środa, 16 sierpnia 2017

Odmawiajcie różaniec.




  Kult Maryjny w Polsce i świecie jest dość szeroko rozpowszechniony i ma bogate tradycje, mimo że jego geneza może budzić pewne wątpliwości. Wszak w samych Ewangeliach, postać Maryi występuje ledwie kilkanaście razy. Ale ja nie o tym, czy ów kult ma uzasadnienie czy nie, w gruncie rzeczy dziś niewiele z tego kultu rozumiem, choć przecież w latach młodzieńczych sam pielgrzymowałem i do Częstochowy, i do Piekar Śląskich. Wtedy wydawał mi się tak oczywisty jak sama wiara w Boga.

  Odłamy protestantyzmu tego kultu nie uznają i w tym tkwi największa różnica w odniesieniu do katolicyzmu. Nie będę wchodził w ten spór, nic mi do niego. Natomiast mamy sierpień, miesiąc tradycyjnych pielgrzymek do Częstochowy. Nawet i ta tradycja nie budzi mojego sprzeciwu. W końcu przymusu pielgrzymowania nie ma, przynajmniej póki co. O tych pielgrzymkach jest teraz multum artykułów na portalach katolickich i prawicowych, szczególnie takich, które je gloryfikują,  uzasadniają i do nich zachęcają. Rzekłbym lekko ironicznie: reklama dźwigną handlu, co nie jest aż tak do końca określeniem przesadzonym czy metaforycznym. Ale skoro toleruję reklamy w ogóle i tej formy propagującej pielgrzymki nie mogę krytykować.

  Niejako przypadkiem natrafiłem na dość kontrowersyjny w swej wymowie artykuł, który namawia do regularnego odmawiania różańca, nie tylko w czasie owych pielgrzymek. Właściwie w samej namowie do odmawiania modlitwy różańcowej też nie widzę nic niestosownego, gdyby..., gdyby nie uzasadnienie, ujęte w tytule: „15 obietnic, które Matka Boża złożyła każdemu odmawiającemu różaniec”1. W moim, ateistycznym odczuciu anonimowy autor „om” (za bł. Alanem de La Roche), pewnie nieświadomie, zamiast przysporzyć glorii Matce Bożej po prostu ją obraża. Warto przeanalizować wybrane z tej piętnastki punkty.

1. Tym, którzy będą pobożnie odmawiali Różaniec, obiecuję szczególną opiekę.
Co to znaczy pobożnie? Jest jakaś miara (skala) tej pobożności? Czy nie łatwo o wniosek, że tym, którzy niezbyt pobożnie odmawiają różaniec, już szczególna opieka się nie należy?
2. Dla tych, którzy będą wytrwale odmawiali Różaniec, zachowam pewne szczególne łaski.
Dokładnie to samo. Jest jakaś miara wytrwałości? Dzień, miesiąc, rok, całe życie? W obu punktach mamy do czynienia z rodzajem kupczenia, odmawiaj różaniec – a będzie ci coś dane, coś, co nie wszystkim wiernym się należy.
4. Różaniec doprowadzi do zwycięstwa cnoty i dobra; w miejsce miłości do świata [podkreślenie moje] wprowadzi miłość do Boga i obudzi w sercach ludzi pragnienie szukania nieba.
Powiem szczerze, że nie zazdroszczę tym, którzy pozbędą się miłości do świata i wszystkiego, co go tworzy, czyli nawet ludzi. Życie w takim świecie musi być koszmarem.
5. Ci, którzy zawierzą mi się przez Różaniec, nie zginą.
To już kuriozum graniczące z groźbą. Możesz zginąć bracie i siostro, jeśli nie zawierzysz się Matce Boskiej przez różaniec.
6. Ci, którzy będą z pobożnością odmawiali mój Różaniec, rozważając jego tajemnice, nie zostaną zdruzgotani nieszczęściem ani nie umrą nie przygotowani.
Podobnie jak powyżej, trudno tej „obietnicy” nie traktować inaczej jak groźby, tu groźby zdruzgotania nieszczęściem. Zresztą sama obietnica, w odniesieniu do faktów wydaje się mało wiarygodna.
11. To, o co prosić będziecie przez mój Różaniec, otrzymacie
Można by sądzić, że każda inna prośba do Boga czy do Maryi, jeśli nie będzie mieć załącznika w postaci Jej modlitwy różańcowej, jest... nieskuteczna.
14. Ci, którzy wiernie odmawiają mój Różaniec, są moimi dziećmi – prawdziwie są oni braćmi i siostrami mego Syna, Jezusa Chrystusa.
Tu już chyba mamy do czynienia z herezją. Pominę fakt, że w Biblii nie znajdziemy żadnej wzmianki o takim znaczeniu różańcowej modlitwy. Jest gorzej, bo oto człowiecza kobieta, nawet jeśli w jakiś sposób wyróżniona przez Boga, jeśli nawet święta i błogosławiona, zostaje w tym zdaniu stawiana wyżej niż Jezus Chrystus, to jej się przypisuje prawo orzekania, kto ma być bratem lub siostrą Syna Bożego (sic!)


  Ten artykulik, w moim osobistym przekonaniu, bardziej ośmiesza religię i wiarę katolicką, niż wszyscy ateiści, niewierni, wierzący inaczej a nawet bluźniercy... razem wzięci. Tego nie da się inaczej określić inaczej, jak totalna kompromitacja, nie tyle kultu Maryjnego, nie tyle samego Różańca, ile głupiej i bezrefleksyjnej wiary. Mógłbym to zrozumieć, gdy to był jednorazowy wyskok jakiegoś „nawiedzonego inaczej”, tacy się w końcu trafiają, ale nie potrafię zrozumieć, że taka forma religijności może być propagowana na katolickim portalu, który w swym opisie twierdzi, że „ma wymiar cywilizacyjny [podkreślenie moje], a nawet eschatologiczny”2.

  W dniu poprzedzającym opublikowania felietonu wydarzyła się na Maderze tragedia3. Podczas obchodzenia święta patronki wyspy, Matki Boskiej z Gór, przewróciło się drzewo na świętujących, zabijając 11 osób (w tym dwoje dzieci) a 35 zostało rannych. Nie wyobrażam sobie aby nie odmawiali różańca, ale ja żadnego związku się nie doszukuję, niczego nie sugeruję, niemniej polecam jeszcze raz spojrzeć na punkty 5, a przede wszystkim 6.




97 komentarzy:

  1. „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. (Rdz 1, 15) Te słowa z tzw. Protoewangelii odnoszą się do Maryi. Ona ma zmiażdżyć głowę szatana. Ona jest Niewiastą z Apokalipsy, obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (Ap 12,1). Tak nas poucza Pismo Święte. Wiemy z całą pewnością, ze Maryja jest Tą wybraną, która ma zmiażdżyć głowę szatana, czyli dokonać jego ostatecznego upadku.”
    „Pewien kapłan podczas sprawowania posługi egzorcysty zmusił szatana do wygłoszenia pochwały Maryi. Zapytał go: Dlaczego się tak boisz, kiedy wzywam Dziewicę Maryję? Usłyszał taką odpowiedź za pośrednictwem opętanej: Ponieważ jest to najpokorniejsze stworzenie ze wszystkich, a ja jestem pyszny. Jest najbardziej posłuszna, a ja jestem najbardziej zbuntowany (wobec Boga). Jest najczystsza, a ja jestem najbardziej splugawiony. Jest jedynym STWORZENIEM, które może mnie zwyciężyć całkowicie, ponieważ nie została nigdy dotknięta nawet najmniejszym cieniem grzechu.”
    „Szatan bowiem już jest pokonany. Pokonał go Pan Jezus [zrodzony a nie stworzony] na Krzyżu. Jednak jeszcze na krótki czas uwolniony działa i niszczy dusze ludzkie. Jego ostateczny upadek ma jeszcze się dokonać. I powtórzmy – za przyczyną Najświętszej Maryi Panny.” Dlatego taka ogromna nienawiść i strach szatana wobec Maryi.
    A co do obietnic - pkt. 1 - pobożne [a nie klepanie Zdrowasiek] odmawianie modlitwy różańcowej poprzez rozważanie tajemnic z życia Zbawiciela. Oddzielny temat to analiza modlitwy różańcowej- co tak naprawdę zawarte w niej słowa znaczą.
    Człowiecza Kobieta aż tak bardzo wyróżniona, że godna aby Jej ciało przybrało Słowo Boże.
    "Bo kto pełni wolę Ojca Mojego, Który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.'' (Mat.12:47-50 podobnie Mr.3:31-35)
    A kto jak nie Maryja pojęła i do końca wypełniła wolę Ojca? Kto z ludzi był najbliżej Boga???
    Kult Maryi jest bardzo bliski memu sercu, bowiem uważam, że nikt nie zna lepiej drogi do Zbawiciela, niż Ona; niż Matka do Syna.
    Niestety, nie potrafię "pobożnie" korzystać z darów tej modlitwy, gdyż nie umiem utrzymać na "uwięzi" swych myśli. Wynika to z mojego charakteru. Ale...i tak już od poczęcia jest moją Opiekunką. Czasami, jako Matka, ma ze mną urwanie głowy, ale i tak mnie kocha- bezwarunkowo. Ja to wiem, ja to czuję i za to Jej dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że ja nie mam nic przeciw Twojemu pojmowaniu Kultu maryjnego, czemu zresztą dałem wyraz w tekście postu. Nie mam też najmniejszego zamiaru krytykować Twojej wiary ani tym bardziej wyśmiewać, nawet jeśli utożsamiasz się ze swoją niedoskonałością. Mam jednak dwie drobne uwagi do przytoczonych przez Ciebie tekstów.

      Pierwsza dotyczy pierwszego cytatu. To nie pierwszy rozdział Księgi Rodzaju, a trzeci. Rozumiem, tak każdy pomylić się może, mnie jednak chodzi o moje niezrozumienie. Cytat poprzedza tekst: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia”. To oczywiście metafora, niemniej można by z niej wysnuć wniosek, że Szatan, na mocy tego przekleństwa tarci wszelką moc. Nie bardzo rozumiem też, co może oznaczać stwierdzenie „a ty zmiażdżysz mu stopę” i kto się pod tym „mu” kryje? I ostatnia wątpliwość, jak rozumieć „a potomstwo jej”, co sugeruję liczbę mnogą, a Matka Boska jest matką jednego Syna? Może nie chodzi jednak o Nią, a bardziej o wszystkie niewiasty?

      Druga uwaga dotyczy fragmentu: „Szatan bowiem już jest pokonany. Pokonał go Pan Jezus (...)” Powstaje wątpliwość, czy Jezus faktycznie pokonał Szatana, skoro w następnych słowach mówi się o ostatecznym upadku szatana – dopiero w czasach ostatecznych – a do tego czasu jego moc jest jakby większa, niż przed pokonaniem go przez Jezusa, o czym świadczy coraz liczniejsza armia egzorcystów. Cóż ja marny, faktycznie mogę nie rozumieć znaczenia słowa „pokonany”.

      Łączę pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Jestem pewna,że pisarzom Księgi Rodzaju na pewno nie przyszło do głowy,że ktoś kiedyś węża będzie z Szatanem utożsamiał.Może to pozostałości po micie o jakiejś bogini która jakiegoś stwora-demona pokonała.Kto wie?
      Stary Testament nie zna jeszcze definicji Szatana,jaka pojawiła się w Nowym Testamencie.Wszak w Księdze Joba Bóg z Szatanem o losie biedaka razem decydują.

      Usuń
    3. Sorry! Wkradł się błąd; Rdz 3, 9-15 "Wprowadzam nieprzyjaźń pomiędzy potomstwo twoje i potomstwo niewiasty. Słowa Rdz 3,15: „położę nieprzyjaźń” wysuwają poniekąd na pierwsze miejsce niewiastę: „położę nieprzyjaźń między tobą a niewiastą”. Nie: pomiędzy tobą a mężczyzną, ale właśnie — niewiastą. Komentatorzy od najdawniejszych czasów podkreślają, że zachodzi tu znamienny paralelizm. Kusiciel — „wąż starodawny” zwrócił się według Rdz 3,4 naprzód do niewiasty i przez nią odniósł swe zwycięstwo. Z kolei więc Bóg, zapowiadając Odkupiciela, ustanawia Niewiastę pierwszą „nieprzyjaciółką” Księcia ciemności. Ona ma być poniekąd pierwszym adresatem ostatecznego Przymierza, w którym moce zła zostaną zwyciężone przez Mesjasza: Jej Syna („potomstwo jej”). „Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która przeznaczona została na matkę, by w ten sposób, podobnie jak niewiasta przyczyniła się do śmierci, tak również niewiasta przyczyniła się do życia. Odnosi się to… do Matki Jezusa, która wydała na świat samo Życie odradzające wszystko…Maryja została ubogaconą od pierwszej chwili poczęcia blaskami szczególnej zaiste świętości Dziewicę z Nazaretu zwiastujący Anioł z polecenia Bożego pozdrawia jako «łaski pełną» (Łk 1,28). Ona zaś odpowiada wysłańcowi niebios: «Oto ja służebnica Pańska, niechaj mi się stanie według twego słowa» (Łk 1,38). Tak to Maryja, córa Adama, zgadzając się na słowo Boże, stała się Matką Jezusa, a przyjmując zbawczą wolę Bożą całym sercem, nie powstrzymana żadnym grzechem, całkowicie poświęciła samą siebie, jako służebnicę Pańską, osobie i dziełu Syna swego, pod Jego zwierzchnictwem i wespół z Nim z łaski Boga wszechmogącego służąc tajemnicy odkupienia”.
      W Maryi więc i przez Maryję odwróciła się sytuacja ludzkości i świata, które niejako odzyskały wspaniałość, jaką posiadały na początku stworzenia.
      Apokalipsa sugeruje, że szatan ponosi także klęskę w walce z Ciałem Chrystusa tj. Kościołem, nazwanym w tekście miastem umiłowanym, Nową Jerozolimą. To Kościół właśnie ma za zadanie koniec tego świata i początek nowego ujawniony w śmierci i zmartwychwstaniu swego Pana ogłosić każdemu stworzeniu, zanieść aż po krańce wszechświata. Na tym właśnie, w optyce św. Jana, polega sąd nad światem (por. J 3.19-21 i J 12.44-50).
      Maryja jest Matką tego Kościoła. Prawdziwą świątynią, nie ręką ludzką uczyniona, powinno być nasze serce, a Matką tej świątyni Maryja;która modląc się z nami i za nami do Syna [w modlitwie różańcowej, gdzie oprócz Zdrowaś -pozdrowienia anielskiego skierowanego do Maryi, jest najpierw Ojcze nasz oraz wezwanie Trójcy Przenajświętszej] ; zapanuje wówczas niewysłowiona radość i pokój ogarniający ludzkie serce.
      Proszę, nie bądź cynicznym, a tak odbieram Two je zdanie: " Cóż ja marny, faktycznie mogę nie rozumieć znaczenia słowa „pokonany”.
      Odpowiem- cóż, ja grzeszna i tak dalece niedoskonała, że nie mam wystarczającej wiedzy ani zdolności przekazywania i przekonywania,abyś mógł zrozumieć znaczenie słowa; "pokonany". Przykro mi, nie jestem teologiem i nie nie jest moją rolą przekonywać nie przekonanych.

      Usuń
    4. Aisab
      Podziwiać tylko można Twoją mocną i zaangażowaną obronę wierzeń .Cenię ludzi,którzy wykazują zrozumienie doktryn wyznawanej wiary.
      Ale zrozum nas ateistów (Asmodeusz) i własnowierców (czyli ja),którzy inaczej świat ziemski i świat duchowy (jeżeli takowy istnieje)postrzegają.

      Usuń
    5. @Greta...
      "własnowierca"... że też na to nie wpadłem pomimo swojego 500+ IQ... łykam to słowo, masz u mnie wirtualnego buziaka :* i nawet nie myśl o tym, by się przed tym bronić...
      mimo to upieram się, że "ateizm" to nie jest światopogląd, tylko taki mały ajsberg, poniżej którego wszystko może mieć miejsce...

      Usuń
    6. Greta:
      Faktycznie określenie Szatan w Księdze Rodzaju nie występuje, ale jeśli traktować alegorycznie jej treść, można przyjąć, że wąż-kusiciel jest pierwowzorem Szatana, upadłego Anioła, ucieleśnieniem zła. Inna sprawa, że autorzy tej Księgi nie mogli mieć świadomości nastania chrześcijaństwa i wszystkich postaci z nim związanych (Maryja, Jezus, Apostołowie). Znamiennym jest tu określenie „niewiasta”, które w następnych wersie [Rodz 3, 16] ewidentnie odnosi się do Ewy jako kobiety.

      Usuń
    7. Aisab:
      Owa „niewiasta” wcale nie musi oznaczać Maryi (patrz mój komentarz do Grety) skoro Bóg karząc Ewę też mówi o niej „niewiasta”. To potomstwo niewiasty miażdży (wężowi) głowę, tak to przynajmniej wynika z Biblii Tysiąclecia. Wulgata zmienia ono (potomstwo) na: Ona zmiażdży, ale Neowulgata już wraca do pierwotnej wersji. Pomijając dywagacje o sens słów Księgi Rodzaju, wciąż nie rozumiem znaczenia słowa „pokonany” i nie ma w tym żadnego cynizmu, może tylko niestosowność formy, pewnej drobnej ironii ale skierowanej do mnie samego, nie do Ciebie. Wiesz, ja czasami potrafię kpić nawet z siebie samego.

      Usuń
    8. PKanalia:
      Nie wiem, co rozumiesz przez ajsberg (góra lodowa, kapusta?) ale jeśli chodzi o ścisłość ateizm jest negacją istot nadprzyrodzonych i sprawczych. Nie podejmuję się orzekać czy to już ideologia, lub jak chcą niektórzy, inna religia, ale z tą negacją wiąże się wiele innych aspektów, jak chociażby moralność czy stosunek do duchowości (tej ateizm nie neguje).

      Usuń
    9. PKanalia
      wirtualny buziak przyjęty,żebyś ty twarz ma spąsowiałą teraz zobaczył :)

      Usuń
    10. Później też Węża zaczęto w Midraszach traktować jako Szatana ewentualnie Samaela.Jak wiadomo za ojca Kaina uchodził.

      Trzeba jeszcze dodać ,że Wąż na dwóch własnych nogach chodził
      i dlatego za karę
      "Ponieważ to uczyniłeś,
      bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych;
      na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia"

      Usuń
    11. Greta:
      Rozumiem, że w niosek o dwunożności wyciągasz na podstawie konieczności pełzania ;)
      Mnie zastanawia coś innego: „bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych”. Otóż to przeczy przypuszczeniom, że wężem był Szatan, który przecież nie był zwierzęciem a upadłym Aniołem. Stąd moja opinia, że Księga Rodzaju jest tylko Księgą alegorii, której w żaden sposób nie można traktować dosłownie.

      Usuń
    12. Nie wyciągam wniosków,w Mitach Hebrajskich wyczytałam :)
      Ależ nigdy bym nawet całej Biblii nie śmiała traktować dosłownie

      Usuń
    13. @Asmo...
      chyba wywalamy otwarte drzwi, niemniej jednak pogadajmy:
      według mnie ateista po prostu nie wierzy w istnienie samoświadomych bytów pozamaterialnych, nie do ogarnięcia przez obecną fizykę lub przyszłą, dysponującą lepszymi narzędziami poznania... i na tym sprawa się kończy...
      nie wierzy... "nie wierzyć" jest to pewien stan umysłu...
      natomiast ateista "hardkorowy" wierzy, że takich bytów nie ma i ch...
      dobrze rozumuję?...
      można jeszcze dodać do kompletu ateistę "buddyjskiego", który ma centralnie wyrąbane na kwestię istnienia jakiejkolwiek bozi... do takich ja bym się zaliczył...
      ale sama bozia to nie wszystko... bo dochodzi jeszcze kwestia wiary lub jej braku we właściwości tej bozi... na przykład bozia "ogólna" według różnych religii naturalnych /rodzimych/ ma wyrąbane ma kwestie cierpienia ludzi i relacje pomiędzy nimi... pilnuje tylko ogólnego "porządku wszechświata", a bozie pomniejsze /jej aspekty/ też zbytnio się do tego nie wtrącają... koncept bozi - prawodawcy, twórcy moralności wymyślili ludzie, by łatwiej im było trzymać za mordy innych ludzi...
      ale wróćmy do tematu:
      ajsberg... rzecz w tym, że sam brak wiary w jakąkolwiek bozię nie determinuje niczego więcej w temacie całego światopoglądu osoby niewierzącej, nie daje żadnych przesłanek, by można było cokolwiek powiedzieć na temat jej systemu wartości...
      wyklarowałem?... mnie się wydaje, że tak, ale niekoniecznie tak musiało się stać...

      Usuń
    14. Wąż nie musiał być samym Szatanem,mógł zostać opętany właśnie przez niego

      Usuń
    15. p.s. zwierzę Ci się, że mój najlepszy kumpel do tej pory nie pojmuje różnicy pomiędzy "nie wierzę, że jest /jakaś bozia/" i "wierzę, że nie ma /żadnej bozi/"... mimo to nie przeszkadza to, by był moim najlepszym kumplem, bo systemy wartości mamy z grusza podobne...

      Usuń
    16. Ja ateizm rozumiem jako
      życie doczesne podlega Rozmówi
      życie po śmierci zahacza już o Wiarę.Ateista nie udowodni,że koniec kropka Wielki Sen i nic więcej.Ale może twierdzić,że tak właśnie jest.

      Usuń
    17. @Greta...
      na spąsowiałą twarz nie ma nic lepszego, jak bukkake złożone w hołdzie jej urodzie...
      /sensuję, że nie będzie focha w odwecie za powyższą rubaszność?/...

      Usuń
    18. Rozumowi miało być oczywiście

      Wszystkie błędy przez moje lenistwo bo nie chce mi się wstać,żeby światło włączyć

      Usuń
    19. Dzisiaj mam dobry humor to focha nie strzelę.Ale zbereźnik z kolegi straszny :)

      Usuń
    20. PKanalia:
      Mocno upraszczając masz sporo racji, może po za samym słownictwem i nie mam tu na myśli owego ch.

      Większość ateistów nie tyle nie wierzy w Boga ile neguje istnienie wszystkich bytów niematerialnych i sprawczych, w tym nawet moich ulubionych krasnoludków. I to przekonanie nie opiera się li tylko na fizyce, ono jest też wydedukowane logicznie.
      Hardcorowy ateista to zaś ten, który musi się wspierać atakiem na wiarę i wszystkie religie.

      Natomiast nie zgodzę się z tym, że ateizm nie daje żadnych przesłanek, do określenia tego, co nazywasz systemem wartości, tym bardziej w odniesieniu do kolejnego komentarze, gdzie piszesz: „systemy wartości mamy z grusza podobne”.

      Usuń
    21. Greta:
      Ateista niczego nie udowodni, co wynika li tylko z samej wiary. Jaki jest bowiem sens udowadniania czegoś, co w jego mniemaniu nie istnieje? Nie może udowodnić nieistnienia Boga, skoro twierdzi, że Go nie ma, nie może też udowodnić życia po życiu, skoro nikt takiego stanu (nawet wierzący) nie udowodnił. To w końcu są też tylko domniemania.

      Usuń
    22. no tak:
      "chuj" to słownictwo...
      "penis" to terminologia...
      tak?...
      okay, ale teraz poważniej, bo przeważnie żartujemy:
      wyczajam gdzieś pewne niedogadanie... nie wiem, czy to wyprostuje do końca sprawę, ale uważam, że ten sam /a przynajmniej podobny/ system wartości mogą mieć ludzie niezależnie od ich wiary lub braku wiary w jakąś bozię... oczywiście bywają bozie takie, że wiara w nie determinuje system wartości nie pojęty i nie do przyjęcia przez innych, którzy w tą konkretną bozię nie wierzą... nie oznacza to jednak, by pewne elementy danego systemu wartości były przypisane tylko do jednej konkretnej bozi...
      prosty przykład: "nie kradnij /nie przywłaszczaj sobie cudzej własności/" funkcjonuje w wielu różnych kulturach, niezależnie od tego w jaką bozię zwykło się w danej społeczności wierzyć... różnice mogą być tylko na poziomie pojmowania własności, na przykład Indianie Prerii kompletnie nie kumali, jak można posiadać ziemię, ale kradzież cudzej maczugi /zwanej potem "tomahawk"/ to była dla nich kradzież i tyle... czyli było to pozareligijne...

      Usuń
    23. @Greta...
      no, i tak trzymaj z tym dobrym humorem... pozytywne myślenie to podstawa... gdy pomyślisz, że PKanalia Cię lubi, to Cię polubi /chyba, że coś spaprzesz w międzyczasie/... zaś kwestii bukkake nie trzeba sobie brać do serca... to nie na serce ma działać, lecz na cerę...

      Usuń
    24. Nazwałeś to wcześniej wywarzaniem otwartych drzwi. Więc wyjaśniam swoimi (i nie tylko swoimi) słowami: „uważam, że ten sam /a przynajmniej podobny/ system wartości mogą mieć ludzie niezależnie od ich wiary lub braku wiary w jakąś bozię”. Myślę, że zrozumiesz ;)

      Tylko jak to się ma do Twojego wyjaśnienia czym jest ajsberg: „nie daje żadnych przesłanek, by można było cokolwiek powiedzieć na temat jej systemu wartości...”?

      Usuń
    25. idzie się pochlastać... przecież to proste... gość mówi: "jestem ateistą"... czy to cokolwiek mówi o jego światopoglądzie, a tym bardziej o jego systemie wartości?... on tylko zakomunikował, że nie wierzy w żadną bozię, nic więcej... czyli zobaczyliśmy ajsberg, a na temat tego, co jest poniżej poziomu morza możemy sobie tylko pofantazjować...

      Usuń
    26. :) Teraz z czystym sumieniem powiem, że ten komentarz jest precyzyjny.
      Ale to odnosi się tak samo, jeśli nie bardziej, do wierzącego, który Ci powie tylko, że jest wierzącym. Bardziej, bo nawet nie wiesz, w co wierzy.

      Usuń
    27. @Asmo...
      no cóż... popularnie w tym kraju się przyjęło, że deklaracja "jestem wierzący/a" oznacza wiarę w jakąś bozię w chrześcijańskim rozumieniu /tak z grubsza/... ale nic za tym dalej nie musi iść na poziomie konkretów... jak ja to czasem mawiam: "są na świecie porządni chrześcijanie"...
      ...
      mnie chodzi po głowie porządny post blogowy na ten temat, ale wicie - rozumicie, lato jest, więc słabo mi to na razie chodzi po głowie...
      ...
      a tak na koniec: uwielbiam książkę "Rudy Orm" F.G.Bengtssona... tam jest taki zajebisty cytat:
      - Chrzczeni jesteście?
      - Nie panie, tu sami porządni ludzie mieszkają.
      :D...

      Usuń
    28. Latem się nie zasłaniaj. Czym zajmujesz czas jak leje?

      Nie czytałem, ale dowcip przedni ;)

      Usuń
    29. @Aisab
      Postanowiłam nie komentować wpisu Asmodeusza, ponieważ już wielokrotnie wypowiadałam się na temat kultu maryjnego...Jednak, to co piszesz nie mieści mi się w głowie... Jest napisane "A", a ty uparcie odczytujesz "B" Masz czarno na białym w mowie polskiej, a zupełnie przeinaczasz Słowo Boże.
      Podajesz za Biblią: " „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. (Rdz 3, 15) POTOMSTWO ZMIAŻDZY CI(szatanowi) GŁOWĘ!!! POTOMSTWO!!!
      A Ty uparcie piszesz w dalszej części komentarza: "Tak nas poucza Pismo Święte. Wiemy z całą pewnością, ze Maryja jest Tą wybraną, która ma zmiażdżyć głowę szatana, czyli dokonać jego ostatecznego upadku.”
      Wybacz, ale ręce mi opadają, bo to już raczej ociera się o herezję...
      A tak nota bene, nie przyszło Ci nigdy do głowy, że owa niewiasta z Objawienia Jana, obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (Ap 12,1) to odniesienie do narodu izraelskiego? (dwanaście gwiazd symbolizuje 12 plemion Izraela) Ja Ciebie proszę Basiu, zastanów się co piszesz... Szatan ostatecznie będzie pokonany przez Jezusa, to o tym pisze Jan. Co z wami jest Katolicy nie tak, że czcicie człowieka-Marię, a zapominacie o prawdziwym i jedynym zbawicielu Jezusie Chrystusie???
      Aaaaa... i jeszcze jedno, szatan w swoim totalnym obłędzie nie mści się na Marii, gdyż nie ma jej już wśród żywych, ona jemu w niczym już nie może zagrozić. Odeszła (umarła) i czeka na zmartwychwstanie, kropka.
      Podajesz: "Bo kto pełni wolę Ojca Mojego, Który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.'' (Mat.12:47-50 podobnie Mr.3:31-35) A kto jak nie Maryja pojęła i do końca wypełniła wolę Ojca? Kto z ludzi był najbliżej Boga???
      Jezus w Mat.12:47 właśnie mówi o tym, że każdy (KAŻDY) kto wypełnia wolę Ojca jest mu bratem, siostrą i matką. Wypowiada te słowa, gdyż nie chce wyróżniać Marii...On mówi: Maria, jest jak każdy, kto wypełnia wolę Ojca. MARIA JEST JAK KAŻDY, KTO WYPEŁNIA WOLĘ OJCA!!!
      A co do tragedii w dniu święta patronki wyspy, Matki Boskiej z Gór, gdy przewróciło się drzewo na świętujących, zabijając 11 osób (w tym dwoje dzieci) a 35 zostało rannych. To sama odpowiedz sobie na pytanie dlaczego takie nieszczęście spotkało ludzi świętujących dzień Matki Boskiej z Gór... Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Szatan jaja sobie robi z wyznawców Marii... Może pora przejrzeć na oczy...Bo jakoś dziwnym trafem szósta obietnica różańcowa, to jak widać totalna blaga, cyt: "Ci, którzy będą z pobożnością odmawiali mój Różaniec, rozważając jego tajemnice, nie zostaną zdruzgotani nieszczęściem ani nie umrą nie przygotowani" Bo jak mniemam wszyscy różaniec odmawiali, skoro w takowych uroczystościach uczestniczyli...
      I jeszcze jedno: Owa Maria w swoim objawieniu w Amsterdamie napomina: "Gdy zostanie ogłoszony dogmat, że Maria jest współodkupicielką, wtedy ona Pani Wszystkich Narodów obdarzy świat prawdziwym pokojem. Jednak narody muszą wypowiedzieć swoją modlitwę w jedności z Kościołem. Muszą wiedzieć, że Pani Wszystkich Narodów nadeszła jako współodkupicielka, pośredniczka i pocieszycielka" Wybacz Basiu, ale jak dla mnie ta niby Maria, przemawia jak szatan. Ty naprawdę nie słyszysz tego powalającego: Ja, ja, ja! Szatan tak mówił, gdy zamarzył mu się Boży tron.
      Obudź się Basiu, bo JEST TYLKO JEDEN ODKUPICIEL - A NAZYWA SIĘ JEZUS! ALLELUJA!!!

      Usuń
    30. Olimpio:

      Też tylko w jednej kwestii, tej, w której odnosisz się do wydarzeń na Maderze. Twoja interpretacja jest przegięciem i nadinterpretacją. Samo zdarzenie nie ma żadnego wymiaru nadprzyrodzonego. Drzewo było spróchniałe i tylko przez zaniedbanie ludzi zostało słabo zabezpieczone lub nieścięte.

      Usuń
    31. Jednak zauważ, że skoro sama "Maria" obiecuje ochronę, to trochę słabo, że nie zadbała o zabezpieczenie swoich wyznawców... Ja tylko odnoszę się do jej obietnicy.
      W sumie to nawet żałuję, że jednak rypnęłam ten komentarz Basi, ale nawet w najśmiejszych moich wyobrażeniach nie sądziłam, że kult Marii aż tak się zagalopował. Dla mnie jest to po prostu straszne, płakać mi się chce...
      Czytałam jakiś czas temu na temat jednej światowej religii pod szyldem KK. Wtedy wydawało mi sie to zupełnie niemożliwe, a nawet w swoim zamierzeniu śmieszne. Ale teraz, jak widzę co Katolicy wymyślają odnośnie jej roli w zbawieniu, zaczynam wierzyć, że jedna światowa religia nie jest tak całkiem nierealna... Wystarczy wyeliminowac Jezusa, a nawet Muzułmanie może pójdą tą drogą, mają przecież w koranie całą surrę poświeconą Marii, jako wzorowi cnót kobiecych. Może właśnie ten cały ekumenizm i kult Marii do tego zmierza... Dwie najwieksze religie staną do boju, to cała reszta bedzie mogła jedynie podporządkować się i tyle. Co myślisz o tym Asmodeuszu?

      Usuń
    32. @Asmo...
      leje, czy nie leje, to w lato umysł mi pasywnieje twórczo, tak już mam... ostatnio zamieściłem posta "na odpieprz się", tk aby coś było... w zeszłym roki podczas lata usiadłem w wolnej chwili do sprzętu z zamiarem popełnienia genialnego posta i skończyło się na rozstrzeliwaniu robali w ramach gry z cyklu "tower defence"...

      Usuń
    33. PKanalia

      Proszę tylko mieć na uwadze,że ja ten dobry humor miewam sporadycznie

      Usuń
    34. @Greta...
      rozumiem... taki Kłapouchy z kolorowymi cętkami gdzieniegdzie...

      Usuń
    35. Olimpio:
      Jakiej obietnicy? Mój tekst odnosi się do słów nawiedzonego inaczej de la Roche, natomiast objawienia Amsterdamskie oficjalnie nie są uznane przez Watykan.
      To, jak Aisab traktuje kult maryjny jest je osobistą sprawą i nikomu nic do tego. Że nim epatuje? Ty w końcu też czasami usprawiedliwiasz się tym, że to Jezus kazał głosić Słowo Boże.
      Ja zaś tylko zwróciłem Ci uwagę na temat niestosowności interpretacji wydarzeń na Maderze.
      Co ja mogę myśleć o religiach i kierunkach w jakim podążają? Aż mnie dziwi, że zadajesz mi takie pytanie ;) Tym bardziej, że ja nie robię żadnych wyjątków...

      Usuń
    36. PKanalia:
      Coś pewnie w tym jest, ja na przykład nie potrafię nic sensownego sklecić późnym popołudniem, tak jakby mózg mi się powoli wyłączał ;) Ale dobry nastrój towarzyszy mi niemal stale.

      Usuń
  2. To takie ćwiczenie skupienia i wstęp do medytacji. Nie wiem czy wiesz, ale większość ludzi nie potrafi "bez powodu" usiąść , wyciszyć się, przerwać bezładną gonitwę myśli.Gdy ktoś tego "sam z siebie" nie potrafi to takie odmawianie w kółko jednej i tej samej modlitwy połączone z przesuwaniem koralików różańca pomoże mu w zresetowaniu mózgu, co każdemu z nas jest potrzebne.
    A że jest to powiązane z jakimiś obietnicami i ich spełnieniem - ludzie są tak skonstruowani, że potrzebują jakiejś zachęty, a najlepszą zachętą jest jakiś bonus.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z zgodzę ze stwierdzeniem, że różaniec jest wstępem do skupienia. Zresztą zaznaczyłem, że w samym odmawianiu różańca nie widzę nic niestosownego czy głupiego. Natomiast owe „bonusy” są już dla mnie zupełnie niezrozumiałe, bo wbijano mi do głowy, że wiara, podobnie jak miłość, są wtedy doskonałe, gdy są bezinteresowne. I choć jest jeden bonus, który ma uzasadnienie – zbawienie, tyle że jego osiągnięcie jest zależne od wielu innych czynników.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Ale i tak największym bonusem jest owo zresetowanie mózgu.

      Usuń
    3. Mnie się trudno odnieść do tego bonusu. Jedynego zresetowania mózgu doświadczyłem, gdy mi zaaplikowano narkozę ;)

      Usuń
  3. Jeżeli różaniec miałby byś formą skupienia i wstępem do medytacji to mi osobiście chyba bardziej pasowałaby prawosławna Modlitwa Jezusowa.
    Jeżeli ludzie modlą się tylko dlatego,że liczą na jakiś bonus ,to raczej jest to smutna sytuacja.
    Kultu Maryjnego nie uznaję.Jak dla mnie jest to przedłużenie kultu dawnych bogiń.Niby jest wszystko inne,ale jednak takie samo.Na przykład Obrazy Maryi z Dzieciątkiem to wypisz wymaluj Izyda z Ozyrysem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już chyba pisałem (albo miałem taki zamiar) o wielu podobieństwach religii chrześcijańskiej do kultu Ozyrysa i Izydy.

      Usuń
    2. Całe chrześcijaństwo ma swe korzenie w znacznie starszych religiach jak kult Mitry i paru innych.

      Usuń
    3. Mam dobrą pamięć, ale krótką. Dziś nie jestem w stanie orzec, co było pierwsze, i co miało większy wpływ na chrześcijaństwo, Mitra czy Ozyrys. Skłaniam się ku drugiemu, wszak Żydzi latami byli w niewoli egipskiej, ale głowy nie dam.

      Usuń
    4. Jeszcze trzeba wspomnieć rejony Mezopotamii- Utnapisztim(Ziusudra)=Noe

      Usuń
    5. kult Mitry wszedł do gry sporo później, gdy chrześcijaństwo stało się w Rzymie religią państwową, a wojsko nie chciało wyznawać takiej "pedalskiej" religii, więc trzeba było im zaproponować coś innego...
      Greta dobrze wspomina... na przykład skąd się wziął koncept "Szatana"?... z konfliktu Enlil vs. Enki... ten drugi chciał, by ludzie byli mądrzejsi, temu pierwszemu wystarczało, by byli posłuszni /więc nie za mądrzy/... pewnym echem tej afery jest grecki mit o Prometeuszu...

      Usuń
  4. Zadziwia mnie ta pasja z jaką autorzy artykułów na tych portalach wyciągają doktryny jakichś teologów sprzed wieków. Nie ma sensu analizować tych punktów w 500 lub 600 już bez mała lat po ich powstaniu. Natomiast wydaje mi się, że w kilku punktach Twoja krytyka jest trochę naciągana i bezrefleksyjna.

    Podstawą modlitwy jest skupienie i wola kontaktu z Bogiem, a nie odklepanie formułki. Można klepać paciorek jak magiczne zaklęcie, ale nie o to chyba chodzi? Stąd nawołanie do "pobożnego" i "żarliwego" odmawiania różańca - w tym akurat nic nadzwyczajnego nie widzę.

    Równiez ta "miłość do świata", może być rozumiana zgodnie z pojęciem średniowiecznym jako krytyka przywiązania do rzeczy przyziemnych i nietrwałych - bogactwa, władzy itp.

    No i w końcu to "zginięcie". Tego, sprawiasz wrażenie że w ogóle nie rozumiesz, w co nie wierzę, znając poziom Twojej wiedzy teologicznej. Nie chodzi wszak o fizyczną śmierć - ani wyzwolenie z niej. "Memento Mori"... Modlitwa i wiara sprawia, że człowiek jest zawsze gotowy na śmierć, nie ginie ostatecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wręcz mnie zaskakujesz, jak zwykle zresztą :). Otóż ja w treści felietonu nigdzie nie piszę o klepaniu paciorków, ba, nigdzie nie krytykuję samej modlitwy różańcowej. Skoro Ty wyciągasz takie wnioski, można by sądzić, że krytyka pochodzi od Ciebie, i tylko od Ciebie.
      Nie neguję pobożności, stwierdzam tylko, że jej się zmierzyć nie da. Jeśli zaś mowa o „miłości do świata” zwróć uwagę, który fragment podkreślam – w miejsce miłości do świata ma być miłość do Boga – innymi słowy chodzi konkretnie o miłość, a nie o ziemskie dobra. Różnica wydaje mi się istotna, bo to ziemskie życie bez ludzkiej miłości wydaje się być koszmarem.
      I wreszcie owo „nie zginie” – nawet jeśli uznać, że chodzi w tym (ale tylko pkt.5) o zbawienie i wieczne życie i tak jest to swego rodzaju groźbą. Jeśli nie będziesz odmawiał różańca, zbawienia nie dostąpisz? Natomiast pkt. 6 jest już jednoznaczny w swej wymowie: „nie zostaną zdruzgotani nieszczęściem ani nie umrą nie przygotowani”, tego nie sposób inaczej zinterpretować jak ziemskie nieszczęście i nagłą śmierć.

      Usuń
    2. Pytasz w pierwszym punkcie, co to znaczy "pobożnie", więc Ci tłumaczę, że modlitwę można odmawiać niepobożnie, odklepując ją, więc jaka niby tu krytyka ma pochodzić ode mnie?

      Znam kobiety, które deklarują miłość do damskich torebek i butów, więc dla mnie to takie oczywiste nie jest.

      Może chodzi w ogóle o modlitwę, której różaniec jest formą? Zresztą ten Roche miał fiksację na punkcie skuteczności modlitwy, więc tak bardzo nie mam ochoty się na tym skupiać.

      Usuń
    3. Skoro żaden z nas nie krytykuje... ;) w końcu Twoja opinia o de La Roche dokładnie pokrywa się z moją. Był zafiksowany.

      Chyba nie myślisz, że te słowa o miłości w pkt. 4 odnoszą się do uwielbienia torebek?

      Usuń
  5. jako że chrześcijaństwo /w sensie religijnym/ nic nowego, twórczego nie stworzyło, tylko tak przechwytuje różne elementy, to tu, to tam, to samo też więc dotyczy kultu maryjnego... idea "Bogini Matki", matki wszystkich matek /szefowej wszystkich szefowych/ i takie tam inne koncepcje... długo by o tym rozprawiać religioznawczo i kulturoznawczo...
    sam różaniec jako przyrząd transotwórczy to już osobna bajka, sam takiego czasem używam do różnych swoich prywatnych "magicznych" praktyk, odciąża mi też umysł od liczenia podczas niektórych ćwiczeń fizycznych... akurat trafił mi się buddyjski, 108 nasion drzewa Bodhi/???/ na konopnym/!!!/ sznurku, ponoć autentyk, problem w tym, że dostałem go kiedyś od fajnej kobitki i czasem trudno mi się skoncentrować, bo niesforny umysł tworzy różne wspominkowe, tantryczne asocjacje... ale takie makyo akurat nie jest szkodliwe, więc nie walczę z tym... tak więc skłamałem: to nie jest problem...
    natomiast to, co opisujesz, to faktycznie jest budowaniem pierdologii dookoła paciorków na sznurku, co więcej, pierdologia determinuje strukturę samego przyrządu... bo niestety, różaniec jest gadżetem obosiecznym... może pomóc w procesie neutralizacji makyo, ale może też to makyo wzmocnić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. a propos tragedii na Maderze /bo w moim mniemaniu jest to pewna tragedia"/... człowiek "high class minded" praktykujący mantrowanie z pomocą różańca uniknie takiej wpadki w porę... jaki z tego morał?... żaden...

      Usuń
    2. W rozumieniu ortodoksyjnych katolików Twoja opinia, że „takie makyo akurat nie jest szkodliwe” jest przykładem zapraszania (jeśli już w Tobie nie siedzi) Szatana :D Swoją drogą nawet Ci zazdroszczę tych buddyjskiego paciorków...
      Oczywiście, że jest to tragedia, tyle że w mojej opinii, żadne „mantrowanie” nie gwarantuje uniknięcia wypadku. Nawet w bezpiecznym z pozoru łóżku.

      Usuń
    3. Choćbyśmy się obłożyli różańcami,malami,tasbihami i portretami (medalikami) wszystkich świętych wyznań wszelkich i tak nieszczęścia różne dopaść nas mogą

      Usuń
    4. Polemizowałbym z tym stwierdzeniem, że chrześcijaństwo nic nowego nie stworzyło. System wartości, jaki niosła ze sobą ta wiara był bardzo nowatorski, jak na czasy w których powstało i trzeba było setek lat, żeby przenieść te wartość w konony życia codziennego, które się dziś wyznaje jako oczywiste.

      Usuń
    5. Każda wiara,która następuje po poprzedniej,bierze coś starego i dodaje nowego

      Usuń
    6. Konkretnie to nie wiara tylko religia miało być

      Usuń
    7. Radku:
      Polemizowałby z tym nowatorskim systemem wartości, a już szczególnie w odniesieniu do słów „trzeba było setek lat, żeby przenieść te wartość w kanony życia codziennego”. W końcu, co takiego, po za wymiarem stricte religijnym zmieniało chrześcijaństwo? Jeśli już, te setki lat wypaczało nauki Jezusa, czego skutki widoczne są nawet do dziś, szczególnie w odniesieniu do takich moralitetów jak miłość bliźniego czy pokora. Jest w tym sporo przesady, ale nie bez przyczyny mówi się, że gdyby dziś Jezus głosił swoje nauki, zostałby okrzyknięty heretykiem.

      Usuń
    8. @Radku /mogę tak?/...
      nie mówiłem o systemie wartości, lecz o religii... system wartości proponowany przez Jezusa /nie wnikajmy już w detale jego ew. historyczności/ faktycznie był pewną nowinką w tamtych uwarunkowaniach społecznych... poruszał się on jednak w przestrzeni religii judaistycznej... potem zaś jego przekaz szedł dalej, pozornie tylko umocowany religijnie... miejscowe rytuały były asymilowane... to się wszystko mocno pieprzyło, czasu teraz nie ma na gruntowne rozkminianie, ale weźmy na ten przykład katolicki rytuał "komunii"... co to ma wspólnego z legendarnym dzieleniem się chlebem między kumplami?... nic... rytuał jest wzięty z mitraizmu... szczytem paradoksu(?) zaś była Rewolucja Francuska, jej ideały /praktyka to inna bajka/... przekaz Jezusa został, ale odrzucono wiarę w bozię...
      zaryzykuję /bo nie jestem pewien/ stwierdzenie, że obecnie wśród ateistów bardziej jest wdrażany w życie "jezusowy" system wartości, niż wśród teistów wierzących w bozię "(post)abrahamową"...

      Usuń
    9. @Asmo, ideę równości w oczach Boga każdej istoty ludzkiej, choćby. Nakaz miłości bliźniego, nawet jeżeli ten nie jest nam przychylny. Przecież te wartości przyswoił w jakiejś postaci Twój ukochany liberalizm.

      Możesz, Piotrze... chyba(?)
      Tego systemu nie da się oddzielić od religii, bo nauka pochodziła od Boga. Nie wnikając rzecz jasna w jego istnienie. Rligia judaistyczna jest w przeciwieństwie do niego dość szowinistyczna. Chrześcijaństwo też musiało się takie stać, bo w postaci zaproponowanej przez pierwszych chrześcijan było utopią.

      Rytualizm zaś żaden nie wisi w próżni, więc nie jest to znowu takie dziwne, że odniesienia do religii chrześcijańskiej odnoszą się do starszych wierzeń.

      Ja też dokonałem takich obserwacji, więc daleki od prawdy nie jesteś chyba. chichot historii?

      Usuń
    10. Radku:

      Zapytam przekornie: co z tej równości wobec Boga ma wynikać? Jak na razie mamy do czynienia, zamiast ekumenizmu, tylko z waśniami międzyreligijnymi, spór o to, czyja religia jest ważniejsza.

      Jeśli ktoś wypaczył nakaz miłości bliźniego to zrobiły to religie. Właśnie, trzeba było liberalizmu aby ten nakaz nabrał właściwego znaczenia. Ale skoro już przy tym temacie, w mojej ocenie miłość bliźniego wynika już z Dekalogu, właśnie przez zakazy pewnych zachowań i czynów. Innymi słowy nihil novi. Skoro jednak są w tym Dekalogu, można przypuszczać, że niekoniecznie powstały z nadania Boga, gdyż podobne wartości są kultywowane zarówno w innych kulturach światopoglądowych (buddyzm, konfucjanizm) jak i u ludów prymitywnych nie mających kontaktu z religiami chrześcijańskimi.

      Usuń
    11. @R...
      chyba się nie wygłupię, jeśli stwierdzę, że judaizm to po prostu rodzimowierstwo izraelickie, zaś rodzimowierstwa mają to do siebie, że często zawierają jakiś element szowinizmu... co oczywiście nie stoi w żadnej sprzeczności z faktem, że mnóstwo późniejszych żydów /wyznawców chyba się pisze z małej litery?/ nie ma z narodem izraelskim nic wspólnego genetycznie...
      to jest w ogóle ciekawa sprawa... zapytałem kiedyś żercę słowiańskiego, czy ich wiarę może wyznawać Murzyn... na początku był nieco skonsternowany /żerca, nie Murzyn/, ale w końcu wymęczył z siebie, że nie powinno być problemu /z tym Murzynem/...
      ...
      mnie wychodzi, że można mówić o systemie wartości w oderwaniu od religii, trzeba jednak brać poprawkę na to, że patrzę na to z pozycji człowieka żyjącego współcześnie... w obecnych czasach bycie areligiinym nie jest żadnym ewenementem... wtedy było...
      gdy Buddha nauczał w Indiach, w ogóle religią się nie zajmował, kpił wręcz z niej... jednak poruszał się w pewnych realiach i siłą rzeczy używał języka i pojęć umocowanych religijnie w ówczesnym braminizmie... i efekt był taki, że w końcu powstała nowa religia, założę się jednak, że wcale nie było to jego intencją...
      Jezus zaś był upaprany religijnie po same uszy i nie negował judaizmu, tylko próbował naprawiać "błędy i wypaczenia"... ale czy można sobie wyobrazić scenę wspomnianego wcześniej dzielenia się chlebem z kumplami w oderwaniu od religijnego kontekstu?... według mnie można...
      ...
      nie ma żadnego problemu z "Piotrem", zwłaszcza, że "per-panowania" w necie nie uznaję /nie licząc pism oficjalnych, ale to osobna bajka/...

      Usuń
    12. W rodzimowierstwie są różne zapatrywania na to jak to PKanalia napisał czy "Murzyn może ich wiarę wyznawać"
      Judaizm jaki rodzimowierstwo izraelickie-no popatrz,na to bym nie wpadła ;)

      Usuń
    13. @Asmo, chciałem się spytać co ma piernik do wiatraka, ale ma więcej niż w Twoim odniesieniu, bo i mąka w jednym i drugim jest i liczba liter się zgadza...

      Już bez przekory odpowiem - co mają wspólnego doktrynalne spory, wynikające na ogół z faktu, że patriarcha jakiś tam nie miał zamiaru całować pierścienia papieża jakiegoś tam z ogólnym przesłaniem jakie przyniosła religia chrześcijańska?

      Chyba ludzie wypaczyli, a nie religia sama z siebie? No i nie wiem jak wykażesz, że Chrystus znał prawdy głoszone przez Buddę? No i gdzie masz w dekalogu nakaz miłości do bliźniego, bo jakoś mi umknął?

      A tak, liberalizm faktycznie przywrócił proporcje. Najlepszym przykładem rewolucja francuska, jako oni wdrażali zasadę miłości bliźniego... Liberalizm zresztą nadal przywraca te proporcje, tylko robi to dość wybiórczo. Aż chciałoby się zauważyć, że coś go chyba wypacza i nie jest to religia. Tylko nie wiem co obwiniać, chyba komunistów?

      Usuń
    14. @P... :)

      Ja tam takich karkołomnych określeń jako prosty człowiek nie używam. Szowinizm judaizmu wynikał głównie z komentarza, jakim jest talmud.

      Jak widać Jezusowi nie udało się naprawić błędów i wypaczeń bo powstały dwie religie. Już wtedy nauki głoszone p. Jezusa były zresztą nie do przyjęcia dla judaizmu.

      Usuń
    15. @Greta...
      ależ tak... żerca to tylko żerca i wcale nie musi być "uczonym w piśmie"... to tak u nich nie działa i zdania na temat Murzyna są w tym towarzystwie podzielone...
      ale o Murzynach to ja miałem lepszą akcję z pewnym paganusem /tak o sobie mówią na co dzień, bo krótsze/ z Ukrainy... primo, to nie mógł pojąć, że Murzyn w ogóle może być porządnym człowiekiem... secundo, to nie mógł pojąć, jak po pierwszej siódemce gorzały można powiedzieć "stop" i iść spać, skoro w plecaku czekały jeszcze dwie flaszki... czyli rodzimowierca rodzimowiercy nierówny... mnie się akurat trafił naziol i alkoholik do kompletu...

      @R...
      o Talmudzie to słyszałem kiedyś świetny tekst:
      "Tora to poradnik, jak słuchać bozi, zaś Talmud to poradnik, jak tą bozię robić w wała"...

      Usuń
    16. Radku:

      To nie ja poruszyłem problem równości wobec Boga jako pozytywnego i nowatorskiego elementu religii. To był z Twoje strony strzał samym prochem.
      To, że Jezus nie znał nauk Buddy czy Konfucjusza dowodzi, że do podobnych aspektów moralności (miłość bliźniego) można dojść bez konieczności istnienia niematerialnej istoty (Boga) i podobno natchnionej Biblii.

      Napisałem. Dekalog wyklucza wszystkie złe uczynki wobec bliźniego – me pozostaje więc nic innego jak go miłować (szanować).

      Ponieważ religię tworzą ludzie nie widzę żadnego błędu w określeniu, ze to religie wypaczają sens wiary.

      O liberalizmie w odniesieniu do rewolucji francuskiej już dyskutowaliśmy i nie widzę sensu kontynuowania tego wątku. Już Piotr zauważył, że idee tej rewolucji rozmijały się z praktyką, dodałby, że też za sprawą ludzi. Niemniej to współczesny liberalizm przywraca te idee, a że nie wszystkich błędów się pozbył. Posłużę się słowami Biblii: „Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem...”

      Usuń
    17. Równość wobec Boga jest równością wobec innych ludzi. I ja nigdzie nie napisałem że do takich wniosków nie można dojść w inny sposób, tylko że akurat te doktryny w środowisku w jakim działał Jezus były nowatorskie.

      Nie znam aż tak dobrze dziejów ani buddyzmu, ani konfucjanizmu, więc nie jestem w stanie porównać sobie, jak te nauki miały się do realnej hierarchii w społeczeństwach w których istniały - a były to społeczeństwa kastowe, o ile mnie pamięć nie myli.

      Co do dekalogu, to należałoby sprecyzować kto w tamtych czasach był uważany za bliźniego, bo mam wrażenie, że nie każdy.

      Każdą filozofię i każdą religię tworzą ludzie. I każdą wypaczają, więc nie wiem czemu przyczepiłeś się akurat do religii. Te wypaczania wynikają z charakteru człowieka - chwiejnego i egoistycznego, a nie z samego systemu religijnego, który w wielu wypadkach te popędy trzymał na wodzy.

      Możemy sobie o nim podyskutować w każdym innym aspekcie i analogicznie wykażę Ci że to zło wcielone z powodu wypaczeń.

      Usuń
    18. Radku:
      We mnie rodzi się pytanie, jak idea równości wobec Boga realizowała się w praktyce, nawet w czasach Jezusa i tuż po Jego wniebowstąpieniu. Tę równość charakteryzuje nawet Apokalipsa św. Jana, a przede wszystkim zaś restrykcyjna konieczność posłuszeństwa wobec kasty kapłanów, którą stworzył św. Paweł. Tyle, że to nie było żadne novum, takie pojmowanie równości mieli (przynajmniej teoretycznie) sprawiedliwi Żydzi.

      Chrześcijaństwo też nie uniknęło kastowości, ale ta nie wynika z buddyzmu czy konfucjanizmu. Kastowość w skrajnej postaci to „wynalazek” hinduizmu.

      Wszyscy członkowie narodu wybranego byli bliźnimi (nie pożądaj żony BLIŹNIEGO swego itd.) Określenie to przeniósł na inne narody (niewiernych) nie Jezus, a św. Paweł, po ostrym sporze z grupą św. Jakuba.

      Akurat? No cóż, to wynika z tematu polemiki, bo dyskutujemy przede wszystkim o chrześcijaństwie.

      Proponuję z tym poczekać, aż sklecę notkę o liberalizmie ;)

      Usuń
  6. Matko kochana! Rano dwa komentarze, teraz czterdzieści! Pięknie:) To ja jeszcze poczekam i jak na chrześcijankę przystało otwieram wino. Wasze zdrówko:)
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, jako ateista, otworzyłem sobie piwko. Twoje zdrówko :)

      Usuń
  7. Na temat kultu maryjnego wypowiadałam się już wiele razy i znasz moje zdanie, więc pozwól, że tym razem pominę go wymownym milczeniem... :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, znam, ale zauważ, że ta notka nie jest krytyką samego kultu.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Mimo usilnych starań skomentowałam :(

      Usuń
    3. Przecież wiesz, że ja o komentarze się nie gniewam :)

      Usuń
  8. @Greta Baggins16 sierpnia 2017 17:35

    "Aisab
    Podziwiać tylko można Twoją mocną i zaangażowaną obronę wierzeń .Cenię ludzi,którzy wykazują zrozumienie doktryn wyznawanej wiary.
    Ale zrozum nas ateistów (Asmodeusz) i własnowierców (czyli ja),którzy inaczej świat ziemski i świat duchowy (jeżeli takowy istnieje)postrzegają".
    Nie mogłam podpiąć się bezpośrednio pod komentarz adresowany do mnie więc tu odpowiadam;
    Nie mam problemu ze zrozumieniem ateistów i własnowierców, którzy inaczej świat ziemski i świat duchowy [jeżeli takowy istnieje] postrzegają. Uważam, że to Wy nie rozumiecie i robicie sobie tutaj podśmiechujki z wiary, Boga i modlitwy [różańcowej] teistów. Pytam; "co komu do domu, jak dom nie jego"??? Przy takim ilorazie inteligencji, nie potraficie sobie znaleźć ciekawszego tematu do obróbki??? Zapewniam Cię, że nie zabrałabym głosu [komentarza] gdyby tu nie szydzono, kpiono i poniżano a wręcz pogardzano osobami stosującymi modlitwę różańcową w swym życiu. Wam nic do tego, jak się modlą, z czym/kim wiążą nadzieję i na co liczą. Chcesz aby szanowano Ciebie, jako "własnowiercę" szanuj także postawy innych. Nikt nie oczekuje od Autora, aby pojmował sens i moc modlitwy różańcowej, ani by stosował ją w swoim życiu. To Wy szukacie zaczepki [guza] a nie odwrotnie. Odwracasz więc kota do góry ogonem imputując mi niezrozumienie Waszych praw do bycia ateista czy własnowiercą. Dla mnie to sobie możesz być kim chcesz i wierzyć w co/kogo chcesz, lecz wara od mojej wiary, mojego Boga i mojej modlitwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aisab:

      Ja tylko w jednej kwestii. To nie jest tylko Twoja wiara, tę wiarę wyznają również publicyści na katolickich portalach, gdzie bez żadnych zahamowań opluwa się i szydzi z ateizmu i innych religii. Ja już tego nawet nie poruszam na swoim blogu, ale to nie znaczy, że zaprzestano.

      Usuń
  9. Aisab

    W którym momencie robię sobie "podśmiechujki z wiary, Boga i modlitwy".
    Nie rozumiem tego ostrego tonu,tego "wara od mojej wiary"To po części też i moja wiara.

    OdpowiedzUsuń
  10. jeżeli chodzi o połamane drzewo i śmierć modlących się - ja bym to odszukała też powiązanie też z punktem nr 4. "... obudzi w sercach ludzi pragnienie szukania nieba." i w sumie ich serca się w tym niebie znalazły (chyba).

    OdpowiedzUsuń
  11. i zastanawiam się, czy osoby wierzące biorą taką możliwość pod uwagę, że to Wasz Bóg mógł chcieć ich zabić. ups! powinno być: przywołać do siebie w nagrodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że aż tak daleko w interpretacji bym się nie posunął. Ta tragedia ma jednak wymiar nieszczęśliwego wypadku z piętnastoma obietnicami jest zupełnie przypadkowa. Inna sprawa, że w notce można odczytać pewno insynuację, ale tego już nie będę poprawiał ;)

      Usuń
    2. Asmodeuszu- oto dowód, jakie owoce przynosi Twoje pisanie o takich tematach. W Boga nie wierzą, ale to im nie przeszkadza uznać Go za mordercę ["...Wasz Bóg mógł chcieć ich zabić..."]. To jest chore. Nie troszczcie się o wierzących, ale troszczcie się o siebie. Wierzący świadomi są słów Jezusa; "Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie???"

      Usuń
    3. Aisab:

      Ja już wielokrotnie tłumaczyłem Ci jakie są przyczyny poruszania przeze mnie takich czy innych tematów. W gruncie rzeczy, po za jedną, poprzednią notką, ja tych treści nie kieruję do Ciebie. I to nie jest troska o wierzących, to jest moja odpowiedź na ośmieszanie takich ludzi jak ja, przez autorów tekstów, które opisuję. Bo to nie jest tak, że kalumnie „nawiedzonych inaczej” są po za wszelkim prawem odpowiedzialności. Jeśli się utożsamiasz z tymi, którym wytykam hipokryzję, zakłamanie i głupotę, to jest to tylko Twój problem.

      A co do słów Dor oty, jeśli Ty masz prawo do osądu innych, a jeszcze większe prawo roszczą sobie hierarchowie, niech Cię nie dziwią poglądy innych na temat wiary. Im surowiej Twój Kościół ocenia niewierzących, ba, tzw. letnich katolików, z tym większym sprzeciwem i pogardą się spotka.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Dor ota - upał Ci zaszkodził? Drwisz sobie ze śmierci ludzi? To co? W Barcelonie Bóg siedział za kierownicą czy człowiek?
      Anastazja

      Usuń
    5. nie zaszkodził mi upał. i nie drwię.
      zadaję konkretne pytanie.
      przecież wszelkiego rodzaju niezrozumiałe zdarzenia ludzie wierzący określają: taka była wola Boga.
      to ten nieszczęśliwy wypadek nie może być wolą Boga?
      dlaczego nie?

      Usuń
    6. To Wasz Bóg chciał ich zabić jest Twoim zdaniem pytaniem? Proponuję zimny prysznic...
      Kpij i drwij z czyjejś śmierci, wszak to świadczy tylko o Tobie.
      Anastazja

      Usuń
    7. aaa.... czyli jak coś złego się dzieje - ludzie giną w atakach terrorystycznych to wina człowieka.

      a jak się gałąź łamie - to czyja wina?
      a jak powstaje tsunami po trzęsieniu ziemi i fale zabijają tysiące ludzi i niszczą miasta (jak w Japonii czy Haiti)- to czyja "wina" - człowiek to sprawił? czy Twój Bóg, skoro w niego wierzysz.

      sama się zastanów nad sobą i nie traktuj "swojego Boga" wybiórczo - co Ci pasuje to Bóg.
      O!
      np. zdrowe dziecko się urodziło, taki śliczny różowiutki bobasek... - to z pewnością dzieło Boga i jemu trzeba dziękować.
      a jak się urodzi dziecko bez mózgu i z oczami wystającymi poza głowę... to co.... to Twój Bóg już takiego dziecka na świat nie przywoływał? .
      tak, to pewnie była wina matki.

      to tak jak ta kobieta, z którą leżałam w szpitalu... wykrwawiała się przy porodzie.... no bo się wykrwawiała... ale jak ją lekarz uratował, zrobił operację... to nie lekarz ją uratował tylko Bóg.
      i takie myślenie jest CHORE!

      Usuń
    8. powtarzam - nie drwię i nie kpię.
      zadaję pytania.
      konkrety.
      pytania są niewygodne i nie umiesz/nie chcesz odpowiedzieć jak twoja wiara się do tego odnosi. dlaczego?

      Usuń
    9. Moja wiara, moja sprawa. Ponoć nie ma głupich pytań, tylko głupie odpowiedzi. No cóż... Ty zadajesz głupie pytania. Albo inaczej - masz głupi tok myślenia. I dlaczego to ja mam się wypowiadać za jakąś kobietę? Trzeba było z nią dyskutować.
      Drzewa się przewracają z wielu powodów. Jak powstaje tsunami też możesz poczytać. Ale nie - wszystko co złe to wina naszego Boga. Myślenie na poziomie... No właśnie - jaki to poziom?
      I jak rozumiem ten zły Bóg nie pozwolił Ci uczęszczać na lekcje języka polskiego? Aaaa nie czekaj, Ty nie wierzysz więc jak wytłumaczysz fakt że nie wiesz co to jest zdanie pytające?

      I powiem Ci jeszcze jedno - wszyscy jesteśmy równi wobec śmierci. Pamiętaj o tym.
      Anastazja

      Usuń
    10. jak się nie masz czego czepić... to jeszcze raz napisz o zdaniu pytającym w moim wykonaniu. :)

      i widzisz.... zadawanie katolikowi trudnych pytań tak się kończy. typowe.
      jak nie umiesz wyjaśnić swojego toku myślenia - to piszesz o gramatyce.

      a jaki to poziom myślenia: wszystko co złe na świecie to nie dzieło Boga. a czyje?

      a jak się dziecko rodzi bez mózgu i z oczami poza czaszką - to kto je takie stworzył???? - czy jesteś w stanie odpowiedzieć na takie pytanie?????

      ok....
      wiem, że nie odpowiesz.

      Usuń
    11. Jest różnica w zdaniu twierdzącym a pytającym. Skoro twierdzisz że Ty pytałaś, a na końcu zdania jest kropka czy też wykrzyknik - to ja się będę czepiać gramatyki, bo te znaki zmieniają sens zdania. Naprawdę muszę Ci to tłumaczyć?

      Mój tok myślenia ma sie dobrze. Skoro Ty uważasz że to Bóg płodzi dzieci, to nie wiem czy jest sens dalej dyskutować. Chcesz mi powiedzieć, że to Bóg wsadził terrorystę za kierownicę i rozkazał mu wjechać w tłum ludzi? No wybacz ale moje niepełnosprawne dziecko jest mądrzejsze. Tak, dobrze czytasz. I nie obwiniam o to Boga, że urodziła się taka a nie inna. Masz mózg. Każdy człowiek ma. Ale co poniektórym brakuje rozumu i dlatego dzieje się to co się dzieje.

      Zagadka - palacz wypala trzy paczki fajek dziennie. Po dwudziestu latach słyszy diagnozę - rak płuc. Dlaczego Bóg na to pozwolił? Podpowiem że odpowiedź znajdziesz w komentarzu...
      Anastazja

      Usuń
  12. Szczerze mówiąc najbardziej jestem zadziwiony punktem 5 i 14. W 5 dziwi mnie możliwość braku śmierci (chyba chodzi o śmierć nagłą np. w wypadku), o ile będzie się człowiek modlił. Jak dla mnie tylko najbardziej wierzący mogą uznać to za pewnik. Jeśli ten punkt oznaczał zupełny brak śmierci dla modlących się, bo też tak można go według mnie odczytać, to już zupełne kuriozum. Co do punktu 14, ewidentnie jest to wymysł ludzi. Odrzuca się na starcie wszystkich agnostyków, ateistów, innowierców itp., bo nie mogą być uznani za dzieci Jezusa, Maryi, Boga. Pytam się tylko dlaczego, czy Stwórca dając nam życie miał w zamyśle to, aby do nieba szli tylko ci, którzy spalą więcej ofiar, powiedzą więcej modlitw? Wydaje mi się, że często poczynania właśnie osób mniej lub zupełnie niewierzących zasługują na większe uznanie w oczach Boga niż poczynania choćby niektórych księży. Oczywiście nie można generalizować, są bowiem też przypadki, że niewierzący może być ostatnim prostakiem, żyjącym ,,na plecach" innych. Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy przy jakiejś tam ocenie bliższej człowieka nie jest to w co wierzy ale to w jaki sposób postępuje w życiu. Nie ma większego znaczenia czy posługuje się Dekalogiem czy ma swoje własne zasady moralne, według których żyje. Ja na przykład za najważniejszą zasadę uznaję: ,,Żyj tak, aby nikt przez ciebie nie płakał". Potem oczywiście uznaję także zasady z Dekalogu, zwłaszcza dotyczące innych ludzi.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pkt 5 bardziej odnosi się do zbawienia, niż do życia na ziemi. To o czym piszesz ma uzasadnienie do pkt 6. Ale masz rację, najbardziej kontrowersyjny jest pkt 14, uderza w samą istotę wiary chrześcijańskiej.
      Ja nie oceniam wierzących za ich wiarę, przynajmniej bardzo się staram, aby taka ocena w moich tekstach się nie znalazła. Problem w tym, że część wierzących ocenia mój ateizm i to w sposób skrajnie negatywny. Nie pozostaje mi nic innego niż wytykać hipokryzję i głupotę, ale to wcale nie jest takie trudne jak się wydaje, oni dostarczają takich powodów, niczym nieprzymuszeni niemal każdego dnia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. Odnośnie niektórych komentarzy - punkt 5 dotyczy śmierci wiecznej a nie tej przejściowej, czyli ocalenia przed piekłem, a nie np. wypadkiem. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aa widzę, że było tu już to uściślone xD

      Usuń
    2. Odwzajemniam pozdrowienia, choć nie wiem komu ;)

      Usuń