niedziela, 27 marca 2016

Bóg albo nic



  Wielu narzekało, że biskupi nie chcą się wypowiedzieć na temat obecnego kryzysu, że nie chcą zagasić tej wojenki polsko-polskiej. O naiwności! Po stokroć było się cieszyć z tego milczenia. Bo oto trafiła się okazja i w telewizyjnym orędziu wielkanocnym, abp Gądecki dał głos i zaapelował o pojednanie narodowe. To bezsprzecznie był apel do opozycji. Tylko do opozycji. Nie będę się specjalnie nad sensem politycznym rozwodził, gdyż mnie to orędzie właściwie nie zaskoczyło, rzekłbym: nihil novi.

  Mnie zbulwersowała ta część jego orędzia, którą mógłbym potraktować, jako skierowaną osobiście do mnie. Pozwolę sobie ją przytoczyć: „Myślę tutaj szczególnie o tej nieszczęsnej wizji świata, która nie jest w stanie wykroczyć poza to, co widzialne i doświadczalne i niepocieszona kieruje się ku nicości, która miałaby być ostateczną naszą przystanią, przystanią ludzkiego istnienia. Tymczasem - jeśli wyeliminujemy wiarę w Chrystusa i jego zmartwychwstanie - nie ma wyjścia dla człowieka, a każda jego nadzieja stanie się tylko iluzją. (...) Stajemy ciągle przed wyborem, który można streścić w słowach: Bóg albo nic.” - (pisownia oryginalna).

  Pomijam fakt, że oczerniając tych, co nie po naszej stronie, dajemy dowód na to, że po pierwsze ich nie rozumiemy, ściślej, dowód zupełnej ignorancji, po drugie, w ten sposób zamiast ich zjednywać, czyni się z nich zaciekłych wrogów. Bo tu warto abp Gądeckiemu przypomnieć, że nie w ten sposób Jezus, a później jego naśladowca i orędownik, św. Paweł z Triasu, zdobywali rzesze wiernych. Arcybiskupowi pomyliła się ewangelizacja z krucjatą i w tym widzę, jako przyczynę tego pomieszania z poplątaniem, zbyt długie przebywanie w biskupim pałacu, wśród wystawnych mebli i ekskluzywnego sprzętu, czy nadmiernie wystrojonych świątyń, w otoczeniu posługujących i czyniących pokłony. Odwrotnie niż ci, co nie potrafią przekroczyć niewidzialnego i niedoświadczalnego, on już nie potrafi wyjść ze strefy tej niewidzialności ducha i widzialnego przepychu. To taka sama nicość, jeśli nie bardziej przerażająca, bo nicość za życia, którą sam potępia. Krócej i dobitniej – stracił kontakt z rzeczywistością, widząc ją tylko czarno-białą, w dodatku z daleka i opisywaną przez zauszników.

  Opływasz arcybiskupie w dostatki nieprzystojne głosicielowi jedynie słusznej wiary, widzisz świat zza zadymionej szyby swojej limuzyny i śmiesz pouczać innych, śmiesz im mówić jak mają żyć i postępować, powołując się na Jezusa i świętych Apostołów, którzy nie mieli nic oprócz wiary, którzy żyli tylko tym, co im kto ofiarował i zapewniam Cię, że to były tylko skromne posiłki , czasami znoszone już części ubioru. Gorzej arcybiskupie, oni nie oczekiwali pokłonów, byli gotowi przyjąć męczeńską śmierć z rąk niewiernych, co Tobie w żadnym przypadku nie grozi, bo otaczasz się kordonem tych, którzy gotowi umrzeć za Ciebie, choć na to zupełnie nie zasługujesz. Mnie tylko zastanawia, jak Ty możesz, bez wrzutów sumienia, czytać Pismo Święte ze wskazaniem na Ewangelie, listy Pawła czy Dzieje Apostolskie? Popłynąłeś w narkotycznym uwielbieniu tego, co niematerialne i niedoświadczalne a jednocześnie stałeś się niewolnikiem bogactwa, przepychu, ceremonii i sławy. W tym Twoim uwielbieniu świata niematerialnego jest tyle pychy i zadufania, że po prostu aż nie przystoi.


21 komentarzy:

  1. Ty naprawdę spodziewałeś się czegoś mądrego i szlachetnego? Jedyne mądre i szlachetne słowa to padały z ust ks. Twardowskiego, będącego zresztą niemal na indeksie kościelnym. A jak Ci się podobały słowa arcybiskupa Michalika o "nowej Targowicy"?
    Miłego, jeszcze świątecznego;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu na temat tych słów o nowej targowicy się wypowiadało. Mój głos, z oczywistych względów, ma ten sam wydźwięk, co wszystkich oburzonych. Tym większe to oburzenie, gdyż powiedziane w dniu, w którym powinno się mówić o miłości bliźniego, gdyż potwierdza tezę, że pokój-porozumienie jest możliwe tylko według jednego wariantu bez możliwości jakiegokolwiek kompromisu. Choć to nawet zrozumiałe, bo religia kompromisów nie uznaje. I tu się przyznam, już bez bicia, ta antyklerykalna notka jest swego rodzaju odwetem, wyrazem mojego sprzeciwu wobec zakłamania „naszych” najważniejszych „pasterzy”. Wyłączyłbym homilię prymasa W. Polaka, bo to chyba jedyna w tym czasie, która była w miarę sensowna. I jestem przekonany, że takich ks. Twardowskich jest w Polsce wielu, tylko oni siły przebicia nie mają.
      Pozdrawiam świątecznie :)

      Usuń
  2. Cóż jakby Jezus narodził się w naszych czasach jedno na co mógłby liczyć to niezrozumienie i prawdopodobnie potępienie przez naszych biskupów.Mam tylko nadzieję,że mimo wszystko nie wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus zaczynał od tzw. „dołów” społecznych i pewnie teraz musiałby tak samo, i z tym samym skutkiem. Gorzej mieliby jego nowi apostołowie, ci już pręgierza biskupów by nie uniknęli na samym początku swej misji.
      Pozdrawiam wciąż świątecznie :)

      Usuń
  3. kilka ładnych lat temu byłam na pogrzebie ojca mojej bratowej. dobry człowiek, "złota rączka" - bardzo pomagał w swojej parafii.
    przed kościołem stał "wypasiony" VW bora i seat leon - brat mi powiedział, że to nówki.
    obok stały 2 staruteńkie, bidniuteńkie babinki wspierające się na laskach.

    i tak to wygląda.... i w mniemaniu hierarchii jest ok.
    cóż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś czytałem, na którymś z katolickich portali, że z tym przepychem jest właśnie ok. W myśl dewizy, że każdemu według zasług a i Jezus nie bronił się bogacić, choć ci bogaci będą mieli trudno przez te ucho igielne :)
      Szczerze, ja im nie zazdroszczę, niech mają, niech korzystają, byle tylko nie moralizowali, byle nie wytykali błędów innym. Ja nawet nie mam nic przeciw, że wyciągają rękę po „wdowi grosz”, tylko niech mi taki jeden z drugim nie mówi, że ja się kieruję ku nicości, a on ku Bogu, że moja nadzieja jest iluzją, a jego iluzja Prawdą.
      Pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
  4. Biskupi nie zabierają głosu, bo z PiS żyje im się świetnie. Nie zabierają, bo współpraca z rządem układa się znakomicie.
    Co do ateizmu, to uważanie go za źródło wszelkiego zła jest śmieszne.
    Przecież Hitler był wierzący, a Mussolini był przyjacielem Kościoła katolickiego.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie do końca prawda z tym Hitlerem i Mussolinim. Pierwszy był bardziej zabobonny niż wierzący (pomijam młodość), drugi raczej wykorzystywał Kościół do swoich celów niż był jego przyjacielem, ale się zgadzam, żaden z nich prawdziwym ateistą nie był.
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    2. a Stalin przypadkiem nie uczęszczał w młodości do seminarium duchownego? tak mi się coś tłucze wpamięci...

      Usuń
    3. Dor ota
      Chodził, chodził, dlatego komunizm tak bardzo przypomina religię :)

      Usuń
  5. a , Asmodeusz prawdziwym ateistą jest ?!:)
    bo ja wciąż, mam mieszane uczucia :)
    Miłego podwieczorku Świętoszku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdziwszym, tylko skąd te wątpliwości?
      Nie było podwieczorku, ale kolacja... pychotki :)
      Miłego wieczoru :)

      Usuń
  6. I teraz będą trudne pytania
    Odrzuciłeś wiarę z wygody czy ? odpisz szczerze jak możesz , jak nie , to nie nalegam .
    Każdy ma prawo , wierzyć w to co chce ...
    Aby nie złość się na mnie , wpadłam tak na pogaduchy
    Czasami mi bardziej po drodze z takim ateistą jak Ty , jak z gorliwym
    katolikiem , który modli się pod figurą a diabła ma za skórą :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie o wygodę chodziło. Ba! Naraziłem się na wiele wysiłku (intelektualnego). Wzięło się z zamiłowania do książek natury filozoficznej, choć wątpliwości i pytania, na które nie było odpowiedzi, pojawiły się wcześniej. Ale, aby nie było, że poszedłem na łatwiznę, każdą książkę propagującą ateizm kontrowałem lekturą optującą za wiarą. Była nawet Biblia z egzegezą. Każdy zarzut o fałszywości ateizmu sprawdzałem i wyjaśniałem dogłębnie, przeczesując biblioteki. Klika dobrych lat sporów nie tylko samego z sobą.
      Zgadzam się z Tobą, każdy ma prawo wierzyć w to, co chce i ja to staram się szanować. No, może z wyjątkiem ortodoksji i zabobonów. I nie mam zamiaru nikogo „nawracać” na ateizm, co najwyżej będę bronił swego poglądu, jak tylko potrafię najlepiej, gdy ktoś próbuje mnie ośmieszyć, lub mi udowodnić, że nie mam racji.
      Choć to była trudna droga, wcale jej nie żałuję.
      I do ostatniego Twojego zdania: niestety, żadna wiara, żaden pogląd nie chroni przed posiadaniem diabła za skórą, bez względu na to, co pod tym pojęciem się kryje.
      Mam nadzieję, że wystarczająco wyjaśniłem, ale obiecuję na każde pytanie odpowiedzieć.
      Pozdrawiam jak zwykle z uśmiechem :)

      Usuń
  7. Mówisz ,że wszystko wyczytałeś i tam znalazłeś odpowiedź :)
    Wiem , że dużo przeczytałeś , wyciągnąłeś z tego ogromną wiedzę , ale czy dalej jesteś pewny , czy Twoja wiedza jest słuszna . Myślę ,że
    czasami , też masz wątpliwości ... jak każdy .
    Dobrej nocy życzę :) Pozdrawiam bardzo ciepło :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd! Nie wszystko przeczytałem i nie wszystko zdołam przeczytać, co nawet mnie nie martwi, bo mi książek do czytania nie zabraknie. :)
      Czy moja wiedza jest słuszna? Ten kto by tak twierdził, skłamie. Taki paradoks: gdy wierzyłem w Boga, byłem pewien, że moja wiara jest słuszna, co też jest takim samym błędem rozumowania. Teraz takiej pewności nie mam. Za to jestem bardziej przekonany do niewiary, dużo łatwiej mi ją zrozumieć, i się z nią pogodzić, i co najważniejsze, nie mam nawet setnej części dylematów, które mi towarzyszyły, gdy wierzyłem. Rzekłbym: zyskałem spokój ducha :)
      Miłego dnia życzę :)

      Usuń
  8. Świętoszku> taka już rola biskupa-moralizatora. Bóg dal każdemu wolną wolę ale też i rozum, aby go używał. Znasz lepiej Biblię niż ja [tak wynika z Twego opisu w komentarzach]zatem znasz słowa Jezusa; "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią." Nie mam kontaktu z biskupami, ale za swojego Księdza Proboszcza ręczę głową, że jest niespotykanie skromnym, pokornym i dobrym człowiekiem. Kapłanem "według Serca Jezusowego". A biskupi- to nie moja bajka. Twój spokój ducha może okazać się chwilowy -czego Ci nie życzę- i co wtedy? to nie moja sprawa, tak tylko sobie dywaguję i pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę zauważyć, że ani słowem nie wspomniałem o Twoim proboszczu, cała notka odnosi się do arcybiskupa. Problem Twojego proboszcza jest taki, że jeśli coś ów biskup wymyśli, będzie to musiał wykonać, a wtedy może już nie być Twoim proboszczem, co jest bardziej pewne niż to, że ja spokój ducha stracę.

      Przytoczony przez Ciebie fragment Ewangelii kończy się słowami: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.” I to właśnie można odnieść do wypowiedzi arcybiskupa, którą przytoczyłem na początku notki.

      Pozdrawiam równie serdecznie :)

      Usuń
  9. Nie zabierają głosu, ponieważ doskonale wiedzą, że ich fałsz, nie ma nic wspólnego z Bogiem. Pomimo, że już wielokrotnie się skompromitowali i pokazali swoje prawdziwe oblicze, nadal grają swoje role, wykorzystując ludzką naiwność a często i głupotę. Bo jakże inaczej, nazwać ten wiekowy proceder kleru i ślepo wierzących ludzi, często opętanych nienawiścią i pychą a także wszelkim zaślepieniem na prawdę, wobec samego Boga i drugiego człowieka. Mądrze piszesz, no i przede wszystkim prawdę, a zatem będę Cię odwiedzał i czytał. Pozdrawiam Asmadeuszu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinienem coś wyjaśnić w związku z komplementem o moim pisaniu. Jestem w jakimś sensie antyklerykałem, ale to nie dotyczy całego kleru, bo byłbym niesprawiedliwy. Za to jestem zdecydowanym ateistą, choć nie walczącym, więc lojalnie uprzedzam, że możesz czasami poczuć niesmak treścią notek tego bloga. Zajrzałem na Twój blog, domyślam się Twoich poglądów i stąd ta uwaga.
      Oczywiście, czytania nie zabraniam, jestem gotów zmierzyć się nawet z ostrą krytyką własnego postrzegania świata i za to tu nikogo obelgi nie spotkają.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Amadeuszu, to nie był komplement, a raczej szczere poparcie tego, o czym na swoim blogu piszesz. W związku czym, chciałbym sprostować Twoją myśl o mnie. Również, jestem antyklerykałem, nie popierającym obłudy, pychy i hipokryzji kk. Od lat wielu, nie jestem już ateistą, tylko człowiekiem wierzącym w Boga. Z tą różnicą, że nie jestem powiązany z żadną religią. Ponieważ, uważam, że wiara w Boga, to indywidualna sprawa każdego człowieka. Moją wiarę w Boga, ugruntowało właśnie Słowo Boga zawarte w Biblii, z którym pragnę się dzielić na moim blogu. Do którego, również i Ciebie zapraszam, gdzie możesz się szczerze wypowiedzieć, co do Jego ponadczasowej wartości. Natomiast Ciebie z wielką przyjemnością czytam, gdyż w swoich notkach piszesz to, co ja nazywam prawdą o tym, co jest obecne w naszym codziennym życiu nas ludzi. Zapewniam Cię, że wszystko co piszesz, nie jest mi obce. Jestem, już po sześćdziesiątce a więc, nic mnie u Ciebie nie zgorszy i nie zniesmaczy. Tym bardziej, że zarówno Twoje, jak i moje poglądy mają mniej więcej to samo podłoże. Oczywiście, samokrytycyzm jest niezbędny, by pisać tego rodzaju treści jakie piszesz Ty, czy nawet ja. Inaczej, ich pisanie nie miałoby sensu. Mam nadzieję, że wyjaśniłem fakt mojej osobowości i dlaczego publikuję, najważniejsze cytaty ze Słowa Bożego. Dodam tylko na koniec, że nie jestem księdzem ani mnichem, tylko dojrzałym mężczyzną, który wiele słyszał, widział i doświadczył. Również Cię pozdrawiam. Szacun Amadeuszu!

    OdpowiedzUsuń