środa, 24 lutego 2016

Matka Boska w klapie na cenzurowanym



  Matka Boska w klapie nie wystarcza, abyś człowieku mógł się uznawać za gorliwego katolika. Pewnie różaniec też nie. Te słowa odnoszą się, a jakże, do samego Lecha Wałęsy i zaznaczam, że w żaden sposób się z tymi tezami nie utożsamiam. Ja osobiście mam bardzo negatywny stosunek do wszystkich dewocjonaliów. Rzecz w tym, że mało już, co niektórym, zdyskredytowania Wałęsy jako osoby publicznej, trzeba go jeszcze bardziej pognębić, właśnie na płaszczyźnie wiary.

  Jeszcze jedno wyjaśnienie, by nie było żadnych wątpliwości. Moja osobista ocena Wałęsy jest negatywna, ale to nie ja uczyniłem go ikoną przemian polityczno-społecznych, więc ta ocena na zawsze pozostanie osobistą. Nie zmienia to faktu, że i beze mnie zawsze miał zaciekłych wrogów, przy czym mam niejasne przeczcie, że ta wrogość wynikała przede wszystkim z zazdrości, choć ja sam  mu niczego nie zazdrościłem. Polacy zawsze mieli i będą mieć zastrzeżenia do ikon (co niejako tłumaczy rezerwę katolicyzmu wobec prawosławia), ściślej do bohaterów, a to już ewidentnie jest przejawem zazdrości, bo nie wszyscy bohaterami się stają. Tradycyjnie, konia z rzędem temu, kto nie marzył nigdy o staniu się, jeśli nie bohaterem, to przynajmniej idolem.

  Nie dziwi więc nagonka na Wałęsę za sprawą trupa w szafie Kiszczaka. Wałęsa też nie powinien się obrażać, a już przynajmniej się dziwić tej nagonce. Od momentu, gdy to niby przeskoczył mur stoczni, powinien mieć świadomość, ze to się dobrze dla niego, w wymiarze osobistym nie skończy. Tego nikt mu nie będzie darował, tym bardziej trup w szafie. Mimo wszystko jestem w jakimś sensie zaskoczony. Nawet nie skalą tej nienawiści, ile jej źródłem. Bo od samego początku Lech Wałęsa był kojarzony ze środowiskiem katolickim. Tu właśnie wspomniana w tytule, a stale przypięta w klapie jego marynarki postać Matki Boskiej, czy wreszcie dość bliskie, niemal serdeczne stosunki ze św. Janem Pawłem II. To przecież tych dwóch Polaków, zjednoczonych w wierze, nasze społeczeństwo, a i opinia światowa, uznawało za sprawców (to nie zbyt ładne określenie) obalenia komunizmu nie tylko w Polsce ale i całej Europie Wschodniej.

  Dziś Kościół w Polsce, a przynajmniej jego radykalny odłam, ten sam, na którego idee powoływał się mój „bohater”, stawia go pod pręgierzem. Dziś ten Kościół pisze: „On dalej tkwi w zakłamaniu. Chce swój fałszywy autorytet wspierać kłamstwami. (...) W przypadku grzechu publicznego powinno nastąpić publiczne wyznanie winy i nawrócenie.”* Znamienne to słowa. Jeszcze ten grzech publiczny jest tylko w sferze domniemywań, ale już wymaga się od Wałęsy nawrócenia (sic!) Aby było śmieszniej (tragiczniej): „przyjmuje [Wałęsa – dopisek mój] Komunię świętą. Trzeba wiedzieć, że jest to świętokradcze, a spowiedzi, jeżeli nie łączy się to z publicznym wyznaniem winy, są nieważne.”

  Lista zarzutów (ewangelicznych?) wobec Wałęsy jest długa, ja ograniczę się tylko do tych najbardziej krwistych: „Doszło do rabunku majątku narodowego. Ograniczono polską suwerenność, niepodległość, wolność. Wielu ludzi popełniło samobójstwo, wielu wyjechało za granicę, nie widząc dla siebie możliwości życia w Polsce. Wałęsa tymczasem tuczył się kosztem czyjejś krzywdy. Krzywdy państwa i krzywdy narodu.” Jak się wyraził niejaki Tym: ech, Wałęsa, gdybyś siedział cicho, żylibyśmy sobie spokojnie w PRL. Ks. Małkowskiemu mało jednak jednego Wałęsy. Pluje jadem żmii na innych, w tym również w na tych katolików, którzy: „W tym środowisku są też katolicy – jest przecież w „Gazecie Wyborczej” dział religijny, są dyżurni teologowie, którzy Michnika wspierają. Przechodzą całkowicie do porządku nad złem, które „Wyborcza” szerzy, demoralizując, deprawując, popierając zło przeciwne Bożym przykazaniom i Ewangelii Chrystusa, szkodząc na wiele sposobów Polsce. Taka postawa katolika świadczy o obłudzie i zakłamaniu, hipokryzji.” Jest i o W. Jaruzelskim: „Jaruzelski był przecież sowieckim generałem w polskim mundurze. Polskę chciał zepchnąć na tor całkowitego zniszczenia w wyniku III wojny światowej, która w planach sowieckich miała wybuchnąć w połowie lat 80. Z dokumentów, które przekazał płk Ryszard Kukliński wynika, że jednym z aktywnych uczestników tego planu był właśnie generał Jaruzelski. Jeżeli on się do tego publicznie nie przyznał, nie uczynił publicznie aktu ekspiacji, to spowiedź, nawet zakończona rozgrzeszeniem… To za mało.”.

  Gdy do nagonki w tym samym stylu przyłączył się również abp. Sławoj Głódź (tak, ten od danieli w parku i od flaszki), mnie ręce opadają. W tym miejscu pozwolę sobie na bluźnierczy wręcz sarkazm: Dzięki Ci Panie, za łaskę wolnej woli, dzięki której nie muszę się utożsamiać z takim Kościołem katolickim.



9 komentarzy:

  1. A ja pominę wszystkie wątki sprawy, które falą ognia rozpalają nasze zmysły(nie wniosę tu już nic nowego - do prawdy dojdą inni, bardziej kompetentni)- ale zatrzymam się nad stylem życia L. Wałęsy po zakończonej prezydenturze...
    Uważam, że nonszalancja i buta mogła drażnić niejednego działacza Solidarności, który był także ofiarny, a po przemianach w kraju żył w warunkach skromnych lub nawet w niedostatku. Takie zachowanie "na pokaz" mogło drażnić przeciętnego człowieka - a z pewności nie przysparzało - L.W. - przychylności. Właśnie w tym upatruję ożywienie niepochlebnych opinii w sprawie, która w zasadzie jest podgrzewana - nie można przecież powiedzieć, że całkiem nieznana.
    Bohater, ostatnich dni, przez lata nie nawiązywał do zasług wielu osób, którzy mieli duży wkład w dziele naszej wolności - a jeżeli się wypowiadał, to zawsze podkreślał swoje "JA" i nic poza tym... A gdzie i dlaczego zostawiał za płotem należne "MY" (?) - to też wielu osobom się nie podobało.
    Nie ukrywam, że to, co dzieje się na naszych oczach - w sposób zamierzony lub nie - prowadzi do zaostrzenia polaryzacji społeczeństwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się w pełni zgadzam z Twoją opinią na temat Wałęsy. Sam zaznaczyłem, że nawet jego nie powinna dziwić obecna nagonka. Tak jak zaznaczyłaś, dla niego nie istniało „My”, nie istnieje nawet do dziś. Nie zmienia to jednak faktu, że sama nagonka i sposób jej prowadzenia też nic pozytywnego w życie społeczne nie wnosi.

      Usuń
  2. Jak to nic nie wnosi do życia społecznego?
    Nie zgadzam się z takim podejściem!
    Jest lekcją uwrażliwiania nas wszystkich
    na stałe wartości, których - nawet w warunkach
    ekstremalnych nie warto odpuszczać - w imię
    przyjętych ideałów. Uczy też, że prawda i kłamstwo
    wciąż walczą ze sobą, a zwycięzcy i pokonani
    często zamieniają się miejscami... To powinno wyzwalać
    potrzebę (u wszystkich) zatrzymania się - zadumy
    nad sobą - nad tym jacy jesteśmy, za czym się opowiadamy,
    w którą stronę zmierzamy, na jakie ustępstwa możemy sobie
    pozwolić, a czego pod żadnym pozorem zrobić nam nie wolno, itp.
    Takie przepracowanie (z towarzyszącą refleksyjnością) wzmacnia
    nas, uodparnia na okoliczność chwil niekomfortowych, a takie
    mogą się nieraz przydarzyć - chociażby na etapie niecodziennego
    trwania (wypadki, rozboje, gwałty, kataklizmy, zdrady...)
    Nie jesteśmy na wyspie bezludnej - powinniśmy godnie się różnić,
    rywalizować "bezkrwawo", pamiętać o tym, że przeszłość dopada
    znienacka - nawet po wielu latach (!) Jest to też chwila, która
    przypomina o ludzkich słabościach i potrzebie wybaczania -
    nie wyłącznie dla dobra innych, ale też/a może przede wszystkim
    dla nas samych, żeby pójść łatwiej do przodu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie moralnym masz dużo racji, ale to może mieć, co najwyżej, wymiar osobisty. To nasze społeczeństwo nie wyciągnie z tej lekcji żadnych nauk. Te wszystkie „powinniśmy” jest jak najbardziej słuszne, ale póki co możemy zapomnieć. Chyba wczoraj przeczytałem na katolickim portalu (nie była to Fronda), że potrzeba nam zgody. Oczywiście zgody na warunkach stawianych przez aktualnie nam panujących. Ani słowa o jakimkolwiek kompromisie. I był też zachwyt, że oto III RP idzie w niepamięć.

      Usuń
  3. Wałęsa to już od dawna średnio jest kojarzony ze środowiskiem katolickim. Symbolem tego było wypięcie się na ks Jankowskiego, bo nawet na jego pogrzeb nie pojechał.
    I daruj, niechęć z zazdrości? Tzn. katolicy mu zazdroszczą, czy księża? Strasznie spłycasz genezę krytyki LW. Ja myślałem, że krytykują go za kłamstwa, które nie są domniemaniem, domniemaniem może być autentyczność kompletu dokumentów w teczce, a nie działania Wałęsy.

    Pamiętaj nie ma wybaczenia bez skruchy... To jest credo chrześcijaństwa. Ten kto brnie złą drogą nie ma co na nie liczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Czyżby ks. Jankowski to było całe środowisko katolickie?
      - Jego najwięksi wrogowie mu zazdroszczą, z J. Kaczyńskim na czele. Ostatnio czytałem w jaki sposób na stronach „Solidarności” tworzy się jej nową ikonę, braci Kaczyńskich. Piękna sprawa :)
      - Nie da się spłycić obrazu Wałęsy, to postać zbyt znana.
      - Ta autentyczność teczek Kiszczaka, wcale taka autentyczna może się nie okazać. Poczekajmy z oceną.
      - Wyobraź sobie kogoś takiego jak Wałęsa na łożu śmierci, spowiadającego się księdzu i wyrażającego skruchę bez kamer i świadków. Wg doktryny chrześcijańskiej to w zupełności wystarczy, nawet nie takim grzesznikom jak Wałęsa...

      Usuń
    2. - Nie ks Jankowski to nie całe środowisko katolickie, ale był w moim mniemaniu jego istotnym łącznikiem z Solidarnością i podobno przyjacielem Wałęsy.
      Co ma z tym wspólnego Kaczyński, mówimy zdaje się o środowisku katolickim, nie politycznym?
      - Nie interesuje mnie autentyczność teczek Kiszczaka tylko szkodliwość Wałęsy, co napisałem. Asmodeuszu, proszę nie manipuluj moimi wypowiedziami, to nie fair.
      - Wyobrażam sobie. I tak grzeszników osądza w końcu Bóg, a nie spowiednik. Zakładając oczywiście katolicką doktrynę...

      Usuń
    3. Głódź niech lepiej milczy.Ja tez się cieszę.Tak się jakoś porobiło,ze katolików dzielimy na zwykłych i "prawdziwych".

      Usuń
  4. oni wszyscy są siebie warci.
    pod płaszczykiem idei utrzymywali układy i koneksje czerpiąc z tego niezłą kasę. ci co najwięcej krzyczą mają najwięcej na sumieniu. każda ze stron. po równo.

    OdpowiedzUsuń