sobota, 28 września 2019

Prawdy wiary


  Rodzice jedenastolatka pewnej szkoły podstawowej w Polsce złożyli skargę na katechetę, który w czasie lekcji religii złapał ucznia za karczycho i wcale nielekko przydusił1. Pominę szczegóły życiorysu świeckiego katechety, faktem jest, że jak to się mówi „wyszedł z nerw” i natychmiast ukarał. Można powiedzieć, że niemal jak Bóg, ów katecheta jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, za złe karze – natychmiast, bo faktem jest, że ów jedenastolatek do grzecznych nie należał.

  Nie tak dawno jeden z blogowiczów oskarżył mnie, że mój ateizm wynika z zawodu jakiego miałem doznać, gdy Bóg nie spełnił mojej prośby. To po części tylko prawda. Bóg faktycznie nie spełnił mojej prośby podpartej codziennymi modlitwami, częstym uczestnictwem w Mszy świętej i nierzadkimi pielgrzymkami, ale paradoksalnie nie miałem o to do Niego pretensji. Jak to bywa z sędziami sprawiedliwymi, mógł spełnić moją prośbę, ale wcale nie musiał. Dziś się to tłumaczy tym, że podobno Bóg ma wobec mnie jakieś zamiary, których nie mogę poznać. Widocznie tym zamiarem było to, abym stał się ateistą...

  Już na poważnie, no, prawie na poważnie. Jedną z przyczyn, choć nie jedyną tego kroku było to, że nigdzie nie widziałem tej „dobrej nowiny”. Może tylko te bożonarodzeniowe podarunki, ale sami przyznacie, że to nawet trudno podpiąć pod tę dobrą nowinę. Za to niemal stale mnie straszono prawdami wiary. Szczególnie trzema: „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze”, „Dusza ludzka jest nieśmiertelna” oraz „Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Pewnie każdy katolik zna te sześć prawd wiary, ale czy ktokolwiek się nad nimi zastanawia? Śmiem wątpić. W owym „za złe każe” jest straszna groźba i nie ma nic wspólnego z tym, co się o Bogu mówi, że jest dobry i mnie kocha, że daje mi wolną wolę. Trzeba sobie uzmysłowić czym jest owa kara – kara wiecznego potępienia, która nie ma żadnych znamion litości. Człowiek po jakimś czasie jest w stanie wybaczyć drugiemu najgorszą podłość, Bóg nigdy, co potwierdził Jezus. Tu rodzi się pytanie, czy w stosunku do kogoś, kogo się bardzo kocha, a priori wysuwamy taką groźbę? Powiesz ukochanej osobie na wstępie znajomości, że jak przestanie cię kochać, to ją zabijesz, i dodasz wspaniałomyślnie, że to będzie jej... wolny wybór? Równie ciekawa jest owa idea nieśmiertelnej duszy, a to z dwóch powodów. Odbiera ci się możliwość wycofania się z tej bajki bez konsekwencji, ale również stawia pod znakiem zapytania wartość naszego ciała? Z tej koncepcji wynika, że nic. I wreszcie ostatnia sprawa, chyba najbardziej groźna, wszystko i tak zależy tylko od Łaski Bożej, a łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Innymi słowy, zbawienie zależy od nastroju Boga. Będzie w złym, choćbyś prowadził żywot najbardziej święty, i tak możesz mieć... przechlapane.

  Te sześć prawd wiary, to dość dziwny zbiór, drogowskaz, dla wiernych polskiego Kościoła katolickiego. Pewnie mało kto wie, że nigdzie indziej poza naszym krajem, takie coś nie funkcjonuje. Ja tu nie żartuję. Wszyscy wierzący w Polsce je znają, ja też je kiedyś poznałem, ale one nie mają żadnego uzasadnienia w teologii Kościoła. Owe prawdy wiary znalazły się po raz pierwszy w katechizmie dla młodzieży w Wilnie w 1833 roku, co wskazuje na lokalną tradycję katechetyczną, a to oznacza, że nie stoi za nią autorytet papieża ani żadnego soboru. Inaczej, sześć głównych prawd wiary to tradycja polska, ale nie światowa i powszechna. Zapytajcie wiernych, czy wiedzą skąd się te główne prawdy wzięły, i pomijając fakt, że nikt nie wie, widzę ich miny, gdy się dowiedzą, że to nie są prawdy Kościoła powszechnego.

  A rzecz ma się tak, że je się wpaja katechumenom w randze ważności przed Dekalogiem i przed ośmioma błogosławieństwami. Wprawdzie KEP od 2010 roku już ich nie obejmuje w podstawach programowych katechezy, to jednak te sześć głównych prawd wiary figuruje we wszystkich podręcznikach do nauki religii, nawet w modlitewnikach, a w przygotowaniu do bierzmowania, nawet przed Credo i są nazwane „najważniejszymi prawdami wiary” (sic!) I jeszcze raz powtórzę, w tych prawdach wiary zawarty jest przede wszystkim lęk przed Bogiem i wręcz demoniczny Jego obraz. Czy takiego Boga da się pokochać? W pewnym okresie życia uznałem, że nie sposób, że ja nie potrafię, tak jak nie byłbym w stanie polubić psa Baskerwilów, i to był pierwszy ważny krok do ateizmu.





6 komentarzy:

  1. Ciekawa teza skąd się wziął u Ciebie ateizm. Może uświadom temu komuś, że ateizm bierze się z niezależnego myślenia i po przeczytaniu ze zrozumieniem licznych tekstów z zakresu teologii chrześcijańskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mnie chodzi, więc odpowiem. Po pierwsze Asmo sam napomknął o tych niewysłuchanych modlitwach, po drugie żadne niezależne myślenie, ani czytanie licznych testów z zakresu teologii chrześcijańskiej nie musi skutkować ateizmem, a najwyżej zawaleniem się chrystianocentrycznej wizji religii. Ja na przykład nie dziwię się wcale, że jak ktoś ma wpojone chrześcijaństwo i zaczyna studiować PŚ, to wychodzi mu, że to wszystko nie trzyma się kupy - ale od tego jeszcze daleka droga do ateizmu, chyba że komuś się po prostu w głowie nie mieszczą inne wizje Boga. Asmo nie ma żadnych innych wizji, bawi się jedynie w podważanie chrześcijańskiego wyobrażenia Boga, co naprawdę nie jest aż takie trudne.

      Usuń
    2. Anabell, to był pierwszy, choć nie jedyny etap, poważny etap przejścia na ateizm. Główny wątek, dla odstępującego od wiary – to włączenie myślenia ;)

      Usuń
    3. Radku:

      Nie musi, ale może, i po pierwsze, najczęściej skutkuje ateizmem, po drugie, i tak zawsze występują „etapy przejściowe”. Idąc tropem Twojego myślenia, niektórzy zatrzymują się na etapie agnostycyzmu i, jak dla mnie, wynika to może z dwóch przyczyn: albo strach przed pójściem dalej, albo zwykłe lenistwo (zrzucił jarzmo chrześcijaństwa (teizmu, i jest już zadowolony)). Jeśli ktoś jednak urodził się agnostykiem i nim pozostaje, to znaczy, że nigdy mu się nie chciało rewidować swojego światopoglądu.

      Racja, podważanie każdej religii nie jest trudne, znacznie trudniej jest się w światopoglądzie określić. Jeszcze trudniej w nim trwać, gdy większość opiera swoją opinię o ateizmie na znanym fragmencie Biblii: „Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma Boga»” (jest jeszcze kilka innych ciekawych) ;)

      Swego czasu otarłem się o deizm i panteizm. Na szczęście krótko...

      Usuń
  2. "I jeszcze raz powtórzę, w tych prawdach wiary zawarty jest przede wszystkim lęk przed Bogiem i wręcz demoniczny Jego obraz."
    Przesadzasz Asmodeuszu. No chyba, że masz inne 6 prawd wiary niż ja mam.
    Właściwie, to tylko jedna jest taka, która może budzić lęk - Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
    Obecnie jakby bardziej stawia się na miłosierdzie Boże niż Bożą sprawiedliwość.

    Ale jak powiedział Sasin (ludziom obawiającym się supersystemu do inwigilacji) - nie musi się niczego obawiać człowiek uczciwy, to w przypadku tej prawdy wiary jest podobnie. Królestwo niebieskie należy do ludzi czystego serca. :)

    Pozostałe prawdy wiary są tylko stwierdzeniami o sprawach, które zupełnie od nas nie zależą … No może trochę tylko ta o łasce Bożej jako koniecznej do zbawienia. I tylko w tym kontekście, że ten, komu na zbawieniu zależy powinien o tę łaskę zawsze zabiegać, a zwłaszcza na/w godzinę śmierci o nią prosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, nie jestem petentem ;)
      Po drugie to nie tak, że to tylko ta jedna prawda wiary.

      Wiesz, ja sobie mogę gdybać (i faktycznie gdybałem), ale problem nie dotyczył (nie dotyczy innych nadal) tylko mnie. Nie bez przyczyny KEP wycofał nauczanie tych prawd z katechizacji, gdyż ich odbiór jest niejednoznaczny, szczególnie teraz, kiedy propaguje się Boże Miłosierdzie – owo karanie jest w przeciwieństwie do tego miłosierdzia. Tworzy obraz groźnego i bezwzględnego Sędziego. To obrazuje dziś sytuacja, gdy samemu staje się przed obliczem sędziego na rozprawie, nawet jeśli masz pełne przekonanie o swojej niewinności.
      Te Prawdy Wiary mają jeszcze jeden „feler”. Mówię o „Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia” i ani słowa o Zmartwychwstaniu, będącym kwintesencją chrześcijanizmu. Problematyczny jest też punkt: „Dusza ludzka jest nieśmiertelna” i znów ani słowa o ciele, kiedy rzekomo to ciało jest Dziełem Bożym, a po Sadzie Ostatecznym owa dusza ma znów w nim istnieć.

      Sasin może sobie mówić bzdety ;) Jakoś tak nie do końca czułbym się komfortowo, gdyby podsłuchiwano moje intymne rozmowy, a przecież w nich nie ma nic nieuczciwego.

      Usuń