Podobno podczas spontanicznej modlitwy w obronie abp Jędraszewskiego było kilka
tysięcy wiernych z... całej Polski. Jego postać ma być podobna tej, jaka
prezentował ks. Jerzy Popiełuszko, zaś wierni podobno chcą dobrem zło zwyciężać. Sytuacja jest tak tragiczna, że katolicy
zdecydowali się wyjść na ulice, by przypomnieć, że też są Polakami, że też
chroni ich prawo. I w tym miejscu już nie potrafię powstrzymać się przed
sarkazmem, bo ja mam wrażenie, że tylko ich chroni to prawo, a w każdym razie,
nikogo tak bardzo jak właśnie ich.
Nawet abp Gądecki pochwalił się erudycją:
„Fala krytyki, która dotknęła metropolitę
krakowskiego, arcybiskupa i profesora, a także reakcje pracodawców wobec osób
wyrażających swoją dezaprobatę wobec ideologii LGBT+, świadczą o zakorzenionym
w pewnych środowiskach totalitaryzmie światopoglądowym, polegającym na usuwaniu
poza sferę obszaru wolności ludzi myślących inaczej”1. I w tym
miejscu znów muszę sarkastycznie zapytać: czym wobec tego były słowa abp
Jędraszewskiego, jeśli nie totalitaryzmem wobec osób inaczej myślących? Nasi
biskupi i ortodoksyjni świeccy po prostu odjechali jak po ziołach, albo...
nadmiaru kadzidła. Niedawno czytałem
artykuł, w którym udowadniano ponad wszelką wątpliwość, że Bóg musi
zsyłać na wiernych przeciwności, aby docenili Jego wielkość i miłość, a teraz
oni chcą Boga poprawiać uznając, że On popełnia błąd. Nazywając krytykę
totalitaryzmem, nie chcą się godzić na Wolę Bożą. Coś mi się zdaje, że żal im
czasów, kiedy chrześcijan dawano lwom na pożarcie, więc sobie ów totalitaryzm
wymyślili.
Ale ja nie o tym miałem. Inny artykuł2
mnie wzruszył, gdyż idealnie wpisuje się w tę narrację biskupów. Właściwie nie
lubię się naigrywać z dogmatów wiary, ale tu już nie potrafię się oprzeć pokusie (to sprawka diabła), tym
bardziej, że to nie tyle dogmat, co fantazje
czarownika z krainy Oz: „Prawda
(święta) jest następująca: Jesteśmy dłużnikami Boga, bankrutami. Posłuchaliśmy
głosu węża”. Nie będę streszczał, dość, że autor uznał się za świętego, a
raczej bardziej porównał się do boga, gdyż zapłacił dług w sklepie pewnej
wielodzietnej rodzinie (uchodźczej). To dziwne porównanie odnosi się do ukrzyżowania
Jezusa, który też odkupił (wykupił) nasze grzechy u Boga Ojca. To tak, jak nasz ukochany abp
Jędraszewski, który narażając się na słowa męczeńskiej
krytyki, odkupił winy wiernych za nienawiść do ludzi inaczej myślących. Trzeba
przyznać, że uregulowanie długów innych to dość powszechna postawa wiernych.
Sprawia, że czują się święci za życia. A to, że takie działanie nic nie znaczy
dowodzi skutek takich programów jak 500 plus, emerytura plus, czy szturmów
modlitewnych – czyli żaden.
Jezus umarł za nasze grzechy i nic,
ludzkość jak grzeszyła, tak grzeszy nadal, przy czym ci, którzy w tę tezę
wierzą, grzeszą jakby podwójnie. Ów autor, który zapłacił dług w sklepie, nie
przyczynił się wcale do tego, że ta wielodzietna rodzina nie musi zaciągać
nowych. Modlitwa za abp Jędraszewskiego nie wyeliminuje nienawiści do LGBT,
wręcz ją pogłębia i szerzy się już niczym prawdziwa zaraza (nie mylić z
tęczową).
A propos tęczowej zarazy pozwolę sobie na
jeszcze jeden znamienny fotomonatarz, który obrazuje, jak abp Jędraszewski spłaca
dług wobec środowisk LGBT:
foto facebook
Przypisy:
1 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,39321,krakow-spontaniczna-modlitwa-w-intencji-abp-jedraszewskiego.html
2 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,3686,najwiekszy-dlug-jaki-do-splacenia-mial-kazdy-z-nas.html
1 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,39321,krakow-spontaniczna-modlitwa-w-intencji-abp-jedraszewskiego.html
2 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,3686,najwiekszy-dlug-jaki-do-splacenia-mial-kazdy-z-nas.html
Coś mi to przypomina...
OdpowiedzUsuńAha już wiem. Odpierdolcie się od Jędraszewskiego. :)
Tylko nie coś kiboli na zdjęciach nie widać. :)
Kibole byli podobno w Płocku ;)
UsuńCzemu mam takie wrażenie, że kościół umówił się z PiS na taką retorykę wyborczą? Wespół zespół zawsze raźniej. Narobią szumu i "prześladowani" wierni zapomną o dwóch wieżach, rozwaleniu sądownictwa itd. Może to moja paranoja, ale jeśli nie, to byłoby to wyjątkowe paskudne wykorzystanie bliźnich.
OdpowiedzUsuńZ tym długiem to mocno namąciłeś :)
Ja namąciłem? To autor tego artykułu namieszał mi w głowie ;)
UsuńJa nie bardzo rozumiem, dlaczego wszystkim się wmawia, że jesteśmy temu Bogu coś winni? Nawet jeśli nas stworzył, to nie był to nasz pomysł. A tu mało, ze jesteśmy Mu coś winni, to jeszcze jesteśmy winni temu jacy jesteśmy :D
Wiesz, ten Pan Bóg to niewiele od nas chce. Tyle tylko, żebyśmy się nawzajem miłowali. To chyba nie są jakieś wygórowane oczekiwania?
UsuńZapominasz, że ja osobiście nie mam wobec Niego żadnych oczekiwań, skoro Jego istnienie, według mnie nie jest możliwe ;)
Usuńi kto to mówi, funkcjonariusze struktury dążącej do totalitarnej władzy nad ludzkością...
OdpowiedzUsuń...
z tym długiem to jakieś filozoficzne zawracanie tyłka, bo skoro wszystko /podobno/ należy do tej (wszech)bozi i wszystko może zrobić, to wszystko może sobie wziąć sama bez wysiłku, obojętne, czy człowiek poczuwa się do jakichś zobowiązań, czy nie, czy chce coś oddać, czy nie...
p.jzns :)...
Wiesz, tak się składa, że skonstruowano tą wiarę tak, że wysiłek scedowano na drugą stronę. :) Więc nie może.
UsuńPiotrze:
UsuńTeoretycznie może, ale skoro Go nie ma, nic nie może, i tu Radek ma rację ;)
Inna sprawa, jak wierni to sobie tłumaczą, tyle że tej logiki pojąć się nie da...
"Trzeba przyznać, że uregulowanie długów innych to dość powszechna postawa wiernych." Gdzie jest taki kraj, że wierni tak znowu powszechnie regulują długi innych? Ty się ciesz, jeśli Ciebie jeszcze na jaki dług nie naciągnęli, a nie że ktoś Twój dług za Ciebie ureguluje. :)))
OdpowiedzUsuńJuż się na żaden dług nie dam naciągnąć. Swoje przeszedłem. Natomiast to, że wierni usiłują płacić moje rzekome „długi” wobec ich Boga w zasadzie mi nie przeszkadza, choć czasami obraża. Powoli przywykam ;)
Usuń"A to, że takie działanie nic nie znaczy dowodzi skutek takich programów jak 500 plus, emerytura plus, czy szturmów modlitewnych – czyli żaden."
OdpowiedzUsuńOj,oj! Żaden skutek? Zobaczysz Asmodeuszu ten skutek, jak PIS zdobędzie w wyborach większość konstytucyjną i zmieni Konstytucję "na potrzebną". :) I nie tylko Konstytucję, ale wszystko inne "na potrzebne", a nie takie jak jest dzisiaj. :)
Nie widzisz sondaży?
Sam PIS może by i nie dał rady, ale widać, że silnie wspiera go KK, robiąc zadymę z LGBT dla przykrycia nie tylko swoich grzechów, ale też grzechów i wpadek PIS-owskich dygnitarzy. Bo skoro tym się zajmujemy, to nie zajmujemy się czymś innym.
KK ma świadomość, że jeśli przegra PIS, to też przegra Kościół i może stracić wiele uzyskanych dotąd beneficjów (np. nauka religii w szkołach na obecnych warunkach, opodatkowanie dochodów na warunkach ogólnych itd.).
Miałem na myśli realny skutek, a nie ten wyborczy. Faktycznie sondaże wydają się być przerażające, ale ja sobie przypominam sondaże Komorowskiego – też dawały mu pewną wygraną. Jeśli trzy ugrupowania opozycyjne wejdą do Sejmu, nawet wygrana PiS nie będzie taka straszna. To oczywiście gdybanie i można się spodziewać najgorszego, ale ja myślę, że akurat nagonka KK na LGBT raczej nowych wiernych mu nie przysporzy, tym samym i PiS będzie miał ograniczone pole manewru.
UsuńNie chodzi o nowych wiernych dla KK, w końcu ma ich podobno ponad 80 % populacji. :)
UsuńTu gra się toczy o kilka % niezdecydowanych wyborców ….
Oby te trzy ugrupowania do Sejmu weszły, w końcu w ostatnich wyborach parlamentarnych lewicy brakło (nawet sumarycznie nie brakło, tylko się rozdrobniło) zaledwie kilkadziesiąt tysięcy głosów, które "w mandatach" zasiliły głównie PIS, umożliwiając samodzielne, bardziej szkodliwe niż pożyteczne rządzenie przez całe długie ostatnie 4 lata.
Może teraz będzie inaczej.
Niezdecydowani chyba niezdecydowanymi pozostaną. Tu bardziej chodzi o te głosy, które w ostatnich wyborach były oddane na partie kanapowe, szczególnie te lewicowe.
Usuń