sobota, 4 sierpnia 2018

A może jednak bez Boga?



  Dwa zdania dwóch katolików w różnej randze znów skłoniły mnie do pewnych przemyśleń. Oba zdania próbują nam wmówić, że bez Boga się nie da żyć na tym ziemskim padole. Nie mogę się obyć bez ich zacytowania. Pierwsze: „Zawsze zależało mi na tym, żeby nie tylko kształcić młodzież, ale także kształtować. A tego bez Pana Boga się nie da1, i drugie: „Życie człowieka bez Boga traci sens, a wraz z nim pojawia się beznadzieja, smutek i pesymizm2.

  Pierwsze wypowiedział wójt gminy, który na antenie Radia Maryja tłumaczy motywy, jakimi się kierował zezwalając na wmurowanie tablic z Dekalogiem przy wejściu do świeckiej szkoły. Napiszę tak: ani mnie ziębi, ani parzy, czy ten Dekalog jest we właściwym miejscu, czy nie, choć na mój rozum, skoro szkołą świecka, to jest to jakieś nieporozumienie. Ciekawe czy ów wójt miałby coś przeciw, gdyby obok wmurować tablicę z cytatami Allacha, np. z wersetami jak wychowywać młodzież do dżihadu?  W końcu też w imię Boga, dodajmy – tego samego Boga. Mnie bardziej bulwersuje owo kształtować na równi z kształcić, co w wywiadzie ów wójt podkreśla kilka razy (sic!) Równie bulwersujące jest dość powszechne katolickie kłamstwo, że ludzie wychowani bez Boga, „spychają katolicyzm do katakumbów czy piwnic3. A ja chciałbym wiedzieć, w czym wychowanie w wierze w Boga jest lepsze od wychowania bez Boga? Według mnie to drugie jest zdecydowanie właściwe, dlatego że mniej bezstresowe, gdyż ubywa jeden straszak, który może doprowadzić do kompleksów – istnienie piekła, które przygotował (nie tylko) dziecku dobry Bóg. Ba, wychowanie bez Boga zmusza do szukania logiczno-rozumowych uzasadnień dla moralnego postępowania. I tu wyciągnę swój koronny argument – polskie więzienia pełne są katolików i to nie dlatego, że ateistów jest mało. Jaki jest więc skutek wychowania w oparciu o Dekalog, skoro wierni, nawet ci, którzy do więzień nigdy nie trafią, nie mogą się oprzeć grzechom pospolitym? Śmiem twierdzić, że żadne pozytywne skutki ze znajomości Praw Bożych nie wynikają. Postawienie kształtowania katolickiego dzieci (bo takie w Polsce obowiązuje) przed kształceniem, jest niczym innym jak pomieszaniem z poplątaniem. Gorzej, ta argumentacja o zagrożeniu Kościoła, jest wyssana z palca i tylko na potrzeby tezy, że ów Kościół najlepiej się ma, gdy jest oblężoną twierdzą.

  Potwierdza to abp Tadeusz Wielgus, tym razem w odniesieniu do małżeństw niesakramentalnych i nieformalnych związków (konkubinatów). Znów mówi o jakimś strasznym zagrożeniu ze strony tych, którzy nie chcą sakramentalnego związku. Aż nie mogę uciec od pytania – na czym owo zagrożenie polega? Czy ktoś zgłasza projekt, aby związków sakramentalnych nie było? Nawet na tym gorszącym naszych hierarchów Zachodzie? Wróćmy jednak do narracji, która mówi, że bez Boga życie traci sens. Zacznę od tego, że tak naprawdę pojęcie sensu życia jest enigmatyczne i może przybierać różne rozumienie. Jedno jest pewne – nie ma w tej materii uniwersalizmu, nawet biorąc pod uwagę życie wieczne. Jeśli tu na ziemi bez Boga nie ma sensu życia, niech mi ktoś wytłumaczy, jaki jest sens życia wiecznego z Bogiem? Jaki sens ma praktykowanie obrzędów religijnych, skoro nie mamy zielonego pojęcia jaki jest sens wiecznego istnienia? Tworzymy na tym padole normy moralne nie tylko w oparciu o nauki Boga monoteistycznego, doskonalimy je na różne sposoby, a przecież w tej wieczności nie będą miały żadnego znaczenia ani zastosowania – podobno będziemy chwalić i podziwiać Pana oraz Jego dzieło, wolni od wszystkich namiętności, bo nawet wiedzieć będziemy wszystko. Ucieknę się jeszcze do jednego cytatu. Abp Wojda mówi: „Życie małżeńskie oparte na miłości sprawia, że największą wartością jest drugi człowiek a nie własna kariera zawodowa, że poczęcie nowego życia jest podstawowym celem, a nie wolność, wygodnictwo i chęć użycia życia, że nie dochodzenie własnych praw i przywilejów, ale altruizm i poświęcenie innym są nieprzemijającymi wartościami4. Po pierwsze, bez Boga w związku niesakramentalnym, podstawowym celem jest też poczęcie nowego dziecka. Po drugie, osobom bez Boga też nie jest obcy altruizm. Wreszcie po trzecie, bez względu na różnice w rozumieniu „nieprzemijających wartości”, nie ośmieliłbym się ważyć, które są lepsze.

  Cały ten koncept, o wyższości życia z Bogiem jest szyty grubymi nićmi. W moim odczuciu wynika li tylko z potrzeby dowartościowania i bliżej niezrozumiałego, wręcz maniakalnego poczucia nieomylności, nie bójmy się słów, opartego na starożytnych wierzeniach pasterzy kóz i owiec. Tamci mogli nic nie wiedzieć o prawdziwych zjawiskach na ziemi, ale byli nieomylni w sprawie bogów. Liczba mnoga jest tu w pełni zasadna. I to jest podstawą nieomylności dziś wierzących.






21 komentarzy:

  1. Ouch, ale groch z kapustą...

    Zawsze myślałem, że zawarte w dekalogu przykazania wykraczają poza religię, stanowią normę dla postępowania zarówno dla wierzącego jak i niewierzącego, jeśli jest porządnym człowiekiem, ale z Twojego wpisu wynikałoby, że się mylę. Porównanie dekalogu do cytatów jak wychowywać dzieci do dżihadu, jest kwasem jakich mało, ale w sumie czego tu się było spodziewać... na pewno znajdziesz sobie jakieś analogie, pozostaje się cieszyć że cechuje je daleko idące odosobnienie.

    Więzienia to są pełne nie katolików, ale ludzi którzy mają głęboko gdzieś istnienie Boga, a przede wszystkim chrześcijańską moralność. Pewien kapelan więzienny zauważył, że wiara w Boga to dla jego podopiecznych okazja by wyrwać się z celi i powymieniać grypsami, natomiast jest to na ogół dosłownie kila osób z więzienia gdzie osadzonych jest kilkaset osób. Konkludując - większość więźniów to tak naprawdę ateiści.

    Zastanawia mnie poza tym, jedna rzecz, że większość praw i porządków od czasów dawnych pochodziła od Boga, nawet jeśli uznamy go za ludzkie urojenie, vulgo - od zawsze człowiek istnienia tegoż Boga wymagał. Trudno w tej sytuacji obronić Twoją tezę, nawet zakładając że Boga nie ma. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to zripostowałeś Radku, podpisuję się tutaj w całości.
      Asmodeuszu, nie wiem czy w całej Twojej ateistycznej krytyce postępowania wierzących według Boskich prawideł, zauważyłeś co dzieje się tak naprawdę ze światem, z ludzmi, którzy Boga mają za nic? Rozejrzyj się do koła, co widzisz??? Popatrz na ludzi, którzy potrafią patrzeć tylko na czubek własnego nosa i po trupach gnają do celu, aby żyło im się lepiej (czytaj przyjemniej i bez żadnych ograniczeń), słowem "Hulaj dusza piekła nie ma" Ty naprawdę tego nie widzisz???
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. @Radku:

      Zacznę od tego, że uwielbiam gotowaną kapustę z grochem, szczególnie do tłustych mięs, klusek polskich, a wszystko polane aromatycznym sosem ;) W tym misz-maszu da się wyczuć smak każdej potrawy, trzeba mieć tylko wyrobione podniebienie ;)

      Ja nie porównuję Dekalogu do dżihadu, ja bym tylko takie tablice umieścił obok siebie, i nie dla KSZTAŁTOWANIA młodzieży, ale jako element estetyczno-porównawczy ;) Piszesz: „myślałem, że zawarte w dekalogu przykazania wykraczają poza religię”, więc zapytam: jak do tej tezy mają się trzy pierwsze przykazania? Uniwersalizm pozostałych przykazań wcale nie wynika z istnienia Boga Jahwe, jest wynikiem ewolucji moralności, i to nie tylko w obszarze działania religii mojżeszowej. Podobną moralność wypracowano z dala od Bliskiego Wschodu.

      Nie wnikam z jakich powodów katolicy znaleźli się w więzieniach, dostrzegam fakt, że zdecydowana większość była wychowywana po katolicku. Jeśli do tego dodać jeszcze większą grupę wiernych, którzy grzeszą na co dzień, okazuje się, że to wychowanie jest bezwartościowe, a w każdym razie, nie lepsze od wychowania bez Boga.

      Wiara w istnienie bogów (nie tylko Boga, który pojawia się później) była potrzebą rozumienia istnienia otaczającej człowieka rzeczywistości, której nie potrafił inaczej wyjaśnić, o czym kiedyś pisałem. Mnie nie dziwi, że konieczność istnienia prawa i zasad moralnych została podparta iluzoryczną wiarą (autorytetem) w istnienie sił wyższych i nadprzyrodzonych.

      Usuń
    3. @Olimpio

      Witam Cię po tak długiej nieobecności :)

      Zacznę od stwierdzenia, że na początku była wiara... w różne bóstwa, różnych bogów, aż wreszcie w Boga. I czy tego chcesz, czy nie, świat i ludzie przez to nie byli ani odrobinę lepsi, ba! śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie. Sprzeciwu wobec temu złu zrodził niewiarę i w konsekwencji ateizm. Byłbym skłamał, gdybym twierdził, że dzięki temu świat i życie jest doskonałe, ale nie boję się powiedzieć, że wiele elementów tego życia dzięki niewierze zmieniło się na lepsze. Jak, to już by wymagało obszernego tekstu i nie wiem, czy jesteś gotowa na taką lekturę.

      Odwzajemniam pozdrowienia :)

      Usuń
    4. Natomiast jest też ciężkostrawny.

      Ale dekalog nie składa się z trzech przykazań, a zasady choć nie muszą wynikać z istnienia Boga, to mogą wynikać z wiary w niego. I generalnie większość tych zasad wykształcono o jakąś tam religię, nieprawdaż?

      A skąd wiesz, że większość była wychowywana po katolicku? Bo ich ochrzczono i do komunii poszli? Nie bądź śmieszny, mogę powiedzieć na tej zasadzie że ateiści byli chowani po katolicku, zdaje się mogąc powoływać na Twój przykład.

      Tak naprawdę niewiele się od tamtego czasu zmieniło, nadal nie potrafi wszystkiego wyjaśnić. Tylko mu się wydaje, że wie więcej, co jest tak naprawdę iluzją.

      Usuń
    5. Nie muszę jeść codziennie, ale po prawdzie mi nie szkodzi. Czasami jem lekkie potrawy ;)

      Dekalog albo traktujesz w całości, albo wcale. Tak jak z tym ciężkostrawnym obiadem. Bez sosu nic nie wart. Ale słusznie zauważyłeś: JAKĄŚ TAM RELIGIĘ.

      Też się zgodzę, nawet ja byłem wychowywany po katolicku, choć w konsekwencji i tak wiarę porzuciłem. Prawdą jest, że nie wszyscy byli w katolickiej Rodzinie wychowywani po katolicki, większość z nas jednak chodziła na lekcje religii, inaczej ci więźniowie nie wiedzieliby nic o Bogu. I nie unikaj tych wiernych, którzy do więzienia nie trafią, a którzy przyznają się do grzesznego życia. Nomen omen wszyscy katolicy się przyznają. A skoro wszyscy, to znaczy, że wychowanie po bożemu nic nie wnosi w nasze postępowanie.

      A gdzie materializm (z ateizmem włącznie) gwarantuje Ci wyjaśnienie wszystkiego? To tylko unikanie wpychania Boga w te kwestie, których jeszcze nie rozumiemy. Dla mnie uczciwsze jest powiedzenie, że czego jeszcze nie wiemy, niż iluzja, że tak chce Bóg, lub że tak to zmajstrował.

      Usuń
    6. Zatem religia ma jednak wpływ na prawa dziś obowiązujące. :)

      Czyżby? Człowiek wierzący nie chce obrażać Boga, zatem wystrzega się złych uczynków, która są mu niemiłe.

      Unikanie Boga, ok, niech będzie. Tyle że on nie daje nic w zamian. Zakładanie że czegoś nie wiemy wcale nie jest uczciwsze, jeżeli zakładamy przy tym, że z pewnością nie jest to żadna świadoma siła sprawcza. Bo przecież tego też nie wiemy. :)

      Usuń
    7. Ano ma, nigdy temu nie zaprzeczałem. Jedyny feler w tym, że ten wpływ nie zawsze jest pozytywny.

      Chciałbym, abyś mi takich znalazł i pokazał, co nie chcą obrażać Boga i faktycznie swoim postępowanie Go nie obrażają. Ile Ci wysłać świeczek? Byle nie więcej niż mieści się w tirze :D

      Już samo stwierdzenie: skoro materialiści nie widzą, dlatego nie mają racji – jest wpychaniem Boga. Wprawdzie podświadomym, ale zawsze. Niewiedza o pewnych zjawiskach wynika z braku wiedzy i temu nie da się nic zarzucić. Wmawianie komuś, że ta niewiedza wynika z barku wiary w niematerialną a sprawczą istotę jest już kłamliwą insynuacją, bo ten kto tak mówi zakłada, a priori, że ta istota istnieje, nie mając na to dowodów. Bliższe prawdy byłoby stwierdzenie: „nie wiem, ale wierzę, że to Bóg”, przy czym najbardziej istotne jest to „nie wiem”.

      Usuń
    8. Myślisz że takich co choćby próbują nie ma? Człowieku małej wiary... :D

      A dlaczego mają nie mieć racji, może i mają. Faktem jest tylko, że nie są w stanie tego udowodnić, więc koło się zamyka.

      Usuń
    9. @Asmodeusz
      Już kiedyś pisałam, że Twoje teksty czytam z przyjemnością, chociaż nie wszystkie komentuję z uwagi braki czasowe, a zatem pisz, ja gatowa :) :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    10. @Radku

      Między próbami, chęciami a realnym skutkiem tych prób bywa straszliwa przepaść. A tu nie mamy do czynienia z jakimś jednym przypadkiem przewiny (wobec Boga) ale z pełnym ich worem. Stąd tak mała moja wiara ;)

      Różnica jest jednak kolosalna. Materializm nie szuka Boga, gdyż nie widzi takiej potrzeby. To chyba Benedykt(?) ostatnio miał pretensje, że materialiści nie chcą szukać Boga, ściślej, Jego dzieł i idei.

      Usuń
    11. @Olimpio

      Niezmiernie mi miło ;)
      Ale spokojnie, ja się o brak komentarzy nie gniewam.
      Pozdrowienia, jak zwykle, odwzajemniam :)

      Usuń
    12. Rozmieniasz teraz zagadnienie na drobne. To, że człowiek popełnia błędy, czyni źle jest jasne jak słońce, ale przepisem na człowieka pozbawionego tych przywar, przecież nie jest ateizm. Ateizm w ogóle jest słabym punktem wyjścia dla kształtowania postaw moralnych. Bo co niby ma motywować ateistę do ich przestrzegania? Tylko wewnętrzna dyscyplina wynikająca z oczytania i kultury. Rzecz nieobca także katolikom.


      Przecież nie musi go szukać. Rzecz w tym, że wykracza poza swoje racjonalne poletko, tego co wiadomo, negując także to czego mu nie wiadomo.

      Usuń
    13. Ależ ja się z Tobą w pełni zgadzam – ateizm też nie ma przepisu na to by być dobrym i sprawiedliwym. Jest jednak jeden drobny niuans. W odróżnieniu od chrześcijan, ateista nie mówi ci jak masz żyć i postępować, jeszcze śmieszniej, wcale nie pokazuje na siebie, jako tego świętego. Natomiast, co do motywacji, uważam że jest zdecydowanie bardziej mocna i zasadna – nie opiera się li tylko na strachu przed potępieniem czy Bożym gniewem.

      Zastanów się: czy można negować coś, czego nie wiadomo? Hipotetycznie: obaj nie wiemy jaka będzie pogoda we wrześniu i jest ok. W momencie, gdy mi zaczniesz wmawiać, że będą styczniowe mrozy – mam prawo negować? Wszystko jest w porządku do czasu gdy obaj pozostajemy przy stanowisku, że nie wiemy. W momencie gdybyś mi zaczął wmawiać androny, pewnie się pokłócimy.

      Usuń
    14. Czyżby? W XX wieku narodziło się dość sporo ideologii, wcale nie w oparciu o żadną religię, które jednak narzucają jak żyć i co masz myśleć. Jaskrawym przykładem wcale nie tak do końca zdechły komunizm.

      Ateiści mogą wszystko negować. :D A są przecież kraje, gdzie we wrześniu są mrozy.

      Usuń
  2. Jeżeli chodzi o tablice Dekalogu-to jest takie powolne zawłaszczanie terenu.Wójt wyczuł odpowiednia chwile żeby sobie plusy załapać.To tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem w notce, że tak do końca nie mam zdania na ten temat. Może to wynika z faktu, że już się przyzwyczaiłem do tej pomniko i tablicomanii?

      Usuń
    2. Widać do wszystkiego można się przyzwyczaić

      Usuń
    3. Szczególnie na starość :D

      Usuń
  3. No a tablica sobie wisi, wójt ma plus w kościele i z proboszczuniem spokojniutko może sączyć winko.
    Asmo, odpuść sobie, nie zmienisz status quo, choćbyś się zapisał na ten temat na śmierć.
    Ludzie są indoktrynowani od niemowlęctwa- to dobra metoda, bo to co do małej główki wpada, zostaje w niej do póżnej starości i tylko Alzheimer ma szansę to co w niej tkwi wymazać. Ludzie potrzebują wiary w Boga, bo przeważająca większość potrzebuje wierzyć, że ktoś/coś się nim opiekuje, kieruje a może i nawet kiedyś nagrodzi.
    Większość ludzi nie myśli samodzielnie, zresztą po co- jest wszystko wiedzący i widzący Bóg, który nimi kieruje. Wg religii jesteśmy stworzeni na wzór i podobieństwo Boga, tylko dlaczego nikt nie próbuje dociec kim naprawdę był ów Bóg.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja piszę dla przyjemności, a nie po to aby zmieniać świat ;) Aż takich aspiracji nie mam. Tak a propos, niedawno rozmyślałem o zmianie tematyki i stylu pisania. Pewnie za sprawą „opatrzności” :D rozwiązanie samo się znalazło. Pojawił się ów portal Seniorzy24 – a tam nie wolno mi pisać o polityce i religii ;)

      Ja chyba nie dawno pisałem o pewnym zjawisku w naszym kochanym kraju, które to świadczy o tym, że młodzi już nie dają się nabrać instytucjonalnemu Kościołowi. A ponieważ ten polski Kościół zasad nie zmienia, jest nadzieja, że będzie kiedyś dobrze w tej materii.

      Pozdrawiam :)

      Usuń