czwartek, 5 maja 2016

Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej



  Zacznę od wyjaśnień. Sam, z własnej nieprzymuszonej woli, pewnie nigdy bym po taką lekturę nie sięgnął. Uległem namowom, kiedy byłem już zaprzysięgłym ateistą, przez osoby, które twierdziły, że w nich jest zawarta kwintesencja prawdziwej wiary. I muszę też uprzedzić, choć zdarzyło mi się napisać kilka krytycznych, nawet bardzo, recenzji na temat jakichś tekstów, ta recenzja wypadnie pewnie najbardziej surowo.

  Już sam wstęp może wprawić w zdumienie. Pozwolę sobie zacytować wybrane fragmenty z tego wstępu: „(... ) należy do pereł literatury mistycznej [wszystkie podkreślenia moje], tłumaczony jest na wiele języków, cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród wiernych i teologów. Słowa w nim zapisane jawią się jako szczególna Ewangelia miłosierdzia Bożego napisana w perspektywie XX wieku.” – Ewangelie są uznawane za kanon Pisma Świętego. Póki co, „Dzienniczek” jeszcze do niego nie wszedł, więc mówienie o „szczególnej Ewangelii” jest nadużyciem, wręcz bluźnierstwem.
Dzieło powstało w latach 1934 – 1938 na wyraźne polecenie Pana Jezusa i z nakazu spowiedników: ks. Michała Sopoćki i o. Józefa Andrasza SJ” – użycie epitetu „dzieło” jest kolejnym nadużyciem dyskredytującym te utwory, które bezspornie na to miano zasługują. Nakaz spowiedników sugeruje, że św. Faustyna pisała na czyjeś zlecenie i tu od razu narzuca się przypuszczenie, że nie ma w jej słowach żadnego natchnienia.
Wszelkie prawa autorskie do „Dzienniczka” należą do Zgromadzenia Siostra Matki Bożej Miłosierdzia. Korzystanie z tego dzieła w publikacjach, na wszystkich płaszczyznach eksploatacji (także w Internecie), wymaga pisemnego zezwolenia Zgromadzenia. Chodzi o tak zwane „dzieła zależne”, w których w stosunku do całego utworu cytowane są duże fragmenty „Dzienniczka”, bez których (cytatów z „Dzienniczka”) nowe opracowanie nie mogłoby istnieć.”  Ja te prawa autorskie złamię świadomie. Skoro bowiem „Dzienniczek” jest ogólnie dostępny, propagowany i rozpowszechniany,  mam prawo do niego się odnieść, właśnie posiłkując się obszernie cytatami.

  Kościół katolicki miał przez długi okres dość poważny problem z „Dzienniczkiem”. Szczególnie w kontekście ustanowienia nowego święta, jakie propagowała św. Faustyna. W roku 1953 Święte Oficjum uznało, że nie należy ustanawiać święta, natomiast pięć lat później zupełnie wykluczyło taką możliwość.  Argument: „W obliczu nietradycyjnych wizji, które zawierają żądania zmian w Kulcie oraz Liturgii Kościelnej, a które dodatkowo znajdują oddźwięk w szeroko zakrojonych kręgach świeckich, należało dla bezpieczeństwa gruntownie przyjrzeć się objawieniom zwłaszcza pod kątem ich nieszkodliwości dla Zbawienia.” wydaje się ze wszech miar słuszny i rozsądny. Niestety, i ja to niestety podkreślam, ale tylko w stosunku do „Dzienniczka”, papieżem stał się Jan Paweł II. Ja nawet rozumiem jego stanowisko, bo św. Faustyna była jego rodaczką, mistyczką, a takie były mu w jakimś sensie potrzebne. W gruncie rzeczy rozumował prawidłowo. W czasach, gdy wiara podupada, gdy „Dzienniczek” zyskuje popularność wśród prostych wiernych, każdy sposób na powstrzymywanie laicyzacji wydaje się dobry. Niestety, ten sposób ma też poważny błąd. Przekonanych przekonywać nie trzeba, nieprzekonanych to "dzieło" może tylko jeszcze bardziej zrazić.

  A co czytelnik „Dzienniczka” otrzymuje? Najprościej to ująć w jedno słowo: herezję! Nieprawdziwe błogosławieństwo dla całego świata w czasie karania tego świata wojną (tu mam na myśli wojnę domową w Hiszpanii i zbliżającą się II wojnę światową), faryzeuszowskie wywyższanie się ponad innych, heretyckie lubowanie się Pana Jezusa w rękach św. Faustyny, czy zapewnienie uniknięcia przez nią Sądu Ostatecznego. Wobec tych faktów mnie osobiście nie dziwi decyzja papieża Piusa XII, aby „Dzienniczek” umieścić w indeksie ksiąg zakazanych.

  Przyjrzyjmy się bliżej kilku, chyba najbardziej kontrowersyjnym wersom z tego „dzieła”. Na początek: „Kiedy przyjęłam Jezusa w Komunii św. serce moje całą mocą zawołało: Jezu, przeistocz mnie w drugą hostię. Chcę być żywą hostią dla Ciebie. Tyś wielki Pan,Wszechmocny, Ty mi możesz tę łaskę uczynić: I odpowiedział mi Pan, że: jesteś żywą hostią, miłą Ojcu Niebieskiemu, ale rozmyślaj - czym jest hostia – ofiara (...)” [Dz 1826]* Jeśli hostia jest ciałem Chrystusa, oto mamy „nowego Chrystusa” w osobie siostry Faustyny.
Umiłowana perło Serca Mojego, widzę, miłość twoją tak czystą, więcej niż anielską, dlatego więcej, że walczysz. Dla ciebie błogosławię światu.” [Dz 1061] Tak Jezus nie zwracał się nawet do swojej matki. Wszyscy, oprócz Maryji, rodzą się skalani grzechem pierworodnym, tym samym nie jesteśmy w stanie kochać bardziej niż aniołowie Boga.
Jednak kiedy miałam Hostię w ręku, odczuwałam taka moc miłości, że przez dzień cały nie mogłam nic ani jeść, ani wrócić do przytomności. Z Hostii usłyszałam te słowa: pragnąłem spocząć na rękach twoich, nie tylko w sercu twoim i nagle w tym momencie ujrzałam małego Jezusa.” [Dz 160] Kościół nauczał w tamtych czasach, że tylko dłonie konsekrowane mogą dotykać Hostię bez grzechu ciężkiego. Jeśli dzieje się inaczej, tę umieszcza się w specjalnym pojemniku z wodą, aby Hostia się rozpuściła.
„(...) nagle ujrzałam Pana Jezusa, który mi rzekł te słowa: - teraz wiem, że nie dla łask, ani darów Mnie miłujesz, ale wola Moja droższa ci jest niż życie; dlatego łączę się z tobą tak ściśle, jako z żadnym Stworzeniem.” [Dz 708] Tego już wręcz nie sposób skomentować. Owo „łączę się z tobą” zakrawa wręcz na drwinę, bo wywyższa naszą bohaterkę nie tylko ponad Matkę Boską, ale również ponad Boga Ojca (sic!). To nie wszystkie herezje Faustyny, ale zaoszczędzę Ci, Czytelniku, dalszych. Zajmę się innym aspektem tego „dzieła”.

  W czasie lektury nasunęło mi się przypuszczenie, że siostra Faustyna cierpi na jakieś zaburzenia natury erotycznej. Nie jestem psychiatrą, nie mam w sobie nic z Freuda, a jednak  nie mogłem się od tych przypuszczeń uwolnić. Znów kilka przykładów:
„[Ze] szczególną miłością patrzy na duszę, która żyje wolą Jego, i powiedział mi Jezus, że ja w doskonały sposób, czyli doskonale, pełnię wolę Bożą i dlatego [w] tak szczególny i ścisły sposób łączę się z tobą i obcuję .” [Dz 603]
W tej samej chwili uczułam jakiś ogień w sercu swoim, czuję, że ustają zmysły moje, nie wiem, co się wokoło mnie dzieje, czuję, że mnie przenika wzrok Pański, poznaję dobrze wielkość Jego (...) dziwne przenika duszę moją i radość taka, jakiej porównać z niczym nie zdołam, czuję się obezwładniona w objęciach Boga, czuję, że jestem z Nim i rozpływam się jako jedna kropla wody w oceanie.” [Dz 432] Gdybym te słowa znalazł w jakieś książce, romansie, bez użycia takich pojęć jak Bóg, bez wątpienia uznałbym je za wręcz doskonały erotyk. Tu, z nieukrywanym sarkazmem, pisarstwo siostry Faustyny wznosi się na szczyty jej, wręcz pensjonarskich (klasztornych) możliwości.

  Wreszcie trzeci wątek „Dzienniczków”, który mnie powala. To wizje piekła, których miała doświadczyć. Dwa fragmenty:
Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego, musieli mi być posłuszni. To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.” [Dz 741]
 A na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść, jak szły, tak i wpadały. A była ich wielka liczba, że nie można było ich zliczyć.” [Dz 153]
Polecam również fragment z Dz 704 dotyczący rodzajów mąk, który pominę ze względu na obszerność. Proszę mi wybaczyć ilość cytatów. Ciesz się, Czytelniku, że nie cytuję całego „Dzienniczka”. Te fragmenty są jednak bardzo istotne w ocenie tego „dzieła”, bo wszystkie opisy piekła (innych autorów-mistyków) bardzo się od siebie różnią i mają tylko jeden cel. Masz się, Czytelniku, bać, by nie dostąpić tych wątpliwych przyjemności. Jeśli się będziesz bał, tym łatwiej poddasz się doktrynom religii, która Ci obiecuje wieczną szczęśliwość. Nic to, że dopiero po śmierci, nic to, że ta szczęśliwość, np. w oparciu o opisy z Apokalipsy św. Jana, jest bardziej niż wątpliwa.

  Mam osobliwy, pewnie spaczony stosunek do mistyków. Gdy czytam ze szczegółami te ich wizje, zawsze mam wrażenie, że bliżej im do omamów, a już bardzo blisko do jakiegoś rodzaju schizofrenii. Wystarczy bliżej zapoznać się z życiorysem siostry Faustyny. Od dziecka targało nią pragnienie zostania świętą i jedyną drogę do tej świętości widziała w życiu klasztornym, odizolowanym od wszystkiego, co normalne, co ma związek z doczesnym życiem wśród zwykłych, ludzkich spraw. Do czego taka izolacja może prowadzić, wystarczy przeczytać „Dzienniczek”.

Przypisy:
* – wszystkie cytaty opatrzone [Dz cyfra] pochodzą z: http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej.html


11 komentarzy:

  1. Kiedyś o tym słyszałam i przyznam szczerze jestem sceptyczna, jak do wielu rzeczy związanych z wiarą. Myślę że każdy odbiera to w inny sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jedni lubią horrory, inni romanse :)

      Usuń
  2. Jasno i czytelnie opisałeś, te wszystkie rzekomo /mistyczne/ widzenia Faustyny Kowalskiej. Podobnie jak ty uważam, że była to kobieta z ogromem zaburzeń psychicznych, zresztą jak i wielu innych tz mistyków. Ponieważ, żaden zdrowy na umyśle człowiek, nie będzie opisywał ani mówił takich niedorzeczności, jakie głoszą ci ludzie. Co do piekła na ziemi, to tworzą je sami ludzie innym ludziom i dziwię się, że tak beztrosko swe przewiny zrzucają na Boga w którego rzekomo wierzą. Niepojęte! Doskonała recenzja /Dzienniczka Faustyny/ być może uleczy ona choć część ogłupiałego społeczeństwa. Oby! Szacun Asmodeuszu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie mogę się z Tobą zgodzić, poza jedną drobną uwagą:
      „... żaden zdrowy na umyśle człowiek, nie będzie opisywał ani mówił takich niedorzeczności.” Jeśli abstrahować od tematyki religijnej, wielu z nas pisało lub pisze różne niedorzeczności (sam kiedyś próbowałem :) ), pamiętniczki, romansiki i wszelkie inne grafomaństwa, nie będąc wcale niezdrowym. Ot, nasze „ja” płata nam czasami figle. Wszystko dobrze, dopóki ktoś nie zechce tego uznać za „dzieła”.
      Pozdrowienia

      Usuń
  3. Asmodeuszu: masz chyba błąd w tytule notki;
    wszak to Dzienniczek Marii Faustyny Kowalskiej a właściwie HELENY Kowalskiej; skąd więc imię "Justyny Kowalskiej"???
    do treści notki nie mam siły się odnieść; może kiedyś jak wyzdrowieję to podejmę temat u siebie na blogu; pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chyba, a na pewno popełniłem błąd. Nie wiem dlaczego, ale Faustyna Kowalska, fonetycznie kojarzy mi się z Justyną Kowalczyk. Taki feler :) Swoją drogą, ciekawe, że dopiero Ty to zauważyłaś !!!
    Pozdrawiam z uśmiechem

    OdpowiedzUsuń
  5. tak sobie myślę, że można pisać różne niedorzeczności i będą one nawet propagowane, jeżeli będą one szły w słusznej linii.
    a dla mnie, wszystkie te różne wizje mistyków to efekt albo choroby psychicznej, albo jakiegoś fizycznego wycieńczenia organizmu, które ma już przełożenie na psychikę., albo jakieś przytłaczające frustracje i zahamowania.
    nie wiem sama. w każdym bądź razie zdrowe to nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może niesmaczne porównanie, ale na potwierdzenie Twojej tezy, że "w każdym bądź razie zdrowe to nie jest", św. Faustyna Kowalska zmarła bardzo młodo.
      Pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
  6. Mnie to już nic nie dziwi w kwestii wiary i okolic tejże- mamy XXI wiek i nadal egzorcyzmy w modzie zamiast wizyty u psychiatry.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla wielu czas zatrzymał się w średniowieczu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Przeczytajcie sobie kogo ,,ku jej zdziwieniu zastała Faustyna w piekle..a bedzie to jaknajbardziej zdroworozsądkowe stwierdzenie..a takze co podczas jednego z objawien powiedział jej gniewny jezus o klerze..i zrozumiecie dlaczego umieszczono jej ksiązkę na indeksie

    OdpowiedzUsuń