sobota, 15 września 2018

Nie wybielam katolicyzmu


  Od niepamiętnych czasów „prawie że się wkurzyłem”. Krytykuję pewne poczynania Kościoła katolickiego tyko dlatego, że w naszym kraju katolicyzm jest bezsprzecznie religią wiodącą, a katolików jest około 90 procent. Siłą rzeczy inne Kościoły stanowią li tylko margines chrześcijaństwa. „Wkurza” mnie to, że ktoś tę moją krytykę traktuje opacznie i wykorzystuje jako oręż przeciw katolicyzmowi dla swoich religijnych celów. Jestem niesłychanie spokojny człowiek, więc grzecznie swoje stanowisko wyjaśnię.

  Nietzsche pisząc, że Bóg umarł, miał na myśli Boga i bogów wszystkich religii. Jeśli dziś się mówi, że religie nie chronią przed wynaturzeniami, to mowa jest o wszystkich religiach, również protestanckich. Szczerze mówiąc w tych ostatnich się totalnie gubię, bo różnic w obrębie protestantyzmu nie sposób ogarnąć. Trzeba chyba posiadać przynajmniej tytu magistra religioznawstwa, by się w tym wszystkim połapać. I już jest pierwszy feler protestantyzmu – niespójność doktrynalna, która dowodzi jednego: Pismo Święte jest tak niejednoznaczne, że wystarczy jeden nawiedzony i... mamy nowy odłam chrześcijaństwa. Tu trzeba dodać, że każdy z odłamów rości sobie niezaprzeczalne prawo do własnej, nieomylnej interpretacji Biblii. Klasycznym przykładem protestanta, zielonoświątkowca, była barwna postać posła Johna Godsona. Facet, który miotał się między Zachodnimi odłamami protestantyzmu a... katolicyzmem. Był zagorzałym zwolennikiem zaostrzenia aborcji, a jednocześnie nie bardzo mógł się zdecydować, co myśleć o homoseksualistach w jego Kościele. Nie uznawał Kultu Maryjnego, ale też mu w niesmak było, że kobiety mogą być pastorami czy biskupami.

  Polskie, protestanckie Kościoły wręcz prześcigają się w wytykaniu katolickiemu Kościołowi pazerności na kasę, ale jednocześnie ostro sprzeciwiają się likwidacji Funduszu Kościelnego, który zapewnia im stały dopływ gotówki, zwolnione są też z konieczności płacenia różnorakich podatków. Mają te same przywileje jak KK, który bezpardonowo atakują. Z innymi zagadnieniami nie jest lepiej, i nie mam tu na myśli tylko wojny religijnej". Czytałem wypowiedź pewnego redaktora „Miesięcznika ewangelickiego” o pedofilii w Kościele katolickim w dość niecodziennym kontekście. Otóż ten redaktor zastanawia się jak, wobec doświadczeń KK, zabezpieczyć finansowo Kościoły protestanckie przed żądaniami odszkodowań za szkody moralne ofiar pedofilii w obrębie tychże Kościołów (sic!) Chyba nie powinienem tłumaczyć, co owe dywagacje znaczą, ale bez wątpienia ów redaktor wie, że to zjawisko również istnieje w protestantyzmie. Okazuje się, że również tam pedofilia jest starannie ukrywane, a jej rozmiary są zastrasające. W Polsce w ogóle nie ma danych na ten temat, stąd muszę się uciec do danych ze Stanów Zjednoczonych, gdzie oficjalnie mówi się o około stu sprawach wykorzystywania nieletnich – rocznie przez ostatnich dziesięć lat. To chyba dużo więcej niż w KK w tym samym kraju. Z małą poprawką, te dane są w wykazie tylko jednej firmy ubezpieczeniowej Church Mutual. A to nie jest jedyna firma działająca w obrębie Kościołów protestanckich. Stany Zjednoczone to specyficzny kraj, ale nie trudno dowieść, że protestantyzm w innych krajach wcale nie jest lepszy. W takich Niemczech trwa aktualnie śledztwo w sprawie molestowania wychowanków Domu Dziecka w Westfalii. Aby była jasność, prowadzonego przez protestantów. Nie będę tu robił wyliczanki, bo przecież nie o wskazanie tego haniebnego prymatu mi chodzi.

  Wrócę na koniec do posła Godsona. To on kiedyś powiedział: „Jestem ewangelicznym wierzącym zielonoświątkowcem charyzmatycznym. My uważamy, że każdy [podkreślenie moje] wierzący człowiek jest święty. Ja jestem święty John Godson1. Aż mi się chce zapytać, z pełną świadomością, że to nieukrywany sarkazm: czy wierzący pedofil Kościoła zielonoświątkowego też robi za świętego?





33 komentarze:

  1. W sumie dobrze. Dokladales zawsze katolikom ku uciesze pewnych czytajacych ciebie protestantow. Takim cool kolesiem byles, bo dawales po garach katolom. Ciekawe czy teraz protestanccy czytelnicy twojego bloga nie strzela focha i nie zaprzestana cie czytac skoro dotrze do nich, ze ty jednak wcale nie jestes taki cool (p) :)))

    Z drugiej strony mnie to zadziawia. Zadziwia twoja niechec do kosciola. Przeciez takie cuda dzieja sie nie tylko w instytucji kosciola, jakiegokolwiek kosciola. Nie uswiecisz tej instytucji traktujac ja ostrzem swego slowa i ironii oraz pietnowaniem. Przesladujesz ten kosciol.
    Ten syf, np.: hipokryzja , jest wszedzie. Nawet w tobie Asmo. Ponoc zawsze widzimy ostro u innych taka przypadlosc na jaka sami chorujemy. Swiat trudno jest zmienic. Drugiego czlowieka trudno jest zmienic. To jest wrecz niewykonalne dopoki ow czlowiek sam nie bedzie chcial zmian. A ty trabisz i tarbisz i trabisz…. lepszy skutek przynosi zaczecie zmiany swiata poprzez zmiane siebie samego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to ująć? „Cool” to ja jestem dla przyjaciół i to bez względu na wyznanie. Wiesz ilu mnie, z pozoru stałych, czytelników opuściło? Po części sam sobie jestem winien i wcale tego nie ukrywam, najczęściej jednak, tak przynajmniej sądzę, wynika to z tego, że nie potrafię na dłuższą słodzić. Nie potrafię się zachwycać wszystkim, kto mi coś przyniesie.

      Zdajesz się zapominać, że ja już w swoim życiu dokonałem trzech wielkich zmian. Świata nie będę zmieniał. To porywanie się z motyką na słońce...

      Byłbym hipokrytą, gdybym i u siebie pewnych oznak hipokryzji nie zauważył. W odróżnieniu od większości staram się ją w sobie stłamsić. Pewnie dopiero w stanie pośmiertnej nirwany pozbędę się jej bez reszty – tyle, ze mnie to wtedy już nie będzie obchodzić. Ale tak na marginesie, aż jestem ciekaw, gdzie Ty ją u mnie dostrzegasz? Możesz „walić z grubej rury” :D

      Usuń
    2. PS. Przeoczyłem Twój komentarz pod notką „Piękny jest ten świat”. Dopiero teraz odpowiedziałem. Polecam :D

      Usuń
  2. Hmmm...jestem zawiedziona, myślałam że bardziej się postarasz. Nie wiem, czy chociażby jeden protestant obruszy się, czytając to co właśnie skrobnales, gdyż pewnie podobnie jak ja, przyjmują do wiadomości, że także w Kościołach Protestanckich takowe procedery mają miejsce i wyobraź sobie, że z odraza myślę o ludziach, którzy takowych się dopuszczają. Nie znajduję dla nich usprawiedliwienia, ale w przeciwieństwie do Katolikow nie zamierzam ich wybielac czy tłumaczyć, przerzucajac winę na ofiary.
    Widzisz...mnie się wydaje że iż Twój problem polega na tym, że od samego początku z uporem maniaka dzielisz wszystkich w niebywale uproszczony sposób (Katolicy, Protestanci,Ateisci) Rozpatrujesz temat wiary z perspektywy religii. Ale tu nie idzie o instytucjonalne twory. Tu idzie o prawdziwą i nieustającą relację z Jezusem, o poznawanie Go lepiej i lepiej, a to nijak ma się do dzialalnosci instytucji kościelnych, na które się powolujesz.
    Tak, Kościół Zielonoswiatkowy jest dla mnie najwyżej punktowanych kościołem biblijnym. Nie znaczy to jednak, że nie dostrzegam jego wad.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Asmo stojąc z boku dostrzega pewną zależność - każdy głęboko wierzący jest przekonany o JEGO akurat głębokiej relacji z Bogiem. O SWOJEJ prawdzie. Szczerze mówiąc była to jedna z przyczyn dla której porzuciłem wszelki dogmatyzm, traktując go jako naleciałość wielu czynników i ich oddziaływanie na psychikę.
      Nie obrażając nikogo - po prostu nie znajduje lepszego porównania - jak ktoś mówi mi o tych relacjach głębokich z Bogiem, a znam takich kilku osobiście, przypomina mi narkomana na permanentnym haju.

      Usuń
    2. Olimpio:

      Aż mnie zdumiewasz. Miałbym udowadniać, że Kościół zielonoświątkowy jest dużo gorszy od katolickiego? Aż tak małostkowy nie jestem, takie spory – który jest gorszy, czy lepszy – pozostawiam wiernym obu Kościołom. W mojej ocenie oba, jak i wszystkie inne, opierają się na fałszywym przekonaniu o istnieniu Boga. Niuanse tego przekonania są zupełnie bez znaczenia, paradoksalnie potwierdzają moją opinię, na jakich kruchych zasadach się opierają – nie pomagając dojść do porozumienia. Wierni tych Kościołów, nie są w stanie zrozumieć, że skoro Bóg ma być jeden, jeden i ten sam, wszystko pozostałe jest podziwianiem szat króla, tak!, tych szat z bajki Andersena: „Nowe szaty króla”.

      Instytucjonalizm wszystkich Kościołów dowodzi jednego – zwykła wiara już dawno zatraciła swój pierwotny charakter. Uczyniła z religii biznes, a przy tym grzeszy hipokryzją. W efekcie dochodzi do takich paradoksalnych „fenomenów” jak, w niczym Cię nie obrażając, Faustyna Kowalska, mistyczka KK, którą mi czasami w pełni przypominasz.

      Usuń
    3. Radku:

      Nawet to zgrabnie ująłeś, zarówno w kwestii „lepszejszej” wiary, jak i w owej relacji z Bogiem.

      W mojej ocenie, ta relacja z Bogiem ma pełne uzasadnienie w psychologii Mózg nas na tyle oszukuje, że czujemy pewien dualizm własnej osoby. Mamy wrażenie, jakby nasze własne „ja” istniało niezależnie od naszego ciała. Dochodzi do tego, że potrafimy „rozmawiać” w myślach sami z sobą, a nawet z innymi, co czasami skutkuje przypisywanie innym naszych myśli, a co jest de facto totalnym nieporozumieniem. Jaki więc problem nawiązywać „osobiste relacje z Bogiem”, tworem w pełni wyimaginowanym, tak jak te relacje? Wcale nie trzeba do tego haju :D

      Usuń
    4. Przyznam się, że ja to nawet nieraz nie tylko w myślach "rozmawiam" sama z sobą, ale nawet "na głos". :) Ale Cię Asmo trochę uspokoję - pani psycholog powiedziała, że nie musi być w tym żadnej nieprawidłowości, a nawet, że ona też nieraz mówi do siebie, np. no i po co ci to Aniu było?
      No i przecież w końcu warto chyba od czasu do czasu porozmawiać z kimś inteligentnym, nie? :))

      Usuń
    5. Chyba nie masz prawa Asmo pisać o Bogu jako Tworze w pełni wyimaginowanym, skoro nie można udowodnić ani tego, że istnieje, ani tego, że nie istnieje, co już wielokrotnie na tym blogu było podnoszone i uzgodnione. :)

      A Olimpia reprezentuje piękną wiarę, taką dziecięco-ufno-niewinną, o której mówi Pismo św., że najbardziej podoba się Panu Bogu (z obietnicą, że do takich "dzieci" należy Królestwo Niebieskie). :) Bardzo mi się ta jej postawa podoba. Ja jestem katoliczką i wcale nie wydaje mi się, że w mojej wierze ja powinnam się zachowywać inaczej w moich relacjach z Panem Bogiem. Czy nie powinnam jak Olimpia coraz lepiej poznawać Pismo św.? Czy jest ono inne dla katolików i protestantów? Itd. itp. :)

      Usuń
    6. Ależ Mario, ja też nie widzę nic złego w rozmowie samemu ze sobą. Na głos nie rozmawiam, ale czasami się głośno ochrzanię.
      Niemniej uważam, że rozmowa z Bogiem – to już raczej przesada. Można mówić tylko o własnej projekcji Boga. Jeśli ktoś traci tego świadomość, powinien iść do psychiatry, ale zastrzegam, to jest porada, nie obraza.

      Faktem jest, że nikt jeszcze nie udowodnił Jego istnienia i nieistnienia, i właśnie dlatego mam prawo pisać o wyimaginowanym tworze (poprawnie – Istocie, ale tu mowa o konstrukcji myślowej), bardziej wyimaginowana niż Europa prezydenta Dudy. O tyle zasadne prawo, że wierni wciąż mają szansę udowodnić, że jest, niż ja, bo nieistnienia nie da się w ogóle udowodnić. A jednak nie potrafią. ;)

      Piękność wiary Olimpii kończy się w momencie, gdy próbuje taką formę narzucić innym, jak również wtedy, gdy krytykuje i wyszydza wiarę innych (szczególnie katolików). Na jej blogu niemal wszystkie notki dotyczą oczerniania katolików lub tych, którzy nie wierzą w Jezusa tak jak ona. Tak chcesz kochać Pana Boga? Jakem ateista – nie wierzę ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    7. A jednak wyjątkowo tu stanę u boku Asmo, że osoba rozmawiająca z Bogiem tak naprawdę nie rozmawia z Bogiem a z Tworem wyimaginowanym, choć mam zgoła inne podejście do kwestii istnienia Boga niż Asmo. :)
      Gdybym miał uwierzyć w te rozmowy z Bogiem musiałbym go uznać za niezłego psotnika, który co innego podpowiada każdemu, z kim rozmawia. To akurat bardziej mi pasuje do kogoś zupełnie innego...

      Usuń
    8. Na jakiej podstawie obaj Panowie uważają, że jeśli coś, jakieś doświadczenia nie są im osobiście dostępne, albo przez nich dostrzegalne u innych, to one nie istnieją? :) Skąd mogą wiedzieć kto i w jaki sposób, zwłaszcza w sferze umysłowej, emocjonalnej, ogólnie psychicznej może kontaktować się z drugim człowiekiem, np. Olimpią albo ze mną? :)
      Każdy z nas dostał to swoje "ja" i za nie odpowiada, a kiedyś będzie z niego rozliczony. Jest to bardzo samotne "ja", jedyne i niepowtarzalne i przez to chyba jednak warte tego, żeby do niego Bóg mówił indywidualnie. Bo nawet jeśli będzie mówił do mnie i do Ciebie Rademenesie te same słowa, to przecież każde z nas zapewne inaczej je odbierze biorąc pod uwagę naszą odrębność wynikającą z różnych doświadczeń życiowych, wieku, płci, itd. :)

      Ja nie odbieram Asmodeuszu tego co pisze Olimpia tak jak Ty. Staram się zrozumieć dlaczego pisze tak jak pisze. A ona to wielokrotnie wyjaśniała. Dla niej i ogólnie protestantów podstawą jest Pismo św. i wszystko, co nie ma w nim jednoznacznego umotywowania jest herezją i musi być odrzucone, jako to "słowo dodane" przez człowieka. Dlatego odrzuca i dogmaty, i kult świętych z Maryjnym na czele, i wiele innych rzeczy, było nie było wprowadzonych w KK jednak przez ludzi, a nie przez Pismo św. czy Pana Jezusa, kiedy chodził po tym świecie. Czy przez to jednak, że o tym pisze, to narzuca innym swoje przekonania albo ich szkaluje? To raczej w komentarzach moich braci w wierze częściej widziałam oskarżenia Olimpii o manipulacje, kłamstwa, i inne złośliwości, zwłaszcza, kiedy nie za bardzo dawało się znaleźć odpowiednie dowody w Piśmie św. jako tej podstawie wiary chrześcijańskiej.
      Czy "punktowanie" przez Olimpię (w jej i jej wiary przekonaniu) herezji obecnych w KK jest jego oczernianiem? :)

      Usuń
    9. Mario:

      Pomijając komentarze, jej, Olimpii notki, są jednoznaczne i niejednokrotnie wyśmiewają, a nie tylko poddają krytyce, katolicyzm. Niejednokrotnie podkreślałem, że z Biblii nie sposób wyciągnąć jednoznacznych i prawdziwych wniosków, na domiar wszystkiego, albo się ją traktuje w całości albo wcale, inaczej mamy klasyczny przykład manipulacji. Jeśli Olimpii wskazuję jakiś fragment Biblii, który przeczy jej twierdzeniom, albo zmienia temat, albo stwierdza lakonicznie, że nadajemy na różnych falach, co jest o tyle kuriozalne, że jeśli już to nie nadajemy, a odbieramy treści Biblii w różnych zakresach. A już zupełnie na marginesie, żaden słowo tych Świętych Ksiąg nie zostało napisane ani przez Boga, ani przez Jezusa. Ciekaw jestem czy ktokolwiek jest w stanie odtworzyć rozmowę sprzed kilku lat z kimś tam, a przecież autorzy NT pisali po kilkudziesięciu latach, w wieku dla siebie znanym z tego, że tworzy się w pamięci nową rzeczywistość.

      Najbardziej bulwersuje mnie propagowanie znachorstwa, czyli wiara w to, że jak będę miłował Jezusa, to mnie ominą wszystkie choroby. ;)

      Usuń
    10. Z tymi chorobami to może jest trochę jakaś przenośnia, ale nie zaprzeczysz chyba, że człowiek miłujący Jezusa tak jak Olimpia jest szczęśliwy i jako taki jest bardziej odporny na różne stresy, niekorzystne warunki życia, szybciej powraca do zdrowia itd. :)

      Święte Księgi były pisane pod natchnieniem Ducha św. więc własna pamięć ma tu jakby mniejsze znaczenie. :)
      Poza tym właśnie w starszym wieku lepiej pamięta się niektóre zdarzenia z młodości niż fakty aktualne (o czym sam zresztą piszesz w ostatniej notce o czasach szkolnych :) )
      I po trzecie - ja nawet rozumiem to, że Pan Jezus sam nie pisał NT. Wiele słów czy znaczeń zmienia często swoje znaczenie w czasie. Więc zapewne mogły by się zdezaktualizować i dzisiaj znaczyć zupełnie coś innego. A przekaz musi być uniwersalny, zaś każdy z nas powinien go wypełnić na swój sposób w miejscu i warunkach, w jakich się znajduje. Czyli przykładowo nie czekać, że gdzieś "zbójcy" pobiją podróżującego Żyda, a my, gdybyśmy się przypadkiem na niego natknęli, jak ten miłosierny Samarytanin mieli pochylić się nad nim z pomocą (wypełniając w ten sposób Ewangelię). To "pochylenie się" nad potrzebującym" nie może być przecież rozumiane dosłownie. Bo nieraz trzeba się dobrze wyprostować i nawet stawać na palcach, czy wręcz wejść na drabinę (np. ratując dziecko uwięzione gdzieś na wysokości, z której może spaść), a przecież będzie to ewangeliczne "pochylenie się" nad potrzebującym. :)

      Usuń
  3. Jak to? U protestantów też pedofilia kwitnie? Może chociaż środowisko ateistów wolne jest od tego parszywego raka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być pedofilii ateistycznej, bo ateiści nie mają Kościoła ;) Ale i ten ateizm nie jest bez skazy. W tym środowisku, zresztą jak w każdym innym, kwitnie molestowanie płci pięknej.

      Usuń
    2. A ciekawe jakby takie badania przeprowadzić ilu pedofilów jest ateistami... :P

      Usuń
    3. No tak. Posiadanie Kościoła jest do pedofilii niezbędne, bo kto będzie występki pod dywan zamiatał...

      Usuń
    4. Radku:

      Biorąc pod uwagę fakt, jak mało jest ateistów w stosunku do wierzących, śmiem przypuszczać, że furory byś nie zrobił :D

      Usuń
    5. Asmo

      To sie robi procentowo do danej populacji, wyznania, swiatopogladu .. Czyli powiedzmy sobie, ze na swiecie istnieje dwoch ateistow. Jeden jest pedofilem drugi nie. Statystycznie wychodzi nam, ze 50% swiatowych ateistow to pedofile.
      Strach sie bac:))

      Usuń
    6. Aniu:

      To czysta perfidia z Twojej strony: zostawić na świecie dwóch ateistów i w tym jednego pedofila :D

      Usuń
  4. Wybielanie jakiegokolwiek kościoła nie ma najmniejszego sensu. Wszystkie powinny być zdelegalizowane jako instytucje bazujące na oszukiwaniu naiwnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój radykalizm mnie przeraża :D

      Jeśli zdelegalizuje się Kościoły, wierni przejdą do podziemia, a wtedy nic ich już nie powstrzyma przed walką zbrojną o państwo wyznaniowe. W przeciwieństwie do laikatu potrafią być bezwzględni – patrz: terroryzm islamski.

      Usuń
    2. (To oczywiście żart wpisujący się w konwencję, o której napisałeś w komentarzu powyżej - że jestem przerażająco radykalna. Piszę to nie tyle dla Ciebie, co dla ewentualnych wiernych bez poczucia humoru, a więc i niezdolnych do zrozumienia).

      Usuń
    3. Wierni mają poczucie humoru, ale nie w stosunku do własnej religii. Na pewnym portalu katolickim jest kącik humory. Dowcipy w przewadze o Żydach i policjantach. Ponieważ ci policjanci są niezbyt rozgarnięci owo „wystrzelać” mogą potraktować poważnie, tyle ze nie tych, co trzeba. Dlatego jestem pacyfistą – żadnej broni głupcom. Śmieszniej, jeśli mądry sięga po broń z automatu (jak z kałasznikowa) jest głupcem. :)

      Usuń
    4. Pacyfistką jestem z natury - nie znoszę wszelkiej bron (nie tylko tej w rekach nierozgarniętych i głupców), mundurów (z wyjątkiem szlachetnego lotnictwa cywilnego), wojska i tępoty znamionującej posiadaczy jednocyfrowego IQ.

      Usuń
    5. Ja też miałem mundur (i chyba mam, jeśli go mole nie zażarły). Mundur górniczy ;)

      Usuń
    6. O matko... Nie dość, że paskudny, to jeszcze z tym kubłem na głowę! Biedne mole, jeść coś takiego...

      Usuń
    7. W sam raz do trumny, a trumna do krematorium. Tobie przekażę białe pióra z pióropusza... :D

      Usuń
    8. I niby gdzie miałabym sobie te pióra wetknąć?

      Usuń
    9. Jak to gdie. We włosy - będziesz jak indiańska squaw :D

      Usuń
    10. A to przypadkiem nie jest jakaś obelga?...

      Usuń