czwartek, 9 czerwca 2016

Horus (mój ateizm)



  Chyba największe wrażenie ze wszystkich książek jakie czytałem, zrobiła na mnie „Złota Gałąź” Jamesa Georga Frazera, o magii i religii – w której zawarte jest szerokie studium nad mitologią i religią. Już o niej wcześniej wspomniałem – to przypomnienie, jest mi w tym eseju potrzebne. Czy zdarzyło Ci się Czytelniku zetknąć z czymś, co zmusiłoby Cię do rewizji swojego światopoglądu? Tym była dla mnie ta książka. Ale spokojnie, sama w sobie nie ma nic z ateizmu, nie jest ani w jednym zdaniu agitką za takim postrzeganiem świata.

  Niewiele interesowałem się mitologią egipską, bardziej fascynowała ta grecka, czy rzymska. Ale we wspomnianej książce natrafiłem na dwie znamienne postacie egipskich wierzeń – Izydę i Horusa. W napisach Izyda jest określana jako „Stworzycielka zieleni”; „Pani chleba”; „Pani obfitości” i wiele innych w podobnym stylu. W ciągu stuleci ewolucji tej religii stała się również czułą matką, dobrotliwą królową przyrody, otoczona nimbem czystości moralnej i tajemniczej świętości. W sztuce była przedstawiana jako Pani zboża ale również jako matka z niemowlęciem Horusa u piersi. W jednej z wersji tej mitologii, Izydę zapłodnił boski ogień. Gdy była w ciąży musiała uciekać przed złym Setem, który chciał zabić Horusa, jako prawowitego następcę zmarłego wcześniej Ozyrysa.

  Horus – egipski bóg Słońca czczony na trzy tysiące lat przed Chrystusem. Miał zaprzysięgłego wroga, Seta, uosobienie ciemności i zła. Horus wygrywał każdego ranka, Set – każdego wieczora. Jego życiorys w dużym uproszczeniu wygląda mniej więcej tak: Urodził się 25 grudnia z dziewicy Izydy. Jego narodziny zwiastowała gwiazda na wschodzie a niemowlę zostało powitane przez trzech króli. W wieku lat dwunastu nauczał już kapłanów, a w wieku lat trzydziestu przyjął chrzest z rąk Anupa i został kapłanem. Miał dwunastu uczniów, z którymi wędrował po Egipcie. Czynił też cuda, uzdrawiał chorych i stąpał po wodzie. Występował pod wieloma imionami: dobry pasterz, syn boży, baranek boży, prawda, światło. W wyniku zdrady Tyfona został ukrzyżowany i pogrzebany, ale zmartwychwstał po trzech dniach. Przypomnę, to są historie sprzed trzech tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa. Czy nie narzuca Ci się czytelniku jakieś podobieństw z zupełnie inną postacią? Mnie tak, i to nie z jedną. Podobnie miał Apis, syn dziewicy Nany; Kriszna z Indii, syn dziewicy Dewaki; grecki Dionizos, zrodzony z dziewicy 25 grudnia, przemieniał wodę w wino, nazywany był królem nad królami; perski Mitra, syn dziewicy, urodzony tego samego dnia, co poprzednicy, miał dwunastu uczniów i czynił cuda. Wszyscy oni umierali i zmartwychwstawali po trzech dniach. Tu wyjaśnię, aby nie być posądzony o nierzetelność. Wiele tych mitów ma też inne wersje, nie zawsze zgodne z tymi wymienionymi, niemniej każda wymieniona przeze mnie, istniała równolegle z innymi. Takie były uroki starożytnych mitów o bogach, a różnice te wynikały z odległości pomiędzy ośrodkami kultów tych bogów.

   Zastanawiająca jest w tym wszystkim owa zbieżność podstawowych faktów. Urodzeni z dziewicy, wszyscy 25 grudnia, każdy nauczał, część miała dwunastu uczniów, czynili cuda, wszyscy umierali, najczęściej na krzyżu i zmartwychwstawali. Okazuje się, że to wszystko ma swoje uzasadnienie w... astronomii i astrologii. Nawet symbol krzyża, niejednokrotnie z kołem w centrum. Wystarczy się przyjrzeć tablicy astralnej. Gwiazda na wschodzie to Syriusz, który ustawia się w jednej linii z trzema gwiazdami w pasie Oriona. Ta linia wskazuje miejsce na horyzoncie, gdzie 25 grudnia wzejdzie Słońce. Dziewice rodząca bogów, to gwiazdozbiór Panny, po łacinie zwany Virgo czyli dziewica. 25 grudnia to także dzień przesilenia dnia i nocy, od tej daty przybywa dnia. Od 22 grudnia pozornie zatrzymuje się na trzy dni w pobliżu gwiazdozbioru Krzyża Północy, znany też jako gwiazdozbiór Łabędzia. Ale owo symboliczne zdarzenie świętuje się dopiero na Wielkanoc, kiedy to dopiero dzień staje się dłuższy od nocy. Najbardziej charakterystyczne jest odniesienie do dwunastu uczniów. To dwanaście znaków zodiaku. A sam krzyż, to tylko pogańska wersja zodiakalnego krzyża.

  Tu znów drobne wyjaśnienie, związane z tym jak wobec tych mitów traktować historię Jezusa? Właściwie dla religii chrześcijańskiej całe to podobieństwo do mitologii starożytnych nie musi mieć żadnego znaczenia. Nawet jeśli jest oczywiste. Nie można mieć pretensji do Ewangelistów, że swoje historie o życiu Jezusa wzbogacili pięknymi zapożyczeniami. Wiara w Boga i tak pozostanie wiarą. Paradoksalnie mogli doskonale znać te wcześniejsze mity, wystarczyło li tylko uznać, że poprzednicy byli dziełem szatana, fałszywymi Mesjaszami, czego tak naprawdę w żaden sposób nie da się podważyć. Wszak to przekonanie opiera się na wierze, która żadnych dowodów nie potrzebuje. Dla mnie był to jednak punkt zwrotny, który sprowokował mnie do głębszego rozeznania tematu. A wtedy okazało się, że jest gorzej, bo cała religia monoteistyczna, nie tylko chrześcijaństwo, jest zapożyczeniem. Ale takich dociekań nie polecam prawdziwie wierzącym.


17 komentarzy:

  1. Nigdy nie trafiłam na nic co podważyło by moją wiarę, choć w obecnej chwili nie czuję się w pełni osobą wierzącą. Wiele jest odniesień do religii i chyba każda czerpie z innej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak daleko nie chcę się wgłębiać, tzn., kto na czym swoją wiarę opiera. Mogę pisać tylko o sobie i tylko o swoich rozważaniach, przeżyciach i wnioskach. Ja już na tym blogu napisałem, nie czuję się na siłach być apostołem ateizmu. Ateizm mnie przekonał, ale to wymaga sporej odwagi i w dodatku nie eliminuje wszystkich wątpliwości natury egzystencjonalnej, choć jest ich wg mnie dużo mniej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wiarę podważa przede wszystkim to, że jest ona ślepa... bo przecież nie mamy żadnych, choćby szczątkowych dowodów na to, że może być tak, jak mówi jakaś religia, ta czy inna.

      Usuń
    3. Jakem ateista wyrażam sprzeciw takiemu podejściu do zagadnienia wiary. Wiara z definicji nie opiera się na żadnych dowodach. To, że wierzący widzą jakieś dowody w zdarzeniach i pismach, też opiera się na wierze, że one zaistniały, a Pismo jest natchnione. Ale paradoksalnie na nieistnienie Boga też brak dowodów. Czy zatem ateizm też jest ślepy?
      Ten komentarz jest bez sarkazmu, a li tylko do przemyślenia.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Od dziecka bardzo dobrze znałam mitologię grecka, bo miałam taka piekna książkę pt. Heroje.Potem po kryjomu przeczytałam jakąś sensacyjną powieść "Szmaragd Izydy" i "zachorowałam" na historie związane z Egiptem.
    Dziś już znam odpowiedz dlaczego wszelkie mitologie i religie są tak wielce do siebie podobne - po prostu było jedno zródło,a rozciągnięcie w czasie sprawiło,że występują różnice.Jestem z natury wredna, więc nie podam Ci gotowego rozwiązania- jeszcze wiele książek jest do poczytania w tej dziedzinie.
    Są ciekawe, dobrze napisane i podają zródła. Chyba zgadzasz się, że największą przyjemnością jest gonienie króliczka a nie samo złapanie go:))))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu i dla mnie mitologie były fascynacją. Mam kilkanaście pozycji PWN w tym temacie, ale jeśli chodzi o źródła mitów i religii, chyba najlepiej wyjaśnia to Frazer. Mam wprawdzie tylko jednotomowe wydanie „Złotej gałęzi” (oryginał to 13 tomów), ale już chyba mi się nie chce „gonić króliczka” w tym temacie. Tym bardziej, że coraz częściej napotykam na jakieś „sensacyjki”, które nic z rzeczywistością nie mają (np. kosmici). Teraz bardziej filozofia i psychologia w moim zainteresowaniu.
      Miłego wieczoru.

      Usuń
  3. Dlaczego nie polecasz takich dociekań prawdziwie wierzącym? Bo mogłoby to zachwiać ich wiarą? Jeżeli naprawdę wierzą, to nic im w tym nie przeszkodzi. Nawet dociekania tego typu. Ja wręcz zalecałabym te dociekania, bo to może być dobrym sprawdzianem "na wiarę". A jeżeli im sprawdzian niepotrzebny, to każda wiedza się przyda.
    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są zagadnienia wcale nie łatwe, a ja (jak napisałem w komentarzu powyżej) nie mam się za apostoła ateizmu. Zresztą po co? Jeśli komuś dobrze z wiarą, niech tak pozostanie. Jakoś nie za bardzo mam ochotę burzyć czyjegoś błogostanu. Przynajmniej do czasu, dopóki mnie i mój ateizm nie oskarża się o głupotę. Myślisz, że wszyscy wierzący są chętni rewidować swój światopogląd? Ja tak przynajmniej nie uważam. Większość wiernych traktuje wiarę jako sprawę drugoplanową. Oczywiście, jeśli ktoś zechce podyskutować, jestem chętny i do dyspozycji.
      Pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
    2. Nie czepiam się, kiedy wierzący traktują swoją wiarę jako osobistą i nie włażą z nią do mojego ogródka. Kiedy taki się nie dzieje, chyba przekora, chce mi się powiedzieć wprost:"Ludzie poczytajcie, pomyślcie". Jednak, masz rację, w gruncie rzeczy, dopóki na siłę nikt mnie nie nawraca, daję spokój.

      Niemniej... nie czepiam się, ale trudno mi uwierzyć, ze wierzący tak mocno stłamsili w sobie ciekawość( co jest naturalne), ze nie chcą "wiedzieć". A może chcą, a bojaźń w nich się odzywa?

      Usuń
    3. Jeśli coś chcą wiedzieć to tylko to, co tę ich wiarę wzmocni. Mnie to nie dziwi, wszyscy tak mamy. Z dwóch artykułów na jakiś wspólny temat wybierzesz za prawdziwszy ten, który pokrywa się z Twoim punktem widzenia. Tak już mamy z tym naszym „ego”.

      Usuń
  4. Tłumaczyłam Ci już dlaczego piszę wersami
    Nie będę się powtarzać
    Zobacz jakie piękne schody wyszły z tekstu w pierwszym akapicie! Mam nadzieję, że znajdę Wydawnictwo Literackie, które wyda moją Powieść w takim właśnie kształcie.

    Co do zdjęcia - powinieneś się domyślić, że jest nawiązaniem do kolejnej notki - do dalszej części powieści - istotną rolę odgrywa tekst

    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Asmo podziwiam Cię za znajomość takich faktów. Warto dowiedzieć się czegoś ciekawego. Zawsze uważałam, że wszelkie opowieści dotyczą w różnych religiach, mitologiach tego samego, lecz ujętego innymi słowy. Przytaczasz tu daty. Nie wierzysz w narodzenie Chrystusa. Nie Ty jeden starasz się odwrócić uwagę od zdarzeń jakie miały miejsce gdy narodził się Jezus. Współcześnie narodziny Chrystusa datuje się na 8–4 rok p.n.e

    Miłego :)

    Maniki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o ścisłość to datę szacuje się gdzieś między 6 rokiem p.n.e. a 4 rokiem n.e. Nawet dzień 25 grudnia jest data umowną, a wszystko wskazuje na to, że wybrano ten dzień celowo, ze względu na przypadające wtedy pogańskie święta Saturnalia, wciąż jeszcze wtedy obchodzone. Najstarsza identyfikacja z datą 25 grudnia pochodzi dopiero z II w. n.e., co wobec braku jakiegokolwiek potwierdzenia pisemnego, można uznać li tylko za przypuszczenie. Tylko jeszcze raz podkreślam, to nie ma żadnego znaczenia dla samej wiary. Wszystkie te święta związane z Jezusem są obchodzone na p a m i ą t k ę, ale nie z okazji, a dla uczczenia samego Syna człowieczego!

      Skąd Ty wytrzasnęłaś tę insynuację: „Nie wierzysz w narodzenie Chrystusa.”? Zaiste nie pojmuje, bo nigdy czegoś podobnego nie napisałem. Raz tylko, w odpowiedzi na czyjś komentarz stwierdziłem, że historycznie istnienie Jezusa jest wielce prawdopodobne, bo choć dowodów nie ma, skądś wiara chrześcijańska wzięła swój początek. Jedynie nie mogę przyjąć „prawdy” o Jego boskości. Już zdecydowanie bardziej jestem w stanie uznać, że był prorokiem.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Chodziło mi o Chrystusa, o to że taka osoba żyła naprawdę. A odnoszę wrażenie, że to negujesz. Czyli jednak miałam rację. Nie możesz przyjąć „prawdy” o Jego boskości. Kobieca intuicja :)

      Miłego

      M.

      Usuń
    3. A czego mogłaś się spodziewać po ateiście?! Że uzna boskość Jezusa, skoro żadnej formy boskości nie uznaje? Dlaczego w tym jednym przypadku miałbym robić wyjątek i zaprzeczać sam sobie?

      Drobna uwaga: Chrystus to zaszczytny tytuł (Mesjasz), Jego imię to Jezus.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Asmo - przeginasz! Pisałam Ci o bohaterach, dobrze wiesz, że Darek jest dla Maniki bardzo bliski, bliski jak brat. Od kilku lat nazywa go Prawie Bratem. Nie musisz tego rozumieć, bo nie czytałeś wcześniejszych części powieści. A opis bohaterów jaki Ci posłałam jak widać był zbędny, bo Ty i tak swoje.
    Dlaczego miałby tu być romantyzm? Maniki jest smutna, zobaczy się z Darkiem dopiero w poniedziałek. No tak powinnam o tym napisać. Ale czas mnie gonił... bo Darek za pół godziny musiał już iść :( Dopiszę coś.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam. Przypadkowo trafiłem na ten blog, szukając właśnie informacji o mitologicznej postaci egipskiego boga Horusa zdradzonego przez niejakiego Tyfona inną postać z tejże mitologii. Zaznaczam,że nie jestem znawcą ani mitologii greckiej ani egipskiej. Czytając akapity 3 i 4 mam natomiast wrażenie, że to opis żywcem zapozyczony z filmu pt. Zeitgeist (Duch Epoki?). Nie wiem tylko kto z kogo czerpał, autor ksiązki "Złota Gałąż" z filmu, czy autorzy filmu z rzeczonej książki ??? Czy autor bloga może zechciałby się odniesć do tego?
    Ponadto nurtuje mnie pytanie, w jakim okresie powstawały teksty mitologiczne (egipskie, greckie, indyjkskie, inne), które opisują bogów takich jak Mitra, Kriszna, Horus itp i czy nie istnieje możliwość, że zostały one zmodyfikowane na przestrzeni dziejów. Czy nie mogły one zatem zaczerpnąć z Nowego Testamentu i historii Jezusa ??? Może ktoś się wypowie, albo napisze na maila >>romch@wp.pl<<. Chętnie poczytam.

    OdpowiedzUsuń