Pozwolę sobie na wyjątkowo alegoryczną
notkę. Królestwo Boże na Ziemi lub Królestwo Wolności Proletariackiej to dwa
mityczne jednorożce. Tajemnicze, podobno piękne i obiecujące szczęśliwość, która
nigdy się nie spełni. W kontrze mamy za to niezgrabnego nosorożca, obiecującego
omylność i krótkowzroczność, które na stale są wpisane w nasze jestestwo. Jeśli
owo Królestwo Boże to prawicowy konserwatyzm, a Królestwo Wolności to lewicowość,
nosorożec – jest liberalizmem.
Skąd wzięło się owo porównanie
liberalizmu do nosorożca? Dwoje młodych ludzi, on intelektualista, ona
sfrustrowana mężatka z trójką dzieci, umawiali się na randki przy wybiegu dla
nosorożca w londyńskim ZOO. Nosorożec był wtedy taką osobliwością, że nikt na
nich nie zwracał uwagi, więc bezpiecznie mogli sobie patrzeć w oczy i mówić,
mówić o rzeczach w epoce wiktoriańskiej zakazanych. O równouprawnieniu kobiet,
o wolności słowa, nawet tych bluźnierczych, czy o zniesieniu niewolnictwa. W
epoce, kiedy wszystkie prawa przysługiwały tylko mężczyznom, i to tylko białym,
Mill i Taylor na tych schadzkach spłodzili dwa wiekopomne dzieła: „O wolności”
i „Poddaństwo kobiet”, w dużym uproszczeniu – teoretyczne podwaliny liberalizmu.
Liberalizm de
facto oferuje oczyszczalnię ścieków (niestety, czasami ulegającą awarii),
gdzie ludzkość ma możliwość oczyścić się z własnych odchodów. Daje też czasami
heroiczny kompromis, gdyż większość naszych przekonań i poglądów jest błędna, o
czym prawicowy konserwatyzm i lewicowy proletarianizm zdają się kompletnie
zapominać. Niestety, dziś liberalizm, podobnie jak ów nosorożec w zasięgu swej populacji,
jest w kryzysie. Konserwatyści są na fali wznoszącej, lewica się radykalizuje,
a centrum się kurczy. I obrywa z obu stron. Z prawej strony liberalizm obrywa za
hedonizm, materializm, zbyt daleko
posuniętą tolerancję, oderwanie od rzeczywistości, indywidualizm i za rzekome
niszczenie rodzin i innych wspólnot, ogólnie – czyste lewactwo. Z lewej: za
burżujstwo, kapitalizm, zbyt daleko posuniętą tolerancję i oderwanie od
rzeczywistości, indywidualizm i nawet za sprzyjanie Kościołowi – czysty
neoliberalizm. Liberalny nosorożec stał się symbolem zwierzęcia niezgrabnego,
brzydkiego i na krótkich nogach. Łatwy do odstrzału, a jego róg stał się viagrą
dla konserwatyzmu i lewicy, dzięki czemu mogą dziś mówić, że trzeba polować na
jednorożce - idealne
wyobrażenie stworzenia, za którymi gonimy, ale nigdy ich nie znajdziemy.
W tym miejscu trzeba mi coś pozytywnego o nosorożcu.
Nie jest ani nudny, ani tym bardziej świadomością na prochach. Nie ma w
sobie nic z komuny, ale uwzględnia społeczeństwo obywatelskie z decentralizacją
struktur państwowych. Jest bardziej zadymioną i gwarną kawiarnią, niż salą
zebrań partyjnych z monologami nagradzanymi owacjami. Mieści w sobie pluralizm,
tolerancję, humanizm, samorealizację i autonomię – wszystko w zasięgu ręki, a
co we wszystkim jest dobre. Liberał wie, że świat jest zamieszkały przez miernych
aktorów, i że utopie kończą się tragedią, czasami farsą. Liberał to sceptyk,
który nie wierzy w żadną prawdę objawioną, nawet nie do końca wierzy nauce, bo
wie, że zawsze może się w niej coś zmienić. Za to godzi się na kompromis, mimo
że czasami jest zgniły i może się obrócić przeciw niemu. Akceptuje omylność,
zwłaszcza własną. Wbrew pozorom potrzebuje wspólnoty, ale takiej z wyboru, a
nie wynikającej z urodzenia czy przynależności narodowej. Gdy marksista obiecuje zdjąć
kajdany wykluczonym, a prawicowiec bronić praw rodziny i wiary przed gender i homopropagandą,
liberał optuje za szukaniem kompromisu. Zamiast pragnienia Królestwa Wolności
Proletariackiej lub Królestwa Bożego na Ziemi, liberał obiecuje ową oczyszczalnię
ścieków od wszelkiego radykalizmu. Wśród zalewu fałszywych proroków
obiecujących jedyne i mityczne prawdy jednorożców, liberał powie, że pewności
nie ma żadnej. Czas zweryfikuje wszystkie zbawcze idee, wiele już zweryfikował
– negatywnie. One wszystkie, podobno tak proste jak budowa cepa, okazały się
ideologiami dogmatyzmu i fanatyzmu.
Tylko liberalizm ma przyszłość...
Tylko liberalizm ma przyszłość...
Tekst powstał na podstawie artykułu: http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,25020831,liberalizm-jest-jak-nosorozec-nieladny-ale-istnieje.html autorstwa Katarzyny Węgrzyk.
Nie mam zaufania do żadnych sztywnych podziałów. Pewnie istnieją sztuki podpadające (albo usiłujące podpadać) wyłącznie pod którąś z wymienionych opcji, ale generalnie ludzie są tacy bardziej zmieszani :) i "ekumeniczni".
OdpowiedzUsuńLiberalizm "obiecujący omylność i krótkowzroczność, które na stale są wpisane w nasze jestestwo" to przecież nic innego, jak stwierdzenie, że człowiek jest grzeszny, omylny, a wiara pełna wielkich (i małych) tajemnic.
Jestem w stanie sobie wyobrazić tolerancyjnego katolika i liberała jako bezlitosnego krytyka katolicyzmu.
Ja nie muszę sobie niczego wyobrażać. Dzisiaj większość katolików (i nie tylko) bezlitośnie krytykuje liberalizm, nawet w tych aspektach, z którymi nie ma nic wspólnego. Jeśli dziś liberał krytykuje Kościół, to tylko za autorytarne zapędy i hipokryzję społeczną (nie myl z atakami radykalnej lewicy na Kościół za wszystko).
UsuńLiberalizm nie jest tożsamy z ateizmem, choć gro ateistów ma się za liberałów, więc teza, że liberalizm uznaje grzeszność człowieka w takim samym ujęciu jak wiara, jest słuszna.
Skąd wiesz, że to większość katolików krytykuje liberalizm? Może to tylko hałaśliwa mniejszość? Ja tego nie wiem. Sama nieraz przyznaję Ci rację i nie sądzę, żeby moja wiara doznawała przy tym uszczerbku.
UsuńNie wiem z czym lub kim tu dyskutować, bo wpis wydaje się na pierwszy rzut oka skróconą kopią artykułu Węgrzyk. Trzeba by było zapoznać się z całością tamtego...
OdpowiedzUsuńNie tylko się wydaje, ale de facto jest skrótem artykułu Węgrzyk (patrz na przypisy). Gdybym chciał udawać, że tekst jest autorski, na pewno nie wskazałbym tego linku do artykułu.
UsuńDo dyskusji przecież nie zmuszam, dzięki, że chciałeś choć przeczytać ;)
Nie chodzi o zmuszanie, chodzi o to, że nie mam jak odnieść się do całości, bo z artykułu widzę tylko początek.
UsuńW zasadzie jak się dobrze przyjrzeć, to liberalizm nie jest dominującym systemem na świecie i nic nie wskazuje, żeby tak się stało.
Mam wątpliwości też, czy przyszłość należy do liberalizmu, przynajmniej w takiej postaci, jak widzą go współcześni liberałowie. Oczywiście nurty liberalne będą miały wpływ na rozwój cywilizacji - z tym że (tam jest ciekawy komentarz pod artykułem) jest to właściwe dla cywilizacji zachodniej, która chyba nie obroni wszystkich zdobyczy liberalizmu.
A kto mówi, że jest dominujący? Mimo wszystko jestem optymistą, dlatego, że faktycznie radykalizmy są jak jednorożce. Jeśli ci, którzy za nimi tęsknią, przekonają się, że ich nie ma, co im pozostanie? Niczego lepszego nie wymyślono. Bądźmy szczerzy, dziś dla liberalnego Zachodu jedynym przeciwnikiem jest Bliski i Daleki Wschód ze swoim autorytaryzmem. Ale nie przetrwa, tak jak nie przetrwała autorytarna Europa.
UsuńRadykalizm jest równie realny co ból palca, porównywanie go do mitycznego stwora to zaklinanie rzeczywistości. I on przeważy nad liberalizmem - z prostego powodu, jednolitości ludzi którzy go wyznają.
UsuńNie radykalizm sam w sobie, ale jego cele to jednorożec.
UsuńJasne, że radykalizm raz za razem przeważa nad liberalizmem, ale nie przetrwa, czemu historia i teraźniejszość dają dowody. Nawet zdawałby się taki monolit, jak religia katolicka (nie myl z wiarą) wali się na naszych oczach i to nie dlatego, że coś jej z zewnątrz zagraża. Metaforycznie: to przez zjadanie własnego ogona jakim jest właśnie radykalizm.
Naprawdę dają dowody?
UsuńSpokojnie, jeszcze się nie zawali, tak samo jak i liberalizm. Skoro mówimy o przysłowiach znam takie - w okopach nie ma ateistów, albo trwoga to do Boga. Ma to uzasadnienie psychologiczne.
Zresztą teoretycznie takie określenie jak "radykalny liberał" jest oksymoronem. W praktyce już takie oczywiste to nie jest.
Oczywiście, że mamy dowody na upadek radykalizmów.
UsuńTeraz nie wiem z kim polemizujesz? Nie napisałem, że religia już się zawaliła, napisałem, że jest w trakcie zawalenia się. Nie wiem też komu przypisujesz owo porzekadło „Jak trwoga to do Boga”? W końcu wymyślili je wierzący.
Nie użyłem też stwierdzenia „radykalny liberał”.
Wprowadziles scisly , nieistniejacy - czyli stworzyles kolejnego nosorozca- podzial. W jednym z kontekstow naszego bytowania mozemy byc prawicowi. W innym troche lewicujemy… za moment okazujemy sie liberalni…
OdpowiedzUsuńCzlowiek nie jest statyczny. Dazy , marzy o stalosci , wewnetrznej tez, ale zycie to ciagla przemiana. Nie jest statyczne, nie stoi w miejscu. Nie ma czystych liberalow, anarchistow takich do krwi i kosci, republikanow co to nie przegadasz….
Pod jednymi wzgledami komus marzy sie anarchia, pod innymi bliskie sa mu idee lewicowe. A w konsekwencji kazdy chce owego "Krolestwa Bozego" , juz tu na ziemii tylko patrzy na nie z innych perspektyw niz ten obok.
Liberalizm jednorożcem? A jakież to cuda obiecuje Ci liberalizm? Na pewno nie szczęśliwość, co najwyżej czyste sumienie.
UsuńSama potwierdzasz to czym jest liberalizm – trochę prawicowości, trochę lewicowości, ale bez radykalizmów. Właśnie dlatego, że człowiek nie jest statyczny. Natomiast nie jestem przekonany, że człowiek marzy o stałości. Takie marzenie jest już jednorożcem, gdyż jest niemożliwe do zrealizowania.
Tak nie do końca wiem, co masz na myśli pisząc „czysty liberał”? I dlaczego mam pragnąć Królestwa Bożego na Ziemi?
"Czysty liberal" -porownanie. To taki np. bez nalecialosci konserwatywnych. Poniewaz w zyciu wszystko jest mozliwe, bo samo zycie jest nieprzewidywalne, nie ma ludzi na 100% liberalnych. Sa tacy, ktorzy cechuja sie tolerancja skierowana na zewnatrz , posiadaja swiatle poglady na role kobiet w swiecie, ale w tym swoim malym swiatku ( domowym) najlepiej jakby jego stara siedziala pod butem. Liberal o liberalnych pogladach- serce mu w tym kierunku gna, ale zycie troche go zwichrowalo ( chleje, czasami w nerwach potrzachnie domownikami, spusci im lomot, domaga sie aby tylko jego sluchano)
UsuńSamo zycie Asmo. Ludzie potrafia byc liberalni, ale …. jakaz ta milosc homo obrzydliwa, nie mozna by jej bylo jakos skryc? Liberal, ale nie wszystko mu odpowiada w obyczajowosci,
"Krolestwa Boze"- potraktuj przenosnie. Inne ono bedzie dla komunistow, inne dla nazistow, inne dla chrzescijan, inne ( tu na ziemi, bo ono ponoc moze byc tu i teraz , juz na ziemii) dla ateistow:))
Ja np.: jestem czlwiekiem, chyba nie zaprzeczysz co? I marze o stalosci , tej emocjonalnej ( tak mi sie kojarzy slatosc wewnetrzna). Stalosci emocjonalnej pojetej w tym pozytywnym znaczeniu. Chcialabym jechac na jednostajmym ommmmmmmm… ( jedna z mantr dalekiego wschodu, bardzo mi sie podoba, bo jak cos wewnatrz boli i slow juz brak to nawet wycisza). Nie chcialabym trwac, zastygnac w jakims niepozytywnym emocjonalnym stanie- rozpacz, smutek, melancholia, depresja…..
Nie lubie zmiennosci nastrojowej, emocjonalnej… a to niesamowicie wiaze sie z sytuacjami , ktore nas w zyciu spotykaja, bo to od nich w duzej mierze zalezy nasze wenetrzne samopoczucie.
Jestes mezczyzna, wiec niezbyt kreci cie rozwazanie emocjonalnej strony zycia, a ono jest szalenie wazne:))
Twój opis „czystego liberała” jako żywo przypomina mi opis „prawdziwego katolika”. Znałem takich z autopsji, nawet w najbliższej rodzinie. Dziś znajdziesz go w doniesieniach prasowych o pisowskich politykach i radnych (to nie są liberałowie), a nawet księżach katolickich – a wszyscy prawią o moralności.
UsuńOczywiście, że miłość homo można by skryć, ale czy nie lepiej nie zwracać na nią uwagi? W parkach, skwerach, promenadach, ulicach pełno par hetero obściskujących się, a nawet całujących. Nie zwracamy na nich uwagi, niektórzy nostalgicznie wzdychają. Wiem, masz pewnie na myśli marsze równości. Raz, nikt cię nie zmusza ich oglądać, dwa, przynajmniej w Polsce to forma protestu na nienawiść.
Tak myślę, że po prostu nie zaznałaś tak naprawdę tej stałości emocjonalnej w znaczeniu pozytywnym. Aby miała sens, potrzebuje stale nowego paliwa. Nie da się na okrągło czytać jednej i tej samej książki, nawet jeśli za pierwszym razem nas zachwyciła. By docenić jej wartość, musisz się zmierzyć z innymi, stale będziesz szukać nowych treści, by w Tobie zachwyt nad książką wciąż istniał. Twierdzisz, że nie lubisz zmienności nastrojowej, emocjonalnej, ale bez nich życie byłoby jedną wielką nudą, obrazoburczo – do porzygania.
Jesteś w błędzie, dla mnie to szalenie ciekawy temat, choć pewnie, jako mężczyzna, mogę mieć inne zapatrywania, inny punkt widzenia ;)
Dla ateisty to królestwo życia (nie myl z królami życia). Twoje przenośnia, w stosunku do ateistów zakrawa na kpinę ;)
"Dziś znajdziesz go w doniesieniach prasowych o pisowskich politykach i radnych (to nie są liberałowie), a nawet księżach katolickich – a wszyscy prawią o moralności."
UsuńIdac twoim tokiem , mylisz, ze ci ,ktorzy zyja nieprawo a mienia sie ludzmi o liberalnych pogladach to typowi katole, lub ci stojacy w szeregach obecnej wladzy? . Mozna byc daleko do radnych partii pisowskiej i taka sama odleglosc moze dzielic kogos od kosciola katolickiego, mozna mienic sie liberalem a zyciem, podejsciem do najblizszego nam kregu ludzi byc despota. Zyc nie po linii tego co myslnie sie reprezentuje.
"Oczywiście, że miłość homo można by skryć, ale czy nie lepiej nie zwracać na nią uwagi?"
To jest takie cus, ze toleruje, bo musze, bo tak wypada, ale …. mi sie nie podoba. To jest wewentrzny zgrzyt. Czyli glaszczmy tych, ktorym to nie odpowiada, ale nie podnsza oreza, bo w mysl zasad wolnosci, ktore wyznaje etc ... ogolnie chyba chodzi, aby byc pozytywnie do takiego rodzaju milosci nastawionym? Nie chodzi chyba o pozytywne nastawienie li tylko do zewnetrznych wypowiedzi na temat homo ( srodowiska LGBT), ktore WYPADA wypowiadac i przestrzegac? Choc na poczatek dobre i to, na zasadzie: "nie bede sie czepiac, niech juz istnieja jak musza". Czyli na zewnatrz pelna geba liberal, wewnatrz cuchnie. Ten ktos wie jak byc powinno , ale tego nie czuje- zgrzyt. Nazwijmy to dysonsnsem zewnetrza z wewnetrzem, zaklamaniem.
To tyczy sie tez do widoku obsciskajacych sie parek hetero. Do owego nieprzychylnego przygladania sie na publiczne okazywania sobie uczuc przez hetero. Poniewaz jestes mezczyzna wiec troche ten obrazek uproszcze . Nie chodzi o publiczne wyrazanie sobie uczuc poprzez seks. :)) Jezeli mysle, ze ktos ma do czegos prawo to wewnetrznie musze tez to akceptowac, nie powinno mi sie nie podobac. Bo ow dysonans zawsze jakos wylezie.
"Tak myślę, że po prostu nie zaznałaś tak naprawdę tej stałości emocjonalnej w znaczeniu pozytywnym. Aby miała sens, potrzebuje stale nowego paliwa. Nie da się na okrągło czytać jednej i tej samej książki, nawet jeśli za pierwszym razem nas zachwyciła."
Alez oczywiscie , ze zaznaje i bardzo mi sie ow stan podoba i chcialabym go miec stale, ale nie jestem idiotka i wiem , ze tutaj to nieosiagalne. Wszystko sie zmeinia. Sytuacje, ludzie wokol nas, emocje to niezla amplituda. Mysle, ze ty tego pozytywnego nigdy nie zaznales, bo bys za tym tesknil i pragnal to zatrzymac. A tak to stale gawedzisz o tym, aby nie zastygnac. Stagnacja, stalosc to beeee. Musi ciagle cos sie dziac:)) A moze nie musi?
Zaznalam pozytywu wenetrznego o chialabym go stale.
Nie wiem co dla ateistow moze zakrawac na kpine.
Aż się prosi Cię prosić, abyś jeszcze raz przeczytała w notce czym jest liberalizm. Nie jest na pewno system wartości, które masz przyjąć za swoje, dlatego, że są idealne. Liberalizm nie wytworzył żadnego idealnego systemu wartości, które mają być ponad wszelką wątpliwość lepsze od innych. Wręcz przeciwnie, liberalizm wymaga tolerancji dla inności, o ile ta inność nie zagraża innym i samej tolerancji. Jeśli więc małżonkowie chcą się kłócić i tłuc, niech się tłuką o ile to nie zagraża zdrowiu i życiu ich samych i innym (np. dzieciom). Ale jednocześnie będzie walczył z tezą, że mąż może bardziej, bo taka jest wielowiekowa tradycja (już nie napiszę, że katolicka).
UsuńI znów niezrozumienie liberalizmu. To nie Kościół, który jeśli mu się coś nie podoba, to będzie kłamał o ideologiach. Co z tego, że mnie się marsze równości nie podobają? Nikt mnie nie zmusza do chodzenia na nie, ba!, nie dam się też zmusić do kontrmarszów. Nie będę czuł żadnego wewnętrznego rozdarcia, gdy mimo niechęci do homoseksualizmu, toleruję ich istnienie. Mnie ów homoseksualizm w żaden sposób nie dotyka. Nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz? Mam piać z zachwytu na widok całującej się namiętnie i publicznie pary hetero? Otóż, nie wychodzę z kina czy teatru, gdy jest scena miłosna, choć czasami jest tak potrzebna w fabule, jak cztery koła zapasowe w jednym samochodzie, którego na dodatek nikt z garażu nie wyprowadza. Tak samo zbyteczny jest miłosny i namiętny pocałunek na ulicy, ale Cię rozczaruję, nie obracam się na pięcie i nie idę w drugą stronę. Nie zmierzam też ich karcić. Sami sobie wystawiają świadectwo.
Nie zrozumiałaś. Jak długo trwa w Tobie zachwyt chwilą, nawet jeśli długa? To też chwila w stosunku do Twoich oczekiwań. Uważam, że natura uczyniła na szczęśliwcami nie pozwalając trwać w jednym i tym samym stanie zachwytu. Do dziś nie wyszlibyśmy z jaskiń.
I znów jesteś w błędzie. Zaznałem wiele chwil szczęścia, dlatego mimo wszystko uważam swoje życie za udane. Za niektórymi tęsknię, ale mam świadomość tego, że „to se już nie wrati”. Bardziej liczę na to, że przytrafią mi się następne, może podobne, ale i tak inne. Wiesz, co dla mnie jest wewnętrznym pozytywem? Stan ciągłego oczekiwania. W pewnym momencie skończy się na oczekiwaniu śmierci, ale i to może być fascynujące ;)
Dla ateisty, każde odniesienie go do Boga zakrawa na kpinę.
Nie, nie ulegne twojej prośbie i notki nie przeczytam ponownie. Wybacz moj upor, ale … wszelkiego rodzaju klasyfikacje, szczegolnie w swiecie polityki, ludzkich pogladow i swiatopogladow nie maja dla mnie najmniejszego zanczenia. Tzn. zeby nie bylo, ze teges… jakos tam sie nazwac musimy, jakies tam etykiety sobie ponadawac musimy, aby nam sie rozjasnilo who is who, ale bardzo czesto doswiadczalam momentow w dyskusjach , czy tez w zyciu, ze czlowiek interpretowal cos w zaleznosci od chwili. Od momentu, kontekstu i wtedy owe podzialy i regulki szly sie pasc.
UsuńMdli mnie to. Liberal, komuch, lewicowy, katol, konserwa…. wszystko psu na bude, nie ublizajac psom.
"Co z tego, że mnie się marsze równości nie podobają? Nikt mnie nie zmusza do chodzenia na nie, ba!, nie dam się też zmusić do kontrmarszów. Nie będę czuł żadnego wewnętrznego rozdarcia, gdy mimo niechęci do homoseksualizmu, toleruję ich istnienie."
Ba! To tak samo jak ja, a nawet gorzej niz ja, bo ja w tym punkcie jestem troche "lepiej" (p) niz ty:
"gdy mimo niechęci do homoseksualizmu". Nie przejawiam do nich zadnej niecheci, parka homo idaca za reke nie powoduje we mnie niefajnych uczuc, a raczej zainteresowanie ( pozytywnie to pojmujac). Nie odwracam wzroku, bo nie wiem co z soba w danym momencie zrobic. A jestem zwyklym , przecietnym wierzacym , na dodatek katolikiem:)
Nie wiesz o co chodzi Asmo? Chodzi o to, ze pod wzgledem obyczajowym nie jestes liberalem. I ze te pojecia wszelakie potwornie sie miksuja. Dla ciebie liberal , to liberal. Prosto zwiezle i na temat, ale jak podrapiesz ta skorupke to wylaza pewne rzeczy, sprawy, ktore interpretujesz ( interpretujemy) jak ktos o nieliberalnych zapatrywaniach. I co z tego , ze ich nie pokazujesz, skoro wewnatrz maja sie ci one dobrze.
" Tak samo zbyteczny jest miłosny i namiętny pocałunek na ulicy, ale Cię rozczaruję, nie obracam się na pięcie i nie idę w drugą stronę. Nie zmierzam też ich karcić. Sami sobie wystawiają świadectwo."
A ja nawet lubie jak parka pokazuje sobie uczucie, bo takich sztampowych- szytwnych zachowan mam czasami dosc. Wzrusza mnie parka , ktora pomimo wielu lat wspolnie przezytych idzie z soba za reke, co bulwersuje czasami kumochy. Wlasnie tak trzeba. To jest piekne, a nie , ze ktos sam o sobie wystawia swiadectwo. Swiadectwo o swoim zamknieciu wystawia taki konserwatywny obyczajowo buc, ktory mysli wowczas: "co za zenada":))
Szarabajka pisala juz wyzej, ze ludzie sa troche tacy, troche tacy...nie ma jasnych podzialow. A te mowki o "-izmach" wszelakich to tylko etykietowanie, aby bylo sie nam lepiej w rzeczywistosci rozeznac i czuc, ze mamy grunt pod nogami.
" Ale jednocześnie będzie walczył z tezą, że mąż może bardziej, bo taka jest wielowiekowa tradycja (już nie napiszę, że katolicka)."
No wlasnie napisales. Z ta teza walczysz nie ze wzgledu na tkwiacy w tobie na wskros liberalizm, ale ze wzgledu na tak, a nie inaczej uksztaltowane sumienie. Niekoniecznie wyniesione z domu- ale to chyba wiadomo.
Poza tym dlaczego znowu ow "katolicki"? Tradycyjny przeciez- meski... ludzie kiedys tak, a nie inaczej pojmowali i uprawiali swoje zycie obyczajowe. Mezczyzna dzielil i rzadzil bo mial dostep do dobr… a przez to wymagal posluchu, szacunu, ostatniego zdania. Poza tym byl silniejszy fizycznie i taka , a nie inna strukture spoleczna wytworzyl. Katolicyzm zaistnial dlugo po osiagnieciu umiejetnosci panowania przez facetow.
Zostawmy moze twoje i moje zycie osobiste w spokoju.
Powiem inaczej... nie doswiadczyles kontemplacji.
Jako liberał, wybaczam Ci Twój upór ;)))
UsuńMdli Cię od tych nazw? Ale od nich nie da się uciec, jeśli mówimy o swoich, czy innych poglądach. One bardzo ogólnie ale i dość jasno określają z kim mamy do czynienia. Wprawdzie istnieją pewne możliwości ich wzajemnego przenikania, ale tylko w drobiazgach.
Właśnie w tym rzecz, ja dla żadnej poprawności nie będę udawał, że mi się coś podoba, gdy mi się nie podoba. Haczyk w tym, aby to w nas nie wywoływało agresji. I w tym kontekście nie pojmuję, co to znaczy „obyczajowy liberał”? Czy to taki, co ma nie tylko tolerować pedofilię, zamordyzm, gwałty, złodziejstwo, pornografię itp., itd., ale i cieszyć nimi oko?
Wróćmy do tej pary hetero. Pisałem o namiętnym całowaniu, a nie trzymaniu się za rączkę, czy cmoknięciu na powitanie. Sam uwielbiałem się całować, ale dlaczego miałbym to robić publicznie? By się ktoś podniecał (niekoniecznie erotycznie)? Bo nie ma w tym sztampowości? By jakąś parkę uznać za zakochaną nie potrzebują mi demonstrować tego żarliwym pocałunkiem. Ale ok, nie chcę być hipokrytą, też tak postępowałem do czasu, aż ktoś mnie zbeształ. Po przemyśleniu uznałem, że miał rację, nomen omen – świętą rację. Jak rozumiem, oboje jesteśmy przeciwnikami użycia siły w związkach? Przekornie zapytam, skoro nie drażni Cię egzaltacja kochającej się pary, dlaczego oponujesz przeciw użyciu przemocy, kiedy tą parę łączy nienawiść? Dobrze napisałem: łączy nienawiść.
Dziś nie powołujemy się na starożytną kulturę, a na kulturę chrześcijańską. Ponad dwa tysiąclecia nie wykorzeniły męskiego szowinizmu, wręcz go umocniły.
PS. Przepraszam, muszę się zająć niedzielnym obiadem. Nie mam posłusznej żony, która by za mnie go ugotowała i podała mi pod nos ;) Ale do dyskusji chętnie wrócę.
UsuńPoniewaz jestem kobieta to gotuje i psze. Zajmuje sie dwiema rzeczymi na raz:) I wyobraz sobie , ze jako posluszna katoliczka pozwalam mojemu mezowi zasiasc w tym czasie na kanapie i ogladac TV. Niestety, musze z przykroscia napisac , ze nie otwieram mu piwa i nie podaje, aby sobie owe ogladanie telewizji urozmaicil doznamiami smakowymi:)) Bo on piwa nie pije. A z tym gotowaniem to tak tradycyjnie- meska czesc mojej niewielkiej rodziny nie umie gotowac, ale ja tez tak tradycyjnie, czyli po katolicku nie ruszam sie ze sprawami zwiazanymi z samochodem, dzwiganiem, remontami ( wygania mnie, bo ponoc przeszkadzam, moge tylko zadecydowac jakie kolory, co gdzie ustawic, jak powiesic… nie pozwoli mi wybrac mieszadla do betomu, ani wtracic sie w sprawy doboru zapraw, tynku i te inne). Ogrodek tez spoczal na jego klacie…. czyli ja tez laskawie pozwole mu spoczac przed odbiornikiem telewizyjnym. Tak tradycyjnie , zdrowo- po katolicku (p):))
UsuńI nie wywodze sie z domu o scislym katolickim podejsciu do zycia. U mnie sie raczej nie wierzylo.
Asmo to jest tak, ze pod pewnymi wzgledami ja jestem bardziej liberalna niz ty ( uzywam slowka "bardziej" aby rozroznic, wycieniowac ow obraz ….) . Po wzgledami obyczajowymi przebijam ciebie z pewnoscia, choc nie wszystko akceptuje. Tobie pod wzgledem obyczajowosci blizej do konserwatyzmu. Pomimo to, ze pod wzgledem obyczajowym mam inaczej niz ty, to nie uwazam sie za liberalke. Przyklaskuje madremu feminizmowi, ale nie uwazam sie za liberalke. Mam mieszane uczucia kiedy chodzi o aborcje. Rozumiem trudne sytuacje, ale wiekszosc tych sytuacji, ktore staja sie trudne to glupota obu zaangazowanych w sprawe stron. W moim podejsciu do aborcji nie ma nic do rzeczy holdowanie teoriom- ideom wolnosciowym, a raczej wysuwa sie tu na plan pierwszy ludzka glupota, lekkomyslnosc… Nietrawie tego. Jak mi ktos opowiada swoja historie zycia i chce, aby sie nad nim pochylic to ja i owszem , czemu nie, bo bywaja sytuacje , ktore mnie rozwalaja, ale jak widze pewna lekkomyslnosc i ktos nakazuje mi sie nad tym wzruszyc to bym gryzla i kopala.
Aborcje i dazenie do ustaw ja uchwalajacych widze nie przez pryzmat katolicyzmu, a raczej przez pryzmat ludzkiej glupoty w zabezpieczaniu sie. Dlaczego mialabym sie na to zgadzac? Na taki brak pracy nad soba, na taka ludzka malosc, niemyslenie…? Wpadl, bo sie stalo, toz wszyscy jestesmy ludzmi ( rozumiem), wiec chce ulgi w postaci prawa ( nierozumiem) . To mnie rozwala.
Nie ma nigdzie czystego liberalizmu, katolicyzmu, komunizmu… czlowiek ocenia wszystko z punktu wlasnego siedzenia, z wlasnej perspektywy i wewnetrznych warunkow ( sumienie).
Dorzuce jeszcze cos w sprawie tego akapitu:
Usuń"Ponad dwa tysiąclecia nie wykorzeniły męskiego szowinizmu, wręcz go umocniły."
Bo mezczyzna nie chce ustapic z tronu. Jezeli powstawala jakas nowa idea ,to faceci od tysiacleci sie za nia brali i wporowadzaja na swoja modle. W obecnych czasach przez ruch feministyczny ow tron jest panom wytracany, ale musi minac pare pokolen aby zmienila sie meska mentalnosc. Mezczyzni bardzo czesto wspoldzialaja z kobietami na ich rzecz, ale tylko wtedy kiedy lezy to w meskim interesie. Faceci ( oogolniam oczywiscie) nigdy nie byli i nie sa bezinteresowni ( kobiety rowniez cechuje owa przypadlosc) . Mienia sie zwolennikami feminzmu, jednak hola, , bo zawsze moze cos lezec u zrodla owej wspolpracy. Z reguly ich wlasna korzysc np.: w zyciu obyczajowym- latwiejszy dostep do seksu, bardziej wyluzowane panienki…. To tylo jako taki prosty przyklad.
Chrzescijanstwo na swspolczesne mu czasy bylo bardzo nowatorskie i jak na tamte czasy dawalo kobietom wiele praw. Samo wprowadzenie sakramentu malzenstwa- nie chce sie juz powtarzac, bo pisalam to wielokrotnie. Zapewnilo byt kobiecie pod jednym dachem do smierci. Weszli mnisi i zaczeli spisywac, wprowadzac prawo. A uwierz bylo ono bardziej milosierne niz prawo obyczajowe ( samosadow, wspolnoty) tamtych czasow.
Się nie chwal, też zajmowałem się dwiema rzeczami. Obiad, konsumpcja i mycie garów plus hiszpańska Vuelta, jeden z trzech turów kolarskich, dla mnie najważniejszych z wydarzeń sportowych. Niestety, nie mogę zasiąść wygodnie w fotelu, jak Twój mąż, mimo że wywodzę się ze stricte katolickiego domu. Aha, teraz będę się delektował piwkiem, lubię tak w niedzielne popołudnia ;)
UsuńPowinnaś zauważyć, że akurat Ciebie nie wcisnąłem w żadną ideologię, poza katolicką. Nie przypominam sobie, abym określił Cię zatwardziałą konserwatystką, ani ortodoksyjną katoliczką, o lewicującej aktywistce nie wspomnę. Ale tu Cię odrobinę zmartwię, nawet jeśli nie chcesz być zaszufladkowana, z tego co piszesz wynika jasno, że mieścisz się w widełkach... liberalizmu. Tylko nie wiem, czy wolno mi Ci gratulować? :D
Z tym sprawami obyczajowymi jest problem, bo przecież nie będziemy się tu publicznie przebijać w tym, które z nas jest bardziej tolerancyjne w tych sprawach. Nie będę tu też roztrząsał problemu aborcji, ja już kiedyś zadeklarowałem się jako zwolennik aktualnego stanu prawnego, i tu się u mnie nic nie zmieniło.
Znów się z Tobą zgodzę, mężczyźni nie chcą się dzielić swoją pozycją bez zastrzeżeń, ale nie przekonasz mnie, że w tym nie było udziału Kościołów chrześcijańskich i to od samego zarania, że przypomnę postać św. Pawła, który zabronił zabierania głosu kobietom na zebraniach, a późnij było już tylko gorzej. Zaś sakrament małżeństwa nie tyle zabezpieczał byt żony na starość (bo zapytam: która późnej starości dożywała? Chyba tylko wdowa na utrzymaniu dzieci), ile sankcjonował jej zależność od męża.
Twój pogląd na brak prawdziwych ideologii uważam za Twoją, w pełni subiektywną opinię. Właściwie nie wiem, czy jest to powód do zaciekłych sporów, dość, że ja pozostaję przy swojej opinii ;)
mnie w konserwatyzmie /ideologii/ poza faktem, że jest to ideologia antywolnościowa (w skrajnym przypadku wręcz totalitarna) nie pasuje hipokryzja w nią wdrukowana... krytykuje materializm i konsumpcjonizm, a tym czasem jej wyznawcom o to właśnie centralnie chodzi, by "mieć i żreć"... a ten dla kogo priorytetem jest "być" (w harmonii z Naturą) to dla nich "obdartus", "nierób" i rzecz jasna "brudas"... dlatego od dawna uważam, że tzw. "prawica" i "lewica" na pewnym poziomie niczym się od siebie nie różnią, można śmiało postawić znak równości pomiędzy konserwatyzmem i komunizmem...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Bądźmy szczerzy, właściwie żadna ideologii nie jest pozbawiona hipokryzji. Myślę, że w jakieś drobnej części dopada również liberalizm. Ten ostatni dopuszcza prawo istnienia innych poglądów, nawet sprzecznych z liberalizmem, a jednak jest wrogiem skrajnych radykalizmów. Gdzie jest bowiem granica tolerancji? Nawet jeśli użyć sformułowania: „tolerancja kończy się tam, gdzie ktoś przeciw tolerancji występuje” i tak nie jest to stwierdzenie do końca precyzyjne.
UsuńW notce jest taki fragment: „o wolności słowa, nawet tych bluźnierczych”. Mam się za liberała, ale mam też problem z bluźnierczymi słowami ;)
zapewne tak jest, że każda ideologia polit-społ ma jakieś swoje luki, niedoróby i takie tam inne... która ma ich więcej to już jest temat na nocne dyskusje przy faji i piwie, w których nie chodzi o to, by się dogadać, tylko żeby sobie pogadać...
Usuńpoza tym taka ideologia jest jak seryjny garnitur, który nie na każdym musi leżeć idealnie, więc tacy ludzie dokonują pewnych poprawek krawieckich, by się w tym garniturze dobrze czuć...
Oczywistym jest dla mnie, że chodzi tylko o to aby pogadać ;)
UsuńMiałbym trudność przyrównania liberalizmu do garnituru. To bardziej luzacka bluza, albo wytarty już jesienny płaszcz ;)
nawet niezłe porównanie... można by rzec: chałat jakiś /raczej nie sutanna/ :)... ale też go trzeba przerabiać, jak klient niegabarytowy...
Usuń