piątek, 10 lutego 2017

Przez ateizm do wiary



  Nie, ja już nie mam żadnych wątpliwości. Byłem wierzącym i mi przeszło. To se juz ne vrati – jak mawiają Czesi (a ten czeski język jest w tym eseju nie bez znaczenia). A mimo to wciąż mnie interesuje to zjawisko i nic na to nie poradzę. Chętnie czytam publikacje, książek natury teologicznej nie wykluczając, opowiadające się za wiarą i jednocześnie będące w opozycji do ateizmu. I być może to jest tylko moje przekonanie, odnoszę wrażenie, że teologia jest coraz bardziej bezradna. Skąd więc taki tytuł? Zaraz wszystko wyjaśnię.

  Natknąłem się na artykuł, w którym autor dowodzi, że religijny fundamentalizm i entuzjazm zbyt łatwej wiary wynika z braku cierpliwości. Ateizm podobno też, i o ile z pierwszymi wnioskami się zgodzę, o tyle trzeci nastarcza mi problem. By stać się ateistą, będąc wcześniej wierzącym, potrzeba oceanu cierpliwości w drążeniu tematu. To zbyt poważna zmiana, jeśli ma być rzeczywista, aby dokonała się tak szybko jak kwitnie w nas fundamentalizm lub entuzjazm wiary. Bóg ma być Tajemnicą – podkreślam: ma być – a Tajemnica ma to do siebie, że wyklucza możliwość jej odgadnięcia. Gdy ją odkryjemy przestaje być Tajemnicą. Stąd już tylko krok do uznania, że jesteśmy zwolnieni od myślenia, przynajmniej w tej materii. Ktoś już za nas to wymyślił i nieważnym staje się fakt, że stało się to kilka tysięcy lata przed naszą erą, gdy o przyczynach świata materialnego de facto nie wiedzieliśmy nic. Ktoś powie, że dziś też niewiele wiemy i z tym można się nawet zgodzić, a jednak, wiemy zdecydowanie więcej niż wtedy. Zabawnym jest w tym to, że dzisiejszą wiedzę sprawdza się na wszystkie możliwe sposoby, czasami irracjonalne, ale irracjonalizm naszych przodków nie podlega żadnej dyskusji ani weryfikacji. Oni mieli Prawdę i tę przekazali nam, podobno w Świętych Księgach.

  Nie sposób zanegować faktu, że ten niematerialny Bóg, mało, że niewidzialny, to jeszcze i tak pozostaje w ukryciu ze swym działaniem. Pamiętam napisy na parkanach: „Ja tu byłem. Tony Halik1”. Ten przynajmniej pozostawiał ślad po sobie. Thomas Halik2 pisze, że potrzeba nam cierpliwości w wierze gdyż: „Mało co tak bardzo wskazuje na Boga i tak natarczywie woła o Boga, jak właśnie przeżycie Jego nieobecności3. Musiałem to zdanie, w oryginale wytłuszczone, przeczytać kilka razy i do dziś mam wątpliwość, czy zostało z czeskiego przetłumaczone poprawnie. Pierwsza riposta jaka mi się nasunęła to stwierdzenie, że krasnoludki też są nieobecne. Czyżby ich nieobecność wskazywała na ich istnienie? Na potrzebę ich istnienia? To tak jakby uznać racjonalność próby zarejestrowania Kościoła Latającego Spaghetti przez wojujących ateistów, choć jest w niej pewien racjonalizm, polegający na ośmieszeniu wszystkich religii. Tu wyjaśnię, jestem ateistą, ale pod takim działaniem się nie podpisuję. Gdyby bowiem taki Kościół uznano, wszystkie Kościoły, nie tylko monoteistyczne, miałyby racjonalne przesłanki istnieć równoprawnie. Ale Thomas Halik dodaje, że: „Bez bolesnego doświadczenia świata, w którym brak Boga, trudno zrozumieć sens religijnych poszukiwań (...)”. Nie wiem jak komu, mnie to kojarzy się z uniesieniem rąk do góry w geście poddania się.

  I teraz sedno mego eseju. Autor stwierdza: „Również ateizm może być pomocny w przygotowaniu dróg Pańskich, może nam pomóc  oczyścić naszą wiarę z religijnych iluzji [podkreślenie moje]”. Stawia jednak jedno istotne zastrzeżenie: „Nie można mu [ateizmowi – dopisek mój] jednak pozostawiać ostatniego słowa, jak czynią to ludzie niecierpliwi”. Autor przywołuje postać Zacheusza, który jest w stanie porzucić swoje widzenie świata tylko wtedy, gdy ktoś do niego „przemówi po imieniu”, ściślej, jeśli to będzie sam Jezus. W tym miejscu nie potrafię uciec od wrodzonej tendencji do ironii. Przypomina mi się pewien wierszyk, przyśpiewka z czasów młodości: „Stał się cud pewnego razu, chłop przemówił do obrazu. Obraz doń ani słowa, taka była ich rozmowa”. Bowiem o ile postać Zacheusza należy traktować w kategoriach biblijne przypowieści, mitu, o tyle takich oczekujących na podobny „gest” ze strony Boga jest... niewielu. Przynajmniej dziś, kiedy wiernym tłumaczy się, że takie oczekiwanie za życia nie jest godne prawdziwej wiary.

  Już na zakończenie, jako puentę, ostatni cytat: „Jeśli zrozumiemy tych, którzy poddani zostali próbie Bożego milczenia, ukrycia i oddalenia - tak, tak, również tych, których to doświadczenie doprowadziło do odrzucenia religii - możemy wówczas dojść do bardziej dojrzałej formy wiary aniżeli naiwny i wulgarny teizm”. Przypomnę, te słowa pisze czeski ksiądz, który żyje w jednym z najbardziej zateizowanych krajów Europy. Przekładając te słowa na prosty, polski język – jeśli chcesz się umocnić w wierze, powinieneś zrozumieć tych, którzy wiarę porzucili. Zaznaczam – zrozumieć! Wprawdzie grozi Ci, że też wiarę porzucisz, ale może warto zaryzykować?

Przypisy:
1 – wł. Mieczysław Sędzimir Antoni Halik, polski podróżnik, dziennikarz, pisarz, operator filmowy, fotograf, autor programów telewizyjnych o tematyce podróżniczej.
2 – czeski ksiądz katolicki, wykładowca i autor wielu znanych książek teologicznych. Laureat nagrody Tempeltona w 2014 r
.
3 – ten i pozostałe cytaty pisane kursywą pochodzą z http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1289,blogoslawieni-ktorzy-sa-na-obrzezu-kosciola.html


45 komentarzy:

  1. Asmodeuszu, tak z babskiej ciekawości zapytam - czy istnieje jakiś znak, który mógłbyś otrzymać od Boga, żeby w Niego uwierzyć raz jeszcze?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę szczery – nie wiem. Znak raczej odpada, może coś na miarę przeżyć Zacheusza, byle na jawie, choć niekoniecznie na sykomorze. Ale raczej się nie spodziewam.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Ateizm nie zawsze wcale nie wynika jakiegoś drążenia tematu, jego źródłem może być zwykły impuls. Z drugiej strony jest też droga odwrotna - ateistów którzy się nawracają na wiarę. Miałem taki przykład w rodzinie, dotyczył osoby bardzo wykształconej, ze stopniem profesorskim, który nawrócił się tworząc jakąś pracę.

    Porównanie Boga z krasnoludkami, tak samo jak Potwora Latającego Spaghetti opiera się błędzie logicznym fałszywej analogii - odniesieniu rzeczy w którą nikt normalny i dorosły nie wierzy, do czegoś w co jednak wierzy większość ludzkości kierując się swoimi przesłankami, których ateiści nie są mimo wszystko w stanie obalić.

    Nie rozumiem też gestu poddania się w zdaniu „Bez bolesnego doświadczenia świata, w którym brak Boga, trudno zrozumieć sens religijnych poszukiwań (...)”. Jest to wskazanie oczywistego związku między wiarą a wiedzą. Sam parę wersów wcześniej piszesz o Tajemnicy przez duże T.

    Słowa o Zacheuszu wskazują, że traktujesz swoich wszystkich czytelników co najmniej jak leni, którzy nie sięgną do tekstu źródłowego, albo sam go czytasz pobieżnie lub nie rozumiesz. Sens tej wypowiedzi jest mniej więcej taki, że z poselstwem i znakiem od Boga "Do Zacheuszów dzisiejszej epoki może się tak naprawdę przybliżyć tylko ten, kto sam pozostaje w pewnym stopniu Zacheuszem." Czyli mowa jest o nikim innym jak człowieku, który zrozumie z czego wynikać może niewiara.

    Jak pięść do oka więc się ma tu przyśpiewka o chłopie i obrazie. Albo możesz zastosować ją do siebie, bo autor artykułu o niebie, a Ty o chlebie...
    Tu już ja nie potrafiłem uciec od wrodzonej tendencji do ironii. Albo złośliwości nawet...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czyjś ateizm wynika z impulsu, to ani ten ateizm nie jest ateizmem (spotkałem kilku takich „nawiedzonych”), ani jego wiara nie była wiarą. Nie neguję faktu, że trafiają się ateiści nawracający się na wiarę. Te przypadki są zresztą mocno nagłaśniane, w odróżnieniu od tych odwrotnych, których dziś jest zdecydowanie więcej. Liczbę ateistów szacuje się dziś na 100 mln i wciąż wykazuje tendencję wzrostową.

      Od kiedy to ateiści powinni obalać przesłanki jakimi kierują się wierzący? Ateizm, ten prawdziwy, jest deklaracją niewiary w istoty niematerialne a sprawcze. Wierzącym to porównanie do krasnoludków może się nie podobać, jednak faktem jest, że dla ateisty opierają się na tej samej logice. I nie ma tu żadnego znaczenia, czy wiara dotyczy li tylko dorosłych. Tu mi się jednak nasuwa pewne porównanie. Wśród pięciu najważniejszych religii świata jest hinduizm i sikhizm. Przekonaj ich o wyższości religii monoteistycznej.

      T. Halik daje właśnie do zrozumienia, że nie powinno się szukać związku między wiedzą a wiarą, a ten związek jest ostatnio dość mocno „lansowany” we współczesnej teologii (np. Sł. Zatwardnicki, M. Heller) To, że piszę Tajemnica przez duże T wynika z chęci rozróżnienia zwykłej tajemnicy, którą można odkryć, od tej religijnej, której nie powinno chcieć się poznać, i nie ma żadnego podtekstu.

      Po to wypisuję odnośniki, aby każdy mógł sprawdzić mój tekst w odniesieniu do oryginału, inaczej musiałbym przepisać cały tekst. Moje odniesienie do tej mitycznej przypowieści o Zacheuszu, jest moje, ja to zawsze podkreślam, za co mi się czasami obrywa, tak jakbym nie miał prawa do własnej interpretacji. Zacheusz wie, że jest ktoś, kogo uważa się za „Syna bożego” i próbuje się przekonać. Ma to „szczęście”, że na Niego trafia. Czy on wiedział skąd się brała jego niewiara, śmiem wątpić, że wątpię ;)

      Ja Ci Twojej ironii czy złośliwości nie bronię, dopóki nie jest obraźliwa. ;)

      Usuń
    2. Przypadku o którym mówię nikt jakoś nie nagłaśniał. :) Generalnie to nawet nie mam pojęcia gdzie niby się takie przypadki nagłaśnia, chyba że ktoś eksponuje swój ateizm i jest znany. Jakiś inny przykład, nie dotyczący jakiegoś wojującego ateisty celebryty?

      Tu nie chodzi o to co się może podobać, tylko błąd logiczny argumentu.
      Wspomniałem o przesłankach - otóż nie ma żadnych na istnienie krasnali, choć niektórzy twierdzili że mleko kwaśnieje bo krasnoludki do niego szczają. Przesłanką na istnienie Boga jest istnienie człowieka. Z tym ateizm nie może się do końca uporać.
      Nie jest moją intencją przekonywanie kogokolwiek o jakiejś jednej słusznej racji. Ja tylko twierdzę, że ateizm nie ma tak naprawdę jednoznacznie przekonywujących podstaw, dlatego jest wiarą tak jak każda inna. Tym bardziej że rozumowanie ateisty nie jest wolne od błędów logicznych.

      Pewnie że nie powinno się szukać związku. Tylko czemu określasz to jako uniesieniem rąk do góry?

      Twoje jest Twoje, ale nie pisałeś o swojej interpretacji, tylko odnosiłeś się do konkretnego źródła i cytatu z artykułu. A tam jakby co innego. Przyłapany na wtopie zawsze zaczynasz wić się jak piskorz... Nie myślałeś o karierze polityka?

      Usuń
    3. P.S.
      Nie każdy ateista jest intelektualistą tak jak Ty. To w części również straszne prymitywy, nie podejrzewam ich o jakieś wyrafinowane przemyślenia.

      Usuń
    4. Ja zaglądam na portale katolickie (nie tylko Fronda.pl), tam nagłaśniają takie przypadki, ale nigdy nie znalazłem artykułu, że wierzący stał się ateistą. Pierwszy taki artykuł, że i takie przypadki mają miejsce znalazłem właśnie w omawianym artykule.

      Gdzieś to wyczytał, że ateizm nie może się uporać z przesłanką, że istnienie Boga jest poświadczone istnieniem człowieka? Chyba tylko od teistów. Pięknie, ateizm nie ma przekonywujących podstaw, za to przekonywujące argumenty ma teizm, opierający się li tylko na domniemaniach. Mylisz wiarę w coś, wiarę w kogoś, z pojęciem wiary w rozumieniu teistycznym. Mogę wierzyć, że rok ma 365 dni bo to da się skrupulatnie policzyć, wierzę w to, że kumpel nazywa się Kowalski, bo to da się sprawdzić. Ale nie uznasz tych wiar za równoprawne wierze w Boga czy w różnorakie bóstwa, wróżby, horoskopy, itp., które opierają się na nieweryfikowalnym domniemaniu. Ja wierzę, że ktoś wierzy, natomiast nie możesz nazwać wiarą tego, że uważam tę czyjąś wiarę za irracjonalną. To jest pogląd nie wiara.

      T. Halik uznaje, że nie ma racjonalnych dowodów, stwierdza wręcz, że teizm jest naiwny i wulgarny. To nic innego jak uznanie, że spór na racjonalne dowody skazuje teizm na porażkę. To nic innego jak metaforyczny obraz człowieka z uniesionymi do góry rękami. Wprawdzie pisze też, że nie wolno się poddawać, ale do tego potrzebna jest zupełnie inna płaszczyzna. Na tej arenie, dowodów, teizm musi się poddać.

      Mam prawo interpretować na swój sposób każdy cytat, każdą inną myśl, do tego służy polemika, w pełni uprawniony sposób dyskusji. Gdybyż polityka opierała się tylko interpretacji dowolnie wybranego z kontekstu zdania, kto wie. ;) Niestety, polityka to też brudy za którymi w ogóle nie tęsknię.

      Niestety to prawda, wśród ateistów zdarzają się też prymitywy. Nawet nie pociesza mnie fakt, że wśród innych ideologi jest ich więcej ;)

      Usuń
    5. A to mnie nie dziwi, że tam nie piszą o przypadkach utraty wiary. Jakby nie ta branża.

      Dobra tu widzę nie ma pola do dyskusji. Wszystko sobie wytłumaczyliście i sprawdziliście Kowalskiego. Tylko, że Teizm nie ma mieć "przekonywujących argumentów". Ale ateizm powinien, a też nie ma.

      Ja pierdykam...Nic takiego tam nie jest napisane. Halik zestawia wiarę bezrefleksyjną opartą na imaginacji z bardziej jej dojrzałą formą, polegającą na przyjęciu owej tajemnicy. Znajdowanie dowodów na istnienie Bogów jest według Halika tak samo prymitywne, jak szukanie dowodów na jego nieistnienie. Chyba nic z tego artykułu nie zrozumiałeś...

      Masz prawo. Tylko wtedy nie powołuj się na artykuł, w którym zawarta jest zupełnie inna interpretacja, bo najzwyczajniej wprowadzasz czytelników w błąd.

      Ale tylko jak ogólnie policzymy wszystkich ludzi :D

      Usuń
    6. *istnienie Boga miało być...

      Usuń
    7. Powinienem sprecyzować, nie piszą o spektakularnych odejściach od wiary, za to narzekają na to, że ludzie coraz słabiej wierzą. ;)

      Co to znaczy, że ateizm powinien? W miarę zdobywania wiedzy o świecie argumenty stają się coraz mocniejsze. Jest jednak pewien drobiazg, który odróżnia te dwie idee. Ateizm nie zakłada a priori, że wszystko wyjaśni natychmiast i od razu (zamierzone powtórzenie), ba! przyjmuje, że nie wszystko da się wyjaśnić, bo każde nowe odkrycie generuje kolejne pytania. Ateizm przynajmniej stawia sprawę bytu i egzystencji uczciwie.

      Teraz ja pierdykam ;) Czy fakt, że po części zgadzam się z T. Halikiem zobowiązuje mnie do tego, żebym się z nim zgadzał we wszystkim? Dla mnie pojęcie Tajemnicy przez duże T jest wybiegiem usprawiedliwiającym wszystkie, najbardziej karkołomne domniemania uznawane za pewnik i dogmat. Czy dlatego, że zgadzam się w kwestii odrzucenia naiwności teizmu, muszę się zgadzać z Prawdą Tajemnicy? Byłbym największym hipokrytą z hipokrytów. Ja nie szukam, prawdziwy ateizm również, dowodów na nieistnienie Boga, po prostu uważam, że Bóg nie jest do niczego potrzebny, a Jego bytu nie da się uzasadnić żadną koniecznością. Nie odczuwam żadnej potrzeby udowadniania nieistnienia Boga, zresztą byłoby to logicznie bezzasadne, bo musiałbym a priori przyjąć możliwość Jego istnienia, co już jest sprzeczne z ateizmem. Natomiast dopuszczam istnienie wiary, bo to istnienie jest realne, nie myl z samym podmiotem wiary.

      Czyż sam T. Halik nie twierdzi, że aby prawdziwie wierzyć dobrze jest zrozumieć ateizm? Dla mnie jego końcowe wnioski są tu akurat mało istotne, liczy się przede wszystkim to, co pisze w odniesieniu do ateizmu.

      Niech będzie do wszystkich ludzi :D

      Usuń
    8. Pogubiłem się w tym Twoim ateizmie tym razem. Niby przyjmuje że nie wszystko da się wyjaśnić, ale akurat jest bezsprzecznie pewien, że nie da się tego wyjaśnić istnieniem Boga... Taaa.

      "T. Halik uznaje, że nie ma racjonalnych dowodów, stwierdza wręcz, że teizm jest naiwny i wulgarny." - Tu nie mówisz przecież w swoim imieniu? Wkładasz w usta Halika coś, czego w ogóle nie powiedział i nie miał na myśli.
      Asmo, przestań kręcić, stary piskorzu, bo naprawdę, jak diablisko na kuszeniu :).

      Twierdzi chyba raczej, że dobrze jest pozbyć się iluzji związanych z fundamentalizmem religijnym, czym się charakteryzuje według niego ateizm - pozbawiony iluzji i wymysłów.
      Jak dla mnie jego dywagacje są trochę miejscami pokrętne, albo faktycznie ktoś nie przyłożył się do tłumaczenia.

      Usuń
    9. Masz jakikolwiek dowód na to, że coś niematerialnego oddziałuje na materię? Przecież nawet takie zjawiska jak grawitacja, napięcie, energia czy nawet myśl ludzka wynikają z istnienia materii. Są od niej całkowicie zależne. Czy nic może powodować coś? Czy coś może wynikać z nic? Nic do entej potęgi daje wciąż nic.

      Przeczytaj sobie uważnie ostatnie dwa akapity oryginalnego artykułu, a później możesz twierdzić, że wkładam mu w usta coś czego nie powiedział. Oczywiście masz rację, nie użył słów „nie ma racjonalnych dowodów” - to jest moja interpretacja, użyta dopiero w komentarzu, oparta na zdaniu z akapitu wyżej: „(...) wchodzeniu w świat religijnej niepewności musi towarzyszyć wyzbycie się wielu pewników”. Czymże są owe pewniki jeśli nie dowodami a priori?

      Ja bym użył sformułowania „niejasne” zamiast pokrętne. Mniej dosadne ;)

      Usuń
    10. Tak, czas jest niematerialny a można powiedzieć, że oddziałuje na materię.

      Czytałem ten artykuł dość uważnie. Jeżeli uważasz, ze twierdzeniem Halika jest, że teizm jest naiwny i wulgarny, to generalnie na tym stwierdzeniu możemy skończyć dyskusję.

      Usuń
    11. Bez materii czas jest do niczego niepotrzebny. Jego istnienie wynika z przemiany materii.

      Oto interesujący nas fragment przeniesiony za pomocą standardowej procedury Ctrl C i Ctrl V. Jedyne czego brak to pogrubienia:
      „Tak jak dla pełnienia misji w świecie społecznie ubogich niezbędne jest istnienie ubogiego Kościoła, tak też wchodzeniu w świat religijnej niepewności musi towarzyszyć wyzbycie się wielu pewników.
      Jeśli zrozumiemy tych, którzy poddani zostali próbie Bożego milczenia, ukrycia i oddalenia - tak, tak, również tych, których to doświadczenie doprowadziło do odrzucenia religii - możemy wówczas dojść do bardziej dojrzałej formy wiary aniżeli naiwny i wulgarny teizm, który nie bez podstaw prowokował i prowokuje krytykę ateistyczną.”
      Sam przekręcasz. T. Halik ma na myśli „naiwny i wulgarny teizm” jako część teizmu, przypuszczam, że przeznaczoną dla mniej „ambitnych” wiernych. Tyle i tylko tyle.

      Usuń
    12. Wiesz co jeszcze wynika z przemiany materii?:D
      A.

      Usuń
    13. Jeśli w danym przedziale czasu, to wiem :D

      Usuń
    14. To jak w końcu z tym czasem... materialny czy niematerialny, oddziałuje, czy nie oddziałuje? :D

      Aha, czyli jednak tu nie jest napisane że teizm jest naiwny i wulgarny? Bo nadal nie widzę potwierdzenia tego co napisałeś:

      "Halik uznaje, że nie ma racjonalnych dowodów, stwierdza wręcz, że teizm jest naiwny i wulgarny."

      Ale to ja przekręcam. Kluczyk w zamku :)

      Usuń
    15. W teorii względności czas jest współrzędną czasoprzestrzeni. Skalarna wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń. Każdą rzecz można określić pojęciami: długość, szerokość, głębokość, można też określić czasem istnienia. Czy to jakiś problem, albo też dowód na to, że Bóg istnieje? ;) Czasu nie widać, skutki jego istnienia już owszem.

      Nie wiem kto Cię uczył czytać i rozumieć tekst? Nie wiedziałem, że to tak trudne ;) Skoro napisał, że jest teizm naiwny i wulgarny, widać miał ku temu przesłanki. Aby mogła istnieć wyższa forma wiary, musi istnieć niższa, inaczej nie byłaby wyższą. Mam wrażenie, że przekręcasz kluczyk nie w tym zamku, co trzeba.

      Usuń
    16. Zadałem proste pytanie czy czas jest materialny. Odpowiedź tak - nie.

      Wiesz, jedni mają problem z pisaniem z sensem, inni z czytaniem i rozumieniem takich rzeczy... Ot i cała filozofia.

      Usuń
    17. Znów nie rozumiesz. Pisałem wyraźnie, są zjawiska niematerialne, ale istnieją tylko dla i z powodu materii. Czas jest niematerialny, energia, myśl, grawitacja też – czy to jest dowód na istnienie Boga?

      Ja tam nie mam żadnych kompleksów zarówno przy pisaniu jak i zrozumieniu czytanego tekstu. Jak mają inni, to już nie mój problem ;)

      Usuń
    18. A czy ja łącze czas z Bogiem? Czas według niektórych fizyków jest iluzją i nie istnieje na poziomie materii. Ale to teoria, więc i tak na nic twoja mądra myśl że czas istnieje z powodu materii.

      Fajnie że się rozumiesz. :) Tym większe uznanie z mojej strony zważywszy jak często sam sobie przeczysz. :D

      Usuń
    19. Słusznie zauważyłeś, że według niektórych. Swoją drogą, częściej o czas kłócili się filozofowie. Czas jest pojęciem względnym i oczywiście, że nie istnieje na poziomie materii, ale gdyby jej nie było, jak już pisałem, czas nie byłby do niczego potrzebny. Jest gorzej, bo świadomość przemijania jest potrzebna tylko człowiekowi.

      To przeczenie samemu sobie to też tak naprawdę tylko Twój odbiór. Bo niby gdzie zaprzeczam? Może w którymś zdaniu bywam nie dość precyzyjny i z takim zarzutem bym się z Tobą zgodził, ale każdy z nas używa pewnych skrótów myślowych, co wynika ze stylu przepisywania myśli. Samemu też Ci się to trafia, pozwalasz na wieloraką interpretację swoich tekstów, a gdy ktoś Ci zwraca na to uwagę, w odróżnieniu ode mnie, strasznie się pienisz ;) Mogę jednak obiecać jedno, skoro jesteś moim stałym Czytelnikiem, postaram się w miarę możliwości być bardziej precyzyjny.

      Usuń
    20. Przejrzyj sobie trochę komentarzy, a przekonasz się, że to nie tylko mój odbiór. :) Tak z pamięci wymieniłbym trzech komentujących którzy Cię na tym przyłapali. :D

      Pienię się jak wmawiasz mi coś czego nie powiedziałem. Już nie będę wracał do pewnego komentarza...

      Ale przyznam się do czegoś z ręką na sercu. Czasami lubię Cię prowokować, bo jestem ciekaw jak wybrniesz z jakiegoś założenia :D

      Usuń
    21. Tu w grę wchodzi bardziej osławione: „co autor miał na myśli?”;) Dla mnie nie ulega wątpliwości, że każdy podchodzi do obcego tekstu przez pryzmat własnego postrzegania, trudno zresztą aby było inaczej, stąd pewne nieporozumienia. Te zawsze można wyjaśnić, jeśli się ma kontakt z autorem. Tak się składa, że ja nie piszę swoich tekstów pod kogoś, Ty pewnie też. Znam jednak blogi, gdzie z tym jeszcze gorzej, gdzie autor(ka) w ogóle nie liczy się z czytelnikiem, dopiero można sobie napędzić biedy, jeśli spróbujesz krytycznie dany tekst ocenić, wiem z autopsji. Cóż, w końcu zrozumiałem, że blogowicze to nie „mistrzowie pióra”, sam bym siebie też do takich nie zaliczał. Nie robię już z tego problemu, a w odróżnieniu od wielu innych, próbuję swoje teksty cierpliwie tłumaczyć. Na ile mi się to udaje, nie mnie oceniać. Wydaje mi się jednak, że tekst notki jest mój, tak jak styl, w którym piszę. Od tego są komentarze by coś wątpliwego doprecyzować.

      Na prowokacje też jestem już nieczuły ;)

      Usuń
    22. Cóż, zdecydowana większość piszących liczy na poklask, a już z pewnością nie znosi krytyki. Kiedyś zwróciłem uwagę na błąd ortograficzny w tytule, kolega bloger nazwał mnie "ortograficzną inkwizycją", ale błędu nie poprawił :D

      Nieczuły? Dajesz się wybornie wmanewrować :D. Choć z drugiej strony reagujesz podobnie nawet jak nie prowokuję. :D

      Usuń
    23. Nie dziwi mnie dezaprobata krytyki, ale uważam, że trzeba się na nią godzić, ba! w niektórych przypadkach jest wręcz wskazana, odnoszę to nawet do siebie.
      A co do podpuszczania, cóż, chyba każdy da się „nabrać”, ale i tu trzeba mieć dystans do samego siebie. Nieczuły jestem w sensie emocji, oburzenia, a nie w tym, że ulegam.

      Usuń
  3. Opowiem Ci pewną historię Asmodeuszu:)
    Dwa lata temu w zimie około godziny 21.00 kiedy zmywałam naczynia /uff teraz robi to moja zmywarka:)/, ni stąd ni zowąd w mojej głowie pojawiła się koleżanka ze szkolnych lat, a której obecne życie nie przypomina raczej sielanki.
    Biedna dziewczyna stoczyła się na samo dno:(.
    Widywałam ją czasem, ale były to bardzo, bardzo sporadyczne przypadki.
    Zastanawiałam się nad tym, czy mogłabym jej w jakiś sposób pomóc.
    Ale w jaki sposób, skoro zupełnie nie mam z nią kontaktu? I nagle pstryk.
    Myślę sobie - wypróbuję Pana Boga. Przecież nawet Pismo Święte o tym wspomina.
    (Jeremiasza 29,11-14)
    "Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją. Gdy będziecie mnie wzywać i zanosić do mnie modły, wysłucham was. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem, objawię się wam - mówi Pan - odmienię wasz los."
    "Boże, jeśli wyjdę teraz na spacer /było ciemno, mroźno i sypał śnieg/ i spotkam Martę będzie to znak od Ciebie, że powinnam jej pomóc.
    Jak myślisz Asmodeuszu, co się stało?
    Pewnie odpowiesz, że to najzwyczajniejszy w świecie zbieg okoliczności. Ja sama też tak myślałam - tym bardziej, że ona nie mieszka w mojej okolicy. Może gdyby to było w ciągu dnia ok., ale w zimie, w nocy ...
    Od tamtej pory od czasu do czasu spotykam się z nią i jestem przekonana, że to nie był zbieg okoliczności. Prosząc Boga o znak - otrzymałam go za 15 minut.
    Pewnie znajdziesz na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Czasem ludzie mówią, że gdyby Bóg przemówił do nich czytelnie - uwierzyliby. Osobiście bardzo w to wątpię.
    Przecież tysiące ludzi na własne oczy widziało cuda Jezusa, a ilu z nich w niego uwierzyło? Garstka. Przypuszczam, że teraz byłoby dokładnie tak samo, albo jeszcze gorzej.
    Przesyłam pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz Asmodeuszu, że mój komentarz jest troszkę przydługi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam Ci nic do wybaczenia, Twój komentarz może być nawet elaboratem, ja i tak go z uwagą przeczytam ;)

      Nie chcę Ci odbierać Twojej interpretacji tego zdarzenia, ale słusznie zauważyłaś, że potraktuję go jako przypadek. Przypadek bardzo mało prawdopodobny, a jednak możliwy, co w moim odczucie determinuje go jako zaistniały. Ujmę to tak: jedziesz autostradą i wyprzedzasz lub Ciebie wyprzedzają setki samochodów. Jeśli wszystko jest ok, prawdopodobieństwo, że trafi się kraksa, wszak po jednej nitce wszystkie jadą w tym samym kierunku, jest wręcz wykluczone. A jednak zdarzają się nie tylko kraksy, ale i karambole.
      Wiesz, mnie się też nie raz zdarza pomyśleć o kimś i niemal w tej samej chwili mam z nim kontakt (zazwyczaj telefoniczny), mimo, że mieszkamy na dwóch różnych krańcach kraju. Ja tam w tym cudu nie widzę, nawet telepatii, bo jeśli ja o kimś myślę, ten ktoś też może pomyśleć o mnie. Nawet w tym samym momencie. Idąc ulicami miasteczka gminnego, a mieszkam na wsi, wiem, że tam mieszkają moi znajomi, i czasami pomyślę o kimś. To, że w kilka chwil później się na niego „nadziewam” wcale, a wcale mnie nie dziwi. Nawet to, że o nim nie myślę a i tak się „nadziewam” ;)

      Usuń
    2. Tak właśnie myślałam i wiesz co?
      Obawiam się, że gdyby nawet sam Jezus maszerował drogą, przedstawił się Tobie i przy okazji uczynił kilka spektakularnych cudów, a potem rozpłynął się w powietrzu jak gdyby nigdy nic - Ty i tak miałbyś na to "swoje własne" argumenty.
      Wybacz, ale takie odnoszę wrażenie:).

      Usuń
    3. Nie wiem czy Ty wiesz, w czasach Jezusa żyło kilku innych pobożnych Żydów czyniących cuda. Taki Chanina ben Doza, też leczył na odległość, jad żmii nic mu nie szkodził, wręcz przeciwnie to żmije padały po ukąszeniu. Był też taki Apoloniusz z Tiany, który wskrzesił jakąś dziewczynę, potrafił uspokajać burze i trzęsienia ziemi. Cudotwórcami byli też rzymscy cesarze. A dziś? Znachorzy na brak kolejek nie narzekają, czyli faktycznie miałbym problem z dzisiejszym Jezusem.

      Ale napiszę tak: gdyby się trafił, gdyby był w stanie mnie w otwartej dyskusji przekonać, nie za pomocą kuglarskich sztuczek, nie będę się zaklinał.

      Wrócę jeszcze do przez Ciebie opisanego przypadku. Nie sądzisz, że Twoja wersja jakby zaprzecza istnieniu wolnej woli? Wprawdzie niby Twoją spełnił, ale czy ta Twoja przyjaciółka też chciała się znaleźć w określonym miejscu, w danym czasie i to z Twojego powodu? Gdyby Bóg nią tak pokierował, zrobiłby z niej marionetkę. A wiesz ilu prosi, nawet nie o takie „drobiazgi”, np. o zdrowie śmiertelnie chorego dziecka i nie dostaje nic? Ten wywód niczego nie dowodzi, tłumaczę jedynie swój sceptycyzm.

      Usuń
  5. Dzisiaj wiara w Boga jest passe...
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Nasti ;)
      Ja bym tego tak nie określił. Bo niby dlaczego passe, skoro wciąż jest mocno akcentowana a odstępcy od wiary potępiani? To widać po rosnącej popularności populizmu, który też obiecuje, co się da ;)
      Pozdrawiam pięknie ;)

      Usuń
    2. Witam:)Taki wniosek mi się nasunął po dzisiejszej lekturze Twojego eseju...
      A.

      Usuń
    3. Ja nie neguję wiary, nie mam nic przeciw niej, no może nie we wszystkim. Neguję jej podmiot, ale tym akurat wierny nie musi się przejmować. ;)

      Usuń
    4. Negujesz podmiot naszej wiary,czyli...? I nie zapominaj,że jesteś człowiekiem który był wierzący i mu przeszło.Nawet jeśli to metafora,to nietrafiona.
      A.

      Usuń
    5. Neguję istnienie niematerialnej a sprawczej istoty. Nie widzę w tym żadnej metafory. I nie bardzo wiem, co ma wynikać z faktu, że byłem wierzący i mi przeszło? Byłem wierzącym bo tak mnie wychowano, tak mi wmówiono. Gdy zacząłem się nad tą wiarą zastanawiać, przeszła mi ochota być wierzącym ;)

      Usuń
    6. Ile razy trzeba Ci napisać,że wiara nie opiera się na logice?Przeszła Ci ochota,bo nigdy nie wierzyłeś.Proste.

      I jak można negować istnienie niematerialnej istoty???!!!
      A.

      Usuń
    7. Skąd możesz wiedzieć, że nie wierzyłem?

      A jak można twierdzić, że jest?

      Usuń
    8. Skoro piszesz,że przeszła Ci ochota,to jak inaczej można to zrozumieć?Ochota to mi może przejść na lody.

      Ty w ogóle wiesz co to znaczy wierzyć?Taaaa,niewierny Tomasz...
      A.

      Usuń
    9. Właśnie, coś jak ochota na lody. Na co ochotę ma wierzący? Odpowiesz?

      Teraz nie jestem nawet niewiernym Tomaszem. On przynajmniej miał okazję sprawdzić, chciał sprawdzić. Ja już nie... ;)

      Usuń
    10. Zrobić Ci zestawienie procentowe?Jedna z wierzących w tej chwili ma ochotę na sen...

      Ty już nie,a temat drążysz.To jest naprawdę ciekawe.
      A.

      Usuń
    11. Mam kumpla, który maniakalnie wręcz interesuje się lotnictwem a pilotem nigdy nie był i nie będzie. A wiesz ilu znajomych – kinomanów, którzy nigdy w filmie nie zagrają ani nigdy nie będą brali udziału w jego realizacji.

      Usuń
    12. Idealne słowo - maniakalnie :D
      A.

      Usuń
    13. Świat jest pełen maniaków, na szczęście większość z nich jest zupełnie niegroźna, za to urozmaicają otoczenie ;)

      Usuń