wtorek, 9 stycznia 2018

Przepis na dobrą żonę



  Dziś odpuszczę sobie krytykę Kościoła czy religii, choć i tego wątku nie zabraknie. Tym razem o sprawach etyczno-moralnych, ściślej, o relacjach małżeńskich. Do napisania felietonu skłonił mnie artykuł, a jakże, w „Wyborczej”1. Jego treść jest na tyle kontrowersyjna, że ja pominę nazwiska autentycznych bohaterów tego artykułu. Użyję skrótów: ŻP (żona posła), MŻ (poseł, mąż ŻP), KP (kochanka posła, męża ŻP) o ciekawym nicku Goldie, postacie trzecioplanowe będą miały już zupełnie przypadkowe inicjały.

  Otóż MŻ wspiął się na wyżyny intelektualnej twórczości literackiej i opracował przepis (nie mylić z książką kucharska) na dobrą żonę. Zacytuję prawie w całości: „(...) ma być ładna, żeby seks nie był przymusem. Niewysoka, z płaską głową, żeby można było na niej postawić szklankę z piwem. Do tego posłuszna, inteligentna i w miarę majętna. Powinna być katoliczką – by wiedziała, gdzie jej miejsce. Dobrze, aby była naiwna, bo uwierzy w co trzeba”. I wiecie co?! On ten przepis napisał ręcznie na kartce i przechowywał w biurku, jakby nie wierząc, że jego osobista żona tę kartkę kiedyś znajdzie. (sic!) A on naprawdę wierzący jest, do kościoła chodzi, pielgrzymki na Jasną Górę uskuteczniał i odwiedzał „ojca” Rydzyka w jego Rezydencji. Ba! na msze za udane małżeństwo dawał. Z ŻP wraz dziećmi na plakatach przed wyborami, na głosy na siebie zachęcał. Teraz, choć są w separacji przed rozwodem, też daje na msze, ale w intencji uratowania tego małżeństwa. Ksiądz proboszcz się oburzył i odmówił, to poszedł do innego księdza, dał kopertę jak się należy i msze załatwił. Taki wierzący(!), a przy okazji religijny.

  Właściwie sprawa nie byłaby warta najmniejszej uwagi, gdyby nie dwa inne jej aspekty. Pierwszy, mniejszy, gdyż dotyczy przynależności partyjnej, której nie zdradzę, aby nie być posądzonym o niechęć do tej partii, lub chęć jej szkalowania, bo przecież ona (partia) ma same autorytety moralne, no może z wyjątkiem kilku, którzy biją żony, albo latają tanimi liniami do Madrytu (nie mam na myśli pana Petru z ukochaną) i awanturują się w samolocie. MŻ też latał tymi liniami, choć rozliczał się za samochód, i też miał na sumieniu rozbitego meleksa, tyle że się wybronił idąc w zaparte, że tam go oszkalowali. Drugi aspekt dotyczy kochanki MŻ, wspomnianej we wstępie KP pseudo Goldie. Miłość, ta na boku, kwitła w najlepsze do czasu, kiedy MŻ nie wywiązał się z obietnicy uczynienia z KP posłanki do Sejmu RP, sorry, Sejmu Rzeczpospolitej Polski, bo ten skrót w takiej sytuacji źle się kojarzy. Jej list też zacytuję, mimo obowiązującego zakazu upubliczniania prywatnej korespondencji: „Jak mogłeś mi tego odmówić, skoro tyle nas łączy. (...) jak było nam dobrze w Paryżu i kilku innych miejscach w Europie, jakie prezenty mi dawałeś: naszyjniki, perfumy, szale. Pamiętam nawet drobiazgi jak na przykład okolicznościową kartkę-pamiątkę z tekstem „Hymnu do miłości” i płytę DVD z filmem „Sex Story””. Tu warto dodać, że ową kartkę i płytę DVD dał wcześniej w prezencie ŻP. Taniej mu wyszło...

  Myślicie, że to koniec? Mam na myśli koniec zdolności moralno-etycznych MŻ. Nie, przy okazji nieformalnego rozstania z ŻP skasował całą wspólną kasę i przelał na swoje prywatne konto oraz doniósł do prokuratury, że żona go bezpodstawnie oczernia i szkaluje. Cóż, mając na uwadze treść „Przepisu na dobrą żonę”, wcale mu się nie dziwię, jeśli MŻ była jak z przepisu, mógł mieć nadzieję, że to poskutkuje. Nawet jego partyjny szef, XX, nie dał się na to nabrać i wytknął oficjalnie MŻ, że jako osoba o wątpliwej moralności, nie jest mile widziana na tak ważnym zjeździe partii. Napluj takiemu w twarz, a on i tak powie, że przecież zaproszenie dostał, a XX nawet go z inicjałów nie wymienił... 

  Pewnie większość Czytelników kojarzy zarówno inicjały bohaterów, jak i nazwę partii, ale ja z góry uprzedzam, proszę się w treści tego felietonu nie doszukiwać ataku na konkretną partię, choć dziwi mnie dlaczego MŻ jeszcze z tej partii nie wywalono. Przypuszczam, że w każdej partii, nawet SLD takich „bogobojnych i dobrych katolików” się znajdzie kilku, bo żadna partia polityczna przed hipokryzją i fałszywą moralnością nie chroni. Religia też...


Przypisy:
1 - http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,22858959,msza-swieta-w-intencji-malzenstwa-posla-pis-lukasza.html - ale uprzedzam, bez wykupionego abonamentu dostęp do artykułu jest niemożliwy.


14 komentarzy:

  1. W innych partiach się tak na tą moralność nie kładzie nacisku, jak w tej o której mowa. A już w ogóle niegdyś to były czasy, kiedy Zbigniew Messner nazywał sejm kurwidołkiem, a pani Domaros napisała swoje zwierzenia. :) Kwachu miał ponoć nieźle przegwizdane u Jolanty i jeszcze wyszedł na kiepskiego kochanka. Nawet się tego nie dało zdementować, bo każdy go widział, jak się z A.P afiszował.

    Ale tego wredziucha powinni wypier... bo świnia nieprzeciętna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru zaprzeczać temu, co napisałeś w pierwszym akapicie komentarza, a z ostatnim zdanie w pełni się zgadzam.

      Usuń
  2. Szczerze - to ja tego polityka wcale nie znam, ale o jego przepisie na dobrą żonę słyszałam. Każdy układa przepis na danie, które jemu smakuje. Gorzej jest z wykonaniem. Ten kto bije, wie, że to zło. A więc szuka usprawiedliwienia. Wśród komentujących ten przepis są tacy, którzy śmieją się "z żartu"(?). Jakby sprawiało im to niemal orgastyczną przyjemność. Są też tacy, którzy komentują wedle tego, co sami reprezentują. Taki powinien dostać rolę właśnie takiej żony, aby poczuł na własnej skórze, jak ten przepis smakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej ocenie to przykład skrajnego skesizmu i totalnej głupoty. Ale ciągle mnie nurtuje,kto mu to wpoił?

      Usuń
  3. Czytałam o tym panu.Trzeba mieć mocno "narypane" w głowie,żeby takie rzeczy sobie na kartce wypisywać.I takie podejście do małżeństwa mieć.
    W każdej partii jakaś "kanalia" się znajdzie.Ale partia,która na sztandary prawo i sprawiedliwość wzięła takich osobników powinna się od razu pozbyć.No chyba,że jest ich tylu,żeby się nikt nie ostał.

    Starałam się też nazwy partii nie wymieniać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam tę ostrożność w niewymawianiu nazwy tej partii ;)

      Usuń
  4. Chyba wszyscy o tym czytali... I nie wiem czy jest sens komentować, bo nie od dziś wiadomo że kto się chu*em urodził, chu*em umrze...
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie Nasti, to nie jest sprawa urodzenia a wychowania

    OdpowiedzUsuń
  6. To może uzupełnię jako PiS-owiec żeby zostawić jakiś ślad mirka. Żona posła złożyła pozew rozwodowy dzień po wyborach pod koniec 2015 roku. Jej mąż wbrew woli partii dostał się do Sejmu i jest dziś posłem PiS. Partia wprawdzie wykluczyła go ze swoich szeregów, gdy wyszło na jaw, że napadł na swoją żonę i ukradł jej telefon. Afera wybuchła we wrześniu 2015 roku jeszcze w trakcie kampanii. Kilka dni później poseł pojawił się w jej rodzinnym domu i przechwycił ponoć wszystkie finansowe dokumenty rodziny: wyciągi bankowe, umowy dotyczące gospodarstwa i inne papiery, które żona mogłaby wykorzystać przeciwko niemu. Żona posła złożyła doniesienie na policję, a gdy sprawę ujawniły media, PiS wyrzucił go ze swoich szeregów i zażądał rezygnacji z kandydowania. Poseł stwierdził wtedy, że nie może spełnić prośby, bo musi pozostać posłem, żeby zabezpieczyć byt ekonomiczny rodzinie. Choć mieszkańców Włocławka w liście przestrzegał przed oddaniem głosu na Zb. sam prezes PiS Jarosław Kaczyński, ten zdobył mandat. Udało mu się dzięki sporej gotówki, jaką przeznaczył na kampanię wyborczą. PiS znów przyjął do siebie Zb. Prezes Kaczyński zgodził się na to wbrew wielu lokalnym politykom. Prezes zdecydował się tolerować jego obecność w partii w obawie, o to, że po jego odejściu zagrożona może być większość PiS w Sejmie. Poseł jest dziś bez immunitetu. Zgadzam się ,że taki poseł nie ma miejsca zasiadania w sejmie jeszcze z ramienia PiS.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak dokładną rekonstrukcję wydarzeń. Wydała mi się niepotrzebna na do tej formy jaką jest felieton, rzecz w tym, że ta dokładność nie ma żadnego znaczenia jeśli chodzi o przesłanie mej notki. Przy okazji poruszyłeś drobny, choć istotny problem, który da się krótko określić stwierdzeniem: „Czego PiS nie zrobi, aby mieć większość. Pójdzie nawet na pakt z diabłem” ;)

      Usuń
  7. nie ma takiej opcji aby PiS poszedł na pakt z diabłem.To jedynie Twój wymysł.Nim wybuchła afera z przytoczonym posłem to wcześniej PiS pozbył się posła Rzepeckiego czy Hoffmana i jakoś nikt tego nie chwalił.Zresztą w polityce jest tak aby dla ogółu zrobić dobrze trzeba iść na pewne układy i tego nie da się uniknąć. Pakt z diabłem jedynie dziś to Platforma Obywatelska wspólnie z Nowoczesną chętnie by zawarła aby tylko dojść do władzy i dalej rozkradać Polskie..Ostatnio czytając wydarzenia historyczne czy oglądając filmy dokumentalne z historii Polski czy innych państw i da się uniknąć pewnych kontrowersyjnych zagrywek dal dobra Państwa.Co zresztą sam o tym wiesz z doświadczenia życiowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym jest „iść na pewne układy” jak nie pakt z diabłem? PiS, gdy trzeba było, nie z takimi diabłami zawierał przymierze, że wspomnę Giertycha i Leppera.
      Ja o tym wiem, nie tyle z doświadczenia życiowego, bo żadnemu diabłu cyrografu nie podpisywałem, ale u innych często obserwuję ;)

      Usuń
  8. a od kiedy to Lepper i Giertych to diabły??? jakieś dowody ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirku, to tylko metafora, choć w mojej ocenie, dużo im do prawdziwej definicji diabła nie brakowało. ;)

      Usuń