Rodzice jedenastolatka pewnej szkoły
podstawowej w Polsce złożyli skargę na katechetę, który w czasie lekcji religii
złapał ucznia za karczycho i wcale nielekko przydusił1. Pominę
szczegóły życiorysu świeckiego katechety, faktem jest, że jak to się mówi „wyszedł
z nerw” i natychmiast ukarał. Można powiedzieć, że niemal jak Bóg, ów katecheta
jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, za złe karze –
natychmiast, bo faktem jest, że ów jedenastolatek do grzecznych nie należał.
Nie tak dawno jeden z blogowiczów
oskarżył mnie, że mój ateizm wynika z zawodu jakiego miałem doznać, gdy Bóg nie
spełnił mojej prośby. To po części tylko prawda. Bóg faktycznie nie spełnił
mojej prośby podpartej codziennymi modlitwami, częstym uczestnictwem w Mszy
świętej i nierzadkimi pielgrzymkami, ale paradoksalnie nie miałem o to do Niego
pretensji. Jak to bywa z sędziami sprawiedliwymi, mógł spełnić moją prośbę, ale
wcale nie musiał. Dziś się to tłumaczy tym, że podobno Bóg ma wobec mnie jakieś
zamiary, których nie mogę poznać. Widocznie tym zamiarem było to, abym stał się
ateistą...
Już na poważnie, no, prawie na poważnie.
Jedną z przyczyn, choć nie jedyną tego kroku było to, że nigdzie nie widziałem
tej „dobrej nowiny”. Może tylko te bożonarodzeniowe podarunki, ale sami
przyznacie, że to nawet trudno podpiąć pod tę dobrą nowinę. Za to niemal stale mnie straszono prawdami wiary.
Szczególnie trzema: „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza,
a za złe karze”, „Dusza ludzka jest nieśmiertelna” oraz „Łaska Boża jest do
zbawienia koniecznie potrzebna”. Pewnie każdy katolik zna te sześć prawd wiary,
ale czy ktokolwiek się nad nimi zastanawia? Śmiem wątpić. W owym „za złe każe”
jest straszna groźba i nie ma nic wspólnego z tym, co się o Bogu mówi, że jest
dobry i mnie kocha, że daje mi wolną wolę. Trzeba sobie uzmysłowić czym jest
owa kara – kara wiecznego potępienia, która nie ma żadnych znamion litości. Człowiek
po jakimś czasie jest w stanie wybaczyć drugiemu najgorszą podłość, Bóg nigdy,
co potwierdził Jezus. Tu rodzi się pytanie, czy w stosunku do kogoś, kogo się bardzo kocha, a priori
wysuwamy taką groźbę? Powiesz ukochanej osobie na wstępie znajomości, że jak
przestanie cię kochać, to ją zabijesz, i dodasz wspaniałomyślnie, że to będzie
jej... wolny wybór? Równie ciekawa jest
owa idea nieśmiertelnej duszy, a to z dwóch powodów. Odbiera ci się możliwość
wycofania się z tej bajki bez konsekwencji, ale również stawia pod znakiem zapytania wartość naszego ciała? Z tej koncepcji wynika, że nic. I wreszcie
ostatnia sprawa, chyba najbardziej groźna, wszystko i tak zależy tylko od Łaski
Bożej, a łaska pańska na pstrym koniu
jeździ. Innymi słowy, zbawienie zależy od nastroju Boga. Będzie w złym, choćbyś
prowadził żywot najbardziej święty, i tak możesz mieć... przechlapane.
Te sześć prawd wiary, to dość dziwny zbiór, drogowskaz,
dla wiernych polskiego Kościoła katolickiego. Pewnie mało kto wie, że nigdzie
indziej poza naszym krajem, takie coś
nie funkcjonuje. Ja tu nie żartuję. Wszyscy wierzący w Polsce je znają, ja też
je kiedyś poznałem, ale one nie mają żadnego uzasadnienia w teologii Kościoła.
Owe prawdy wiary znalazły się po raz pierwszy w katechizmie dla młodzieży w
Wilnie w 1833 roku, co wskazuje na lokalną tradycję katechetyczną, a to oznacza,
że nie stoi za nią autorytet papieża ani żadnego soboru. Inaczej, sześć
głównych prawd wiary to tradycja polska, ale nie światowa i powszechna.
Zapytajcie wiernych, czy wiedzą skąd się te główne prawdy wzięły, i pomijając
fakt, że nikt nie wie, widzę ich miny, gdy się dowiedzą, że to nie są prawdy
Kościoła powszechnego.
A rzecz ma się tak, że je się wpaja katechumenom w randze ważności przed
Dekalogiem i przed ośmioma błogosławieństwami. Wprawdzie KEP od 2010 roku już
ich nie obejmuje w podstawach programowych katechezy, to jednak te sześć
głównych prawd wiary figuruje we wszystkich podręcznikach do nauki religii, nawet w modlitewnikach, a w przygotowaniu do
bierzmowania, nawet przed Credo i są
nazwane „najważniejszymi prawdami wiary” (sic!)
I jeszcze raz powtórzę, w tych prawdach wiary zawarty jest przede wszystkim lęk
przed Bogiem i wręcz demoniczny Jego obraz. Czy takiego Boga da się pokochać? W
pewnym okresie życia uznałem, że nie sposób, że ja nie potrafię, tak jak nie byłbym w stanie polubić psa Baskerwilów, i to był
pierwszy ważny krok do ateizmu.