieje, że w imię widzimisię garstki wiejskich filozofów odrzuca się zapotrzebowania ogółu. Skoro dla Ciebie ogół jest bliżej nieokreślony, może cierpisz na dysfunkcjonalność społeczną? Socjopata mi się kojarzy nawet z libertynem :D. Choć nie, przecież wy liberałowie jesteście pełni empatii, zwłaszcza dla tych, którzy plują na wasz liberalizm. Czyli może jakąś dewiację do tego dodamy - masochizm.

      I jak zwykle jak brak Ci już argumentu przywalasz przykładami skrajnej patologii. Bo dla Ciebie wartości rodzinne to mąż lejący po ryju żonę. Smutne musiałeś mieć zaiste życie, skoro nie stać Cię na inne wyobrażenie prawidłowo funkcjonującej rodziny.

      Usuń
    58. Nasti:

      Pewnie, że się nie obrażam, ale też nie jestem masochistą, jakby chciał Radek ;) Gdybym miał się obrazić, dawno skończyłbym dyskusję bez słowa odpowiedzi, bo jakieś hajterskie inwektywy nie w moim guście.

      Zdrada (małżeńska) to zbyt obszerny i złożony temat by się odnieść jednym krótkim zdaniem. Nie sposób wszystkich zmieść do jednego worka, a tym bardziej, oceniać za pomocą jednego szablonu (czytaj: stereotypu) ;)

      Ja nie mam nic przeciw swojej starości, ba! cieszę się, że jej dożyłem, bo wielu moich kumpli i kumpelek nie miało tyle szczęścia.

      Usuń
    59. Radku:

      Można by odnieść wrażenie, że wokół Ciebie żyli sami głupcy i wszyscy określali się liberałami, stąd też pewnie to pomieszanie liberalizmu z libertynizmem. Mógłbym napisać podobnie do Twoich rewelacji. Otoczony hipokryzją katolików i konserwatystów szukałem nowych dla siebie idei. Z tą różnicą, że ja nie mam zamiaru ukrywać, iż w znacznej mierze wzięła się ona z lektury książek, nie tylko historycznych, bardziej optowałem za filozofią. Prawdą jest, że moje życie zawodowe zdominowała kopalnia i znaczną część spędziłem pod ziemią, z dala od ulicznego zgiełku. Ale tak jak Ciebie interesuje historia, tak i ja miałem swoje zainteresowania, nie mające nic wspólnego z zawodem, więc takie inwektywy zostaw gdzieś na boku, bo to nie przystoi inteligentnemu człowiekowi.

      Ta garstka „wiejskich filozofów” stała się śmiertelnym zagrożeniem rzeszy (by nie napisać armii) chrześcijańskich teologów, a ponieważ liberalizm jest bardziej ludzki niż to chrześcijaństwo, koniecznie trzeba wylać na niego wiadro pomyj. Zawsze jakieś gówno się przylepi. To są metody skrajnych konserwatystów.

      O jakim braku argumentów piszesz? Chcesz mi powiedzieć, że ten świat, wróć, te społeczności, na które się powołujesz – to jedna wielka idylla? Rozejrzyj się wokoło, popatrz jak Polacy, jako naród, sobie skaczą do gardeł, popatrz ile małżeństw, jako najmniejsza komórka społeczna się rozpada, a są to najczęściej rodziny, które nie mają nic wspólnego z liberalizmem. Jeśli dziś rozwodzi się około czterdzieści procent małżeństw, a w pozostałych rodzinach też nie zawsze jest dobrze, to nie pisz mi, że ja uciekam się do patologii. To Ty chowasz głowę w piasek udając, że wyobrażenie o szczęśliwej rodzinie to ogół. Masz taką, ok, chwali Ci się i szczerze życzę Ci jak najlepiej, tylko proszę, nie wmawiaj mi, że tak mają wszyscy, a ja Ci ten obraz burzę.

      Nic nie wiesz o moim życiu, więc je nie oceniaj. Na ucho Ci szepnę – niczego nie żałuję i chętnie bym je powtórzył praktycznie nic w nim nie zmieniając ;)

      Usuń
    60. Ja wokół siebie to nie miałem liberałów. Nie było też z małymi wyjątkami katolików hipokrytów, o konserwatystach nie wspomnę. Generalnie jeszcze w czasach Liceum miałem pojęcie bardzo zbliżone do Twojego. Zaczęło ono się zmieniać, paradoksalnie po przeczytaniu kilku książek nie związanych w ogóle z tematem ideologi liberalizmu. Pierwsza była dziełem amerykańskiego socjologa Leytona. Generalnie wtedy pozbyłem się ostatecznie atrybucji i odkryłem że rzeczy, które bezkrytycznie potępiałem są lub mogą być reakcją na pewne czynniki. Stąd już niedaleko było do stwierdzenia, że najdłużej przetrwają społeczeństwa silne, o zbliżonych celach i poglądach, a nie liberalne rozgotowane kluchy bez skrystalizowanego światopoglądu.

      A kto powiedział, że to idylla? Nie żyjemy w raju, ale Anastazja już Ci odpowiedziała, są na to paragrafy.
      Rodziny, które nie mają nic wspólnego z liberalizmem? A skąd się wziął model wyzwolonej kobiety mogącej męża kopnąć w tyłek? Albo faceta, któremu nagle objawił się piękny świat wolności za cenę alimentów? I jakie to małżeństwa, skoro są wynikiem epatowania tym wyzwoleniem i seksualnym luzem wśród ludzi młodych, emocjonalnie niedojrzałych, w ogóle nie gotowych na konsekwencje wynikające z posiadania dzieci i małżonka, ale za to doskonale wyćwiczonych w robieniu sobie dobrze w samochodzie tatusia zaparkowanym w krzakach? Bo ja tu widzę właśnie ten związek liberalizmu z libertynizmem.

      Nazwałeś mnie komunistą, zapuszkowanym w konserwie... :D też mógłbym to uznać za inwektywy. Poza tym pisząc o kopalni nie miałem na myśli konkretnie miejsca pracy:)

      Nie wiem, nie oceniam, zadowolony jesteś, to super. Ale skądś się ten skrzywiony obraz rodziny wziął.

      Usuń
    61. Asmodeuszu przeczytaj jeszcze raz to co napisałeś i zadaj sobie pytanie dlaczego tak się dzieje.Podpowiem że dożyliśmy czasów że jak coś się psuje wymieniamy na nowe.Podpowiem również że jak napisałam że dla mnie rodzina to najwyższa wartość miałeś niezły ubaw.Jeśli takich ludzi jak Ty jest więcej to się dziwisz że tyle jest rozwodów?Bo mnie to nie dziwi.I nieważne kto jest kim.Pytam więc gdzie odpowiedzialność i konsekwencja za swoje wybory i czyny?I nie wyskakuj mi tu z patologią,bo nie zdzierżę...Popatrz w jakich czasach żyjemy.Ludzie myślą że mając prawo do wolności mogą robić wszystko na co mają ochotę,nie licząc się przy tym z nikim i niczym.Skoro Tobie taki świat odpowiada to proszę bardzo ale ja mówię nie i w dupie to mam że jestem zacofana i dziwna.A poza tym Twoja rzekoma tolerancja chrześcijaństwa spaczyła Ci światopogląd.
      A.

      Usuń
    62. Radku:

      Powiadasz silne społeczeństwa? Nie wiem dlaczego od razu przychodzi mi na myśl społeczeństwo Niemiec hitlerowskich, czy Rosji radzieckiej. Ale to pewnie „zboczenie zawodowe” ;)

      Paragrafy na przemoc w rodzinie (pomijam skrajne przypadki pobicia dzieci, które lądują na OIOMie)? Na alkoholizm w rodzinie? Na zdradę w rodzinie? Na robienie sobie dobrze w samochodzie tatusia? Chcę Ci uzmysłowić, że to nie są „wynalazki” liberalizmu, to się dzieje przede wszystkim w katolickich, bogobojnych rodzinach. O ile mnie pamięć nie myli „Moralność pani Dulskiej” to nie powieść science fiction, miłośniku historii, i mam nadzieję, kanonu klasyki literatury polskiej. Mówią Ci coś tacy autorzy jak Jan Kochanowski, Frycz Modrzewski, Piotr Skarga? Wiesz, co ich łączy? Strasznie biadolili na upadek obyczajów, aby było śmieszniej..., na długo niż w tym kraju utrwaliły się zalążki liberalizmu.

      Co do inwektyw – nigdy pierwszy nie zaczynam. ;)

      Skrzywiony obraz rodziny wziął się z obserwacji nieraz bliskich mi osób, ale nie będę udawał, sam go doświadczyłem. W bardzo katolickiej rodzinie.

      Usuń
    63. Nasti:
      Tobie też polecam lekturę klasyków(tych co Radkowi), nawet od samego Cycerona: „O tempora, o mores!”. Wciskacie mi kit, że za ten upadek odpowiedzialny jest liberalizm, gorzej, ja się do tego przyczyniam, bo liberałem jestem. Dla Twojej satysfakcji zapoznałem się ze statystyką rozwodów w Polsce. Trzy najważniejsze powody:
      - niezgodność charakterów 32% ;
      - zdrada 24% ;
      - nadużywanie alkoholu 23% ;
      i jeszcze jedno – 70% tych rozwodów nie kończy się orzekaniem o winie (sic!)

      Rozmydlasz pojęcie liberalizmu do tezy, że wszystko wolno, a to jest dewiza libertynizmu. Wolność w ujęciu liberalizmu jest ograniczona dobrem innych, ale bez uwarunkowań ideologicznych. To dość istotna różnica.

      Sama napisałaś, że jesteś zacofana i dziwna, ja to tylko powtórzyłem! :)))

      Usuń
    64. Ty (sic!) a ja kurwa mać,jednak nie zdzierżę!
      A.

      Usuń
    65. A. i R.

      dla mnie moja rodzina jest niesamowicie ważna.
      rodzina mojego "ex" to katolicy.
      jestem po rozwodzie. to ja odeszłam.
      absolutnie nie miałam nic przeciw ich religii, to ja córce pomagałam przy nauce przed komunią i teraz przed bierzmowaniem a nie oni.
      mój "ex" teść stwierdził, że odeszłam bo mi się prać i gotować nie chciało i to nawet nie w rozmowie ze mną , tylko z moją mamą, bo teściów kompletnie nie interesowały moje powody i moje zdanie, a ja nigdy do nich nie latałam "na skargi" na ich synka. nawet ze mną nie porozmawiali.
      odeszłam ponieważ rozmowy z "ex", próby tłumaczenia co mi nie odpowiada i co trzeba naprawiać oraz trwanie w takim małżeństwie nic nie dawało dobrego. dlaczego miałam tkwić w małżeństwie, które dawało mi tylko porażającą samotność?

      wg was, katolików, jestem chyba samolubną lalą idącą na łatwiznę, która się z nikim nie liczy.

      tylko gdzie w tym wszystkim mam być JA???
      czy mam przestać liczyć się z własnym zdaniem, z własnymi odczuciami, własnymi emocjami????
      czy jeżeli jedna osoba jest nieszczęśliwa (mężczyzna/kobieta) - jest możliwość stworzenia szczęśliwej rodziny i domu dla dziecka???? czy krzywdząc siebie mogę zbudować szczęście rodziny?
      czy moje szczęście jest całkowicie nie ważne w obliczu tego, że zawarłam związek małżeński? czy osoba młoda, niedoświadczona może świadomie podjąć decyzję, która zaważy na jej całym życiu nie myląc się przy tym???
      u mnie nie było patologii. nie było zdrady, alkoholu, nie było przekleństw czy jakiejkolwiek przemocy. niekiedy były kłótnie, które obserwowała nasza córka. poza tym nie było nic. była cisza.

      A. I R.
      ... nie wiem w jakim środowisku wy żyjecie, skoro dla was taka kobieta jak to.. właśnie... jakaś patologia. nie wiem, gdzie wy widzicie te samochody w krzakach...

      życzę Wam, abyście zawsze spali w łóżku z osobą, która daje Wam szczęście.
      ... bo spanie w łóżku z osobą, która daje wam samotność - to nic dobrego, to niszczy.

      pytanie:
      czy JA dla siebie samej jestem ważna, czy ważniejsza jest "instytucja" małżeństwa a ja mam żyć w zakłamaniu ze sztucznie przylepionym uśmiechem. - jeżeli ktoś tak lubi - to proszę bardzo. ja nie lubiłam.

      nie chciałam być hipokrytką, nie chciałam udawać - to kwestia wyboru.

      Usuń
    66. A gdzie ja i R. piszemy że ludzie w związku/małżeństwie mają być cierpiętnikami,że za wszelką cenę trzeba tkwić w takim małżeństwie???No proszę Cię - wdech wydech i jeszcze raz przeczytaj nasze komentarze!
      A.

      Usuń
    67. Bo masz popieprzone skojarzenia, wynikające z ograniczonej skali porównawczej do hitleryzmu i stalinizmu. Wiąże się to chyba z brakiem czytania ze zrozumieniem, bo nic nie napisałem o paragrafach na zdradę w rodzinie i robienie sobie dobrze w samochodzie. Prowadziłeś może jakieś sondy, że wiesz, że to PRZEDE WSZYSTKIM się dzieje w katolickich bogobojnych rodzinach? Bo to nawet trudno uznać za jakiś stereotyp. Chyba że taki twój prywatny i kolesi lewaków, bo już nawet liberał by na coś takiego nie każdy by wpadł.
      A "Moralność Pani Dulskiej" to sobie przeczytaj może jeszcze raz, o co tam chodziło, bo wiem, że miłośnikiem ani historii, ani literatury polskiej nie jesteś.

      W czasach kiedy Skarga biadolił na upadek obyczajów, nikt nie powiedział o nim, że to zacofana konserwa. Zresztą ów upadek obyczajów, który krytykował i jego następstwa okazały się prorocze, bo przewidział jakie będą następstwa, więc nie wiem czego miał dowodzić ten przykład.

      Wiesz, ja też mam nie najciekawsze wspomnienia z dzieciństwa, choć jakiejś skrajnej patologii nie było. Tym bardziej uważam rodzinę za coś bardzo ważnego, czynnik kreujący człowieka.

      Usuń
    68. Dor ota:
      Twoja, a przy okazji i moja postawa, jest w tym świecie przejawem nad wyraz wstrętnego egoizmu. ;) Komuś nie mieści się w głowie, że to „Ja” może mieć jakieś prawa do szczęścia. Z chwilą zawarcia uświęconego związku małżeńskiego stajemy się niewolnikami innych i powinno to nam dawać maksimum szczęścia. Takie uświęcone cierpiętnictwo.
      Byłbym jednak niewiarygodny, gdyby twierdził, że szczęśliwych małżeństw nie ma. One są, ale po pierwsze, nie każdy ma tyle szczęścia, po drugie, nie zapewni tego żadna ideologia.
      Pozdrawiam i dziękuję za cenną opinię.

      Usuń
    69. Doroto, ja nie czuję się na siłach by być analitykiem kto i czego był winien w Twoim małżeństwie. Jeżeli nie czułaś nic do swojego męża i z nim nie miałaś wspólnego języka to się tylko zastanawiam jak to się stało żeście się pobrali?

      A skoro już wyszło jak wyszło to odejście w takim wypadku było najuczciwszą rzeczą jaką zrobiłaś. Natomiast nie mów mi, że ma to związek z katolicyzmem.
      Aha, ja nie jestem katolikiem, przynajmniej żaden ksiądz by mnie tak nie nazwał.

      Usuń
    70. Radku:
      W tym kraju jest podobno 95% katolików (wg danych Episkopatu Polski) z czego ponad 50% chodzi regularnie raz na tydzień do kościoła, i nie trzeba żadnej sondy by mieć pewność kogo to dotyczy.
      Resztę już pominę, by nie doprowadzić do zerwania kontaktów ;) W niczym mnie nie przekonałeś.

      Nast.:
      Nie rozumiem, czego nie zdzierżysz? ;)

      Usuń
    71. Podobno. :) Episkopat nie jest jednak zajrzeć w umysły tych osób i ocenić tą bogobojność.
      Jakoś nie łudziłem się że coś jest w stanie Cię przekonać :D. SPOKO to już zdiagnozował... Co do zerwania kontaktów... Pewnie byś rozpaczał, po takim wiernym czytelniku :D

      Usuń
    72. Pewnie że bym rozpaczał. Po Nasti też ;)

      Usuń
  4. 1 list do Koryntian rozdz. 6,9 jasno i przejrzyście definiuje stosunek Jezusa do kłamstwa
    /i nie tylko kłamstwa/.
    "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego". Bóg nienawidzi kłamstwa i jasno o tym mówi, a to co robi obecnie panujący nam Kościół Katolicki - to już jest druga strona medalu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tako rzecze Nowy Testament, ale w wymienionych przeze mnie „dokumentach”, potępienia kłamstwa nie ma, sorry za lekko ironiczny ton. ;) Masz jednak rację zarówno, co do samego określenia czym jest kłamstwo dla Boga, choć to nie są Jego słowa a tylko słowa św, Pawła, jak i owej drugiej strony medalu.
      Pozdrawiam pięknie ;)

      Usuń
    2. "Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego"- Przykazanie Pana Jezusa, proste i piękne, a z którego jasno wynika, że jesli kochasz prawdziwie - to nie okłamiesz bliźniego swego... Dziecinnie proste i oczywiste, a jeśli spróbujesz tę prawidłowość zanegować, będzie to oznaczało, że nigdy prawdziwie nie kochałeś... A ja uznam, że dalsze tłumaczenie nie ma sensu, gdyż pojęcie tego jest poza Twoimi możliwościami. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Olimpio:
      Być może mam zły dzień, ale zupełnie nie łapię sensu Twego komentarza. Dla mnie niepojętym jest, że można kochać prawdziwie wszystkich bliźnich, chyba, że różnimy się w pojęciu tego czym jest kochanie. Mógłbym odbić piłeczkę. Tak ujmując „kochanie”, śmiałbym twierdzić, że to Ty nie wiesz czym jest prawdziwe uczucie. Ale uznajmy, że niczego takiego nie napisałem ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    4. "A ja uznam, że dalsze tłumaczenie nie ma sensu, gdyż pojęcie tego jest poza Twoimi możliwościami. Pozdrawiam :)"

      @Olimpio,
      Twoje zakończenie komentarza to majstersztyk w tym momencie :D

      @Asmo
      Zauważyłeś, że takich określeń jest tu coraz więcej?

      Usuń
    5. Zauważyłem :) To wynika z tego, że mój blog przyciąga przede wszystkim oponentów, którzy wiedzą, że nie spotka ich z mojej strony hajt :)))
      Ale ja to sobie chwalę. Gdy zacząłem tu pisać, nawet mi się nie śniło, że będzie to miejsce tak ożywionych dyskusji... ;)

      Usuń
    6. Mam nadzieję, że nie w sensie pejoratywnym ;)

      Usuń
    7. Tym nie mniej trochę szkoda, że tak nieco "z góry" podszczypujecie Asmodeusza i przypisujecie mu brak możliwości zrozumienia tego o czym piszecie. A może to słabość Waszej argumentacji albo zdolności właściwego jej przedstawienia nie przekonuje Asmodeusza? :)
      Maria

      Usuń
    8. Anonimowa Mario (Jakoś śmiesznie zabrzmiało) Myślę, że tu u Asmodeusza nie musimy poddawać swoich tekstów cenzurze. Piszemy po prostu jawnie, na temat swoich myśli, odczuć i przekonań... Bluzgawicy nie stosujemy, więc Gospodarz patrzy łaskawym okiem... Tak mi się wydaje, pozdrawiam :)

      Usuń
    9. Mario, młodość podobno ma swoje prawa, więc to Ich „z góry” mieści się w granicach mojej tolerancji ;) Ćwiczenie czyni mistrzem – jak mawiał mój ojciec – i tak traktuję te potyczki z nimi.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    10. @Asmodeuszu...Pokaż mi fragment, w którym potraktowałam Ciebie "z góry", bo przyznam, że bardzo osobiście odebrałam Twój komentarz... (Chyba faktycznie nie zrozumiałeś moich intencji)Pozdrawiam :)

      Usuń
    11. Dziękuje Olimpio za pouczenie o cenzurze. Ja także napisałam jawnie nt. moich myśli, odczuć i przekonań. Trochę przykro mi się zrobiło po tej zgodnej ofensywie (na dodatek z jakąś taką złośliwą satysfakcją) nt. niezdolności intelektualnej Gospodarza. Bo mnie się wydaje, że jeśli ktoś drugiemu mówi, że jest niezdolny do zrozumienia czegoś do czego próbuje go przekonać, a nie zastanawia się nad tym, że być może jego argumentacja jest niezrozumiała, to sam siebie stawia się na pozycji wyższej (pycha), bo on przecież mówi dobrze (jest lepszy), a ten drugi jest jakiś nie "kumaty". Człowiek pokorny powiedziałby raczej - nie potrafię cię przekonać do moich racji. I tyle. :)
      Maria

      Usuń
    12. Ja też odebrałem bardzo osobiście słowa: „jeśli spróbujesz tę prawidłowość zanegować, będzie to oznaczało, że nigdy prawdziwie nie kochałeś... A ja uznam, że dalsze tłumaczenie nie ma sensu, gdyż pojęcie tego jest poza Twoimi możliwościami.” Inni komentujący odebrali ten tekst tak jak ja, co widać w komentarzach poniżej (i w innym wątku) Twojego, więc to nie jest moje widzimisię, czy niemożliwość zrozumienia. Wiesz, ja się w takich sytuacjach nie obrażam, bo to też nie zmieniłoby Twojej o mnie opinii. Ale chyba mam prawo odnieść się do tak obraźliwych słów? A że są obraźliwe, sama potwierdziłaś uznając, że pałam chęcią odwetu.

      Wydaje mi się, że aby nasze relacje były dalej poprawne, należy incydent puścić w niepamięć. Przeprosin nie wymagam ;)

      Usuń
  5. @Asmodeuszu...Myślę, że doskonale pojąłeś słowa mojego komentarza... Bo błyskawicznie odbiłeś od tematu... Przypomnę że mój komentarz był odpowiedzią na Twoje utyskiwania, że rzekomo w Piśmie Świętym nie zabrania się kłamstwa...Zabrania się, a i owszem... Czego zatem nie kapujesz???
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja stwierdziłem, że w Dekalogu brak odniesienia do kłamstwa, oraz w brak go w wśród siedmiu grzechów głównych Katechizmu KK. Nie odniosłem się do Biblii jako całości, więc dlaczego mi to przypisujesz? Rzecz w tym, że wierni Dekalog znają, siedem grzechów głównych pewnie też, a spróbuj zrobić sondę ilu przeczytało Pismo Święte?
      Ale nawet gdyby je znali, kłamstwo wciąż miałoby się dobrze...

      Usuń
    2. Kłamstwo zawsze ma się dobrze, zwłaszcza gdy okłamujemy my, a nie nas... Ja też się Asmodeuszu odniosłam do przykazań, a ściślej do nowotestamentowego przykazania Pana Jezusa, który powiedział: "Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali" Cały starotestamentowy dekalog zawiera się w tym jednym przykazaniu, a nawet poszerza swój zasięg... A co do czytania Biblii, to faktycznie z tym jest słabo, a szkoda...Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Olimpio, gdybym miał na myśli nowotestamentowe przykazania Pana Jezusa, na pewno bym to podkreślił. Ale zapytaj przeciętnego wiernego z czym mu się kojarzy Dekalog? Gdybym pisał dla Ciebie ten felietonik, byłby zupełnie inny.

      Usuń
    4. @Asmodeuszu
      „jeśli spróbujesz tę prawidłowość zanegować, będzie to oznaczało, że nigdy prawdziwie nie kochałeś... A ja uznam, że dalsze tłumaczenie nie ma sensu, gdyż pojęcie tego jest poza Twoimi możliwościami.” Fragment, do którego się odwołujesz, twierdząc, że jest wyrazem potraktowania Twojej osoby z góry, ma zupełnie inne znaczenie. Czytaj Słonko ze zrozumieniem:) Chodzi mi o to, że SKORO nigdy prawdziwie nie kochałeś, to nie możesz wiedzieć (nie masz takowych doświadczeń), że klamstwo nie wchodzi tu w rachubę. Jeśli kochasz, to na pewno nie okłamiesz swojej ukochanej, tak samo, jak nie chciałbyś, aby ona dopuściła się kłamstwa wobec Ciebie... W moim komentarzu nie ma mowy o "braku zdolności intelektualnych Gospodarza" - jak to określiła Maria
      Absolutnie nie, jak widzisz nie o to chodziło... Z resztą nigdy nie pozwoliłabym sobie na takie przytyki...
      Na tyle, to chyba już mnie znasz... Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. Dopiszę jeszcze:
      A skoro nie masz takowych doświadczeń, to zrozumienie, pojęcie tego , jest poza Twoimi możliwościami ( nie ma tu mowy o intelekcie, nawet między wierszami)
      :)

      Usuń
    6. Ty mi tłumacz, ja wiem o co Tobie chodzi, a jednak nie tylko ja uznałem, że ten fragment Twego komentarza jest obraźliwy. Z dwóch powodów. A, co jeśli ja faktycznie zaneguję tę „prostotę i jasność”, o której piszesz? A faktycznie mógłbym, bo pojęcia, którymi się posługujesz są niejednoznaczne. Ty w takim układzie zakładasz a priori i autorytatywnie, że wtedy to jest poza moją możliwością pojmowania (sic!) A skoro piszesz w trybie przypuszczającym, używając słowa „Twoimi” pisanego z dużej litery, ten tekst jest skierowany bezpośrednio do mnie i tylko do mnie. Upraszczając: jeśli się z Tobą nie zgodzę, masz mnie za tępaka... Inaczej się tego zrozumieć nie da.

      Ja Cię prosiłem, aby o sprawie zapomnieć, bo de facto ja się nie obraziłem, choć ten tekst jest obrażający. Ja to już tłumaczyłem Anastazji. Biorę poprawkę na dopuszczalność emocjonalności komentujących. Gdybym się maił obrażać na wszystko, pewnie zrobiłbym to z blogiem, co Ty, czyli wprowadziłbym cenzurę komentarzy. Ja takiej opcji nie przewiduję. Jeszcze proszę, zapomnijmy o tym incydencie. Ja z tym problemu nie mam.

      Usuń
    7. Wiesz...Myślę, że znasz takie powiedzenie "Uderz w stół, a nożyce się odezwą"
      Najwidoczniej masz jakieś ukryte kompleksy, skoro tak własnie odebrałeś mój komentarz, ale na to, to ja już nic nie poradzę...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    8. Czyżbyś znów chciała mnie obrazić obarczając kompleksami? Kompleksy miałem jako nastoletni chłopak, natomiast Ciebie ewidentnie męczy bliżej nieuzasadnione poczucie wyższości. Prosiłem grzecznie, Ty odpuścić nie chcesz. Twój wybór. Dla mnie temat zamknięty.

      Usuń
  6. "Naj­mniej niep­rawdo­podob­na jest praw­da.
    Żeby uczy­nić prawdę praw­do­podob­niej­szą,
    trze­ba do­dać do niej trochę kłamstwa."
    Fiodor Dostojewski.

    Pozdrawiam Asmodeo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś komuś się przyznałem, że mam kłopoty z pamięcią ;) Wstyd się przyznać, ale przez chwilę nie mogłem Cię skojarzyć. Niby nick znajomy i zero skojarzeń.
      Aż mi głupio przed samym sobą.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

      Usuń
    2. Zadnych wyrzutow sumienia Asmodeo; mnie sie to tez zdarza. Tak sie ma jak sie skonczy 25 lat ;)

      Usuń