piątek, 17 lutego 2017

Seks w krzywym zwierciadle (tylko dla 18 plus)



  Czasy się zmieniają zawsze na gorsze. Tak przynajmniej uważają purytanie i mam tu na myśli tych nam współczesnych, którzy rysują obraz zepsucia i demoralizacji. Temat zaciekawił mnie przypadkowo i postanowiłem sprawdzić, jak to drzewiej bywało, ale żeby nie szukać zbyt odległych kontrastów, postanowiłem się skupić na czasach od początku ubiegłego wieku. Przyznam, że sam siebie zszokowałem...

  Zacznę od pewnej sprzeczności w tym samym temacie. Jedno źródło mówi, że pod koniec epoki zaborów powszechnie uważano iż seks to sprawa, która nie dotyczy... partnerek, szczególnie zaś żon. Święcie wierzono, że bez penisa nie da się osiągnąć orgazmu, więc kobiety były skazane na jego brak, pozostawało im cieszyć się w pełni tylko... macierzyństwem. Mężczyzna nie powinien się w żadnym wypadku wstrzymywać od stosunków seksualnych, bo groziło to utratą zdrowia, mogło nawet zabić. W innym źródle dowiedziałem się, że w tamtym czasie zalecano dla tego samego zdrowia... osobne sypialnie. Wszystko po to, aby wzmocnić swoje żądze i uwolnić je dopiero wtedy, gdy jest taka potrzeba, czyli akurat w czasie kiedy partnerka mogła zajść w ciążę.

  Bardzo często dziś, wobec totalnej amoralności, pewne moralitety odwołuje się do tradycyjnej rodziny.  Chyba nie wiedzą do czego. Odniosę się do słów Izy Moszczeńskiej, autorce felietonu „Cnota kobieca” z 1904 roku, gdzie twierdziła z pełnym przekonaniem, że każdy mężczyzna jest poligamistą, każda kobieta monogamistką. Wierność mężów uznawano z grzech przeciwko naturze i rodzaj zwyrodnienia. Zaś dla kobiet (żon i narzeczonych) czystość jest czymś bezwzględnie dobrym a życie płciowe plamą i poniżeniem. Niejaki Artur Ligszy w 1903 r. zaleca, aby w żadnym wypadku stosunku płciowego z żoną nie rozpoczynać od pieszczot ani nawet czułymi objęciami. Należało przystąpić do niego niemal przez zaskoczenie. Nie wolno podniecać nerwów żony, chodziło bowiem o to, aby żona nigdy nie doznała rozkoszy i przez to traktowała stosunek płciowy tylko jako... małżeński obowiązek. Twierdzono powszechnie, nawet po I wojnie światowej, że żona, która polubi seks, niechybnie męża zdradzi. (sic!) Według pierwszej, nieśmiałej ankiety wśród mężatek z 1908 roku, jaką przeprowadził Walenty Miklaszewski, zaledwie dziewiętnaście procent żon mogło powiedzieć, że sporadycznie doznają orgazmu. Nawiasem mówiąc dziś w podobnej ankiecie wyszło, że ten procent wynosi około osiemdziesięciu, co też nie wydaje się powodem do chwały.

  Za to dobrze się miała prostytucja. Z 1908 roku pochodzi tłumaczenie: „Zupełne wstrzymanie się od stosunku płciowego jest dla kobiety rzeczą (…) dla zdrowia obojętną, podczas gdy u mężczyzny wywołać ono może pewne zaburzenia w sferze nerwowej lub psychicznej1. Kolejne dwie dekady nic nie zmienią. Lekarze pierwszego kontaktu nadal leczą migreny u mężczyzn właśnie zalecając korzystanie z usług prostytutek. Za to masturbacja była uważana za szczególne zło. Walter Gallichan w „Psychologii małżeństwa” uważa, że dotykanie swoich intymnych miejsc prowadzi do zachorowań, chorób psychicznych, problemów w kontaktach z innymi. W 1922 roku pojawiła się książka pt. "Kobieta: seks i życie miłosne", w której autor William Josephus też bardzo radykalnie podszedł do kwestii masturbacji, tyle, że kobiecej. Uważał, że dziewczynki i kobiety, które mają skłonność do dotykania swoich narządów płciowych, powinny być poddane medycznemu zabiegowi wycięcia łechtaczki2 (sic!)

  Później wcale nie było lepiej. W 1945 stwierdzono ze zdumieniem iż kobiety stanowczo za dużo gadają w łóżku, w dodatku używając niecenzuralnych słów. W 1950 niejaki Alfred Tyrer, wielebny, zaleca kobietom, jako gwarancję miłości do grobowej deski: dobry obiad, ładnie nakryty stół, nieznikający z twarzy uśmiech i stałą gotowość do seksu by zaspokoić seksualnie nie siebie a męża. W początkach czasów rewolucji seksualnej, Anna Landers, skądinąd autorka różnych celnych sentencji, twierdziła, że trzeba unikać pokus cielesnych. W latach siedemdziesiątych w broszurce „Kobiety i ich ciała” czytamy, że brak błony dziewiczej to symbol rozwiązłości, nawet jeśli została uszkodzona przez np. ginekologa. Dekadę później pojawił się pogląd, że kobieta nie powinna pierwsza sugerować czegoś mężczyźnie i, jak myślę, ten pogląd utrzymuje się do dziś. A teraz prawdziwe kuriozum już z początku XXI wieku. Niejaka Suzie Heumann proponowała, by podczas seksu oralnego kobieta popijała... wódkę z miętą. Alkohol miał rozpalać kochanka, a mięta orzeźwiać. (sic!) Tu przypomina mi się anegdotka opowiedziana przez jednego z kumpli, tak gdzieś w latach siedemdziesiątych. Chcąc zaszpanować, napełnił wannę tanim szampanem ze względu na objętość wanny i zaprosił ukochaną do kąpieli. Ta, po niespełna dwóch minutach, wyskoczyła z wanny jak oparzona i... tyle było z romantycznego seksu.

  Cóż, nie tak dawno wyśmiewałem podejście do seksualności dr hab. Urszuli Dudziak. Na podstawie wybranych i zaprezentowanych przykładów można jednak dojść do wniosku, że jej poglądy nie są wcale tak oryginalne, jak mi się wydawało. Jak świat światem brakuje w tym wszystkim po prostu normalności. Przez tysiąclecia uczyniono z seksu najpierw grzech, później tabu, przez co niektóre próby uczynienia z tej sfery życia człowieka czegoś naturalnego – musiały zaowocować takim absurdami. Dziś pewnie wielu z nas się z nich śmieje, nie można jednak zapominać, że przecież jeszcze wcale nie tak dawno, a w pewnych środowiskach nawet dziś, bierze się je całkiem na poważnie.

PS. Nie pogniewam się w komentarzach na przykłady innych, równie kuriozalnych opinii na temat tego tabu.

30 komentarzy:

  1. Ja nie jestem przekonany, że podane przez Ciebie przykłady odzwierciedlają pogląd z epoki. Moszczeńska pisze ewidentne bzdury, ale w sumie jak na feministkę przystało... Kim był Ligszy, nie wiem.

    W 1905 roku Freud wysunął hipotezę, która miała niby uzasadnić dwa rodzaje orgazmów - łechtaczkowy i pochwowy stopniem dojrzałości kobiety, co oznacza, że nie tylko sprawę kobiecych orgazmów znano, ale też i dyskutowano o tym. Nieumiejętność nazwania rzeczy po imieniu zresztą, nie wykluczała przyjemności z baraszkowania w pościeli, a dla co bardziej sfrustrowanych niekumatością małżonka szukanie doznań u innego samca, albo skorzystanie z pomocy wibratora. O ile faceci zdradzali faktycznie częściej, to taki stan rzeczy wynikał w dużej mierze z faktu, że kobiety nie zdawały sobie sprawy ze swoich potrzeb - po drugie były pragmatyczne i nie chciały rujnować swojego życia, z prostego powodu, że na ogół były na utrzymaniu męża.
    Według Zbigniewa Izdebskiego:
    Seks uprawiano częściej niż dziś, a brak szczytowania kobiet był spowodowany tym, że "same panie nie przykładały zbyt dużej wagi do własnego szczytowania – wystarczało im, że są pożądane i dostarczają przyjemności swoim mężczyznom." Stąd nie wiadomo ile z tych 19, czy 23 % (Izdebski) rozpoznawało orgazm, a ile przeżywało go, nie wiedząc, że to właśnie to...

    Wracając do felietonu to nie rozumiem czym się zszokowałeś. Przecież przykładów jakiegoś nadzwyczajnego zepsucia nie znalazłeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że kompletnie nie rozumiem Twoich zarzutów. Ten felieton po pierwsze, nie aspiruje do pracy naukowej (ani tym bardziej nie jest polemiką z Freudem), po drugie, jest zbiorem przypadkowo znalezionych opinii, które niczego nie uogólniają, po trzecie, jedna teza jaką wysuwam, to przyczyny takich „głupot”, które upatruję w poprzedzających jej wiekach tabu i grzeszności na temat seksu. Wiekach, nie kilku latach poprzedzających rewelacje Freuda.

      Nie, nie zszokowało mnie zepsucie, zszokowały mnie i szokują nadal idiotyczne tezy na temat naszej seksualności. To jednak pewna różnica.

      Usuń
    2. Zszokowały Cię tezy sprzed 100 lat, pomimo, ze dziś niektórzy wymyślają takie same bzdety? :)

      Wiem że nie aspirujesz do pracy naukowej, a "Twój felieton" w większości jest zerżnięty słowo w słowo z dwóch artykułów przytoczonych w źródłach i co najmniej jednego którego już nie podlinkowałeś :). (O teraz dopiero się czepiam :D)

      http://www.edziecko.pl/rodzice/56,133102,21372130,1950-odmawianie-mezowi-seksu-usprawiedliwia-zdrade,,6.html

      Usuń
    3. Fakt, nie podlinkowałem ale jeśli nie zauważyłeś, to wyjaśniam: każdą tezę podpieram nazwiskiem jej autora. Chyba nie miałeś problemu do źródła dotrzeć? ;)

      Ależ szokują, popatrz poprzedni felieton o Urszuli Dudziak.

      Usuń
    4. Ale ja podałem przykład czepiania się :D

      Nie przeszkadza mi forma, choć może powinieneś użyć cudzysłowów.

      Usuń
    5. Zapamiętam tę radę. I zastosuję ;)

      Usuń
    6. Zapamiętam tę radę i zastosuję. ;)

      Usuń
  2. Cholera no,znowu mi to robisz;)

    Ten sam Freud o którym wspomniał Radek - stwierdził,że dziewczynki które długo ssały smoczek,będą(!)lubiły obdarzać swojego partnera miłością francuską.To samo tyczy się kobiet które palą i piją z "gwinta".Czytaj - lubią mieć coś w ustach...

    Znasz to - mężczyźni ziewając pokazują brak wychowania a kobiety swoje umiejętności:))))
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wedle zasady, że takie dziecinne, co do rączki to do buzi? :D

      Usuń
    2. Hahaha a nie wiem ale chyba bardziej chodzi o niezaspokojoną potrzebę ssania;)
      A.

      Usuń
    3. A co ja Ci znów robię? ;)

      Pewne tezy Freuda do dziś budzą kontrowersje, więc mnie żadna z jego opinii nie zdziwi.

      Tego o ziewaniu nie znałem ;)

      Usuń
    4. Czasu nie mam,a temat "mój";)
      A.

      Usuń
    5. Obiecuję nie "przykrywać" tej notki zbyt szybko ;)

      Usuń
  3. Ale odnosząc się stricte do tego co tu napisałeś - to zadziwiające i zatrważające że na przestrzeni tylu lat nic w tym temacie się nie zmieniło.Mężczyźni mogą więcej,mogą ruchać ile wlezie i są macho.A kobiety?Dziwki,szmaty...
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak przesadziłaś, tzn. za bardzo uogólniasz. Może jeszcze daleko do doskonałości, ale wiele z tamtych poglądów się diametralnie zmieniło. Ja myślę, że to za sprawą feministek ;)

      Usuń
    2. Nie lubię kiedy piszesz,że przesadziłam czy przegięłam.Ale mniejsza o to.To podaj mi przykłady tych wielu rzeczy,które się zmieniły.
      A.

      Usuń
    3. Np.: kto dziś twierdzi, że prostytutka to lekarstwo na męską migrenę? Kto dziś twierdzi, że prostytucja jest w ogóle potrzebna? Kto, może oprócz ciemniaków, uważa, że kobiecie orgazm się nie należy i szkodzi jej zdrowiu? Komu dziś szkodzi edukacja seksualna..., nie, tu wróć, takich, którzy tak uważają, wciąż jest dużo :)))

      Usuń
    4. Na ból głowy dobre są tabletki antykoncepcyjne. Rodzic daje córce przed wyjściem z domu i go głowa nie boli :D

      Usuń
    5. To jest dobre, Radku ;)

      Usuń
    6. "kto dziś twierdzi, że prostytutka to lekarstwo na męską migrenę" - dosłownie może nie ale jak facet nie spuści z krzyża to zmierzły jest i pewnie go też głowa boli...
      " Kto dziś twierdzi, że prostytucja jest w ogóle potrzebna?" - Jeśli nie jest potrzebna to dlaczego jest tyle prostytutek,domów publicznych,portali z ogłoszeniami,itd.?
      " Kto, może oprócz ciemniaków, uważa, że kobiecie orgazm się nie należy i szkodzi jej zdrowiu?" - ciemniaków nigdy nie brakowało i brakować nie będzie,patrz felieton Twojego autorstwa o U.Dudziak.
      A.

      Usuń
    7. Seks jest lekarstwem na wiele groźnych schorzeń.

      Orgazm może czasem poważnie zaszkodzić. :D

      Usuń
    8. Nasti:
      - Zdecydowanie częściej spotykałem się z migreną u kobiet, a ulżyć można sobie na wiele sposobów ;)
      - Odpowiem tak: Jest podaż, jest popyt :)))
      - Po co nam U. Dudziak? Radek Ci wytłumaczył, że orgazm szkodzi :)

      Usuń
  4. Asmodeuszu:
    -z tego co ja wiem właśnie seks pomaga na ból głowy,a faceta pewnie głowa boli jak musi za seks płacić...Ni i nie rób chuja za chuja,to odnośnie tych innych sposobów;)
    -wiesz to Ty,wiem to ja i cała reszta
    -No wiesz,różnie bywa.Czytałam o przypadkach zawału i innych takich,także róznie bywa:)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Gdy mnie głowa boli, nie zabieram się za seks, sięgam po pastylkę. Jak mi ból przejdzie wtedy dopiero... ;)
      - W praktyce jest na odwrót, ale w szczegóły nie będę wchodził. ;)
      - zagrożonym zawałem szczególnie odradzałbym igraszki miłosne, szczególnie z młódkami. Ale to można podpiąć pod tzw. ryzyko zawodowe. W końcu umrzeć w takiej chwili, toż to rozkoszna śmierć ;)))

      Usuń
    2. O uzależnieniach nie słyszeliście? :D

      Usuń
    3. To w końcu tylko margines, nie warty głębszej analizy ;)

      Usuń
    4. Seksoholicy?Ich jest baaaardzo mało.Zazwyczaj to zwykłe kurestwo.
      A.

      Usuń
    5. Kobiety tak traktują facetów, w ich, kobiet wykonaniu to tylko pożądanie :)))

      Usuń
  5. Grunt to z daleka ominąć co na ten temat głosi kościół katolicki, co na przykład pisał Jan Paweł II.
    Manipulacja i zepsucie. Nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdyby mężczyzna dbał o pozytywne doznania kobiety podczas stosunku równie mocno, jak ona ma dbać o jego przyjemność, to mnie byłoby bólu głowy, zdrad i traktowania seksu jak obowiązku małżeńskiego, a nie przyjemności.

    OdpowiedzUsuń