Tym razem
nie o PiS, bo ten blog nie jest o polityce. Ten slogan z „Gwiezdnych wojen” ma
też inne znaczenie, na którym chciałbym się przez chwilę skupić, jako
przerywnik cyklu o moim ateizmie, choć pośrednio i z tą tematyką można go
powiązać. Trzeba bowiem przyznać, że Kościół, choć psioczy na komercjalizm i
nowoczesne trendy , znalazł w intrenecie nowy sposób na ewangelizację. I
napiszę bez sarkazmu – chwała mu za to.
Problem w
tym, że oprócz wspaniałych portali, jak na przykład Katolik.pl, gdzie sam
chętnie zaglądam, a gdzie znajdziemy ewangelizację w pełnym tego słowa
znaczeniu, pojawiają się w przewadze również gnioty, których nie sposób czytać,
lub takie, które chce się nawet przeczytać, ale tylko po to, aby móc się
rozerwać, jak na przykład mój ulubiony Fronda.pl z takimi oszołomami, że aż
trudno uwierzyć. Ja jednak dałem sobie słowo, że na jakiś czas dam temu
portalowi spokój, bo już przynudzałem. Za to trafiłem na pch24.pl (Polonia
Christiana), gdzie już tak śmiesznie jak na Frondzie nie jest. Jest za to
straszniej.
Przytoczę dwa dość znamienne tytuły publikacji ostatnich dni: „Krew będzie
płynęła rynsztokami”1, oraz „Ciemna strona antykoncepcji istnieje”2.
Powiem szczerze, ja lubię „mocne” i intrygujące tytuły, ale bez przesady. Nie
potrafię zrozumieć, dlaczego katolickie portale się do nich tak chętnie
uciekają. Mam nieodparte wrażenie, że odpowiada im poziom wszystkich
szmatławców i prasy bulwarowej. Tak gdzieś między tytułami „Fakt” a „Fakty i mity”.
Tak traktować katolików, to aż woła o pomstę do nieba. Ale wróćmy do sedna,
czyli do wspomnianych artykułów.
W miarę
krótko. Pierwszy z wymienionych artykułów dotyczy przyczyn tragedii klęski
Powstania Warszawskiego. Swego czasu wiele czytałem na ten temat i za główne
przyczyny uznaje się zbyt pochopna decyzja o samym powstaniu oraz brak
konkretnej pomocy wojsk rosyjskich stojących już po drugiej stronie Wisły.
Niejaki Janusz Karpiel, autor tego artykułu, znalazł trzecie wyjaśnienie. Otóż,
przedwojenna Warszawa była siedliskiem rozpusty i grzechu, niczym biblijna
Sodoma. Była „(...) prawdziwym zagłębiem
haniebnych praktyk aborcyjnych.”, za którą największą odpowiedzialność
ponoszą, i tu proszę o uwagę: Tadeusz Boy-Żeleński i jego partnerka, feministka
Irena Krzywicka z domu Goldberg, którzy domagali się legalizacji aborcji.
Wprowadzona ustawa niewiele odbiegała od dzisiejszej, jedynie nie określała
stadium ciąży do momentu której, można było dokonać tej aborcji. Mało tego, „Znakomita część sanacyjnej elity II RP nie
przykładała szczególnej wagi do nauczania Kościoła w zakresie nierozerwalności
małżeństwa i etyki seksualnej.” Kwitła również prostytucja „Pod tym względem Stolica była prawdziwym
miastem grzechu.” I tu pojawia się wątek Rozalii Celakównej, mistyczki,
której Jezus miał obwieścić, tym razem już obszerniejszy cytat: „Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat (…),
straszne są grzechy Narodu Polskiego. Bóg chce go ukarać.(...) będzie wojna straszna, która spowoduje takie
zniszczenie (…). Wielkie i straszne grzechy i zbrodnie są Polski.
Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten Naród za grzechy, zwłaszcza za grzechy
nieczyste, morderstwa i nienawiść.” Do tej wizji autor
dodaje jeszcze jedną, już przez Kościół nie uznaną, objawienie Matki Bożej
12-letniej Władzi Fronczak: „Śmierć będzie dla was straszna. Krew będzie
płynęła rynsztokami.” Mało tego, Janusz Karpiel uważa, że winę za
wybuch II wojny światowej ponosi ewidentnie Polska, ponieważ nie chciano
intronizacji Chrystusa na Króla Polski (sic!)
Tak więc to nie niemiecki nazizm, a my sami byliśmy winni gehenny jaka spotkała
nasz naród w wyniku wybuchu II wojny światowej. Można by wysnuć wniosek, że
Hitler był tylko narzędziem w rękach Boga, który tylko wypełnił Jego straszną groźbę. A Bóg ci to przecież straszny, mściwy, nielitościwy i nieubłagany. I ja tego dowiaduję się, nomen
omen, na katolickim portalu.
W drugim ze
wspomnianych artykułów dowiadujemy się rzeczy nie nowej, szczególnie często
lansowanej od czasów papiestwa Jana Pawła II, mianowicie tej, że najciemniejszą
stroną mocy (zła) jest antykoncepcja. Na podstawie wyznań pewnej amerykańskiej aktorki,
Natalie Portman, właśnie tej z „Gwiezdnych wojen”, czytamy, że wszystkiemu złu jest
winna antykoncepcja. Mało, że właściwie kompletnie nieskuteczna, skoro wciąż
jest tyle aborcji (sic!), to jeszcze
może wywołać niebezpieczną depresją. Bo pani Natalie właśnie jej doznała, choć
nie w czasie gdy ją stosowała, ale gdy... przestała ją stosować. Tu uwaga, przestała
w wieku lat dziewiętnastu! Ciekaw kiedy zaczęła, ale ja tam tak głęboko w
życiorys zaglądał jej nie będę. Tu, abym nie był posądzonym o manipulację,
dodam, że przestała stosować, bo producenci ową tabletkę antykoncepcyjną
wycofali z produkcji. Mnie w tej logice zastanawia jedno. Zdanie i przypadek
jednej celebrytki, gdzieś na drugiej półkuli, stanowi niepodważalny dowód na
to, że antykoncepcja to ciemna strona mocy.
Idąc tym
tropem myślenia wysnułbym swój własny, śmiały, choć kontrowersyjny wniosek.
Brak antykoncepcji jest przejawem jeszcze ciemniejszej strony mocy zła.
Wystarczy policzyć ile nowonarodzonych zostaje podrzuconych w oknach życia, ile
zostaje odnalezionych, już martwych, w śmietnikach i ile zostaje pozostawionych
bezpośrednio po urodzeniu w szpitalu. Ja wiem, to nie są astronomiczne liczby,
ale i tak większe niż pojedynczy przypadek Natalie Portman i straszniejsze w skutkach niż chwilowa jej depresja.
Przypisy:
1 - http://www.pch24.pl/krew-bedzie-plynela-rynsztokami,24585,i.html
2 - http://www.pch24.pl/ciemna-strona-antykoncepcji-istnieje--gwiazda-star-wars-ujawnia-swoje-traumatyczne-przezycia,43821,i.html
1 - http://www.pch24.pl/krew-bedzie-plynela-rynsztokami,24585,i.html
2 - http://www.pch24.pl/ciemna-strona-antykoncepcji-istnieje--gwiazda-star-wars-ujawnia-swoje-traumatyczne-przezycia,43821,i.html
Tracisz w moich oczach czytając takie bzdety.Wierz mi, jest cały ocean porządnej literatury, która przynosi wiele doznań estetycznych i poszerza horyzonty.
OdpowiedzUsuńA może to przejaw Twego masochizmu???
Miłego;)
Zapewniam Cię, że nie omijam żadnej okazji poznania lektury, która poszerza horyzonty. Oceanu może nie pokonam, ale czasami, by nie popaść w monotonię, oddaję się masochizmowi połączonemu ze swoiście rozumianą rozrywką :)
UsuńRównie miłego dnia :)