środa, 5 kwietnia 2017

Mrozaki



  Niezorientowanym od razu wyjaśnię, co ten nowotwór słowny znaczy (zbieżność z nowotworem nieprzypadkowa), a które obficie tworzy inteligencja żoliboraska. Mrozaki – to dzieci poczęte na zimnym szkle, ściślej dzieci poczęte metodą in vitro. Ale tak ma Kościół rydzykowy, bo choć sam krzyczy, że jest stygmatyzowany, przed stygmatyzowaniem innych nie stroni. Szczególnie tych, którzy sami przed tym obronić się nie potrafią, czyli noworodków.

  Ja już pominę radosne objawienia ministra Gowina, który słyszał krzyk zamrożonych zarodków, że im zimno, bo o to jest nowa „gwiazda” przeciwników tej metody leczenia niepłodności. Tu jestem realistą. Metoda in vitro jest skuteczna gdzieś tak w trzydziestu procentach, czyli mało, ale to i tak daleko więcej niż propagowana przez ośrodki katolickie metoda naprotechnologii. Mało tego. Wszystkie „elementy”, na których opiera się ta druga metoda, są sprawdzane w pierwszej, w czasie zdecydowanie krótszym, za pomocą specjalistycznych badań. Ta nowa „gwiazda” przeciwników metody in vitro jest kobietą i nazywa się Urszula Dudziak, nie mylić z wokalistką jazzową. To ona jest autorką tego nowotworu słownego. Przypomnę, to ekspertka MEN do spraw nauczania „wychowania w rodzinie”. Tu nie mogę się oprzeć, aby nie przedstawić jej kilka rewelacyjnych i „rewolucyjnych” tez:
Cel antykoncepcji jest niegodziwy. Chce uszkodzić coś, co jest zdrowe”;
Wyborowi antykoncepcji sprzyja hedonizm, brak kierowania popędem seksualnym”;
Doustne środki antykoncepcyjne są główną przyczyną śmiertelności”, i już nie mogę uciec od złośliwej ironii. Pani profesor,  gdyby pani nie wiedziała – główną przyczyną śmiertelności jest życie. Kto się urodzi ten umiera!

  Według prawd tej pani, dzieci z in vitro nabierają syndromu „zespołu ocaleńca” – jednego ocalonego z kilku zarodków, których reszta jest zamrożona. In vitro skutkuje też chęcią uprawiania przez dzieci poczęte tą metodą sportów ekstremalnych (sic!). Posłużę się fragmentem z YouTube: „Dziecko się dowiaduje, że jego rodzice zabili jego siostrę czy brata. I wtedy pojawia się pytanie: dlaczego ja żyję? I ten człowiek próbuje udowodnić, że zasługuje na życie, a czasami balansuje na granicy życia i śmierci np. wybiera ekstremalne sporty1. Najbardziej jednak zdumiewa mnie inne stwierdzenie: „Seks służy głównie prokreacji, jest przecież jedną z fundamentalnych tez Kościoła, usprawiedliwiającą zakaz antykoncepcji i obowiązek czystości do ślubu”. Trochę w tym hipokryzji, skoro Kościół propaguje kalendarzyk małżeński. W myśl tej dewizy tylko małżonkom wolno uprawiać seks, i co jeszcze bardziej zabawne, w tym akcie seksualnym bierze udział Bóg (sic!) Zero intymności, nie pomoże zgaszenie świateł, przykrycie się kołdrą i tak mamy „trzeciego do figlarnych uciech”. Tu mi się przypominają dwie nieprzyzwoite parafrazy pewnej modlitwy:
Aniele boży, Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój. Lecz gdy anioł spojrzał na Jadzię, zamiast stanąć się kładzie”, lub jeszcze jedna: „Aniele Boży, stróżu mój...,
Gorzej gdy to anielski cieć, który nie tylko strzeże ode złego, ile nie puszcza do przyjemnego” (to chyba Sztaudyngera).

  Ale wróćmy do sedna. Pani prof. Dudziak ubolewa, że procedury in vitro są uciążliwe i wymagają częstych wizyt u lekarza, ba!, trzeba współżyć „na żądanie” (sic!) Tak jakby naprotechnologia robiła cokolwiek innego.  Argumenty innych nawiedzonych, z ramienia jedynie słusznej partii, są jeszcze bardziej kuriozalne. Radny z Krakowa stwierdził, że Metody pozaustrojowe są głęboko nieetyczne, szczególnie nieetyczne były w 2005 roku, kiedy to cały naród opłakiwał śmierć papieża Polaka, Jana Pawła II (sic!) Radny z Gdańska próbował to przebić: „Czy te pary, które są poddawane zabiegowi in vitro są poddawane badaniom psychiatrycznym? A jeżeli ktoś się na to [metodę in vitro – dopisek mój] decyduje, a jest psychopatą?” Czy wiesz pan, panie Radny, ilu psychopatów ma dzieci bez metody in vitro?!

  Ja rozumiem, z katolickiego punktu widzenia metoda in vitro jest niemoralna. Tylko kto zmusza, szczególnie tych głęboko wierzących, do jej stosowania? Narzuca się jednak pytanie: skoro nie ma przymusu, dlaczego tej metody pod przymusem, poprzez brak dotacji, zabraniać innym, którzy z takim katolickim podejściem nie muszą się zgadzać? Czy tu przypadkiem nie chodzi o to, aby niewierzący, lub wierzący na letnio, nie wchodzili w kompetencje Boga, i znów gorzej!, aby nie stali Mu się równi?



11 komentarzy:

  1. Ja pierrrrrdole,to się nigdy nie skończy...Kto na nich głosował?Mrozaki to chyba mają w mózgu,zwłaszcza pani Dudziak.
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby dlaczego ma się skończyć, skoro z aborcją też nie odpuszczają? Tak myślę, że dopóki nie zapanuje u nas szariat oni nie spoczną ;)

      Usuń
    2. Chyba mam dzisiaj zły dzień...Uświadom mnie jak do tego o czym napisałeś ma pasować szariat?:)
      Anastazja

      Usuń
    3. Zakaz in vitro, zakaz aborcji, zakaz antykoncepcji, zakaz związków partnerskich, klauzula sumienia w szpitalach i aptekach, a będzie jeszcze zakaz współżycia przed ślubem. Jeśli do tego dodać Sejm, który będzie się zajmował tylko religią, a telewizja będzie jak ta TV Trwam, prasa jak "Nasz Dziennik" i za jakąkolwiek obrazę uczuć religijnych będzie grozić długoletnie i ciężkie więzienie - masz klasyczny, katolicki szariat.

      Usuń
    4. Aaaa trzeba było od razu napisać szariat katolicki:)))) Zakaz współżycia przed ślubem już obowiązuje;)Raczej mogą wprowadzić obowiązkowy kalendarzyk małżeński,bo seks tylko w celach prokreacji a nie dla przyjemności,który będzie poddawany kontroli raz na pół roku albo raz na kwartał;)Oczywiście ministrem na to stanowisko pani Dudziak:))))
      Anastazja

      Usuń
    5. Wystarczy sam Radziwiłł, już chce przeznaczyć trzy miliony na te kalendarzyki :))) A te kontrole to będą niezapowiedziane naloty?

      Usuń
    6. Poważnie???Matko kochana ale mam zaległości...
      Cholera nie wiem:)Raczej tak,żeby nikt nie zachachmęcił przy tym kalendarzyku;)
      Anastazja

      Usuń
    7. Jak znajdę link do tego newsa to podeślę ;)

      Usuń
  2. In vitro... wieloletnie dyskusje, z których niewiele wynika.
    Ten epitet bierze się od zamrażania zarodków (tak sądzę).
    W swoich poglądach nigdy nie byłam za tą metodą rozwiązywania
    problemów dzietności. Nie mogę jednak znaleźć w sobie pogardy
    wobec osób, które desperacko poszukują rozwiązań swojego problemu.
    Dopóki nauka nie dopracuje się innych skutecznych rozwiązań,
    dopóty ludzie będą się trzymać tej ostatecznej deski ratunku.
    Często poddaję pod dyskusję, na ile samo posiadanie własnego
    potomstwa nie wynika z pobudek egoistycznych, dochodząc do wniosku,
    że tak. Gdyby tak nie było (co nie musi być samo w sobie naganne
    - człowiek jest przecież bardziej egoistą, niż altruistą) - pary
    mogłyby równie dobrze adoptować już narodzone dzieci, które nie mają
    biologicznych rodziców lub mające jasną sytuację prawną. Ale przecież
    w naszym społeczeństwie hołduje się własnym genom! Nasze dzieci
    z niepełną sprawnością są adoptowane przez rodziny zagraniczne - nas
    na takie gesty raczej nie stać. I tak można bić pianę do rana, ale z tego
    nie narodzą się lepsze rozwiązania. Nie bardzo też przychylam się
    do finansowania z budżetu państwa procedury in vitro - uważam, że młodzi
    ludzie mogą to załatwiać we własnym zakresie. Mimo tego, co powiedziałam
    - nie uważam za zasadne wprowadzanie całkowitego zakazu tej metody, ale
    prawnego ograniczania i eliminowania negatywnej otoczki w ramach istniejącej procedury. Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że dzieciom poczętym tą drogą
    należy się szacunek, jak każdemu innemu człowiekowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak nie sposób kogokolwiek zmusić do adopcji, do pokochania cudzych dzieci, tym bardziej chorych. Nie można za taką postawy kogokolwiek winić ani nawet uważać za naganną. Wystarczy, że taka para ma już problem braku własnego potomstwa.
      Być może są już inne próby rozwiązania problemu bezpłodności, nie wiem. Niemniej, by ta była coraz bardziej doskonała nie wolno jej „rzucać kłód pod nogi”. W końcu natura też nie jest w tym doskonała, skoro ponad połowa zapłodnionych komórek ginie samoistnie a i płody są stale zagrożone.
      Najtrudniejszym jest problem dofinansowania. Wiesz, że to wcale nie jest tania metoda i nie wiem czy każdego stać na wydanie trzydziestu tysięcy na eksperyment, który nie daje gwarancji na powodzenie. Skoro jednak każdy z nas płaci podatki i składki zdrowotne, które pobiera się od nas na wyrost, dlaczego nie?

      Usuń
  3. Jak dla mnie takie wymysły nigdy się nie skończą. Część ludzi wierzących ma się chyba za lepszych od reszty i w związku z tym uważa,że mogą nakazywać/zakazywać innym pewnych rzeczy. Taki sam cyrk jest z pigułką ,,dzień po". Masz rację w kwestii takiej, że nikt nie zmusza wierzących do in vitro, aborcji czy stosowania antykoncepcji. Pytanie jest tylko jedno, co dajmy na to Jezus powiedziałby na taką postawę niektórych wierzących? Wydaje mi się, że raczej nie byłby zachwycony poziomem ,,miłości i zrozumienia" dla innych wyznań czy ateistów jakie te osoby prezentują.

    A propos pani Dudziak Z KUL, jest podobna do niejakiego Gabena, założyciela portalu Steam dla graczy. Jakby co to nie ja wymyśliłem, już dawno chodzą po Sieci takie porównania.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń