środa, 20 lipca 2016

Dlaczego Bóg...



  Miało być o czymś innym, ale jak to w życiu bywa, coś nas zaskakuje i zmusza do zmiany planów. To właśnie mi się przytrafiło i... omal nie dostałem palpitacji serca! W ostatniej notce pytałem, czy znajdzie się w Polsce ksiądz, który za posługę kapłańską nie weźmie grosza. Znalazł się jeden, z prośbą, żeby nie nagłaśniać, bo mogą go usunąć z parafii (sic!) Dziś narzuca mi się pytanie, czy znajdzie się w naszym kraju ksiądz, który nie grzeszy głupotą?

  To pytanie jest w jakimś sensie obraźliwe i już teraz przepraszam wszystkich tych księży, którzy faktycznie na to miano nie zasługują. Tak mi się palnęło, po wysłuchaniu fragmentu homilii ks. Piotra Pawlukiewicza1, umieszczonego na portalu Deon.pl. Ja dla tych, którym nie chce się oglądać klipu, poniżej umieszczę streszczenie, przedtem jednak chciałbym kilka słów wstępu. Swego czasu zachwycałem się lekturą książki Alana Untermana „Żydzi. Wiara i życie”. I choć książka nie jest na temat, który chcę poruszyć, znalazłem tam słowa, które kiedyś dogłębnie mną wstrząsnęły: „O ile można się doszukać u Wiesla jakieś myśli przewodniej, jest nią bunt przeciwko Bogu, który umarł w Auschwitz. Jeśli w tym najbardziej doniosłym okresie historii żydowskiej Bóg postanowił nie wtrącać się w to nieludzkie traktowanie człowieka przez człowieka, to znaczy, że nie mógł albo, co gorsza, nie obchodził Go los ludzkości. (...) Bóg umarł i ludzie muszą przyjąć postawę buntu wobec Niego, gdyż ich zawiódł.”2 To mocne słowa, być może nawet za mocne, choć z punktu widzenia ofiar Holokaustu, jedynie możliwe do przyjęcia. Postawy Boga wobec tej zbrodni nie da się jednoznacznie wytłumaczyć.

  I oto ks. P. Pawlukiewicz próbuje. Moje skróty: „W związku z wizytą papieża w Auschwitz rodzi się pytanie dlaczego Bóg pozwolił na wojnę? Dlaczego Bóg pozwolił na Oświęcim? (...) Może na Sądzie Ostatecznym dowiemy się, że gdyby nie ta wojna, gdyby nie Oświęcim, w roku 1954 doszłoby do wybuchu wojny jądrowej i w ciągu jednego dnia zginęłoby 100 milionów ludzi. Bóg nie chcąc do takiej wojny doprowadzić, dał nam II wojnę światową w 1939 roku [wszystkie podkreślenia moje], która była pryszczem w porównaniu z tym, co by nas czekało w 1954. Ktoś się pytał, dlaczego wojna trwała pięć lat, gdzie był wtedy Bóg? Bóg sprawił, że wojna nie trwała sześćdziesiąt lat a tylko pięć. Bo mogło zginąć miliard ludzi a zginęło tylko 60 milionów (…) Pytamy, dlaczego dziecko zostało zagryzione przez psa? A może to dziecko miało być drugim Hitlerem. Ja nie wiem.”

  Przyznam, że zaniemówiłem. Jak obuchem siekiery uderzyło we mnie pytanie: jak można być tak cynicznym, głupim, zaślepionym i takim hipokrytą? Bo jeśli ks. Pawłowicz nie wie, to po jaką cholerę propaguje takie bezsensowne wyjaśnienia? Idąc tropem jego myślenia nie należy się oburzać na zamachy terrorystyczne islamistów, w których ginie dziesiątki, setki niewinnych ludzi, bo taki jest plan Boga, bo być może w tych zamachach zginie ktoś na miarę nowego Hitlera. Nie powinniśmy się oburzać na pedofila gwałcącego nasze dziecko, bo być może ten gwałt zmieni psychikę tego dziecka tak, że ten w przyszłości nie popełni znacznie gorszego przestępstwa. Tu pozwolę sobie na podłą zgryźliwość: nie powinniśmy się oburzać na żadne zbrodnie tego świata, bo takie są zamiary Boga. Dziękujmy Mu za te wojny i kataklizmy, którymi nas obdarzył, bo dzięki nim ustrzegł nas przed gorszymi. Tylko, czy zamiast dopuścić do cierpienia milionów niewinnych ludzi nie było prościej spowodować śmierć Hitlera podczas I wojny światowej? Okazji pewnie było mnóstwo...

  Zrodziła się we mnie dziwna konkluzja: dziękuję ci ks. P. Pawlukiewicz, bo dziś wiem, że mój wybór niewiary w (takiego) Boga – był dobrym wyborem.

Przypisy:
1 - http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2739,ks-pawlukiewicz-dlaczego-bog-pozwolil-na-wojne-na-auschwitz.html
2 – „Żydzi. Wiara i życie”, Alan Unterman, Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 2002, str. 91


51 komentarzy:

  1. fajny ten ich bóg, co nie? taki dobry i łaskawy. mógł zabić miliard a zabił mniej... mogło być więcej "hitlerów" a był tylko jeden!

    jakiś czas temu słuchałam w radiowej trójce wywiad z jakimś starszym człowiekiem, nie pamiętam już kim był. ale opowiadał, że dokładnie pamięta moment, w którym stracił wiarę w boga. opowiadał, że miał wtedy 17 lat i stał na wiadukcie nad torowiskiem. tam stały pociągi towarowe wypchane więźniami, których wieźli do obozu koncentracyjnego. dochodziły stamtąd jęki i błagania o kroplę wody, bo upał był duży. żołnierz niemiecki z wolna poszedł po wodę i przed wagonem wylał ją na ziemię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałbym być świadkiem tamtych zdarzeń, ale i tak nie potrafię zrozumieć, jak wobec tylu nieszczęść można mówić, że wszystko jest zamiarem Boga.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Takie dywagacje; "co autor miał na myśli?" przerabialiśmy w szkole analizując wiersze; albo takie dyktowanie Bogu - co powinien zrobić a czego czynić nie powinien"; dociekanie - jaki miał zamiar, bądź co miał na myśli- jest delikatnie mówiąc - paranoją.
    Nie wierzysz w Boga - Twoja i każdego człowieka - wolna wola. Tą wolną wolę Bóg dał każdemu człowiekowi i to człowiek-sadysta przyczynił się do cierpień drugiego człowieka. Jak pisała Nałkowska; "ludzie ludziom zgotowali taki los", a nie Bóg. Tylko człowiek chętnie po raz drugi ukrzyżowałby Boga-Jezusa. Nawet wówczas gdy w Niego nie wierzy, a mimo to obarcza Boga krzywdami wyrządzonymi przez innych. To jest chore. Gdzie był Bóg, gdy tyle zła działo się i nadal dzieje i będzie działo ? Bóg zawsze jest razem z cierpiącymi-ofiarami; ON cierpi razem z nimi, ON przyjmuje na Siebie część tego bólu i męki. Gdzie byli ludzie, gdy niewinnego Boga-Jezusa katowano i na śmierć męczeńską skazano??? gdzie są ludzie teraz, gdy dzieje się tyle zła? jedni twierdzą, że Boga nie ma, więc nie są od tego aby złu przeciwdziałać, a inni oglądają się na Boga aby czynił cuda, żeby za nich zadziałał. SPYCHOLOGIA. To nie ks.Pawlukiewicz dał przykazanie; "miłuj bliźniego swego, jak siebie samego".
    Trafnie ujmują to tekst piosenki;
    " Ciągły niepokój na świecie, wojny i wojny bez końca; Jakże niepewna jest ziemia, jękiem i gniewem drgająca.
    Ref. Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam; nie tak, jak daje dzisiaj świat, powiedział do nas Pan.
    2. Ciągły niepokój w człowieku, ucieczka w hałas, zabawy; szukamy wciąż nowych wrażeń, a w głębi ciszy pragniemy...."
    pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam.... ale ręce opadają na to co piszesz.... to jeżeli np. dorosły facet gwałci niemowlę (takie przypadki są) to jest to wolna wola tego człowieka i twój bóg się temu przygląda? niemowlę nie ma możliwości zaprotestowania i okazania swojej wolnej woli. jeżeli twój bóg będąc wszechmocnym nie broni najsłabszych tylko się biernie przygląda - to jest on tak samo zły jak gwałciciel.

      jeżeli twój bóg będąc wszechmocnym przyglądał się na cierpienie milionów ludzi - to jest on tak samo zły jak ich oprawcy.

      Usuń
    2. Ja z tym wyjaśnieniem „wolnej woli” danej od Boga, co już niejednokrotnie podkreślałem, kompletnie się nie zgadzam. Bóg mi nic nie dał, to tylko taki parawanik wierzących, mających uzasadnić zdumienie wobec tych, którzy nie wierzą w Jego istnienie.

      Ale, aby nie było, ja się z Tobą w pełni zgadzam. To ludzie zgotowali ludziom taki los i nie należy w to mieszać żadnego Boga. Niemniej twierdzenie, że „Bóg zawsze jest razem z cierpiącymi-ofiarami” jest z takiej samej przyczyny fałszywe. Co to stwierdzenie w ogóle ma znaczyć? Jaki jest jego sens? Jeśli jako człowiek, spotkasz na swoje drodze cierpiącą, bliską Ci osobę, zrobisz wszystko na co Cię stać (a czasami i więcej), aby mu pomóc, aby mu w tym cierpieniu ulżyć. Ja ten ludzki odruch rozumiem i go pochwalam. Być tylko beznamiętnym obserwatorem nieszczęścia, chyba sama przyznasz, że to nie jest ludzkie. Ja i w to nie mieszałbym żadnego Boga, bo w tej materii człowiek jest doskonalszy od Jego wyobrażenia.

      Piszesz: „Tylko człowiek chętnie po raz drugi ukrzyżowałby Boga-Jezusa. Nawet wówczas gdy w Niego nie wierzy, a mimo to obarcza Boga krzywdami wyrządzonymi przez innych.” W tym stwierdzeniu jest sama nieścisłość. Po pierwsze, nie sposób ukrzyżować kogoś, w kogo istnienie się nie wierzy. Nie sposób obarczać kogoś o winy, skoro w jego istnienie się tak samo nie wierzy. Zauważ, że to nie ja obarczam dziś Boga o znieczulicą. O to oskarżają Go wierzący w niego, w tym również Żydzi i chrześcijanie. Dla mnie, niewierzącego, takie oskarżenia nie mają najmniejszego sensu, a piszę o tym, bo taka konstrukcja myślowa mnie zdumiewa. I już tak zupełnie na marginesie, jeśli dziś ktoś chciałby ukrzyżować Jezusa, gdyby ten pojawił się ponownie, bez wątpienia byliby to ortodoksyjni wierzący, podobnie zresztą jak w czasach, gdy faktycznie żył.

      Pozdrawiam pięknie.

      Usuń
    3. "Tylko człowiek chętnie po raz drugi ukrzyżowałby Boga-Jezusa"
      Dla człowieka wierzącego powinno być jasne,że to Bóg zdecydował o ukrzyżowaniu Jezusa.Ludzie byli niejako jego narzędziem w zapewnieniu drogi do Zbawienia.
      Nie wiem,czy już o tym pisałam,ale nie wierzę w Jezusa Chrystusa-Boga.Wierzę,że istniał Jeszua człowiek.
      Człowiek posiada Wolną Wolę i za swoje czyny prędzej czy później odpowie przed Bogiem,ewentualnie dopadnie go jakaś karma.Ja wierzę ,że zło wyrządzone innym powraca do człowieka,który je czyni.

      Usuń
  3. Tym razem będę przewrotna i powiem coś, co może zszokować - proszę tego nie brać na wiarę istnienia (!) - a jedynie jako jedną z wielu perspektyw analizy "gdzie wtedy był Bóg, kiedy tylu ludzi cierpiało"... Najprościej można byłoby powiedzieć, że był w innym miejscu, ale to chyba nikogo z cierpiących nie zadowoli. W takim razie może inaczej (?)
    Jeżeli przyjmiemy, że światem "sterują" dwie przeciwstawne sobie energie, to trzeba nauczyć się ich rozpoznawania, odróżniania, pozyskiwania, zatrzymywania, korzystania, itp. W takim podejściu każdy człowiek może "zagwarantować" sobie przebywanie w otoczeniu dobrej lub złej energii, ale również może balansować między nimi, ocierając się raz o jedną, raz o drugą. To pozycja, w jakiej się znajduje najwięcej osób (!?) W grupach społecznych, w których dochodzi do wymiany energii, zwycięża ta, która jest dominującą, wysyca najwięcej jednostek lub otoczenie, w której one przebywają... Dobra energia może mieć dużą przestrzeń do pokonania, po drodze może osłabić swoją siłę oddziaływania, kiedy napotyka energię złą. Zła energia nie zawsze jest zdolna zburzyć osłonę dobra wokół konkretnych osób i określonych przestrzeni, ale ma zdolność pokonywania dobra, czego doświadczamy w postaci różnych sytuacji trudnych do wytłumaczenia z pozycji przyjęcia wszechmocy dobrej energii, z pomijaniem drugiego bieguna i samych ludzi, którzy mają określony wpływ na swoje usytuowanie w określonym miejscu pola energetycznego. Gdyby wszyscy umieli rozpoznać dobrą energię i chcieli podążać za nią, być jej wierni - to nie byłoby Hitlera, Stalina, itp. Gdyby wszyscy rozumieli, w jaki sposób chronić prawa natury, byłoby mniej kataklizmów, itp. Dla potrzeb tego przewrotnego wywodu, założyłam, że dobrą energią jest Bóg, złą Szatan - a resztę pozostawiam tym, którzy poczuli się urażeni, że w ten sposób się wypowiedziałam. Na wstępie zaznaczyłam, że nie należy tego przyjmować na wiarę istnienia, a jedynie jako swobodną myśl, towarzyszącą wakacjom.
    W żaden sposób nie chcę podważać utrwalonych zasad wiary, ale czasem wchodzę na ścieżkę rozumowania niejednego agnostyka - takie podejście jest też sposobem na umacnianie swojej wiary...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę aby Twój komentarz miał kogokolwiek urazić. Bardziej interesujące jest to, skąd takie tezy o dobrej i złej energii, bo to mi się jakoś dziwnie kojarzy z filozofią wschodu, ale tylko kojarzy.

      Przyznam, że jako sceptyk, nie tylko w kwestii istnienia Boga, mam również zastrzeżenia do jakiejkolwiek personifikacji dobra i zła – tu do postacią energii. Oba pojęcia są pojęciami względnymi, zależnymi przede wszystkim od kultury, tradycji, historii i wynikającej z niech moralności, więc trudno je objąć jakimiś sztywnymi ramami.
      W tym też kontekście bardzo trudno jest o wniosek, że w pewnych okolicznościach Hitlera by nie było. Znając możliwości naszych mózgów do „zawiłości”, trudno zakładać, że nawet w środowisku super dobrej energii, nie istniałaby szansa na jej przeciwstawne zło. Ale to też czysto teoretyczne rozważania.

      Pozdrawiam, dziękując za komentarz.

      Usuń
    2. Moim zdaniem każdy z nas posiada w sobie dobra i złą nazwijmy to energię.I od wielu czynników zależy,która z nich bardziej się uaktywni

      Usuń
    3. Nazwałbym to inklinacją do czynienia dobra i zł, ale nie będę się spierał. Niemniej, tak jak zaznaczyłem wcześniej, nawet jeśli w jakieś grupie panuje tylko dobro, nie ma żadnej gwarancji, że zło się nie okaże, bo przecież, jak sama zauważyłaś, każdy ma w sobie trochę jednego i drugiego

      Usuń
  4. Asmodeuszu piszesz Idąc tropem jego myślenia nie należy się oburzać na zamachy terrorystyczne islamistów, w których ginie dziesiątki, setki niewinnych ludzi, bo taki jest plan Boga, bo być może w tych zamachach zginie ktoś na miarę nowego Hitlera., ale to nie jest trop mylenia ks. Piotra (on nie jest takim prymitywem, jak sugerujesz, by tak mia mylec) - to jest trop Twojego myslenia, ktory probujesz mu wmowic. Bardzo mnie cieszy, ze napisales te notke, bo dzieki Tobie wiecej osob trafi do tego, co powiedzial ks. Pawlukiewicz i wielu z nich ulozy sie spojrzenie na sprawe.
    Ks. Piotr powiedzial tam Nie wiem, ja nie jestem Panem Bogiem. Ja tylko ufam, ze sie wszyscy bardzo zawstydzimy za te nasze mowienie "a dlaczego Pan Bog tego nie zrobil?!" - i to jest istota problemu. My nie wiedzac, nie dorownujac Panu Bogu (bo niby jak byt nizszy ma dorownac wyzszemu), uwazamy sie za wszechwiedzacych i sadzimy Boga! Tymczasem gdy juz przejdziemy na tamta strone i poznamy prawde, nie pozostanie nam nic innego, jak wstyd.
    I pamietaj Bog nie jest zrodlem zla - bylaby to sprzecznosc sama w sobie: zlo jest brakiem dobra, tam gdzie jest Bog, jest dobro, tam gdzie Go nie ma, jest zlo. Bog jedynie dopuszcza do zla (czyli do tego, by nie byla odczuwalna Jego obecnosc), ale tylko wtedy, gdy z tego moze wyprowadzic jeszcze wiecej dobra. Mamy prawo nie rozumiec konkretnych przypadkow, bo nasze spojrzenie jest bardzo mocno ograniczone (chocby tylko przez to, ze my czas odczuwamy sekwencyjnie, nie jestesmy w stanie czasu "zobaczyc" naraz. Ale wracajac do kazania ks. Piotra, tak jak dziecko powinno ufac swoim rodzicom, ze nawet gdy sa dla niego surowe, to z milosci do niego tak czynia, tak i my powinnismy ufac Panu Bogu. Po latach dorastamy do takie momentu, ze rozumiemy postepowanie naszych rodzicow, tak i Bogu powinnismy ufac iwierzyc, e kiedys dorosniemy i wszystko stanie sie dla nas jasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izajasza 45
      7.Który czynię światłość, i stwarzam ciemności; sprawuję pokój, i stwarzam złe. Ja Pan czynię to wszystko
      Biblia Gdańska

      "Bog jedynie dopuszcza do zla , ale tylko wtedy, gdy z tego moze wyprowadzic jeszcze wiecej dobra"

      Jakie dobro wynikać może np z Holocaustu?

      Usuń
    2. Widzę, że będzie ciężko, ale spróbuję.

      Zacznijmy od podstawowego faktu. Ja o nic Boga nie obwiniam, bo dla mnie On nie istnieje. Nie mogę obwiniać kogoś, kogo nie ma. Winnym wszystkich zbrodni jest człowiek i to jest absolutna prawda. Ale z tym wiąże się pewna konsekwencja. Za dobro też odpowiada tylko człowiek i nikomu za to nie musi być wdzięczny. To jest mój punkt widzenia i nie zakrzątam sobie głowy w temacie, jaka jest odpowiedzialność Boga za zbrodnie tego świata.

      Ale ks. Piotr ustawia sprawę inaczej. Bo tu nie chodzi li tylko o to czy winien jest Hitler i jemu podobni. Rzecz dotyczy , dlaczego, jeśli Bóg istnieje, nie reagował na tę zbrodnię. To nie ja stawiam takie pytania, stawiają ją wierzący starotestamentowi i chrześcijanie, i nie potrafią na nie odpowiedzieć. Nawet Twoje dywagacje nie trzymają się sensu. Bo jeśli wierzącym nie wolno pytać, bo się zawstydzą, to ja zapytam: po co moralność? Po co się pytać czy coś jest dobre czy złe? Jeśli ks. Piotr nie potrafi odpowiadać na takie pytanie, po co je w ogóle zadaje i tłumaczy to w tak haniebny sposób? I nie jest wtedy usprawiedliwieniem stwierdzenie – ja nie wiem – nie ma w tym żadnej logiki. Bo ja pamiętam z dzieciństwa, gdy byłem wierzącym, podobne odpowiedzi, na każde niewygodne pytanie: dlaczego? „Niezbadane są wyroki boskie”. W ten sposób można usprawiedliwić każdą ludzką podłość.

      W żadnym przypadku nie przekonuje mnie twierdzenie, że tam gdzie jest dobro jest Bóg, tam gdzie jest zło, jest Szatan. Tego nie byli wytłumaczyć najbardziej światli teologowie i filozofowie, bo skoro Bóg powołałby świat do istnienia, byłby za niego odpowiedzialny od początku do końca i w każdym szczególe. To tak jakby Ci się zepsuł nowiutki telewizor. Za usterkę odpowiedzialny jest producent, a nie np. Poczta Polska, której musisz płacić abonament.

      Sprawę wychowania dziecka pominąłem celowo, nie chcą prowokować ostrzejszej dyskusji. Rzecz w tym, że jeśli rodzic karci, karci nieświadome niebezpieczeństw dziecko, ale w żadnym wypadku nie dopuszcza do trwałych cierpień fizycznych, o karze śmierci nie wspominając. Nie ukarze też dziecka za winy, których nie popełnił. A teraz wyobraź sobie niewinne dzieci idące do komory gazowej. Bezsilne, nic nie rozumiejące, a to wg Ciebie i ks. Piotra są dzieci boże, które On umiłował, a nie pozwolił im nawet zasmakować bycia dorosłym! I tylko należy żałować, że ks. Piotr nie miał im okazji wytłumaczyć, że w tym jest jakiś szczytny, pełen dobroci cel.

      Jeszcze raz powtórzę: ja się nie podejmuję tłumaczyć Boga, bo to niemożliwe, skoro Go nie ma. Tej próby podjął się ks. Piotr w bardzo prymitywny, bluźnierczy dla człowieczego rozumu, sposób. Nikt go przecież do tego nie przymuszał.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Pani Baggins, masz prawo tego nie rozumiec - przeciez Ty, tak jak kazdy z nas, nie potrafisz "widziec" czasu naraz; dopiero gdy bedziesz poza czasem, tak jak jest teraz Bog, bedziesz mogla to zrozumiec. Troche cierpliwosci i dzieciecego zaufania swemu Ojcu w niebie! Tylko troche - dobrze?

      Usuń
    4. Z natury jestem niecierpliwa i zaufania u mnie jak na lekarstwo.

      Usuń
    5. No to spodziewaj sie tego zawstydzenia, o ktorym mowil ks. Piotr.

      Usuń
    6. Asmodeuszu,
      Bo jeśli wierzącym nie wolno pytać, bo się zawstydzą, to ja zapytam...
      Usilnie probujesz wmowic ks. Piotrowi cos, czego on nie powiedzial. Gdzie masz stwierdzenie, ze wierzacemu nie wolno pytac? Ks. Piotr mowil jedynie o wstydzie, jaki pojawi sie u tych, ktorzy nie rozumiejac dziejow, dzis oskarzaja Boga za zlo, do ktorego dopuscil, a ktory to wstyd pojawi sie, gdy i oni zrozumieja dzieje. Przy czym ks. Piotr wyraznie mowi, ze on sam dzis rowniez nie rozumie (bo czlowiek tu na ziemi nie moze zrozumiec). I ks. Piotr niczego nie tlumaczy (co usilujesz mu wmowic) - on jedynie pokazuje, ze nawet poslugujac sie ta sama prymitywna logika z oskarzen, na poczekaniu mozna wymyslic jakies wytlumaczenia (tyle samo woarte, co i te oskarzenia). Dopiero gdy i my bedziemy poza czasem, bedziemy szanse na rzeczywiste zrozumienie dziejow.
      I bardzo Cie prosze staraj sie na razie zrozumiec jedynie to, co do Ciebie mowie - mnie rowniez (nie tylko ks. Piotrowi) nie przypisuj slow, ktorych nie nie powiedzialem. Piszesz W żadnym przypadku nie przekonuje mnie twierdzenie, że tam gdzie jest dobro jest Bóg, tam gdzie jest zło, jest Szatan - przeciez ja pisalem, ze zlo jest tam, gdzie nie ma Boga! To cos zupelnie innego. Szatan jest jedynie zbuntowanym stworzeniem, ktore poczulo sie urazone tym, ze stojac na wyzszym poziomie (bo jako aniol, czyli istota duchowa, nie podlega ograniczeniom, jakie wnosi do naszego zycia cialo) ma sluzyc czlowiekowi. I ten urazony aniol chce teraz pokazac Bogu, ze czlowiek nie zasluguje na takie holubienie, jakim Bog go obdarzyl - stara sie odwodzic czlowieka od Boga tak, by ten tworzyl wokol siebie pustke bez Boga. Nie ma czegos takiego, jak walka dobra ze zlem (to jest tylko obrazek, ktory ulatwia tlumaczenie trudnych spraw dzieciom) - zlo jest brakiem dobra. Ty, ktory sam mowisz o sobie, ze nie wierzysz w Boga, zapewne w swoim zyciu najczesciej wybierasz to, co Ci mowi Twoje sumienie, a wiec choc sie od tego odzegnujesz, idziesz za tym, co Ci mowi Bog (bo sumienie to Jego glos). Czynisz wiec dobro, bo jestes tam, gdzie skierowal Ciebie Bog. Dopiero gdy zagluszysz w sobie Jego glos, zaczynasz czynic zlo. Szatan jest w tym wszystkim jedynie aktywnym obserwatorem. Aktywnym, ale tylko obserwatorem. Ty masz wolna wole i to Ty wybierasz droge. Szatan moze Ci jakas droge podkolorowac, by wydawalo Ci sie, ze wybierasz dobro - on jest mistrzem kamuflazu i bedzie cie zwodzil, bys Ty wybral droge odlegla od tej, ktora wskazal Ci Bog. Ale to Ty wybierasz - szatan nie jest w stanie Ciebie do niczego zmusic (Bog by mogl, ale tego nie czyni, bo odbierajac Ci wolnosc, nie dalby Ci szansy na to, bys nauczyl sie kochac). Cala sytuacja bardziej przypomina taka dziecieca zabawe "zygu-zygu marcheweczka" (to jedyne, co szatan moze zrobic Bogu), niz klasyczny obraz walki dobra ze zlem. Szatan z gory jest skazany na przegrana i dobrze o tym wie.
      I prosze pamietaj, ze wlasciwa perspektywa zycia czlowieka, jest zycie wieczne; perpektywa zycia tu na ziemi, to tak jak zdjecie z zabiej perspektywy, na dodatek zrobione "rybim okiem" - kompletnie deformuje prawdziwy obraz. W konsekwencji to uzalanie sie nad przerwanym zyciem dziecka, jest uzasadnione jedynie z Twojej perspektywy - czlowieka niewierzacego; z perspektywy wiecznosci, do ktorej wierzacy aspiruja, to jakies nieporozumienie. Dla czlowieka wierzacego nie ma wiekszego szczescia od ujrzenia Boga w Jego obliczu.

      Usuń
    7. Twoje wyjaśnienie jest bardziej niż pokrętne. Usiłujesz mi wmówić, że ks. Piotr nie powiedział tego, co powiedział, a to, co powiedział nie jest tym, co powiedział. Powinieneś jeszcze raz posłuchać tego kazania. Owszem, twierdzi, że on nie wie, ale jeśli nie wie, po co snuje takie przypuszczenia, które mają być jakimś prawdopodobnym wyjaśnieniem tego, czego się wyjaśnić nie da. Bo w gruncie rzeczy on (Ty również) nawet nie wie tego, czy ci, co zadają takie pytania: gdzie był Bóg?, będą musieli się wstydzić – to też tylko jego przypuszczenie. Inaczej mówiąc – snuje horror-bajkę by przekonać, że takich pytań nie należy zadawać (sic!) Wiesz dlaczego? Bo to proste pytanie, którego nikt nie powinien i nie musi się wstydzić, rozwala całą koncepcję dobrego i wszechwładnego Boga. Jeśli zaś twierdzić, że człowiek nigdy Go nie zrozumie, to znaczy, że w ogóle nie powinien się Nim przejmować, w żadnej kwestii, narzuconej nam przez religię. Twórcy Boga pogubili się w budowie Jego koncepcji i dziś zasłaniają się wytrychem: „Boga nie da się zrozumieć, ale trzeba w Niego wierzyć”. Przede wszystkim w Jego dobroć i wszechmoc, choć tak naprawdę nigdy ich nie doznamy za życia na Ziemi.

      I tu wyłania się kolejny problem. Piszesz: „zło jest tam, gdzie nie ma Boga”. Przypuśćmy, że leżakujesz i czytasz książkę, w ogóle nie myśląc o Bogu, a przecież mógłbyś w tym czasie czynić jakieś pożyteczne dobro, więc tym samym to leżakowanie i lektura jest złem? Idziesz po niedzielnej mszy do pubu na piwo. Trudno w tym doszukać się dobroci i Boga, więc tym samym czynisz zło i to zaraz po spotkaniu z Bogiem (sic!) Już tylko te dwa przykłady świadczą o błędnym założeniu Twego stwierdzenia.

      Oczywiście, że w swoim życiu kieruję się sumieniem – swoim własnym i unikatowym. Twierdzenie, że nim kieruje Bóg jest Twoim (nomen omen) pobożnym życzeniem. Bo jeśli twierdzisz, że przez sumienie kieruje mną Bóg, to jednocześnie zaprzeczasz istnieniu wolnej woli. Taki paradoksik, którego nawet nie Jesteś świadom.

      Gdyby prawdziwą perspektywą życia miało być życie wieczne, życie na ziemi traci sens i znaczenie. Jest zbyteczne. Wiem, wiem, powiesz mi, że to czas próby, ale teraz Ty nie zapominaj, że i w życiu wiecznym też można popełnić czyny skazujące na potępienie, o czym świadczyć mają zastępy zbuntowanych aniołów. I nie zapominaj też, że mając dowód istnienia Boga, nie będziesz już miał wolnej woli. Jeśli dla Ciebie sensem życia na ziemi jest życie wieczne, to ja Ci współczuję, bo nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jak straszna jest wieczność. I tu wybacz, będzie ironicznie. Poczytaj sobie alegoryczną Apokalipsę św. Jana i wybierz sobie z niej te fragmenty, które będą dla Ciebie wspaniałe. Tu, nie bez jeszcze większej ironii, polecam pokłony przed obliczem Boga. A później spróbuj sobie uzmysłowić, że tak będzie przez nieskończoną wieczność – zawsze tak samo (sic!). Przesadzam? No to wyobraź sobie same wspaniałości, z przymiotnikiem dobre i nie obrażające Boga. A gdy już je sobie wyobrazisz i ich doznasz, setki, tysiące, miliony a nawet miliardy razy, wtedy pomyśl, że to się nigdy nie skończy. Będziesz rzygał tym lukrem, ale i to rzyganie też nigdy się nie skończy. Będziesz błagał swego Boga albo o ciężką, katorżniczą robotę, która wyłączy Ci myślenie, albo o NICOŚĆ.

      I już tak na koniec, i poważnie. Prosiłbym, abyś się nie uciekał do inwektyw typu żaba i ryba. W gruncie rzeczy nie Jesteś w niczym lepszy, ba!, chyba jest gorzej, bo przez Ciebie w ten sposób przemawia pycha i wyniosłość.

      Usuń
    8. Jakże ja mogłem nie pamiętać, że Ty każdą dyskusję sprowadzasz do dyskusji z samym sobą?! Nie masz co odpowiedzieć na to, co ktoś napisze, to udajesz, że nie zrozumiałeś i zaczynasz dyskutować z tezami, które sam stawiasz (a nie ten, z którym dyskutujesz).
      Zaczynasz od tego, że udajesz, iż nie widzisz tego, że osoba "widząca" czas sekwencyjnie (a nie naraz, jak Bóg) nie jest w stanie zrozumieć dziejów. To się stanie możliwe dopiero wtedy, gdy i my będziemy poza czasem.
      Po drugie udajesz, że jesteś niewolnikiem swojego sumienia, że to, co Ci podpowiada sumienie, natychmiast wykonujesz - obawiam się, że nikt w to nie uwierzy!
      (ja nie twierdziłem, że Bóg poprzez sumienie Tobą kieruje - to jest teza, z którą Ty chciałeś dyskutować; ja mówiłem jedynie, że poprzez sumienie Bóg mówi do Ciebie - a to kolosalna różnica).
      To, że życie, to czas próby, to kolejny Twój wymysł, z którym chciałeś dyskutować (nie pierwszy raz się ze mną stykasz, więc dobrze wiesz, iż ja twierdzę, że celem naszego życia tu na ziemi jest to, byśmy nauczyli się kochać).
      No ale Ty nie potrafisz dyskutować z innymi (widać to dla Ciebie za trudne) - zdecydowanie wolisz dyskutować z tezami, które sam wygłaszasz, bo wtedy zawsze wygrywasz w tej dyskusji.
      No niestety kompletnie zapomniałem, że Ty tak masz. No ale już Ci nie przeszkadzam - dyskutuj dalej sam ze sobą.

      Usuń
    9. A "żabie oko", to obiektyw o krótkiej ogniskowej, a "żabia perspektywa" to umieszczenie obiektywu na wysokości zdecydowanie poniżej wysokości wzroku. Jak już nawet w takich sprawach rżniesz głupa (bo nie wierzę, byś tego nie wiedział), to tym mnie już kompletnie zaskoczyłeś!

      Usuń
    10. Ha, wiedziałem, że będzie trudno. Otóż, czynisz mi zarzuty z tego, co dokładnie pasuje do Ciebie. Dokładnie z tego samego, jak sam mnie traktujesz. Bo czyż Ty też przypadkiem nie dyskutujesz sam ze sobą? No bo przecież tylko Ty masz absolutną rację. Chciałbyś, abym polemizował z Tobą dokładnie z poziomu osoby bezkrytycznie i ślepo wierzącej, tak jakbyś zapominał, że ja już mam ten etap za sobą i do niego nie jestem w żadnym przypadku wrócić. Mogę Ci uczynić podobny zarzut. Jeśli bowiem uważasz, że widzę przestrzeń z poziomu żabiego oka, to Ty oglądasz ją mając klapki na oczach. Klapki konia pociągowego, które mają go ustrzec przed widokiem tego, co mogłoby go przestraszyć.

      Nie będę się spierał, czym dla Ciebie jest życie tu na ziemi. Niech i to będzie nauka miłości, jak rozumiem miłości do Boga. Bo to bez znaczenia. Jeśli nie żyjesz dla życia, dla tej krótkiej chwili istnienia we wszechświecie, która już więcej Ci nie będzie dana, to Ty to życie marnujesz, bo żyjesz iluzją, której w namacalny sposób nawet nie doświadczasz, której nie masz żadnej gwarancji, którą przyjąłeś ad hoc za pewnik. Jak ten koń pociągowy kierowany niewidocznymi lejcami, które Ty nazywasz sumieniem. A tak, Ty słyszysz głos Boga i niech to w Twoim mniemaniu będzie najwspanialszy Bóg, co nie zmienia faktu, że Jesteś wciąż tylko „koniem pociągowym z klapkami na oczach”. Tyle podobnych inwektyw, które dla Siebie możesz nazwać perspektywą patrzenia na świat.

      A już na poważnie odnośnie sumienia. Swoim wyjaśnieniem proponujesz mi psychikę człowieka, który słyszy „głosy”. Tak tylko na marginesie, to ma nawet jakąś nazwę w psychiatrii. Otóż, nawet w religii sumienie to: „wewnętrzne odczucie pozwalające odróżnić dobro od zła, a także ocenić własne postępowanie i innych.” Wynika z tego, że to własna ocena, tego, co chcesz zrobić lub zrobiłeś, a nie podpowiedź, czy głos Boga. Chyba Jesteś świadom tego, że nie ma dwóch tak samo identycznie myślących osób. Z tego wynika, że nie ma dwóch takich samych sumień, choć mogą być do siebie bardzo podobne. Jakakolwiek próba ujednolicenia, poprzez nakazy, postrzegania dobra i zła ma charakter restrykcyjny i choć z pewnych względów jest konieczna, zawsze ma zabarwienie pejoratywne. A Ty usiłujesz narzucić tę restrykcję jeszcze głębiej, bo w sumienie innych. Na szczęście to jest jeszcze niemożliwe. Tylko mi Cię żal, jeśli uważasz, że do oceny tego, co jest dobre, lub, co jest złe, potrzebujesz podpowiedzi Boga. Mnie stać na tę ocenę bez niczyich podszeptów. Fakt, zdarza mi się pomylić, ale nie ma z tego tytułu żadnych kompleksów, bo śmiem twierdzić, że ci, którzy opierają się li tylko na podszeptach Boga – też się mylą w takich ocenach.

      Usuń
    11. PS. Wyjaśnię jeszcze jedną sprawę, choć może nie do końca związaną już z meritum. Mnie Twoja wiara w niczym nie przeszkadza, a moja polemika z Tobą nie ma zamiaru od tej wiary Cię odciągać, tym bardziej, że jako człowiek racjonalny wiem, że byłaby taka próba z góry skazana na niepowodzenie. Ja nie jestem apostołem ateizmu. Dlatego proponuję jeszcze raz odejść od retoryki obrzucania się inwektywami, bo zapewniam, że nie jestem w tym od Ciebie gorszy, choć to nie jest mój ulubiony styl. Jeśli nie rozumiesz moich argumentów i traktujesz je jako atak na Swoją osobę (choć sam stosujesz te same metody), to jest to tylko Twój problem. Ja proponuję albo skupić się na sednie notki, albo polemiki zaprzestać, z pożytkiem dla nas obu.

      Usuń
    12. I prosze pamietaj, ze wlasciwa perspektywa zycia czlowieka, jest zycie wieczne; perpektywa zycia tu na ziemi, to tak jak zdjecie z zabiej perspektywy, na dodatek zrobione "rybim okiem" - kompletnie deformuje prawdziwy obraz - oto wypowiedź, którą Ty nazywasz inwektywą pod Twoim adresem. Gdy więc teraz piszesz Dlatego proponuję jeszcze raz odejść od retoryki obrzucania się inwektywami to jest czysta hipokryzja. Obrzucanie inwektywami to jedynie Twoja specjalność - jak już wszystkim pokazałem, że dyskutujesz ze swoimi tezami (a nie z tym, co inni głoszą), to nie pozostaje Ci nic innego, jak uciec się do inwektyw, licząc na to, że Ci dokładnie tak samo odpowiem, a wówczas przedstawisz mnie, jako pieniacza. Bardzo mi przykro, ale nie dam się wpuścić w maliny.

      Usuń
    13. A "rybie oko", to obiektyw o krótkiej ogniskowej, a "żabia perspektywa" to umieszczenie obiektywu na wysokości zdecydowanie poniżej wysokości wzroku. Jak już nawet w takich sprawach rżniesz głupa (bo nie wierzę, byś tego nie wiedział), to tym mnie już kompletnie zaskoczyłeś! - tak poprawiłem swoją wypowiedź i tę poprawioną usunąłeś, a pozostawiłeś tę z przejęzyczeniem. Dlaczego tak zrobiłeś?

      Usuń
    14. Sorry, usunąłem, bo wydawały mi się jednakowe. Jeśli Ci zależy przywrócę, choć teraz to już chyba bez znaczenia.
      Otóż, nie czuję się komfortowo, gdy mi ktoś przypisuje żabią perspektywę, bo w tym porównaniu jest inwektywa. Podobnie ma się z rybim okiem. Jeśli się masz za intelektualistę, stać Cię pewnie na bardziej sensowne objaśnienia. Bo czy tego chcesz, czy nie, nie mam ani żabiej perspektywy, ani rybich oczu. W ten sposób dajesz mi do zrozumienia, że Jesteś zdecydowanie ponad mną. Typowy przykład ukrytej pychy i zarozumiałości. Po raz drugi przypisujesz mi rżnięcie głupa i jeśli uważasz, że to komplement (o komplementy nie zabiegam) to masz swoiste poczucie godności innego człowieka. Czy to pogardliwe określnie przynależne gorliwie wierzącym wobec innych? Jeśli możesz, wskaż mi, gdzie ja w podobny sposób określiłem Twoje poglądy, po za przyrównaniem do konia, co już jest odpowiedzią na Twoje i n w e k t y w y.
      Mam wrażenie, że my się nigdy nie dogadamy. Nadajemy na dwóch różnych częstotliwościach, przy czym Twoją charakteryzuje, niczym nie uzasadnione, poczucie wyższości nad innymi. Jeszcze raz zaapeluję: jeśli nie stać Cię na zwykłą polemikę, bez uciekania się do INWEKTYW, to sobie daruj.

      Usuń
    15. Jeszcze raz powtórzę te słowa, które tak bardzo Ciebie zbulwersowały:
      I prosze pamietaj, ze wlasciwa perspektywa zycia czlowieka, jest zycie wieczne; perpektywa zycia tu na ziemi, to tak jak zdjecie z zabiej perspektywy, na dodatek zrobione "rybim okiem" - kompletnie deformuje prawdziwy obraz.
      Nie ma tu najmniejszego odniesienie do Twojej osoby - pokazuję jedynie, że skrócenie perspektywy własnego życia do życia tu na ziemi wprowadza taką samą deformację obrazu, jak nadmierne skrócenie ogniskowej i obniżenie osi zdjęcia zdecydowanie poniżej osi wzroku. Jeżeli to stwierdzenie tak silnie podziałało na Twoje emocje, to wyraźnie ze względu na trafność tego porównania - uświadomiłeś sobie po raz pierwszy w życiu, jak bardzo zniekształcasz swój obraz świata, tak bardzo skracając tę perspektywę. Ale przecież w tym moim stwierdzeniu nie ma jakiejkolwiek inwektywy pod Twoim adresem. Przykro mi, że tak mocno to przeżywasz, ale z drugiej strony to może dobrze - bo może to przyczyni się do Twojego przebudzenia?

      Usuń
    16. Skoro chcesz. Przeanalizujmy fragmenty Twojego komentarza, które sugerują to, co sugerują:
      „I pamiętaj” – czyli następne słowa są skierowanie bezpośrednio do mnie.
      „właściwa perspektywa życia człowieka, jest życie wieczne” – czyli moja nie jest właściwa (zapytam dlaczego?)
      „perspektywa życia tu na ziemi, to tak jak zdjęcie z żabiej perspektywy, na dodatek zrobione rybim okiem” – czyli moja perspektywa to perspektywa żabiego oka, w dodatku widziana moim rybim okiem. Widzisz tu jakąś dwuznaczność, którą mógłbyś się zasłonić?

      Z kogo Ty chcesz zrobić idiotę, skoro nawet w ostatnim komentarzu chcesz mi wmówić, że „bardzo zniekształcasz swój obraz świata” (sic!?) A może to Ty, przez swoją wiarę, zniekształcasz prawdziwy obraz świata, malowany przez Ciebie tylko przypuszczeniami i pobożnymi życzeniami? W dodatku ten ton dobrotliwego ojczulka, który traktuje adwersarza jak bezrozumne dziecko. Piszesz do mnie tak, jakbyś przed chwilą był na audiencji u Pana Boga. I Ty mi zarzucasz, że ja jestem agresywny, że z Ciebie ironizuję, że Cię poniżam???

      Ja bym jednak poprosił o konkrety, argumenty, a nie tłumaczenia, że nie napisałeś, co napisałeś, że „rżnę głupa”.

      Usuń
    17. Rżnąłeś głupa w sprawie, że nie wiesz, co to "rybie oko" i co to "żabia perspektywa" - Twój ostatni komentarz jednoznacznie potwierdza, że wiedziałeś. Gdy ja piszę coś o Tobie, to nie piszę "tak w ogóle", lecz o konkretnym postępowaniu (ściślej raz mnie poniosło i napisałem widać to dla Ciebie za trudne w ramach wypowiedzi o Twoim postępowaniu No ale Ty nie potrafisz dyskutować z innymi - zdecydowanie wolisz dyskutować z tezami, które sam wygłaszasz) - gdy pisałem o rżnięciu głupa, odnosiłem się do Twojego konkretnego udawania, że czegoś nie rozumiesz (choć rzeczywiście można zauważyć, że to jest Twoja generalna metoda, z której zawsze korzystasz, gdy tylko widzisz w niej jakieś korzyści dla siebie).

      Usuń
    18. Nie uważasz, że w tej chwili ta polemika przypomina kłótnię w maglu? Nie bardzo mi to odpowiada. Jeśli masz jeszcze coś merytorycznego do dodania w sprawie notki, chętnie podyskutuję. Najlepiej w nowym wątku.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Do głupot księdza Pawlukiewicza nie będę się ustosunkowywać.Bo cóż rzec można!!!
    Dlaczego Bóg zezwala na zło?Stwarzając człowieka oprócz dechu życia obdarzył Bóg człowieka Wolną Wolą.I człowiek z tego prezentu korzysta.
    Wolność dokonywania wyborów niestety wiąże się z tym,ze człowiek może czynić dobro jak i niestety zło.
    Bóg nie może ingerować w ludzkie czyny ponieważ ograniczyłby podarowana wolność.Cała istota naszego człowieczeństwa zawiera się w możliwości dokonywania wyborów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wielokrotnie pisałem, nawet pełną notkę, na temat „wolnej woli” To jest pojęcie – abstrakt – wymyślony tylko po to, aby uzasadnić niemoc i obojętność Boga. Oczywiście, człowiek dokonuje wyborów, bo tak musi, aby przetrwać, ale każdy wybór jest czymś ograniczony. Nawet wybór własnej śmierci ogranicza konieczność pozbawienia się wyborów na przyszłość. A ogranicza nas niemal wszystko, począwszy od własnej cielesności i myśli, po zbawienną konieczność życia w społeczności. W tym kontekście nawet Bóg nie dysponuje pełnią wolnej woli. Wystarczy zadać idiotyczne pytanie: czy Bóg stworzy taki kamień, którego nie będzie w stanie podnieść?

      Piszesz: „Bóg nie może ingerować w ludzkie czyny ponieważ ograniczyłby podarowaną wolność.” Już sama wiara w Niego tę wolność ogranicza. A przecież mógłby ingerować w taki sposób, aby człowiek nie był świadomy tej ingerencji.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. jeżeli bóg nie może ingerować w ludzkie czyny - to dlaczego ludzie modlą się do boga przosząc go o: .... (i tu wstawić cokolwiek) ? - jeżeli nie może ingerować to modlenie się o cokolwiek jest bezsensowne. a jeżeli bóg nie może w nic ingerować to i dziękowanie mu za cokolwiek jest bezsensowne, bo nic uczynić nie może.

      Usuń
    3. Dor ota:
      Takich argumentów wierzący nie zrozumie. Znajdzie setki przykładów skuteczności modłów i udowodni Ci, że mylisz pojęcia. Coś w stylu: Bóg nie może sam od siebie ingerować, ale niektóre, zresztą bardzo nieliczne i spektakularne prośby spełnia, choć wysłuchuje wszystkich. Ale jak twierdzi ks. Pawlukiewicz, nie wolno pytać dlaczego. :)

      Usuń
  6. Asmodeuszu
    Odniosłam się do problemu z pozycji Boga Biblii.Mój"Bóg" jest istotą tak zagmatwaną,że sama go nieraz pojąc nie mogę ;)
    A może Bóg stworzył ludzi a teraz siedzi sobie w fotelu ,fajeczkę pali i myśli-a teraz to sobie sami radźcie,a mnie dajcie święty spokój.nic mnie nie obchodzą wasze biadolenia,zabijanie się nawzajem i wieczne pretensje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka wersja może i byłaby możliwa z teoretycznego punktu widzenia :) Ale nawet ta nie jest dla możliwa do przyjęcia. W żaden już sposób nie jestem w stanie się przekonać do istnienia niematerialnych bytów.

      Usuń
    2. Jeżeli istnieją byty materialne to wydaje mi się,że niematerialne też powinny istnieć.Tak dla równowagi

      Usuń
    3. Jakiej równowagi? Wagowo byty niematerialne nie powinny mieć żadnej wagi, choć kiedyś czytałem o jakimś nawiedzonym, który ważył duszę i wyszło mu, że to 10 gramów(sic!)

      Usuń
    4. Wszystko opiera się na przeciwieństwach;zło-dobro,noc-dzień itd .Czyż w taki razie nie powinno być też byt materialny-byt niematerialny?
      Ja czytałam ,że dusza waży 21 gramów.Chyba nawet film jest o taki tytulr

      Usuń
    5. O takim tytule -miało być.

      Usuń
    6. Rzecz chyba w tym, że dobro i zła da się ocenić, dzień od nocy zauważyć, ciepło od zimna odróżnić, ale jak porównać coś z niczym?

      Usuń
    7. Tego się nie da porównać.Nie wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć.Może nie powinniśmy-bo wtedy naprawdę bylibyśmy jako ten Bóg,który jest,albo go i nie ma?!

      Usuń
    8. To, że czegoś nie rozumiemy nie może być dowodem na istnienie niematerialnego. Po prostu nie wiemy. To tak jak z piorunem. Nim człowiek nie poznał mechanizmu ich powstawania, był przekonany, że to sprawka bogów. Dopóki Kolumb niby opłynął Ziemię, byliśmy przekonani, że ta jest płaska. Ale na dobrą sprawę, jak byty niematerialne mogłyby mieć moc sprawczą? Musiałyby działać, a nawet istnieć, wbrew prawom fizyki.

      Usuń
    9. Nie mam dowodu na istnienie bytów niematerialnych,ja wierzę,że one istnieją.Ale ich do końca nie rozumiem.
      Właśnie tak rozumiem wiarę jako wieczne wątpliwości ;)

      Usuń
    10. I tu się poddaję :) Nie mam żadnych zarzutów wobec samej wiary, ani osób, które wierzą, bez względu na to czego wiara dotyczy. Niemniej proszę, abyś tak samo nie czyniła mi zarzutów wobec mojej niewiary. W takim układzie wszystko jest w należytym porządeczku :)
      PS wątpliwości można mieć i bez wiary...

      Usuń
    11. A czy człowiek,który mówi -nie wierzę w Boga,niejako tym stwierdzeniem jednak potwierdza,że Bóg jest tylko on w niego nie wierzy??

      Usuń
    12. Przecież jak wiadomo nikt ma dowodów na istnienie Boga jak i tez nikt nie jest w stanie udowodnić,że go nie ma.Wszystko opiera się na wierze

      Usuń
    13. Nie wierzę w Boga to taki skrót myślowy. Powinno być: nie wierzę w istnienie Boga. Samo wierzę, nie wierzę, jest tu bez znaczenia, bo obie postawy i tak opierają się na wierze, a do tego wszyscy mamy prawo. Mnie natomiast zdecydowanie bardziej irytuje próba udowodnienia istnienia lub nieistnienia Boga.

      Usuń
    14. "A czy człowiek,który mówi -nie wierzę w Boga,niejako tym stwierdzeniem jednak potwierdza,że Bóg jest tylko on w niego nie wierzy??"

      może inaczej-człowiek nie wierzy ,ponieważ nie ma dowodu,potwierdzenie,nie jest w stanie ogarnąć zmysłami?.

      Idę spać :)

      Usuń
    15. Nie wierzę, bo istnienie takiej postaci jest dla mnie irracjonalne.
      Dobrej nocy :)

      Usuń
  7. A ja jestem dumna z tego, że uwierzyłam w Boga i swej wiary nie zatraciłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt tu nie ma prawa Ci tej dumy odbierać, ani tym bardziej od wiary odciągać.
      Pozdrawiam.

      Usuń