czwartek, 26 września 2019

Superman w wersji hard


  Lubicie komiksy lub filmy o Supermanie? Osobiście nie przepadam. Gdy oglądam faceta w śmiesznej pelerynie, który lata z prędkością ponaddźwiękowego odrzutowca, nie mogę się powstrzymać od śmiechu. A śmiech przeszkadza w skupieniu się nad akcją. Pewnie wszyscy tę postać znamy, więc tylko wspomnę, że pojawił się po raz pierwszy w 1938 roku, w jakimś amerykańskim magazynie. Ledwie kilka dni temu znalazłem opowieść o kimś podobnym, równie uzdolnionym, dla suspensu nazwę go roboczo Oipo. Pozwolę sobie na streszczenie.

  Jest rok 1943, wrzesień. W Barii jest baza amerykańskich bombowców i któregoś dnia ich eskadra ma zbombardować niemiecki magazyn amunicji. Nadlatują nad cel i już szykują się do zrzucenia bomb, gdy nagle, na wysokości 4 tys. stóp, pojawia się przed eskadrą dziwna postać w brązowej pelerynie, o krzaczastych brwiach i rozwianej fryzurze. Z rękami uniesionymi do góry, a w każdej dłoni laserowy celowniki, których przecież wtedy nie znano. Przerażeni, zamiast na skład amunicji zrzucają bomby w pobliskich lasach. Po powrocie do bazy nikt im nie wierzy i podejrzewa się ich o tchórzostwo. Tu wtręt, właśnie skończyłem oglądać serial „Paragraf 22”, gdzie takim tchórzem okazał jeden z bombardierów. Ze strachu zwariował po pięćdziesięciu misjach na bombowcach. To niejako tłumaczy, dlaczego ci amerykańcy tak łatwo się przerazili tego Oipo. Prawdziwy problem pojawił się, gdy kolejne eskadry wysyłane w ten sam rejon, wracały z tego samego powodu. Jakiś bliżej nieznany generał tak się wkurzył, że sam zdecydował się polecieć i..., i ten sam gość, unoszący się wowietrzu bez samolotu w brązowej pelerynie nie pozwolił wykonać misji. Sprawa o tyle bulwersująca, że wszystkie okoliczne cele były bombardowane bez przeszkód. Wszystko się wyjaśniło, ale wpierw zapytam czy Wam się podoba ta fantastyczna historyjka?

  Wszystko staje się oczywiste i podobno rzeczywiste, jeśli odpowiednio zangramować tego lotnika w pelerynie Oipo – wyjdzie Wam o. Pio. To on miał bronić San Giovanni Rotondo przed zbombardowaniem przez amerykańskie bombowce, bo tam mieścił się jego klasztor kapucynów. Tu przypomnę, że okoliczne, mocno zaludnione miejscowości w ogóle go nie interesowały. Podobnie jak opactwo na Monte Casino, czy święte miasto Rzym. Szukałem jakieś wzmianki o tych nieudanych bombardowaniach, ale piszą o nich tylko katolickie portale, uznające o. Pio za największego świętego XX wieku. Choć kto wie, ostatnio amerykańcy przyznali się, że dwa razy sfotografowali UFO, to może i mają jakąś dokumentację i o tym niezidentyfikowanym obiekcie na San Giovanni Rotondo? W końcu wtedy fotografowanie stało już na stosunkowo wysokim poziomie.

  Mnie się w tej świętości podobają dwie cechy o. Pio. Pierwsza, to ta bilokacja, bo tu trzeba dodać, że właściwy o. Pio był w tym samym momencie w swojej klasztornej celi i na wysokości 4 tys. stóp odganiając bombowce, niczym strach na wróble niepożądane ptactwo. Druga, owe stygmaty, podobne badane przez lekarzy, dodam, że zaufanych i katolickich. Jeden z nich, też podobno, nawet książkę przeczytał przez taką dziurę w dłoni. Problem w tym, że one nie są w tym miejscu gdzie powinny, bo ukrzyżowanych przybijano gwoździami do krzyża w nadgarstku, a nie tam, gdzie je mają wszyscy święci stygmatowcy. Widać o. Pio i cała reszta, opiera się tylko na malarstwie mistrzów średniowiecza. Ja tylko jednej rzeczy nie pojmuję. Papież Jan Paweł II nie wierzył w ewolucję bez boskiego projektanta, ale bez problemu uwierzył w tę bilokację i w te fałszywe stygmaty, dzięki którym nobilitował o. Pio do rangi świętego.

PS. Zastanawia mnie tytuł artykułu, na podstawie którego powstała ta notka: „O. Pio, bat na ateistów”. Może mi go ktoś wytłumaczyć? Będę wdzięczny.




13 komentarzy:

  1. No to Ci tłumaczę - tytuł artykułu musi być chwytliwy, żeby było warto do niego zaglądnąć. Taki wabik po prostu. :)
    Przyznaj, że skoro ujrzałeś ten "bat na ateistów", to bardziej Cię zaciekawiło … :)
    Ba, nawet zastanowiło dlaczego taki właśnie tytuł, mało, nawet mnie (nas?) w to wciągnąłeś, skoro o ateistach tam rzeczywiście prawie nic nie ma … :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda ;) "Bat na ateistów" musi generować ciekawość. Choć równie mocno przyciągnęła mnie postać samego św. o. Pio - postać dla mnie bardziej niż kontrowersyjna.

      Ten chwyt z pytaniem okazuje się dobrym. Muszę częściej stosować ;)))

      Usuń
  2. A co do opowieści o o.Pio - ta o ochronie własnego klasztoru przed bombardowaniem rzeczywiście trochę bez sensu, bo wygląda na to, że alianci zamiast niszczyć Niemców to wszyscy lecieli niszczyć Rotondo …
    Skoro się to nie udawało, bo ojciec zasłaniał cel własną piersią to zrzucali bomby gdziekolwiek indziej ...

    Całe moje szczęście, że wiara w świętych i ich dziwne nieraz dzieła nie jest konieczna do zbawienia.
    Za to ateiści mają bat (prześmiewczy) na katolików, że ho,ho… :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zastanawia fakt, że nigdzie indziej nie znalazłem wzmianki o tych nieudanych nalotach, poza portalami katolickimi.

      Faktycznie masz szczęście ;) Ha, ha, ha, ja tylko czekam, aż się pojawi jakiś obrońca cudów o. Pio...

      Usuń
    2. raczej obrończynia... no właśnie, dlaczego się nie pojawia?...

      Usuń
    3. O. Pio jest na tyle osobą kontrowersyjną, że żadnej krytyce się nie oprze. Stąd niemal zamknięte "kluby wzajemnej adoracji" fanów tego świętego.

      Usuń
  3. Ostatnio gdzieś wyczytałam, że Jezus był Kosmitą. I teraz już mnie chyba nic nie zdziwi ani Pio, ani każdy kolejny stygmatyk.
    O UFO, że to realna sprawa jak i o tym, że od dawna "Ziemianie" współpracują z obcymi cywilizacjami mówił publicznie były minister obrony Kanady i nie było po tej wypowiedzi żadnego dementi. I oficjalnie wiadomo, że piloci mają przykazane by zgłaszali wszystkie przypadki spotkań z UFO. Wrzuć na YT hasło "Kosmiczne Ujawnienia", sezon 1 i obejrzyj, a raczej posłuchaj pierwsze chyba 15 odcinków. Znacznie lepsze niż latający zakonnik Pio lub Superman..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z naszych, na szczęście już byłych ministrów, też się upierał przy jakieś sztucznej mgle. Ministrowie obrony widać tak mają ;)
      Ja się już tyle tych opowieści o UFO naczytałem, że dziś wątpię, że uwierzę, nawet gdybym sam je widział :D

      Usuń
  4. Wiesz, tymi samolotami latali Żydzi, Amerykanie i inne nacje - a sporo z nich było ateistami.
    Tylko wychodzi mi na to, że Pio grał po złej stronie - bronił faszystów. No i Pio ponoć nie obrócił się w proch...

    Wracając do tych nalotów. Czytałem ten podlinkowany artykuł i myślałem że spadnę z krzesła. Choć jak zwykle, pobudziło to także ciekawość skąd się wzięła ta historia. No i trafiłem na książkę "Bombing, States and Peoples in Western Europe 1940-1945" - w której wyczytałem że:

    Po dołączeniu Włoch do wojny ojciec Pio dostawał około 12000 listów z prośbą o wstawiennictwo i ochronę przed wojną - co było wynikiem słabnącego kultu Duce i zwróceniu się Włochów w stronę kościoła (wiadomo, jak trwoga...). Na terenie Apulii, gdzie znajduje się San Giovanni Rotondo, żywa była w dalszym ciągu legenda innego kapucyńskiego mnicha, niejakiego Giuseppe la Copertino, który ponoć lewitował w powietrzu – tego samego cudu oczekiwano od pobożnego stygmatyka. Ponieważ jedyną miejscowością w rejonie Apulii, która doświadczyła bombardowań była Foggia, uznano, że wstawiennictwo Ojca Pio jest nader skuteczne. 😊 Ba, ma to nawet uzasadnienie psychologiczne – w książce której tytuł podałem nazwane jest „reminiscencją archaicznej mentalności” – czyli niejako przywołaniem do życia jakichś dawnych wierzeń, a zdarza się właśnie podczas wojen i w sytuacji zagrożenia (wiadomo, jak trwoga...) – i znajduje potwierdzenie w różnych innych zjawiskach – jak choćby „aniołach z Mons”.
    Aż do śmierci Ojca Pio i długo po niej, orędownicy tego przypadku poszukiwali pilotów, którzy byliby w stanie potwierdzić, że od bombardowania odwiodła ich postać latającego zakonnika – choć daje do myślenia brak nazwiska owego generała, dowódcy eskadry, który rzekomo miał się nawet z Ojcem Pio spotkać. To wszystko potem przysłużyło się także beatyfikacji tegoż…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorry mała errata - bo tłumaczłem i w locie pisałem - 12000 rocznie listów dostawał,
      Copertino żył w XVII w.

      Usuń
    2. Tam byli podobno nawet Polacy ;)

      Dla mnie zrozumiałe jest, że ludzie pragną jakichś cudownych mitów, i to nie tylko wierzący (Batman, Superman) i właściwie nie byłoby w tym nic złego, nawet z tym o. Pio, gdyby nie oficjalne uznanie go za świętego. To tak jakby wynieść na ołtarze Santa Clausa, tego od Coca-Coli.
      Przeszukując net w poszukiwaniu czegoś o tym świętym (notka miała być obszerniejsza) natrafiałem na takie bzdety, że głowa boli, więc do tych lotników dodałem tylko tę historię o czytaniu książki przez otwory w dłoniach, gdyż nawet podejrzenia o oszustwo do miłośników tego świętego nie docierały. Daremny trud, ludzie uwierzą w każdą brednię na jego temat.

      Coś w tym jednak jest, co piszesz na temat źródeł mitu o bilokacji czy lewitowaniu. Ludziom marzy się nie tylko latanie o własnych siłach, ale możliwość bycia w kilku miejscach na raz. Natomiast zabawne jest tłumaczenie tej bilokacji. Podobno dusza odrywa się od ciała i dlatego ten ktoś może być jednocześnie w dwóch miejscach. To herezja (dualizm) potępiana przez Kościół, bo za życia dusza i ciało stanowią nierozerwalną całość. Tym bardziej bulwersuje fakt, że św. Jan Paweł II tę herezję uznał za przejaw świętości o. Pio.

      Usuń
    3. niejaki Mardox /postać z uniwersum X-menów/ generował po prostu własne duplikaty, czyli duszę chyba też?... tylko ciekawe, jak to później jest?... bo ta druga dusza pobiera z otoczenia inny pakiet danych i jak się te dusze potem zintegrują, to jakaś schizofrenia może wtedy się porobić...

      Usuń
    4. To Ci mogą wyjaśnić tylko ci, którzy w bilokację wierzą ;) Ja się nie podejmuję...

      Usuń