poniedziałek, 19 października 2015

Zamknięty w granicach śmierci



  Fronda mnie ostatnio rozczarowuje. Do znudzenia dwa dyżurne tematy: islamizacja Europy i fetowanie zwycięstwa PiS-u. W dodatku ewidentnie jest przedłużeniem „Gazety Wyborczej”, bo jeśli pojawi się w tej drugiej jakiś news, natychmiast jest powtarzany na Forndzie, choć w innym, skrajnie przeciwnym kontekście. Przypadkowo trafiłem na pewien felieton na portalu Katolik.pl (sic!) Ten przynajmniej coś wnosi.

  Niejaki ks. Jacek Salij wyjaśnia mi, że zamknięcie się w granicach śmierci, czyli uznanie, że po śmierci nie ma nic, to nic innego jak hedonizm, utylitaryzm i nieuchronna dehumanizacja. Nie mogłem się powstrzymać od lektury jego argumentów, bo sam właśnie zamknąłem się w granicach śmierci. Dobrowolnie, bez przymusu. Ja niejednokrotnie z podobnym poglądem się spotkałem, i z wnioskiem, że opętał mnie diabeł, tylko sam sobie nie zdaję z tego sprawy. Swoją drogą ten diabeł okazuje się całkiem przyjemnym gościem, bo skoro jestem już zaklepany na wieczne potępienie, nie musi mnie namawiać do złych czynów, i co najważniejsze, nie protestuje, gdy zdarzam mi się popełnić dobry uczynek. Nawet pozwala mi wejść do kościoła na mszę z jakieś tam okazji nie powodując żadnych dziwnych drgawek i nie zmusza do wypowiadania bluźnierczych słów. Z tym diabłem wierzący miewają czasami gorzej... choć jednocześnie pozwala im się usprawiedliwiać, że diabeł go podkusił.

  Ale wracając do sedna. Ja nie bardzo rozumiem skąd przekonanie ks. Jacka, że niewiara w życie po życiu musi skutkować hedonizmem (uznający przyjemność za najwyższe dobro) lub dehumanizacją (zanik cech kulturalnych u człowieka). Hedonizm jest mi obcy, bo wychodzę z założenia, że przyjemność jest możliwa do zaznania tylko wtedy, gdy stykamy się i doznajemy nieprzyjemności. To bardziej cecha wierzących, którzy uznają, że w Niebie spotka ich tylko przyjemność i szczęśliwość i do tego dążą. A dehumanizacja? W końcu to chrześcijaństwo hołubi i wychwala miernotę kulturalną, maluczkich i biednych. To nie moja opinia a samego Krzysztofa Kłopotowskiego – jak najbardziej katolickiego publicysty. To chrześcijanie nie dyskutują o „tajemnicy wiary” i dogmatach, zatracając krytyczne myślenie (to też opinia Kłopotowskiego).


  Pozostaje jeszcze ów nieszczęsny utylitaryzm. Koncepcja uznająca, że każde działanie uznawane jest za dobre jeśli służy jednostce ale również ogółowi. Celem człowieka powinno być szczęście jak największej liczby osób. Czy taka postawa może stać w sprzeczności z chrześcijaństwem? Ano może. Wymyślili taki przypadek przeciwnicy utylitaryzmu. Wojna, w piwnicy chroni się przed zbrojnymi, żadnymi krwi oddziałami ludobójców kilkadziesiąt osób. Mały niemowlak drze się w niebogłosy i w żaden sposób nie można go uciszyć, chyba że udusić. Jego krzyk może ściągnąć wroga, co grozi unicestwieniem wszystkich, łącznie z niemowlakiem. Dla utylitarysty wybór mniejszego zła jest usprawiedliwieniem, choć z moralnego punktu widzenia ten czyn i tak jest ohydny. Rzecz w tym, że takich przypadków można wymyślać bez końca, w rzeczywistości zdarzają się bardziej niż rzadko. A mimo to utylitaryzm jest potępiany, choć nikt nie zagwarantuje, że chrześcijanin nie postąpiłby tak samo.

4 komentarze:

  1. Tyle wątków, że trzeba by elaborat stworzyć, by wszystkie poruszyć. Co do Frondy to jest ona momentami nie tyle przedłużeniem Wyborczej, co jej antytezą. W sumie łatwiej krytykować niż proponować coś nowego. W psychologii mówi się w takim wypadku o identyfikacji przez opozycję. A co do poglądów ks. Salija - miałby rację, gdyby powiedział, że uznanie, że po śmierci nie ma nic, może prowadzić do hedonizmu, utylitaryzmu i dehumanizacji. Ale nie musi. Jest dużo zabezpieczeń, w wyposażeniu naszego gatunku, choćby empatia, wzajemność w braniu i dawaniu, krytyczny umysł. Wiara w życie pozagrobowe lub w inną wersję trwania po śmierci nie chroni, jak uczy historia, ani przed hedonizmem, ani przed dehumanizacją, ani przed utylitaryzmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno byłoby się z Tobą nie zgodzić, zarówno w kwestii Frondy jak i tego, kim się jest w zależności od tego, czy się wierzy, czy nie. Dodam tylko, że moraliści chrześcijańscy, a katoliccy w szczególności, szczególnie chętnie przywołują przykład Dostojewskiego, który uznał, że skoro nie ma nic „po”, to „teraz” jest kompletnie bez znaczenia. Nic nie znaczącą grupę hedonistów uznano za symbol ateizmu po to, aby nią straszyć potencjalnych odstępców.
      Pozdrawiam i dziękuję za uwagi.

      Usuń
  2. Dostojewski wywleka duszę z człowieka ,ale nie wyciera sobie nią butów.Nie wiem skąd wziałeś to przytoczone stwierdzenie o tym pisarzu.U niego nawet jak Boga nie ma to jest.A to "teraz " ma tak wielkie znaczenie ,że ludzie ,nie wytrzymując odbierają sobie życie.A nie zawiedziona miłośc ,oszustwa ,które wyszły na jaw,śmiertelna choroba tylko bezgraniczna samotność z którą nie potrafią żyć jest tego przyczyną.
    Odeszłam trochę od tematu ,przepraszam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie podałem linku. Nadrabiam: http://www.katolik.pl/po-co-zyjemy-,25140,416,cz.html
      Skoro wspomniałaś o samobójstwach - wiara przed nimi nie chroni. Swego czasu dość sporo czytałem na ten temat. Dziś już tych danych nie pamiętam dokładnie, ale samotność w pierwszej trój się nie mieściła. Alkoholizm, rozwody i chyba niepowodzenia w pracy. Kolejność może być nie ta.
      Mnie nie przeszkadza odchodzenie od tematu.
      Pozdrawiam :)

      Usuń