Tytuł
brzmi pewnie bluźnierczo i prowokacyjnie, ale proszę o wybaczenie, tak zadziałał
mój umysł na wieść o akcji „Różaniec do granic”1, organizowany przez
Stowarzyszenie Solo Dios Basta, ściśle powiązane z Radiem Maryja. Akcja ma
polegać na odmówieniu różańców przez wiernych, którzy utworzą szpaler ustawiony
wzdłuż całej granicy Polski (aby nikt nie uciekł?), na morzu zaś będą stać kutry rybackie, niby kutry
torpedowe, by nikt się nie wyrwał z tej różańcowej pętli, jak to ujął pewien
portal katolicki: „(pętli – dopisek mój), która ma opleść nasz kraj”.
Ciekawa
jest już sama nazwa tego stowarzyszenia „Solo Dias Basta”, co daje się
przetłumaczyć jako „Bóg sam wystarcza”. W tej nazwie jest już zawarta pewna
sprzeczność. Skoro bowiem sam wystarcza, dlaczego trzeba Go wspierać taki
akcjami jak: ustanowienie Chrystusa królem Polski, a Matkę Bożą królową? Po co
ta akcja tworzenia pętli różańcowej, której celem jest podobno ratowania świata,
ze szczególnym wskazaniem na Polskę, co mnie kojarzy się li tylko z nawracaniem
na „jedynie prawdziwą”, katolicką wiarę. I nie idzie tu o samą deklarację
wiary, o nie. Wszyscy wierzący, a nie praktykujący, też będą podlegać tej
odnowie i nie mam tu na myśli tylko odnowy moralnej, ale stricte obrzędowej. Taka jest przecież propagowana przez ośrodki
zbliżone do radiomaryjnego Kościoła katolickiego w Polsce, hierarchów nie
wyłączając. Mógłbym być bardziej sarkastyczny, gdyż akcję poprzedza (od 3 maja) pielgrzymka grupy byłych więźniów wzdłuż granic, bez prowiantu i
pieniędzy. Taki dość znamienny symbol – Polska ma stać się katolickim więzieniem(?)
Charakterystyczny jest jeszcze jeden szczegół. Będą cztery różańce. Dwa
pierwsze, gdy odmawiający różaniec będą skierowani twarzami w stronę Polski, co
można interpretować jako formę egzorcyzmu (rzecz nie nowa), pozostałe dwa, w
stronę świata, co z kolei mógłbym interpretować dwojako: odwalcie się od
katolickiej Polski lub, bierzcie z nas przykład. Skłaniam się ku pierwszej
wersji, bo ja prędzej uwierzę, że piekło istnieje, czego namiastkę mamy dziś w
Polsce, niż w to, że świat weźmie z naszego obrzędowego katolicyzmu przykład.
Nie
mogę się nie odnieść, niejako ad hoc,
do innego artykułu2, w którym autor szuka analogii między
kibicowaniem na stadionie sportowym (piłkarskim?) do... pielgrzymek na Jasną
Górę. Już łatwiej byłoby o wypunktowanie różnic. Czytam, że to są dwa miejsca,
gdzie możesz być naprawdę sobą, gdzie Polacy mogą się choć przez chwilę poczuć
razem, oczywiście w pozytywnym
tego słowa znaczeniu (sic!). Posłużę się krótkim cytatem: „[chodzi – dopisek mój] o potrzebę odnalezienia
przestrzeni, w której nie tylko tracą na znaczeniu codzienne potyczki
polityczne, ale miejsca gdzie narodowe swary wręcz nie mają wstępu ustępując
przed sprawami o niebo od siebie ważniejszymi”3. Paradoksalnie jest w tym stwierdzeniu sporo racji
ale jednocześnie jest też oczywistym zakłamywaniem rzeczywistości. Weźmy te mecze
reprezentacji Polski. Primo, ten
tłum, gdzie człowiek ma czuć się naprawdę sobą, jest naładowany negatywnymi
emocjami wobec obcych, zarówno kibiców jak i piłkarzy drużyny przeciwnej. Duo, niech li tylko ta reprezentacja
okaże słabość, ba! poniesie druzgocącą klęskę, to nasze pragnienie bycia
naprawdę sobą, zmienia się w szyderstwo, wulgaryzmy i gwizdy z ironicznym: „Polacy nic się nie stało”. A pielgrzymki na
Jasną Górę? Nie neguję aspektu religijnego, ten faktycznie łączy, wierni mogą
poczuć się razem, ale nie trudno na podstawie homilii tam wygłaszanych dojść do
wniosku, że ta wspólność jest skierowana przeciw innym, różnym w określonych pielgrzymkach.
A to przeciw niewiernym, a to niezbyt gorliwym, a to przeciw nie takim
patriotom, jakich oni sobie wyobrażają, a to nawet..., przeciw rządzącym,
którzy nie palą się do zaostrzenia prawa aborcyjnego i wprowadzenia zakazu
pracy w niedziele (sic!)
Ja
rozumiem, Kościół, szczególnie katolicki, jest dziś teoretycznie w defensywie z
powodu narastającej sekularyzacji, za którą de
facto jest w znacznej części sam odpowiedzialny. Niemniej te akcje, takie rozumienie religijności,
tej tendencji nie odwrócą, ba!, one ją przyspieszą, gdyż taka forma jest
ośmieszaniem samej siebie. Komu to dziś potrzebne? Na pewno nie tym, którzy
sekularyzacji ulegli. To bardziej rozpaczliwe gesty tych, dla których
obrzędowość ma większe znaczenie niż sama wiara. Oni nie chcą zrozumieć, że „równość
wszystkich wobec Boga” jest niczym innym jak pluralizmem, a nie bezwzględnym
podporządkowaniem wszystkich ludzi nakazom ich pojmowania wiary. Skoro tak namiętnie
szafują pojęciem „wolnej woli”, dlaczego tak kategorycznie chcą zabronić jej stosowania?
Czuję niesmak, gdy inspiratorzy akcji „Różaniec do granic” tę akcję afiszują
hasłem: „Królowo moja, jestem, pamiętam, czuwam. Polska”4. Jakim
prawem podpisują się nazwą kraju – Polska!? Innowiercy, ja i mnie podobni, a
nawet wierzący o innych zapatrywaniach na obrzędowość, ogólnie będący w większości, już nie tworzymy tego
kraju?
Przypisy:
1 - http://www.radiomaryja.pl/informacje/7-pazdziernika-wzdluz-granic-polski-stana-ludzie-odmawiajacy-rozaniec/
2 - http://www.pch24.pl/jasna-gora-i-stadion--miejsca-gdzie-mozesz-byc-soba,54041,i.html
3 - ibidem
4 - http://www.pch24.pl/krolowo-moja--jestem--pamietam--czuwam--polska,54042,i.html
1 - http://www.radiomaryja.pl/informacje/7-pazdziernika-wzdluz-granic-polski-stana-ludzie-odmawiajacy-rozaniec/
2 - http://www.pch24.pl/jasna-gora-i-stadion--miejsca-gdzie-mozesz-byc-soba,54041,i.html
3 - ibidem
4 - http://www.pch24.pl/krolowo-moja--jestem--pamietam--czuwam--polska,54042,i.html
A kiedy ta wyjątkowa atrakcja ma być? Ciekawa jestem co ci ludzie jedzą i piją, że im w taki efektowny sposób odbija. Ayahuaski u nas nigdzie nie ma, więc może jakąś nalewkę na muchomorach sromotnikowych pędzą?
OdpowiedzUsuńMiłego;)
P.S.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ludziom de facto zbyt dobrze się powodzi. Gdyby musieli zasuwać od świtu do nocy w robocie, żeby zdobyć pieniądze na życie, to nie wymyślaliby głupot, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z wiarą, a są tylko i wyłącznie "pokazówką".
Popełniłem drobny błąd faktograficzny. Sama "imprezka" ma się odbyć 7 października, natomiast owi więźniowie pielgrzymują już od 3 maja! Musze to sprostować.
UsuńTu chyba nie o brak zajęć chodzi, jednak większość słuchaczy Radia Maryja to emeryci. Myślę, że im marzy się inkwizycja. :D
Generalnie, choć akcja różańcowa mi jest obojętna, mam wrażenie że niektórzy nie mają się do czego przypieprzyć. Skoro im - nie jest potrzeba modlitwa, uważają wszystkich, którzy widzą jej sens za nawiedzonych, porąbanych, czy co tam jeszcze. Wychodzi tu też Twoja hipokryzja, bo niby nic nie masz przeciwko wierzących, niby chodzi o narzucanie Ci wiary, a tu nagle przeszkadza Ci, że jakieś tam grono ma się ochotę pomodlić, co kojarzy ci się z nawracaniem na "jedynie prawdziwą katolicką wiarę". A mnie się kojarzy to co wypisujesz z czymś co się fachowo nazywa hagiofobią.
OdpowiedzUsuńCo do drugiej części notki słowa, że tłum "jest naładowany negatywnymi emocjami wobec obcych" są obraźliwe i jedynie Twoim widzimisię. Próbujesz jakiś odłamek odnieść do całości osób, które chodzą na mecze i dopingują swoje drużyny, a nie są zainteresowani mordobiciem.
Jeśli chodzi o wiarę, dalej upieram się, że nie mam nic przeciw, pod warunkiem, że nie robi z innych idiotów. Jeśli bowiem nie widzisz nic niestosownego w tej maskaradzie, zwanej „Różańcem do granic”, to chyba sam nie wiesz, czym prawdziwa wiara powinna być. Gorzej, zaczynasz ulegać wizjom Kościoła Rydzykowego, co mogłoby nawet mnie martwić, bo podobno masz w sobie coś z agnostyka, ale to Twoja droga, nic mi do tego. Niemniej pozwól mi oceniać to, co się dzieje z pozycji człowieka, który prawdziwej wiary uczył się znacznie dłużej niż przewiduje to katechizm.
UsuńPrzykro mi, że utożsamiasz się z tymi, których opisuję. Tak się jednak składa, że to, co widzę dokładnie odzwierciedla to, co opisuję. Jeśli jest inaczej, wytłumacz skąd się biorą bójki kibiców przed, w czasie lub po meczu, nawet tym państwowym, bo to co dzieje się wokół meczów ligowych, już dawno zniechęciło mnie do wypraw na stadiony piłkarskie?
Z pozycji człowieka, który co? Uczył się prawdziwej wiary? Daruj, ale chyba coś Ci nie wyszło podczas tej nauki. Idiotę to można z siebie zrobić, a nie z kogoś innego. Można najwyżej uważać kogoś za idiotę. Co do Twoich zarzutów - nic mi do wizji Kościoła Rydzykowego, nie mam pojęcia jaka to wizja, więc trudno mi jej ulegać. Osoby, które mają ochotę się pomodlić na granicy, ani mnie ziębią ani grzeją, nie czuję się opasany ich różańcem tak jak Ty.
UsuńA wytłumacz mi skąd się biorą bójki na ulicach, w barach i setkach innych miejsc, bez meczy? Byłeś na jakimś meczu reprezentacji? Znajomi jeżdżą grupą, opowiadali mi ostatnio o tym, że z kibicami bodajże z Anglii poszli po meczu na piwo, choć według tego co mówisz powinni się pobić.
Nie oceniaj tamtej mojej wiary, skoro nie miałeś z nią do czynienia. Jeśli coś poszło nie tak, to tylko to, że doprowadziła mnie do punktu, w którym brak odpowiedzi na żadne racjonalne pytanie. Nie będę Ci tłumaczył, co znaczy slogan „robić z kogoś idiotę”. Jesteś inteligentny.
UsuńW drugiej kwestii proponuję:
http://www.sport.pl/mundial/1,154383,20965329,rumunia-polska-bojki-kibicow-w-bukareszcie-udzial-brali.html;
http://tv.jastrzabpost.pl/tv/polscy-i-irlandzcy-kibice-zaatakbojka-w-nicei-z-udzialem-polskich-kibicowowani-w-nicei-zostali-zaatakowani-przez-lokalnych-ultrasow_362920.html;
http://wschodnik.pl/spoleczenstwo/item/6543-wczoraj-w-porcie-marsylii-doszlo-do-bojki-polskich-i-ukrainskich-kibicow-foto.html
A jakże, zdarzają się i bójki w innych okolicznościach, ale moja notka odnosi się tylko do meczów reprezentacji, jako porównywalnych do pielgrzymek.
Tobie za to ocena wiary innych idzie nader gładko, zapewne dlatego, ze nie doszli do podobnego punktu. Z tej racji uważasz ich często za idiotów. W zasadzie najlepiej by było jakby chowali się w jakichś norach i rysowali tylko dla identyfikacji znak ryby na leżących przy nich kamieniach.
UsuńI po grzyba mi te teksty? Świadczą o ogóle ludzi którzy chodzą na mecze? Ano tak, pewnie cały ogół kibiców to żądna krwi tłuszcza...
I znów mi coś tam imputujesz. Gdzie i kogo nazywam idiotami? To byłoby nawet śmieszne, jakie przypisujesz mi opinie o wiernych, gdyby nie fakt, że Ty tak chyba poważnie. Będę pewnie musiał napisać specjalnie dla Ciebie, jak ja widzę wiarę...
UsuńNic jednak nie zrozumiałeś z tego, do czego odnosi się tekst w notce na temat stadionów. Jeśli ktoś pisze, że stadion to miejsce „gdzie narodowe swary wręcz nie mają wstępu ustępując przed sprawami o niebo od siebie ważniejszymi” i Tobie nie przeszkadza tak dalekie posunięte uproszczenie, to dlaczego mnie czynisz z tego zarzut? Chyba tylko dla zasady.
Sam sobie imputujesz treścią notki. Przeczytaj ją może jeszcze raz, ze zrozumieniem te aluzje do katolickiego więzienia, egzorcyzmów itp. I z kolei nie napisałem że nazywasz idiotami, tylko uważasz za idiotów, co da się wyczytać między wierszami o wiele lepiej, niż ty wyczytywałeś rzekomą nienawiść ze wzroku księdza, którego widziałeś w szpitalu.
UsuńA pisanie sobie daruj, ja mogę mieć osobiście inne pojęcie na temat wiary, co nie znaczy, że mam wyśmiewać to, jak chcą ją manifestować inni i po prostu wkurza mnie takie podejście. Wielce oświecony ateista pochyla się nad głupotą wielkiego kółka różańcowego. A niech się modlą, skoro mają ochotę, nawet na grzbietach Tatr, są o wiele głupsze happeningi, jak np. matki na wyrębie wywalające cyce do obiektywu wśród wyciętych drzew i wysyłające ich zdjęcia papieżowi.
Czynię zarzut, bo to bzdura. Odnosisz akty łobuzerstwa do ułamka obecnych tam ludzi i to Twoim zdaniem nie jest daleko posunięte uproszczenie? NA takich imprezach faktycznie panuje klimat wyjątkowego zjednoczenia, obcy sobie ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, nawiązywać nawet serdeczne więzi, bo łączy ich cel, dla którego tu przyszli. Ale Ty widzisz tam tylko chuliganów.
Powinieneś jednak zastanowić się nad swoją oceną. Jeśli ja piszę krytycznie o pewnym konkretnym pomyśle , ściśle określonej grupy inicjatorów (tak jakby te zachowania pod żadnym pozorem ni wolno było krytykować), Ty uważasz, że ta krytykę dotyczy wszystkich wierzących, to znaczy, że masz kłopoty z percepcją. Nie wyciągasz wniosków na podstawie treści, a swoich wrażeń, ale to już Twój problem. Zaczynasz przypominać Aisab w jej okrzyku: „Wara od mojego Boga”.
UsuńJeśli ja mam zastrzeżenie do pewnego, ściśle określonego sformułowania o rzekomym zjednoczeniu (ciekawe na jak długo?), które jest ukierunkowana przede wszystkim przeciw komuś i czemuś, nawet jeśli nie ma charakteru rozróby. Ty zaś stwierdzasz, że jest wręcz odwrotnie, a przejawy bardziej agresywnych zachowań uważasz z nic nieznaczący margines. To ja teraz zapytam, po co ścisłe kontrole oraz kordony policji przed i na stadionie, wspomagające... siły porządkowe organizatora? Nawet jeśli nie interweniują, bo nie zachodzi taka konieczność, to i tak jedyny wniosek jaki się narzuca – te mecze są imprezami podwyższonego ryzyka.
Ale po co odwracać kota ogonem? Przecież piszę jasno co mam na myśli. Chcą się modlić w ten sposób, niech się modlą. Robią komuś jakąś krzywdę, coś nagannego w tym jest? Doprawdy naprawdę nie rozumiem tej krytyki w tym momencie - równie dobrze można krytykować ludzi że idą na koncerty muzyczne, które nam się nie podobają.
UsuńJa nie neguję, że stadiony są miejscem ścierania się chuliganów, ale ci ludzie nie przychodzą szukać emocji z rozgrywek sportowych, tylko z mordobicia - nie ma dla nich znaczenia kto zwyciężył w meczu. Ty wrzucasz do tego wora wszystkich, którzy w ogóle interesują się sportem i kibicowaniem, pisząc jakieś farmazony o tłumie naładowanym negatywnymi emocjami. To jest dopiero zakłamywanie rzeczywistości, jakiego nie powstydziłby się sam Goebbels.
Już tłumaczyłem Aisab czym powinna być modlitwa, w tym różańcowa. Jej sens jest przeinaczony, gdy jest skierowana przeciw komuś.
UsuńJeśli pragnienie (życzenie) zwycięstwa jednej (tu „naszej” drużynie) jest w jakimś sensie pozytywne, to nawet jeśli nie chcesz i tak pragniesz przegranej przeciwnika, co ma już wydźwięk negatywny. Tego się nie da rozdzielić. Wszystko byłoby jeszcze ok, gdyby nie fakt, że dla jednych (nawet jeśli tylko mniejszej części) to pragnienie przegranej przeradza się wręcz w nienawiść, najczęściej wyrażaną przez gwizdy, buczenie (te dotyczą nawet tych niby obiektywnych) i obelgi. A gwizdy i buczenie towarzyszą całej widowni, niejednokrotnie już podczas odgrywania hymnów państwowych.
Goebbelsa już Ci daruję.
UsuńAle pozwól może mieć innym odrębne zdanie na temat swojej modlitwy może? I przeciw komu niby jest ten różaniec?
UsuńGenialne odkrycie, naprawdę. Ale skoro sprowadzamy już dyskusję do absurdu, podejmę ten ton na Twoje życzenie. Zapewne jak grasz w szachy, oczywiście pragniesz wygranej przeciwnika? A może powinieneś wspaniałomyślnie przegrywać, żeby nie żywić w sobie negatywnych emocji? W ogóle szachy to gra wojenna - zarezerwowana niegdyś dla wojowników, którzy ćwiczyli swoje zdolności strategiczne, więc jako zadeklarowany pacyfista nie powinieneś na nie nawet spojrzeć. A organizowanie konkursów szachowych z wiedzą co czego kiedyś służyły, woła o pomstę do nieba!
Nie piszę o samym różańcu tylko o sposobie jego wykorzystania. Tego nie da się prościej wytłumaczyć, ale się postaram. Jeśli modlisz się za nawróceniem niewiernych to jest to modlitwa przeciw komuś, jeśli tę samą modlitwę używasz w intencji niewiernych, to już coś zupełnie innego.
UsuńW szachy gram by wygrać i nie będę udawał, że temu towarzyszy jakaś idea (po za propagowaniem tej gry), ba, czekam aż przeciwnik popełni błąd, który mi wygraną ułatwi. Na domiar wszystkiego jest przepis, który zabrania kibicom, obserwującym, wyrażania jakichkolwiek emocji, nawet chrząkania. Po partii, podczas której nie ma mowy o żadnej litości czy współczuciu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby z przeciwnikiem się zaprzyjaźnić. I nawet jeśli grasz z przyjacielem, na czas gry, przyjaźń się nie liczy. Nikt nikomu nie wciska kitu, że w tej grze rodzi się jakaś szlachetność, po za wymaganą grą fair pley.
pozwolę się wtrącić w dyskusję zacnych Waćpanów, zaś wtręt mój jest niejako w połowie pomiędzy Waszymi stanowiskami i brzmi tak:
Usuńocenianie przez niewyznawcę jakiejś religii, czy jakiś jej wyznawca "dobrze" się modli, "prawdziwie" wierzy, czy "właściwie" przeżywa obrzęd jest faktycznie czymś dziwnym, nawet jeśli ocenia były wyznawca... ale nie ma żadnych przeciwwskazań, by oceniać tego wyznawcę jako idiotę /lub nie/, w końcu końcu każdy ma prawo do takiej oceny i jakby nie było wyznawanie jakiejś religii można uznać za objaw pewnego zidiocenia, istotne jest jednak, jak oceniamy same zidiocenie, czy jest groźne, szkodliwe, czy zupełnie nieszkodliwe, pomijalne wręcz, niewarte, by traktować je poważnie... w tekście posta nie dojrzałem jednak sprecyzowanego stanowiska w temacie wspomnianej oceny...
p.jzns :)...
Jesteś lekko nie na bieżąco :) Teoretycznie obaj z Radkiem jesteśmy niewierzący, różni nas jednak praktyka. Z nas dwóch to ja przez cztery dekady byłem gorliwym wyznawcą katolicyzmu.
UsuńJednak mimo wszystko, uważam, że mówienie o wierzących jako o idiotach jest nieuprawnione. To, że ktoś może się mylić (również ateista czy agnostyk) nie jest przejawem idiotyzmu.
@Asmo
UsuńCzyli różaniec jest przeciw Tobie konkretnie skierowany? Nie mam pytań. Nazwę tej fobii już podałem.
Ależ sprawnie ominąłeś wątki mojego komentarza. :)
Tak samo jak nie ma przeciwwskazań by przyjaźnić się po meczu piłki nożnej. Ale faktycznie kibice szachowi się chyba nie biją między sobą, choć nienawidzić się mogą przecież bez chrząkania. Nie biją się pewnie dlatego, że jest ich dość mało i trudno znaleźć przeciwników do ustawki, a i sama rozgrywka nie budzi takich emocji...
Ale rzadko się również słyszy o bijatykach kibiców skoków narciarskich, czy siatkówki, a przecież mechanizm jest ten sam - chcemy, żeby ten nasz wygrał, a inny przegrał.
@ Piotrze
Wiesz, nie ma faktycznie żadnych zakazów żeby kogoś uważać za idiotę, lub jakiegoś przedsięwzięcia za idiotyczne. Natomiast cała dyskusja wyszła z innego punktu - mianowicie zwróciłem uwagę że nie można z nikogo zrobić idioty, tylko można uważać za idiotę kogoś kto sam z siebie go robi. :) Tu Asmo się obruszył, że bezpodstawnie zarzucam mu uważanie wiernych za idiotów, choć jego wpis wybitnie o tym świadczy. :)
Radku:
UsuńNaprawdę nie potrafisz zrozumieć pewnej drobnej różnicy? Nie chodzi o sam różaniec, jako modlitwa, chodzi o sposób jego wykorzystania. Możesz podziwiać miecz i nie ma w tym nic niestosownego, ale jeśli weźmiesz go do ręki i zaczniesz nim na kogoś wymachiwać, to jest to już groźba (może być karalna).
Nie rozumiesz (a może nie chcesz?) też intencji artykułu w jakiej zostało użyte porównanie pielgrzymek i stadionowej widowni. Opisuje stan na daną chwilę (trwania pielgrzymki i meczu) a nie to, co nastąpi później.
No i jak wykorzystana jest ta modlitwa? Dusić kogoś będą kogoś tymi różańcami, okładać? A może faktycznie boisz się, że ta modlitwa będzie miała taką moc, że nie daj Boże się nawrócisz? :D
UsuńAle ja dyskutuję z tym co napisałeś, a nie z tym co napisano w tym artykule. A może nie rozumiesz różnicy? :D
Akurat mnie nie chodzi o skutki tej modlitwy, bo jako niewierzący uważam, że żadna nie jest skuteczna, może po za aspektem placebo. Mnie chodzi o intencje, ale już wątpię czy to zrozumiesz.
UsuńNawet gdyby, czyli w oderwaniu od treści notki, a może właśnie dlatego, i tak nie zdołałeś mnie przekonać. Doceniam aspekt sportowy i widowiskowy meczów piłkarskich, tylko nie rozumiem tej dorabianej ideologii, tym bardziej, że obaj używamy pewnych uogólnień. Bo o ile nie da się wszystkim kibicom przypisać agresji w sensie stricte, o tyle nie powiesz mi, że wszystkich łączy miłość. Nawet jeśli masz kumpla obok siebie, a on kibicuje drużynie przeciwnej, na tej płaszczyźnie jesteście przeciwnikami.
No właśnie faktycznie, jakiejś złowieszczej intencji w tych modłach nie widzę. Przecież nie modlą się żeby niewierzących trafił szlag, tylko żeby uwierzyli. W tym artykule zresztą nawet o tym nie ma mowy, tylko o ratunku dla świata. Tak więc nie wiem, czy ja czegoś nie rozumiem, czy prędzej Ty sobie czegoś nie dopowiadasz.
UsuńOstatnio nie udało mi się też przekonać Babki, że łazience nigdy nie było uchwytu przy wannie, który sobie uroiła, więc jakby to powiedzieć - jestem przyzwyczajony. :D
A przecież tam nie chodzi o miłość miedzy kibicami. Chodzi o więź, która zaciera np. różnice poglądowe, polityczne - liczy się mecz i doping naszej drużyny, na tym polega tworzenie wspólnoty na wzór tej, którą mogą tworzyć wierzący. Przynajmniej w uogólnieniu.
Sektory raczej nie łączą kibiców przeciwnych drużyn . :)
I tu już różni nas interpretacja. Ty zarzucasz mi przemycanie pewnych obelżywych treści, więc zastanów się czym jest „ratowanie świata, aby uwierzył”? Podeprę się stwierdzeniem z innego portalu: „Dlatego pragniemy odpowiedzieć na Jej zaproszenie do odmawiania Różańca i wziąć udział w duchowej walce o zbawienie wszystkich ludzi”. Inne: „Różaniec jest potężną bronią w walce ze złem, tak silną, że nie raz potrafił zmienić bieg historii. To może nie tylko zmienić bieg zdarzeń, ale otworzyć serca naszych rodaków na działanie Łaski Bożej. Potężna modlitwa różańcowa może wpłynąć na losy Polski, Europy, a nawet i całego świata”. Jeśli mam mieć wolny wybór i nie chcę tego „zbawienia”, „Łaski Bożej”, nie chcę zmieniać losów świata na wzór katolicki, to nawet „duchowa walka” jest jego zaprzeczeniem. Spróbuj sobie wyobrazić odmienną sytuację. Oto humaniści, na czele z awangardą ateistów, wychodzą z pokojową inicjatywą zupełnej świeckości, już nie tylko państwa, ale WSZYSTKICH ludzi świata.
UsuńNo właśnie „w uogólnieniu”, ja bym dodał jeszcze „w założeniu”. Jak to się ma do rzeczywistości?
Rzekłbym: sektory to gwarant bezpieczeństwa :)
Ja nie wiem czemu się chełpisz tymi latami swojej rzekomej wiary, skoro tego nie rozumiesz. Modlą się za Ciebie, powodowani miłością do bliźniego, żebyś nawrócił i uratował swoją duszę - taka jest intencja. Ty nadal masz wolną wolę i możesz nie wierzyć, żaden różaniec odmawiany nawet codziennie przez tysiące ludzi tego nie zmieni.
UsuńAteiści nie mają potrzeby takich działań, ich pojęcie życia kończy się na śmierci, dla nich jest to pusty rytualizm, zabobon i nic więcej. Działania ich więc skłaniają ku rzeczom materialnym i doczesnym - cechują się też (lub powinny) tolerancją wobec wyznań.
Może nie tyle chełpię ile mam argument, mocny argument, o którym trzeba czasami przypomnieć, a który niweluje zarzut, że nie wiem czym jest wiara :) Skoro mnie (i nie tylko mnie) modlitwa różańcowa nie zmieni, to po co ta hucpa? Już uprzedzę. A może choć kilku? Taaak, tylko że w tym samym czasie kilkudziesięciu stanie się zwolennikami sekularyzacji, jeśli nie niewiernymi.
UsuńMożesz sprecyzować czym ma być ta tolerancja wobec wyznań, skoro de facto trudno się jej dopatrzeć wśród wierzących?
Ten argument nie ma wartości, gdyż nie ma Tobie obecnie niczego z tej wiary. Pozostaje więc pytanie czy kiedykolwiek ją tak naprawdę miałeś - czy kierowały Tobą tylko jakieś oczekiwania, których spełnienia się nie doczekałeś. Nie mnie jednak w to wnikać.
UsuńMy wiemy, albo zakładamy, że to nic nie zmieni. Ale oni być może jednak wierzą, że ratują świat. Czy nie jest to mimo wszystko kusząca perspektywa i chwalebny cel?
Ludzie , którzy nie interesują się religią i nie wierzą nie zwracają z reguły na nią uwagi.
Jeśli nie wnikasz to i nie oceniaj, i nie insynuuj.
UsuńChwalebny cel? Zmusić wszystkich do wyznawania jednej wiary, która sama z sobą nie potrafi dojść do ładu, wbrew przekonaniom niewierzących w rozumieniu katolicyzmu. Ładna perspektywa! Wiesz, Jezus nakazywał nieść Słowo Boże, ale gdyby wiedział do czego to doprowadzi... (i nie mam tu na myśli „Różańca do granic”).
Ja się religią interesuję. Jest w tym coś złego?
A czemu nie, skoro Tobie wolno?
UsuńW jaki sposób "zmusić". Znasz definicje tego słowa? To może wytłumacz mi, jak ktoś modlący się setki kilometrów od Ciebie może Cię do czegoś zmusić?
Tyle, że ja wnikam ;)
UsuńModlitwa wyraża intencje. Działania uzewnętrzniają się w nacisku na polityków.
Ciekawa teoria. :) Czyli jednak modlitwa ma moc. :D
UsuńRadku, jaką moc?! Jest tylko wyrażeniem intencji, które już dużo wcześniej określały konkretne działania. To tak jakbyś dostał od kobiety w twarz, a dopiero później dowiedział się za co :D
UsuńCoraz ciekawiej... "wyrażenie intencji, którą wcześniej określały konkretne działania" Aż się zastanawiam jak to odnieść do modlitwy o nawracanie. Ci niewierzący, za których ma być ten różaniec już zostali nawróceni i dowiedzą się z modlitwy, że to co ich spotkało to właśnie to?
UsuńAlbo już politycy mają w zanadrzu ustawę na mocy której wszyscy mają uwierzyć. I po modlitwie trafi jej projekt do sejmowej komisji.
Cechuje Cię dziś wyjątkowa zdolność do nadinterpretacji ;)
UsuńZnasz takie pojęcie jak małymi krokami do ostatecznego celu? Dziś za niewierzących podpisują się pod deklaracją: „Królowo moja (...). Polska”, jutro będę musiał się podpisać osobiście. Dziś żąda się by w preambule Konstytucji było odniesienie do Boga, jutro będzie konieczność takiej deklaracji, aby dostać dowód osobisty potwierdzający polskie obywatelstwo. Racja, strasznie przesadzam, tylko jak się tak przyjrzeć naszej rzeczywistości, gdzie religia wciska się nawet w życie seksualne obywateli (antykoncepcja), światopogląd (klauzule sumienia), czy edukację (patrz nowy program nauczania), to wcale nie jestem pewien, czy aż tak bardzo przesadzam.
Nie moja wina że Cię ponosi wyobraźnia i obfituje w takie frazy.
UsuńNadal na zasadzie dobrowolności. Ale podobno nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji...
Akurat o to Cię nie obwiniam ;)
UsuńNie wiem czy nowa edukacja ma coś wspólnego z dobrowolnością. Fakt, gdybym się spodziewał inkwizycji, nie tylko w hiszpańskim wydaniu, już by mnie tu nie było. Jakoś nie tęsknię za końcem na stosie.
To przeskakujemy teraz z różańca na edukację? W dwudziestoleciu religia miała poczesne miejsce w szkole i jakoś tragedii nie było. Istnieli też ateiści, których nikt na stosach nie palił, ba mało tego - jednego z nich nawet wybrano na prezydenta. Choć przyznam, że ten poeta z drugiego bloga jakiś taki... nieodpowiedni.
UsuńSkoro oczekujesz potwierdzenia zagrożenia wynikającego z takich modlitw?
UsuńOdnośnie ostatniego komentarza. Wprawdzie wprowadzono obowiązek szkolny, ale przez całe dwudziestolecie nie udało się go w pełni wprowadzić. Poczytaj coś o reformie Jędrzejewicza, szczególnie w tej części, gdzie mowa o szkole powszechnej (dziś podstawowej). Ale nie o to mi chodzi. A o brak tragedii w II RP.
Nie zapominaj też, że religia w owym dwudziestoleciu miała zupełnie innych charakter. Miała duży wpływ na państwo i ustawodawstwo. Tylko jedno mąci ten idylliczny układ – wielowyznaniowość – katolicyzm deklarowało 60-65 proc. społeczeństwa. Ale jak silny był Kościół wynika choćby z prawa o związkach małżeńskich. Próba wprowadzenia tzw. cywilnych ślubów spełzła na niczym i obowiązywało tzw. prawo zaborcze. A jak owa religia w szkole miała się do moralności i przestępczości? Kwitła prostytucja (sutenerstwo) i dzieciobójstwo (w samym 1938 roku tych ostatnich zanotowano 2189).
A ów jedyny prezydent ateista został zamordowany i to chyba dość szybko (pięć dni?) przez narodowców(sic!). Tak już na marginesie, trudno uznać Piłsudskiego za gorliwego katolika. Był nim w młodości, później przeszedł na luteranizm i jeszcze raz stał się katolikiem, choć to jemu przypisuje się słynne słowa: „Religia jest dla ludzi bez rozumu”, czy „Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to kurwy!” (to o drugiej RP
Znany Ci jest zapewne cytat; " kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie", ale go przypomnę, ku przestrodze.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Czyżbyś mi sugerowała, że ci od "Różańca do granic" zginą od różańca? Aż tak źle im nie życzę ;)
UsuńOdwzajemniam pozdrowienia :)
Asmodeuszu- dla mnie logicznym jest, że ci od "różańca do granic" nie zginą od różańca,gdyż oni się li tylko modlą aa nie wojują. Dla mnie z Twej notki wynika jasny przekaz, że "walczysz" z modlitwą różańcową [a w skrócie z różańcem]. Nikomu źle nie życzę. A Ty uczynisz co zechcesz z "przestrogą".
UsuńOdniosłem się z rozbawieniem do Twojej przestrogi, wykazując jej dwuznaczność. Ze zrozumiałych względów nawet nie przypuszczam, aby różańcem ktoś kogoś chciał zabić.
UsuńWbrew pozorom ja nie walczę z samą modlitwą różańcową, krytykują jej wykorzystywanie w sposób urągający tej modlitwie. O ile mnie pamięć nie myli, każda modlitwa ma służyć kontaktom z Bogiem, może też być prośbą – ale prośbą o coś dobrego – a nie przeciw komuś. W akcji „Różaniec do granic” jest pewien paradoks. Pod pozorem modlitwy o nawrócenie (innych?), de facto chodzi o prośbę przeciw ludziom, którzy według tejże wiary mają, coś co nazywasz „wolną wolą”. To nic innego jak prośba do Boga, by innym odebrał tę wolna wolę. Zastanawiam się, po co to „obwijanie w bawełnę”, może lepiej od razu jasno sprecyzować (tu posłużę się parafrazą): Boże odbierz im zdrowie, bo rozumu już i tak nie mają. Jeszcze raz powtórzę, każda modlitwa traci swój sens, jeśli jest skierowana przeciw komuś i z tym się chyba ze mną zgodzisz?
Pozdrawiam niedzielnie.
Jeszcze o owej przestrodze. Cały czas mnie przestrzegano, gdy byłem wierzącym. Te przestrogi się nasiliły, gdy nim być przestałem, ba! zmieniły się w groźby wiecznego potępienia. Na takie się już uodporniłem, inaczej znalazłbym się w wariatkowie.
Usuńpojęcie "modlitwy" /w takim, czy innym wyznaniu/ można rozumieć jako formę medytacji albo jako zabieg magiczny, podczas którego wyznawca zwraca się z prośbą /wnioskiem?/ do bytu w którego istnienie wierzy, aby spowodował jakieś skutki... tym skutkiem może być na przykład fakt, że kogoś szlag trafia, czyli jest to modlitwa "przeciw czemuś"... natomiast można sobie zadać pytanie, na ile taka modlitwa jest dopuszczalna w ramach danej doktryny religijnej... skoro w religii omawianej w tekście taka modlitwa jest niedopuszczalna, to co myśleć o jej kapłanach, którzy modlą się o zwycięstwo w jakimś konflikcie?... owszem, może to być łagodne zwycięstwo, niczym wygrana mistrza aikido, który nie robi napastnikowi zbytniego kuku, jednak przeważnie jest to modlitwa "przeciw czemuś/komuś"...
UsuńPiotrze (tak chyba masz na imię, i tak chyba mi wolno się do Ciebie zwracać?):
UsuńTo, że ktoś jest kapłanem, nie znaczy, że musi rozumieć ten niuans. Już tak niejako ad rem, w ogóle nie rozumiem idei wojskowego kapelana. Bo ile jego istnienie jest w jakimś sensie zrozumiałe, gdy przynosi pocieszenie rannym i ostatnie namaszczenie zabitym, o tyle błogosławienie udzielane idącym na wojnę jest zaprzeczeniem idei Chrystus. Jeszcze w jakimś sensie uznałbym celebrację mszy, ale to dziś chyba nie stanowi problemu, aby wojsko szło do kościoła, których nam nie brakuje. Ba, oni podobno za to biorą całkiem sporą kasę, gdyż są wysokimi rangą oficerami (choć nie też nie wiem po co?).
tak mam na imię, tak ujawniłem kiedyś w blogosferze, więc luz, no problem...
Usuńideę kapelana jestem w stanie pojąć jako osoby świadczącej pewne usługi dla wojska, tak jak lekarz, psycholog, hydraulik, etc... natomiast faktycznie nie za bardzo rozumiem, dlaczego tacy ludzie muszą być żołnierzami... być może chodzi tu o ujednolicenie, uproszczenie kwestii zależności służbowych w strukturze danej jednostki?... zaś oficer chyba bierze się stąd, że seminarium duchowne księży katolickich ma status wyższej uczelni? /w sumie to nie wiem, czy ma taki status/... ale pytanie wtedy, co z kapelanami innych wyznań?... np. duchowny buddyjski /tzw. "nauczyciel dharmy"/ nie musi mieć wyższych studiów... rozważanie zresztą nieco akademickie, bo czy są kapelani innych wyznań w polskiej armii?... np. pastorzy, rabini, mułłowie, nie wspomnę już o takiej egzotyce jak żerca lub "starszy" mormoński...
@ Piotrze - ostatni naczelny rabin WP, Baruch Stinberg zginął w Katyniu. Był absolwentem Uniwersytetu Wileńskiego.
UsuńO i jeszcze z ciekawości doczytałem, bo nawet nie wiedziałem. Był też Imamat Wojska Polskiego, a imamem był Ali Ismail Woronowicz. Jego z kolei NKWD wykończyło.
UsuńNatomiast mam zdjęcia mundurów muzułmańskiej jednostki służącej w Wojsku Polskim, kiedyś była ich wystawa w lokalnym muzeum. Poszukam to wstawię na Kota, jeżeli temat Cię interesuje.
Przyznaję, chyba przesadziłem z dezaprobatą dla funkcji kapelana. Jak się tak dogłębnie zastanowić, to skoro jest wielu katolików wśród żołnierzy to w pewnych okolicznościach (poligon) mogą być potrzebni.
UsuńI przyznaję, kompletnie nie wiem jak to jest z kapelanami innych wyznań.
@R...
Usuńto może być ciekawe, też coś kiedyś słyszałem o takiej jednostce, chyba składała się z polskich Tatarów?...
No nie było tu innej osiadłej ludności oprócz nich. Napiszę zatem kilka słów o tym.
UsuńAsmodeuszu, przeczytałem wczoraj Twój tekst i w nocy obudził mnie koszmar. Śniło mi się, że moherowe babcie zrobiły pucz i przejęły władzę. Kazały mi iść do lasu i zbierać chrust. Powiedziały, że zostanę spalony na stosie na Stadionie Narodowym w przerwie meczu Polska - Kazachstan...
OdpowiedzUsuńMoże powinieneś po moich tekstach obejrzeć jakiego pornola, aby zatrzeć ślad czarnych wizji moich tekstów :D
Usuńimpreza, obrzęd magiczny zapewne istotny dla jakiegoś wyznawcy, a także ciekawostka naukowa dla np. religioznawcy, socjologa, czy psychologa... mnie natomiast interesuje coś innego: kto to finansuje? /np. paliwo do kutrów/... czy osoby prywatne, czy ogół podatników /bezpośrednio z budżetu lub via dotowany kościół tych wyznawców/?... natomiast jeśli ten kościół ponosi przy okazji jakieś straty, np. wizerunkowe, to powodem do zmartwienia na pewno to nie jest... należy jeszcze przy okazji wspomnieć o zaangażowaniu różnych służb, np. straży granicznej, ratownictwa medycznego, choć można na to spojrzeć pozytywnie, jako na okazję do ćwiczeń...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Mnie się wydaje, że finansowa strona tej „krucjaty” opiera się na datkach wiernych (uczestników), na tym opiera się finansowanie Radia Maryja, choć już całe imperium Rydzyka wspierane jest dotacjami z budżetu państwa. Na czym opiera się „sponsoring” innych służb, tego już nie wiem.
UsuńJestem wręcz przekonany, i tu się z Tobą zgodzę, ta akcja zsekularyzowanej części wiernych nie przyciągnie, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej odsunie ich od Kościoła jako instytucji.
I to jest jakiś argument przeciw, a nie to co wypisuje Asmo. :) Już wczoraj mi przyszło do głowy jak to ma być rozwiązane logistycznie, ale najsensowniej by było, żeby jakieś grupy zbierały się w dogodnym miejscu jak najbliżej granicy. I chyba jednak nie byłyby tak liczne, żeby angażować tyle służb. :)
UsuńMowa jest o utworzeniu szpaleru, nie o oddalonych od siebie grup. Nawet jeśli mowa tylko o granicy lądowej, przy założeniu, że jeden od drugiego będzie stał pięć metrów, potrzeba 62 tys. ludzi.
Usuńsama strona organizacyjno - logistyczna istotnie może być ciekawa... przypomina mi się taki happening, na który zaciągnęła mnie znajoma /bez niej bym o tym nie wiedział, bo nie praktykuję fb/, gdy na wielu /wszystkich?, jednej?, tego już nie pamiętam/ stacjach metra spotkało się nieco osób i o ustalonej godzinie i minucie każdy upuścił na peron przyniesiony ze sobą widelec... ludzi było sporo, choć policja zapewne by ogłosiła, że nikogo nie było... zaś z dawnych czasów pamiętam /choć nie w detalach/ "łańcuch czystych serc" zorganizowany przez M.Kotańskiego /RIP/, pomysł zaiste kozacki, gdyż wtedy nie było neta... ale 62 tysiące różańcowiczów?... ma naprawdę spore wątpliwości, czy to wypali...
UsuńMnie zastanawia kiedy szpaler przestanie być szpalerem? Przyjąłem pięć metrów, pewnie dziesięć też jeszcze może takim szpalerem być, ale więcej?
UsuńTeż kojarzę "łańcuch czystych serc", ale jakoś tak nie mam przekonania do takich akcji. Choć "łańcuch zniczy, lampek i świec" na znak protestu przeciw ustawom sądowym już w sobie coś miał, ale owo określenie łańcuch miało charakter tylko symboliczny.
może na odległość długości różańca. ale to chyba za gęsto, za dużo ludzi potrzeba... może być też na odległość kontaktu wzrokowego, słuchowego?... jakby nie było, w końcowym komunikacie i tak będzie, że krąg był zamknięty, pętla została zarzucona, zaciśnięta, więc impreza zakończyła się sukcesem i "drżyjcie ateiści!"...
Usuń...
pan Marek miał jeszcze inną inicjatywę w tamtym czasie, gromadne sprzątanie miejskich toalet publicznych, ale ta akcja zakończyła się fiaskiem... oczywiście wspominam o tym tak tylko gwoli kompletacji historycznej, niech nikt nie myśli, że podsuwam hobbystom z klubu "Solo Dios Basta" pomysła na kolejne przedsięwzięcie...
Gdzieś wyczytałem, że organizatorzy liczą na milion uczestników akcji, ale ja to traktuję jak huczne zapowiedzi demonstracji, gdzie też miały brać udział takie rzesze (nawet opozycji).
UsuńHasła o czyszczenie miejskich szaletów pamiętam już tylko jak przez gęstą mgłę.
No i w sumie mogłabym się podpisać pod Twoim postem, ale jak wiesz, patrzę na modlitwę różańcową z nieco innej perspektywy. Dlatego dla mnie odmawianie różańca, to coś, w stylu: "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek". Dlaczego? Chyba nie muszę tłumaczyć. (modlitwa do Ojca, modlitwa do Marii-człowieka)
OdpowiedzUsuńProrok Jeremiasz powiedział ludziom, którzy czcili Królową Niebios, utrzymując przy tym, że nie przeszkadza im to wciąż wierzyć w prawdziwego Boga:
Jer.44:22-23 "Pan nie mógł już znieść niegodziwości waszych postępków, ani ohydnych czynów, jakie popełniliście. Dlatego kraj wasz został obrócony w pustkowie"
Miasta i narody, które powierzają się się innym istotom niż Pan Jezus, pogrążają się w duchowej ciemności, ponieważ czesć oddawana każdej innej istocie poza Bogiem jest pokłonem wobec szatana.
Może warto się zastanowić czy kult Marii nie jest przyczyną wielu nieszczęsć jakie spadały na nasz kraj. Nie tylko Polska, która hołduje kultowi Marii, ale także Portugalia, Hiszpania, Ameryka Łacińska przez wiele wieków klepały biedę. Ominęło to kraje, które odrzuciły kult Marii - Królowej Niebios (Wielka Brytania, Niemcy, Skandynawia, Szwajcaria, USA) I nie chodzi mi tylko o biedę w sensie ekonomicznym, ale przede wszystkim w duchowym, gdy mowa o znajomości Boga i Jego Słowa.
Różaniec rozpowszechnił także rodzaj mechanicznej modlitwy, gdzie modlący się powtarza w kólko te same słowa i często nie chodzi tu o jakość, ale o ilość.
Jezus przestrzegał przed taką modlitwą Mat.6:7 "A modląc się, nie badźcie wielomówni jak poganie, albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani"
Ja osobiście nie mam życzenia, powiem więcej: Nie ma na to mojej zgody, aby mój kraj od morza po góry i z zachodu na wschód, objety został modlitwą różańcową, gdyż modlitwa do Marii jest dla mnie bałwochwalstwem i policzkiem dla Boga.
Jezus jednoznacznie wypowiedział się, w jaki sposób mamy traktować matkę Jego:
Marek 3:31-35 "Wtedy przyszli matka i bracia jego, a stojąc przed domem, posłali po niego i kazali go zawołać. A wokół niego siedział lud. I powiedzieli mu: Oto matka twoja i bracia twoi, i siostry twoje są przed domem i poszukują cię. I odpowiadając, rzekł im: Któż jest matką moją i braćmi? I powiódł oczyma po tych, którzy wokół niego siedzieli, i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką" Czy można coś jeszcze do tego dodać???
Pozdrawiam :)
Nie mogę się z Tobą zgodzić w wielu watkach.
UsuńNie sądzę aby Kult Maryjny był przyczyną ludzkich nieszczęść. Nie zapominaj, że i przed istnieniem tego kultu, wiara była przyczynkiem wielu wojen. Jeden kult więcej lub mniej, nie robi tu żadnej różnicy, nienawiść między religiami jest dość oczywista.
Również mam obiekcje, co do tezy, że to z powodu odrzucenia Kulty Maryjnego pewne kraje osiągnęły większy rozwój niż inne. Ten większy rozwój stał się możliwy dzięki ideom humanizmu, zwróceniu się w stronę człowieka, gdyż wszystkie religie go deprecjonują (o tym już pisałem).
I kolejna sprawa, to sama modlitwa różańcowa. Z założenia ma spełnić dwa cele. Zwrócenie się do Boga i jednocześnie uwolnić modlącego się od innych myśli (rodzaj skupienia). Jeśli chcesz jej znaczenie negować, musiałbyś zanegować znaczenie wszystkich modlitw.
Wreszcie ostatnia uwaga. Opieranie się li tylko na Piśmie Świętym jest pewnym dość istotnym ograniczeniem. Ten tekst został napisany tak między sześcioma a dwoma tysiącami lat, w zupełnie innych realiach niż mamy dziś. Nieuwzględnienie rozwoju myśli ludzkiej stanowi poważny przyczynek do tego, by je traktować archaicznie.
Odwzajemniam pozdrowienia :)
@Olimpia...
Usuńmam takie pytanie religioznawcze... nieraz słyszałem o interpretacji modlitwy jako rodzaju medytacji /np. takie pojęcie, jak "modlitwa serca"/... tak zawsze zresztą podchodziłem też do różańca w katolicyzmie, albo litanii... a jak to wygląda według Ciebie?... bo ja patrzę z nieco innego punktu widzenia, nie-wyznawcy...
@PKanalia
UsuńMoże na początek, wyjaśnijmy sobie, ze w żadnej mierze nie jestem religijnym znawcą, a to co piszę oparte jest na Biblii. Nawet nie wiem czy potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie, gdyż dalekie mi są nauki i zwyczaje Katolików. Nie praktykuję modlitwy w oparciu o jakieś ogólnie przyjęte teksty modlitewne, litanie, koronki, etc. Nie modlę się także do świętych...
Mogę jedynie napisać czym dla mnie takowa modlitwa serca jest i nie chodzi tu oczywiście o serce fizyczne, ale o duchowe. W moim życiu jest to szczególny czas przebywania z Bogiem sam na sam. Nie wyznaczam sobie jakichś norm czasowych, nie przyjmuję jedynie stosownych pozycji ciała. Często taka modlitwa jest po prostu rozmyślaniem, rozmową. Czytanie Biblii też jest dla mnie modlitwą, ponieważ robię to sercem, a nie jedynie głową. Czasami jeden fragment może mnie zajmować dłuższy czas, a wtedy zadaję Mu pytania i pozwalam by do mnie mówił. W takich momentach często przychodzi objawienie. W jednej chwili doznajesz olśnienia i nawet zastanawiasz się czy te same treści były tu wcześniej - I to też jest modlitwa. Nie ma w tym nic spektakularnego. To jest po prostu mój czas poświęcony jedynie Jemu. Jednak w natłoku codziennych spraw, zwykłych czynności też przebywam z Nim, czyli także się modlę. Mówię do Niego, zadaje pytania, proszę aby mnie prowadził, dziękuję za zdrowie, za dobry czas z dziećmi, za przypływ gotówki, za piękna pogodę, za deszcz, za troskliwego męża, za przyjemnie spędzony czas. Gdy sprzątam, jadę samochodem, gdy robię pranie - Mówię do Niego. Dla mnie modlitwa jest rozmową, jest przebywaniem z nim cały dzień. Jednak nie znaczy to, że jest On obecny w moich myślach i w słowie non stop. NIE, gdyż tak się po prostu nie da. Ale jest ze mną 24 godziny na dobę w moim duchu, więc czy modlę się do Niego czy też nie - On zawsze jest ze mną i czeka na każde słowo, które kieruję w Jego stronę.
Pozdrawiam :)
Olimpia,opisałaś normalne chrześcijańskie życie/obcowanie z Bogiem. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie.
UsuńNo tak KnittingDays, bo właśnie to normalne życie chrześcijańskie jest nieustajacą modlitwą. Czasami skupiasz się w totalnej ciszy i samotności, ale częściej po prostu z Nim przebywasz, rozmawiasz, chodzisz z Nim każdego dnia.
UsuńDla mnie modlitwa serca, w której przechodzimy kolejne etapy skupienia, aby w kulminacyjnej części umysł mogł wykroczyć poza ciało i świat, uwolnić się od wszelkich spraw materialnych i wyobrażeń i w efekcie połączyć się z Bogiem, jest chyba odrobinę dziwaczna i jakby nierealna. Jeśli ludziom potrzebna jest taka mistyczna modlitwa, to mnie nic do tego, jednak jakoś nie mam ciśnienia, aby wyprowadzać umysł poza ciało, gdyż nie widzę powodu takiego działania. Modlitwa to rozmowa z Bogiem i nie ma powodu jakoś specjalnie się nadymać, przygotowywać, aby prowadzić z Nim dialog, aby poczuć, że jest...
Pozdrowienia przesyłam :)
Asmodeuszu, "co napisałam, to napisałam"... :)
OdpowiedzUsuńI zaznaczam, że także mam obiekcje do Twoich obiekcji :) :) :)
Pozdrawiam z rzucam uśmiechem :)
Napisałem i jestem do tej pisaniny w pełni przekonany ;)
UsuńSzkoda, że nie podzielisz się swoimi obiekcjami, ale nie zmuszam ;)
Zaraz rzucasz i nie wiem czy mam się uchylić, czy przyjąć na klatę :)))
Ha, ha...Na wszelki wypadek się uchyl, żeby Cię nie zmiotło... :)
UsuńW takim razie tez przesyłam uśmiech :)
UsuńCiekawe, czy są aktualne świadectwa,ze tego typu akcja przyniosła oczekiwane rezultaty na mniejsza skale np. wieś,dzielnica,miasto,
OdpowiedzUsuńitp. Pozdrawiam serdecznie.
Wprawdzie nie w stosunku do miast i wsi, ale takie działania były prowadzone pod ciekawą nazwą „szturmów modlitewnych”. Raz chyba się ten szturm udał, ktoś się z czegoś wycofał (nie przypominam sobie szczegółów) choć może nie tyle z powodu siły rażenia, ile w obawie przed awanturą.
UsuńPozdrawiam równie serdecznie.