sobota, 18 czerwca 2016

Dwunasta planeta – kosmici w akcji!



  Przeczytałem tę książkę po raz drugi, choć tym razem w innym kontekście i nie ukrywam, że w mało komfortowej wersji pdf. Był okres, że zaczytywałem się Dänikenem i jego książkami o teoriach związanych z kosmitami odwiedzającymi naszą planetę przed tysiącami lat. Były ciekawe, ale ja traktowałem je w kategoriach science fiction. Pamiętam, że fascynację taką literaturą zakończyła książka Zeharia Sitchina „Dwunasta planeta”. Poczułem przesyt i skierowałem zainteresowania na inne tematy. Pod jedną z ostatnich moich notek zetknąłem się z koncepcją, że za rozwojem intelektualnym ludzkości, stoją właśnie kosmici, a nie ewolucja. Gdybyśmy liczyli tylko na ewolucję, wciąż bylibyśmy małpoludami (sic!)

  Zeharin Sitchin, Rosjanin na stałe osiadły w Palestynie, by pod koniec swego życia zakotwiczyć się w Nowym Jorku, dziennikarz, twórca paleoastronautyki, paranauki zajmującej się badaniem przeszłości ludzkiej cywilizacji w kontekście jej kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi. Człowiek wykształcony, erudyta i doskonały prozaik, o czym świadczą liczne jego książki i ich wznowienia. Badacz języków starożytnych i o dość wszechstronnej wiedzy, czego nie sposób mu odmówić. Swoim cyklem książek, mających udowodnić ingerencję kosmitów na rozwój człekokształtnych do szczytnego miana Homo sapiens sapiens, zdobył wielu zwolenników, gotowych niemal „umrzeć” za jego teorie, bo też jest w tych książkach wyjątkowo przekonywujący. Problem zaczyna się wtedy, gdy z tymi teoriami zmierzy się sceptyk, nawet jeśli nie tak zaciekły jak ja. W każdej wątpliwej teorii należy być otwarty ale i ostrożny,  a jeśli jest taka możliwość, należy te teorie skonfrontować ze stanem faktycznym. Niestety, ta konfrontacja nie wypada na korzyść teorii Sitchina.

  Aby nie było, nie znam języków starożytnych, nie jestem znawcą kultury sumeryjskiej, moja wiedza na temat paleontologii, archeologii, astronomii czy kosmologii,  jest, czego nie ukrywam, ledwie pobieżna. Gdybym nie był dociekliwy, musiałbym uwierzyć Sitchinowi bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Przyjrzyjmy się bliżej niektórym, sensacyjnym teoriom naszego bohatera. Zacznę od Potopu. Ten motyw istnieje niemal we wszystkich kulturach starożytnych. Rzecz w tym, że dotychczasowe badania archeologiczne, tu uwaga!, potwierdzają takie zjawisko..., ale nie na taką skalę, jakby chciał Sitchin. Można bowiem przyjąć i uznać, że potopem było powstanie Morza Śródziemnego, kiedy to w przestrzeń oddalających się kontynentów Europy i Afryki, przez cieśninę Gibraltarską wdarły się wody oceanu Atlantyckiego, podobnie przez cieśninę Dardanelską do  Morza Czarnego, ale i tak są to zjawiska lokalne. Gdyby potop miał zaistnieć w takiej formie, jak to np. opisuje Biblia, świat wciąż może ograniczałby się do kilku wysepek o nazwach dzisiejszych ośmiotysięczników. Po pierwsze, nie wiadomo skąd nagle miało by się wziąć tyle wody na naszej planecie, po drugie, nie sposób wytłumaczyć, gdzie ona po potopie się podziała? Dla przypomnienia, lód, np. Antarktydy, objętościowo jest kilkakrotnie większy niż objętość wody potrzebnej do jego powstania. Gdyby ta woda z potopu miała wyparować w atmosferę i tak mielibyśmy wciąż epokę lodowcową, bo przez taką warstwę pary wodnej nie przedarłby się żaden promyk słońca.

  Kolejny argument Sitchina. Kultura sumeryjska pojawiła się nagle i na bardzo wysokim poziome. To haczyk, na który łatwo złowić niedoinformowanych. Faktem bezspornym jest to, że dziś nikt nie potrafi określić skąd się Sumerowie wzięli w Mezopotamii. Kłamstwem jest jednak mit o ich nagłej wysokiej kulturze. A kłamstwo polega na przemilczeniu faktu, że przed Sumerami na tych terenach istniały już społeczności o wysokiej kulturze materialnej i intelektualnej. Na trzy tysiąclecia przed Sumerami istniała tu kultura Hussana, na dwa tysiąclecia przed, kultura Ubaidzka. Gdzieś ok. 4750 roku p.n.e. powstają pierwsze miasta (Eridu) i od tego momentu datuje się wczesną kulturę sumeryjską. Sitchin datuje ową wysoką kulturę na IV tysiąclecie p.n.e., więc tysiąc lat później!

  Astronomia sumeryjska, to już prawdziwy przekręt. W żadnych zapiskach starożytnych Sumerów nie znajdziemy opisów więcej planet niż siedmiu, przy czym dla nich i Słońce, i Księżyc też były planetami (sic!) Swoją tezę o dwunastej planecie Sitchin opiera na jednej tabliczce, pieczęci z bóstwami i dwudziestoma czterema gwiazdkami, zinterpretowanej jako model Układu Słonecznego, tu błąd, bo wszystkich większych obiektów tego układu jest 26, ale Sitchin nie mógł tego wiedzieć, bo tych dwóch (księżyców Urana i Neptuna)  w trakcie pisania książki jeszcze nie znano. Fakt, Sumerowie też ich znać nie mogli. Ale powinni, skoro odziedziczyli wiedzę po kosmitach podróżujących po układzie słonecznym. Nieznajomość astronomii uwypukla się w opisie hipotetycznej planety Tiamat. Wprawdzie kiedyś astronomowie nie wykluczali istnienia jakieś planety, ale dzisiejsza astronomia uznaje to z nierealne i niemożliwe.

  By sprawy za bardzo nie rozwlekać skupię się na koniec tylko na logice wywodów Sitchina. Na początek najbardziej kontrowersyjny. Załóżmy, że faktycznie na ziemi pojawiają się kosmici. Aby się tu zjawić muszą dysponować oprócz nadzwyczaj rozwiniętą inteligencją, równie rozwiniętą technologią, znacznie przewyższającą nawet tę dzisiaj dostępną ludzkości. To chyba nie podlega dyskusji. Sitchin uważa, że pojawili się tu po to, aby wydobywać złoto, które jest niezbędnym elementem, składnikiem umożliwiającym przetrwanie ich gatunku. I oto ci geniusze intelektualni i technologiczni, wręcz bogowie, tworzą jakąś hybrydę, mutanta, homo erectusa, który za pomocą najbardziej prymitywnej motyki przekopuje północną Afrykę, aby tego złota szukał i to złoto wydobywał. Kopaczka w dłoń!!! Jak pragnę zdrowia trudno o większą bzdurę! Ale to nie koniec. Zamiast lądować w tej Afryce, gdzie małpoludów też nie brakowało, lądują w Mezopotamii, gdzie złota nie uświadczysz. Wysoko rozwinięta cywilizacja, poruszająca się w kosmosie, buduje statki wodne...,  z trzciny, by się do Afryki dostać i tam najpierw budować lądowiska dla swych pojazdów kosmicznych, za pomocą najzwyklejszych maszyn prostych: klinów, dźwigni i wielokrążków (sic!)

  Najzabawniejsza jest jednak teoria o owym homo erectus. Za pomocą in vitro(?) nasieniem Anunnki (nazwa owych kosmitów) zapładnia się samice ziemskich małpoludów, które rodzą niepłodnych robotników, a pewnie i bezrozumnych – owego homo erectusa. Ponieważ ucieka Anunnkom ich macierzysta planeta, obdarzają go rozumem, pewnie w podzięce za dobrze wykonaną robotę, i oto mamy, jak znalazł – brakujące ogniwo w teorii Darwina! To już pozostawię bez komentarza.

  A teraz pozwól mój Czytelniku, że przybliżę Ci jeszcze jedną kontrowersyjną, ale realną postać. To nie kto inny jak L. Ron Hubbard, autor dzieła zatytułowanego „Dianektyka”. Z niego dowiemy się podobnej, choć nie tej samej historii. W mocno uproszczonej wersji: Galaktyczny tyran Xenu załadował na statek kosmiczny swoich rodaków i wysłał ich na planetę Ziemia. Około 75 tys. lat temu ten kosmiczny pojazd do niej dotarł, a zamrożone ciała zostały umieszczone wokół wulkanów. Wybuchy tychże je ożywiły i tak na naszej planecie powstało inteligentne życie. Uwierzysz mój Czytelniku w tę bajkę? Śmiem wątpić. A jednak, na podstawie tej bajki powstała religia obejmująca swym zasięgiem cały świat i choć daleko jej do religii monoteistycznych (ilościowo) to jest to jeden z najbogatszych Kościołów świata. Jego majątek jest wręcz nie do oszacowania. A przecież istnienie tej religii datuje się ledwie siedemdziesiąt lat temu (sic!) Jeśli dziś, w dobie rozwiniętej cywilizacji, daje się otumanić miliony ludzi, zazwyczaj inteligentnych, takimi idiotyzmami jak scjentologia, mnie popularność książek Z. Hitchina właściwie nie dziwi, ale dalibóg!, nie dajmy się zwariować!!!


20 komentarzy:

  1. Nie tak, Sitchin nie podważa ewolucji. Twierdzi, że Anunnaki niejako przyspieszyli ewolucje człowieka. "Dwunasta planeta" została napisana w połowie lat 70tych, a od tego czasu nauka, odkrycia poszły do przodu i w następnych pozycjach Sitchin to uwzględnia.
    Ja teraz czytam książkę o przodkach Słowian. to jest dopiero bomba:):):)
    Tyle, bo o Sitchinie i jego teorii już powiedziałam-to jest jedna z teorii do przyjęcia, niekoniecznie uwierzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inteligentny Projekt też nie obala ewolucji, on wypacza jej sens. Sitchin nie miał wyjścia, wobec nowych faktów musiał korygować swoje teorie, ale teraz, skoro już nie żyje, kto będzie te teorie korygował w stosunku do nowych faktów? Jeśli przyjąć, że kosmici ingerowali w proces ewolucji, to należy o tej teorii zapomnieć, bo jeśli w jednym przypadku tak drastycznie różni się od rewelacji Sitchina to cała teoria jest do podważenia przez takich jak on. Ja wymieniłem kilka błędnych założeń jego „rewelacji” ale zapewniam Cię, że to nie wszystkie. Najbardziej drastyczne są przemilczenia tych fragmentów tłumaczonych przez niego tekstów sumeryjskich, które nie pasowały do jego teorii. To są nieuczciwe metody, oszustom nie wierzę.

      Coś już słyszałem o jego wersji na temat przodków Słowian, ale jakoś nawet nie zamierzam ich sprawdzać. W mojej ocenie, jest kimś na równi z L. Ron Hubbard właśnie z powodów, które wymieniasz na końcu, bo nie rozumiem; jak można coś przyjąć za pewnik bez uwierzenia?

      Usuń
    2. Do przyjęcia, że coś takiego jest alternatywą do innych teorii, a nie pewnik. Nie zaczynaj znowu wmawiać mi, że ja w to na mur wierzę.

      Piszesz o zafałszowaniach, które robił Sitchin. No dobra, ciężkie oskarżenie. Daj dowody, bo teraz już chyba trzeba. Poza tym, przemilczenie niekoniecznie musi być oszustwem. Miał prawo pisać to, co chciał. Dokonał takiego, a nie innego wyboru dowodów. Jak się buduje jakąś teorię, to bierze się, przede wszystkim dowody pasujące. Przedstawia teorię, dowody, a potem jest kolej na przeciwników teorii i oni podają np. te brakujące tłumaczenia.
      No i on w swych książkach mówi, że czegoś jeszcze nie zbadano, np DNA jednej mumii a to może być dowód na potwierdzenie jego teorii.
      On poszukuje, przedstawia dowody, ale nie twierdzi, że to jest prawda oczywista. Nigdzie się takich słów nie doczytałam. Przeciwnie, pozostawia pole czytelnikowi do wysnucia własnych wniosków.

      Podziwiam Twój sceptycyzm i sarkazm, oraz pewność, że to, co pisze Sitchin, tudzież inni, to bujdy. A ja cały czas twierdzę za Szekspirem:
      "There are more things in Heaven and Earth, than are dreamt of in your philosophy".

      Usuń
    3. Ależ ja nie twierdzę, że Ty w teorie Sitchina wierzysz. Ty je bronisz jako alternatywę, jako pełnoprawną teorię.
      Oto link do interesującego Cię materiału, radzę przeczytać kim jest dr Michaela S. Heiser.
      Ale musisz być przygotowana na długi wykład (1,5 godz.) video.

      Popełniasz pewien błąd w rozumieniu tego, co nauka przyjmuje za wiarygodny materiał. Wszystkie tezy takiej teorii powinny być udokumentowane wraz z możliwością weryfikacji. I niestety, nie ma tu żadnej dowolności, trzeba brać pod uwagę wszystkie czynniki. Właśnie, przez pomijanie co niektórych wiele prac naukowych zostało zdyskwalifikowanych, gdyż następcy, poddając ponownej analizie tych dowodów, otrzymują zupełnie inne wyniki. Postawione tezy muszą być weryfikowalne. Dlatego też paleoastronautyka jest uznawana tylko za paranaukę, a nie naukę w dosłownym tego słowa znaczeniu.
      Schitin miał do wszystkich całe życie żal, że nie traktowano jego prac za naukowe. Gdzieś wyczytałem, że tuż przed śmiercią błagał jakiś instytut o badania DNA jakiś szczątków Homo Erectusa, ale ten się nie zgodził z powodu braku merytorycznych przesłanek tego badania. Hipotezy Sitchina były niewiarygodne.

      Szekspir był pisarzem, nie naukowcem. Mój sceptycyzm wynika ze znajomości wielu fałszywych hipotez, sarkazm z dokładnej lektury historii scjentologii. Nie wiem dlaczego miałbym uznawać, że hipotezy Schitina są bardziej wiarygodne.

      Usuń
    4. A linku nie podałem :)))
      Oto on: http://argonauta.pl/prawda-o-12-planetach-zecharii-sitchina-przelomowy-film/

      Usuń
  2. No to jak to w końcu jest- Sitchin ma dostarczyć naukowych dowodów, ale odmawiasz mu tego, że jest naukowcem. Nie jest-pisze książki, podaje pewną teorie i tyle. Paleoastronautyka jest uważana za paranaukę, ale żąda się naukowych twardych dowodów. To się kupy nie trzyma. Jeżeli ktoś nie jest naukowcem, to wybacz, licencia poetica- pisze, to co uważa, że chce napisać. Nawet wtedy, kiedy sam chciał się uważać za naukowca-nie był nim, dlatego ja przynajmniej, mam mniejsze wymagania, bo wiem, że on nie tworzy nauki.
    Naukowe dowody wraz z całą naukowa metodologią, są wymagane od naukowców, którzy mają pretensje takimi być i pracują na naukowych etatach.
    On pisze książki popularnonaukowe i czytelnik może przyjąć jego wywody za prawdę, ale nie musi. Dla mnie ważne jest, że poznałam kolejną opcję dotyczącą historii planety i ludzkości.

    Nie rozumiem, dlaczego podkreślasz, że Szekspir był pisarzem? Jego powiedzenie dotyczy wszystkiego, co wątpliwe, niejasne, ale nie należy być pewnym, ze to nie okaże się prawda. Bardzo mi pasuje do twojego podejścia względem założeń
    Sitchina.
    No i jeszcze jedno, ostatnio ogladałam jakieś dziwne filmiki na YT o gadzich społecznościach- rzekomo Anunnaki to społeczeństwo gadzie, które żyje w podziemiach. I Co? Powinnam to wyśmiać, to jest dopiero bajka. Nie... poszukam sobie teraz informacji o tych istotach.

    Nie musisz uważać, że hipotezy Sitchina są wiarygodne. Do znudzenia będę mówiła, jest to ciekawa opcja i warto ją znać.

    I jeszcze jedno-wiesz, że mnóstwo naukowców potrafi stworzyć lobby, przez które nie można się przedrzeć. Resztę sobie dopowiedz sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idąc tropem Twoich argumentów, właściwie nauka mogłaby nie istnieć. Byle doskonalszy erudyta mógłby tworzyć teorie i zyskując popularność, uczyniłby nasze życie... gehenną. Jaskółeczko, tak już było. W mrokach wczesnego średniowiecza, gdy udowadniano, że kobieta jest pomiotem diabła. A teraz zadaj sobie proste pytanie: dlaczego Sitchin nie został naukowcem, skoro należał do ludzi zdolnych i to niemal wszechstronnie. W dodatku miał nieograniczoną możliwość doktoryzowania się w wybranej dziedzinie nauki. Nauki nie paranauki. Mógł zostać kulturoznawcą i archeologiem, opisać wyniki swoich badań nad kulturą sumeryjską, oprzeć się na badaniach innych, skonfrontować to z archeologami i poddać tę pracę recenzji, obronić ją i choć być może byłaby i tak szokujące, jego teorie miałaby pełne prawo istnieć jako efekt badań naukowych. Inni, chcą ją podważyć musieliby włożyć jeszcze więcej wysiłku by ją obalić. Sitchin miał czas, miał pieniądze, miał talent i poszedł na łatwiznę. Pominął kilka istotnych faktów, innymi manipuluje i zamiast pracy naukowej, którą pewnie przeczytałoby ze sto, dwieście osób, piszesz sensacyjne książki, udające naukowe dociekania i pomnaża swój majątek. Jest sławny, ale nie ma tej renomy, jaka przysługuje badaczom odkrywcom i ma o to pretensje do świata nauki, ludzi, którzy poświęcili sporo czasu na edukację, których badania są mozolne i nie przynoszą takiej sławy ani takich pieniędzy jak poczytnemu pisarzowi.

      Tak to już jest ułożone, że to ten, kto stawia śmiałe tezy musi je udowodnić, a nie ci, którzy z tymi tezami się nie zgadzają. Według mnie, i nie tylko, jest to najbardziej prawidłowe postępowanie, chroniące nas przed marnością. Nauka to nie wiara, gdzie działa się akurat na odwrót.

      Jeśli nawet tezy Hitchina są ciekawą opcją, to jeśli nie są prawdą, nie wiem na czym ma polegać wartość ich poznania? Kto chce niech poznaje, przecież ja nikomu nie bronię. Ale, dalibóg niech nikt nie ma do mnie pretensji, że mam taki a nie inny do nich stosunek. Ja je czasami poznaję, jako ciekawostkę, ale czy muszę je zgłębiać jeśli przeczą mojemu postrzeganiu świata?!

      Z Szekspirem to ja się i nawet zgadzam, tyle, że owo „Więcej jest (...)” jest stwierdzeniem natury filozoficznej, które w literacki sposób ujmuje rzecz najbardziej oczywistą pod słońcem. :)

      Wybacz, spiskowe historie dziejów mnie nie interesują (to odnośnie lobby).

      Usuń
    2. Odnośnie przemilczania, które uważasz niekoniecznie jest kłamstwem. Historia z soboty:
      Był turniej szachowy, na który wybierałem się z kolegami. Mógłbym eufemistycznie napisać: sukces, nie przegrałem żadnej partii!!! I byłaby to najprawdziwsza prawda. Bo na turniej nie dotarliśmy, nie rozegrałem żadnej partii, więc i żadnej nie przegrałem. :)

      Usuń
  3. "Chciałbym podkreślić, że chociaż film przedstawia historię nadzwyczajnych stworzeń, nieznanych obecnej ludzkości, to za tym wszystkim kryje się jeszcze większa i wspanialsza tajemnica. Pismo Święte jest informacyjnym nośnikiem Ducha Świętego, pochodzącego od Stwórcy, Istoty Duchowej, posiadającej przecież moce zdolne stwarzać całe światy !"
    http://argonauta.pl/prawda-o-12-planetach-zecharii-sitchina-przelomowy-film/

    Pan przedstawia prelegenta, podkreśla z jakiej dziedziny (właśnie) zrobił doktorat (starożytne języki- a gdzie reszta potrzebnej wiedzy z innych nauk? i podkreśla, że prelegent jest naznaczony duchem bożym.
    Jak to się mówi- i wszystko jasne. Orzechy przeciwko patykom- tak wygląda nasza dyskusja.
    "Wybacz, spiskowe historie dziejów mnie nie interesują (to odnośnie lobby)".
    Szkoda, bo dobrze wiesz, co miałam na myśli. Wyraźnie zrobiłeś unik.
    Spadam.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To odnosi się do zapowiedzi filmu i początku filmu, który poleciłeś. Już sam początek mnie zniechęcił.
      Dobrych chwil

      Usuń
    2. Mam wątpliwości, czy osiągniemy konsensus. Problem w tym, że tak jak jestem sceptyczny wobec teoriom Schitina, tak samo wobec... Pisma Świętego. Tym argumentem mnie nie przekonasz, bo musiałbym zadać fizyczny ból swemu rozumowi.
      Do oglądania filmiku nie przymuszam, być może tylko ja jestem takim masochistą, którego nurtują poglądy przeciwników i je zgłębiam, przynajmniej do czasu, dopóki wydaje mi się to sensowne i ciekawe. Niemniej, (ale proszę, nie doszukuj się złośliwości), zazwyczaj jest tak, że to mnie się robi zarzut, że ja nie chcę, że robię uniki. Cóż, powoli przywykam, takie jest życie :)
      A co do lobby, on jest faktem, ma miejsce niemal w każdej dziedzinie naszego życia. Problem w tym, że jedne traktujemy jako rzecz najzupełniej normalną w świecie, dopuszczalną, czasami wręcz konieczną, inne, które nie bardzo pasują do naszego pojmowania świata, traktujemy jako zło najgorszej kategorii. Tylko we mnie rodzi się pytanie, kto ma rację w tej ocenie i dlaczego?
      Równie miłego dnia życzę :)

      Usuń
  4. A kto Ci powiedział, że Zecharia Sitchin pisał cokolwiek o starożytnej Polsce? Bo z tego co wiem, to Polska obchodziła go tyle co zeszłoroczny śnieg, chociaż jedna z jego ciotecznych babć mieszkała kiedyś w Polsce.
    Złapałeś się nieco na lep, bo napisałam,,że on tłumaczył te sumeryjskie zapiski- gdybyś przeczytał książkę, a nie tylko jej fragmenty na różnych forach rozgorączkowanych głów, to byś sprostował, że to nie on je tłumaczył. One już wcześniej zostały przetłumaczone. I wiedziałbyś też dlaczego wylądowali tu, a nie gdzie indziej.
    Jak zapewne wiesz, wiele teorii w różnych dziedzinach nauki wysnuli wcale nie naukowcy, a zapaleńcy i, co dziwniejsze, wiele z nich się potwierdziło.
    Wiesz, mój pradziadek zawsze marzył, że byłoby fajnie, gdyby ktoś skonstruował taką maszynę, która niczym statek w wodzie, poruszałaby się w powietrzu. Nim umarł w 1930r. taka maszyna powstała a nawet zbombardowała w czasie I wojny światowej dworzec w jego mieście.Wniosek- marzenia niestety często się spełniają.
    Możesz negować to co wysnuł Zecharia Sitchin wraz z grupą kolegów, z którymi owe tabliczki przeglądał, ale nie zmieni to faktu, że w różnych miejscach na Ziemi są niezbite dowody przed sumeryjskich cywilizacji i my nawet z dzisiejszą techniką nie bylibyśmy zdolni czegoś takiego zbudować. I choć nadal są głęboko pochowane w szafach muzealnych kości ludzkie,nie zmieni to faktu, że wzrost rzędu 2,5 -3,0 m był czymś normalnym, a do tego w czasach gdy wg uczonych żyły tu co najwyżej bakterie, glony lub pierwotniaki.
    Oczywiście można wciskać ludziom ciemnotę, że 3 największe piramidy i Sfinks zostały wykute przy pomocy narzędzi miedzianych i wygładzone kamieniami. A potem kamyczki wielotonowe przeciągnięto na płozach po piaseczku i wciągnięto po rampach. Można też, jak dotychczasowy naczelny dyrektor muzeum kairskiego, kazać obkładać podstawę Sfinksa płytami, by ukryć przed okiem turystów wyrazne ślady obróbki maszynowej olbrzymich skalnych bloków. Oczywiście zawsze twierdził, że w ten sposób zabezpiecza Sfinksa przed zniszczeniem. A wystarczyłoby zwyczajnie osłonić całość odpowiednim namiotem. Na szczęście już dostał facet dymisję.
    A tak przy okazji - wiele spraw się przemilcza w świecie naukowym- nikt nie informuje na bieżąco nad czym aktualnie pracują uczeni a i nie są wymienione wszystkie ich odkrycia. To trochę tak jak z diagnozą lekarską - zawsze dowiadujesz się tylko części prawdy.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła Anabell, przyznam szczerze, że nikt mnie jeszcze nie zmusił do takiego wysiłku jak Ty, ściślej do „studiowania” spraw, od których normalnie mózg mnie boli. Możesz uznać to za nieprawdopodobne, ale ja szanuję Twoje podejście do teorii Sitchina, tak jak szanuję wiarę wszystkich wierzących w Boga, i nie ma w tym żadnego sarkazmu czy drwiny. Każdy ma prawo wierzyć w to, co uważa za godne wiary. Jednej rzeczy nie mogę zaakceptować, dlaczego tak usilnie usiłujesz mnie do tej swojej wiary przekonać? Ja wprawdzie opisuję jaki jest mój stosunek do tych teorii, ale nie mam zamiaru mieć do nikogo pretensji za to, że się ze mną nie zgadza. Tym bardziej do Ciebie, bo na wielu innych płaszczyznach mamy podobne zdanie.

      W Twoim komentarzu nie zgodzę się z dwoma sprawami. Po pierwsze, rodzi się we mnie pytanie: a czegoż to dzisiaj ludzkość nie potrafiłaby zrobić, co zrobili starożytni? Po drugie, nie wiem skąd pomysł, że naukowcy nie chcą się przyznawać do swoich badań? A może to my nie chcemy wszystkich ich badań śledzić? Zapytam, jak często zaglądasz na biuletyny poważnych instytutów badawczych? Abyś nie czuła się upokorzona, ja też nie zaglądam. Nie widzę potrzeby. Nie wszystko mnie interesuje, a prawdziwie rewelacyjne odkrycia i tak zostaną nagłośnione, już nawet nie przez te instytuty, ile przez media.
      Pozdrawiam naprawdę serdecznie.

      Usuń
    2. W udostępnianych biuletynach nie ma wszystkiego, co jest normalne- nie tylko u nas- wszędzie. Do niczego Cię nie chcę przekonać- no moęe tylko do tego, że wiadomości z netu nie są zbyt wiele warte a zwłaszcza te z różnych "forumowych" dyskusji. Po prostu nikt nie bierze odpowiedzialności za to co wypisuje.
      No widzisz, gdybyś się interesował tym, co zrobiły stare cywilizacje takiego, czego dziś nikt nie zrobi- wiedziałbyś.
      Miłego;)

      Usuń
    3. Nie zaglądam na stricte forumowe portale. Tym razem nie potrafię się powstrzymać od drobnego sarkazmu i proszę o wybaczenie. Skoro instytuty nie publikują wszystkiego, skoro net i media są nic niewarte – to już dowód na to, że Hitchin publikował tylko prawdę?

      Starożytnością interesuję się jak najbardziej, a jednak do tej pory nie znalazłem żadnego obiektu, którego dzisiejsza cywilizacja nie byłaby w stanie stworzyć. Ba! pewnie niektóre lepiej, choć nie pokryte patyną czasu.

      Uśmiech posyłam :)

      Usuń
  5. Nie czytałem, ale kiedyś się nawet tematem interesowałem. Trochę Dänikena, trochę Lucjana Znicza. Ale to po prostu fajne czytadełka :). Ten motyw że kosmici przyspieszyli ewolucje na Ziemi jest strasznie zgrany, nawet przez Hollywood :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej zbliżone do wersji Hitchina były chyba "Gwiezdne wrota", choć nie na naszej planecie. Nawet mi się ten film podobał, choć fabuła tak naciągana, że aż strach :)

      Usuń
  6. Prawidłowo pisze się ten tytuł : 12-Ta Planeta - Sitchin autor tej ksiązki i innych o czym prawie nikt nie wie, miał przez jakiś czas duze kłopoty w USA. Ponieważ nielegalnie posłużył się tajnym wojskowym programem do dekodowania zakodowanych informacji, czym przecież jest w sumie pismo klinowe dla nas współczesnych. Pamiętam komputery z lat 70-tych były wielkie jak segmenty meblowe w głównym, pokoju. Stad wiem, że Sitchin napisał prawdę i sumiennie przekazał wszystkim zainteresowanym dobrą i solidna wiedzę ryzykując przy tym bardzo wiele. Książka wspaniała. Przeczytałem ją jednym tchem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd zainteresowanie tak starą notką?! ;) Już o niej praktycznie zapomniałem.
      Jakakolwiek nie miała by być to sensacja, i tak uważam sensacje Stichina za science fiction. Nawet niedawno gdzieś czytałem o tych Summerach, gdzie jeszcze raz wyjaśnioną skąd i dlaczego się wzięli. Niestety, nic w tym sensacyjnego.
      Pozdrawiam.

      Usuń