Zacznę
od wyjaśnień. Sam, z własnej nieprzymuszonej woli, pewnie nigdy bym po taką
lekturę nie sięgnął. Uległem namowom, kiedy byłem już zaprzysięgłym ateistą,
przez osoby, które twierdziły, że w nich jest zawarta kwintesencja prawdziwej
wiary. I muszę też uprzedzić, choć zdarzyło mi się napisać kilka krytycznych,
nawet bardzo, recenzji na temat jakichś tekstów, ta recenzja wypadnie pewnie
najbardziej surowo.
Już sam
wstęp może wprawić w zdumienie. Pozwolę sobie zacytować wybrane fragmenty z
tego wstępu: „(... ) należy do pereł
literatury mistycznej [wszystkie podkreślenia moje], tłumaczony jest na wiele języków, cieszy się ogromnym
zainteresowaniem wśród wiernych i teologów. Słowa w nim zapisane jawią się jako szczególna Ewangelia
miłosierdzia Bożego napisana w perspektywie XX wieku.” – Ewangelie są uznawane za kanon
Pisma Świętego. Póki co, „Dzienniczek” jeszcze do niego nie wszedł, więc
mówienie o „szczególnej Ewangelii” jest nadużyciem, wręcz bluźnierstwem.
„Dzieło powstało w latach 1934 – 1938 na wyraźne polecenie Pana Jezusa i z nakazu spowiedników: ks. Michała Sopoćki i o. Józefa Andrasza SJ” – użycie epitetu „dzieło” jest kolejnym nadużyciem dyskredytującym te utwory, które bezspornie na to miano zasługują. Nakaz spowiedników sugeruje, że św. Faustyna pisała na czyjeś zlecenie i tu od razu narzuca się przypuszczenie, że nie ma w jej słowach żadnego natchnienia.
„Wszelkie prawa autorskie do „Dzienniczka” należą do Zgromadzenia Siostra Matki Bożej Miłosierdzia. Korzystanie z tego dzieła w publikacjach, na wszystkich płaszczyznach eksploatacji (także w Internecie), wymaga pisemnego zezwolenia Zgromadzenia. Chodzi o tak zwane „dzieła zależne”, w których w stosunku do całego utworu cytowane są duże fragmenty „Dzienniczka”, bez których (cytatów z „Dzienniczka”) nowe opracowanie nie mogłoby istnieć.” Ja te prawa autorskie złamię świadomie. Skoro bowiem „Dzienniczek” jest ogólnie dostępny, propagowany i rozpowszechniany, mam prawo do niego się odnieść, właśnie posiłkując się obszernie cytatami.
„Dzieło powstało w latach 1934 – 1938 na wyraźne polecenie Pana Jezusa i z nakazu spowiedników: ks. Michała Sopoćki i o. Józefa Andrasza SJ” – użycie epitetu „dzieło” jest kolejnym nadużyciem dyskredytującym te utwory, które bezspornie na to miano zasługują. Nakaz spowiedników sugeruje, że św. Faustyna pisała na czyjeś zlecenie i tu od razu narzuca się przypuszczenie, że nie ma w jej słowach żadnego natchnienia.
„Wszelkie prawa autorskie do „Dzienniczka” należą do Zgromadzenia Siostra Matki Bożej Miłosierdzia. Korzystanie z tego dzieła w publikacjach, na wszystkich płaszczyznach eksploatacji (także w Internecie), wymaga pisemnego zezwolenia Zgromadzenia. Chodzi o tak zwane „dzieła zależne”, w których w stosunku do całego utworu cytowane są duże fragmenty „Dzienniczka”, bez których (cytatów z „Dzienniczka”) nowe opracowanie nie mogłoby istnieć.” Ja te prawa autorskie złamię świadomie. Skoro bowiem „Dzienniczek” jest ogólnie dostępny, propagowany i rozpowszechniany, mam prawo do niego się odnieść, właśnie posiłkując się obszernie cytatami.
Kościół
katolicki miał przez długi okres dość poważny problem z „Dzienniczkiem”.
Szczególnie w kontekście ustanowienia nowego święta, jakie propagowała św.
Faustyna. W roku 1953 Święte Oficjum uznało, że nie należy ustanawiać święta,
natomiast pięć lat później zupełnie wykluczyło taką możliwość. Argument: „W obliczu nietradycyjnych wizji,
które zawierają żądania zmian w Kulcie oraz Liturgii Kościelnej, a które
dodatkowo znajdują oddźwięk w szeroko zakrojonych kręgach świeckich, należało
dla bezpieczeństwa gruntownie przyjrzeć się objawieniom zwłaszcza pod kątem ich
nieszkodliwości dla Zbawienia.” wydaje się ze wszech miar słuszny i rozsądny.
Niestety, i ja to niestety podkreślam, ale tylko w stosunku do „Dzienniczka”,
papieżem stał się Jan Paweł II. Ja nawet rozumiem jego stanowisko, bo św.
Faustyna była jego rodaczką, mistyczką, a takie były mu w jakimś sensie
potrzebne. W gruncie rzeczy rozumował prawidłowo. W czasach, gdy wiara
podupada, gdy „Dzienniczek” zyskuje popularność wśród prostych wiernych, każdy
sposób na powstrzymywanie laicyzacji wydaje się dobry. Niestety, ten sposób ma też poważny błąd. Przekonanych przekonywać nie trzeba, nieprzekonanych to "dzieło" może tylko jeszcze bardziej zrazić.
A co
czytelnik „Dzienniczka” otrzymuje? Najprościej to ująć w jedno słowo: herezję!
Nieprawdziwe błogosławieństwo dla całego świata w czasie karania tego świata wojną
(tu mam na myśli wojnę domową w Hiszpanii i zbliżającą się II wojnę światową),
faryzeuszowskie wywyższanie się ponad innych, heretyckie lubowanie się Pana
Jezusa w rękach św. Faustyny, czy zapewnienie uniknięcia przez nią Sądu
Ostatecznego. Wobec tych faktów mnie osobiście nie dziwi decyzja papieża Piusa
XII, aby „Dzienniczek” umieścić w indeksie ksiąg zakazanych.
Przyjrzyjmy
się bliżej kilku, chyba najbardziej kontrowersyjnym wersom z tego „dzieła”. Na
początek: „Kiedy przyjęłam Jezusa w
Komunii św. serce moje całą mocą zawołało: Jezu, przeistocz mnie w drugą
hostię. Chcę być żywą hostią dla Ciebie. Tyś wielki Pan,Wszechmocny, Ty mi
możesz tę łaskę uczynić: I odpowiedział mi Pan, że: jesteś żywą hostią, miłą Ojcu Niebieskiemu, ale rozmyślaj -
czym jest hostia – ofiara (...)” [Dz 1826]* Jeśli
hostia jest ciałem Chrystusa, oto mamy „nowego Chrystusa” w osobie siostry
Faustyny.
„Umiłowana perło
Serca Mojego, widzę, miłość twoją tak czystą, więcej niż anielską, dlatego
więcej, że walczysz. Dla ciebie błogosławię światu.” [Dz 1061] Tak Jezus
nie zwracał się nawet do swojej matki. Wszyscy, oprócz Maryji, rodzą się
skalani grzechem pierworodnym, tym samym nie jesteśmy w stanie kochać bardziej
niż aniołowie Boga.
„Jednak kiedy
miałam Hostię w ręku, odczuwałam taka moc miłości, że przez dzień cały nie
mogłam nic ani jeść, ani wrócić do przytomności. Z Hostii usłyszałam te słowa: pragnąłem
spocząć na rękach twoich, nie tylko w sercu twoim
i nagle w tym momencie ujrzałam
małego Jezusa.” [Dz 160] Kościół nauczał w tamtych czasach, że tylko dłonie
konsekrowane mogą dotykać Hostię bez grzechu ciężkiego. Jeśli dzieje się
inaczej, tę umieszcza się w specjalnym pojemniku z wodą, aby Hostia się
rozpuściła.
„(...) nagle ujrzałam
Pana Jezusa, który mi rzekł te słowa: - teraz
wiem, że nie dla łask, ani darów Mnie miłujesz, ale wola Moja droższa ci jest
niż życie; dlatego łączę się z tobą tak ściśle, jako z żadnym Stworzeniem.” [Dz 708] Tego już wręcz nie sposób
skomentować. Owo „łączę się z tobą” zakrawa wręcz na drwinę, bo wywyższa naszą
bohaterkę nie tylko ponad Matkę Boską, ale również ponad Boga Ojca (sic!). To nie wszystkie herezje Faustyny, ale zaoszczędzę Ci, Czytelniku, dalszych. Zajmę się innym aspektem tego „dzieła”.
W czasie lektury nasunęło mi się
przypuszczenie, że siostra Faustyna cierpi na jakieś zaburzenia natury
erotycznej. Nie jestem psychiatrą, nie mam w sobie nic z Freuda, a jednak nie mogłem się od tych przypuszczeń uwolnić.
Znów kilka przykładów:
„[Ze] szczególną miłością patrzy na duszę, która żyje wolą Jego, i powiedział mi Jezus, że ja w doskonały sposób, czyli doskonale, pełnię wolę Bożą i dlatego [w] tak szczególny i ścisły sposób łączę się z tobą i obcuję .” [Dz 603]
„W tej samej chwili uczułam jakiś ogień w sercu swoim, czuję, że ustają zmysły moje, nie wiem, co się wokoło mnie dzieje, czuję, że mnie przenika wzrok Pański, poznaję dobrze wielkość Jego (...) dziwne przenika duszę moją i radość taka, jakiej porównać z niczym nie zdołam, czuję się obezwładniona w objęciach Boga, czuję, że jestem z Nim i rozpływam się jako jedna kropla wody w oceanie.” [Dz 432] Gdybym te słowa znalazł w jakieś książce, romansie, bez użycia takich pojęć jak Bóg, bez wątpienia uznałbym je za wręcz doskonały erotyk. Tu, z nieukrywanym sarkazmem, pisarstwo siostry Faustyny wznosi się na szczyty jej, wręcz pensjonarskich (klasztornych) możliwości.
„[Ze] szczególną miłością patrzy na duszę, która żyje wolą Jego, i powiedział mi Jezus, że ja w doskonały sposób, czyli doskonale, pełnię wolę Bożą i dlatego [w] tak szczególny i ścisły sposób łączę się z tobą i obcuję .” [Dz 603]
„W tej samej chwili uczułam jakiś ogień w sercu swoim, czuję, że ustają zmysły moje, nie wiem, co się wokoło mnie dzieje, czuję, że mnie przenika wzrok Pański, poznaję dobrze wielkość Jego (...) dziwne przenika duszę moją i radość taka, jakiej porównać z niczym nie zdołam, czuję się obezwładniona w objęciach Boga, czuję, że jestem z Nim i rozpływam się jako jedna kropla wody w oceanie.” [Dz 432] Gdybym te słowa znalazł w jakieś książce, romansie, bez użycia takich pojęć jak Bóg, bez wątpienia uznałbym je za wręcz doskonały erotyk. Tu, z nieukrywanym sarkazmem, pisarstwo siostry Faustyny wznosi się na szczyty jej, wręcz pensjonarskich (klasztornych) możliwości.
Wreszcie trzeci wątek „Dzienniczków”, który mnie
powala. To wizje piekła, których miała doświadczyć. Dwa fragmenty:
„Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego, musieli mi być posłuszni. To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.” [Dz 741]
„Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego, musieli mi być posłuszni. To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło.” [Dz 741]
„A na końcu tej drogi była straszna
przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść, jak
szły, tak i wpadały. A była ich wielka liczba, że nie można było ich zliczyć.” [Dz 153]
Polecam
również fragment z Dz 704 dotyczący rodzajów mąk, który pominę ze względu na
obszerność. Proszę mi wybaczyć ilość cytatów. Ciesz się, Czytelniku, że nie
cytuję całego „Dzienniczka”. Te fragmenty są jednak bardzo istotne w ocenie
tego „dzieła”, bo wszystkie opisy piekła (innych autorów-mistyków) bardzo się od
siebie różnią i mają tylko jeden cel. Masz się, Czytelniku, bać, by nie
dostąpić tych wątpliwych przyjemności. Jeśli się będziesz bał, tym łatwiej
poddasz się doktrynom religii, która Ci obiecuje wieczną szczęśliwość. Nic to,
że dopiero po śmierci, nic to, że ta szczęśliwość, np. w oparciu o opisy z
Apokalipsy św. Jana, jest bardziej niż wątpliwa.
Mam osobliwy, pewnie spaczony stosunek do mistyków.
Gdy czytam ze szczegółami te ich wizje, zawsze mam wrażenie, że bliżej im do
omamów, a już bardzo blisko do jakiegoś rodzaju schizofrenii. Wystarczy bliżej
zapoznać się z życiorysem siostry Faustyny. Od dziecka targało nią pragnienie zostania
świętą i jedyną drogę do tej świętości widziała w życiu klasztornym,
odizolowanym od wszystkiego, co normalne, co ma związek z doczesnym życiem
wśród zwykłych, ludzkich spraw. Do czego taka izolacja może prowadzić,
wystarczy przeczytać „Dzienniczek”.
Przypisy:
* – wszystkie cytaty opatrzone [Dz cyfra] pochodzą z: http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej.html
* – wszystkie cytaty opatrzone [Dz cyfra] pochodzą z: http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej.html
Kiedyś o tym słyszałam i przyznam szczerze jestem sceptyczna, jak do wielu rzeczy związanych z wiarą. Myślę że każdy odbiera to w inny sposób
OdpowiedzUsuńMasz rację, jedni lubią horrory, inni romanse :)
UsuńJasno i czytelnie opisałeś, te wszystkie rzekomo /mistyczne/ widzenia Faustyny Kowalskiej. Podobnie jak ty uważam, że była to kobieta z ogromem zaburzeń psychicznych, zresztą jak i wielu innych tz mistyków. Ponieważ, żaden zdrowy na umyśle człowiek, nie będzie opisywał ani mówił takich niedorzeczności, jakie głoszą ci ludzie. Co do piekła na ziemi, to tworzą je sami ludzie innym ludziom i dziwię się, że tak beztrosko swe przewiny zrzucają na Boga w którego rzekomo wierzą. Niepojęte! Doskonała recenzja /Dzienniczka Faustyny/ być może uleczy ona choć część ogłupiałego społeczeństwa. Oby! Szacun Asmodeuszu!
OdpowiedzUsuńW zasadzie mogę się z Tobą zgodzić, poza jedną drobną uwagą:
Usuń„... żaden zdrowy na umyśle człowiek, nie będzie opisywał ani mówił takich niedorzeczności.” Jeśli abstrahować od tematyki religijnej, wielu z nas pisało lub pisze różne niedorzeczności (sam kiedyś próbowałem :) ), pamiętniczki, romansiki i wszelkie inne grafomaństwa, nie będąc wcale niezdrowym. Ot, nasze „ja” płata nam czasami figle. Wszystko dobrze, dopóki ktoś nie zechce tego uznać za „dzieła”.
Pozdrowienia
Asmodeuszu: masz chyba błąd w tytule notki;
OdpowiedzUsuńwszak to Dzienniczek Marii Faustyny Kowalskiej a właściwie HELENY Kowalskiej; skąd więc imię "Justyny Kowalskiej"???
do treści notki nie mam siły się odnieść; może kiedyś jak wyzdrowieję to podejmę temat u siebie na blogu; pozdrawiam :)
Nie chyba, a na pewno popełniłem błąd. Nie wiem dlaczego, ale Faustyna Kowalska, fonetycznie kojarzy mi się z Justyną Kowalczyk. Taki feler :) Swoją drogą, ciekawe, że dopiero Ty to zauważyłaś !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z uśmiechem
tak sobie myślę, że można pisać różne niedorzeczności i będą one nawet propagowane, jeżeli będą one szły w słusznej linii.
OdpowiedzUsuńa dla mnie, wszystkie te różne wizje mistyków to efekt albo choroby psychicznej, albo jakiegoś fizycznego wycieńczenia organizmu, które ma już przełożenie na psychikę., albo jakieś przytłaczające frustracje i zahamowania.
nie wiem sama. w każdym bądź razie zdrowe to nie jest.
To może niesmaczne porównanie, ale na potwierdzenie Twojej tezy, że "w każdym bądź razie zdrowe to nie jest", św. Faustyna Kowalska zmarła bardzo młodo.
UsuńPozdrawiam pięknie :)
Mnie to już nic nie dziwi w kwestii wiary i okolic tejże- mamy XXI wiek i nadal egzorcyzmy w modzie zamiast wizyty u psychiatry.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Dla wielu czas zatrzymał się w średniowieczu.
UsuńPozdrawiam :)
Przeczytajcie sobie kogo ,,ku jej zdziwieniu zastała Faustyna w piekle..a bedzie to jaknajbardziej zdroworozsądkowe stwierdzenie..a takze co podczas jednego z objawien powiedział jej gniewny jezus o klerze..i zrozumiecie dlaczego umieszczono jej ksiązkę na indeksie
OdpowiedzUsuń