wtorek, 14 czerwca 2016

Darwin musi odejść cz.1 (mój ateizm)



  Na wstępie uspokoję, to nie będzie naukowa rozprawa. Z teorią ewolucji, chyba jak większość z nas, spotkałem się w szkole na lekcjach biologii (choć to były dawne czasy) i przyznam szczerze, specjalnie mnie nie zachwyciła. Dużo wcześniej wytłumaczono mi w zdecydowanie prostszy sposób jak powstał świat, kto był jego Stwórcą. Wszystko było jasne i proste, a w dodatku Pismo Święte nie mogło kłamać. Tymczasem ta teoria robiła mi straszny mętlik w głowie, a już najbardziej z tym pochodzeniem człowieka od małpy, co nie ukrywam, budziło mój wewnętrzny sprzeciw, bo czułem się obrażany. Małpa miało wydźwięk pejoratywny, czego dowiódł swego czasu Prezydent Lech Kaczyński, wyrażając się o jakieś dziennikarce: „małpa w czerwonym”, a to przecież nie był komplement.

  Jednak w miarę upływu lat, szczególnie od mementu, kiedy mi wyjaśniono, że człowiek nie pochodzi od małpy, a jedynie mamy tego samego przodka, w związku z czym mam prawo uważać się za istotę faktycznie inteligentniejszą, kiedy odnajdywałem coraz liczniejsze materiały prasowe, książkowe i filmowe optujące za tą teorią, zacząłem się nią bardziej interesować. Z góry uprzedzam, nigdy nie byłem biologiem, paleontologiem ani  geologiem, choć tej ostatniej dyscypliny nauki liznąłem kawałek z racji wykształcenia i wykonywanego zawodu. Fakt jest faktem, argumenty za teorią ewolucji powoli układały mi się logiczną całość, choć jej nie utożsamiałem z światopoglądem ateistyczny. Tak naprawdę stało się to dopiero wtedy, gdy coraz mocniej zaczął się odzywać kreacjonizm, stojący w zdecydowanej sprzeczności do teorii ewolucji.

  Kreacjonizm twierdzi, że ziemia ma sześć tysięcy lat i wszystkie stworzenia zostały od razu stworzone przez Boga w takiej formie, w jakiej widzimy je dziś. W tej formie byłbym w stanie uznać ja za pełnoprawną teorię, gdyby nie to głupie pytanie: „A co z dinozaurami?” i jeszcze głupsza odpowiedź: „Te skamieliny Bóg celowo schował w kamieniu, aby człowiek miał się nad czym zastanawiać.” (sic!) Rzecz w tym, że ja, pracując pod ziemią, miałem bezpośredni kontakt z tymi skamielinami, i to sześćset metrów pod powierzchnią. Piękne fragmenty olbrzymich paproci i innych roślin, niezliczone odbitki przeróżnych skorupiaków, a do tego, nie budzące wątpliwości duże fragmenty pni kalamitów i sagowców. I najciekawsze, w tych skamielinach nie znalazłbyś Czytelniku, żadnej ze współczesnych roślin. Miałem nawet kolekcję, która przepadła z powodów zawirowań życiowych. Tak naprawdę kreacjonizm obala sam siebie. Sam nie mając żadnych dowodów na potwierdzenie swojej teorii stworzenia życia na ziemi, żąda ich od ewolucjonistów, a te które są przedstawiane, uznaje za niewiarygodne, nawet jeśli namacalne.

  Nawet autorytety chrześcijańskie w końcu uznały, że teoria ewolucji, mimo że wciąż posiadająca wiele luk, mimo, że brak niektórych łańcuchów, aby udokumentować wszystkie fazy jej procesów, jest mimo wszystko najbardziej sensownym wytłumaczeniem życia na ziemi. Z jednym „ale”. Za tym wszystkim stoi Bóg, zwany górnolotnie Wielkim Projektantem. I ten pomysł w zasadzie trudny jest do obalenia, bo przecież opiera się na wierze, która z definicji nie będzie się szukać dowodów. Ba!, mają zwolennicy tego Inteligentnego Projektu pretensje do badaczy i naukowców, że nie szukają pierwiastka Boga w swych badaniach nad teorią ewolucji (sic!) A powinni!!! Jest w tym jednak pewne niebezpieczeństwo, o którym zdają się nie mieć świadomości. Wpadają w podobną pułapkę jak kreacjoniści. Gdyby tak bowiem udało się znaleźć ów „boski pierwiastek”, okazałoby się, że ten Inteligentny Projektant nie jest wcale taki inteligentny, jakby się mogło zdawać, co już samo w sobie byłoby bluźnierstwem.  A rzecz jest banalnie prosta. Otóż ci badacze i naukowcy od teorii ewolucji stwierdzili jednoznacznie: ewolucja na swej drodze popełniała olbrzymią ilość błędów, ponosiła zdecydowanie więcej porażek, niż odnosiła sukcesów. Inteligentny Projektant, tym bardziej Bóg, nie powinien się tak często mylić. Fakt, pomylił się na ludziach, którzy mieli być na „obraz i Jego podobieństwo” i Go zawiedli, ale to w sferze intelektu. Anatomicznie przecież człowiek się wciąż rozwija, ewoluuje. Ale co w takim razie ze światem roślinnym i zwierzęcym, które nawet trudno posądzić o intelekt, a już na pewno nie o grzech pierworodny?

  Skąd więc ten tytuł eseju? Dla mnie w pewnym momencie okazało się, że nie sposób połączyć teizmu najpierw z teorią ewolucji, później już, konsekwentnie z nauką, która w pełni ogranicza się tylko do empirycznych, obserwowalnych i testowalnych danych. I choć istnieje wciąż wielu takich, którzy wierzą, że naukę (tę prawdziwą) da się połączyć z wiarą, trzeba być świadomym, że te możliwości maleją i będą maleć. Nie chcę przesądzać, nie mam się za jasnowidza, być może kiedyś nauka znajdzie ten „boski pierwiastek”, ale tak naprawdę będzie to czysty przypadek, bo nauka go nie szuka. Rzecz w tym, że jeśli go znajdzie, paradoksalnie wiara przestanie być wiarą, będzie to bowiem niezbity dowód na istnienie Boga. Jeśli więc, chcesz być w pełni wierzącym, musisz odrzucić teorię ewolucji, z jej twórcą Darwinem. Ale o dywagacjach na ten temat w następnym odcinku o moim ateizmie.


35 komentarzy:

  1. Ja poczekam, jak skomentuje Twój post anabell. Ewolucjonizm z kreacjonizmem da się całkiem nieźle połączyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że można się doszukać podobieństw. Moją te same końcówki : -cjonizm :)))

      Nie bardzo rozumiem , po co Ci Anabell? Boisz się jej krytyki, czy też chętnie chciałabyś ją skrytykować? To tylko taki drobny żarcik:) Niczego nikomu nie chcę narzucać.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Nie krytykować i nie boję się jej krytyki. Anabell jest dobra w te klocki i dlatego chciałam jej komentarz najpierw przeczytać.
      A nie sądzisz, że tym "bogiem', czyli teorią z "teizmem' mogą być istoty "Nie z tej ziemi"? Z kolei u Darwina brakuje jednego ogniwa w ewolucji człowieka, między homo erectus,bardzo prymitywnym, a homo sapiens, a jednak ten "sapiens" pojawił się w dosyć dobrej kondycji umysłowej. Hm.....

      Usuń
    3. Nie, nie sądzę. Jak to wyjaśniłem w komentarzu dla Annabell, za jedyną hipotezę o kosmosie mógłbym przyjąć, że pierwsze żywe organizmy mogły się pojawić na ziemi wraz z meteorytem lub asteroidą, choć jak dla mnie musiałby to być rój tych ciał kosmicznych. Transport jednego mógłby okazać się za mały, ale to już tylko moja, prywatna opinia. Nie mamy, póki co, żadnych dowodów pobytu kosmitów na ziemi, a wszelkie dywagacje na ten temat należy traktować w kategoriach science fiction.

      Człowiek rodzi się jako tabula rasa i w bardzo szybkim czasie przyswaja sobie wiedzę, o której kiedyś nie miał pojęcia. Owa dobra kondycja umysłowa była poprzedzona setkami tysiącleci powolnej ewolucji mózgu i jeszcze powolniejszego zdobywania zdolności myślenia abstrakcyjnego. Gdy już jednak homo sapiens tę abstrakcję połapał, nic nie mogło zatrzymać szybkiego wzrostu inteligencji.

      Pozdrawiam o poranku :)

      Usuń
    4. Owszem, są dowody na pobyt kosmitów na Ziemi i jest ich coraz więcej. Człowiek nie rodzi się jako tabula rasa, ma w genach zapisane wiele cech, które potem rozwija. Arystoteles, potem John Lock twierdzili, że człowiek rodzi się tabula rasa, ale donosiło się to do duszy, do morale człowieka. Jako przeciwieństwo stawiany był natywizm, który zakładał, że człowiek rodzi się z pewnymi ideami w umyśle, a te z kolei mogą się zmieniać pod wpływem doświadczenia.
      Obie teorie dotyczyły kierunków, jakie należy przyjąć w edukacji i wychowaniu, czyli są to teorie raczej pedagogiczne niż antropologiczne.
      Dlatego odniesienie tego terminu do ludzkości nie bardzo pasuje.
      I nie przeceniałabym tego szybkiego wzrostu inteligencji-tysiące lat, to w dziejach ludzkości długie okresy. Na razie mózg homo sapiens stoi w miejscu, a tylko nieliczni mają go lepiej rozwinięty.

      Usuń
    5. Zgoda, tabula rasa jest przesadą, ja to raczej użyłem jako przenośni, ale sama zauważyłaś, aby pewne cechy mózgu niemowlęcia mogły się rozwijać, potrzebne są doświadczenia zewnętrzne.
      Twoje stwierdzeni, że mózg człowieka stoi w miejscu, wybacz, nijak nie przystoi rozumnemu człowiekowi. Usadowiłabyś mieszkańca średniowiecznej osady w wielkim mieście, nim pojmie, co jest grane, pewnie umrze ze stresu. Ale mnie nie o taki rozwój chodzi. Jeśli człowiek pierwotny bił pokłony po uderzeniu pioruna, to Ty chyba tego dziś nie robisz, doskonale wiesz skąd to zjawisko się bierze. Jeśli starożytni wierzyli, że Nil wylewa za sprawą strasznej śmierci Ozyrysa, dziś nikomu nie trzeba tego zjawiska w ten sposób tłumaczyć. Natomiast rozwój samego mózgu jest zjawiskiem udowodnionym, na podstawie wielkości czaszki, ale ten proces akurat nie dzieje się na przestrzeni jednego milenium, a zdecydowanie dłużej.

      Jeśli znasz te dowody o pobycie kosmitów, wskaż mi źródła gdzie ich szukać?

      Usuń
    6. Od końca- Sitchin o tym obszernie pisze i popiera dowodami. Dla mnie są one dosyć wiarygodne, ale dalej szukam. Tak nawiasem, kapitalnie tłumaczy układ szóstkowy, którym posługiwali się Annunaki, przybysze z Nibiru- dowody na istnienie tego układu są na tabliczkach sumeryjskich i w matematyce oraz geometrii, którą się współcześnie posługujemy. Są w nim ziemskie jednostki czasu. Już dawno nie czytałam tak dobrze metodologicznie opracowanych pozycji, tak logicznie udowadniających tezy. Tam wszystko zachodzi za siebie i zapina się idealnie jak w zamku. W dodatku pisane są bardzo przystępnym językiem.
      Tak na szybko nie podam Ci źródeł. Dużo jest filmów Necie. Danikena czytasz,(sory, że nie piszę poprawnie nazwiska)"Zakazana archeologia"-M.A. Cremo,"Nowe zagadki archeologii"- B. Luc,"Tajne archiwa archeologii" tegoż autora. Jest jeszcze książka Stoczkowskiego, ale jej nie czytałam. No i Sitchin, naprawdę wart jest przełamania się i przeczytania wszystkich pozycji.
      Ok, mózg człowiek, a raczej inteligencja zależy od wielu czynników. Mózg ma określoną liczbę komórek, obszary odpowiedzialne za różne sfery poznania, umiejętności, itp. Jak nie będziesz go rozwijał- stymulował, to będzie "stał" w rozwoju w miejscu.
      Co z tego, że jest "rozwinięty" biologicznie, jak na zewnątrz nie ma odzwierciedlenia w zachowaniach. Pewnie chodzi Ci o ewolucyjny postęp w powiększaniu się rozmiarów czaszki, aż do stosunkowo dużej mózgoczaszki człowieka współczesnego? Bo inaczej zabijam argument- słoń ma też dużą czaszkę. No dobra...upraszczam.

      Poza tym, to, że człowiek średniowiecza nie miał wiedzy nam współczesnej nie jest argumentem dla mnie, że ta wiedza nie istniała. oczywiście w ograniczonym zakresie. Chodzi mi o to, że np. kapłani w starożytnym Egipcie posiadali wiedzę astronomiczną, matematyczną i z innych dziedzin, która nie była dostępna przeciętnemu fellachowi. Wiedza była i gdyby kapłani dzielili się tą wiedzą z ludem, to nie byłoby przerażenia na widok zaćmienia Słońca.

      Czasy współczesne- gdyby Polacy zechcieli zapoznać się z religią muzułmańska i przestali wierzyć w rozpowszechniane o niej mity, to pewnie mniej baliby się tego strasznego luda z Syrii.

      Między starożytnością, czasami historycznymi a współczesnością jest taka różnica, że wtedy wiedzę posiadały uprzywilejowane grupy ludzi i za pomocą tej wiedzy sterowali ciemnym ludem, a dzisiaj "ciemny lud" sam nie chce poznawać.


      Usuń
    7. A ja po kolei:)
      Däniken – hotelarz, publicysta, pisarz;
      Sitchin – dziennikarz, historyk ekonomii;
      Cremo – pisarz;
      Luc Bürgin – pisarz, dziennikarz, publicysta;
      Stoczkowski – antropolog kulturowy – jedyny, który powąchał ewolucjonizm, choć tylko kulturowy.
      I to mają być dla mnie autorytety z dziedziny ewolucjonizmu?! Żaden z nich nie może się poszczyć żadną pracą naukową. Żadną!

      Porównując stosunek masy ciała do rozmiaru mózgu, ten od słonia niewiele się różni od mózgu małpy, w efekcie to człowiek tresuje słonia, a nie na odwrót.

      System szóstkowy jest jednym z możliwych systemów i właściwie niczym nie różni się od innych. Gdybyś się urodziła w świecie, gdzie takim system się posługują, system dziesiętny byłby dla Ciebie masakrą. Podobnie jest z systemem dwójkowym, podstawa obliczeń i przekazu informacji w informatyce. On jest dla zwykłego śmiertelnika wręcz nierealny (ja się go uczyłem), a jednak..., nie będę sypał przykładami.
      Akurat astronomia i matematyka są podstawowymi naukami każdej starożytnej kultury. Sumerowie w niczym nie odbiegali od reszty.

      Usuń
    8. Powoli, teraz to Ty uprościłeś z tymi autorami. Piszą całkiem niezłe książki i wcale nie jest takie oczywiste, że nie mają racji. Ty nie masz dowodu, że nie mają, ja nie mam dowodu, że mają.
      Poza tym, oni nie zajmowali się ewolucjonizmem, tylko próbowali dociec, czy Ziemię odwiedzili osoby z Kosmosu i czy te osoby miały wpływ na jakikolwiek w jakiejkolwiek dziedzinie rozwój tu na Ziemi.
      Nie trzeba być stricte naukowcem, by pisać dobre pozycje, rzetelnie dokumentując swe teorie. Wystarczy, że autor posiada solidną wiedzę, podaje rzetelnie źródła no i ma uczciwe podejście do czytelnika. Pozycje naukowe są potrzebne przede wszystkim naukowcom do dalszej pracy. Nam wystarczą rzetelne pozycje popularnonaukowe. Nam- no nie wiem- MNIE, o tak chyba lepiej. Naczytałam się tych naukowych i stwierdzam, że bardzo dużo jest do kitu. Niestrawne i przeintelektualizowane, pisane językiem hermetycznym, dlatego źle się je czyta.
      Sumerowie nie odbiegali od reszty, bo to oni przekazywali tę wiedzę następnym kulturom.
      My posługujemy się systemem dziesiętnym, ale niektóre rzeczy z sześćdziesiętnego pozostały. Podobnie jak kalendarz żydowski, który liczy lata od początku kalendarza nippuryjskiego, czyli od roku 3760 p.n.e

      Szkoda, że nie chcesz przeczytać Sitchina:"Genesis jeszcze raz".

      Usuń
    9. Trochę się będę przekomarzał :) Teraz wysuwasz argument niczym teistka. Ja niewierzący mam udowodnić nieistnienie czegoś, czego nie ma. To Ty twierdzisz, że coś jest i to na Tobie spoczywa obowiązek przeprowadzenia takiego dowodu na istnienie. Nie odwrotnie.

      Ok, nie wiem kiedy, bo mam teraz kilka pilnych lektur, ale postaram się przeczytać wskazaną pozycję, jeśli jest gdzieś dostępna. Ale przypuszczam, że się na niej nieźle wyżyję :) Już sobie nawet zapisałem tytuł i autora.

      Ja nie negują tego, że to są dobrzy pisarze. Są, nie ulega to wątpliwości, skoro ich książki są poczytne. Tyle, że to nie jest żadne kryterium oceny naukowości. Stanisław Lem napisał kiedyś piękną książkę „Solaris”. Bardzo poczytną, była dwukrotnie ekranizowana. Czy ja z powodu jego wspaniałych zdolności literackich, z powodu dużego nakładu jego książek i tych dwóch ekranizacji – mam wierzyć, że na pewnej planecie jest myślące morze? Uznałabyś mnie za wariata, jak amen w pacierzu.

      Usuń
    10. Czy to domena teistów- żądanie udowodnienia, że Bóg nie istnieje? Wydawało mi się, że pozycja teisty i ateisty jest równorzędna w kwestii dowodzenia swoich poglądów. Albo równolegle udowadniamy, albo nie ruszamy tego i zostawiamy w spokoju osobę o przeciwnych poglądach.

      To, czy przyjmujesz treści danej pozycji jako naukowe, to tylko od Ciebie zależy. ja czytam i obracam sobie w łepetynie, wiąże z innymi i staram się wyważyć. Nie wszystko, co w tych książkach jest przyjmuję jako oczywiste. Jednak, na szczęście, docieram do coraz nowszych pozycji i ten obraz uzupełnia mi się. Sitchina świetnie mi się czyta, bo ma doskonale, logicznie wszystko poukładane. Nie męczę się, kiedy przeprowadza jakiś dowód. W dodatku popiera go różnymi rysunkami i opisuje źródła. Nawet, jak uznasz, że to bzdury, to te bzdury coś tam jednak wnoszą. Przynajmniej powstaje refleksja, ze nie do końca wszystko, co nam oficjalnie podają, jest takie oczywiste.

      Sporo wizji Lema powoli zostaje poparte naukowymi dowodami, sporo tego, co opisuje Sitchin jest poparte naukowymi dowodami, wynikami badań nad Kosmosem. Myślące morze może istnieć, ale pewnie nie nam przyjdzie doczekać czasów, kiedy zostanie odkryte. Ja nie byłabym taka twarda w wyśmiewaniu tych "bzdur". I nie uznałabym Cię za wariata, bo "Są na świecie rzeczy...."

      Usuń
    11. Tu akurat jesteś w błędzie, bo nie znasz ateizmu. Ja o tym będę pisał w jednej z kolejnych notek, więc teraz nie uprzedzę faktów. Napiszę tylko, że żądanie udowodnienia, że Boga nie ma, pochodzi od teistów. Konsekwencją tego żądania jest pytanie o dowody na istnienie Boga, które, już tak nawiasem mówiąc powstało na długo przed tym niż dzisiejszy ateizm się rozwinął.

      I tu jest właśnie problem zawarty w pewnym schemacie, o którym mało kto co wie. Nasz mózg działa w ten sposób, że chętniej przyjmuje te twierdzenia, które sam podświadomie łatwiej akceptuje. To nie jest do końca całkowicie zależne od naszego „ja” a bardziej od podświadomości. Ale jeśli ja miałbym do wyboru opracowanie naukowe, nawet trudne w odbiorze, a dywagacje pseudonaukowe oparte na domniemaniach, ale proste w odbiorze, bardziej uwierzę uznanym autorytetom, których badania wzajemnie się potwierdzają. Prosty przykład to nasze widzenie. My tak naprawdę widzimy świat do góry nogami. To nasz mózg zmusił nas do widzenia go tak jak należy, tylko, że zwykły śmiertelnik uzna to za bzdety. Albo jeszcze jeden przykład. Antyszczepionkowcy twierdzą, że wirusy to mit na potrzeby firm farmaceutycznych. Bo o ile bakterie widać pod zwykłym mikroskopem, wirusów już za jego pomocą nie . Wniosek – wirusów nie ma.

      O „dowodach” Twoich autorytetów wypowiem się po lekturze proponowanej przez Ciebie książki.

      Usuń
    12. Czy ja jestem w błędzie, czy Ty, to kwestia subiektywna,bo nawet jak przedstawisz coś konkretnego(naprawdę konkrety), to ode mnie zależy, czy ja to przyjmę, prawda? To samo dotyczy Ciebie.
      Co to znaczy- nie znasz ateizmu?Skąd wysnułeś taki wniosek? Na podstawie jednego mojego wpisu?
      Dywagacje pseudonaukowe? Czy na pewno? Nie czytałeś (oprócz jednej, wydanej w latach 70tych) książki Sitchina, ale już wiesz, że to pseudonaukowe. Pomijam już fakt, że wszystkie pozycje popularnonaukowe należy w takim razie nazwać pseudonaukowymi, bo nie są pisane przez naukowców. To, że przytaczają wyniki badań, które są faktami, to pikuś.

      Przykład ze szczepionkami doskonały. Popatrz, nie wierzysz, że mogła nas odwiedzić kosmiczna cywilizacja, bo jej nie widziałeś- wirusy też są niewidzialne. Wirusy istnieją, a dowody, że jakaś cywilizacja przedsumeryjska była (przybyła z Kosmosu), są w postaci napisów oraz rysunków na pieczęciach cylindrycznych i na tabliczkach z pismem klinowym oraz w postaci różnych wykopalisk, sumiennie datowanych nowoczesnymi metodami(nie metodą C14).
      Dlaczego ciągle piszesz tak, jakbyś Ty posiadł "wiedzę tajemną' a inni to niedouki?
      Czy sądzisz, że ja nie znam tego schematu przyswajania informacji?
      Zawsze mi się wydawało, że pierwszy impuls, to przyjmowanie informacji niejako podświadomie, a zaraz następny to świadome selekcjonowanie informacji według ważności. Trzeci etap to przyswajanie(świadome) tych informacji, które są nam potrzebne. I dlatego masz wybór, albo poprzestać na etapie selekcji, albo świadomie szukać i wybierać informacje, które "są mi potrzebne/chcę je mieć".
      Poza tym, trzeba mieć ogromną wiedzę w danym obszarze, żeby umiejętnie oddzielać informacje pseudonaukowe, jak Ty to nazywasz, od tych stricte naukowych.
      Ja, a już mnóstwo wiedzy się nałykałam, nawet w mojej specjalności nie byłabym tak pewna siebie, by powiedzieć- umiem, umiem doskonale oddzielać pseudonaukę od nauki. A co dopiero w tak trudnych obszarach, jakimi są filozofia, religioznawstwo, kosmologia, astronomia, geologia, antropologia i inne zahaczające o tematykę naszego "sporu".

      Usuń
    13. Poruszasz kwestię dla mnie absolutnie priorytetową. Literatura popularnonaukowa ma to do siebie, że nie pretenduje do miana rozprawy naukowej, ona ją niejako rozpowszechnia. I tu właśnie dzieje się rzecz naprawdę interesująca. Wszystkie poważne pozycje literatury popularnonaukowej pełne są wskazań i odnośników do prac właśnie stricte naukowych, prac uznanych przez ważne i uznane ośrodki naukowe, których proszę nie mylić z całą liczną grupą ośrodków pseudonaukowych, a różnicy chyba nie muszę wyjaśniać.

      Proszę mi nie imputować, że Sitchin to naukowiec, bo w ten sposób obrażasz całą rzeszę prawdziwych, nawet niezbyt sławnych naukowców, cechujących się pracowitością, starannością i daleko posuniętym sceptycyzmem wobec własnych wyników badań, gotowych je poddać każdej weryfikacji. Tego wymaga się od każdego prawdziwego naukowca. Książki Sitchina nie są i nigdy nie były pracami naukowymi, a skoro twierdzisz, że Jesteś naukowcem, dobrze o tym wiesz. Wiesz również, że posługiwanie się argumentami typu „spora grupa uznanych naukowców”, bez podania szczegółów jest ewidentnym nadużyciem i manipulacją, mającym przydać pewnym tezom pozory, i tylko pozory, prawdziwej nauki. Ja się takim argumentom nie dam przekonać, bo wtedy musiałbym uwierzyć nawet w homeopatię.

      Wniosek na temat nieznajomości ateizmu wysnułem faktycznie na podstawie jednego Twojego zdania, ale skoro je napisałaś, trudno o inny. Ateizm tak sprawy nie stawia, sama dodałaś: „Wydawało mi się (...)”, co świadczy, że tylko Ci się wydawało. Jeśli z tego zdania da się wyciągną inne skojarzenia, no cóż, faktycznie nie znam Twego toku myślenia, zresztą takich aspiracji nie mam.

      Tu drobna uwaga. Jeśli uważasz, że w swej polemice przekraczam jakieś niedopuszczalne granice, nie mam nic przeciw uwagom na ten temat. W moim odczuciu, moje argumenty niczym nie ustępują Twoim, ani Anabell.

      Usuń
  2. Była i ewolucja i w pewnym sensie kreacjonizm. Tyle tylko, że gdyby to była sama ewolucja to jeszcze dziś bardziej przypominalibyśmy lemury lub szympansy niż Homo sapiens sapiens.
    Nawet Homo erectus nie był wynikiem ewolucji, o czym co bardziej bystrzy i nowocześniejsi uczeni wiedzą.Następny w kolejności Homo sapiens bardziej już przypominał dzisiejszego człowieka, ale był hybrydą i nie miał zdolności rozmnażania się. Niewielka manipulacja przy genach sprawiła, że powstał Homo sapiens sapiens, czyli nasi protoplaści.
    Już dawno co bystrzejsi uczeni dostrzegli pewną regularność i wręcz cykliczność w rozwoju cywilizacyjnym człowieka- następowała ona nagle, ni z gruszki ni z pietruszki:)
    W swym zadufaniu ludziom się wydaje, że są jedynymi rozumnymi istotami we Wszechświecie, bo jak dotąd nikt tu z Kosmosu nie przyleciał, nie powiedział "cześć wspaniałe ludziska", a ciągłe nasłuchiwanie sygnałów też nie daje rezultatów.
    Nie mam zamiaru nikogo przekonywać do teorii, że jednak jesteśmy dziećmi Kosmosu, cywilizacji, która kiedyś przybyła na naszą Planetę- naprawdę nie po to by nas stworzyć. Stworzenie człowieka wynikło z potrzeby chwili - brakowało
    po prostu rąk do pracy.
    Pierwszą prawdziwie ziemską cywilizacją byli Sumerowie ci co ocaleli po potopie, który nie był mitem. A potop był spowodowany przelotem blisko ziemskiej orbity b. dużej planety, która spowodowała ogromne trzęsienia Ziemi oraz osunięcie się czap lodowych i gigantyczne tsunami. I znów potrzeba rąk do pracy (trzeba było odbudować to wszystko co powstało na Ziemi przez 432 tysiące lat do czasu potopu)spowodowała,że zajęto się ludzmi w pozytywny sposób- nauczono ich wszelkich umiejętności, po prostu dano kopa cywilizacyjnego, co w sumie zajęło naszym twórcom zaledwie 3600 lat.
    W Kosmosie nie ma martwoty, wszystko ulega przemianom, gwiazdy powstają i umierają, tworzą się planety i życie na nich, ale zarówno planety jak i życie na nich też ma swój kres.
    Nasza Ziemia też dobiegnie kresu i być może,że nastąpi to wtedy, gdy będziemy umieli przenieść się w inne, jeszcze nam nie znane rejony Kosmosu i tam zdeponujemy naszą wiedzę i materiał genetyczny, tak jak zrobili to nasi twórcy.
    Jeżeli ktoś się z tym nie zgadza i ma inne zdanie, to mnie to nie przeszkadza.
    Oczywiście pozostaje pytanie- a kto stworzył naszych twórców???
    Miłego;)




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez sarkazmu, całkiem na poważnie, ja bym prosił o nazwiska tych „bystrych i nowoczesnych uczonych”, inaczej dla mnie to żadne autorytety, a tym bardziej argument. Nowoczesnych i bystrych próbujących obalić główne tezy ewolucji nigdy nie brakowało, gdyż w tym temacie prezentują coś, co się nazywa pseudonauką. Żaden poważny instytut badawczy nie chce ich publikować. Klasycznym przykładem jest M. Giertych, w końcu prawdziwy profesor, a prace obalające ewolucjonizm drukuje własnym sumptem w wydawnictwach... literackich (sic!)

      Odnosząc się do Twego komentarza: nie wiem skąd ta teza, że homo erectus był hybrydą, skoro odnajdowano go również i w Azji, i w Europie, czyżbym miał rozumieć, że mutowali go kosmici? Znalezione doskonale zachowane szczątki chłopca z Nariokotome (właściwie homo ergaster), wykazują, że mógł mieć problemy z mową ale nie z rozmnażaniem. Homo erectus znaczy dosłownie „człowiek wyprostowany”, a nie, że miał problemy z erekcją.

      Co do skokowości – trudno oczekiwać aby wykopaliska stanowiły coś w rodzaju książki z chronologicznymi wydarzeniami. Ten zarzut, mający obalić słuszność teorii ewolucji już został wyjaśniony, a twórcy tej teorii wyodrębnili z ewolucjonizmu gałęź mutacjonizm, właśnie skokowego rozwoju gatunków. Polecam R. Dawkinsa „Samolubny gen” (to najpierw uznany biolog, dopiero później walczący ateista).

      Nikt nie neguje potopu, którego skutki wcale nie były tak tragiczne jakby się mogło zdawać. Zdecydowanie gorzej było po tragicznej w skutkach erupcji wulkanu Toba (75 tys. lat temu), kiedy to według różnych szacunków na ziemi pozostało ledwie kilka tysięcy przedstawicieli homo sapiens.

      Twierdzenie, że to kosmici potrzebowali rak do pracy, jest ewidentnym science fiction, bo zapytam do jakiej pracy i gdzie są jej efekty lub chociaż jej ślady? Sumerowie nie byli mitem, ale wcale nie byli twórcami pierwszej cywilizacji, straszą jest cywilizacja egipska i to o całe tysiąclecie, tyle, że to nie ma żadnego związku z ewolucją. Nie twierdzę, że w kosmosie życia nie ma, że ziemia jest wyjątkowa, ale póki co, nie znaleziono jeszcze żadnych śladów kosmitów w historii ziemi. Jedyna w miarę sensowna teoria związana z kosmosem głosi, że na ziemię przybyły pierwsze żywe organizmy (bakterie) na meteorycie lub asteroidzie, choć tego się nigdy pewnie nie dowiemy.

      Pozdrawiam pięknie, życząc miłego dnia :)

      Usuń
    2. No i teraz wszystko jasne:):):)Po prostu trzeba przeczytać dodatkowe lektury, w których są podane nazwiska, dowody, a tezy są rzetelnie poparte dowodami naukowymi. Przecież na świecie jest dużo instytutów naukowych, które badają przeszłość Ziemi- skąd się wzięła, jak przebiegała ewolucja roślin, zwierząt, człowieka, a przede wszystkim zajmują się badaniami Kosmosu. Nie trzeba się tylko odwoływać do nauki polskiej, bo ta akurat jest w tych sprawach albo mizerna (brak środków),albo zaściankowa- przymus głoszenia jednej opcji.
      Nie wierze, ze nie obejrzałeś ani jednego filmu i nie przeczytałeś książki, dotyczących tych zagadnień. Piszesz tak, jakby obce Ci to było, a przecież sam siebie nazywasz ateistą. Główną cechą ateistów jest szukanie dowodów na potwierdzenie swoich przekonań, że to nie Bóg stworzył człowieka i ziemię.
      Owszem"Samolubny gen" może być niejako "dowodem", ale wcale nie musi, albo inaczej, można przyjąć tę teorię jako jedną z uzupełniających inne teorie, dotyczące ewolucji człowieka.
      Mam wrażenie, że powinieneś przeczytać książki Sitchina. Może utwierdziłbyś się w swoich przekonaniach, a może ta wiedza pozwoliłaby Ci na poszerzenie horyzontów na tyle, by nie nazywać sporo rzeczy science fiction.
      Ja jestem bardzo ostrożna w szafowaniu własnymi przekonaniami i upieraniu się przy mojej prawdzie, dlatego czytam, szukam. Na razie wszystko zaczyna mi się elegancko domykać w kwestii powstania Układu Słonecznego, ewolucji ziemskiej i genezy teizmu.

      Przykro mi, ale to Sumerowie byli najstarszą cywilizacją, nie Egipcjanie. I to Sumerowie tworzyli ogromne biblioteki tabliczek, na których pismem klinowym spisali wszystko, co dotyczy pierwszych osobników zasiedlających Ziemię.

      Usuń
    3. Spieszę więc wyjaśnić. Swego czasu zaczytywałem się literaturą Erich von Däniken: „Wspomnienia z przyszłości”; „Z powrotem do gwiazd”; „Prorok przeszłości” i jeszcze kilka, których nie pamiętam, a to były lata 70-te. Zecharia Sitchin chyba tylko „Dwunasta planeta”, bo uznałem że tego mam już dość i więcej nie strawię. Wyjaśnijmy sobie, żaden z nich nie jest naukowcem, a swe sensacje snuli na fali popularności takich kosmicznych tez, nic wspólnego z prawdziwą nauką nie mających wspólnego.

      Ja każdemu daję szansę, ostatnio miałem okazję recenzować projekt podręcznika do nauki biologii (wydany, ale czy zaakceptowany – tego już nie wiem), „Zbadaj ewolucję” praca zbiorowa kilku amerykańskich „badaczy-naukowców” wydawnictwa, i tu uwaga: „Fronda”. Szukając źródeł pomocniczych odkryłem, że wszyscy owi pseudonaukowcy to propagatorzy kreacjonizmu (sic!), przy czym żaden z nich nie zdobył tytułu naukowego w dziedzinie pokrewnej ewolucji. Na Boga!, na jakich my autorytetach takie hipotezy możemy opierać?!

      Teoria ewolucji ma wiele luk, ja tego nie zamierzam ukrywać, ale to, co potwierdziła do tej pory jeszcze nikomu nie udało się podważyć. Nawet kreacjonistom.

      Nie jestem też znawcą kultur starożytnych, jak podkreśliłem w komentarzu do Anabell, te kultury nic wspólnego z ewolucją nie mają, niczego nie udowadniają. Nie wiem na jakich źródłach opierasz swoje przekonanie, że Sumerowie są najstarszą kulturą, ja oparłem się na Encyklopedii, z której wynika, że ta pochodzi z IV tysiąclecia p.n.e. Pierwsze odkrycia kultury egipskiej datuje się na X tysiąclecie p.n.e. Przyznasz, że różnica ogromna.

      Usuń
    4. Najstarsze osady sumeryjskie były już w VIII tysiącleciu p.n.e.Starożytny Egipt 3500 p.n.e.
      Czyli odwrotnie:)

      Usuń
    5. Ty chyba posługujesz się Wikipedią, czego nie potępiam, nie wyśmiewam, ale encyklopedia PWN wydaje mi się bardziej wiarygodnym źródłem. Posłużę się cytatami z tego źródła:
      „Prehistoria Egiptu obejmuje 3 etapy, odpowiadające okresom o nierównej długości: paleolitu (ok. 500–10 tysięcy lat p.n.e.) — na terenie Egiptu i Nubii odkryto narzędzia krzemienne zaliczane m.in. do kultury abwilskiej, aszelskiej, aterskiej i sebilskiej; neolitu (ok. 10–4 tysiące lat p.n.e.) — w tym czasie powstały pierwsze osiedla typu wiejskiego, położone głównie na terenie obecnej Pustyni Libijskiej, która miała wówczas charakter stepu; w V tysiącleciu p.n.e. rozwinęło się rolnictwo. (...) IV tysiąclecie p.n.e. cechuje szybki rozwój gospodarczy (dzięki wykorzystaniu wylewów Nilu, zastosowania podziału pracy i lepszych narzędzi) oraz rozwój społecznej stratyfikacji”.
      Tamże: „Sumer, nazwa obszarów południowej Mezopotamii zasiedlonych przez Sumerów, twórców (ok. połowy IV i w III tysiącleciu p.n.e.) jednej z najstarszych znanych cywilizacji.” Podkreśliłbym owo „jednej z najstarszych”.
      Miłej nocy :)

      Usuń
    6. Jeszcze podaj mi rok wydania tej encyklopedii:)

      Usuń
    7. To z najbardziej bieżącej, stale nowelizowanej, dostępnej w necie :)
      http://encyklopedia.pwn.pl/

      Usuń
    8. Ok, pytałam, bo ja mam dwie nie najnowsze- wersja książkowa- i są w nich sprzeczne dane dotyczące Egiptu, ale z obu wynika, że kultura sumeryjska i egipska szły równolegle. Mnie natomiast chodzi o tę cywilizację wcześniejszą (przed Sumerami, ale na ich terenie) sprzed biblijnego Potopu. Dowodem na to, że istniała, są liczne wykopaliska i odnalezione tabliczki z pismem klinowym, na których zawarte są różne informacje dotyczące tej kultury.

      Usuń
    9. Asmo, Twoje wiadomości na temat niemożności posiadania potomstwa przez hybrydy są powalające- występowanie erekcji nie jest niestety gwarancją posiadania potomstwa. Erekcje hybrydy miały, ale były bezpłodne.Hybrydy powstawały w drodze klonowania i całkiem sporo ich powstało nim wprowadzono poprawkę genetyczną.
      Nie gniewaj się, ale nieco mnie bawi Twój ateizm- mam wrażenie,że to bardzo świeże Twoje przekonanie - sprawiasz wrażenie neofity. Podobnie jak ci, którzy nagle doznali olśnienia i nagle chodzą obwieszeni krzyżykami, medalikami, przechodząc obok kościoła robią znak krzyża jakby dyrygowali ruchem na skrzyżowaniu.
      Jeżeli dobrze znasz angielski to mogę Ci podesłać całą bibliografię i będziesz mógł sobie sprowadzić te pozycje, bo oczywiście nikt w Polsce tych prac naukowych nie tłumaczy.Nie ma po co. U nas constans-jak za króla Ćwieczka.
      Co do Daenikena- on był i jest dziennikarzem. Zecharia Sitchin był orientalistą, ale współpracował z grupą archeologów, uznanych na świecie, no ale nie w Polsce, bo to byli osobnicy mojżeszowego wyznania.
      Generalnie Sitchin szukał zródeł Biblii i otrzymał potwierdzenie, że Biblia miała swój pierwowzór i była właściwie tłumaczeniem kronik prowadzonych przez Sumerów.Wbrew tym wiadomościom, które posiadasz potop naprawdę wielce Ziemię uszkodził.
      Jak napisałam- jest mi zupełnie obojętne jaka teoria komu odpowiada; mało tego- równie obojętne mi jest w co kto wierzy lub nie wierzy. Są pewne wartości nie mające nic wspólnego z religią i wiarą, które szanuję i wyznaję i stosuję, ale nie ma zamiaru ich przedstawiać lub propagować.
      Co do wiadomości z netu - osobiście korzystam głównie z zakupów w necie a nie z podawanych tu informacji,za które nikt nie ponosi odpowiedzialności.Mam taki feler, że jednak więcej wierzę w stare papierowe
      ksiązki i to co podają.
      I jeszcze słowo o Daenikenie. Oglądałam na własne oczy to co i on-wcale go wyobraznia nie poniosła.Trzeba, tak przy okazji pamiętać, że to co widzimy na artefaktach zupełnie z czym innym kojarzyło się 200, 100 lat temu a z czym innym dziś, gdy mamy rozwiniątą technologię.
      Miłego;)
      P.S.
      Przed Sumerami istniały za Ziemi różne cywilizacje, po których pozostały różne artefakty i to takie, których dziś w żaden sposób byśmy nie wytworzyli. I Jaskółka ma rację- Sumerowie byli przed Egiptem.

      Usuń
    10. Też mam wersję papierową Encyklopedii i też jej hasła się deaktualizują. Dlatego preferuję tę netową, choć ona jest trudna w obsłudze.
      Jaskółko! Wszędzie gdzie powstawały już bardziej charakterystyczne kultury, przed nimi istniały inne, bardziej prymitywne. Tak działa ewolucja kulturowa, nawet dziś, bez konieczności ingerencji kosmitów. Jeśli dalej do mnie w ten sposób, uznam, że masz bardzo złe mniemanie o ludzkiej, ziemskiej inteligencji. Czy naprawdę nie odczuwasz dumy z faktu, że to natura wyodrębniła nasz gatunek, pozwalając mu myśleć abstrakcyjnie i się doskonalić i „doskonalić” ten świat? Koniecznie musisz to dezawuować (zresztą Twoi idole literatury pseudofaktów również), bo nie uniesiesz tego „ciężaru” odpowiedzialności jaką niesie ze sobą posiadanie tego intelektu?
      Wystarczy się przyjrzeć zdobyczom nauki ostatnich dziesięcioleci. Takiego krótkiego w czasie skoku w rozwoju intelektualnym w dziejach ludzkości nie było. Czy też będziesz usiłowała to wytłumaczyć interwencją kosmitów, którym ten nasz wysiłek jest potrzebny do bliżej nieokreślonych celów?
      Wybacz za formę – uwielbiam retoryczne pytania, ale nie szukaj w nich ironii, bo w niech tego nie ma. Ja mam taki styl.

      Usuń
    11. Do Anabell:
      Przecież to nie ja napisałem, że homo-erectus był hybrydą, że nie mógł mieć potomstwa. Ja z tej tezy po prostu zadrwiłem. Załóżmy przez moment, że masz rację. Inteligentne (nawet bardzo) twory z kosmosu, na potrzeby swojej fabryczki produkują mutantów. I teraz są dwie możliwe wersje. Albo te mutanty uciekały z tych fabryk, albo produkcja się skończyła i ci kosmici pozostawili homo-erectusa samego sobie, a c i rozpełzli się po Afryce, Azji a nawet Europie. I teraz uwaga – w ciągu jednego pokolenia (sic!) na piechotkę(sic!) Musieli by być dodatkowo bardzo długowieczni, bo te znaleziska tych osobników są, jak na archeologię, dość odległe w czasie a badania ich szczątków na to nie wskazują. Anabell, czym Ty chcesz mnie przekonać?!

      Na temat Stichina wiem niewiele, ale z tego, co zdążyłem się do tej pory zorientować:
      - jego znajomość języków starożytnych jest rzekoma;
      - jego znajomość języka sumeryjskiego oparta jest tylko na jego zapewnieniu;
      - jego krytycy twierdzą, że starożytnymi tekstami świadomie manipulował;
      Dowód: twierdził, że Sumeryjczycy znali dwanaście planet układu słonecznego, gdy tymczasem, żaden znany tekst tej kultury nie wykazuje więcej niż znajomość pięciu planet.
      Moja teza: jeśli ktoś jest asystentem, lub tylko obserwatorem badań prawdziwych naukowców, bez odpowiedniego wykształcenia takim pozostanie.

      Ja się o Twoją opinię na temat mojego ateizmu nie obrażam, nie z takimi inwektywami miałem do czynienia :) Ale teraz drobna uwaga: nim się stałem ateistą trwało to sporo lat i nie polegało na nagłym „oświeceniu” typu Eureka! Tak zdolny to ja nie jestem, bo mój sceptycyzm nawet mnie samego czasami przeraża. A teraz przyjrzyjmy się na czym Ty i Jaskółka opieracie swoje poglądy. Kilka książek, wprawdzie dobrych pisarzy, ale tylko pisarzy, snujących teorie niczym guru scjentologów, Ron Hubbard, też poczytny pisarz science fiction, autor religii, która zawładnęła kilkoma milionami ludzi na całym świecie, wywróciło Wasze postrzeganie rzeczywistości do góry nogami. Przestaje się liczyć nauka, jej zdobycze i odkrycia, powstaje przekonanie, że oni nie mówią nam prawdy, oni przed nami ją skrzętnie ukrywają. Tylko we mnie się rodzi pytanie: w jakim celu, skoro tyle wysiłku idzie na to aby się dowiedzieć, czy istnieje życie poza ziemią?!

      Usuń
    12. Matko jedyna- a z czego mam być dumna? Z ewolucji człowieka? Może powinnam, ale nie jestem dumna.
      "Koniecznie musisz to dezawuować (zresztą Twoi idole literatury pseudofaktów również), bo nie uniesiesz tego „ciężaru” odpowiedzialności jaką niesie ze sobą posiadanie tego intelektu?"
      Staram się być spokojna, ale strasznie nie lubię, jak się do mnie pisze w ten sposób.
      Ton agresywno- zaczepny nie sprzyja porządnej dyskusji.

      Nie opieram swoich poglądów na kilku książkach. Ja mam kupę lat, za sobą karierę naukową, mój umysł posiada wiedzę z wielu dziedzin i to nie tę potoczną. Przeczytałam sporo pozycji z omawianej tu tematyki,
      Dlatego sugerowanie mi, że przestała liczyć się dla mnie nauka to jakieś ogromne nadużycie- nieporozumienie.A sugerowanie mi, że ja mam pod wpływem jednej książki wywrócone postrzeganie rzeczywistości to kompletny absurd.
      Może jednak skończę, bo ja tutaj, za Anabell, podałam jedną z wersji pojawienia się życia/człowieka jako homo sapiens na Ziemi, a Ty wysnułeś z tego jakieś ogromne wnioski na temat mojego pseudonaukowego nastawienia.
      Moje propozycje dotyczyły przeczytania kilku książek, które pozwoliłyby Ci na poszerzenie oglądu na to wszystko, co związane z ewolucją, teizmem, pochodzeniem ludzkości, życia na Ziemi. A tu suprajs-przypisuje mi się skamieniałą pseudonaukową opcję.

      NIC NIE MUSISZ- to była propozycja:):)
      Miłego dnia

      Usuń
    13. Do Jaskółki:
      Jeśli poczułaś się urażona – bez ironii, zupełnie szczerze przepraszam. Nie takie miałem zamiary. Cóż, nie znam Twojego dorobku naukowego, swoją opinię oparłem li tylko na tym, co sama piszesz, z czym przecież zgadzać się nie muszę.
      Problem z kosmitami, mającymi rzekomo zainicjować życie intelektualne na naszym globie jest taki, że nie da się go racjonalnie wyjaśnić. Wszystko odbywa się na zasadzie gdybania i tak naprawdę też mógłbym się poczuć urażony, że ktoś podważą mój racjonalizm, który na takie wyjaśnienia się nie godzi. Zauważ, że tej polemice ja cały czas muszę przyjmować pozycję obronną, za co zresztą się nie obrażam, bronię swojej wersji i będę bronił tak długo, dopóki mnie ktoś faktycznie nie przekona, że nie mam racji. Ale to nie jest sprawa prosta, bo na mnie żadne tam, spiskowe, czy nie spiskowe wersje dziejów nie przekonają, jeśli nie są poparte prawdziwymi, naukowymi badaniami.

      Ale mało tego, Ja nie czynię Ci żadnych wycieczek osobistych związanych z Twoją wiedzą, czy intelektem, nie rozumiem tylko tej postawy, która nakazuje Ci wierzyć pseudonaukowcom, snującym tak niewiarygodne hipotezy, które faktycznie uwłaczają ludzkiej inteligencji. Ja nie czułbym się ani przez moment dumny z faktu, że będąc „małpoludem” dzięki nieznanym istotom z kosmosu, stałem się człowiekiem. Mnie to obraża, choć tylko w sferze własnego „ja”. W notce napisałem, że dopóki istniała wersja o pochodzeniu człowieka od małpy, teoria ewolucji była też dla mnie obraźliwa, dlatego ją odrzucałem. Gdybym miał przyjąć, że kosmita uczynił mnie człowiekiem z małpy, czułbym się dosłownie tak samo.

      Oczywiście, że nic nie muszę. Zaciekawiłyście mnie tym Stichinem, więc postanowiłem, że się zapoznam z jego „rewelacjami”, tyle że już teraz sprawdziłem, kto zacz. Niestety, to co znalazłem na jego temat, nie przemawia na jego korzyść, co nie znaczy, że książki nie przeczytam.

      Równie miłego dnia :)

      Usuń
    14. Po pierwsze, ja nie powiedziałam, że wierzę, powiedziałam, że to też jest wiarygodna opcja. Właśnie dlatego, że jestem realistką, podchodzę do wszystkich teorii ostrożnie. No i nadal powtarzam, nie ośmielam się twierdzić, że coś jest pseudonaukowe tylko dlatego, że nie podaje tego naukowiec.
      Problem w tym, że żadne, ani twoja, ani moja wersje się tak na amen nie wykluczają. Ja przyjmuję założenie, że to wszystko w pewnym momencie ładnie się uzupełni. To, co kiedyś wydawało się niemożliwe lub "absurdem", dzisiaj jest udowodnione naukowo.
      Z tym małopoludem, człowieczeństwem i duma z tego.... powoli, a jak się jednak okaże, że tak było, jak ukazuje Sitchin?

      I jeszcze jedno, nie mam zamiaru na siłę Cię do niczego przekonywać. Proponowałam pewną lekturę i tyle.

      Usuń
    15. Aha, sory, że Ci nabiłam komentarzy. Mimo wszystko fajnie się pisało:):)
      Miłego popołudnia

      Usuń
    16. Odpiszę, choć nie mam pewności, czy przeczytasz. Żadna z Twoich uwag mnie nie uraziła, poza tą jedną jedyną: „sory, że Ci nabiłam komentarzy”. Nie wiem skąd to przekonanie, ale nie wnikam. Proponuję następnym razem, już po pierwszym komentarzu, jaki ewentualnie umieścisz na moim blogu, od razu przenieść dyskusję na Twój blog, a wtedy już takich uwag, przyznasz, że sarkastycznych, nie będzie.
      Pozdrawiam szczerze i bez ironii :)

      Usuń
    17. To nie było złośliwe. Po prostu spostrzegłam, że pod tym postem to najwięcej Ty i ja się udzielamy. To było w tym kontekście.
      No i ...oj tam...oj tam... przestańmy się przekomarzać:):):):) Ja nie mam żadnej urazy. Jak mnie kujnie, to od razu powiem i potem już nie wracam.
      Naprawdę podobała mi się ta wymiana poglądów.
      Też serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Jakiś czas temu stworzyłem sobie na własny użytek własną mini-teorię o powstaniu wszystkiego. Stwierdziłem, że najpierw musiał być jakiś impuls, ta cząsteczka od Stwórcy, która później w drodze ewolucji przeobrażała się w coraz to nowe organizmy.

    Obecnie w jakiejś tam mierze podtrzymuję tę tezę, jednak nie jestem pewny czy jest w niej jakaś część prawdy.

    Co do ,,boskiej cząsteczki" jest jeden problem, jak naukowcy stwierdzą, że ją odkryli/znaleźli skoro chyba nikt nie wie jak ona wygląda? Bo na przykład te fale grawitacyjne niedawno odkryte/udowodnione były obecne w pracach teoretycznych Einsteina. A przy tej cząsteczce nie ma chyba większych punktów zaczepienia.

    Pozdrawiam po wytężeniu umysłu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twego komentarza wynika, że optujesz za jedną z wersji Inteligentnego Projektu, tej najbardziej okrojonej. Jestem niemal pewny, że nigdy nie da się ustalić tego w którym momencie złożone związki chemiczne stały się związkami organicznymi. Laboratoryjnie takie doświadczenie jest niemożliwe, ze względu chociażby na czas trwania tego zjawiska, oraz dokładnego odtworzenia warunków w jakim ten proces trwał. Póki co, ewolucjonizm, choć wciąż w defensywie, mimo braku dowodów potwierdzających wszystkie jego etapy – broni się dobrze i skutecznie.
      Pomyliłeś boską cząsteczką (Bozon Higgsa) z boskim pierwiastkiem. Istnienie tej pierwszej zostało udowodnione. Ale masz rację, jak tego pierwiastka szukać, skoro nawet teoretycznie nie sposób go określić.
      Pozdrawiam.

      Usuń